Ważne:





niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział XIV - "Lepiej żebyś to ty był pod jej ręką."

 Na pierwszej lekcji Zayn nie miał tyle szczęścia co jego przyjaciel Harry. Pani Foster, nauczycielka matematyki, na przywitanie wzięła go do tablicy. Tak się akurat złożyło, że Malik w ogóle nie rozumiał materiału, który ostatnio przerabiali. Nie ważne jak bardzo chciał go ogarnąć to i tak nic do niego nie docierało. Na dodatek pani Foster słynie ze z tego, że nienawidzi spóźnialskich co wcale mu nie pomogło. Dlatego skończył ze złą oceną. Może gdyby nie to, że przyszedł kilka minut po dzwonku, to nauczycielka dałaby mu szansę na poprawę, ale nic z tego. I Zayn i ona nie przepadali za sobą. Kiedy z nim „skończyła“, kazała mu wracać do ławki i skup się na lekcji. Malik swoje niezadowolenie okazał cichym słowem „małpa“. Oczywiście matematyczka tego nie usłyszała. Brunet zlekceważył drugą część jej plecenia pt. „skup się na lekcji“ i zamiast tego otworzył zeszyt na którejś z ostatnich wolnych stron i zaczął szkicować budynek szkoły, który znał już na pamięć. Zayn’owi wystarczyło jedno spojrzenie na coś lub na kogoś i mógł to narysować bez większego problemu. Gdyby pamiętał tak wszystko z lekcji, nie musiałby się nawet uczyć.
 Kiedy zadzwonił dzwonek, planem Malik’a było jak najszybsze wydostanie się z klasy. Oczywiście, kiedy był już przy wyjściu, nauczycielka zatrzymała go.
 - Zayn, ty zostajesz. - powiedziała sucho.
Brunet zatrzymał się w ostatniej chwili i obrócił na pięcie w stronę pani Foster po czym spojrzał na nią wrogo.
Czego ona znowu chce? pomyślał. Nauczycielka poczekała aż wszyscy opuszczą klasę.
 - Wiesz, że nie toleruję spóźniania się? - zapytała.
 - Wiem. - odparł - Wszyscy wiedzą... - dwa ostatnie słowa powiedział jakby sam do siebie.
 - Więc w czym problem? Założę się, że reszta tych kumpli też przyszła po czasie? - kobieta podniosła trochę ton głosu.
 - Zaspałem. - skłamał - Przyszli mnie obudzić. Dlatego się spóźniliśmy.
Ta baba jest gorsza od dyrektorki. pomyślał.
 - Oczywiście. Jak jeden to i reszta... - wywróciła teatralnie oczami.
 Zayn nie powiedział, że to Harry zaspał bo nie chciał żeby nauczycielka uwzięła się jeszcze na jego przyjaciela. To właśnie Malika z ich piątki nie lubiła najbardziej. Nie miał pojęcia dlaczego, ale lepiej żeby tak zostało. Zawsze kiedy tak naprawdę to nie przez niego się spóźniali, to i tak brał to na siebie. A to nie był pierwszy raz. Oczywiście jego kumple nie mieli o tym pojęcia kiedy tłumaczył się gdzieś na boku nauczycielce.
 - To wyjaśnisz mi może dlaczego twoja siostra jest zawsze punktualnie, a ty... wy nie? - nauczycielka podniosła pytająco brwi.
 - Bo to Sam. - odpowiedział znudzony. Nie miał najmniejszej ochoty na dyskusje.
Matematyczka chyba już też, ponieważ jej ostatnie słowa brzmiały:
 - To był ostatni raz kiedy się spóźniłeś. Jeśli się to powtórzy będziesz miał problemy... A teraz zejdź mi z oczu. - machnęła ręką po czym nałożyła okulary na oczy i zaczęła przeglądać jakąś książkę nie zwracając już uwagi na Zayn’a.
 Zdenerwowany przez nauczycielkę, opuścił klasę. Wychodząc miał już trzasnąć drzwiami, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Potem udał się w stronę swojej szafki. Była ona koloru niebieskiego. Malik otworzył ją i schował książkę od matematyki. W środku wisiało kilka rysunków i zdjęcie chłopaków siedzących na trybunach i stojących nad nimi Sam, Emily, Dan i Eleanor. Korzystając z okazji, trzasnął drzwiczkami. Wszyscy przechodzący obok niego słysząc huk, spojrzeli na niego jak na wariata. W tym Liam, Harry, Lou i Niall idący w jego stronę.
 Uspokój się, Zayn. nakazał sobie w myślach po czym wziął głęboki wdech i spojrzał na przyjaciół z uśmiechem, jakby nigdy nic.
 - Co jest? - zapytał Tomlinson ze ściągniętymi brwiami.
 - Nic. Dostałem opieprz. Jak zwykle. - mówił jakby to w ogóle nie miało miejsca - A u was?
 - Przepraszam, stary. - odezwał się Harry - To przeze mnie. Następnym razem jak nie będę odbierał rano telefonu to uznaj, że jestem w szkole.
 - Już to widzę. - Niall powiedział cicho pod nosem.
 - Chciałbyś. To będzie nie fair. Nie możesz spać dłużej niż my. - Zayn uśmiechnął się szeroko.
Styles chciał już coś powiedzieć, ale przerwał mu Liam.
 - Chodźcie. Korzystajmy z pogody póki ją jeszcze mamy. - nie czkając na rekcję ruszył w stronę wyjścia.
Reszta bez słowa poszła za nim. Kiedy wyszli z budynku, słońce od razu zalało ich twarze. Na zewnątrz znajdował się chyba połowa szkoły. Jedni siedzieli na ławkach, jedni podpierali ściany, a jeszcze inni siedzieli sobie na zadbanym przez woźnego trawniku i zawzięcie o czymś dyskutowali. Liam skierował się w stronę stolika, przy którym znajdowały się dziewczyny. Wszystkie pięć rozłożone miały przed sobą książki oraz zeszyty i coś w nich pisały, przy tym rozmawiając i się śmiejąc.
 - Chyba miał na myśli Dan, a nie pogodę. - stwierdził Lou idąc z chłopkami parę metrów za Payne’m, który właśnie zajmował miejsce obok swojej dziewczyny.
 - Widzimy się na następnej przewie. - odezwał się Malik skręcając w lewo.
Niall, Lou i Harry nawet nie zdążyli nic powiedzieć bo był już za daleko. Oczywiście wiedzieli gdzie udaje się Malik. Poszedł zapalić.
 Kiedy dotarli do stolika gdzie znajdowała się reszta ich przyjaciół, Louis usiadł obok Eleanor, na przeciwko Styles’a, Emily, Danielle i Liam’a, po czym przywitał ją pocałunkiem, a ta posłała mu szeroki uśmiech. Niall zaś wcisnął się pomiędzy Sam i Jo.
 - Co robicie? - zapytał Irlandczyk.
 - Uczymy się... - powiedziała Em przeglądając kartki, które wyjęła z zeszytu - A raczej próbujemy. - dodała po chwili.
 - Teraz kiedy tu jesteście to raczej nic z tego. - Sam zamknęła swoją książkę po czym spojrzała na blondyna z uśmiechem.
 - Przecież i tak wszystko umiecie. - odezwał się Harry.
 - Czego nie można powiedzieć o was. - podsumowała Emily mierząc wzrokiem siedzącego po swojej prawej stronie przyjaciela.
Przez to miała oczywiście na myśli sytuację z pierwszej lekcji kiedy zgłosiła się za Styles’a do odpowiedzi.
 - Dzięki. Uratowałaś mi tyłek. - powiedział do niej z uśmiechem.
 - Wiem i nie ma za co. - odwzajemniła uśmiech po czym wsadziła palce w włosy Harrego i rozczochrała mu je.
 - A gdzie wcięło mojego brata? - zapytała Sam.
Zapadła cisza, ale po chwili odezwał się Niall.
 - Nauczycielka od matmy go wkurzyła. - wyjaśnił.
 - Nie mam pojęcia za co ona go tak nie lubi. - powiedziała El - Co on jej zrobił?
 - Nie wiem, ale matma to chyba jedyny przedmiot gdzie jak Zayn czegoś nie rozumie to się denerwuje. - Irlandczyk podrapał się po czubku głowy.
 - Porozmawiam z nim później. - oznajmiła blondynka.
 Chwilę później Emily zobaczyła idącą ok. dziesięć metrów dalej Rebeccę. Wzrok jej skierowany był w stronę Smirnoff, a przynajmniej tak jej się wydawało. Kiedy miała już ochotę pokazać jej środkowego palca, zorientowała się, że tak naprawdę nie patrzy na nią tylko na Harrego, który najwidoczniej nie zdawał sobie z tego sprawy bo zajęty był kreśleniem palcem jakiś wzorków na drewnianym stoliku, przy którym siedzieli. Emily irytowało to, że najpierw go zraniła, a teraz jeszcze ma czelność na niego patrzeć. I jeszcze w taki dziwny sposób, jakby była zadowolona z tego co zrobiła. Może to głupie, ale denerwowało ją to.
 - A ty co o tym myślisz, Smirnoff? - z zamyśleń wybudziła ją Eleanor.
Spojrzenia wszystkich skierowane były na Emily, a ona sama nie wiedziała o co chodzi. Nie słuchała o czym mówili, kiedy przypominała sobie jak bardzo nie znosi Rebecci.
 - O czym? - zapytała.
 - Żebyśmy zrobili biwak po drugiej stronie jeziora. Przy wodzie. - wyjaśniła.
Na chwilę się wyłączyła, a oni już mówią o czymś innym.
 - Jestem za. - powiedziała po czym uśmiechnęła się.
 Kiedy lekcje dobiegły końca, Zayn miał udać się na parking gdzie umówił się z Joan, ale kiedy wychodził ze szkoły, dostrzegł Nialler’a i podbiegł do niego. Irlandczyk miał w jednej ręce żelki, a w drugiej telefon i nawet nie zauważył obecności przyjaciela. Zorientował sie dopiero kiedy Malik zarzucił mu rękę na szyję. Blondyn uśmiechnął się na jego widok i skierował w jego stronę paczkę Haribo.
 - Nie, dzięki. - powiedział Zayn.
 - Co tam? - Niall zapytał wsadzając jednego żelka do buzi.
 - Idziesz dzisiaj z moją siostrą do kina.
To raczej nie brzmiało jak pytanie. Horan zwolnił przeżuwać i spojrzał na przyjaciela.
 - Przecież chodziliśmy już wcześniej razem do kina. - przypomniał mu jakby w geście obrony.
Zayn uniósł brwi i odparł:
 - Czy ja coś mówię? Chciałem tylko spytać na co idziecie...
Irlandczyk był zmieszany. Nie wiedział co myśleć. Fakt, że idzie dziś do kina z jego siostrą, niebyły niczym dziwnym dla Zayn’a gdyby nie to, że chłopaki wyskoczyli z tym, że to „randka“. Chociaż Sam powiedziała mu, że wcale nią nie jest.
 - Jeszcze nie wiemy. Może jakiś...
 - Horror? - brunet dokończył za niego - Sammy lubi horrory. Z resztą sam to dobrze wiesz i wiesz też, że kiedy je ogląda łapie się tego kogo ma pod ręką. - poklepał go po plecach z uśmiechem na twarzy - Bawcie się dobrze. - dodał i ruszył w kierunku parkingu, ale po chwili zatrzymał się i obrócił na pięcie po czym powiedział do nadal patrzącego się na niego Niller’a: - Lepiej żebyś to ty był pod jej ręką. - i odszedł.
