Ważne:





niedziela, 11 listopada 2012

 Rozdział XII - "[...] w przyjaciołach się nie zakochuje."

 Po lekcjach Zayn udał się na parking gdzie miał czekać na Jo. Oparty o maskę auta patrzał jak uczniowie opuszczają budynek. Jedni z uśmiechami na twarzy, a inni nieco mniej weseli. Zła ocena? Ktoś z kimś zerwał? Kogoś wkurzył nauczyciel? A może nie mają ochoty wracać do domu? Jest w ogóle ktoś taki kto nie chce wracać do domu kiedy kończą się lekcje? Na pewno. Na przykład taki Ben. Chłopak rok młodszy od Malika, chudy o ciemnych blond włosach, szedł przed siebie, patrząc pod nogi i nie zwracając na nic uwagi. Jego sytuacja w domu nie jest ciekawa. Ojciec pije, a matka? A matka nic. Po prostu ma wszystko gdzieś. No i jeszcze jego wujek. Mieszka razem z nimi. Straszni ludzie. Nie wiadomo co się w tym domu jeszcze dzieje. Nic dziwnego, że chłopak nie chciał tam wracać. Jakiś czas temu w szkole w cale nie miał lżej. Nie miał nikogo. Ludzie mu dokuczali. Do czasu. Co się stało? Zayn mu pomógł. Był znany w całej szkole, więc wystarczyło kilka słów pod wpływem złości przy wszystkich i Ben Miller miał spokój. Oczywiście podziękował mu, ale nie chciał od niego więcej pomocy. No trudno.
 Malik zobaczył idących chodnikiem przyjaciół. Wszyscy szli w jedną stronę, oprócz Liam’a i jego dziewczyny. Danielle mieszkała trochę dalej i w przeciwnym kierunku, a Payne zawsze odprowadzał ją po szkole. A co do reszty... Niall z Sam szli za wszystkimi śmiejąc się  z czegoś. Blondyn obejmował ją ramieniem. Dla siostry Zayn’a był to tylko i jedynie przyjacielski gest. Irlandczyk na pewno chciał czegoś więcej niż przyjaźni. Malik wiedział, że jego kumpel kocha się w jego siostrze, a ona tego nie widzi. Nie chciał by byli razem. Byłoby to dla niego dziwne. Dla niego? No właśnie... dla niego. A co z nimi? Przecież wtedy liczyłoby się tylko to co oni czują, a nie on.
 Chłopaka z zamyślenia wyrwała Jo, która stała obok niego. Nawet nie zauważył kiedy przyszła.
 - O czym tak myślisz? - zapytała z uśmiechem.
 - Można powiedzieć, że o wszystkim. Jedziemy?
Zayn otworzył jej drzwi, a kiedy wsiadła zamknął je po czym sam zasiadł za kierownicą, odpalił samochód i ruszyli. To był pierwszy raz kiedy byli sami.
 - Nie byłam tu jeszcze w bibliotece. Nie potrzebuję jakiejś wejściówki? - zapytała.
 - Spokojnie. Wystarczy moja. - wyjaśnił.
Wahała się chwilę po czym powiedziała:
 - Nie odbierz tego źle, ale nie wyglądasz na osobę, która odwiedza bibliotekę.
Ten się uśmiechnął.
 - A na jaką? - spojrzał na nią po czym przeniósł wzrok z powrotem na drogę.
Wiedziała, że pożałuje tego co powiedziała. I co miała teraz zrobić? Czuła się jakby przywarł ją do ściany.
 - No... Na kogoś bardziej woli imprezować... - wyjaśniła - ...podrywać dziewczyny. - po czym dodała.
Zayn parsknął śmiechem.
 - Czytam więcej książek niż ci się wydaje. - powiedział z uśmiechem.
 - No to mnie zaskoczyłeś... Mogę się do czegoś przyznać? - zapytała po chwili milczenia.
