Ważne:





piątek, 9 sierpnia 2013

 Rozdział XXXIV - "Nie powinniście żyć teraz długo i szczęśliwie?"

 - Odejdź Sam. - nakazał Zayn ostrzegawczym tonem ściągając zakrwawioną koszulkę przez głowę po czym skierował się do swojej łazienki.
Dziewczyna od razu ruszyła za nim ignorując jego prośbę.
 - Nie. - odparła stanowczo stojąc ze skrzyżowanymi rękoma w drzwiach.
Malik rzucił biały, a raczej biało-czerwony t-shirt gdzieś na podłogę po czym podszedł do umywalki i zacisnął na niej mocno dłonie. Uniósł głowę lekko do góry by dostrzec w lustrze, które wisiało przed nim, odbicie siostry, która nie spuszczała z niego wzroku. Po wyrazie jej twarzy mógł stwierdzić, że jest równie zmartwiona, smutna jak i zła, ale nie chciał z nią teraz rozmawiać. Wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie biorąc pod uwagę stan, w którym się znajdował. Zazwyczaj wtedy mówił słowa, których nie powinien i unosił głos. Złość nadal w nim buzowała, więc nie byłoby to najlepszym pomysłem by wdawać się w kłótnię z Sam. Nie chciał jej skrzywdzić. Oczywiście nigdy by jej nie uderzył, ale dziewczyna była wrażliwą osobą i mogła poczuć się zraniona przez stwierdzenia brata. Dlatego najlepiej Zayn zamknąłby się gdzieś na klucz i odczekał aż się uspokoi by móc wchodzić w jakieś interakcje z ludźmi.
Chłopak westchnął starając się opanować lecz niewiele to dało.
 - Sammy... - jej imię wyszło łagodnie z jego ust - Wyjdź. Nie mam ochoty teraz z nikim gadać. - to już nie wyszło tak miło.
 - Nie. - powtórzyła - Nie wyjdę do póki mi nie powiesz co się stało. Widziałeś się ze Scott'em, prawda? - zapytała.
Malik nie odpowiedział. Koncentrował się teraz na oddychaniu kiedy wzbierała się w nim jeszcze większa złość.
 - Obiecałeś! - prawie krzyknęła dobrze zdając sobie sprawę, że nie powinna go teraz bardziej denerwować.
Ups. Zayn puścił umywalkę zaciskając mocno pięści oraz szczękę po czym obrócił się na pięcie robiąc krok w jej stronę.
 - Przesiedziałaś zamknięta w pokoju cały dzień. Teraz moja kolej, więc zostaw mnie w spokoju i wyjdź do cholery jasnej! - krzyknął.
Sam starała się nie pokazywać jak boli ją zachowanie brata. Zastanawiała się dlaczego jest AŻ TAK zły. To było rzadkie z jego strony. Denerwował się często, owszem... ale nie tak jak teraz. Dziewczyna zagryzła wargę próbując się czasami nie rozpłakać.
 - Zayn, co mu zrobiłeś? - zapytała łagodnie.
Nie odpowiedział. Jedynie patrzył na nią wściekły.
 - Niall był z tobą?
Oczywiście był jeszcze jej najlepszy przyjaciel. Naprawdę miała nadzieję, że powie 'nie', ale patrząc w brązowe tęczówki brata znała już odpowiedź.
 - Zwariowaliście?! Obiecałeś, że nie zrobisz nic głupiego! - wybuchała.
 - Nie Horan. - warknął.
Sam złapała się za włosy i pociągnęła je lekko w geście frustracji również próbując opanować swój przyśpieszony oddech.
 - Co z nim? Powiedz, proszę że wszystko z nim w porządku. - wyszeptała z nadzieją kiedy przed oczami pojawił jej się czarny scenariusz.
 - Nic mu nie jest. Trochę poobijany, ale nic mu nie będzie. - ton jego głosu nie złagodniał.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą odgarniając do tyłu swoje blond pasemka, które opadły na jej twarz.
 - Niall nic mi nie obiecywał, ale ty tak. - powiedziała.
 - Wolałabyś żebym stał z boku i patrzył jak przylatują koledzy tego jebanego dupka i pomagają mu z Horan'em?! Wybacz ale musiałem jakoś zareagować! Chyba, że wolałabyś odwiedzać swojego chłopaka w szpitalu!
 - Mogliście w ogóle do niego nie jechać! Naprawdę jesteście tacy głupi? Mówiłam, że nic mi nie będzie!
 - Teraz już nie. - wysyczał - Zająłem się nim. A teraz wyjdź. Znasz mnie i wiesz, że nie powinnaś być teraz ze mną w jednym pomieszczeniu.
 - Jest coś jeszcze, prawda? Scott coś ci powiedział? - ponownie zignorowała nakaz brata.
Nie odpowiedział, ale Sam już wiedziała, że tak. Chłopak przełknął ślinę nadal patrząc w zielone oczy blondynki, która nic już nie powiedziała tylko podeszła do niego i mocno przytuliła. Na początku zaskoczony ani nie drgnął, ale chwilę później również ją objął.
 - Przepraszam, Sammy. - wymamrotał jej we włosy.
 - W porządku. Jutro porozmawiamy. Powiem reszcie prawdę.
Zayn przytaknął po czym po chwili odsunęli się od siebie.
 - Ok.
Blondynka posłała mu słaby uśmiech, następnie opuściła łazienkę zostawiając brata samego. Przeszła przez jego pokój, wyszła na hol by potem udać się schodami w dół gdzie znajdowali się jej przyjaciele. Ich rozmowa nagle ucichła kiedy usłyszeli kroki dziewczyny. Wzrok każdego skierowany był na nią kiedy nie śpiesząc się zajęła miejsce obok Louis'a. Patrząc na swoje nadal trzęsące się ręce wzięła głęboki oddech po czym zagryzła wargę i uniosła głowę do góry by spotkać się ze spojrzeniami reszty obecnych. Wszyscy niecierpliwie wyczekiwali kiedy zacznie tłumaczyć co zaszło kilka minut temu, ale nikt się nie odezwał dając jej trochę czasu.
 - Chodzi o Scott'a. - zaczęła - W niedziele, kiedy byłam na mieście spotkałam go i jego kumpli. I tak jakby mi groził. - przełknęła nerwowo ślinę - Powiedziałam o tym Zayn'owi, a potem Niall'owi. I chyba niepotrzebnie bo właśnie widzieliście Zayn'a. I zapewne słyszeliście. - dodała przypominając sobie krzyki brata.