Teraz Irlandczyk już w ogóle go nie rozumiał. Był zdezorientowany... Ale taki był urok Zayn’a. Najpierw coś mówi, a potem zmienia zdanie. Może nie tak dosłownie. Tak samo jest z jego humorem. Raz jest wkurzony i ma ochotę porozwalać wszystko dookoła, a potem nagle jest uśmiechnięty od ucha do ucha. I nikt nie wie dlaczego. To przez to był taki tajemniczy. Często zaskakuje. Jakby wszystko w sobie tłumił. Oczywiście były momenty kiedy mu to nie wychodziło. Mógłby być wyśmienitym aktorem. Czasami nawet lepiej kłamie niż większość osób mówi  prawdę. Chociaż kłamstwa z jego ust, nie wypływają często w stronę przyjaciół ani rodziny. Zdarzyło mu się pare razy, na przykład kiedy powiedział Sam, że nie pali, a wpadł przez to, że zgubił fajki, które znalazła potem jego siostra. Ale tak na prawdę każdy kłamie. Nie ważne jak bardzo tego nie chce to i tak to robi. Nawet te drobne kłamstwa. To prawie codzienność w naszym świecie.
 Zayn zmierzał w stronę parkingu, gdzie miała czekać na niego Jo. Czekała, ale nie była sama. Stała z Matt’em, który obdarowywał ją długim pocałunkiem. Malik starał się na nich nie patrzeć. Nawet nie miał najmniejszej ochoty. Kiedy para skończyła się obściskiwać, zobaczyli bruneta, który właśnie do nich podchodził.
 - Siemasz. - zaczął Zayn.
 - Siema, Malik. - odezwał się Matt z uśmiechem obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
 - Słyszałem, że jedziesz na zawody do Amsterdamu. Gratuluję.
 - Dzięki, ale jeszcze nie wiem kiedy. Niedługo mi powiedzą. Jak na razie spędzam większość czasu na basenie. Muszę. - powiedział.
 - Przynajmniej robisz to co lubisz. - odparł brunet i uśmiechnął się trzymając ręce w kieszeniach swoich jeansów - I masz dziewczynę, która cię wspiera. - dodał patrząc na Jo.
Kąciki jej ust uniosły się ku górze kiedy na niego spojrzała.
 - Szczęściarz ze mnie. - stwierdził Matt po czym pocałował swoją dziewczynę w policzek - Dobra... Ja spadam, a wy idźcie pisać to coś. Do zobaczenia wieczorem. - ostatnie zdanie skierował do Jo, a odchodząc machnął Zayn’owi w geście pożegnania.
Ten zrobił to samo. Joan i Malik odprowadzili go wzrokiem, a kiedy zniknął z ich pola widzenia przenieśli spojrzenia na siebie.
 - To co? Idziemy? - zapytała uśmiechając się.
Nic nie powiedział, tylko ruszyli razem chodnikiem w stronę domu Zayn’a.
 - Nie będziemy nikomu u ciebie przeszkadzać? - dziewczyna zapytała po chwili.
Malik popatrzał na nią, a jego prawy kącik ust powędrował ku górze.
 - Po pierwsze... przecież nie będziemy biegać po domu i dziko wrzeszczeć, a po drugie... komu niby mielibyśmy przeszkadzać? Sam idzie z Nialler’em do kina, więc nikogo nie będzie. Więc jak będziesz miała zamiar skakać, śmiać się, krzyczeć czy też tańczyć to proszę bardzo.
Jo słysząc jego słowa uśmiechnęła się szeroko.
 - Chyba jednak się powstrzymam. - powiedziała zakładając za ucho opadający na jej twarz kosmyk włosów.
W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon Zayn’a. Chłopak wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, na którym napisane było „MAMA“. Bez zastanowienia odebrał.
 - Hej, skarbie. - odezwała się kobieta zaspanym głosem.
 - Hej. Co tam? Spałaś?
 - Tak. Obudziłam się niedawno. Mam problemy ze snem. Udało mi się jakoś odpłynąć na kilka godzin po tabletce. A co u ciebie? Już po szkole? - zapytała.
 - Idę właśnie do domu. Muszę robić pracę na historię. Z koleżanką. - dodał.
 - A Samantha?
 - Wychodzi dzisiaj z Niall’em. Mieli iść jutro, ale wyszło, że idą dzisiaj.
 - A reszta moich wariatów? - słychać  było, że mówi to z uśmiechem.
 - Lou chyba poszedł z El do niej do domu, Liam uczy się z Dan na jakiś sprawdzian, a Harry... Harry pewnie siedzi w domu. Jego rodzicie wracają wieczorem.
 - Mam coś dla was.
 - Pewnie mi nie powiesz co to jest?
 - Nie ma mowy. To niespodzianka. Dowiecie się jak przyjadę.
 - Ok. Nie to nie. A jak ci  idzie w pracy? - zmienił temat.
 - Na razie dobrze. Wspominałam już, że ludzie są tu bardzo mili? Tacy ludzie jak nasz sąsiad powinni brać od nich przykład.
Zayn uśmiechnął się na te słowa.
 - Nie zdziwię się jak przywieziesz tu jakiegoś Australijczyka. - odparł.
 - Zamienimy go z panem Roger’em.
Mama Malika miała na myśli, mężczyznę, który mieszkał dwa domy dalej i którego nie lubili.
 - Jestem za.
 - Ok. Ja kończę. Może uda mi się jeszcze usnąć. W co wątpię. Opiekuj się siostrą.
 - Zawsze.
Pilnowanie i dbanie o Sam było priorytetem Zayn’a, więc jego mama nie musiała się o nią martwić.
 - Kocham cię. Pa.
 - Ja ciebie też.
Kiedy brunet skończył rozmawiać schował telefon z powrotem do kieszeni i spojrzał na patrzącą na niego Jo. Na jej twarzy malował się uśmiech.
 - Mama? - zapytała.
 - Tak.
 - Na długo wyjechała?
 - Jeszcze nie wie. Tydzień, albo dłużej. - wyjaśnił.
 - To długo. Podziwiam ją. - powiedziała i uśmiechnęła się.
 - Przyzwyczailiśmy się.
W jego głosie wcale nie słychać było żalu. Zayn rozumiał sytuację mamy i wiedział, że robi to dla nich. Dlatego nigdy ją nie obwiniał za te długie nieobecności tylko wspierał.
 - A twoi rodzice? Czym się zajmują? - zapytał.
 - Mama otwiera sklep muzyczny, a tata jest menadżerem w firmie. Obydwoje dopiero zaczynają, więc...
 - Twoja mam interesuje się muzyką?
 - Można powiedzieć, że ma obsesję, ale za to ją kocham. Jest szalona. - Jo powiedziała z uśmiechem. - Musisz ją poznać. - i dodała po chwili.
 - Z chęcią.
 Po kilkunastu minutach Zayn i Joan dotarli do domu Malików. Brunet otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę pierwszą. Na wejściu przywitał ich Borys, który merdając ogonem prosił Sanders o to by go pogłaskała.
 - Chyba cię lubi. - stwierdził chłopak z bananem na twarzy.
Jo zrobiła to czego się domagał pies, również się szeroko uśmiechając.
 - On lubi tylko tych, których lubisz ty. - powiedziała Sam, która pojawiła się w holu sekundę temu, patrząc na brata.
Widać było, że jest już gotowa do wyjścia. Miała na sobie białe jeansy i bordowy sweter, a do tego czarne conversy i złoty zegarek na ręce. A swoje blond włosy zaplotła w warkocz, który opadał jej na lewe ramię.
- I o to chodzi. - stwierdził z uśmiechem.
Następnie cała trójka udała się do kuchni. Jo z Sam zajęły miejsca na wysokich krzesłach przy wysepce kuchennej, a Zayn zajrzał do lodówki.
 - Napijesz się czegoś? - zapytał zielonooką brunetkę.
 - Może wody.
 - A ty coś chcesz, mała? - skierował się do siostry.
 - Nie, dzięki. Już piłam.
Malik wyciągnął wodę i puszkę Pepsi, której było dość sporo w lodówce. Następnie wlał bezbarwną ciecz do szklanki i podał Jo po czym otworzył swój napój i wziął łyka.
 - O której wychodzisz? - zapytał opierając się o blat.
 - Niall... - przerwał jej dźwięk wiadomości. Wyciągnęła z torebki, która leżała obok niej, telefon i ją odczytała - Muszę iść. - powiedziała i zeskoczyła z krzesła po czym pocałowała brata w policzek, a następnie wzięła od niego puszkę Pepsi i udała się w kierunku wyjścia.
Zayn westchnął cicho. Dlaczego wszyscy zawsze to robią? zapytał sam siebie w myślach.
 - Pa. - Sam krzyknęła do Jo i Zayn’a kiedy była przy drzwiach.
 - Uwa... - zaczął Zayn.
Ale siostra mu przerwała:
 - Bądźcie grzeczni. - krzyknęła i wyszła.
 - Ja powinienem to powiedzieć. - oznajmił brunet.
Joan odpowiedziała szerokim uśmiechem.
 - Chodź. - powiedział Malik i udał się w stronę kanap stojących na środku salonu - Im szybciej zaczniemy, tym więcej zrobimy.
Sanders zeszłą z krzesła i poszła za nim. Pracę zaczęli od rozłożenia wszystkich książek na szklanym, dość sporym stoliku. Umówili się, że Zayn skończy przyczyny wojny secesyjnej, a Jo napisze o wystąpieniu Karoliny Południowej z Unii i powstaniu konfederacji. Siedzieli na sofach na przeciwko siebie, a dookoła nich leżało pełno kartek, zeszytów i kilka ołówków oraz długopisów. Na podłodze walały się papiery, które czasami latały po salonie przez Borysa merdającego ogonem. Pies leżał sobie obok kanapy, na której siedział Zayn i od czasu do czasu przyglądał się właścicielowi. Po półtorej godzinie pisania i tym podobnych, Malik wziął telefon, który położył wcześniej na stoliku po czym spojrzał na Jo.
 - Co powiesz na pizzę? Wegetariańską. Specjalnie dla ciebie. - posłał jej uśmiech.
 - Nie chcę żebyś przeze mnie musiał jadać „glony“. - odwzajemniła go.
 - Dlaczego nie? Nie jestem Niall’em. - odparł.
 - Zamów pół takiej i pół takiej. - poradziła.
 - Ok. - chłopak wykręcił numer i zamówił pizzę.
 Czekali około 40 minut, ponieważ... po pierwsze, pizzeria znajdowała się w centrum Londynu... a po drugie, nie była to byle jaka pizzeria - jedna z najlepszych i najdroższych. Ulubiona Horana.
 Kiedy zamówienie dotarło i kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi, Zayn wstał pierwszy.
 - Tym razem ja płacę. - powiedziała szybko Jo.
Brunet parsknął śmiechem.
 - Nie ma mowy. - odparł po czym ruszył w stronę drzwi nie zważając na protesty koleżanki.
 - Witam. - zaczął kiedy je otworzył.
 - Dzień dobry. - mężczyzna uśmiechnął się i podał Zayn’owi paragon oraz pizzę.
Malik wyciągnął z kieszeni pieniądze i dał dostawcy. Ten chciał mu wydać resztę, ale brunet powiedział żeby ją zatrzymał. Kiedy odszedł, wrócił do Jo i położył biały karton na stoliku, na którym Sanders zrobiła wcześniej miejsce, odkładając książki na trzecią sofę.
 - Wiesz, że trzeciego razu nie będzie? - powiedziała Jo biorąc kawałek pizzy.
Zayn również wziął, ale ten ze swojej połowy.
 - To znaczy?
 - Ostatni raz za mnie zapłaciłeś. - wyjaśniła.
 - Wątpię. - posłał jej łobuzerski uśmiech.
Jo wywróciła oczami.
 - Dziękuję.
 - Smacznego. - odpowiedział Malik.
Kąciki ust dziewczyny powędrowały ku górze.
 - Dzisiaj zaczepił mnie pan Newman... - zaczęła kiedy przełknęła pizzę - Przeprosił mnie, powiedział, że jestem nowa, a on tak na wstępie dał mi pracę. I powiedział, że nie muszę tego robić jak nie chcę.
Zayn zdziwiony dobrocią nauczyciela, uniósł brwi.
 - A ty?
 - Jak widzisz siedzę tu z tobą, teraz. - uśmiechnęła się do niego.
 - Więc nie zostawiłaś mnie samego? - odwzajemnił jej uśmiech.
 - Nie. Dlaczego miałabym cię zostawić? Zaczęliśmy razem, więc i skończymy razem. - oznajmiła.
Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi.