 - Słucham.
 - Wtedy po historii, kiedy zapytałam się czy będziesz ze mną w parze i powiedziałam, że tylko ty zostałeś... kłamałam. Został jeszcze ktoś, ale byłeś bratem Sam, więc pomyślałam, że z tobą będzie mi trochę raźniej.
Zayn uśmiechnął się kiedy usłyszał jej ostatnie słowa.
 - Przepraszam. - powiedziała.
 - Nic się nie stało. Wybaczam.
 Kiedy weszli do biblioteki, Malik przeciągnął swoją kartę przez czytnik przy wejściu do sali ze zbiorami. Czerwona lampka na urządzeniu zmieniła się w zieloną po czym otworzyły się drzwi. Wkroczyli do środka po czym skierowali się do kobiety po trzydziestce siedzącej za wysoką ladą i piszącej coś na komputerze.
 - Witam. - zaczął Malik.
 - Dzień dobry, Zayn. - powiedziała przenosząc wzrok ze ekranu monitora na bruneta - W czym mogę ci pomóc? - zapytała z uśmiechem.
Miała ona rudawe włosy do ramion i niebieskie oczy, a na jej nosie znajdowały się okulary. Było można zaliczyć ją do „tych atrakcyjnych“, jak to powiedział Lou. Chłopaki żartowali sobie z Malika, że to ona jest powodem, dla którego tu przychodzi, a Harry powiedział, że też musi się tam wybrać. Oczywiście tak nie było.
 - Szukamy materiałów o wojnie secesyjnej. Znajdzie pani coś dla nas?
Wtedy kobieta przeniosła wzrok na Jo.
 - Jasne. Hm, pierwszy raz widzę cię w towarzystwie. Myślałam, że jesteś typem samotnika. - powiedziała z szerokim uśmiechem wychodząc zza lady.
 - Zdziwiłaby się pani.
Jo i Zayn podążyli za kobietą, która udała się w stronę regałów ustawionych w szeregach po obu stronach sali. Były one bordowe, a na końcu małej alejki, między każdym znajdowało się duże okno sięgające od podłogi po sufit przez co w pomieszczeniu było dość jasno. Biblioteka była spora, a dotarcie do właściwego regału zajęło im ok. 2 min.

 - To tu. - powiedziała rudowłosa zatrzymując się przy jednej z półek.
 - Dziękuję. - Zayn posłał jej uśmiech.
Kiedy kobieta odeszła, Jo i brunet zostali sami. Weszli w alejkę i spojrzeli na książki, nad którymi wisiał napis „wojna secesyjna“.
 - Dużo tego. - wycedził Malik po czym rzucił swoją torbę gdzieś na podłogę.
Dziewczyna zrobiła to samo.
 - To od czego zaczynamy? - zapytał.
 - Od niewolnictwa?
 - Czyli od przyczyn. - podsumował.
Wzięli się więc za książki i zamiast przy stoliku usiedli na podłodze, na przeciwko siebie obok dużego okna. Obydwoje wyjęli kartki i długopisy i zaczęli czytać. Musieli sprawdzić, które książki chcą wypożyczyć bo wszystkich by nie wzięli.
 Po jakiś 15 minutach czytania w ciszy Malik nagle wstał odkładając książkę na bok.
 - Co się stało? - zapytała Jo.
 - Nic. Za chwilę wrócę. - uśmiechnął się do niej po czym odszedł.
Więc Jo wzięła się z powrotem za czytanie.
  Po jakiś 6 minutach Zayn pojawił się z powrotem. A rękach trzymał dwa białe kubki, w których sprzedaje się gorące napoje na wynos. Chłopak usiadł na swoje miejsce i wręczył jeden koleżance.
 - Nie wiedziałem co wziąć, więc wziąłem latte. Może być? - zapytał.
 - Jasne. - odwzajemniła jego uśmiech - Dziękuję, ale tu chyba nie można pić... ani jeść.