 Ich twarze pokazywały mieszankę emocji. Nikt się tego nie spodziewał. Każdy wiedział co Scott chciał zrobić Sam i wiedzieli do czego był zdolny, ale również świetnie zdawali sobie sprawę do czego zdolny jest Malik. I nagle chłopak, który chciał skrzywdzić jego małą siostrzyczkę pojawia się znikąd wkurzając go do granic możliwości. Nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć.
 - Scott coś ci zrobił? - Harry był pierwszym, który przerwał ciszę - Dotknął cię?
Blondynka przełknęła głośno ślinę po czym wzięła głęboki oddech i podciągnęła rękaw swojej bluzki ukazując siniaka nad nadgarstkiem, który odzwierciedlał odcisk dłoni. Mięśnie chłopaków od razu się napięły kiedy zobaczyli siny ślad na jej ręce. Dziewczyny zareagowały podobnie.
 - To nic. - zapewniła Sam opuszczając materiał - Nie wiem co Zayn i Niall mu zrobili, ale wątpię żeby do mnie jeszcze kiedyś podszedł. I to ja kazałam im nic nie mówić, więc nie bądźcie na nich źli. - poprosiła.
Eleanor wstała ze swojego miejsca i usiadła obok dziewczyny po czym objęła ją ramieniem i posłała jej ciepły uśmiech.
 - Nie jesteśmy źli. - powiedziała - Wiemy co Scott chciał kiedyś zrobić i w pewnym sensie ich rozumiemy. Ci tutaj... - spojrzała na chłopaków - ...założę się, że zrobiliby to samo. Nawet ja skopałabym mu tyłek gdybym potrafiła.
Sam uśmiechnęła się momentalnie wyobrażając sobie Calder w akcji.
 - Ale wydaje mi się, że to ty jesteś na nich zła. - dodała po chwili.
Blondynka zagryzła wargę i opuściła wzrok.
 - Nie chodzi o to co mu zrobili tylko o to, że... sama nie wiem. Zayn obiecał, że nie zrobi nic głupiego. Nie powinni byli do niego jechać, a robiąc to złamał obietnicę. - wyjaśniła.
 - Sam... - zaczął Liam - Musisz go zrozumieć. Mu też było trudno. Gdybyś musiała wybrać pomiędzy złamaniem obietnicy, a zapewnieniem bezpieczeństwa Zayn'owi to co byś wybrała? - nie musiała odpowiadać bo Payne i reszta dobrze wiedzieli, że wybrałaby drugą opcję - Jestem pewien, że martwiłabyś się bardziej o jego bezpieczeństwo niż dotrzymanie słowa. Każdy wie do czego zdolny jest Scott i że mógłby posunąć się o wiele dalej.
Dziewczynie zajęło chwilę przemyślenie jego słów i wiedziała, że ma rację. Dlaczego była taka głupia i nie pomyślała o tym wcześniej?
 - Masz rację. - przyznała.
 - Powinnaś się przespać. - odezwała się Emily posyłając jej uśmiech - Widzimy się jutro w szkole. - powiedziała wstając i szykując się do wyjścia.
Reszta zrobiła to samo przytulając sam po kolei.
 - Ok, dziękuję. - powiedziała z uśmiechem odprowadzając przyjaciół do drzwi.
 - Nie ma za co. Dzwoń jeślibyś czegoś potrzebowała. - nakazała El.
 - Dobrze.
 - Trzymaj się, mała. - Louis objął ją ramieniem i pocałował w czubek głowy
 Chwile później, kiedy Sam pożegnała się z każdym, została sama. Jak dobrze jest mieć takich przyjaciół. pomyślała. Dziewczyny po raz kolejny wzięła głęboki oddech odgarniając włosy do tyłu. Będąc już bardziej spokojną udała się do kuchni by napić się czegoś zimnego. Wyciągnęła z lodówki sok, a następnie wlała go sobie do szklanki. W tym samym momencie podszedł do niej Rudy, który merdając ogonem wpatrywał się w nią. Blondynka spojrzała na jego miskę gdzie powinna być woda, ale niestety była pusta.
 - Też spragniony? - uśmiechnęła się i pogłaskała psa.
Chwilę później nalała mu wody i w końcu sama mogła się napić.
 - Sam? - do kuchni weszła Patricia w piżamie i w szlafroku - Wszystko w porządku? - zapytała, zmartwienie wypisane na jej twarzy.
 - Tak. - zaoferowała jej uśmiech - Dlaczego pytasz?
 - Słyszałam krzyk Zayn'a. Poszłam do niego, ale nie otworzył mi drzwi.
No tak.
 - Emm... Był trochę zdenerwowany, ale już wszystko ok. Pewnie śpi. Miał długi dzień. Nie przejmuj się.
Kobieta patrzała przez chwilę na córkę z powątpiewaniem, ale w końcu się poddała.
 - Dobrze, ale jeśli coś będzie nie tak wiesz, że możesz mi powiedzieć.
 - Tak, mamo. Wiem. Zayn też. - zapewniła Sam.
Patricia uśmiechnęła się do niej i pocałowała ją w czoło.
 - Idę spać i ty też powinnaś. Jutro szkoła.
 - Ok. Dobranoc.
 - Dobranoc. Kocham cię.
 - Ja ciebie też.
Chwilę później Sam znów została sama.
***
 - Hello. - zaczął Harry zajmując miejsce obok Emily, która wpatrywała się zamyślona przez okno.
Jej łokieć oparty był o ławkę, a głowa o dłoń. Dziewczyna już od 10 minut siedzi w pustej klasie gdzie za kwadrans ma odbyć się jej pierwsza lekcja czyli angielski, na który chodziła z Styles'em. Smirnoff chyba odpłynęła myślami bardzo daleko bo nawet nie usłyszała przyjaciela nadal wpatrując się w szkolne boisko gdzie biegali jacyś chłopacy grając w piłkę.
 - Skąd ta nagła zmiana nastawienia na sportowców? - zapytał przypominając sobie jeszcze Ryan'a, którego nie trawił... no może to za mało powiedziane.
Emily wyrwana nagle jakby z transu spojrzała na przyjaciela pytającym wzrokiem.
 - Hm? - uniosła brwi.
 - Uganiasz się za tymi z drużyny? - uśmiechnął się prawie bez humoru.
 - Co? Nie. - zaprzeczyła szybko powracając na ziemię - Ja nie uganiam się za nikim.
Tym razem Harry uniósł brwi.
 - A co z tym nowym praktykantem? - zapytał.
Smirnoff zdziwiło jego pytanie. Że co, proszę? Dlaczego o niego pytał?
 - Mam go gdzieś. - oznajmiła podirytowana - Nie wiem dlaczego w ogóle o niego pytasz.
 - Ok, ok. - podniósł ręce w obronnym geście - Więc co robisz tu tak wcześnie? - zmienił temat.