___________________
Wybaczcie, że trochę nudny, ale tak to jest jak chcesz szybko skończyć... ale mam już trochę pomysłów, więc następny będzie ciekawszy :)
UWAGA! Dodam go jak pod tym rozdziałem będą przynajmniej 3 komentarze. Chcę zaznaczyć, że to wcale niedużo.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają...
B.

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział XIII - "Chcesz coś powiedzieć, Styles?"

 - Zayn! Wstawaj leniu! - krzyknęła Sam wchodząc do pokoju brata.
Tak, powtórka ze wczoraj.
 - Malik! Ruszaj ten tyłek!
Chłopak otworzył jedno oko by ocenić sytuację i sprawdzić co się dzieje. No tak... szkoła. Kiedy do niego w końcu dotarło, że siostra próbuje go obudzić, zakrył szybko głowę kołdrą. Nie miał najmniejszej ochoty wstawać. A kto w ogóle by miał?
 - Słyszysz mnie Śpiąca Królewno? - powiedziała po czym szturchnęła go siadając obok niego.
I nic. Nawet nie drgnął rozwalony na 3/4 łóżka.
 - Malik! - tym razem prawie krzyknęła.
 - Mała, daj mi spać... - wymamrotał zaspany.
 - Wiesz co powiedziała mama... jak znów zaczniesz się spóźniać na zajęcia...
Zayn ściągnął kołdrę z twarzy po czym podparł się z tyłu na łokciach i spojrzał na nią z przymrożonymi oczami.
 - Musisz mi to robić? - zapytał.
 - Robię to dla twojego dobra, braciszku. - uśmiechnęła się do niego.
 - Teraz największym dobrem jest dla mnie to łóżko. - odparł.
Sam wywróciła oczami. Zayn spojrzał na nią jakby się nad czymś zastanawiał.
 - Co? - dziewczyna ściągnęła brwi.
Wtedy brunet uśmiechnął się łobuzersko. Minęła chwila za nim dotarło do niej co jej brat chce zrobić.
 - O nie... - odsunęła się trochę kiedy Zayn zaczął się powoli podnosić - Nawet nie p...
Wtedy Malik złapał ją i zaczął gilgotać po żebrach i wszędzie gdzie miała łaskotki. Sam nie miała szans. Leżała śmiejąc się i jednocześnie próbując się wyrwać, ale nic to nie dało. Brat był silniejszy.
 - To za to, że mnie obudziłaś... - powiedział złowieszczo nie przestając wykonywać swych tortur.
 - Zayn! Proszę cię... błagam! - ledwo wydusiła z siebie słowa, ponieważ nie mogła przestać się śmiać.
To było nie fair. Znał jej czułe punkty. I czerpał z tego dużą satysfakcję.
 - Malik! Proszę... - wtedy jakimś cudem udało jej się trochę uwolnić. Chciała szybko zejść z łóżka, ale Zayn złapał ją i wtedy tak jakoś wyszło, że obaj spadli na ziemię. Sam wykorzystując chwilę kiedy brat nie ma nad nią najmniejszej kontroli zaczęła uciekać.
Brunet podniósł się szybko i ruszył za nią. Blondynka zbiegła szybko na dół do salonu no i... wpadła. Co teraz? Na tak dużej przestrzeni można było ganiać się tylko w kółko między kanapami, albo w kuchni, która była połączona z owym pomieszczeniem.
 - Haha, mam cię. - Zayn uśmiechnął się szeroko próbując stanąć tak aby uniemożliwić jej pobiegnięcie do holu.
 - Poddaję się! - powiedziała oddychając ciężko i unosząc ręce.
 - Tak łatwo to nie ma. - odparł i ruszył w jej stronę. Był szybszy.
 - Nie! - pisnęła kiedy ją złapał.
Długo mu to nie zajęło. Wziął ją na ręce i rzucił na kanapę po czym ponownie zaczął łaskotać. Leżący obok kominka Borys, widząc zaistniałą sytuację najwyraźniej przyłączył się do kibicowania chłopakowi bo wstał, zaczął szczekać i merdać ogonem. Wtedy ktoś wszedł do domu. Sam i Zayn trochę zajęci nie usłyszeli otwierających czy zamykających się drzwi. Po chwili blondynka zobaczyła stojącego parę metrów dalej z szerokim uśmiechem Louis’a.
 - Lou! Pomóż! - krzyknęła.
Malik spojrzał szybko na kolegę po czym kontynuował gilgotanie siostry. Tomlinson ruszył w ich stronę po czym stanął obok nich i zapytał się Zayn’a:
 - Co mam robić?
 - Przytrzymaj ją bo się wierci.
 - Mi miałeś idioto pomóc, nie jemu!
Wtedy Lou zrobił to co mu kazał przyjaciel, a ten zajął się łaskotaniem. Sam nie mogąc przestać się śmiać, próbowała się wyrwać koledze brata, ale niestety była za słaba. Nie miała szans z jego czy jej brata mięśniami.
 - Nienawidzę was! - powiedziała ledwo.
Wtedy znów ktoś wszedł do domu. To była Danielle, Liam i Jo.
 - Co tu się dzieje? - zapytała ta pierwsza.
 - Torturuję siostrę, nie widać?
 - Dan, pomóż mi!
 - Ok. Pośćcie ją! - powiedziała głośno i klasnęła trzy razy w dłonie.
Wiedzieli, że z Danielle nie wygrają, dlatego też się jej posłuchali i zostawili ją w spokoju. Sam wykończona sięgnęła po szklankę z wodą, która stała na stoliku i wypiła jej zawartość do dna.
 - Zabiję was! - ledwo cokolwiek z siebie wydobyła - A przed śmiercią przywiąże was do drzewa i... coś wymyślę. - dodała.
Chłopaki parsknęli śmiechem.
 - Wiesz za co to, mała. - powiedział Zayn ze swoim uśmieszkiem.
Sam pokazała mu język.
 - Malik, ubierz się. - powiedziała Danielle próbując nie patrzeć na chłopaka w samej bieliźnie.
Ten tylko posłał jej szeroki uśmiech i poszedł na górę, a po drodze poklepał Liam’a w ramię i przywitał się z Jo.
 - Dzięki. - blondynka skierowała się do przyjaciółki.
 - Nie ma za co. Spokojnie, jeszcze im się odegramy. - mówiąc to zmierzyła Lou groźnym wzrokiem.
 - Hej, Jo. Napijesz się czegoś? - zapytała Sam stojącą metr za nią koleżankę po czym wstała i ruszyła do kuchni.
 - Nie, dzięki. Widzę, że dzisiaj nie byłam potrzebna? - zielonooka uśmiechnęła się.
 - Nie, ale za to padłam jego ofiarą. - blondynka zaśmiała się wyciągając z szafki płatki i miskę po czym sięgnęła po mleko do lodówki.
Lou, Liam, Dan i Jo również udali się do kuchni.
 - A wy? Napijecie się czegoś? - zapytała Sam patrząc na parę.
 - Z chęcią. - odezwał się Louis.
Siostra Malika na niego jak na głupiego.
 - Ty nie dostaniesz.
Ten zrobił obrażoną minę. Sam nie czekając na odpowiedź ze strony Liam’a i Dan nalała im soku pomarańczowego do szklanek po czym podała. Następnie zrobiła to samo dla Lou.
 - Dzięki. - powiedzieli razem. 
 Kiedy Zayn był już gotowy, wszyscy razem wyszli z domu by udać się do szkoły. Sam przekonała dziś brata by poszli pieszo. Mieli jeszcze 25 minut żeby zdążyć na pierwszą lekcję. Kiedy byli kilkanaście metrów od posiadłości Malik’ów, znikąd pojawił się Niall. Blondynka od razu uściskała najlepszego przyjaciela na co on odpowiedział szerokim uśmiechem. Zayn widząc to wywrócił oczami, a Lou tylko się zaśmiał i szturchnął go lekko łokciem.
 - Idę z Lou po Harolda. Idziecie z nami? - brunet skierował się do chłopaków.
Liam tylko spojrzał na Danielle, a ta pocałowała go i powiedziała:
 - Idź. Widzimy się w szkole.
Payne posłał jej uśmiech.
 - Ja też idę. - oznajmił Niall.
Dziewczyny poszły do szkoły, a reszta udała się do Loczka, który mieszkał po drugiej stronie ulicy, dwa domy dalej. To było bogate osiedle. Jedynie jedna starsza pani, która mieszkała z córką i wnuczką nie miała ogrodnika. Nie dlatego, że nie było jej stać, tylko dlatego, że kochała roślinki i sama się nimi zajmowała.
 Dom Styles’a był spory, z podjazdem, podwójnym garażem i miał dwa piętra licząc strych.

 Chłopaki bez pukania weszli do środka. W domu nie było rodziców Harrego bo mieli wrócić dopiero dziś wieczorem z Liverpoolu gdzie jego mama nagrywała swój specjalny odcinek "Cook & Enjoy“. Anne była świetną kucharką, a jej program znała prawie cała Anglia. Dlatego też Nialler wiedział gdzie zapuszczać się na obiady.
 Będąc już w środku, wszyscy zdjęli buty w przedpokoju. Pani Styles ma na tym punkcie obsesję i chłopaki dobrze o tym wiedzieli. Potem poszli do salonu.
 Był on połączony z kuchnią tak jaku Zayn’a. Po prawej stronie znajdowały się schody, potem komoda, telewizor i kominek. Na przeciwko kominka stały kanapy oraz mały stolik. Trzy metry za nimi była kuchnia, na której środku ulokowana była „wysepka kuchenna“, a po jej lewej stronie dwudrzwiowa srebrna lodówka. Pomiędzy salonem, a kuchnią były duże drzwi prowadzące na ogród.

 - Styles pewnie jeszcze śpi bo nie odbierał telefonu. - powiedział Zayn.
 - Co my tu mamy... - Lou podszedł do szafki gdzie leżało opakowanie chipsów po czym zajrzał do środka i kiedy stwierdził, że nadają się do spożycia... wziął się za jedzenie.
Liam zaś do niego dołączył.
 - Ide po niego. - powiedział Zayn.
 Niall poszedł za nim i udał się do pokoju Harrego, który znajdował się na parterze. Skręcili za kominkiem w prawo, następnie przeszedł wzdłuż holu i weszli przez drzwi znajdujące się na jego końcu.
 Loczek smacznie sobie spał w swoim wygodnym łóżku, które znajdowało się zaraz za małym stolikiem po lewej stronie od wejścia. Wisiały nad nim kartki z tekstami piosenek, które ułożyli razem chłopacy. Dalej zaś stał wiatrak i fotel. Na końcu pokoju były duże drzwi, którymi można było wyjść na ogród. Na przeciwko łóżka ulokowane były drzwi szafy, a metr dalej do łazienki. Po ich prawej stronie, pod oknem, stało biurko, na którym leżał czarny laptop i parę innych rzeczy. Ogólnie w pomieszczeniu nie było bałaganu nie licząc walających się po podłodze ciuchów. W pokoju przeważała biel.
  - Harry... wstawaj. - powiedział farbowany blondyn podchodząc do niego.
Nie dało to żadnych efektów. Niall złapał kołdrę i chciał go odkryć lecz Loczek tylko zacisnął na niej mocno ręce i naciągnął ją bardziej na siebie. Zayn zaś podszedł do szafy i zaczął szukać jakiś ciuchów koledze żeby zaoszczędzić czasu, tym samym robiąc większy bałagan, ponieważ rzeczy, których nie wybrał rzucał gdzieś za siebie.
 - Harold, wstawaj. - powtórzył łagodnie Horan - Masz tylko 20 minut żeby się ubrać i dojść do szkoły. Lepiej wstań bo jak nie...
 - Styles! Ruszą dupę z tego łózka bo zaraz po ciebie pójdę! - krzyknął Lou gdzieś z kuchni.
 - No właśnie. Słyszałeś. - dodał Niall.
Harry wymamrotał coś pod nosem i otworzył oczy lecz szybko je zmrużył kiedy oślepiło go światło wpadające do pokoju.
 - Miałem taki piękny sen... - powiedział bardziej wyraźnie.
 - Nie chcę wiedzieć co to było. - odezwał się Zayn, kiedy skończył wybierać ciuchy dla przyjaciela po czym rzucił mu je na łóżko.
Harold rozciągnął się leniwie, a następnie usiadł i przetarł oczy. Nie obyło się też bez ziewania.
 - Rusz się. Mamy mało czasu. - Malik spojrzał na zegarek i wyszedł z pokoju.
 - Masz max 10 minut. - powiedział Niall i ruszył za Zayn’em.
 Kiedy weszli do salonu Louis i Liam siedzieli na kanapie jedząc chipsy.
 - Wstał? - zapytał Payne.
 - Ta. - wycedził Horan po czym zajął miejsce między przyjaciółmi i dołączył się do konsumpcji.
 Chłopaki wyszli z domu dopiero po 15 minutach, a dojście do szkoły zajęło im ponad 10. Szybkim krokiem weszli do budynku. Korytarze były już puste, ponieważ wszyscy byli już w klasach. Nagle zobaczyli panią dyrektor wieszającą coś na tablicy korkowej. Stała do nich tyłem, więc ich nie widziała. Była to wysoka kobieta po czterdziestce z blond włosami i okularami na nosie. Chłopacy przyśpieszyli żeby móc szybko skręcić w następny korytarz i żeby jej uniknąć. Niestety kiedy myśleli już, że im się udało, usłyszeli głos dyrektorki.
 - Witam.
Liam, Harry, Zayn, Niall i Lou obrócili się równocześnie na pięcie w stronę kobiety. Blondyn i Tomlinson przełknęli ślinę.
 - No i wpadliśmy. - powiedział szeptem Loczek.
 - Czemu nie dziwi mnie widok waszej piątki spóźnionych na lekcje? - podeszła do nich bliżej - Wiecie w ogóle co to znaczy punktualność? Bo chyba często o tym zapominacie...
 - Zepsuł mi się samochód. - skłamał Zayn.
 - Jakoś ci nie wierzę, Malik... ale nie zdziwiłabym się gdyby to coś czym jeździsz rozleciało się gdzieś na drodze.
Harry zaczął się śmiać, ale ledwo to stłumił.
Brunet i dyrektorka spiorunowali go wzrokiem.
 - Chcesz coś powiedzieć, Styles? - zapytała go podirytowana kobieta.
 - Nie, panno Todd. - szybko spoważniał.
 - Tak myślałam. - powiedziała po czym przeniosła wzrok z powrotem na Zayn’a - Skończą wam się kiedyś te wszystkie wymówki? Pies mi zaczął rodzić, goniliśmy złodzieja, pomagaliśmy starszej pani dojść do domu, drzwi się zatrzasnęły i nie mogliśmy wyjść, kot wszedł na drzewo i musieliśmy pomóc mu zejść, był korek, ktoś porwał Harrego, tłumaczyliśmy jakiemuś Polakowi jak dojechać do London Eye, Niall zasłabł, spotkaliśmy dziewczynkę, która się zgubiła i pomogliśmy znaleźć jej rodziców, Lou zaatakował jakiś wkurzony ptak o imieniu Kevin... - zaczęła wymieniać -... i dużo, dużo więcej. Pamiętam chyba wszystko. Co wymyślicie następnym razem? Że kosmici zabrali Liam’a? A nie, to chyba już było... - dyrektorka zmierzyła wszystkich swoim śmiercionośnym wzrokiem.
 - Jeszcze nie. - odezwał się Niall.
Lou szturchnął go łokciem.
 - Mam już dla was karę... pomożecie w przygotowaniach na Dzień Szkoły, albo nawet go poprowadzicie. Zobaczymy jeszcze.
 - Co?! - powiedzieli chórkiem.
 - Ale... - zaczął Liam.
 - Nie ma żadnego „ale“. A teraz idźcie na lekcje, albo wymyślę coś jeszcze. - odparła i ruszyła w stronę swojego gabinetu.
 - Świetnie. - odezwał się Lou kiedy panna Todd zniknęła za drzwiami.
 - Jeszcze ją przejadę tym rozlatującym się „czymś“ jak będę miał okazję. - wycedził Zayn.
 Każdy udał się do klasy gdzie miał zajęcia. Harry miał właśnie angielski
 - Oo, witamy panie Styles. - zaczął nauczyciel.
Loczek usiadł do swojej ławki, którą dzielił z Emily.
 - Szukamy właśnie ochotnika, który streściłby nam ostatnią lekcję. - powiedział nauczyciel ze złośliwym uśmiechem patrząc na Harolda.
 - Może ja? - odezwała się Smirnow. Dobrze wiedziała, że jej kolega nie ma pojęcia o czym mówili na ostatniej lekcji.
Styles spojrzał na nią z ulgą. Mężczyzna milczał przez chwilę zastanawiając się nad tym po czym westchnął głęboko na myśl, że odpuścił spóźnialskiemu.
 - Dobrze. Zapraszam.
 - Później mi podziękujesz. - Emily wstając z ławki szepnęła przyjacielowi do ucha.

________________________________

Przepraszam, że takie krótkie, ale ostatnio nie mam czasu. Chodzę do liceum plastycznego i mam sporo do roboty. W tym rozdziale nie dzieje się za dużo, ale postaram się nadrobić to w następnym :)
B.

niedziela, 11 listopada 2012

 Rozdział XII - "[...] w przyjaciołach się nie zakochuje."