 - Spokojnie. O to się nie martw.
 - Widzę, że pan Zayn Malik ma swoje wejścia w bibliotece. - powiedziała pokazując białe zęby po czym wzięła łyka gorącego napoju.
Brunet zrobił to samo i kontynuowali czytanie.
 - Mogę cię o coś zapytać? - tym razem Jo przerwała cieszę po jakiś 5 minutach.
 - O co?
 - Dlaczego nie masz dziewczyny? Ktoś taki jak ty nie powinien mieć problemu z jej znalezieniem. A zwłaszcza, że w szkole jest tyle dziewczyn. - powiedziała patrząc w jego brązowe oczy.
 - Ktoś taki jak ja?
 - Miły, zabawny... przystojny. - przełamała się i wydusiła to z siebie.
 - No właśnie. One patrzą tylko na kasę, popularność i na wygląd, chociaż nie wiem co one we mnie widzą. Nie wiem czy któraś w ogóle darzyłaby mnie prawdziwym uczuciem. Jedyni, którzy na to nie patrzą to moi przyjaciele. - odparł.
 - No, ale nie wszystkie chyba są takie złe. Chyba, że... byłeś z taką.
Jo zrozumiała już dlaczego. Domyśliła się.
 - Nikt na to jeszcze tak szybko nie wpadł. - powiedział z wymuszonym uśmiechem - Tak, byłem z taką  jedną, która potem poleciała do innego, ale na szczęście się wyprowadziła. Gdybym posłuchał wtedy Emily nie wyszedłbym na takiego idiotę. Smirnoff jej nie lubiła. Tak samo było z Harrym i Rebeccą. - wyjaśnił.
 - A co z Emily? Ona jest idealna.
 - To tylko moja przyjaciółka, a w przyjaciołach się nie zakochuje. Nie chcę tego psuć. I ona też.
Mógłby powiedzieć „a reszta normalnych dziewczyn jest zajęta“, ale się powstrzymał. Jo przytaknęła ze zrozumieniem.
 - W końcu się w kimś zakochasz. - posłała mu lekki uśmiech po czym wzięła łyka kawy.
Zobaczymy - pomyślał.
 - A ty? Jak się poznałaś z Matt’em? - zapytał ją o coś o czym nie miał najmniejszej ochoty wiedzieć.
 - Na basenie. Spotkaliśmy się na zawodach. Wziął mój ręcznik i zaczęłam się z nim kłócić. Po miesiącu znowu się spotkaliśmy i zaprosił mnie na kawę. I tak jakoś wyszło. - wyjaśniła.
 - Pływasz? - zapytał zdziwiony.
 - Tak. Od dziecka... ale nie angażuję się w to tak jak Matt. Robię to po prostu dla przyjemności. - uśmiechnęła się.
 - Jest coś jeszcze czego o tobie nie wiem? - chciał zmienić temat na przyjemniejszy niż o nieudanych bądź to udanych związkach
 - Trochę tego będzie. Nie przepadam za swoją nową sąsiadką. Jest straszna. Patrzy na mnie jak by chciała mnie zabić. - powiedziała i obydwoje zaczęli się śmiać.
Jo przypomniała sobie, że jest w bibliotece i zakryła sobie usta, żeby nie było słychać jak się śmieje.
 - Znam to uczucie. Czasami boję się wychodzić z domu... - powoli przestawała się śmiać.
 - A co zrobiłeś? - zapytała.
Zayn wziął głęboki oddech i powiedział:
 - Porwaliśmy z chłopakami jej kota.
Dziewczyna wybuchła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Brunet tylko wyglądną za regału czy nikt czasami ich nie usłyszał i nie zmierza w ich stronę, ale na szczęście nikogo nie było. Sala była pusta. No może oprócz rudowłosej bibliotekarki, która znajdowała się po przeciwnej stronie pomieszczenia.