Em westchnęła i spojrzała na Harrego, który już od początku wiedział, że coś ją dręczy.
 - Pokłóciłam się rano z rodzicami. Z resztą to nic nowego. Po prostu nie mogłam z nimi dłużej wytrzymać, więc wyszłam. - wyjaśniła po czym zagryzła wargę - I jeszcze ta cała sprawa ze Scott'em. - dodała po chwili.
Styles przytaknął rozumiejąc przyjaciółkę.
 - O co poszło tym razem? - zapytał.
 - O głupią kawę.
 Obydwoje rodzice Emily potrafili być bardzo upartymi i twardo stać przy swoim. Bronili swojego i nie pozwalali w żaden sposób na siebie wpłynąć. Wyobraźcie sobie, że Em odziedziczyła to po nich tylko razy dwa. Więc kiedy dochodzi do kłótni między tymi trzema nie wygląda to przyjemnie. Państwo Smirnoff uważali, że ich córka jest pyskatą i zbuntowaną nastolatką, z którą większość rozmów to były ostre 'wymiany zdań'. Kłócili się o jakieś bezsensowne rzeczy, a wszystko zaczęło się po śmierci Toby'ego kiedy Katya i Alexander zaczęli więcej pracować i poświęcać mniej czasu Em.
 - Mogłaś po mnie zadzwonić. Chyba lepsze to niż siedzenie w szkole. - powiedział z lekkim uśmiechem.
 - Pewnie spałeś. - odwzajemniła go - Więc o której mam u ciebie być? - tym razem ona zmieniła temat.
 - Możesz przyjść po szkole jeśli chcesz. Katy ma jeszcze do mnie zadzwonić i dać znać kiedy przywiezie małą. Pasuje?
 - Yhym. - uśmiechnęła się do niego - Będziesz sam?
Na twarzy Harrego pojawił się łobuzerski uśmieszek. Emily od razu wiedziała co przyszło mu do głowy i automatycznie wywróciła oczami.
 - Zboczeniec. - uderzyła go lekko w ramię.
 - Ja? - udał zaskoczonego - No co ty...
 - Nie wiadomo co siedzi ci w tej lokatej głowie. - odparła po czym wsadziła wplątała palce w jego kasztanowe włosy i zmierzwiła je przez co sporo zaczesanych do tyłu kosmyków opadło mu teraz na twarz.
Gdyby to był ktoś inny niż Em Harry już dawno odtrącił by temu komuś rękę i powiedział żeby odczepił się od jego włosów, ale Smirnoff była wyjątkowa, ponieważ lubił kiedy go dotykała. Więc tylko uśmiechnął się pozwalając jej rozczochrać swoje loczki.
 - Zaraz zwymiotuję. - wymamrotał ktoś.
Styles i Emily spojrzeli w stronę wejścia do klasy gdzie stała teraz Rebaecca z obrzydzeniem na twarzy, która również wyglądała na podirytowaną. Dziewczyna obejmowała rękoma książki, a ubrana była w kwiecistą sukienkę, na którą założyła jeansową kurtkę oraz miała wysokie buty na platformie, które dodawały jej wzrostu. Rudowłosa pewnym krokiem ruszyła do swojej ławki, która znajdowała się w pierwszym rzędzie przerzucając swoje wyprostowane włosy przez ramię.
 - Ignoruj ją. - powiedział Harry kiedy odwrócił się z powrotem do swojej przyjaciółki.
Smirnoff posłuchała chłopaka i zignorowała ją wracając wzrokiem do Styles'a.
 - Więc co robi Katy, że podrzuca ci Amy? - zapytała.
 - Jadą z John'em na jakiś zjazd klasowy po latach. Tylko tyle wiem. - wyjaśnił.
 - Dziwne, że z całej rodziny Amy chce zostawać tylko z tobą. Jak ty to robisz, że wszystkie dzieci cie uwielbiają? - ściągnęła brwi tym razem obracając się do niego cała.
Harry uśmiechnął się łobuzersko i już miał coś powiedzieć, ale Emily go wyprzedziła.
 - Wiem co chcesz powiedzieć. "Jestem uroczy i nie można mi się oprzeć." - próbowała naśladować jego głos - Zgadłam?
 - Czytasz mi w myślach. - wyszczerzył się - Plus, ja tak nie mówię.
 - Właśnie, że tak.
 - Właśnie, że nie.
 - Mówisz.
 - Nie.
 - Tak.
 - Nie.
 - Yhym.
 - Nie. To brzmi jak jak jakiś napakowany facet z więzienia, który siedzi za morderstwo. - odparł.
Emily uniosła brwi.
 - Skąd ty bierzesz te porównania? - zaśmiała się.
 - Chyba od Horan'a. - posłał jej szeroki uśmiech.
Chwilę później do klasy weszły trzy następne osoby. Rebecca zaś siedziała na swoim miejscu przy otwartej książce i sądząc po jej minie zapewne słuchała konwersacji Em i Harrego, którzy nawet nie zwracali na nią uwagi.
 - Co powiesz na Króla Lwa dzisiaj wieczorem? - Styles zmienił temat.
Prawy kącik ust Smirnoff uniósł się lekko słysząc jego propozycję.
 - Gdybym cię tak dobrze nie znała powiedziałabym, że wybrałeś tę bajkę ze względu na dziecko.
 - Ej, przecież ty też lubisz Króla Lwa. To nasza bajka. - ściągnął brwi a chwilę potem przejechał kciukiem po jej czole udając, że rysuje znamię tak jak w bajce - Simbaaaa. - udał głos Rafiki, a raczej próbował na co Emily wybuchła śmiechem.
Harry słysząc to nie mógł się powstrzymać i sam wyszczerzył się szeroko. Lubił jej głos, a zwłaszcza kiedy się śmiała.
 - Ok. Niech ci będzie. - zgodziła się uspokajając się powoli.
Wtedy zadzwonił telfon Styles'a. Chłopak wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Jego mina od razu spoważniała.
 - To Niall. - powiedział po czym odebrał - Co tam, Horan? - zapytał - Gdzie jesteś?
 - W domu.
 - A szkoła?
 - Nie mam ochoty iść do szkoły. - odparł zmęczonym głosem.
 - Chodzi o wczoraj? - mówiąc to spojrzał na Emily, która z zaciekawieniem obserwowała przyjaciela.
Nastąpiła chwila ciszy prawdopodobnie dlatego, że Niall zastanawiał się co powiedzieć.
 - Skąd wiesz?
 - Sam powiedziała nam wczoraj po tym jak Zayn wrócił do domu. - wyjaśnił.
Słychać było westchnięcie po drugiej stronie słuchawki.
 - Przynajmniej już więcej do niej nie podejdzie.
 - To dobrze. A z tobą wszystko w porządku? - zapytał Harry.
 - Ta, wszystko w porządku. Dzwonię bo chciałem zapytać... - zawahał się - o Sam. Jest w szkole?
 - Tak. Jechała z Zayn'em i Joan. Powinieneś z nią pogadać, stary. Martwi się o ciebie tak samo jak ty o nią.
Niall znów westchnął.
 - Wiem, tylko...
 - Tylko co? - dopytywał się Styles.
Horan milczał przez chwilę.
 - Całowaliśmy się. - powiedział ciszej.
Zaskoczony Harry otworzył szeroko oczy przez co Emily posłała mu pytające spojrzenie.
 - Że co? - zapytał z niedowierzaniem.
 - Pocałowała mnie. Nie mogłem się powstrzymać, więc odwzajemniłem pocałunek. - wyjaśnił.
Styles wywrócił oczami, zdając sobie sprawę, że przyjaciel i tak nie może go zobaczyć.
 - To chyba dobrze, nie? Nie powinniście żyć teraz długo i szczęśliwie?
Niall parsknął.
 - Hazz, "długo i szczęśliwie" istnieje tylko w bajkach. W prawdziwym życiu to się nie sprawdza... po wszystkim Sam przeprosiła mnie i uciekła.
 - Pewnie się wystraszyła. Powiedz jej co myślisz i tyle. - powiedział jak gdyby była to najoczywistsza rzecz.
Harry nie widział przyjaciela, ale mógł sobie wyobrazić jak teraz wywraca oczami.
 - Ha, i kto to mówi...
Zmieszany Styles ściągnął brwi.
 - Co masz na myśli?
 - Dlaczego ty po prostu nie powiesz co 'myślisz' do Em, która zapewne jest teraz z tobą?
Lokaty przełknął głośno ślinę modląc się, że dziewczyna tego nie usłyszała. Smirnoff znów posłała mu pytające spojrzenie widząc jego wyraz twarzy.
 - No właśnie, Hazz. To nie jest takie proste. - powiedział Niall kiedy nie usłyszał odpowiedzi od przyjaciela - Pogadamy kiedy indziej. Nie mam ochoty rozmawiać o takich rzeczach przez telefon i w dodatku z samego rana.
 - Ok.
 - Do jutra bo już dzisiaj się chyba nie zobaczymy.
 - Do jutra, stary. - pożegnał się po czym rozłączył.
Emily uniosła pytająco brwi oczekując jakiś relacji z rozmowy. Harry jednak milczał patrząc na nią jakby zamyślony. Dziewczyna wywróciła oczami po czym pomachała mu ręką przed twarzą zyskując tym samym jego uwagę.
 - Więc...?
Styles rozejrzał się dookoła i napotkał wzrok Rebecci, która posłała mu swój uśmieszek. Następnie z powrotem spojrzał na Emily.
 - Porozmawiamy o tym później, ok? - posłał jej znaczące spojrzenie.
Dziewczyna zrozumiała przytakując i postanowiła, że zmieni temat. Wiedziała, że chodzi o coś poważniejszego, a niczego takiego nie chciała omawiać przy ludziach, a zwłaszcza przy tej rudowłosej dziewczynie, która siedziała niedaleko nich.
 - Więc jak tam twoje zadanie domowe? - zapytała.
Harry ściągnął brwi zdziwiony.
 - Jakie zadanie?
 - Recenzja z angielskiego.
Chłopak schował twarz w dłoniach.
 - Cholera... - wymamrotał.
 Cztery godziny później nadeszła pora lanchu. Dziś była w miarę ładna pogoda, więc większość uczniów wybrała dwór zamiast stołówki przez co w szkole nie było zbyt wielkiego tłumu. Cała 'paczka' jednak wybrała wnętrze budynku siadając przy swoim stoliku. Brakowało tylko Niall'a, który był w domu i Zayn'a, którego nikt oprócz Harrego dziś nie widział. Chłopak tylko podwiózł siostrę i Jo do szkoły, a potem gdzieś zniknął. Miał być też Matt, ale zawołał go trener i musiał iść. Każdy z całej ósemki wziął sobie coś do jedzenia i zaczął konsumować.
 - Mniam. - powiedział Lou, który podebrał Liam'owi kawałek pizzy.
 - Mówiłem żebyś też sobie wziął... a teraz będziesz mi podbierał. - Payne pacnął go w rękę odsuwając od niego swój talerz.
 - "A teraz będziesz mi podbierał." - naśladował go Tommo udając dziewczęcy głos na co jego przyjaciel wywrócił oczami.
Liam wiedział żeby już więcej nic nie mówić bo Louis będzie go przedrzeźniał, więc się zamknął.
 - Zauważyłem, że zawsze jesz jabłka na lunch. Odchudzasz się czy co? - zapytał Harry patrząc na tacę Jo, na której leżało czerwone jabłko i stała mała woda.
 - Nie, po prostu lubię. - odparła z uśmiechem.
 - To dobrze. Pamiętam jak Emily się odchudzała...
Emily ściągnęła brwi.
 - Wcale nie. - zaprotestowała oburzona - Nigdy się nie odchudzałam.
 - Bo nie masz z czego. - odezwała się Danielle, która siedziała po jej prawej stronie.
To prawda. Emily była najchudsza z towarzystwa. I nie dlatego, że nie jadła czy się odchudzała tylko, dlatego że była tak zbudowana i miała szybką przemianę materii. Może nie była wysoka, ale jej figura przypominała figurę modelki.
 Smirnoff skrzywiła się na słowa przyjaciółki, ale nic nie powiedziała. Wtedy Harry złapał ją za nogę, na wysokości uda i lekko ścisnął przez co Em spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami.
 - Same kości. - stwierdził kręcąc głową z udawanym niedowierzaniem.
 - Wcale nie! - odparła.
Styles wyszczerzył się do niej po czym zmierzwił jej włosy na co dziewczyna posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
 - Hazz, odczep się od Em. - odezwała się Sam jedząc kolejnego frytka, którego umoczyła wcześniej w keczupie.
 Dziewczyna wyglądała dziś dużo lepiej niż wczoraj. Może nie uśmiechała się tyle co zawsze, ale i tak radziła sobie dobrze. Nikt dziś nie wspominał o wczorajszym wieczorze za co była im wdzięczna.
 - Czy to Zayn? - zapytała Eleanor, która patrzyła gdzieś na drugi koniec wielkiej stołówki.
Wszyscy podążyli za jej wzrokiem i dostrzegli wysokiego chłopaka w ciemnych, nieułożonych włosach. Ubrany był w niebieską, rozpinaną bluzę z kapturem i czarne spodnie, a do tego czerwone Air Max'y. Stał do nich tyłem, ale wiedzieli, że to on. Rozmawiał z dziewczyną, której ciemne włosy zaplecione były w warkocza, który opadał na jej prawe ramię. Miała jasną cerę i była od niego niższa. Miała na sobie jeansowe ogrodniczki, z pod których wystawała jasna bluzka. Była to Leelo, z którą Zayn rozmawiał wczoraj.
 - Kojarzę skądś tę dziewczynę. - powiedziała Emily przyglądając się czarnowłosej.
 - To Leelo. - wyjaśniła El, która znała w szkole praktycznie wszystkiego - Jest miła i fajnie się z nią rozmawia, ale nie w stylu Zayn'a.
 - To Zayn ma swój 'styl' jeśli chodzi o dziewczyny? - zapytała zaciekawiona Jo.
 - Woli te "Grrr." - Lou wyszczerzył się pokazując 'pazury' w powietrzu na co chłopaki parsknęli śmiechem.
 - Leelo? Ciekawe imię. - stwierdziła Sam.
 - Nie wiedziałem, że się znają. - odezwał się Liam.
Emily wywróciła oczami po raz kolejny dzisiejszego dnia.
 - Malik nie musi znać dziewczyny żeby z nią rozmawiać... a raczej flirtować. - powiedziała opierając się łokciami o stolik.
 - Fakt. - zgodziła się Danielle.
Teraz nikt się nie odzywał tylko przyglądali się dwójce stojących kilkanaście metrów dalej. Dziewczyna uśmiechała się nieśmiało obejmując się rękoma w pasie. Chwilę później Zayn musiał powiedzieć coś śmiesznego zaczęła chichotać. Wyglądała tak niewinnie w porównaniu do niego. Większość dziewczyn na około przyglądało się jej z zazdrością w oczach. Malik wyciągnął z kieszeni komórkę i podał ją Leelo, która wzięła go od niego i prawdopodobnie wpisała mu swój numer po czym oddała mu z powrotem. Następnie pożegnali się i Zayn ruszył w kierunku stolika gdzie siedzieli jego przyjaciele. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji kiedy zajął swoje miejsce obok Jo. Nikt się nie odezwał tylko patrzeli na niego w milczeniu. Chłopak zmierzyła każdego wzrokiem po czym uniósł pytająco brwi.
 - Więc dzisiaj nie gadamy? Jakiś dzień milczenia czy co? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
I znowu nic, a to dlatego, że nikt nie wiedział jak zacząć. Malik wywrócił oczami.
 - Przecież nikogo nie zabiłem. Ale ok. Jak chcecie stypy to będzie stypa. - wzruszył ramionami po czym otworzył puszkę Pepsi, którą przyniósł ze sobą i wziął dużego łyka.
 - Więc co tam? - odezwała się Jo, która nie rozumiała sytuacji, ponieważ nie miała pojęcia co wydarzyło się wczoraj.
Zayn spojrzał na nią posyłając jej uśmiech.
 - W porządku. A u ciebie?
 - Jest ok.
 - Powiedz Mike'owi, że w piątek możemy obejrzeć film. - powiedział po czym wziął kolejny łyk napoju.
Jo uśmiechnęła się szeroko do niego.
 - Założę się, że będzie skakał i się cieszył jak to usłyszy.
 - Oglądasz z nami?
 - Pewnie nie będę miała nic ciekawszego do roboty. - stwierdziła.
 - To dobrze.
 - To co oglądacie? - odezwał się Louis z uśmiechem na twarzy.
Przynajmniej on.
 - Ym, Avengers. - powiedziała Joan patrząc na niego.
Tomlinson wyszczerzył się szeroko.
 - Widzę, że twój brat ma gust.
Zayn przytaknął po czym spojrzał na Jo z wyrazem twarzy "A nie mówiłem?". Dziewczyna uśmiechnęła się kręcąc głową z niedowierzaniem.
 - Jakieś plany na sobotę i niedzielę? - odezwała się Smirnoff zmieniając temat na co każdy pokiwał przecząco - Bo mam pomysł...
Wszyscy patrzeli na nią wyczekująco.
 - Może zrobimy u mnie małą imprezę? Rodzice wyjeżdżają.
 - Ok. - powiedzieli chórkiem bez wahania.
 - 'Małą'? - powtórzył Lou uśmiechając się znacząco.
Emily odwzajemniła uśmiech po czym wstała tak by móc widzieć całą stołówkę.
 - Hej, ludzie. - powiedziała wystarczająco głośno żeby zwrócić na siebie uwagę każdego w pomieszczeniu - Impreza u mnie. W sobotę. Przekażcie reszcie. - po czym usiadła.
Można było usłyszeć kilka okrzyków radości. Nic dziwnego. Każdy lubił imprezy u Smirnoff, Malik'ów, Tomlinsona czy Eleanor. Ta czwórka, a raczej piątka miała największe domy i każdy zawsze się u nich dobrze bawił. Z resztą byli tymi 'popularnymi' w szkole.
 - Załatwione. - oznajmiła z uśmiechem.
Nagle cała niezręczna atmosfera zniknęła.
***
 - Harry, idioto! Oddaj ten telefon! - krzyknęła Emily za Styles'em wbiegając za nim do jego domu.
Chłopak drażnił się z nią przez całą drogę ze szkoły tym, że jakiś 'kujon', który chodzi z nimi na matematykę 'kocha się' potajemnie w Em. I to była prawda. Nie przeszkadzało to Harremu, ponieważ wiedział, że nie był w typie jego przyjaciółki i dlatego nie czół się zazdrosny jak w przypadku każdego innego chłopaka. Stwierdził więc, że fajnie byłoby podenerwować tym Smirnoff.
 - Jeśli wyślesz tego sms'a jesteś martwy, Styles! - krzyknęła goniąc go - Nie żartuję!
Harry chichocząc pod nosem wbiegł na górę próbując przy tym skończyć wiadomość. Napisał już "Hej, tu Emily Smirnow. Chciałam przyznać się, że podobasz mi się od pewnego czasu i...", a chciał dokończyć to tak "...zastanawiałam się czy nie umówiłbyś się ze mną bo już psychicznie nie wytrzymuję braku kontaktu z tobą." Styles miał tę przewagę, że miał dłuższe nogi i stawiał większe kroki przez co trudno było go dogonić. Dodajmy do tego wprawę w pisaniu sms'ów w pośpiechu, którą nabył kiedy zasypiał do szkoły i musiał dać znać reszcie.
 - Dodać serduszko na końcu? - zapytał przez ramię śmiejąc się.
 - Nawet się nie waż! - krzyknęła kiedy wbiegła na hol za przyjacielem.
Kiedy hol się skończył Harry wbiegł do pokoju, który znajdował się na jego końcu. Był to pokój gościnny. Gdzie teraz? Mógł wyjść na balkon i skoczyć, ale byłby to bardzo zły pomysł, mógł nie robić nic i zmierzyć się z podirytowaną Emily co również nie było najlepszym wyjściem oraz mógł zamknąć się w łazience co było najlepszym rozwiązaniem z tych trzech. Niestety chłopak myślał troszeczkę za długo bo do środka wbiegła Smirnoff i od razu ruszyła na niego.
 - Oddaj to!
Styles wskoczył na łóżko by szybciej dostać się na drugą stronę, ale kiedy chciał z niego zeskoczyć Em była obok niego, złapała go za rękę i zatrzymała. Szybko podniósł telefon do góry tak żeby nie mogła dosięgnąć. I tu miał koleją przewagę, ponieważ był od niej wyższy.
 - Ha! - zaczął się śmiać z jej starań.
 - Oddaj... - skok - ten... - skok - telefon! - skok.
To jeszcze bardziej rozbawiło Harrego.
 - Chyba jesteś za mała. - chichrał się dalej.
 - Styles! - warknęła dźgając go kilkakrotnie palcem wskazującym w żebro.
 - Co? Nie chcesz iść na randkę z naszym kujonkiem?
Emily podskoczyła jeszcze kilka razy na łóżku ale nic z tego. Nie mogła dosięgnąć komórki. Wtedy do głowy przyszedł jej świetny pomysł. Uśmiechnęła się łobuzersko przez co zmieszany Harry przestał się śmiać. Dziewczyna sięgnęła do jego tylnej kieszeni spodni i wyciągnęła jego białego iPhone'a.
 - Ha! - krzyknęła po czym zeskoczyła z łóżka i posłała mu triumfalny uśmiech.
 - Co chcesz z nim zrobić? - zapytał.
Em wzruszyła ramionami po czym odblokowała wyświetlacz i weszła w wiadomości by napisać do jego mamy.
 - Może napiszę do Anne żeby kupiła ci więcej prezerwatyw bo już ci się skończyły? - zrobiła niewinną minę powstrzymując się od śmiechu.
Styles otworzył szeroko oczy na jej słowa.
 - Nie zrobisz tego.
 - Nie? - uśmiechnęła się słodko - To patrz. - zaczęła pisać wiadomość z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
 - Dawaj to! - zeskoczył z łóżka i zaczął ją gonić kiedy wybiegła z pokoju.
Teraz to Emily się śmiała uciekając. Szybko wybrała jedne z drzwi na holu, za którymi wiedziała, że znajduje się toaleta. Wpadła do środka i w błyskawicznym tempie przekręciła zamek.
 - Emily... - zaczął ostrzegawczo Harry po drugiej stronie - Nawet nie próbuj.
Dziewczyna zaczęła chichotać.
 - Oddam ci telefon jak oddasz mi mój. I nawet nie waż się wysłać mu tego sms'a. - dodała.
Ale nie odpowiedział. Smirnoff ściągnęła brwi.
 - Hazz? - przystawiła ucho do drzwi - Harry? Wiem, że tam jesteś i nie wyjdę. Nie wrobisz mnie.
Znów cisza. Cholera.
 - Zamieńmy się telefonami i wszyscy będą szczęśliwi.
Znowu nic.
 - A może po prostu zabiorę ci mój, a twojego nie oddam? - zapytał za jej plecami.
Dziewczyna automatycznie podskoczyła łapiąc się za serce mało nie dostając zawału. Odwróciła się szybko i zobaczyła Styles'a stojącego w drugich drzwiach łazienki z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy.
 - Cholera, zapomniałam o tych drzwiach. - mruknęła.
Wtedy Harry zrobił krok w jej stronę.
 - Nie zbliżaj się bo wyślę. - zagroziła trzymając kciuk nad 'wyślij' - Po prostu się zamieńmy, ok? - zaproponowała z nadzieją.
 - Hmm... - przyłożył palec do podbródka udając, że myśli.
 - Chyba nie chcesz, żeby twoja mama dostałą taką wiadomość? - uniosła jedną brew.
 - W sumie to by mi się przydały. - stwierdził jak gdyby nigdy nic.
Emily otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
 - Żartujesz?
 - Nie. - wzruszył ramionami po czym zrobił następny krok i następny.
 - Blefujesz. - odparła cofając się aż jej plecy przywarły do drzwi - Udajesz, że cię to nie obchodzi, a tak naprawdę jest na odwrót. - stwierdziła z uśmiechem.
Harry stał już przed nią uśmiechając się podejrzanie i patrząc jej w oczy. Po chwili stania w milczeniu i gapienia się na siebie chłopak wykorzystał okazję i z zaskoczenia zabrał jej komórkę. Emily szybko złapała go zanim zdążył wybiec z łazienki i kiedy chciała go obrócić obydwa telefony wyleciały mu z rąk i spadając z siłą na płytki w efekcie czego pękły ekrany, a z jednego nawet wyleciała bateria. Najbardziej poszkodowany był iPhone Styles'a.
 - Ups. - wycedziła Smirnoff stojąc obok przyjaciela i nadal trzymając go za ramię.
 - Zobacz co zrobiłaś z moim telefonem. - Harry udał rozczarowanie kręcąc głową z dezaprobatą.
Dziewczyna spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
 - Że co, proszę? Ja? To twoja wina.
Styles odwrócił się do niej i zmrużył oczy zbliżając się do niej.
 - Zapłacisz za to. 
 - O nie. - cofała się aż po raz drugi przywarła do drzwi.
Wtedy Harry uśmiechnął się złośliwie i zrobił jeden duży krok tak aż był kilka centymetrów od niej. Nagle złapał ją za boki i zaczął gilgotać.
 - Nie! - pisnęła - Hazz, proszę! - zaczęła się śmiać kiedy jego długie palce dotykały jej czułe punkty.
Chwile później w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Uratowana. Emily odetchnęła z ulgą kiedy chłopak się od niej odsunął.
 - Nie skończyłem z tobą. - wymierzył w nią palec po czym wyszedł z łazienki.
Em uśmiechnęła się sama do siebie po czym podniosła telefony, a raczej telefon i części telefonu po czym sprawdziła czy jej działa. Działał. Miał jedynie całą popękaną szybkę. Trudno się mówi. Schowała go do kieszeni, a następnie złożyła iPhone'a Harrego i nawet udało się jej go włączyć. Był trochę bardziej poobijany, ale działał. Ubezpieczając się jeszcze weszła w jego kontakty i wykasowała numer Lucas'a, chłopaka do którego jej lokaty przyjaciel miał wysłać wiadomość. Skąd on w ogóle go ma? zapytała sama siebie. Kiedy to zrobiła udała się na hol, a potem w stronę schodów. Zeszła na dół akurat w momencie, w którym frontowe drzwi się zamknęły. Chwilę potem znikąd pojawiła się mała Amy, który rzuciła się na Emily z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Emmy!
Smirnoff kucnęła i ścisnęła ją mocno.
 - Hej, Amy. - uśmiechnęła się.
 - Fajnie, że jesteś. - powiedziała zadowolona dziewczynka kiedy wypuściła ją ze swoich objęć.
Miała tyle samo lat co Mike, czyli 7. Był blondynką o niebieskich o oczach i jasnej cerze. W pewnym stopniu była nawet podobna do Harrego.
 - Co tam, mała? Cieszysz się, że zostajesz z nami? - zapytała Em mierzwiąc jej włosy.
 - Tak! - krzyknęła podekscytowana klaszcząc w ręce.
 - Ok, więc... - spojrzała na zegarek, który miała na lewej ręce wskazujący godzinę 17:18 - O której musisz iść do łóżka?
Amy posmutniała i opuściła głowę.
 - O 19:30. - powiedziała cicho.
 - Nie dziś. - odparła powodując, że dziewczynka spojrzała z powrotem na nią z nadzieją w oczach - Dzisiaj posiedzimy trochę dłużej. Co ty na to? - posłała jej szeroki uśmiech.
Mała odwzajemniła go od razu i jeszcze raz mocno przytuliła Emily. Harry, który stał z boku i obserwował te dwie wyszczerzył się szeroko.
 - Sprowadzasz dziecko na złą drogę, Smirnoff. - odezwał się.
 - Oj, cicho bądź. I lepiej nie wygadaj nic. - tym razem ona wymierzyła w niego ostrzegawczo palcem.
Amy skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się do niego.
 - Właśnie. - zgodziła się.
Chłopak podniósł ręce w geście poddania.
 - Spokojnie, jestem z wami.
Emily wstała i z uśmiechem na twarzy podała mu potłuczonego iPhone'a.
 - Działa. - oznajmiła.
 - Co się stało? - zapytała Amy widząc pęknięcia na szybce.
 - Harry będąc Harrym upuścił telefony. Swój i mój. - wyjaśniła jej i Styles miał już coś mówić kiedy ta mu przeszkodziła - Co powiesz na to żebyśmy obejrzeli coś dziś wieczorem i zamówili pizzę? - zapytała patrząc na małą.
 - Super! - po raz kolejny zaklaskała w dłonie.
 - Więc co chcesz teraz robić? - zapytał lokaty.
Dziewczynka zdjęła swój niebieski plecak i otworzyła go.
 - Przyniosłam ze sobą zabawki. Moglibyście pobawić się ze mną? - powiedziała z nadzieją.
Harry posłał jej szeroki uśmiech.
 - Jasne. Chodźcie. - ruszył na środek salonu.
Amy podążyła za nim i Emily miała zrobić to samo kiedy jej telefon zadzwonił. Spojrzała na wyświetlacz i ściągnęła brwi widząc nieznany numer.
 - Zacznijcie beze mnie. Zaraz do was przyjdę. - zawołała za nimi.
Styles przytaknął posyłając jej uśmiech po czym uniósł kciuka w górę. Dziewczyna wyszła z domu i stanęła na werandzie. Przywitał ją lekki podmuch wiatru przez co objęła się jedną ręką w pasie kiedy zrobiło jej się trochę chłodno. Dopiero wtedy odebrała.
 - Halo?
 - Hej, Emily. - powiedział znajomy męski głos.
Kojarzyła go, ale nie mogła sobie przypomnieć do kogo należał.
 - Umm...hej. - przywitała się zmieszana.
 - Tu Ryan.
No tak... Czekaj, Ryan?! Smirnoff nie miała pojęcia dlaczego do niej dzwoni. A tym bardziej skąd miał jej numer?
 - Skąd masz mój numer? - wypaliła.
Nie widziała go ale wiedziała, że się uśmiecha. On zawsze się uśmiecha. Co jest bardzo denerwujące.
 - Mam swoje sposoby.
Emily wywróciła oczami i westchnęła sfrustrowana.
 - Skąd? - powtórzyła ale tym razem mniej milszym tonem.
 - Moja matka jest dyrektorką, pamiętasz?
Pamiętam, idioto. Skoro jest jej synem to na pewno ma łatwy dostęp do papierów w szkole. Em wyobraziła sobie jak siedzi w archiwum i szpera w szafkach. Czy to jest karalne?
 - To nie daje ci prawa do patrzenia w moje papiery. - odparła.
 - Wiem, ale inaczej bym go nie zdobył.
Smirnoff westchnęła zrezygnowana.
 - Nieważne. Czego chcesz? Jestem zajęta. - odgarnęła do tyłu włosy które opadały jej na twarz.
 - Teraz czy ogólnie? - zapytał pewnie szczerząc się jak idiota.
Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem. Gdyby był teraz obok niej pewnie oberwałby po głowie.
 - Dla ciebie teraz i ogólnie. Więc?
 - Myślałem, że moglibyśmy wybrać się gdzieś razem...
 - Nie. - przerwała mu - Nie idę nigdzie. Nie podoba mi się pomysł dzielenia mojego wolnego czasu z tobą.
 - Wtedy na parkingu nie miałaś nic przeciwko. - powiedział.
Emily wydała z siebie podirytowany odgłos.
 - Nie wiem czy pamiętasz kretynie, ale chwilę potem od ciebie uciekłam. To chyba nie jest dobry znak, nie uważasz?
 - Jestem pewien, że ci się podobało.
Grrrr. Smirnoff miała ochotę go zabić. Czy musi być aż tak denerwujący? Dała mu już jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowana ale on dalej nie chce się odczepić. Czy on kiedyś odpuści? Nie wysilając się żeby odpowiedzieć Em rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni. Musiała się teraz trochę uspokoić bo nie chciała wracać wkurzona do Amy i Harrego, którzy na nią czekali. Wzięła więc głęboki wdech i weszła z powrotem do środka. Udała się następnie do salonu gdzie jej towarzysze rozsiedli się na środku, a dookoła nich leżało kilkanaście zabawek, a konkretnie plastikowych zwierząt. Smirnoff zorientowała się, że to mała farma. Jej przyjaciel właśnie ustawiał domki, a mała ogrodzenie. Od razu uśmiechnęła się na ten widok. Styles również posłał jej uśmiech kiedy zauważył, że przyszła. Chwilę później dziewczyna usiadła obok nich i zaczęła układać małe, plastikowe drzewka.
 - Kto dzwonił? - zapytał Harry.
 - Um... - zagryzła wargę nie będąc pewna czy mu powiedzieć.
Chłopak uniósł pytająco brwi czekając na odpowiedź.
 - Ryan. - wypaliła.
Wyraz twarzy Styles'a od razu się zmienił. Zacisnął zęby, a w jego oczach można było zobaczyć zazdrość. Tego się nie spodziewał.
 - To twój chłopak? - zapytała Amy układając zwierzaki za zagrodą.
To pytanie nie pomogło Harremu.
 - Nie. - odparła Em - Kolega, a nawet nie. Znam go tylko kilka dni.
 - Musi cię lubić skoro do ciebie dzwoni. - stwierdziła dziewczynka.
Zaskoczona Smirnoff uniosła brwi. Ups. Kolejny cios dla Styles'a.
 - Może. Nie wiem. Nie interesuje mnie to. - powiedziała po czym spojrzała na przyjaciela, którego wzrok cały czas spoczywał na niej.
Musiał bardzo dobrze ukryć w tym momencie swoje emocje, ponieważ Emily nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. Nie można dziwić się Harremu bo jak do tej pory nie miał żadnego 'zagrożenia', dlatego że Em spławiała wszystkich chłopaków od momentu kiedy zerwała ze swoim byłym chłopakiem Tyler'em po tym jak ją zdradził. Nikim się nie interesowała. Więc Styles nie przejmował się tym, że może się w kimś nagle 'zakochać'. Oczywiście zawsze miał jakieś małe obawy, ale szybko wyparowały widząc jak zachowuje się jego przyjaciółka względem chłopaków. A tu nagle oznajmia mu, że całowała się z jakimś gościem. To było dopiero zaskoczenie. I coś na co nie był przygotowany. I bolało. Coraz bardziej chciał jej powiedzieć co czuje, ale jak powiedział Nialler "To nie jest takie proste.". To jest cholernie trudne, ponieważ od zawsze byli przyjaciółmi.
 Trzy godziny później cała trójka postanowiła skończyć zabawę. I Emily i Harry mieli już lepsze humory śmiejąc się co chwila z głupich rzeczy. Chłopak miał już dość chodzenia plastikowym psem i udawania, że umie mówić. Stwierdził, że tego typu zabawy starczy mu już na rok. Em czując jego 'ból' powiedziała, że czas na Króla Lwa i pizzę.
 - Pepperoni.
 - Hawajska.
 - Pepperoni.
 - Hawajska.
 - Pepperoni.
 - Hawa...
 - Nie możemy wziąć pół takiej i pół takiej? - zapytała mała przerywając kłótnie starszym.
Lokaty chciał hawajską kiedy Smirnoff chciała Pepperoni. Amy zaś było to obojętne bo ona lubiła każdy rodzaj pizzy.
 - Ok. Pepsi czy Cola? - zapytała Em wyjmując komórkę.
 - Cola. - powiedzieli w tym samym czasie.
Po złożeniu zamówienia cała trójka stwierdziła, że trzeba przygotować się do filmu. Poprzesuwali więc kanapy i zrobili z nich małą 'fortecę', którą nakryli dużym kocem robiąc dach. Do środka włożyli kilka kołder i poduszek żeby było miękko. Następnie sprawdzili czy dobrze widać telewizor ze środka i kiedy wszystko było ok, Harry poprosił Amy by poszła się przebrać w piżamę, ponieważ znając małą wiedział, że uśnie podczas oglądania. W tym samym czasie rozległ się dzwonek.
 - Ja pójdę. - powiedziała Emily i ruszyła w stronę drzwi.
Kiedy je otworzyła jej oczom ukazał się chłopak ze znudzoną minął trzymający karton z pizzą. Kojarzyła go ze szkoły. Przypomniała sobie, że był o rok młodszy, ale nie pamiętała jego imienia. Widząc ją posłał jej lekki uśmiech i podał jej kartonowe opakowanie oraz dużą Colę.
 - To będzie...
 - Zatrzymaj resztę. - powiedział Harry, który nagle pojawił się obok przyjaciółki dając chłopakowi banknot dziesięciofuntowy by chwilę później zamknąć mu drzwi przed nosem z triumfalnym uśmieszkiem.
Em patrzała na niego zastanawiając czy jej się czasami coś nie przewidziało. Czy on na prawdę posłał mu zwycięski uśmiech? Jakby niewerbalnie powiedział mu "Ha! Ona jest moja, a ty nie możesz jej mieć. Nie masz szans."
 - Co? - chłopak zapytał niewinnie.
Smirnoff pokręciła głową.
 - Nic. Chodź, umieram z głodu.
Obydwoje udali się do kuchni gdzie Harry postanowił rozłożyć pizzę na trzy talerze, Emily zaś miała nalać Coli do szklanek. Złapała za nakrętkę próbując ją odkręcić, ale ta ani drgnęła.
 - Pomóc ci z tym? - zapytał Styles.
 - Dam... sobie... radę... - siłowała się, ale dalej nic - Ugh! 
 - Daj mi to. - Harry złapał za nakrętkę i ta od razu ustąpiła, ale najwyraźniej butelką ktoś wcześniej trząsł ponieważ gazowany napój rozprysł się na wszystkie strony oblewając przy tym dwójkę, która stała obok.
Po tym stali tak kilka sekund bez ruchu jakby przetwarzali co właśnie się stało.
 - Zajebiście. - skomentowała dziewczyna wycierając lepką ciecz z oczu.
Styles był wyższy, więc Cola na szczęście nie dosięgła jego twarzy. Chwilę później do kuchni weszła Amy ubrana w zieloną piżamę z kucykami. Widząc scenę przed sobą ściągnęła brwi.
 - Co się stało? - zapytała.
 - Potrzebuję prysznica. - stwierdziła, a chwilę potem usłyszała śmiech swojego przyjaciela, który jakimś cudem był mniej mokry.
 - Amy, możesz już jeść jeśli chcesz. Umyjemy się i zaraz do ciebie wrócimy, ok? A potem to posprzątamy. - mówił Harry patrząc na dziewczynkę.
 - Ok. - przytaknęła - Będziecie myć się razem?
 - Nie. - zaprzeczyli szybko wymieniając spojrzenia - Chodź, dam ci jakieś ciuchy. - chwilę później lokaty złapał Emily za rękę i pociągnął w stronę schodów.
Słów: 6312
Przepraszam za opóźnienia i dziękuję Wam za wszystkie komentarze ;)
Dajcie mi znać co sądzicie o tym rozdziale i jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych to niech poda mi jakiś kontakt :) (najlepiej TT)
I jak wam mijają wakacje? Bo mi jak do tej pory świetnie. Nie wiem jak z następnymi rozdziałami bo wybieram się jeszcze do Holandii i Paryża, więc... zobaczymy jak to wyjdzie. :)
B.