 Po lekcjach Zayn udał się na parking gdzie miał czekać na Jo. Oparty o maskę auta patrzał jak uczniowie opuszczają budynek. Jedni z uśmiechami na twarzy, a inni nieco mniej weseli. Zła ocena? Ktoś z kimś zerwał? Kogoś wkurzył nauczyciel? A może nie mają ochoty wracać do domu? Jest w ogóle ktoś taki kto nie chce wracać do domu kiedy kończą się lekcje? Na pewno. Na przykład taki Ben. Chłopak rok młodszy od Malika, chudy o ciemnych blond włosach, szedł przed siebie, patrząc pod nogi i nie zwracając na nic uwagi. Jego sytuacja w domu nie jest ciekawa. Ojciec pije, a matka? A matka nic. Po prostu ma wszystko gdzieś. No i jeszcze jego wujek. Mieszka razem z nimi. Straszni ludzie. Nie wiadomo co się w tym domu jeszcze dzieje. Nic dziwnego, że chłopak nie chciał tam wracać. Jakiś czas temu w szkole w cale nie miał lżej. Nie miał nikogo. Ludzie mu dokuczali. Do czasu. Co się stało? Zayn mu pomógł. Był znany w całej szkole, więc wystarczyło kilka słów pod wpływem złości przy wszystkich i Ben Miller miał spokój. Oczywiście podziękował mu, ale nie chciał od niego więcej pomocy. No trudno.
 Malik zobaczył idących chodnikiem przyjaciół. Wszyscy szli w jedną stronę, oprócz Liam’a i jego dziewczyny. Danielle mieszkała trochę dalej i w przeciwnym kierunku, a Payne zawsze odprowadzał ją po szkole. A co do reszty... Niall z Sam szli za wszystkimi śmiejąc się  z czegoś. Blondyn obejmował ją ramieniem. Dla siostry Zayn’a był to tylko i jedynie przyjacielski gest. Irlandczyk na pewno chciał czegoś więcej niż przyjaźni. Malik wiedział, że jego kumpel kocha się w jego siostrze, a ona tego nie widzi. Nie chciał by byli razem. Byłoby to dla niego dziwne. Dla niego? No właśnie... dla niego. A co z nimi? Przecież wtedy liczyłoby się tylko to co oni czują, a nie on.
 Chłopaka z zamyślenia wyrwała Jo, która stała obok niego. Nawet nie zauważył kiedy przyszła.
 - O czym tak myślisz? - zapytała z uśmiechem.
 - Można powiedzieć, że o wszystkim. Jedziemy?
Zayn otworzył jej drzwi, a kiedy wsiadła zamknął je po czym sam zasiadł za kierownicą, odpalił samochód i ruszyli. To był pierwszy raz kiedy byli sami.
 - Nie byłam tu jeszcze w bibliotece. Nie potrzebuję jakiejś wejściówki? - zapytała.
 - Spokojnie. Wystarczy moja. - wyjaśnił.
Wahała się chwilę po czym powiedziała:
 - Nie odbierz tego źle, ale nie wyglądasz na osobę, która odwiedza bibliotekę.
Ten się uśmiechnął.
 - A na jaką? - spojrzał na nią po czym przeniósł wzrok z powrotem na drogę.
Wiedziała, że pożałuje tego co powiedziała. I co miała teraz zrobić? Czuła się jakby przywarł ją do ściany.
 - No... Na kogoś bardziej woli imprezować... - wyjaśniła - ...podrywać dziewczyny. - po czym dodała.
Zayn parsknął śmiechem.
 - Czytam więcej książek niż ci się wydaje. - powiedział z uśmiechem.
 - No to mnie zaskoczyłeś... Mogę się do czegoś przyznać? - zapytała po chwili milczenia.
 - Słucham.
 - Wtedy po historii, kiedy zapytałam się czy będziesz ze mną w parze i powiedziałam, że tylko ty zostałeś... kłamałam. Został jeszcze ktoś, ale byłeś bratem Sam, więc pomyślałam, że z tobą będzie mi trochę raźniej.
Zayn uśmiechnął się kiedy usłyszał jej ostatnie słowa.
 - Przepraszam. - powiedziała.
 - Nic się nie stało. Wybaczam.
 Kiedy weszli do biblioteki, Malik przeciągnął swoją kartę przez czytnik przy wejściu do sali ze zbiorami. Czerwona lampka na urządzeniu zmieniła się w zieloną po czym otworzyły się drzwi. Wkroczyli do środka po czym skierowali się do kobiety po trzydziestce siedzącej za wysoką ladą i piszącej coś na komputerze.
 - Witam. - zaczął Malik.
 - Dzień dobry, Zayn. - powiedziała przenosząc wzrok ze ekranu monitora na bruneta - W czym mogę ci pomóc? - zapytała z uśmiechem.
Miała ona rudawe włosy do ramion i niebieskie oczy, a na jej nosie znajdowały się okulary. Było można zaliczyć ją do „tych atrakcyjnych“, jak to powiedział Lou. Chłopaki żartowali sobie z Malika, że to ona jest powodem, dla którego tu przychodzi, a Harry powiedział, że też musi się tam wybrać. Oczywiście tak nie było.
 - Szukamy materiałów o wojnie secesyjnej. Znajdzie pani coś dla nas?
Wtedy kobieta przeniosła wzrok na Jo.
 - Jasne. Hm, pierwszy raz widzę cię w towarzystwie. Myślałam, że jesteś typem samotnika. - powiedziała z szerokim uśmiechem wychodząc zza lady.
 - Zdziwiłaby się pani.
Jo i Zayn podążyli za kobietą, która udała się w stronę regałów ustawionych w szeregach po obu stronach sali. Były one bordowe, a na końcu małej alejki, między każdym znajdowało się duże okno sięgające od podłogi po sufit przez co w pomieszczeniu było dość jasno. Biblioteka była spora, a dotarcie do właściwego regału zajęło im ok. 2 min.

 - To tu. - powiedziała rudowłosa zatrzymując się przy jednej z półek.
 - Dziękuję. - Zayn posłał jej uśmiech.
Kiedy kobieta odeszła, Jo i brunet zostali sami. Weszli w alejkę i spojrzeli na książki, nad którymi wisiał napis „wojna secesyjna“.
 - Dużo tego. - wycedził Malik po czym rzucił swoją torbę gdzieś na podłogę.
Dziewczyna zrobiła to samo.
 - To od czego zaczynamy? - zapytał.
 - Od niewolnictwa?
 - Czyli od przyczyn. - podsumował.
Wzięli się więc za książki i zamiast przy stoliku usiedli na podłodze, na przeciwko siebie obok dużego okna. Obydwoje wyjęli kartki i długopisy i zaczęli czytać. Musieli sprawdzić, które książki chcą wypożyczyć bo wszystkich by nie wzięli.
 Po jakiś 15 minutach czytania w ciszy Malik nagle wstał odkładając książkę na bok.
 - Co się stało? - zapytała Jo.
 - Nic. Za chwilę wrócę. - uśmiechnął się do niej po czym odszedł.
Więc Jo wzięła się z powrotem za czytanie.
  Po jakiś 6 minutach Zayn pojawił się z powrotem. A rękach trzymał dwa białe kubki, w których sprzedaje się gorące napoje na wynos. Chłopak usiadł na swoje miejsce i wręczył jeden koleżance.
 - Nie wiedziałem co wziąć, więc wziąłem latte. Może być? - zapytał.
 - Jasne. - odwzajemniła jego uśmiech - Dziękuję, ale tu chyba nie można pić... ani jeść.
 - Spokojnie. O to się nie martw.
 - Widzę, że pan Zayn Malik ma swoje wejścia w bibliotece. - powiedziała pokazując białe zęby po czym wzięła łyka gorącego napoju.
Brunet zrobił to samo i kontynuowali czytanie.
 - Mogę cię o coś zapytać? - tym razem Jo przerwała cieszę po jakiś 5 minutach.
 - O co?
 - Dlaczego nie masz dziewczyny? Ktoś taki jak ty nie powinien mieć problemu z jej znalezieniem. A zwłaszcza, że w szkole jest tyle dziewczyn. - powiedziała patrząc w jego brązowe oczy.
 - Ktoś taki jak ja?
 - Miły, zabawny... przystojny. - przełamała się i wydusiła to z siebie.
 - No właśnie. One patrzą tylko na kasę, popularność i na wygląd, chociaż nie wiem co one we mnie widzą. Nie wiem czy któraś w ogóle darzyłaby mnie prawdziwym uczuciem. Jedyni, którzy na to nie patrzą to moi przyjaciele. - odparł.
 - No, ale nie wszystkie chyba są takie złe. Chyba, że... byłeś z taką.
Jo zrozumiała już dlaczego. Domyśliła się.
 - Nikt na to jeszcze tak szybko nie wpadł. - powiedział z wymuszonym uśmiechem - Tak, byłem z taką  jedną, która potem poleciała do innego, ale na szczęście się wyprowadziła. Gdybym posłuchał wtedy Emily nie wyszedłbym na takiego idiotę. Smirnoff jej nie lubiła. Tak samo było z Harrym i Rebeccą. - wyjaśnił.
 - A co z Emily? Ona jest idealna.
 - To tylko moja przyjaciółka, a w przyjaciołach się nie zakochuje. Nie chcę tego psuć. I ona też.
Mógłby powiedzieć „a reszta normalnych dziewczyn jest zajęta“, ale się powstrzymał. Jo przytaknęła ze zrozumieniem.
 - W końcu się w kimś zakochasz. - posłała mu lekki uśmiech po czym wzięła łyka kawy.
Zobaczymy - pomyślał.
 - A ty? Jak się poznałaś z Matt’em? - zapytał ją o coś o czym nie miał najmniejszej ochoty wiedzieć.
 - Na basenie. Spotkaliśmy się na zawodach. Wziął mój ręcznik i zaczęłam się z nim kłócić. Po miesiącu znowu się spotkaliśmy i zaprosił mnie na kawę. I tak jakoś wyszło. - wyjaśniła.
 - Pływasz? - zapytał zdziwiony.
 - Tak. Od dziecka... ale nie angażuję się w to tak jak Matt. Robię to po prostu dla przyjemności. - uśmiechnęła się.
 - Jest coś jeszcze czego o tobie nie wiem? - chciał zmienić temat na przyjemniejszy niż o nieudanych bądź to udanych związkach
 - Trochę tego będzie. Nie przepadam za swoją nową sąsiadką. Jest straszna. Patrzy na mnie jak by chciała mnie zabić. - powiedziała i obydwoje zaczęli się śmiać.
Jo przypomniała sobie, że jest w bibliotece i zakryła sobie usta, żeby nie było słychać jak się śmieje.
 - Znam to uczucie. Czasami boję się wychodzić z domu... - powoli przestawała się śmiać.
 - A co zrobiłeś? - zapytała.
Zayn wziął głęboki oddech i powiedział:
 - Porwaliśmy z chłopakami jej kota.
Dziewczyna wybuchła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Brunet tylko wyglądną za regału czy nikt czasami ich nie usłyszał i nie zmierza w ich stronę, ale na szczęście nikogo nie było. Sala była pusta. No może oprócz rudowłosej bibliotekarki, która znajdowała się po przeciwnej stronie pomieszczenia.
 - Żartujesz?!
 - Niestety nie. A potem zażądaliśmy okupu. - dodał.
Jo znowu zaczęła się śmiać. Tylko głośniej.
 - Poważnie? Za kota?!
 - Tak. Kobieta zadzwoniła na policję z pytaniem co ma robić. No i skończyliśmy na posterunku. To był pomysł Niall’a i Lou. Dobrze, że mama Tomlinsona jest prawnikiem. Dostaliśmy tylko pouczenie. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Nasze mamy się do tego nie przyznają, ale kiedy zrobiły sobie babski wieczór śmiały się z tego bardziej niż ty teraz.
 - Wiem już do kogo się zgłosić jak będę chciała porwać moją sąsiadkę. - mówiła śmiejąc się.
 - Do usług.
 - Musicie mieć tu naprawdę ciekawe życie. Nie da się przy was nie śmiać. - Jo już trochę ochłonęła.
 - Witaj w naszym świecie. - powiedział Zayn z uśmiechem.
 Po 3 godzinach czytania, pisania, gadania i śmiania się wyszli z biblioteki, wypożyczając jeszcze wcześniej kilka książek. Wsiedli do czerwonego Mustanga i ruszyli do domu. Na dworze robiło się już ciemno, a latarnie zapalały się jedna po drugiej.

 - Zostały nam różnice społeczne i ekonomiczne i separatyzm. Jak to zrobimy i poskładamy w całość to przyczyny mamy za sobą. To kiedy masz czas? - odezwała się Jo.
 - Jutro? U mnie?
 - Ok. Po szkole?
 - Yhym... Masz może ochotę coś zjeść? - zapytał po chwili milczenia.
 - Szczerze? Umieram z głodu. - przyznała się.
 - Tak myślałem. - uśmiechnął się - Nie zjadłaś dzisiaj lanchu i wytrzymałaś do 19. Chcesz mi tu zasłabnąć?
 - I tak nie jadam za dużo...
 - Właśnie widzę. - zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu po czym z powrotem spojrzał na drogę - Jakim cudem ty w ogóle nie toniesz w tym basenie? Masz w ogóle siłe pływać?
Jo parsknęła śmiechem.
 Po paru minutach dojechali do centrum. Ze względu na to, że przy restauracji, do której mieli się udać nie było miejsca, Zayn zaparkował kawałek dalej. Kiedy doszli do celu, zajęli miejsca pod oknem na przeciw siebie. Stolik był czarny, prostokątny, a kanapy skórzane. Obydwoje wzięli się za przeglądanie menu. Po chwili zjawił się kelner. Był to wysoki, starszy mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
 - Witam. Co mogę podać? Polecam pieczonego indyka z ryżem. - zaczął.
 - Koleżanka jest wegetarianką. - odparł Zayn.
Jo spojrzała na niego zaskoczona tym co powiedział, ale po chwili przeniosła wzrok z powrotem na kelnera.
 - Tak, jestem. Poproszę naleśniki z fetą i szpinakiem.
 - Fetą i szpinakiem? - Zayn skrzywił się na samą myśl o tym - A ja poproszę naleśniki z serem.
 - Coś do picia? - zapytał mężczyzna.
 - Dla mnie czarna herbata bez cukru. - powiedziała Jo.
 - Dla mnie też.
 - Dobrze. Proszę poczekać kilka minut. - kelner zapisał sobie zamówienie w swoim notesiku i odszedł.
Jo spojrzała na Malika.
 - Skąd wiedziałeś, że jestem wegetarianką? - zapytała.
 - Na grillu jadłaś tylko sałatkę, na stołówce na mięso nawet nie spojrzałaś, teraz nawet ominęłaś je przeglądając menu. - wyjaśnił po czym posłał jej uśmiech.
 - Wow. Jestem teraz pod obserwacją? - odwzajemniła go.
 - Czasami widzę rzeczy, których inni nie widzą. - powiedział patrząc w jej zielone oczy.
 - Jesteś jakimś medium czy może jakimś płatnym zabójcą? - zapytała i obydwoje zaczęli się śmiać.
 - Spokojnie, na razie nie planuje nikogo zabijać.
 - To dobrze. - uśmiechnęła się szeroko - Mogę ci powiedzieć co ja zauważyłam? Narysowałeś moje oczy w pierwszy dzień kiedy się poznaliśmy, a potem powiesiłeś je sobie na ścianie.
Ups. Wpadł. Teraz na prawdę wyszedł na jakiegoś psychicznego prześladowcę. Nie wiedział co powiedzieć. Zrobiło mu się trochę głupio. Jak miał to wyjaśnić? „Narysowałem je bo lubię się w nie patrzeć, jak cię nie ma w pobliżu.“ ? Idiota.
 - Tak... i rzucam w nie nożami. Takim płatnym zabójcom często się nudzi. - sprostował.
Jo znów parsknęła śmiechem.
 - Nie, żartuję. Po prostu spodobały mi się. Za zwyczaj jak coś mi się podoba to to rysuję. - wyjaśnił.
 - Mam to uznać za komplement? - zapytała.
 - Możesz.
 Po kilku minutach kelner przyniósł zamówienie po czym nadal się uśmiechając powiedział:
 - Smacznego. - i odszedł.
A Jo i Zayn wzięli się za jedzenie. Brunet spojrzał na jej naleśniki z brokułami i fetą i od razu się skrzywił. Kiedy dziewczyna to zobaczyła, kąciki jej ust uniosły się ku górze. Ukroiła kawałek i zjadła. Potem następny, nadziała go na widelec i skierował go w stronę Malika.
 - Spróbuj. - powiedziała.
Ten ściągnął brwi i spojrzał na nią jak na nienormalną.
 - Chyba spasuję. - odparł.
 - No proszę... jak to zjesz zrobię albo powiem ci cokolwiek będziesz chciał. - posłała mu błagalny uśmiech.
 - Ok. - powiedział po chwili zastanowienia i zjadł naleśnika z widelca, którego trzymała Jo.
Przerzuwał powoli próbując ocenić smak. Dziewczyna cały czas go obserwowała. Po chwili Zayn przełknął jedzenie i oznajmił:
 - Hm, nawet dobre.
 - Widzisz?
 - Chociaż na wegetarianizm bym się nie przerzucił. Zastanowię się jeszcze jak masz mi się zrewanżować. - dodał z uśmiechem.
Następne czterdzieści minut jedli, rozmawiali i śmiali się tak jak w bibliotece. Kiedy mieli wychodzić Zayn zapłacił za ich dwoje, chociaż Jo protestowała... niestety z Malikiem nie wygra. Następnie wyszli z restauracji i jak na złość znów zaczęło padać. I to nie lekko.
 - Masz. - powiedział Zayn ściągając swoją bluzę.
Dziewczyna nie była pewna czy ją przyjąć.
 - A co z tobą? - zapytała.
 - Nic mi nie będzie. Ubierz.
Tak też zrobiła. Chociaż bluza nie miała kaptura to przynajmniej było jej cieplej.
 - Idziemy czy czekamy? - brunet spojrzał na nią.
 - Chyba nie ma sensu czekać. Wątpię, żeby szybko przestało padać.
 - Ok. - powiedział i pobiegli w stronę auta.
Kiedy zatrzymali się przy pasach na przeciwko parkingu, samochód, który przejeżdżał obok nich wjechał w kałużę tym samym ochlapując ich sporą ilością wody. Tak, padało tak mocno, że woda szybko się zbierała w różnych dołkach i zagłębieniach. Teraz byli już cali mokrzy... Ale zamiast się wkurzyć zaczęli się śmiać. Przed wejściem do auta Jo ściągnęła bluzę Zayn’a i próbowała jakoś ją wycisnąć, chodź dużo to nie dało. Będąc już w samochodzie położyła ją na tylne siedzenie obok książek. Malik odpalił silnik i ruszyli. Widząc, że dziewczyna się cała trzęsie włączył ciepły nawiew.
 Jo mieszkała na przeciwko Zayn’a, więc nie musiał jej nigdzie zawozić. Kiedy byli na miejscu zatrzymał się na podjeździe.
 - Pomogę zanieść ci książki. - powiedziała zielonooka.
 - Ok. Tylko szybko bo źle skończą na tym deszczu. - dodał.
Zabrali wszystko z tylnego siedzenia i biegiem ruszyli w stronę domu. Pod dachem mogli już zwolnić. Zayn nie mając wolnych rąk otworzył drzwi łokciem i pchnął nogą. Ze środka budynku słychać było śmiechy. Kiedy weszli okazało się, że to... wszyscy. Nikogo nie brakowało. Nie wiedzieli, że wrócił Malik i Jo. Było za głośno żeby usłyszeć zamykające się drzwi. Brunet i dziewczyna cali mokszy weszli bez słowa do kuchni i położyli książki na blacie. Reszta siedziała przed telewizorem i oglądali jakiś mecz, dużo przy tym komentując. Na stoliku zaś znajdowały się różne napoje, wliczając w to piwo, oraz pizza.
 - Widzisz Jo... wystarczy, że wyjdę z domu i już robią imprezę. - powiedział głośno tak aby go usłyszeli.
Wszyscy siedzący słysząc go na kanapach odwrócili się w ich stronę.
 - O. - zaczął Niall oczywiście siedzący obok Sam.
 - Pływaliście czy co? - zapytał Liam
 - Myśleliśmy, że zaginęliście w akcji. Już po 20:00, a was dalej nie było. - powiedział Lou.
 - Wybaczcie, powiedziałbym, że nam trochę zejdzie, ale najwidoczniej nie słyszałem jak się dobijaliście na mój telefon. - powiedział z ironią.
Jo zaśmiała się cicho stojąc obok Zayn’a bo oczywiście nikt nie dzwonił.
 - Biblioteki czasem nie zamykają o 19? - zapytała Dan.
 - Zamykają. - potwierdził Malik - Byliśmy w mieście.
 - To może ja już pójdę. - wtrąciła się zielonooka.
 - Zostań. - powiedziała Sam.
 - Musze się przebrać. - odparła.
 - To się przebierz i przyjdź. - zaproponował Harry.
 - Ok. - zgodziła się po chwili namysłu.
Zayn odprowadził ją do drzwi po czym wziął książki i poszedł na górę, wziął prysznic i ubrał suche ciuchy. Następnie zszedł na dół do salonu i usiadł na kanapie między Harry’m a Emily.
 - Mm... trzy godziny w bibliotece... widzę, że w końcu przykładasz się do zadania.- powiedział Hazza ze swoim uśmieszkiem.
 - Ty też powinieneś zacząć. - sprostował Zayn zabierając mu pepsi z ręki po czym ją wypił - Dzwoniła mama? - zapytał siostry.
 - Tak. Jutro się do ciebie odezwie.
 Kilka minut później przyszła Jo. Wszyscy się dobrze bawili, a po jakiś 2 godzinach zebrali się do domu.

________________________________
Szybko napisałam bo miałam wenę ;)
Sami oceńcie czy coś z tego wyszło.
Z góry dziękuję za komentarze.
B.

sobota, 10 listopada 2012

 Rozdział XI - "[...] mogą być dobrymi przyjaciółmi."

 - Zayn! Wstawaj!... Zayn! - Sam szturchnęła śpiącego brata - Rusz się do cholery. Spóźnisz się do szkoły!
Ale widocznie Zayn miał to gdzieś. Promienie słońca wpadające przez okno raziły go, więc przykrył tylko głowę kołdrą i próbował spać dalej. O tak... on kochał spać.
 - Dzisiaj ci nie daruję. Pożałujesz tego...
 - Yhyy... - wymamrotał.
Sam podirytowana złapała za brzeg kołdry i ściągnęła ją z niego jednym szybkim ruchem po czym rzuciła na podłogę. Teraz już leżał odkryty w samych bokserkach.
 - Sam... oddaj to. - powiedział zaspanym głosem nadal nie otwierając oczu.
Każda dziewczyna chciałaby żeby to właśnie taki głos budził ją codziennie rano.
 - Chyba żartujesz... Przykro mi braciszku, ale szkoła się zaczęła i musisz się przyzwyczaić do wstawania o 7:00, więc rusz ten tyłek. Twój budzik dzwonił już 7 razy.
Tym razem Zayn zakrył twarz poduszką.
Sam wywróciła oczami po czym spojrzała na Jo, która stała cały czas w drzwiach, oparta o futrynę i uśmiechała się szeroko z powodu Zayn’a. Ten zaś nie miał pojęcia o jej obecności.
 - Tak właśnie najczęściej wygląda budzenie mojego brata. - powiedziała do niej.
Chłopak myślał, że powiedziała to sama do siebie dopóki nie usłyszał śmiejącej się Jo. Wtedy zdjął szybko poduszkę z głowy i oparł się z tyłu na łokciach nie ukrywając zaskoczenia.
 - Jo... hej. - przywitał się.
 - Hej. - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
 - Wybacz, że musisz oglądać  go tu półnagiego. - powiedziała Sam - ... ale przynajmniej wiem jak go szybko obudzić. - uśmiechnęła się - Ubierz się playboy’u.
Jo zaczęła śmieć się pod nosem. Zayn w odpowiedzi, rzucił w Sam poduszką po czym wstał z łóżka i spojrzał na telefon. Zielonooka starała się nie mierzyć go wzrokiem od góry do dołu, ale to chyba było niemożliwe. Wiedziała, że nie powinna, ale co miała zrobić? Nie da się tak po prostu nie patrzeć kiedy ktoś taki stoi parę metrów przed tobą.
 Zayn sprawdził czy nie ma żadnych wiadomości po czym skierował się do łazienki.
 - Masz 15 minut. - powiedziała Sam.
 - Dobrze mamo... - wymamrotał Malik zamykając za sobą drzwi.
A blondyna i Jo udały się na dół do kuchni.
 - Chyba będziesz musiała wpadać tu codziennie rano. - Sam posłała jej uśmiech.
 - Nie ma sprawy.
 Blondyna wyjęła z szafki płatki i mleko z lodówki po czym sięgnęła po dwie miski.
 - Chcesz? - zapytała.
 - Nie, dziękuję.
Kiedy przygotowała swoje śniadanie, usiadła obok koleżanki i zaczęła jeść.
 - Podoba mi się wasz dom. Duży, dużo światła... Twoja mama go zaprojektowała?
 - Tak... razem z tatą. - ostatnie słowa przyszły jej trochę trudniej.
Jo przytaknęła ze zrozumieniem po czym spojrzała na aparat, który leżał niedaleko nich na blacie. Sam zamierzała wziąć go do szkoły, jak zawsze.
 - Mogę? - zapytała zielonooka biorąc go do ręki.
 - Jasne. - blondyna posłała jej uśmiech po czym kontynuowała jedzenie śniadania.
Jo włączyła aparat i zaczęła przeglądać zdjęcia. Było ich całkiem sporo. Siostra Malika najwidoczniej nie przerzuciła ich jeszcze na komputer.
 - Wow. - powiedziała dziewczyna - Nie jestem jakąś specjalistką, ale jak dla mnie są super. To mi się bardzo podoba. - pokazała blondynie zdjęcie jej brata.
Ubrany na nim był on w biały t-shirt, czarne jeansy i ciemną skórzaną kurtkę, a wzrok skierowany miał gdzieś pod nogi.

 - Też mi się podoba.
 - Co się podoba? - do kuchni wszedł Zayn.
 - Zdjęcie, które ci zrobiłam. - wyjaśniła Sam.
Malik wziął miskę, którą wcześniej wyciągnęła jego siostra po czym zajął miejsce obok niej i również zrobił sobie płatki.
 - Sławni mają na głowach pełno paparazzi... ja mam ją. - powiedział po czym wziął się za jedzenie.
Obydwie dziewczyny się uśmiechnęły. Jo wyłączyła aparat i odłożyła go.
 - Szybko się uwinąłeś dzisiaj. - Sam zmieniła temat.
 - Jak zawsze. - odparł z łobuzerskim uśmiechem.
 - Jasne... fajnie by było. - wymamrotała.
Co miał niby powiedzieć? „ Na dole czeka dziewczyna, którą lubię, więc postanowiłem się pośpieszyć.“ ? Po prostu lubił jej towarzystwo, chociaż nie znał jej jeszcze tak dobrze. Miał tylko nadzieję, że jego siostra tego nie zauważyła... ani nikt inny. No może oprócz Louis’a. Na razie wolał zatrzymać to dla siebie.
 Chwilę potem do domu wparował Niall.
 - Siemcie. - przywitał się z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Siemasz Horan. - powiedział Malik.
 - O. To ty nie w łóżku? - zdziwił się blondyn podchodząc do niego i zabierając mu miskę z płatkami.
Zayn nawet nie protestował. Szkoda energii.
 - Więc wnioskuję, że nie przyszedłeś tu do mnie skory myślałeś, że będę spał?
Niall nagle przestał przeżuwać kiedy kumpel go rozszyfrował. I przypomniał sobie, że miał z nim rozmawiać o Sam. Przełknął płatki i powoli oddał mu miskę. Dziewczyny parsknęły śmiechem.
 - No co ty... - Horan udawał, że nie wie o co chodzi - Idziecie dzisiaj do biblioteki? - zmienił szybko temat.
 - Tak, po szkole. - powiedziała Jo posyłając mu uśmiech.
Oczywiście Zayn to pytanie zinterpretował nieco inaczej. Coś bardziej jak: „Nie będzie cię całe popołudnie w domu? Super. Mogę przyjść i poflirtować z twoją siostrą.“
 - A co? Chciałeś wpaść? - zapytał.
 - Co? Niee... Tak pytam.
 - Możesz wpaść. Porobimy coś razem. - powiedziała Sam z uśmiechem specjalnie żeby dokuczyć bratu. Oczywiście chciała też spędzić czas z przyjacielem.
Zayn słysząc ją i wiedząc, że robi to specjalnie przełknął ledwo płatki i odstawił miskę z podirytowanym wyrazem twarzy.
 - Ok. - Niall uśmiechnął się szeroko po czym korzystając z okazji wziął to co nie zjadł jego kumpel i dokończył.
Na twarzy Jo gościł cały czas uśmiech kiedy przyglądała się tej całej sytuacji. Brunet zaś widząc, że jego siostra również skończyła śniadanie, zszedł z wysokiego krzesła po czym wziął torbę oraz kluczyki od auta leżące obok czajnika po czym sprawdził godzinę na telefonie.
 - Idziecie? - zapytał.
Do szkoły dojechali przed 8:00. Po drodze zabrali ze sobą Lou. Na pustych miejscach na parkingu pojawiało się co raz więcej samochodów. Był to kolejny słoneczny dzień w Londynie co nie zdarzało się tu często. Zayn odruchowo po wyjściu z auta rozejrzał się za chłopakami. Zauważył tylko Liam'a siedzącego przy drewnianym stoliku i rozmawiającego z Emily. Wszyscy, którzy jechali z Malikiem ruszyli w ich stronę po czym dosiedli się do nich.
 - Hej. - zaczął Payne.
 - Hej. - odpowiedziała reszta.
 - Gdzie Harold? - Liam zauważył jego nieobecność.
 - Przyjdzie. - powiedział Lou - O czym gadacie?
 - Już chciałbyś wiedzieć. - Emily uśmiechnęła się i dźgnęła go lekko palcem w żebra.
Ten niestety nie zdążył ich zasłonić. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
 - Mamy pomysł na weekend. - powiedział Liam.
Wszyscy przenieśli na niego wzrok czekając na wyjaśnienia.
 - Pomyśleliśmy, że moglibyśmy pojechać pod namioty.
 - Tak jak trzy miesiące temu? - zapytał Lou i razem z Zayn’em zaczęli się śmiać.
Poirytowany Irlandczyk zmrużył oczy, a Jo nie wiedziała dlaczego chłopaki tak zareagowali. Liam, Sam i Emily tylko uśmiechnęli się szeroko.
 - Jak byliśmy ostatnim razem w lesie, Loczek i Niall zgubili się w nocy. Oczywiście nikt nie wiedział, że wariaci wyszli z namiotu. Gdybyśmy wiedzieli, poszlibyśmy ich szukać, ale wtedy każdy spał. Jakoś nad ranem udało im się nas znaleźć. Szkoda, że nie widziałaś w jakim stanie wrócili. - Emily zaczęła opowiadać Jo - Wyglądali jakby spędzili rok na bezludnej wyspie, walcząc o przetrwanie... i uciekali przed królikiem bo myśleli, że to wilk. Piliście coś wtedy? - spojrzała nagle na Niall’a.
Ten dalej miał ten sam wyraz twarzy.
  - Tylko po dwa piwa. Nawet nie byliśmy pijani... i wiem co widziałem. - wycedził beznamiętnie przez co chłopaki znów zaczęli się śmiać.
 - Taaa... - posłała mu łobuzerski uśmiech - W każdym razie... Nasz blondynek zjadł wszystko co tylko się do tego nadawało. Jeszcze wcześniej rozkładali swój namiot. O ile można to nazwać „rozkładaniem“... Zajęło im to ok. 2 godzin, no i oczywiście musieli go przez przypadek podpalić. Na szczęście Lou w porę zareagował.
 - To nie była nasza wina. Zayn rozpalił za blisko ognisko. - zaczął tłumaczyć się Niall.
 - Rozpaliłem je dwa metry od waszego namiotu. - mulat odparł  z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Za to Zayn zgubił spodnie. - powiedziała Sam chcąc bronić Harry’ego i Niall’a.
 - Pewnie kiedy tańczył przy ognisku i się rozbierał. - dodał blondyn z uśmiechem.
Jo tylko słuchała, a kąciki jej ust unosiły się co raz wyżej. Zayn chciał już coś powiedzieć, ale jego kumpel Liam go wyprzedził.
 - To co wy na to? Jedziemy? - zapytał.
 - Jestem za. - powiedziała Sam.
Wszyscy się zgodzili. Została tylko Jo. Payne spojrzał na nią i uśmiechnął się.
 - A ty? - uniósł pytająco brwi.
 - Z chęcią pojadę.
 Ta dziewczyna naprawdę chciała ich bardziej poznać. Dopiero co tu przyjechała i już ich polubiła. Pomyślała, że mogą być dobrymi przyjaciółmi. Z resztą od razu widać jak cała ich paczka jest zżyta ze sobą. Cały czas ze sobą żartują i się wspierają. Po dwóch dniach znała ich najbardziej widoczne cechy. Najwięcej o nich dowiedziała się chyba na grillu w domku nad jeziorem. Niall Horan - słodki Irlandczyk, w którego dłoni prawie cały czas znajduje się jedzenie, tak samo jak uśmiech na twarzy i który podkochuje się w siostrze jego kumpla Zayn’a. Liam Payne - kulturalny, miły i inteligentny chłopak, można powiedzieć, że opiekuje się resztą paczki. Po uszy zakochany w swojej dziewczynie. Również lubi żartować, chociaż Jo wiedziała, że jest w nim coś jeszcze co pewnie dostrzeże z czasem i tak samo będzie z resztą jej nowych kolegów. Danielle Peazer - urocza dziewczyna kochająca taniec, ale jeszcze bardziej Liam’a. Nauka nie sprawia jej problemu, zawsze podchodzi do niej z dużą chęcią. Optymistka jakich mało. Mieszka z ojcem, ponieważ jej rodzice się rozwiedli, a dwa lata po ich rozwodzie jej matka zmarła. Samantha Malik - oddana i ceniąca szczerość, po niej chyba najbardziej widać jak bardzo kocha swoich przyjaciół i rodzinę. Wrażliwa blondynka z wiecznym uśmiechem, która najwyraźniej nie dostrzega uczuć jakimi darzy ją Irlandczyk. Nie lubi być w centrum uwagi, a swoje emocje wyraża przez zdjęcia, które kocha robić. Harry Styles - razem z jego kumplem Zayn’em uważani w szkole za niezłych flirciarzy. Słodki smile no i te loczki. Ponoć nim i Niall’em trzeba się najbardziej zajmować. Takie dwie sierotki. Lou Tomlinson - zabawny facet, umie rozśmieszyć każdego. Jo nie potrafiła się nie uśmiechać kiedy na niego patrzała. Najstarszy z nich wszystkich, a ponoć ma niezłe odpały... a zwłaszcza przy chłopakach. Miły i przyjacielski. Darzą się ze swoją dziewczyną głębokim uczuciem. Widać to kiedy są razem i nawet kiedy nie ma ich obok siebie. Elenaor Calder - śliczna dziewczyna, zawsze pomocna i przyjazna. Jej rodzice rozwiedli się tak samo jak Dan, tylko, że ma ich obojgu lecz mieszka z mamą. Kocha podróże. Szybko nawiązuje kontakty z innymi ludźmi przez co zna prawie każdego w szkole. Emily Smirnow - ją Jo zna najdłużej bo widywały się od dziecka. Jest Rosjanką, a do Anglii przeprowadziła się wraz z mamą i tatą kiedy miała roczek... Jej rosyjski jest równie dobry jak angielski, czego dopilnowali jej rodzice. Przyjaciele często wołają  ją Smirnoff... tak jak wódka. Tak miała naprawdę nazwisko zanim tu przyjechała, ale postanowili je zmienić, ponieważ miało to pomóc wpasować się w otoczenie. Jo wie, że Em stara jej się pomóc w nowym miejscu i z nowymi ludźmi za co jest jej bardzo wdzięczna. Smirnow jest trochę inna niż reszta dziewczyn. Bardziej zadziorna, bardziej szczera, umie walczyć o swoje. Jeżeli kogoś nie lubi to po prostu nie lubi i daje temu komuś o tym znać, a jeśli kogoś lubi... to lubi. Kocha swoich przyjaciół, chociaż najdłużej zna Malika. Kiedyś jeździła na desce, teraz przerzuciła się na kamerę przez co dopełniają się z Sam. No i Zayn Malik - chłopak, w którego oczy możesz wpatrywać się całe dnie. Potrafi nieźle rysować, trochę nadopiekuńczy względem siostry, no i może nie tylko niej i chyba najbardziej tajemniczy z nich wszystkich. Oddany przyjaciel, tak jak reszta. Razem z Sam stracili ojca w wypadku samochodowym, a ich mama jest cały czas w drodze i pracuje jako architekt i projektant, chociaż stara się nadrobić jej nieobecności w domu i wynagradza to dzieciom.
 Pomyślała, że lepiej trafić nie mogła, no ale jeszcze ich całkiem nie poznała, więc mogła się na razie mylić. To była wstępna ocena. Każdy taką ma. No może bardziej obserwacja.
 - Weź ze sobą Matta. - powiedział Liam.
 - Ok, zapytam go.
Wtedy znikąd pojawił się Loczek szeroko się uśmiechając.
 - Jestem, ludzie. - zaczął siadając obok Niall’a.
 - Siemasz Harold. - przywitał go Lou.
 - Co się dzieje? - zapytał mierząc wszystkich po kolei wzrokiem.
 - Jedziemy na weekend pod namioty. Weź ze sobą kompas. - Zayn doradził z uśmiechem na twarzy.
 - Pod namioty? Ok. - powiedział po czym spojrzał na Niall’a - Następnym razem jak powiem „lejemy tu“ to lejemy tu, a nie idziemy dalej. Rozumiesz?
Wszyscy parsknęli śmiechem, a blondyn wywrócił oczami.
 - Ok.
 Zajęcia najlepiej rozpoczęły się dla Sam. Pierwsza jej lekcja to sztuka, którą uwielbiała. Prowadził ją mężczyzna po trzydziestce o imieniu Daniel. Daniel Monroe. Gościu, który poza szkołą nie ma nic. Nie trzyma blisko rodziny, mieszka sam i więcej czasu przebywa w pracy niż w domu. Poprosił on Sam by została na chwilę po lekcji. Tak też zrobiła.
 - Słucham, panie Monroe. - powiedziała z uśmiechem.
 - Mam dla ciebie propozycję.
 - Jaką? - podniosła pytająco brwi.
 - Chciałbym żebyś zrobiła zdjęcia na wystawę.
Blondynka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
 - Naprawdę?
Nauczyciel przytaknął.
 - Odbędzie się ona za tydzień w galerii, z którą współpracuje nasza szkoła. Zdjęcia muszą dotyczyć ludzi. Wiem, że to mało czasu, ale myślę, że dasz radę. Z resztą będzie kilku znanych fotografów. Może będziesz miała okazję z nimi porozmawiać, może dadzą ci jakieś wskazówki... Więc jak? Zgadasz się?
 - Jasne. - dziewczyna prawie podskoczyła i zaklaskała w ręce po czym uścisnęła nauczyciela.
Zaskoczyła go tym.
 - Dziękuję. - powiedziała z szerokim uśmiechem po czym wyszła z klasy. Szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia z budynku by znaleźć kumpli, ale skręcając na korytarzu wpadła na Niall’a. Od razu rzuciła mu się na szyję.
Blondyn nie wiedząc z czego cieszy się jego przyjaciółka, ściągnął brwi i spojrzał na nią pytająco kiedy skończyła go przytulać.
 - Zgadnij. - uśmiech nie znikał jej z twarzy.
 - Dostałaś A? - zapytał, ale wątpił w to.
 - Nie. Monroe powiedział żebym zrobiła zdjęcia na wystawę do galerii. - powiedziała w końcu.
 - Wow.
Wtedy znów rzuciła mu się na szyję.
 - Gratuluję. - powiedział obejmując ją. Nie miał ochoty wypuścić ją z objęć ani żeby ona wypuściła jego. Mógłby tak stać z nią godzinami. Lubił ten stan, w którym się wtedy znajdował. No, ale niestety to nie mogło trwać wiecznie.
 - Widziałeś Zayn’a? - zapytała kiedy odsunęła się od niego.
 - Emm... miał chyba angielski. To kiedy ta wystawa?
 - Za tydzień. Tylko muszę jeszcze pomyśleć o temacie. A co u ciebie?
 - Nie tak ciekawie jak u ciebie. Miałem fizykę. Sprawdzian, który pisaliśmy tydzień temu nie poszedł mi najlepiej... Co innego Dan. Jak ona to robi?
 - Może dlatego, że ona to lubi, a ty nie? Zapytaj ją, niech ci pomoże. Chętnie zrobiłabym to ja, ale nie jestem w tym dobra... jak wiesz. Więc spokojnie, poprawisz. - posłała mu uśmiech.
  Na godzinnej przerwie wszyscy poszli na stołówkę. Prawie jak zawsze. Dzisiaj było trochę tłoczno bo wszyscy chowali się przed deszczem. Tak bywa z pogodą w Londynie. Jest słonecznie, a za chwilę leje. Idzie się przyzwyczaić. Tak więc zważając na dużą liczbę osób na sali Sam i reszta paczki usiedli razem. Zayn, Emily, Niall, Harry i Jo poszli po jedzenie. Stojąc w kolejce Smirnoff zauważyła Rebeccę, która właśnie wzięła posiłek i zmierzała ku stolikowi. Szybko obmyśliła plan mający na celu wkurzenie dziewczyny, której nienawidziła. Tak, była mistrzem jeśli chodzi o tego typu sprawy. Nie minie parę sekund i wszystko ma już zaplanowane. Emily uśmiechnęła się złośliwie pod nosem. Wtedy usłyszała Zayn’a, który nachylił się i szepnął do niej:
 - Nawet nie próbuj.
Ta spojrzała na niego z przymrożonymi oczami, a uśmiech zszedł jej z twarzy.
 - Niby dlaczego?
 - Bo wiesz jak się to skończy. - kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Emily wypuściła głośno powietrze z płuc i odpuściła. Zmierzyły się tylko wzrokiem z przechodzącą obok niej Rebeccą.
 - Dobra dziewczynka. - powiedział Zayn pokazując swoje zęby w uśmiechu.
 - Spadaj. - dźgnęła go lekko łokciem w żebro posyłając mu gniewne spojrzenie.
 W tym samym momencie, za nimi, Horan planował swój lunch. Harry tylko słuchał jak niezdecydowany Irlandczyk wymienia chyba wszystko co było do wzięcia na stołówce, zaś Jo powstrzymywała się od śmiechu.
 - Będzie myślał godzinę co wziąć, a i tak weźmie to co zawsze. - powiedział po cichu Loczek do dziewczyny kiedy Niall dalej nawijał.
 - Może trzeba mu to uświadomić. - Jo starała się nie wybuchnąć śmiechem dlatego tylko uśmiechała się szeroko.
 - Myślisz, że nie próbowałem? - odwzajemnił jej uśmiech.
 - Co o tym myślicie? - zapytał ich Horan.
 - Dobry pomysł. - powiedział Harry chociaż tak naprawdę nie słyszał co wcześniej mówił jego kumpel.
Jo parsknęła śmiechem. Kiedy  wzięli już jedzenie, a raczej dużą ilość jedzenia ze względu na to, że wszyscy się na nie rzucą, wrócili do stolika. Był spory, więc każdy miał miejsce.
 - Gdzie jest tak w ogóle Matt? - Harry zapytał Jo.
Ta wzięła łyk wody i wzruszyła ramionami.
 - Nie wiem. Powinien chyba zaraz przyjść.
 - Bardzo zapracowany gościu. - powiedział Lou.
 - Przynajmniej coś osiągnie. - dodał Liam.



___________________________________
Nie uważacie, że w moim opowiadaniu jest za dużo dialogów?
Proszę o opinię ;)
B.

niedziela, 28 października 2012


Rozdział X - "Nigdy o tym nie pomyślałam."

 - Zaniosę to na górę i zrobię prace na historię, a ty daj psu jeść. - Sam zamknęła za nimi drzwi, wzięła resztę toreb od brata i nie czekając na odpowiedź ruszyła schodami na górę.
 Zayn poszedł do kuchni i nasypał karmy do wielkiej miski z napisem BORYS.
 - Rudy! - zawołał.
Tak właśnie go najczęściej nazywał.
Pies wbiegł do domu przez drzwi tarasowe i merdając ogonem wziął się za jedzenie. Chłopak zaś wyjął z lodówki puszkę Pepsi i wziął łyka. Wtedy ktoś wszedł do domu. Zayn wiedział, że to któryś z chłopaków bo tylko oni nigdy nie pukają... no może oprócz Liam’a no i nawet pies nie szczekał. Bywają tu tak często, że się przyzwyczaił tak samo jak reszta domowników. Na blacie stało jego zdjęcie z małym kotkiem, które zrobiła mu Sam. Chwilę później zobaczył zmierzającego do kuchnia Hazzę.
 - Jak tam? - zapytał loczek podchodząc do bruneta i zabierając mu napój po czym go wypił.
 - W porządku.
 - Sam już nie ma ochoty skopać ci tyłka? - uśmiechnął się wyrzucając puszkę do kosza.
 - Nie, ale ja mam ochotę skopać komuś tyłek... - oznajmił opierając się o blat.
Harry podniósł pytająco brwi.
 - Ostatni raz słyszałem to od ciebie dwa miesiące temu przed tym jak dyrektor zawiesił nas za bójke na parkingu. Masz kogoś konkretnego na myśli?
 - Scott’a Campbell’a. - wyjaśnił.
 - Widziałeś go? - zapytał zdziwiony Harry.
 - Tak. Zaczepiał Sam na mieście.
 - Lepiej niech się nie pokazuje... bo nie ręczę za siebie. - dodał.
Chłopacy dla Sam byli jak przybrani bracia. Zawsze ją bronili i nigdy nie pozwolili by skrzywdzić. Scott więc działał na nich tak samo jak na Zayn’a. Nienawidzili go.
 - Nie krępuj się... Widziałeś chłopaków? - brunet zmienił temat.
 - Lou jest z Eleanor, a Niall opróżnia Liam’owi lodówkę. - powiedział z uśmiechem.
Malik również się uśmiechnął.
 - Nie zostawiłem czasem ostatnio u ciebie iPod’a? - zapytał po chwili loczek.
 - Tak, jest u mnie w pokoju... na biurku. Lepiej weź go teraz bo później zapomnisz. - doradził.
 - Yhym...
Parę sekund później Harry kierował się na górę. Przeszedł przez długi hol i wszedł do pomieszczenia na samym końcu. Był to pokój Zayn’a. Różnił się od pokoju Sam.
 Ściany i sufit obłożone były deskami ze starego drewna. Na wprost wejścia, pod trzema złączonymi oknami znajdowało się łóżko. Na prawo od niego stała wysoka lampa a obok niej niska komoda, na której był globus, zegarek i kilka innych rzeczy. Na przeciwko niej, pod oknem stało biurko, na którym leżał biały laptop i lampka oraz kilka zeszytów i długopisów. Obok biurka stał mały kosz na śmieci, a w rogu sztaluga z wywieszonym i nieskończonym rysunkiem drzewa. Zaś po lewej stronie łóżka znajdowało się krzesło, drzewko w doniczce i szafka z książkami. Na prostopadłej ścianie ulokowane były białe, rozsuwane drzwi do garderoby, którą dzielił z siostrą i przez którą mógł do niej przejść, a na drewnianych panelach rozłożony był pomarańczowy dywan. Pokój nie był zabałaganiony jak u większości ludzi w tym wieku, ale zdarzało się... Powód dla którego jest tu czysto to mała obsesja jego mamy. Chociaż przyzwyczaiła się do tego, że często wpada tu czwórka... piątka chłopaków i robią niezły bajzel dlatego proponowała im domek nad jeziorem.
 Harry dostrzegł swój iPod na biurku po czym schował go do kieszeni i kiedy odwrócił się na pięcie i miał wychodzić, zobaczył Sam przez otwarte drzwi garderoby. Zapinała właśnie zamek czarnej sukienki, dzisiaj kupionej, którą przed chwilą założyła. Kiedy ją zapięła stanęła przed lustrem i założyła wysokie czarne szpilki. Nawet nie zdawała sobie sprawy obecności Harrego. Ten podszedł bliżej, oparł się o framugę i podniósł zaskoczony brwi.
 - Wow. - wycedził.
Sam była równie zaskoczona.
 - Styles! Co ty tu robisz?
Bez słowa wyciągnął iPod’a by jej go pokazać, ale nadal mierzył ją wzrokiem od góry do dołu.
 Sam była chuda i miała zgrabne, długie nogi oraz śliczne falowane blond włosy sięgające jej za łopatki przez co Zayn musiał przeganiać wiele idiotów, którzy myśleli tylko o jednym.
 - Idziesz gdzieś? ... w tym? - zapytał lekko zamurowany.
 - Nie. Nigdzie się nie wybieram... - odparła lekko podirytowana - A co? Wyglądam jak pani do towarzystwa?
To pytanie wyrwało go z zamyślenia.
 - Co?! Nie - zaprotestował szybko - ...Tylko...wow. Zayn cię widział?
Sam wywróciła oczami po czym głośno westchnęła.
 - Widział... z resztą co Zayn’owi do tego? Nie mogę ubrać się w coś takiego nie mówiąc mu? Nie jestem już dzieckiem.
 - Widzę. - uśmiechnął się.
Siostra Malika odwzajemniła po chwili jego uśmiech.
 - Dobrze. W przeciwieństwie do mojego starszego brata. - dodała.
 - Martwi się. Jak na przykład ja o Gemmę.
 - Ale ona jest starsza od ciebie, studiuje. To co innego. - powiedziała siadając na szerokiej pufie znajdującej się na środku garderoby.
Harry westchnął zastanawiając się jak jej to wytłumaczyć po czym zajął miejsce obok niej.
 - Może Zayn stara się robić to co robiłby wasz tata?
Po chwili Sam spojrzała na niego.
 - Nigdy o tym nie pomyślałam. - przyznała.
 - I pamiętaj, że my... ja i chłopaki traktujemy cię jak własną siostrę, więc od nas też się nie uwolnisz. - Harry posłał jej szeroki uśmiech.
Odwzajemniła go.
 - Wiem. Widuję was częściej niż własną mamę. Przyzwyczaiłam się. - powiedziała nadal się uśmiechając.
 - To dobrze. Idziesz na dół? - zapytał po chwili.
 - Nie mogę. Przebieram się i idę robić zadanie z historii. Może jak skończę to przyjdę.
 - Ok. - powiedział i udał się w kierunku wyjścia.
 - Harry? -  Sam zatrzymała go.
 - Tak? - odwrócił się.
 - Dzięki. - znów się uśmiechnęła.
 - Nie ma za co. - on również po czym wyszedł.
 Kiedy loczek był już na dole i wszedł do kuchni, Zayn siedział na wysokim krześle przy blacie, pił pepsi i pisał coś na telefonie.
 - Z kim piszesz? - zapytał Harry.
Malik nie wiedział, że jego przyjaciel właśnie przyszedł. Od razu zablokował telefon i schował do kieszeni.
 - Z nikim. - powiedział po czym posłał mu uśmiech i wziął łyka pepsi.
 - Jasne... lepiej mi nie mów bo i tak nie pamiętam imion tych wszystkich dziewczyn. - kąciki jego ust uniosły się ku górze po czym znów zabrał Zayn’owi puszkę i wypił jej zawartość.
 Tak samo Harry jak i jego kumpel Malik kręcili z wieloma dziewczynami. Nie musieli się nawet starać. Wystarczyło ich spojrzenie. Chociaż czasami zdarzały się takie, które wkurzał fakt, że nie są jedyne, dlatego też robiły im „sceny“.
Ten zaś spojrzał na niego podirytowany.
 - Dlaczego zawsze zabierasz ją mnie? - zapytał.
 - A widzisz tu kogoś innego? - uśmiechnął się szerzej.
 - Nie... ale robisz to nawet... - Malik przerwał po czym westchnął - ... nieważne. - powiedział po chwili - Chodźmy zagrać. Chcę zobaczyć jak przegrywasz. - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
 - Niestety, ale to ja skopię ci dzisiaj tyłek.
 - Harold, nie masz szans!
Obydwoje ruszyli do salonu na kanapę i włączyli wielką plazmę.

________________________________________

Krótki, ale jest. Właśnie piszę następny, więc niedługo dodam, chociaż jak już wspominałam wcześniej przydałaby się motywacja... np w postaci komentarza? ale większości się nie chce albo po prostu im się nie podoba. Chętnie przeczytałabym waszą opinię. :)

sobota, 13 października 2012

  Rozdział IX - "jest ok"

Pokój był duży i jasny. Na każdej ze ścian, oprócz tej gdzie umiejscowione były drzwi, znajdywało się okno, a pod tym na przeciwko wejścia zamiast parapetu mieściło się siedzenie wyścielone poduszkami. Nad sporym łóżkiem, na prawo od drzwi, Sam wieszała swoje najlepsze zdjęcia, które kochała robić, zaś po obu jego stronach stały stoliki nocne z lampkami, a dalej na prawo komoda, na której stały kosmetyki i inne pierdoły. Nad nią wisiało też lustro obwieszone lampkami. Metr dalej, tuż obok drzwi do pokoju, znajdowały się drzwi do garderoby, którą Sam dzieliła z Zayn’em. Po lewej stronie było wejście do łazienki, a kawałek dalej, na przeciwko niego stał buraczkowy fotel, pod oknem białe biurko oraz półka z książkami i zdjęciami.
 Sam poszła szybko do garderoby i przebrała się w białe spodnie i niebieski sweter. Do tego założyła okulary przeciwsłoneczne, złoty zegarek i białe trampki. Wychodząc wzięła ze sobą torbę i swoją lustrzankę, którą prawie zawsze ma przy sobie. Można powiedzieć, że blondyna jest uzależniona od robienia zdjęć... i to nie byle jakich. Ma duży talent.

 Kiedy zeszła na dół Zayn’a już nie było. Wyszła z domu i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Jej brat czekał już w aucie. Wsiadła do samochodu i z uśmiechem oznajmiła:
 - Możemy jechać.
Brat spojrzał na aparat, który trzymała w ręce po czym odpalił silnik.
 - No tak... - powiedział sam do siebie.
30 minut później zaparkowali auto gdzieś na  parkingu w centrum Londynu.
 - To od czego zaczynamy? - zapytał brunet wysiadając z samochodu.
 - Może Knightsbridge?
Zayn pokręcił głową z niedowierzaniem jednocześnie się uśmiechając.
 - Co? - blondynka ściągnęła brwi.
 - Nic. - odparł kiedy ruszyli chodnikiem w stronę skrzyżowania.
 Kiedy byli w ulubionym sklepie Sam, brat jej siedział na sofie przed przebieralnią czekając na dziewczynę która przymierzała sukienki, a dookoła niego stało ok. 10 toreb z zakupami.
 - Chyba jest troche za bardzo ... - powiedziała odsłaniając zasłonę.
Miała ona na sobie prostą, obcisłą, czarną sukienkę, która sięgała jej za pośladki, a rękawy miała do łokci.
 - Seksowna? Na pewno. Nie wypuszczę tak siostry na miasto. Wszyscy będą się za tobą oglądać. Sorki... za twoim tyłkiem. - poprawił się.
Sam wypuściła głośno powietrze z płuc i przymrużyła oczy.
 - Mam ubierać się w worki?
 - Jeszcze parę lat i nikogo to nie będzie dziwiło. Moda szybko się zmienia.
Blondyna wywróciła oczami po czym wydała z siebie dziwne warknięcie w geście złości i wróciła do przymierzalni.
 Tym razem ubrała białą. Była ona koronkowa z czarnym kołnierzykiem, a rękawy miała takiej samej długości jak poprzednia, ale była trochę dłuższa. Sam odsłoniła zasłonę i przygryzła lekko wargę czekając na komentarz. Zayn przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu.
 - I?
Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Co znowu?
 - Nic. - odparł.
 - Denerwują mnie te twoje tajemnicze uśmiechy... więc jak wyglądam?
 - Podoba mi się. - stwierdził.
Tym razem uśmiechnęła się Sam.
 - To dobrze. Czyli nie wyglądam jak dziwka? - zapytała.
 - Nie powiedziałem tego. - ściągnął brwi.
 - Ale pomyślałeś tak jak miałam na sobie tą czarną.
 - Wcale nie. - bronił się.
 - Jasne.
Tym razem Zayn wywrócił oczami.
 - Dobra... przebieram się i idziemy jeszcze do jednego sklepu. - powiedziała wchodząc do przebieralni.
Kiedy z niej wyszła, skierowała się do kasy.
 - Poczekam na zewnątrz. - oznajmił brunet.
 - Ok.
Wykorzystując nieobecność brata, Sam oprócz białej sukienki, kupiła  jeszcze tą czarną.
 W następnym sklepie blondynka wybrała ciuchy dla Zayn’a.
 - Masz. - wcisnęła mu je w ręce i tym razem ona usiadła na kanapie.
Podniósł zdziwiony brwi po czym bez protestów udał się do przymierzalni.
 Pierwsze co ubrał to zieloną koszulę w kolorowe trójkąty i jeansowe spodnie, które były dość ciasne. Wyszedł by się pokazać z podirytowaną miną.
 - Żartujesz? - zapytał.
Sam spojrzała na niego poważnie po czym powiedziała:
 - No co? Dobrze wyglądasz, tak atrakcyjnie. - z trudem powstrzymywała śmiech.
 - Tak... dla geja na pewno. - odparł z przymrużonymi oczami.
Dziewczyna nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Chwilę później dołączył do niej Zayn. Sam wzięła aparat i zrobiła mu zdjęcie, ten zaś zrobił głupią minę.
 - Lepiej to zdejmij zanim przyjdzie ten gościu od obsługi. To z pewnością gej.
Chłopak z bananem na twarzy wrócił do przymierzalni. Tym razem ubrał szare spodnie z niskim krokiem, biały t-shirt z czerwonym znakiem © i do tego granatową marynarkę.
 - Lepiej? - zapytał kiedy wyszedł.
 - Z pewnością. A teraz załóż tą jeansową koszulę.
Tak też Zayn zrobił.
 - Tak i tak jest super. - powiedziała.
Kiedy chłopak zapłacił za rzeczy, wyszli i udali się w stronę auta.
 - Zanieśmy to do samochodu i pójdziemy coś zjeść. - zaproponował.
 - Dobry pomysł. Umieram z głodu. - zgodziła się.
Będąc już przy aucie, zostawili wszystkie zakupy w środku i ruszyli w stronę kawiarni. 4 minuty po tym jak opuścili parking Zayn zatrzymał się nagle i sprawdził swoje kieszenie.
 - Co się stało? - zapytała blondyna.
 - Zostawiłem portfel w którejś torbie. Pójdę po niego. Poczekaj chwile.
 - Ok.
Chłopak wrócił się, a Sam została sama. To kręciła się w tę i z powrotem, to sprawdzała telefon, który chwilę potem zadzwonił. To była Eleanor.
 - Hej. Co tam? - zapytała.
 - Hej. A nic. Czekam na Zayn’a bo zapomniał portfela z samochodu, a jesteśmy na mieście. A u Ciebie?
 - Uczę się robię i zadanie z fizyki. I nagle wszystko robi się ciekawsze, wiesz jak to jest...
 - Zadzwoń po Lou. Pouczycie się razem. - zaproponowała Sam.
 - O nie. Lepiej nie. Będzie jeszcze gorzej. Z nim nie da się uczyć. Rozprasza jak nic innego, uwierz mi.
Blondynka się uśmiechnęła.
 - Nie wnikam. - zaśmiała się.
 - Dzwonię bo jak cię ostatni raz widziałam to nie byłaś za wesoła, a nie miałam okazji spytać się co się stało. Wszystko w porządku? - zapytała.
 - Tak. Mała kłótnia z Zayn’em. Spotkajmy się jutro to pogadamy, ok?
 - Ok. To trzymaj się. Pa. Kocham cię.
 - Ja ciebie też. Pa. - i rozłączyła się.
Sam schowała telefon do torebki i rozglądnęła się za bratem, ale nie było go widać.
 - Hej Sam. - powiedział ktoś za jej plecami.
Znała ten głos. I nie kojarzył jej się dobrze. Złe wspomnienia wróciły. Odwróciła się i zobaczyła Scott’a. Ten chłopak ją przerażał. Kiedy widziała go po raz ostatni był cały poobijany... przez Zayn’a. Skończył by  pewnie w szpitalu gdyby go nie powstrzymała przed dalszymi działaniami.
 Scott chodził kiedyś razem z nimi do liceum. Lubił zarywać do dziewczyn. Startował też do Sam, ale ona nie była zbytnio nim zainteresowana. Zayn o tym nie wiedział. Pewniej nocy, podczas imprezy, którą organizował Matt, chłopak chciał z nią porozmawiać w bardziej ustronnym miejscu. Poszli za dom gdzie kawałek dalej znajdował się las. Impreza działa się w domku Malik’ów nad jeziorem. Sam nigdy nie spodziewała się do czego zdolny będzie Scott. Może była za bardzo naiwna? Tak czy inaczej, zaczął się do niej dobierać. Dziewczyna protestowała, ale nic z tego nie wyszło. Mało brakowało. Nie chciała myśleć o tym co by się stało gdyby nie pojawił się jej brat. Nigdy jeszcze nie widziała go tak wkurzonego. Wkurzonego? To za mało powiedziane. Później już go więcej nie widziała. Ponoć przeniósł się do innej szkoły.
 Sam przełknęła ślinę na jego widok i wzięła głęboki oddech.
 - Scott...
 - Kope lat... a ty z wiekiem co raz ładniejsza.
 - Czego chcesz? - zapytała obejmując się rękoma w talii.
 - Spokojnie. Pogadać? Nie byłem pewien czy to ty... a jednak. - mówiąc miał na twarzy łobuzerski uśmiech.
 - Ostatnim razem jak chciałeś pogadać to źle się to skończyło. - odparła - I dla mnie i dla ciebie.
 - No właśnie... twój braciszek nam przeszkodził.
 - Nie chcę na ciebie patrzeć, a już na pewno z tobą rozmawiać. Lepiej odejdź. Zaraz przyjdzie Zayn, a lepiej żebyś go nie spotkał.
Parsknął śmiechem.
 - Czyżbyś się o mnie martwiła? Uroczo.
No i wtedy było już za późno by go przekonać. Znikąd pojawił się jej brat. Bez słowa ruszył w kierunku Scott’a. Sam ledwo co go powstrzymała. Musiała zaprzeć się nogami by uniemożliwić mu natarcie na chłopaka, którego się bała.
 - Zayn, nie! Uspokój się. - powiedziała.
Wyglądał jak pies, kiedy usłyszy komendę: „Bierz go!“.
 - Co tu robisz? - warknął.
 - Urządzam sobie miłą pogawędkę z Sam. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem - A ty znów nam przeszkadzasz. Wyluzuj Malik.
 - Spróbuj ją tylko dotknąć to skończysz o wiele gorzej niż ostatnio.
Scott znów parsknął śmiechem.
 - Zayn, chodźmy stąd. - Sam pociągnęła go w stronę centrum.
Nie było łatwo ruszyć go z miejsca.
 - Powodzenia. - powiedział chłopak do bruneta - Do zobaczenia, Sam. - po czym zwrócił się do dziewczyny.
 Oby dwoje zniknęli za rogiem, ale Sam nadal trzymała brata. Wolała na razie go nie puszczać. Dopiero kiedy oddalili się na bezpieczną odległość i wiedziała, że Zayn już raczej nie wróci i nie rzuci się na Scott’a, puściła go. Widać, że nadal był wkurzony. Wtedy spojrzał na siostrę.
 - Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony kładąc jej ręce na ramiona.
Dziewczyna przytaknęła.
 - Nic ci nie zrobił?
 - Zayn, wszystko jest ok. Nie denerwuj się. Jestem cała. Co niby mógłby mi zrobić na oczach tylu ludzi?
 - Z chęcią bym tam wrócił i...
 - Nigdzie nie będziesz wracał. Mieliśmy iść coś zjeść, pamiętasz?
Przytaknął i wziął głęboki wdech.
 - Wiem, że proszę o dużo, ale nie myśl już o nim. Obiecaj mi. - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
 - Ok. - zgodził się po chwili milczenia.
 - Więc chodźmy.
 Kilka minut później siedzieli już w kawiarni. Obydwoje zamówili naleśniki z truskawkami i napoje. Pozostało tylko czekać na zamówienie.
 - Zayn, uśmiechnij się. - powiedziała Sam robiąc to samo.
Zrobił to. Starał się też uspokoić dlatego postanowił zarzucić jakiś temat.
 - Słyszałem, że idziesz z Niall’em na randkę... - zaczął.
Dziewczyna ściągnęła brwi.
 - Co? Nie. To nie randka. Chłopaki tak powiedzieli? Niall to tylko mój przyjaciel. Idziemy do kina. Obejrzymy film, Niall wciągnie kilka paczek popcornu i wracamy. - wyjaśniła.
Zayn się uśmiechnął.
 - Ok... Tylko mam nadzieję, że to nie horror. One zawsze zawężają przestrzeń między chłopakiem, a dziewczyną, przytulają się i takie tam.
Sam zaśmiała się.
 - Spokojnie, to nie horror. - powiedziała.
 Kilka minut później przyszły naleśniki. Kiedy Sam miała właśnie zacząć jeść, zadzwonił jej telefon. To była ich mama.
 - Hej, mamo. Co tam? Jak tam w Sydney?
 - Hej, skarbie. Wszystko w porządku. Właśnie wstałam. Już się gubię w tych strefach. Cały czas zapominam, że mam dodać 10 godzin. A u ciebie i Zayn’a? Trzymacie się?
 - Tak. Właśnie jesteśmy na mieście i jemy naleśniki. A jak w pracy?
 - W pracy jest ok. Tylko jak wiesz nie przepadam za tutejszym klimatem.
 - Współczuję ci tej pracy po nocach,ale przeżyjesz.
 - Muszę. Kończę już skarbie bo mam projekt do przejrzenia. Przepraszam, że tak krótko. Zadzwonię do was jutro jak będę miała więcej czasu. Pa, kocham was.
 - My ciebie też, pa.
Sam rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
 - Co tam u mamy? - zapytał Zayn.
 - Żyje. Tylko za dużo słońca jak dla niej. - wyjaśniła po czym wzięła gryza naleśnika.
Jej brat właśnie jadł już drugą połowę.
Blondyna spojrzała na zegarek. Była 17:30.
 - Chciałabym gdzieś jeszcze iść ale jest w pół do szóstej, a mam jeszcze zadanie do zrobienia. Nienawidzę historii. - powiedziała.
 - Ja też. Ty przynajmniej nie masz projektu.
 - No tak, zapomniałam, że piszesz projekt z Jo... kiedy zaczynacie? - zapytała.
 - Jutro. Newman wcisnął nam wojnę secesyjną. - wyjaśnił Zayn.
 - Tak w ogóle to co sądzisz o Jo? - zmieniła temat.
 - Dlaczego pytasz? - brunet wziął łyka zimnej wody.
 - Chcę wiedzieć. Ja ją lubię. To przyjaciółka Emily, więc mam nadzieję, że wkrótce poznamy ją bliżej. - powiedziała po czym wzięła następnego gryza - Więc?
 - Wydaje się fajna. - odpowiedział w końcu.
 - Czyli ją lubisz. To dobrze bo ona ciebie też.
Zayn spojrzał na nią jakby lekko zdziwiony.
 - No co? Powiedziała, że mam „fajnego brata“. Z resztą ciebie wszystkie lubią.
 - To ciesz się, że masz takiego zajefajnego brata. - powiedział z szerokim uśmiechem.
 - Cieszę się, że będziesz mi teraz robił gofry. - również się uśmiechnęła.
 - Nie wiem czy moi ludzie wyrobią się na życzenie.
 10 minut później Zayn zapłacił za naleśniki i napoje po czym wyszli, udali się do auta i pojechali do domu.