 - Żartujesz?!
 - Niestety nie. A potem zażądaliśmy okupu. - dodał.
Jo znowu zaczęła się śmiać. Tylko głośniej.
 - Poważnie? Za kota?!
 - Tak. Kobieta zadzwoniła na policję z pytaniem co ma robić. No i skończyliśmy na posterunku. To był pomysł Niall’a i Lou. Dobrze, że mama Tomlinsona jest prawnikiem. Dostaliśmy tylko pouczenie. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Nasze mamy się do tego nie przyznają, ale kiedy zrobiły sobie babski wieczór śmiały się z tego bardziej niż ty teraz.
 - Wiem już do kogo się zgłosić jak będę chciała porwać moją sąsiadkę. - mówiła śmiejąc się.
 - Do usług.
 - Musicie mieć tu naprawdę ciekawe życie. Nie da się przy was nie śmiać. - Jo już trochę ochłonęła.
 - Witaj w naszym świecie. - powiedział Zayn z uśmiechem.
 Po 3 godzinach czytania, pisania, gadania i śmiania się wyszli z biblioteki, wypożyczając jeszcze wcześniej kilka książek. Wsiedli do czerwonego Mustanga i ruszyli do domu. Na dworze robiło się już ciemno, a latarnie zapalały się jedna po drugiej.

 - Zostały nam różnice społeczne i ekonomiczne i separatyzm. Jak to zrobimy i poskładamy w całość to przyczyny mamy za sobą. To kiedy masz czas? - odezwała się Jo.
 - Jutro? U mnie?
 - Ok. Po szkole?
 - Yhym... Masz może ochotę coś zjeść? - zapytał po chwili milczenia.
 - Szczerze? Umieram z głodu. - przyznała się.
 - Tak myślałem. - uśmiechnął się - Nie zjadłaś dzisiaj lanchu i wytrzymałaś do 19. Chcesz mi tu zasłabnąć?
 - I tak nie jadam za dużo...
 - Właśnie widzę. - zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu po czym z powrotem spojrzał na drogę - Jakim cudem ty w ogóle nie toniesz w tym basenie? Masz w ogóle siłe pływać?
Jo parsknęła śmiechem.
 Po paru minutach dojechali do centrum. Ze względu na to, że przy restauracji, do której mieli się udać nie było miejsca, Zayn zaparkował kawałek dalej. Kiedy doszli do celu, zajęli miejsca pod oknem na przeciw siebie. Stolik był czarny, prostokątny, a kanapy skórzane. Obydwoje wzięli się za przeglądanie menu. Po chwili zjawił się kelner. Był to wysoki, starszy mężczyzna z uśmiechem na twarzy.
 - Witam. Co mogę podać? Polecam pieczonego indyka z ryżem. - zaczął.
 - Koleżanka jest wegetarianką. - odparł Zayn.
Jo spojrzała na niego zaskoczona tym co powiedział, ale po chwili przeniosła wzrok z powrotem na kelnera.
 - Tak, jestem. Poproszę naleśniki z fetą i szpinakiem.
 - Fetą i szpinakiem? - Zayn skrzywił się na samą myśl o tym - A ja poproszę naleśniki z serem.
 - Coś do picia? - zapytał mężczyzna.
 - Dla mnie czarna herbata bez cukru. - powiedziała Jo.
 - Dla mnie też.
 - Dobrze. Proszę poczekać kilka minut. - kelner zapisał sobie zamówienie w swoim notesiku i odszedł.
Jo spojrzała na Malika.
 - Skąd wiedziałeś, że jestem wegetarianką? - zapytała.
 - Na grillu jadłaś tylko sałatkę, na stołówce na mięso nawet nie spojrzałaś, teraz nawet ominęłaś je przeglądając menu. - wyjaśnił po czym posłał jej uśmiech.
 - Wow. Jestem teraz pod obserwacją? - odwzajemniła go.
 - Czasami widzę rzeczy, których inni nie widzą. - powiedział patrząc w jej zielone oczy.
 - Jesteś jakimś medium czy może jakimś płatnym zabójcą? - zapytała i obydwoje zaczęli się śmiać.
 - Spokojnie, na razie nie planuje nikogo zabijać.
 - To dobrze. - uśmiechnęła się szeroko - Mogę ci powiedzieć co ja zauważyłam? Narysowałeś moje oczy w pierwszy dzień kiedy się poznaliśmy, a potem powiesiłeś je sobie na ścianie.
Ups. Wpadł. Teraz na prawdę wyszedł na jakiegoś psychicznego prześladowcę. Nie wiedział co powiedzieć. Zrobiło mu się trochę głupio. Jak miał to wyjaśnić? „Narysowałem je bo lubię się w nie patrzeć, jak cię nie ma w pobliżu.“ ? Idiota.
 - Tak... i rzucam w nie nożami. Takim płatnym zabójcom często się nudzi. - sprostował.
Jo znów parsknęła śmiechem.
 - Nie, żartuję. Po prostu spodobały mi się. Za zwyczaj jak coś mi się podoba to to rysuję. - wyjaśnił.
 - Mam to uznać za komplement? - zapytała.
 - Możesz.
 Po kilku minutach kelner przyniósł zamówienie po czym nadal się uśmiechając powiedział:
 - Smacznego. - i odszedł.
A Jo i Zayn wzięli się za jedzenie. Brunet spojrzał na jej naleśniki z brokułami i fetą i od razu się skrzywił. Kiedy dziewczyna to zobaczyła, kąciki jej ust uniosły się ku górze. Ukroiła kawałek i zjadła. Potem następny, nadziała go na widelec i skierował go w stronę Malika.
 - Spróbuj. - powiedziała.
Ten ściągnął brwi i spojrzał na nią jak na nienormalną.
 - Chyba spasuję. - odparł.
 - No proszę... jak to zjesz zrobię albo powiem ci cokolwiek będziesz chciał. - posłała mu błagalny uśmiech.
 - Ok. - powiedział po chwili zastanowienia i zjadł naleśnika z widelca, którego trzymała Jo.
Przerzuwał powoli próbując ocenić smak. Dziewczyna cały czas go obserwowała. Po chwili Zayn przełknął jedzenie i oznajmił:
 - Hm, nawet dobre.
 - Widzisz?
 - Chociaż na wegetarianizm bym się nie przerzucił. Zastanowię się jeszcze jak masz mi się zrewanżować. - dodał z uśmiechem.
Następne czterdzieści minut jedli, rozmawiali i śmiali się tak jak w bibliotece. Kiedy mieli wychodzić Zayn zapłacił za ich dwoje, chociaż Jo protestowała... niestety z Malikiem nie wygra. Następnie wyszli z restauracji i jak na złość znów zaczęło padać. I to nie lekko.
 - Masz. - powiedział Zayn ściągając swoją bluzę.
Dziewczyna nie była pewna czy ją przyjąć.
 - A co z tobą? - zapytała.
 - Nic mi nie będzie. Ubierz.
Tak też zrobiła. Chociaż bluza nie miała kaptura to przynajmniej było jej cieplej.
 - Idziemy czy czekamy? - brunet spojrzał na nią.
 - Chyba nie ma sensu czekać. Wątpię, żeby szybko przestało padać.
 - Ok. - powiedział i pobiegli w stronę auta.
Kiedy zatrzymali się przy pasach na przeciwko parkingu, samochód, który przejeżdżał obok nich wjechał w kałużę tym samym ochlapując ich sporą ilością wody. Tak, padało tak mocno, że woda szybko się zbierała w różnych dołkach i zagłębieniach. Teraz byli już cali mokrzy... Ale zamiast się wkurzyć zaczęli się śmiać. Przed wejściem do auta Jo ściągnęła bluzę Zayn’a i próbowała jakoś ją wycisnąć, chodź dużo to nie dało. Będąc już w samochodzie położyła ją na tylne siedzenie obok książek. Malik odpalił silnik i ruszyli. Widząc, że dziewczyna się cała trzęsie włączył ciepły nawiew.
 Jo mieszkała na przeciwko Zayn’a, więc nie musiał jej nigdzie zawozić. Kiedy byli na miejscu zatrzymał się na podjeździe.
 - Pomogę zanieść ci książki. - powiedziała zielonooka.
 - Ok. Tylko szybko bo źle skończą na tym deszczu. - dodał.
Zabrali wszystko z tylnego siedzenia i biegiem ruszyli w stronę domu. Pod dachem mogli już zwolnić. Zayn nie mając wolnych rąk otworzył drzwi łokciem i pchnął nogą. Ze środka budynku słychać było śmiechy. Kiedy weszli okazało się, że to... wszyscy. Nikogo nie brakowało. Nie wiedzieli, że wrócił Malik i Jo. Było za głośno żeby usłyszeć zamykające się drzwi. Brunet i dziewczyna cali mokszy weszli bez słowa do kuchni i położyli książki na blacie. Reszta siedziała przed telewizorem i oglądali jakiś mecz, dużo przy tym komentując. Na stoliku zaś znajdowały się różne napoje, wliczając w to piwo, oraz pizza.
 - Widzisz Jo... wystarczy, że wyjdę z domu i już robią imprezę. - powiedział głośno tak aby go usłyszeli.
Wszyscy siedzący słysząc go na kanapach odwrócili się w ich stronę.
 - O. - zaczął Niall oczywiście siedzący obok Sam.
 - Pływaliście czy co? - zapytał Liam
 - Myśleliśmy, że zaginęliście w akcji. Już po 20:00, a was dalej nie było. - powiedział Lou.
 - Wybaczcie, powiedziałbym, że nam trochę zejdzie, ale najwidoczniej nie słyszałem jak się dobijaliście na mój telefon. - powiedział z ironią.
Jo zaśmiała się cicho stojąc obok Zayn’a bo oczywiście nikt nie dzwonił.
 - Biblioteki czasem nie zamykają o 19? - zapytała Dan.
 - Zamykają. - potwierdził Malik - Byliśmy w mieście.
 - To może ja już pójdę. - wtrąciła się zielonooka.
 - Zostań. - powiedziała Sam.
 - Musze się przebrać. - odparła.
 - To się przebierz i przyjdź. - zaproponował Harry.
 - Ok. - zgodziła się po chwili namysłu.
Zayn odprowadził ją do drzwi po czym wziął książki i poszedł na górę, wziął prysznic i ubrał suche ciuchy. Następnie zszedł na dół do salonu i usiadł na kanapie między Harry’m a Emily.
 - Mm... trzy godziny w bibliotece... widzę, że w końcu przykładasz się do zadania.- powiedział Hazza ze swoim uśmieszkiem.
 - Ty też powinieneś zacząć. - sprostował Zayn zabierając mu pepsi z ręki po czym ją wypił - Dzwoniła mama? - zapytał siostry.
 - Tak. Jutro się do ciebie odezwie.
 Kilka minut później przyszła Jo. Wszyscy się dobrze bawili, a po jakiś 2 godzinach zebrali się do domu.

________________________________
Szybko napisałam bo miałam wenę ;)
Sami oceńcie czy coś z tego wyszło.
Z góry dziękuję za komentarze.
B.

6 komentarzy:

  1. świetny jak każdy :D czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałabym żeby więcej osób komentowało twoje opowiadania :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, ja też :/
      No, ale trudno. Może kiedyś :)
      Dziękuję, że przynajmniej Ty je komentujesz =)

      Usuń
  3. Super i czyta się z dużym zaciekawieniem, oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń