Ważne:





niedziela, 26 maja 2013

 Rozdział XXX - "Co za dużo to nie zdrowo."

 - Nialler! Idziesz czy nie?! - krzyknęła Sam stojąc przy drzwiach i tupiąc nogą z zniecierpliwienia.
 - Chwila!
 - Ugh. - blondynka wywróciła oczami
To była najbardziej denerwująca rzecz w Niall'u, Harrym, Liam'ie, Lou i Zayn'ie... nigdy nie wyrabiali się na czas, wszystko zostawiali na ostatnią chwilę i zawsze się spóźniali i często przez pośpiech zapominali różnych rzeczy. Oprócz wpadania na głupie pomysły to była ich następna wspólna cecha.
 - Spotkamy się u mnie! - oznajmiła głośno.
 - Nie! - krzyknął Horan z góry - Już idę!
Chwilę później chłopak zszedł szybkim krokiem po schodach i dołączył do przyjaciółki.
 - Idziemy tylko do mnie, a ty szykujesz się przez pół godziny. Myślałam, że tylko dziewczynom zajmuje to tak długo. - powiedziała Sam z założonymi rękoma patrząc w jego niebieskie tęczówki, które tak bardzo uwielbiała.
 - Sorki. - posłał jej uśmiech - Chodź. - złapał ją za rękę i pociągnął ją na zewnątrz zamknąwszy wcześniej za sobą drzwi.
Skręcili w prawo i ruszyli chodnikiem w stronę domu Malik'ów. Ich dłonie nadal były splecione i oboje nie mieli zamiaru ich rozdzielać, ponieważ nigdy im to nie przeszkadzało. Chociaż starali się nie robić tego przy przyjaciołach bo czuli się niezręcznie. Oczywiście nie chodziło o to, że się siebie wstydzili tylko zdawali sobie sprawę, że musi to dziwnie dla nich wyglądać.
 Kiedy przechodzili obok domu Emily Sam zobaczyła na podjeździe wysoką kobietę, która wysiadała właśnie czarnego Ferrari. Jej ciemne włosy sięgały jej do połowy pleców, duże zielone oczy powiększał jeszcze bardziej makijaż, mocno czerwone usta pasowały do spódnicy z wysokim stanem, w którą wsadzona była biała, elegancka bluzka, a szpilki wydłużały jej już i tak długie nogi.
 - Dzień dobry, pani Smirnow. - przywitała się blondynka posyłając jej uśmiech.
 - Hej, wam. - kobieta odwzajemniła go - Co tam u was? - zapytała zamykając drzwi od swojego drogiego auta - Jak tam głowa? - tu spojrzała na Horan'a.
Katya była równie piękna jak jej córka. Wyglądała bardzo młodo jak na swój wiek. Miała 34 lata i każdy myślał, że jest siostrą Emily, kiedy tak naprawdę była jej mamą.
 - W porządku. Już nie boli. - powiedział z uśmiechem.
 - To dobrze. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. Widzę, że w końcu jesteście razem? - przeniosła wzrok na ich złączone dłonie po czy z powrotem spojrzała na nich.
Obydwoje momentalnie puścili swoje ręce czując niezręczną sytuację.
 - Um... nie. - odezwała się szybko Sam - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - wytłumaczyła.
Na te słowa Horan poczuł jakby małe ukucie w sercu.
 - Oj, skarbie. - Katya westchnęła - Nie rozumiem was... tak słodko razem wyglądacie. Ale to nie moja sprawa. - dodała - Trzymajcie się i pozdrówcie rodziców.
 - Dobrze. Do widzenia.
Kobieta posłała im szeroki uśmiech po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domu. Jej chód przypominał chód modelki. I w dodatku zawsze wiedziała jak się modnie ubrać. Nikt by nigdy nie zgadł, że jest lekarzem, a tak konkretniej chirurgiem.
 - Chodźmy. - Niall przerwał niezręczną ciszę kiedy zostali sami.
Tym razem chłopak nie złapał ją za rękę tylko razem w ciszy udali się do domu Sam. To nie był pierwszy raz kiedy ludzie myśleli, że są razem. Ale czemu się dziwić? Tak się właśnie zachowywali. Zawsze kiedy ktoś twierdził, że są parą przez chwilę robiło się niezręcznie, ale później wszystko wracało do normy jakby nigdy nic.
 Kiedy doszli do posiadłości Malik'ów blondynka wyciągnęła klucze z torebki i wsadziła odpowiedni z nich do zamka lecz chwilę później okazało się, że drzwi były otwarte. Co do cholery? Dziewczyna ściągnęła brwi i spojrzała na przyjaciela, który był tak samo zdziwiony jak ona. Chwilę później odwróciła się żeby sprawdzić czy na podjeździe stoi samochód jej brata, ale go tam nie było. Niall otworzył drzwi i wszedł powoli do środka z przyjaciółką, która była tuż za nim. Obydwoje usłyszeli odgłosy, które dochodziły z kuchni, ale kilka sekund później ucichły. Można było też wyczuć przypalone mięso przez co Horan zmarszczył nos. Nagle zza rogu wyszła kobieta w fartuchu sprawiając, że Sam i jej przyjaciel mało co nie dostali zawału.
 - Mama?! - dziewczyna pisnęła i rzuciła się Patrici na szyję mocno ją tuląc.
 - Hej, skarbie. - odwzajemniła uścisk i pocałowała córkę w czubek głowy szeroko się przy tym uśmiechając.
 - Co ty tu robisz?! Czemu nie mówiłaś, że przylatujesz? Kiedy wróciłaś? - zaczęła pytać wypuszczając ją ze swoich objęć.
 - Spokojnie. Nie wszystko na raz. - zaśmiała się po czym spojrzała na Niall'a - Hej, mój ulubiony łakomczuchu. - powiedziała i również go przytuliła.
 - Dzień dobry, pani Malik.
 - Ile razy ci mówiłam żebyś nazywał mnie Trish albo Patricia? - odsunęła się od niego ściągając brwi, ale również się lekko uśmiechając.
 - Dobrze, więc... dzień dobry Patricio. Miło cię widzieć z powrotem w domu. - odwzajemnił uśmiech.
Kobieta była wzrostu swojej córki, jej włosy były tego samego koloru co włosy syna i związane wysoko w kitkę, ale oczy miała zielone tak jak Sam. Tak samo jak Katya wyglądała młodziej niż jej wiek wskazywał.
 - Też się cieszę, że w końcu udało mi się wyrwać z tego Sydney i wrócić do domu. Tamten klimat mnie zabija. - powiedziała kręcąc głową - Chodźcie. Robię właśnie obiad. - ruszyła do kuchni, a pozostała dwójka zaraz za nią.
Obydwoje zajęli miejsca przy wysepkach kuchennych, a Patricia oparła się oblat obok kuchenki.
 - Przypaliłam przed chwilą mięso i musiałam je wyrzucić, więc będziecie musieli chwilę poczekać. - oznajmiła z uśmiechem.
 - Niech się pa... Nie śpiesz się. - Niall się szybko poprawił.
W dalszym ciągu było mu dziwnie zwracać się po imieniu do matki jego przyjaciół.
 - Więc czemu nam nic nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? - zapytała zniecierpliwiona Sam.
 - Nie byłoby wtedy niespodzianki, prawda?
 - Kiedy wróciłaś? - tym razem zapytał Horan.
 - Wczoraj wieczorem.
 - Co?! Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś? Byłam u Niall'a. Mogłam w każdej chwili przyjść. - powiedziała blondynka głosem pełnym pretensji.
Kobieta westchnęła patrząc na córkę.
 - Kochanie... po pierwsze było późno i byłam zmęczona lotem, więc poszłam od razu spać. Nawet się jeszcze nie rozpakowałam. A po drugie nie chciałam cię wyciągać od twojego przyjaciela. Na pewno robiliście coś ciekawego i nie miałam zamiaru psuć wam zabawy. - wyjaśniła spokojnie.
 - Oh, ok. Wyspałaś się? - zapytała.
 - Tak. Jak nigdy. W końcu we własnym domu i we własnym łóżku. - uśmiechnęła się ciepło po czym przeniosła wzrok na chłopaka - A ty jak się czujesz, Niall? Jak tam twoja głowa?
 - Dobrze. Czuję się świetnie. Nie wiem czemu jeszcze trzymają mnie w domu. Wszystko ze mną w porządku. - powiedział, a potem spojrzał na blondynkę, która patrzyła na niego wzrokiem typu 'żartujesz sobie?'!.
 - Jasne. - odparła sarkastycznie - Tak jak wtedy w nocy kiedy poszłam do domu i zostawiłam cie samego?
Horan westchnął nie chcąc zaczynać kłótni z przyjaciółką. Zwłaszcza przy jej mamie. Naprawdę czuł się lepiej. Nie kręciło mu się w głowie tak jak wcześniej i nic go nie bolało. Pewnie gdyby nie Sam to dalej byłoby tak samo. Dziewczyna przez cały czas odwracała jego myśli w jakiś sprawiając, że zapomniał o bólu. Tak właśnie na niego działała.
 - Skarbie... wiem, że martwisz się o Niall'a, ale on sam lepiej wie jak się czuje. Musisz mu uwierzyć. - powiedziała kobieta po czym przeniosła wzrok na chłopaka - Co nie oznacza, że nie powinieneś się pilnować. 
 - Wiem. - zgodził się - Na szczęście to całe wstrząśnienie mózgu nie było tak poważne i nie musiałem zostawać w szpitalu.
 - Cieszę się, ale uważaj na siebie.
 Około 20 minut później pani Malik skończyła przygotowywanie obiadu i podała go 'dzieciom'. W tym czasie opowiedziała jak było w Sydney, kogo spotkała, jak prawie spóźniła się na samolot, co ciekawego widziała i jak zgubiła paszport. Oczywiście wypytała jeszcze córkę i jej przyjaciela o to co działo się u nich podczas jej nieobecności. Sam powiedziała wszystko oprócz kilku rzeczy, o których jej mama nie musiała wiedzieć, na przykład takich jak mała kłótnia z Zayn'em... co nie oznacza, że nie było jej łatwo zatajać to przed nią.
 Po skończonym posiłku Niall i blondynka włożyli naczynia do zmywarki i wypili po szklance kompotu, a Patricia właśnie skończyła ścierać z blatu.
 - Posiedziałabym z wami, ale muszę się jeszcze rozpakować, wykonać kilka telefonów, a potem jechać na pocztę bo mam do odebrania ważną przesyłkę. Cholera, dopiero wróciłam, a mam jeszcze tyle do roboty... - powiedziała Patricia wycierając ręce w czystą szmatkę po tym jak wcześniej je umyła.
 - Dobrze, mamo. Będziemy u mnie w pokoju. - Sam posłała jej uśmiech.
 - Może my odbierzemy tę paczkę dla ciebie? - zaproponował Horan - Dopiero wróciłaś i jesteś jeszcze pewnie zmęczona, a ja zrobiłbym wszystko żeby tylko wyrwać się na miasto.
Słysząc te słowa jego przyjaciółka zmierzyła go groźnym wzrokiem.
 - Żartujesz? Ty masz siedzieć w domu. - przypomniała mu.
 - Sam... po pierwsze nic mi nie jest, a po drugie nie mogę siedzieć całe dnie pod zamknięciem. No i po trzecie twoja mama też ma prawo odpocząć. - odparł.
 - Dziękuję, Niall... ale nie chcę żeby coś ci się stało. - powiedziała kobieta uśmiechając się do niego ciepło.
 - Nic mi nie będzie. - zapewnił odwzajemniając uśmiech - Jedziemy? - zapytał przenosząc wzrok na blondynkę.
Dziewczyna wywróciła oczami wiedząc, że nie wygra tej kłótni. Oczywiście dalej uważała, że to głupi pomysł. Martwiła się o niego, a on zachowywał się jakby w ogóle nie przejmował się o swój stan.
 - Nie będę potrzebowała twojego dowodu albo coś? - zapytała Sam patrząc na mamę.
 - Tak. Już ci daję. - Patricia poszła do salonu by wyciągnąć dokument z portfela po czym wróciła po chwili i wręczyła go córce - Uważajcie na siebie.
 - Będziemy. - powiedział Niall kiedy kierowali się w stronę wyjścia - Pójdę po samochód. Poczekasz chwilę? - zwrócił się tym razem do przyjaciółki.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł żebyś prowadził. - odparła.
Niall wziął głęboki oddech powoli zaczynając się irytować nadopiekuńczością Sam.
 - Posłuchaj... nie zabrałbym cię samochodem jeśli nie byłbym pewien, że wszystko ze mną w porządku i że mogę prowadzić. Więc, proszę cię... przestań już się tak martwić. - jego ton głosu był opanowany.
 - Ok. - wymamrotała.
 - Weźcie moje auto. - Patricia podała Horan'owi kluczyk.
 Chwilę później Sam i Niall wyjechali z garażu czarnym BMW by następnie skierować się w stronę najbliższej poczty. Dziewczyna cały czas obserwowała przyjaciela chcąc być pewną, że nie zasłabnie podczas jazdy. Ten zaś co chwilę się uśmiechał i przełączał stacje w radiu, ponieważ na żadnej nie leciało nic ciekawego. Obydwoje milczeli odkąd wyjechali z domu.
 - Skup się na drodze. - nakazała blondynka piorunując go wzrokiem i przerywając panującą między nimi ciszę.
Horan wyszczerzył swoje białe ząbki zostawiając radio w spokoju.
 - Jesteś na mnie zła? - zapytał po chwili.
 - Nie. - odparła odwracając wzrok i patrząc gdzieś przez okno.
 - Jesteś.
 - Ugh, tak jestem. - przyznała się w końcu.
Chłopak westchnął wystukując palcem równy rytm na kierownicy.
 - Wyjaśnisz mi dlaczego? Bo nie widzę powodu... Sam, ja mam 17 lat. Nie sześć. Wiem kiedy jestem w stanie prowadzić, a kiedy nie. Wiem kiedy ze mną wszystko ok, a kiedy nie. Jesteś moją przyjaciółką i się mną opiekujesz, za co ci jestem na prawdę wdzięczny, ale czasami musisz odpuścić. - powiedział zatrzymując się na czerwonym świetle po czym obrócił głowę w jej kierunku.
Dziewczyna nadal na niego nie patrzyła. Wtedy Niall złapał ją delikatnie za podbródek i obrócił jej twarz tak by mogła spojrzeć mu w oczy.
 - Ok?
 - Dobrze. Przepraszam. Po prostu się martwię.
 - Co za dużo to nie zdrowo. - odparł uśmiechając się szeroko i sprawiając tym samym, że jego przyjaciółka nie mogła się powstrzymać i odwzajemniła go.
Horan ruszył kiedy światło czerwone zmieniło się na zielone. Przez resztę drogi atmosfera w samochodzie była luźniejsza. Obydwoje rozmawiali i śmiali się z niczego. Jakimś cudem Niall przekonał Sam i w końcu odpuściła. Z resztą nie mogła się długo na niego gniewać. Nie była w stanie. Wszystko co robił i mówił sprawiało, że od razu chciała się uśmiechać i przed czym nie mogła się pohamować. Gdyby chłopak teraz nie prowadził z pewnością blondynka przytuliłaby go mocno i nie puściła. Gdzieś głęboko w myślach głos dodawał jej jeszcze I pocałowała. , ale starała się go jakoś zagłuszyć co nie za bardzo wychodziło. 
 Kiedy dojechali na pocztę musieli poczekać jakieś 20 minut, ponieważ pani, która tam pracowała była nowa i jeszcze trochę gubiła się w swoich papierach.
 - Myślałem, że stamtąd nie wyjdziemy. - powiedział Niall kiedy odebrali paczkę i wyszli z budynku udając się na pobliski parking gdzie zostawili samochód - Ta laska wyglądała jakby dopiero co się obudziła i nie wiedziała gdzie jest.
Sam zaśmiała się na jego słowa.
 - Przynajmniej się starała. - oparła z uśmiechem - Jest nowa, więc nie dziw się jej. Stresowała się biedna. Ciekawa jestem jak ty byś sobie tam poradził.
 - Nieważne. - wymamrotał i nacisnął przycisk na kluczyku otwierając tym samym zamek w aucie.
Obydwoje weszli do środka i Niall uruchomił samochód.
 - Masz na coś ochotę? - zapytał kiedy wyjeżdżali z parkingu.
 - Na kawę.
 - Starbucks?
 - Yhym.
5 minut później Horan zatrzymał auto pod jedną z kawiarni i wyszedł by kupić napoje wcześniej pytając się przyjaciółki co konkretnie chce. Sam widząc przez okno, że kolejka wcale nie jest mała wysiadła z pojazdu na świeże powietrze po czym oparła się o maskę wyciągając telefon z kieszeni i wybierając numer brata. Odebrał wyjątkowo szybko.
 - Hej, mała.
 - Hej. Co tam? Żyjecie? - zapytała z uśmiechem.
 - Ta. W porządku. Niedawno wstaliśmy. To znaczy niedawno wszystkich obudziłem. - poprawił się.
 - Ty zawsze wiesz jak przerwać komuś przyjemny sen, co?
 - I kto to mówi...
Mimo, że Sam go nie widziała to mogła powiedzieć, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Ja robię to dla twojego dobra. - odparła.
 - Jak chcesz. A co u ciebie? Jesteś z Horan'em? - zapytał, ale zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć Zayn kontynuował - Po co ja się w ogóle pytam... Co robicie?
 - Czekam na niego. Zajechaliśmy na kawę. - wyjaśniła.
 - Jesteście na mieście? - w jego głosie można było usłyszeć lekkie zdziwienie.
 - Tak. Pojechaliśmy na pocztę odebrać mamie paczkę bo Horan się uparł. I... - urwała bo ktoś jej przerwał.
 - Ruszcie się z tym sprzątaniem bo zaraz będzie śniadanie. - powiedziała Eleanor gdzieś w tle.
 - Sprzątaniem? - powtórzyła Sam - Co tym razem?
 - Ymm... Louis dostał specjalną pobudkę. - wyjaśnił.
 - Malik, rusz dupę. Trzeba wynieść materac na zewnątrz. Sam nie dam rady. - odezwał się Lou.
 - Materac? Co masz na myśli mówiąc 'specjalną pobudkę'? - zapytała.
 - Trochę zmoczyliśmy pokój gościnny.
Sam ściągnęła zmieszana brwi.
 - Mógłbyś trochę jaśniej?
Nagle usłyszała tłuczące się szkoło.
 - Kurwa mać! - krzyknął Tomlinson.
Zayn westchnął.
 - Znowu. Ja ich chyba zabiję... - powiedział zrezygnowanym głosem.
 - Opowiesz mi jak wrócicie. - zachichotała.
 - A jak się czuje Nialler? - zapytał Zayn.
 - Twierdzi, że dobrze. I... - przerwała kiedy spostrzegła postać kilka metrów przed nią, którą nie miała najmniejszej ochoty widzieć.
Nie. Nie. Nie! krzyczała w myślach. Wzięła głęboki oddech i przełknęła nerwowo ślinę.
 - Sam? - odezwał się jej brat po drugiej stronie telefonu - Jesteś tam?
Dziewczyna rozglądnęła się dookoła by zobaczyć czy nie ma czasami w pobliżu jej blond przyjaciela, ale on nadal stał w kolejce w kawiarni.
 - Sammy? - powtórzył Zayn.
 - Emm... muszę kończyć. Do jutra. - powiedziała starając się nie brzmieć na zdenerwowaną, ale za bardzo jej to nie wyszło.
Rozłączyła się zanim Malik zdążył się odezwać. Nie wiedziała co teraz zrobić. Pobiec do Niall'a czy zamknąć się w aucie?
 
***
 
 - O mój boże... - wymamrotała Emily słysząc tłuczące się szkło na górze w pokoju gościnnym.
 - Ciekawe co tym razem pobili. - odezwała się Danielle kładąc każdemu tosta na talerzu.
Liam, Harry, Jo i El usiedli właśnie przy dużym stole, a Smirnoff i Peazer właśnie kończyły podawać śniadanie. Następnie obydwie zajęły miejsca przy reszcie. Cała szóstka wzięła się za konsumowanie posiłku. Nie było tylko Zayn'a i Lou, którzy sprzątali bałagan, który zrobili. Nie musieli by tego robić gdyby Malik'owi nie zachciało się zemsty. Ten właśnie geniusz postanowił wylać na przyjaciela wiadro zimnej wody, kiedy Tomlinson sobie smacznie spał. Nie myślał wcześniej jakie będą tego skutki oprócz reakcji Louis'a. Chwilę później skończyli biegając po pokoju i chlapiąc się na wzajem. Przez to właśnie wszystko w około było mokre.
 - Mmm. - wymamrotał Styles przeżuwając tosta.
 - Ładnie pachnie. - powiedział Lou kiedy razem z Zayn'em zeszli na dół.
Obydwoje zajęli miejsca przy stole i wzięli się za jedzenie.
 - Co pobiliście? - zapytała Jo patrząc na Malik'a, który usiadł obok niej.
 - Ten idiota pobił lampkę. - kiwnął w stronę przyjaciela.
 Tomlinson wywrócił tylko oczami. Wtedy Sanders odwróciła się w stronę Emily, która była po jej prawej stronie.
 - Wygrałaś. - powiedziała z uśmiechem.
 - Mówiłam. - odwzajemniła go.
Reszta patrzała na nie zmieszana nie wiedząc o co chodzi. Dziewczyny widząc ich miny zaśmiały się.
 - Założyłyśmy się z Em o to czy popsujecie coś jeszcze do wieczora. Miałam przeczucie, że wygra, ale nie wiedziałam że już z samego rana. - Joan wyjaśniła chichocząc.
 - Jakbym wiedział to bym odradził ci zakładania się o takie rzeczy. - powiedział Harry z szerokim uśmiechem.
 - Posprzątaliście już? - zapytała Dan po chwili.
 - Yhym.
 - Jo? - odezwała się Eleanor.
 - Hm? - spojrzała na nią przełknąwszy swojego tosta.
 - Dlaczego Matt nie przyjechał?
Zayn nie rozumiał dlaczego wszyscy ciągle się o niego pytani. Co on ich obchodzi? Matt, Matt i Matt. Powoli zaczynał mieć tego dosyć. Nie przyjechał to nie przyjechał. Proste, prawda? Czasami czuł się jakby Parker należał do ich 'paczki', a wcale nie należał. Miał swoich kumpli, więc niech się ich trzyma. Chociaż Malik wiedział, że skoro jego dziewczyna przyjaźniła się z nim i z ósemką jego najlepszych przyjaciół to będzie musiał oglądać go częściej niż zazwyczaj. I nie podobało mu się to. Gdzieś tam głęboko myślał, że przeszłość zatoczy koło, tylko że role się odwrócą. Oby nie.
 - Nie mógł. Musiał omówić dzisiaj z trenerem szczegóły wyjazdu do Amsterdamu. - wyjaśniła.
 - Kiedy wyjeżdża? - zapytał Liam.
 - Prawdopodobnie w piątek, albo wcześniej. Jeszcze do końca nie wiedzą.
 - A na ile?
 - Około dwóch tygodni. Pierw będzie miał treningi z jakimiś ludźmi, a potem zawody. - powiedziała zakładając za ucho opadający jej na twarz kosmyk włosów.
 - Nieźle. - odezwał się Lou.
Zajebiście. pomyślał Zayn. Chociaż z jakiegoś powodu cieszył się, że będzie miał od niego spokój na dwa tygodnie.
 Kiedy wszyscy skończyli śniadanie posprzątali po sobie, a dziewczyny stwierdziły, że skoro jest słońce to trzeba z niego skorzystać, więc przebrały się w stroje kąpielowe i rozłożyły sobie leżaki przed domem. Zabrały ze sobą coś do picia i położyły się na nich by cieszyć się pogodą. Chłopaki zaś postanowili przeszukać garaż gdzie Malik'owie trzymali większość starych rzeczy, których nie używali.
 - Pamiętacie? - zapytał Lou wyciągając z jednego z pudeł kij bejsbolowy, na którym każdy z chłopaków złożył swój podpis.
Harry zaśmiał się biorąc od niego przedmiot.
 - Mieliśmy wtedy 12 lat. - powiedział oglądając go.
 - Taa... i wybiliśmy nim sąsiadowi okno. Dostałem karę na dwa tygodnie. - parsknął Liam.
 - Pamiętam pomysł Niall'a żeby go wyrzucić i udawać, że nie jest nasz. - wycedził Zayn - Z naszymi imionami na nim. Naprawdę mądrze. Już wtedy Horan był geniuszem.
 - Tak, a Payne na to "No co ty?! Oszalałeś?! A jak znajdą na nim nasze odciski?!" - zacytował Harry na co wszyscy się zaśmieli.
Chwilę później dalej przeglądając rzeczy Styles znalazł stary szkicownik. Otworzył go więc na pierwszej stronie i uśmiechnął się na widok krajobrazu narysowanego przez jego przyjaciela. Obrazek był kolorowy i naprawdę ładny jak na kogoś kto narysował go w wieku 6 lat. Przerzucił kartkę dalej i zobaczył ludzika, a konkretniej kobietę z czarnymi włosami. Od razu rozpoznał Patricię. Na następnej stronie była ich cała rodzina. Zayn, Sam, ich mama i tata. Wszyscy się szeroko uśmiechali. Przeglądając dalej natknął się na rysunek pięciu chłopaków. Oczywiście wiedział kto to.
 - Co to? - zapytał Louis zaglądając mu przez ramię.
 - Nie pamiętam, że taki miałeś. - powiedział Harry do Malik'a.
Ten zaś spojrzał na niego pytająco po czym podszedł do niego i spojrzał na szkicownik. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
 - Bo nigdy go nikomu nie pokazałem. - wyjaśnił i wziął go od przyjaciela by obejrzeć swoje stare rysunki.
 - Zawsze wszędzie coś rysowałeś. - przypomniał Liam - Pamiętam twoje graffiti na drzwiach szkoły.
 - Huhuu... - zaśmiał się Louis - Wszyscy za to dostaliśmy. A wyraz twarzy dyrektorki był bezcenny.
 - Taa, nie był już taki bezcenny jak siedzieliśmy z rodzicami u niej w gabinecie. - powiedział Harry krzywiąc się na to wspomnienie.
Zayn parsknął po czym pokręcił głową i odłożył szkicownik na bok.
 - Zawsze kończyliśmy tak samo. Mając kłopoty.
 - Ciągle tak kończymy. - Liam wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
 - Racja. - zgodził się Lou grzebiąc dalej w pudle.
Chwilę później wyciągnął figurkę czerwonego Power Ranger'sa bez głowy.
 - O nie... - Harry wziął go od niego marszcząc brwi - Will... a ty dalej bez głowy. - powiedział do zabawki na co reszta parsknęła śmiechem.
 - Myślałem, że mama go wyrzuciła. - odezwał się Malik.
 - Biedny Will. - Payne pokręcił głową.
 - Pragnę zauważyć Haroldzie, że to ty mu ją urwałeś. - przypomniał Louis klepiąc przyjaciela po plecach - Tym. - wskazał na rower, który wisiał na jednym z haków - Przejechałeś mu po niej. - podszedł do dwukołowego pojazdu i zdjął go bez żadnego wysiłku.
Rower przeznaczony był dla sześciolatka, więc nie był duży. Tomlison postawił go na ziemi i usiadł na niego. Zdecydowanie był na niego za duży.
 - Mustang Zayn'a. - zaśmiał się Harry.
 - Zdecydowanie wolę mojego obecnego Mustanga. - powiedział Malik z uśmiechem.
Wtedy Lou odepchnął się nogami i wyjechał z garażu na czerwonym rowerku.
 - Wiiiiiii! - krzyknął jadąc w kierunku jeziora.
Dziewczyny, które leżały na leżakach i ze sobą rozmawiały automatycznie spojrzały na przyjaciela, który zachowywał się jak dziecko w wesołym miasteczku. Wszystkie cztery zaczęły się śmiać na jego widok.
 - Lou, skarbie? Dobrze się czujesz? - zapytała Eleanor.
 - Zajebiście! - krzyknął próbując pedałować, ale nie wychodziło mu to za bardzo ze względu na swoje za długie nogi - Wiiii!
Chłopaki również się z niego śmieli stojąc na podjeździe. Widząc tego idiotę nie dało się inaczej. Chwilę później Tomlinson podjechał do nich z bananem na twarzy.
 - Nadal nieźle jeździ. - stwierdził schodząc z roweru.
 - Oddawaj bo zepsujesz. - powiedział Malik z uśmiechem.
Wziął go od przyjaciela po czym wrócił z resztą do garażu i odwiesił go na miejsce.
 - Nadal to masz? - zapytał zaskoczony Liam wyciągając z pudła małego, starannie wystruganego żołnierzyka - Myślałem, że Nialler go zgubił.
 - Widocznie nie. - Zayn wzruszył ramionami.
To była jego ulubiona zabawka z dzieciństwa. Zrobił mu ją jego tata kiedy miał pięć lat. Malik pamiętał jak ojciec opowiadał mu historie o odważnych żołnierzach, którzy walczyli o swój kraj. Chłopak lubił ich słuchać i jak był mały stwierdził, że chce być taki jak tata. Z czasem z tego wyrósł chociaż czasami myślał co byłoby gdyby poszedł do wojska. Tak jak ojciec. 
 Chwilę później zadzwonił telefon Zayn'a. Chłopak wyciągnął komórkę i spojrzał na ekran gdzie wyświetlone było zdjęcie jego siostry. Zanim odebrał odszedł trochę na bok.
 - Co tam, mała?
 - Zayn? - dziewczyna odezwała się drżącym głosem.
Wiedział, że płakała. Jego mała siostrzyczka płakała.
 - Sammy? Co się stało? - zapytał.
Wolną rękę zacisnął mocno w pięść kiedy na myśl przyszło mu, że ktoś mógł jej coś zrobić.
 - Zayn, ja... - nie dokończyła.
Malik słyszał jej pociąganie nosem i głośny oddech.
 - Ja...
 
_________________
 Na początku chcę wam jak zwykle baaaaardzo podziękować za wasze komentarze :) Naprawdę to doceniam :) <3 Kocham Was normalnie.
Znów was zostawiam w takim momencie ;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Proszę żebyście dali mi znać co podobało wam się najbardziej żebym w dalszych rozdziałach wiedziała w jakim kierunku mam iść. :)
Słów: 3626.
Min. 7 komentarzy = XXXI rozdział.
B.

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział XXIX - "Tak to jest jak dwóch chłopaków przejmuje się o tę samą dziewczynę."

  Słońce zaszło jakieś dwie godziny temu, a zastąpił je księżyc, który odbijał się od tafli wody. Błękitne niebo stało się czarne, a temperatura spadła o kilka stopni.
 Domek nad jeziorem był jedynym miejscem gdzie chłopaki mogli krzyczeć ile chcą, tak że nie skończy się to uciszaniem przez sąsiadów czy nawet wezwaniem policji, ponieważ w okolicy nie znajdowało się nic poza lasem i jeziorem. Jedynie mogli wypłoszyć zwierzęta. Danielle stwierdziła, że już dawno to zrobili bo nie widać było żadnych w pobliżu tak jak kiedyś. Louis i Liam właśnie robili coś przypominającego zapasy tarzając się na podłodze po całym salonie-kuchni wydając przy tym dziwne odgłosy. Reszta zajęta była rozmawianiem się i śmianiem nie zwracając na nich uwagi aż do czasu kiedy usłyszeli tłuczącą się porcelanę. Wszyscy automatycznie spojrzeli w stronę chłopaków leżących nieruchomo i patrzących na potłuczony wazon, który wcześniej stał na stole. Był to prezent dla pani Malik od mamy Lou, który dostała na 34 urodziny czyli dwa lata temu. Jak na majątek Tomlinson'ów można było się domyślić, że nie był to byle jaki wazon. W pokoju panowała cisza.
 - Ups. - odezwał się Liam.
Chwilę później można było usłyszeć głośne westchnięcie Zayn'a. Chłopak przejechał dłonią po twarzy, a potem po włosach.
 - Mama was zabije. - stwierdził kręcąc głową z niedowierzaniem.
Oczywiście nie był to pierwszy raz kiedy chłopaki coś zepsuli. I pewnie nie ostatni. Tak to jest z tą piątką, która zachowuje się jak dzieci.
 - Czy wy jesteście nienormalni?! - zapytała oburzona Danielle - Wiecie jak Patricia lubi ten wazon?!
To prawda. Pani Malik miała obsesję na punkcie różnych ozdób i starych rzeczy, które dekorowały jej dom.
 - Lubiła. - poprawił ją Harry.
Peazer wstała i podeszła do pobitego wazonu leżącego na podłodze po czym uklękła obok nich. Chwilę później dołączyła do niej Joan.
 - Może da się skleić? - powiedziała Sanders patrząc na dość duże kawałki porcelany.
 - Może. - odparła Danielle, a następnie posłała Lou i Liam'owi znajdujących się przed nimi karcące spojrzenie - Spróbujemy. Pozbierajcie to. - nakazała po czym wstała.
Jo również. W tym samym momencie zadzwonił telefon Zayn'a. Chłopak wyciągnął komórkę z kieszeni i odebrał bez patrzenia na numer.
 - Cześć synu. - zaczęła kobieta poważnym tonem.
Niedobrze. Malik wiedział, że jeśli jego matka tak zaczyna konwersację to nie może oznaczać nic dobrego.
 - Hej, mamo.
Wtedy wszystkie spojrzenia w pokoju skierowały się na niego.
 - Co tam? - zapytał udając, że nie zauważył jej zdenerwowania.
Czyżby jakimś cudem już wiedziała o wazonie? Niemożliwe.
 - Nic z czego byłabym zadowolona. - odparła.
Chłopak ściągnął brwi.
 - Coś nie tak w pracy? - grał dalej.
 - Zayn'ie Javadd'ie Malik'u. Nie udawaj głupiego.
Ups. Teraz wiedział, że jest naprawdę niedobrze jeśli używa jego pełnego imienia  nazwiska, ale dalej nie wiedział dlaczego może być zła.
 - Co zrobiłem? - pierwsze pytanie, które przyszło mu na myśl. Niezbyt przemyślane.
Wszyscy wokoło posłali mu pytające spojrzenia. Ten wzruszył ramionami dając im znak, że nie wie o co chodzi.
 - Możesz mi wyjaśnić dwie rzeczy? Po pierwsze... rozmawiałam dzisiaj z dyrektorką.
 - Kurwa mać. - powiedział bezgłośnie tak, że widzieli to tylko jego przyjaciele.
Z pewnością słyszeli też co mówi Patricia.
 - Postanowiłam się z nią skontaktować i sprawdzić jak idzie mojemu synowi w szkole. I co się dowiedziałam? Że znowu się spóźniałeś i olewasz matematykę.
Olewam matematykę?! Zabiję tę głupią sukę Foster.
 - Emm... nie olewam. - odparł - To ta nauczycielka się na mnie uwzięła. Mówiłem ci.
 - Porozmawiamy o tym jak się zobaczymy. A teraz druga rzecz...
Mogło być coś gorszego? Miał tylko wielką nadzieję, że nie dowiedziała się, że pali.
 - Masz dziewczynę?
Co?!
 - Co?
 - Pytam czy masz dziewczynę. - powtórzyła.
Zayn ściągną brwi zmieszany. Dlaczego wyskoczyła z takim pytaniem?
 - Nie. Przecież wiesz.
O mój boże... Wszyscy dookoła uważnie przysłuchiwali się konwersacji co nie ułatwiało sprawy Malik'owi, ale nie fatygował się żeby wyjść na zewnątrz w bardziej prywatne miejsce.
 - Dlaczego pytasz?
 - Wyjaśnij mi więc co u ciebie w pokoju robią majtki, które nie należą do Sam?!
Kiedy tylko chłopaki to usłyszeli zaczęli się zwijać się ze śmiechu.
 - Chłopaki, słyszę was. - powiedziała kobieta tak samo poważnym tonem.
Cała trójka momentalnie przestała powstrzymując się by znów nie wybuchnąć śmiechem.
 - Więc?
Zayn zakrył dłonią twarz i odchylił głowę do tyłu opierając ją na oparciu od kanapy.
 - Jesteś w domu? - zapytał zdziwiony kiedy przyszło mu do głowy pytanie skąd ona o tym wie.
 - Tak. Przyjechałam niedawno. A teraz odpowiedz mi na moje pytanie. - nakazała.
Jak miał na nie odpowiedzieć? "No wiesz mamo... dziewczyny bardzo mnie lubią i czasami zapraszam je do siebie żeby się z nimi przespać. Czy ta odpowiedź cię satysfakcjonuje?" Tak, na pewno... Brunet westchnął.
 - Możemy porozmawiać o tym jak przyjadę? - zapytał, ponieważ nie wiedział co miał powiedzieć.
Zapadła chwila ciszy jakby Patricia zastanawiała się nad jego pytaniem.
 - Dobrze. Lepiej przygotuj się na tę rozmowę... Jest coś jeszcze co chciałbyś mi powiedzieć zanim sama się dowiem?
Pani Malik jest naprawdę miłą osobą, ale jeśli się zdenerwuje to potrafi wystraszyć.
Zayn spojrzał na Louis'a i Liam'a stojących przy ulubionym wazonie jego matki, który teraz leżał pobity na ziemi. Obydwoje skinęli głowami dając mu znak żeby powiedział.
 - Tak... Pobiłem twój wazon od mamy Louis'a.
 - Słucham?!
Wszyscy dookoła mieli zdziwione miny, a zwłaszcza Tomlinson i Payne. Malik wiedząc, że zaraz zaczną zaprzeczać wstał i szybko ruszył do łazienki.
 - Co ty robisz? - zapytał Lou.
Ale chłopak nie odpowiedział tylko zamknął za sobą drzwi i oparł się o blat szafki, na której znajdywał się zlew.
 - Przepraszam... nie chciałem.  - powiedział.
Kobieta westchnęła.
 - Dobrze. Porozmawiamy jak przyjedziesz. - oznajmiła spokojnie - Kiedy wracasz?
 - Mieliśmy być w niedzielę, ale mogę jutro jeśli chcesz.
 - Nie. Zostańcie. Mimo, że jestem na ciebie trochę zła to nie będę ci psuła zabawy. Tylko bądźcie grzeczni.
Tak. To było trochę. Nikt nie chciałby widzieć jej jak jest bardzo zła. A to zdarza się bardzo rzadko.
 - Ok, dzięki.
 - Pa, kocham cię.
 - Ja ciebie też, mamo.
Wtedy rozłączył się po czym obrócił w stronę dużego lustra wiszącego nad umywalką i westchnął do swojego odbicia. Teraz żałował, że nie wyszedł wcześniej. Nie czuł się zbyt wygodnie z tym, że jego przyjaciele słyszeli tę rozmowę. Pozostało mu wrócić do nich i słuchać tych pytań dlaczego nie powiedział prawdy o jakiś głupim wazonie. Tak naprawdę nie obchodziło go to. Tak, czas zapalić. Wyszedł i ruszył w stronę dużych tarasowych drzwi ignorując spojrzenia innych.
 - Malik, nie musisz nas kryć. - odezwał się Liam zanim Zayn zdążył opuścić dom.
Chłopak odwrócił się do przyjaciół i uśmiechnął lekko.
 - Wyluzujcie. Nie jest zła. Idę zapalić. - poinformował i wyszedł.
Przeszedł przez żwirowy podjazd i udał się na pomost. Był on oświetlony małymi lampami wzdłuż swojej długości, a na jego końcu przycumowana była łódka. Zayn ubrany w białą koszulkę nie potrzebował bluzy ani kurtki bo na zewnątrz nie było zimno, nawet nie wiał wiatr. Wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów usiadł na drewnianej powierzchni po czym wyciągnął jednego i zapalił zaciągając się dymem. Nie minęła minuta i usłyszał czyjeś kroki za sobą. Zobaczył Jo dopiero kiedy zajęła miejsce obok niego. Przez jakiś czas żadne z nich się nie odezwało, ale cisza im nie przeszkadzała. To był już drugi raz kiedy byli sami siedząc nad jeziorem.
 - Widzę, że lubisz moje towarzystwo. - powiedział Zayn uśmiechając się lekko i patrząc gdzieś przed siebie.
 - Jesteś hipokrytą, wiesz o tym?
Wtedy na nią spojrzał ściągając brwi. Miała wzrok skierowany na niego, a końciki ust unosiła lekko ku górze. Gdyby była to jakaś inna dziewczyna, która nie należy do jego 'sfory'  na pewno odparowałby coś bardzo wrednego.
 - Oświecisz mnie?
 - Kazałeś nie zasłaniać siebie innymi, a sam zasłaniasz innych sobą. - wyjaśniła.
 - To nie oznacza, że jestem hipokrytą. - odparł.
 - Nie? A co? Oświecisz mnie?
 - Że chronię przyjaciół. - powiedział.
Jo westchnęła patrząc w jego ciemne tęczówki po czym odwróciła wzrok gdzieś nad jezioro.
 - Nie zawsze jestem dupkiem. - wycedził po czym zaciągnął się ostatni raz papierosem i wyrzucił go do wody tak jak wcześniej.
Sanders nie za bardzo rozumiała do czego zmierza bo wcale nie uważała go za 'dupka', ale nie drążyła tego.
 - Mogę cię o coś zapytać? - odezwała się po chwili.
 - Zawsze pytasz czy możesz mnie o coś zapytać. - zaśmiał się - Po prostu pytaj. - powiedział patrząc na nią.
Dziewczyna zwilżyła językiem usta nie będąc pewna czy powinna.
 - Matt powiedział mi...
O nie... tylko nie Matt. pomyślał.
 - ... że kiedyś się nie lubiliście. To prawda?
Prawda. Sądząc po tym jak dzisiaj się dogadują nikt nigdy by nie powiedział, że ta dwójka siebie nie znosiła.
 - Tak. To było dawno temu. - odwrócił wzrok.
 - Dlaczego się nie lubiliście?
Zayn miał nadzieję, że to pytanie nie padnie, ale oczywiście Jo chciała inaczej. Malik westchnął zastanawiając się jak jej odpowiedzieć.
 - Przyjaźnił się z moją dziewczyną. - powiedział w końcu - Nigdy nie lubiliśmy swojego towarzystwa, a czasami zmuszeni byliśmy przebywać w tym samym pomieszczeniu. Tak to jest jak dwóch chłopaków przejmuje się o tę samą dziewczynę. Mia twierdziła, że jestem zazdrosny... może czasami, ale prawda była taka, że ja go po prostu nie trawiłem. Obydwoje zachowywaliśmy się wobec siebie tak samo, ale to ja zawsze obrywałem. Trochę dziwne jak twoja własna dziewczyna zawsze stoi po stronie kogoś innego tylko nie ciebie. Teraz zadaję cały czas sobie pytanie dlaczego od niej nie odszedłem. - pokręcił głową jakby nie dowierzając, że był taki głupi - Raz tylko stanęła po mojej stronie jak wdaliśmy się w małą bójkę. Miesiąc później dowiedziałem się, że mnie zdradziła.
Jo ściągnęła brwi.
 - Jak? - zapytała niepewnie.
 - Sammy ich widziała. I Emily znów miała rację... tak jak później z Rebeccą. Chodziło jej tylko o głupią popularność w szkole. Nawet nie powiedziałem jej, że wiem, że z kimś spała. Po prostu poszedłem i zrobiłem to z pierwszą lepszą. No może nie pierwszą lepszą... laska pracowała w barze. Potem okazało się, że to jej kuzynka.
Dziewczyna podniosła zaskoczona brwi, a Zayn parsknął śmiechem.
 - Jak zareagowała?
 - Mia właśnie do niej przyszła kiedy byliśmy w łóżku. Nie miałem najmniejszego pojęcia, że te dwie mają ze sobą coś wspólnego. Zdaję sobie sprawę, że to co zrobiłem nie było zbyt dojrzałe, ale nie robiłem tego żeby się zemścić czy coś tylko dlatego, że byłem cholernie zły. I tak wyszło. Zdziwiłem się jak zareagował Matt. Wydarł się na nią na środku szkoły. Wkurzył się prawie tak samo jak ja. Potem Mia przeprowadziła się w inną część Londynu. Z czasem Parker i ja o niej zapomnieliśmy i jakimś cudem zaczęliśmy się dogadywać... co jest dziwne zważywszy na mój charakter.
 - Wow. - Jo powiedziała cicho nadal zaskoczona tym co przed chwilą się dowiedziała.
Na co Zayn uśmiechnął się szeroko.
 - Dlaczego cię zdradziła? - zapytała zanim pomyślała.
 - Znudziłem się jej... prawdopodobnie.
Przecież tobą nie można się znudzić. odparła w myślach, ale kiedy dotarło do niej o czym przed chwilą pomyślała skarciła się szybko za to. Jak ona w ogóle tak może?
 - Dziwna laska. A czy wy... - ucięła przełykając ślinę kiedy zdała sobie sprawę, że chyba nie powinna o to pytać.
 - Jeśli chodzi ci o seks to tak. Nasz związek nie był jednym z tych, w których ludzie czekają aż będą gotowi. Ale to nie ma już znaczenia.  Chyba nie interesują cię szczegóły. - wyszczerzył się.
 - Chyba nie. - również uśmiechnęła się szeroko.
 Dopiero teraz do Jo dotarło, że i Zayn'a i Harrego zdradziła dziewczyna i to właśnie oni nie są teraz w związkach. Oczywiście oprócz Horan'a, który nie widzi świata poza Sam, więc on to inna sprawa. Ale to Malik i Styles wolą dziewczyny tylko i jedynie do łóżka czy gdziekolwiek chcą to robić. Bez żadnych zobowiązań. Chwilę później do głowy przyszła jej jeszcze Emily. Ją również zdradzono. A teraz jest sama nie mając najmniejszego zamiaru wdawać się w związki z chłopakami. Czy oni na prawdę już nikomu nie zaufają? Czy tak każdy zachowuje się kiedy ktoś go zrani? Te pytania cały czas krążyły jej po głowie.
 - O czym myślisz? - zapytał zarzucając jej rękę na szyję co, jak zauważyła Jo, Zayn często lubi robić.
 - O tobie, Harry'm i Em. - powiedziała szczerze.
 - Widzisz związek? - uśmiechnął się.
 - Yhym. Muszę przyznać, że wasza szkoła mnie przeraża.
 - Nasza. - poprawił ją - Boisz się, że Matt może cię zdradzić? Nie sądzę żeby to zrobił. - powiedział nie czekając na odpowiedź.
Jo westchnęła.
 - Styl życia, który prowadzisz ty wydaje się o wiele łatwiejszy niż ten zwykłych par. - przyznała.
 - Tu są plusy i tu. Tak samo jak i minusy.
Chociaż na dłuższą metę związek oparty tylko i wyłącznie na seksie jest do bani. dodał w myślach. Nigdy nikomu tego nie powiedział i nie miał zamiaru.
 - Wydajesz się bardzo doświadczony. - stwierdziła, ale po chwili zorientowała się, że to zabrzmiało trochę dwuznacznie - To znaczy w tych wszystkich relacjach międzyludzkich, związkach i tak dalej. - poprawiła się szybko.
 - Nawet nie wiesz jak. - posłał jej kolejny uśmiech.
Wtedy uwagę Jo zwrócił wisiorek, który miał na szyi. Był on w kształcie naboju i miał wygrawerowane u swojej podstawy inicjały 'W.M.' Widziała go wcześniej, ale nie pytała co znaczy. Dziewczyna wzięła go między palce i zaczęła obracać.
 - Prawdziwy? - nie odrywała wzroku od przedmiotu.
 - Yhym.
 - Co oznacza 'W.M.'?
 - Walter Malik. - wyjaśnił po chwili - Mój dziadek. - powiedział kiedy posłała mu pytające spojrzenie.
 - Gdzie teraz jest?
 - Nie żyje. - oznajmił spokojnie.
Dziewczyna spojrzała na niego wzrokiem pełnym współczucia. Nie wyobrażała sobie jak to jest stracić ojca i jeszcze dziadka.
 - Przykro mi... Byliście blisko?
 - Yhym. Zmarł rok przed tatą.
Jo przełknęła ślinę. Przez rok Malik'owie próbowali się zapewne pozbierać po utracie dziadka i nagle zginą jeszcze pan Malik. To musiało być straszne. Dziewczyna siedziała tak blisko Zayn'a, że całą prawą stronę przylegała do jego klatki piersiowej i czuła jak przyśpiesza jego bicie serca. Na pewno nie łatwo było mu mówić o takich rzeczach. Może zgrywa 'bad boy'a', ale też ma uczucia. Powiedział jej o tym. A na pewno nie była to informacja, którą chodził i rozgadywał każdemu. Ufał jej? Widocznie tak. Mimo, że znają się krótko była mu wdzięczna, że się przed nią otworzył.
 - Należał do niego. - chłopak spojrzał na wisiorek, który Jo nadal trzymała, i któremu się przyglądała.
 - Dlaczego nabój?
 - Należał do Pakistańskiej Marynarki Wojennej. - wyjaśnił.
 - Więc pływał sobie statkami?
Malik zaśmiał się na jej dobór słów.
 - Tak. - powiedział z uśmiechem.
 - Twój dziadek był Pakistańczykiem? A ty? - zapytała zaciekawiona.
 - Ja jestem pół Pakistańczykiem pół Brytyjczykiem. Mój ojciec przyjechał do Londynu i tu poznał moją matkę. Zakochali się i wzięli ślub. - wzruszył ramionami.
 - Ale Sam nie wygląda jakby miała pakistańskie korzenie. - powiedziała trochę zmieszana.
 - Wiem. Każdy się pyta czy Sammy nie jest adoptowana. Widocznie ma więcej genów mamy czy jakoś tak. - powiedział z półuśmiechem.
Jo chciała zadać kolejne pytanie, ale uznała, że zadała ich już wystarczająco dużo i nie chce zdenerwować Zayn'a. Siedziała tak wpół przytulona do niego aż w końcu puściła wisiorek i spojrzała na niego.
 - Ja jestem pół Australijką. - oznajmiła.
 - Ty? - ściągnął brwi - Nie wiedziałem.
 - Mój tata urodził się w Australii. To dziadkowie zawsze przylatują do nas. Ja byłam tam tylko raz i nie rozumiem czemu tam nie jeździmy. - westchnęła.
 - Mogę cię tam zabrać na wakacje... jeśli chcesz. - uśmiechnął się szeroko - Planowaliśmy już to z resztą od jakiegoś czasu.
 - Na prawdę? Chciałabym...
Nagle obydwoje poczuli zimną wodę na całym ciele na co gwałtownie się zerwali.
 - Co do... - zaczął Malik.
Chwilę potem słychać było chichot Louis'a i Harrego. Zayn i Jo obrócili się cali mokrzy żeby zobaczyć sprawców. Tomlinson i Loczek uciekali właśnie do domu z pustymi wiaderkami.
 - Zabije tych kretynów. - wymamrotał.
Jo zaś zaczęła się śmiać.
 - Zauważyłam, że miewacie głupie pomysły. - powiedziała z szerokim uśmiechem odgarniając mokre włosy z twarzy.
 - Pożałują. - wycedził i ruszył w stronę domu.
Sanders poszła za nim. Kiedy weszli do środka wszyscy zaczęli chichotać. Zayn zaś skanował wzrokiem pokój w poszukiwaniu Lou i Harrego, ale nigdzie ich nie było.
 - Gdzie oni są?
Każdy wzruszył ramionami nie mówiąc ani słowa. Brunet wywrócił oczami.
 - Styles! Śpisz dzisiaj na podłodze! - krzyknął tak żeby przyjaciel mógł go usłyszeć - Tomlinson! Możesz zapomnieć o samochodzie! - teraz spojrzał na resztę siedzącą na kanapach i udającą głupich - Żaden z was nie pomyślał żeby im wybić ten głupi pomysł z głowy? - zapytał podirytowany.
 - Nie za bardzo. - powiedziała obojętnie Em.
Wtedy Zayn ruszył w jej kierunku z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Smirnoff wiedziała, że to nie wróży nic dobrego, więc wstała szybko gotowa żeby uciekać.
 - Co ty robisz? - zapytała cofając się o krok.
Chłopak rozłożył ręce podchodząc coraz bliżej.
 - Nie przytulisz swojego przyjaciela? - udawał urażonego.
 - Nie! Odejdź, Malik! Jesteś mokry! - pisnęła nagle kiedy chciał ją złapać, ale nie udało mu się bo zaczęła uciekać.
Nie zastanawiając się Zayn zaczął ją gonić.
 - Przestań! - krzyknęła.
 - Trzeba było pomyśleć wcześniej. - przeskoczył przez blat żeby szybciej ją złapać.
Wtedy dziewczyna szybko zawróciła, ale było już za późno. Brunet objął ja mocno od tyłu i przycisnął do swojego mokrego ciała na co Emily znów pisnęła.
 - Nie! Malik, noooo! Zabiję cię! - próbowała się wyrwać, ale nic to nie dało.
Zayn był o wiele silniejszy. Smirnoff czuła jak jej ubrania stają się wilgotne.
 - Mmm... już jesteś mokra? - wyszeptał jej do ucha.
 - Puszczaj zboczeńcu! - wierciła się próbując powstrzymać śmiech.
 - Przeproś. - nakazał.
 - W życiu! Pomoże mi ktoś?! - krzyknęła.
Ale reszta tylko siedziała cicho i śmiała się.
 - Nie przeprosisz?
 - Nie!
 - Ok, więc... - nagle zaczął kierować się do łazienki dalej trzymając ją mocno by mu nie uciekła.
 - Harry! - znów zaczęła krzyczeć.
 - On ci chyba nie pomoże. - powiedział Zayn otwierając drzwi i wchodząc do środka.
Kiedy Emily zobaczyła, że ciągnie ją w stronę prysznica zaczęła wyrywać się jeszcze bardziej.
 - Malik, nie! Proszę! Tylko nie prysznic! Przepraszam!
 - Za późno. - zaśmiał się i zaciągnął ją do kabiny, następnie szybko przekręcił korek i ze węża znajdującego się na ścianie zaczęła lecieć woda.
Zayn złapał go i skierował na piszczącą dziewczynę, która zasłaniała się rękoma jakby miało jej to w czymś pomóc.
***
  Jo usłyszała czyjeś mamrotanie i poczuła rękę na swoim brzuchu. Skrzywiła się i niechętnie lekko otworzyła oczy. W pokoju panował półmrok i tylko przez jedną ze szczelin między zasłonami wpadała jasna smuga światła. Rozciągając się obróciła głowę w lewo i zobaczyła smacznie śpiącą Emily, która miała twarz zanurzoną w poduszce, którą mocno tuliła, a jej włosy były nieco potargane. Joan ściągnęła z siebie rękę Em po czym ziewnęła i powoli postawiła bose stopy na miękkim dywanie. Dopiero teraz poczuła ból głowy, o którym wcześniej nie zdawała sobie sprawy. Złapała się za zagłębienie w nosie na wysokości oczu, ale to oczywiście w niczym nie pomogło. Chwilę później dotarło do niej, że za dużo wczoraj wypiła. Już od dłuższego czasu nie wlała w siebie tyle alkoholu co wczoraj, a teraz musi radzić sobie z konsekwencjami. Doskwierała jej też suchość w gardle przez co miała ochotę wypić jezioro. Wstała chwiejnie, a kiedy złapała równowagę podeszła do okna i zajrzała za zasłonę uchylając ją lekko. Od razu tego pożałowała. Ból stał się jeszcze silniejszy kiedy promienie słoneczne dosięgły jej twarzy.
 - Cholera. - mruknęła cicho i zasłoniła szybko okno do końca.
Następnie podeszła do szafki, na której leżał jej telefon i sprawdziła godzinę. 12:44. Już dawno nie wstała o tak późnej godzinie. Odłożyła komórkę na miejsce i odgarnęła upierdliwe i roztargane włosy ze swojej twarzy po czym ruszyła w stronę drzwi, na których wisiało duże lustro. Dopiero teraz zobaczyła co miała na sobie. Błękitną męską koszulę, która była o wiele za duża, sięgała jej do połowy ud i pachniała... Zayn'em?. Nawet nie starała sobie przypomnieć jakim cudem ma ją na sobie tylko złapała za klamkę i uchyliła po cichu drzwi nie chcąc obudzić przyjaciółki po czym prześlizgnęła się na korytarz i zamknęła je za sobą. Momentalnie zmrużyła oczy kiedy znalazła się w jasnym holu, a ból w głowie znów stał się silniejszy. To była tragedia. Wspomagając się o ściany ruszyła wzdłuż pomieszczenia aż w końcu znalazła się w salonie-kuchni. Wtedy zobaczyła Zayn'a nalewającego soku do szklanki. Był on na boso, bez koszulki, w samych czarnych spodniach, które wisiały mu nisko na biodrach ukazując dużą część czerwonych bokserek. Jego włosy sterczały w każdym możliwym kierunku przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Aż przełknęła ślinę widząc zimny napój w jego dłoni. No i musiała przyznać, że na jego widok też. Starając się nie potknąć o swoje nogi udała się w stronę wysokich krzeseł stojących przy blacie, który przypominał ladę w barze. Dopiero wtedy Malik ją zauważył.
 - Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem po czym zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu powstrzymując się od komentarza o tym jak dobrze wygląda w tej koszuli.
Nie wyglądał jakby cokolwiek go bolało.
 - Hej. - wymamrotała niewyraźnie po czym wspięła się na stołek i oparła łokcie o brzeg blatu chowając twarz w dłoniach.
 - Soku? - zapytał.
 - Yhym. - przytaknęła niezauważalnie.
Zayn zaśmiał się wyciągając szklankę z szafki, a następnie nalał do niego napoju i postawił go przed dziewczyną.
 - Dziękuję. - powiedziała i wypiła wszystko za jednym razem.
Nie pytając Malik dolał jej jeszcze by mogła powtórzyć czynność.
 - Ktoś chyba za dużo wypił. - posłał jej łobuzerski uśmiech - Jak tam głowa? - zapytał stojąc przed nią po drugiej stronie szafki.
 - Jakby przejechała mi po niej ciężarówka. Boli cholernie. Jakim cudem ty wyglądasz jakbyś wrócił z ośrodku wypoczynkowego, a ja jak potwór? - zapytała przenosząc na niego wzrok.
Nawet to bolało. Zayn znów się zaśmiał.
 - Po pierwsze jestem już przyzwyczajony, nieważne jak to brzmi. Po drugie chyba nie wypiłem tyle co ty. I po trzecie nie wyglądasz jak potwór tylko jak... jakbyś uprawiała seks przez dwa dni. - uśmiechnął się głupkowato.
Jo chciała wywrócić oczami, ale wiedziała, że to nie skończy się dobrze.
 - Tak. Grupowy. - dodała sarkastycznie.
Malik zaśmiał się po raz kolejny i wziął ostatni łyk soku po czym odstawił szklankę, obszedł szafkę i stanął za dziewczyną. Nie wiedziała co zamierza aż do czasu kiedy przyłożył palce na jej skronie, po obu stronach jej głowy i zaczął delikatnie masować. Na początku lekko zabolało, ale potem było już tylko lepiej.
 - Mmm... - mruknęła.
 - Może nie przestanie boleć, ale trochę pomoże. - powiedział, a po dwóch minutach wykonywania przyjemnych dla niej ruchów zjechał rękoma na jej plecy po czym przerzucił jej włosy na jedną stronę i zaczął masować ramiona i kark.
 - Cholera. - wymamrotała.
Nie mogła też powstrzymać pomruków, które wydobywały się z jej gardła. Było jej zbyt dobrze. Dłonie Zayn'a były ciepłe i z niewiadomych powodów powodowały przyjemne ciarki na jej ciele. Jo zastanawiała się czy ten chłopak działa tak na wszystkie kobiety. Pewnie tak. Od razu skarciła się w myślach kiedy wyobraziła sobie jak dotyka ją rękoma jej brzucha, bioder czy ud. Przestań, Jo. nakazała sobie w myślach. To mogła przestać, ale za nic w świecie nie chciała przerywać tego gdzie dotykał ją teraz. Po dłuższej chwili z jej rozmyśleń wyrwał ją brak kontaktu z jego dłońmi.
 - Lepiej? - zapytał tym swoim seksownym głosem.
Dlaczego ona w ogóle myśli o nim w ten sposób?
 - Yhym. Dzięki. - uśmiechnęła się do niego kiedy usiadł obok - Gdzie się tego nauczyłeś?
 - Tajemnica. - posłał jej ten swój uśmieszek - Muszę przyznać, że dobrze wyglądasz w mojej koszuli. powiedział po chwili.
Jo spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami.
 - Więc jest twoja? - zapytała.
 - Nie pamiętasz?
Nagle zaczęła się trochę przejmować. Czego ma nie pamiętać? I dlaczego ma na sobie jego koszulę skoro miała ze sobą swoje ciuchy? Najgorsze było to, że nie mogła sobie nic przypomnieć. Przełknęła nerwowo ślinę. Ale przecież nie mogła zrobić nic głupiego... prawda? Teraz sama nie była pewna.
 - Proszę... powiedz, że nie zrobiłam nic głupiego. - błagała.
 - Siedzieliśmy z Lou i Styles'em. Reszta poszła już spać. Nagle powiedziałaś, że idziesz do łazienki. Nie wracałaś, więc postanowiłem, że pójdę i sprawdzę czy żyjesz, ale nie było cię tam gdzie miałaś być.
 - A gdzie? - przerwała mu.
 Zayn wszedł po schodach na górę i zaczął sprawdzać każdy pokój po kolei. Zanim zdążył dojść do ostatniego, czyli swojego, wyszła z niego Jo. Chłopak zdziwił się jak zobaczył, że jest w samej bieliźnie i w jego koszuli, którą próbowała zapiąć. Nie żeby narzekał.
 - Jo, co ty robisz? - zapytał powstrzymując się od śmiechu.
Sanders spojrzała na niego i zaczęła chichotać.
 - Zayn? Heeeeej.
Była pijana.
 - Próbuje zaaapiąć... tooo. - przecisnęła jeden guzik przez nie tę dziurkę co trzeba - Upsss...
Malik parsknął i zaczął się śmiać.
 - Nie żebym miał coś przeciwko, ale co robisz w mojej koszuli? - zapytał podchodząc do niej.
 - Spodobałamisię. - powiedziała szybko i niewyraźnie nadal chichocząc.
 - Daj... Ja to zrobię. - odpiął guziki, które nie pasowały i zaczął zapinać je od początku starając się nie patrzeć na jej odkryte ciało co było trochę trudne zważywszy na to, że miał je tuż przed twarzą - Następnym razem nie znikaj tak. Myślałem, że się w jeziorze utopiłaś.
 - Umiem pływać. - chciała zrobić słodką minkę, ale zamiast tego zaczęła się dalej śmiać.
Zayn parsknął.
 - Nie w tym stanie. - odparł.
 - Gdzie są dzieeewczyny? Chcę zatańczyć. - stwierdziła.
 - Śpią. Ty też powinnaś.
 - Ale ja nie chcę. - zaprotestowała chociaż tak naprawdę miała ochotę zasnąć na środku holu.
 - Jasne. - odparł zapinając ostatni guzik - Chodź. Zaprowadzę cię do pokoju. - zarzucił sobie jej rękę na szyję i objął ją w talii.
Jo potknęła się przy pierwszym kroku i gdyby nie Zayn leżała by już na podłodze. Chwilę później znów zaczęła chichotać.
 - Albo zaniosę. - poprawił się Malik po czym złapał ją drugą ręką pod kolana i podniósł przyciskając ją lekko do swojej klatki piersiowej żeby czasami nie spadła.
Dziewczyna objęła jego szyję i wtuliła się w niego.
 - Idziemy tańczyć? - zapytała z nadzieją.
 - Nie. - zaśmiał się - Idziesz spać.
Joan wymamrotała coś, ale Zayn nie zrozumiał. Ruszył schodami w dół, a kiedy przechodził przez salon chłopaki posłali mu pytające spojrzenia, ale ten się nie odezwał tylko udał się do pokoju Sam. Wiedział, że dziewczyna zasnęła kiedy przestała chichotać, a jej oddech stał się płytszy i wolniejszy. Czół nawet jej gorący oddech na swojej szyi. Sprawnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Emily już smacznie spadała skulona i na pewno zmarznięta, ponieważ nie była przykryta. Malik obszedł łóżko i położył Jo po drugiej stronie po czym nasunął na nią kołdrę, a następnie zrobił to samo z Smirnoff. Potem podszedł do okna, zasunął zasłony i po cichu wyszedł przedtem ostatni raz rzucając okiem na dwie dziewczyny i uśmiechając się sam do siebie.
 - O mój boże... - Sanders schowała twarz w dłoniach - Na prawdę muszę przestać się przed tobą rozbierać.
Zayn zaśmiał się na jej słowa.
 - Przepraszam. Ale ze mnie idiotka. Nie dawajcie mi więcej tyle pić.
 - Nie masz za co...
 - Nie mam za co? - spojrzała na niego - Upiłam się, wlazłam ci do pokoju i grzebałam w szafie, a potem paradowałam przed tobą w bieliźnie. Myślę, że mam za co.
 - Wyolbrzymiasz. - powiedział - Nic z rzeczy, które wymieniłaś mi nie przeszkadza. A zwłaszcza ta ostatnia. - uśmiechnął się głupkowato.
Jo uderzyła go lekko w ramię starając się nie śmiać.
 - Tak czy siak już więcej tego nie zobaczysz. - wystawiła mu język.
 - Koniec z rozbieraniem się? - wyszczerzył się.
 - Yhym.
 - Cholera... mogłem zrobić zdjęcie. - skrzywił się.
 - Zboczeniec.
Chwilę później obydwoje zaczęli się śmiać. Po jakiś pięciu minutach na dół zeszła Eleanor ubrana w koszulkę Lou. Sądząc po jej roztarganym koku i, że ziewała oraz przecierała dłonią oczy można było stwierdzić, że właśnie wstała.
 - Hej. - przywitała się biorąc szklankę Zayn'a.
 - Hej. Jak się czujesz? - zapytała Jo.
 - W porządku. Tylko głowa mnie trochę boli. - powiedziała nalewając sobie soku po czym wzięła kilka łyków - A wy?
 - Ja żyję. Tylko Jo trochę za dużo wypiła. - Malik posłał jej uśmiech - Louis śpi?
 - Ta. Zabrał mi całą kołdrę.
 - Dobra... pora na zemstę. - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
Zayn zsunął się z krzesła i ruszył w kierunku schodów.
_____________________
Chyba nie jest tak źle, co? :/ Mamy tu  4420 słów :) Więcej niż w poprzednim.
Oczywiście chcę wam podziękować za komentarze i wejścia i ogólnie za wszystko :) <3 Kocham was!
Zaczęłam pisać już następny, w którym możecie liczyć na więcej Sam i Niall'a :)
Proszę, dajcie mi znać czy czy i co się wam podobało. Byłabym bardzo wdzięczna :)
Min. 7 komentarzy = XXX rozdział.
<3
B.

czwartek, 9 maja 2013

 Rozdział XXVIII - "Wykorzystaj moc jednorożca."

  - To znaczy?
Liam przejechał dłonią po twarzy i włosach.
 - Powiesz nam czy nie? - Zayn zaczął się niecierpliwić.
Wtedy Payne złapał końce swojej siwej koszulki i ściągnął ją przez głowę.  Reszta patrzyła na niego zdezorientowana nie wiedząc dlaczego się rozbiera.
 - Liam? Dobrze się czujesz? - zapytała Emily całkiem poważnie.
Chłopak posłał jej leniwe spojrzenie po czym 'położył' się na blacie przez co wyglądał jak jakiś pijak, który zasnął przy barze. Dopiero teraz pozostała trójka zobaczyła coś pomiędzy jego łopatkami. Wszyscy jednocześnie ściągnęli brwi, a Smirnoff podeszła bliżej.
 - Eee... stary? Dlaczego masz na plecach jednorożca? - Zayn podrapał się po karku trochę zmieszany.
Smirnoff dotknęła delikatnie miejsca by upewnić się, że to jest na pewno tatuaż bo nie mogła za bardzo w to uwierzyć. Wtedy Liam syknął przez zaciśnięte zęby. Jednorożec był wielkości piłki golfowej i miał różne kolory.
 - Przepraszam. - powiedziała szybko cofając rękę - Skąd go masz?
Payn usiadł z powrotem prosto i zaczął zakładać koszulkę starając się nie dotknąć obolałego miejsca.
 - Zobaczyłem go dopiero wczoraj jak przyszliśmy. - odezwał się w końcu - Od imprezy u Lightwood'a mnie tam bolało, ale nie przyszło mi do głowy, że mogę mieć tam tatuaż.
 - Czekaj, czekaj... Chcesz nam powiedzieć, że zrobiłeś sobie po pijanemu tatuaż i tego nie pamiętasz? - zapytała Em z uniesionymi brwiami.
Chłopak przytaknął. Nie minęła sekunda, a Louis i Zayn wybuchli śmiechem na co Liam wywrócił oczami, a Smirnoff spojrzała na nich jak na idiotów.
 - Kto ci go zrobił? - wydusił Tomlinson przez śmiech.
 - Nie pamiętam nawet, że go robiłem, a mam pamiętać kto go zrobił? - powiedział sarkastycznie po czym odetchnął głęboko i schował twarz w dłoniach - Zabije się. - wymamrotał.
 - Masz szczęście, że ci się nie rozlał i że nie dostałeś zakażenia. - stwierdziła Emily - Kto w ogóle robi sobie po pijanemu tatuaż? - pokręciła głową z niedowierzaniem.
 - I jeszcze w dodatku jednorożca. - dodał Zayn'a po czym znów zaczęli się śmiać.
 - Zamknijcie się. - dziewczyna zmroziła ich wzrokiem po czym znów spojrzała na Payne'a.
Jej słowa jednak nie pomogły za bardzo.
 - Nigdy więcej nie będę pił. Nigdy. - wycedził - Nie wieżę, że zrobiłem sobie pieprzonego jednorożca. Z tylu innych rzeczy wybrałem sobie akurat to. - mówił z niedowierzaniem.
 - Zawsze wiedziałem, że je lubisz. - powiedział Malik próbując opanować śmiech.
 - Nie przejmuj się. Laski kochają jednorożce. - dodał Louis.
 - Dan widziała? - zapytała Emily ignorując komentarze chłopaków.
 - Tak. Była dzisiaj u mnie.
 - A rodzice?
Liam parsknął.
 - No co ty. Zabiliby mnie. Przecież wiesz jacy są. Miałem szlaban na tydzień po tym jak Malik namówił mnie na przebicie uszu. - tu popatrzył na przyjaciela posyłając mu oskarżycielskie spojrzenie.
 - Pragnę zauważyć, że wtedy też byłeś pijany. - dodał Lou.
 - Kolejny powód, dla którego nie powinienem już więcej pić.
 
***
 
 - To nie jest śmieszne. - powiedział Liam poważnym tonem siedząc na tylnym siedzeniu obok Harrego, który zwijał się ze śmiechu.
Zayn, który prowadził i Louis, który znajdował się na miejscu pasażera obok niego również się śmiali, ale nie tak jak na początku kiedy dowiedzieli się, że ich przyjaciel wytatuował sobie jednorożca. Styles zaś nie może przestać odkąd wsiadł do samochodu.
 - Skończyłeś? - zapytał Payne znudzonym tonem.
 - Sorki, po prostu... - nie dokończył bo znów wybuchł śmiechem.
 - Zaczynam żałować, że wam powiedziałem. - powiedział Liam patrząc gdzieś przez okno.
 - Patrz na to. - szepnął Malik do Lou - Harold... widzę, że ci się humor poprawił odkąd pogodziłeś się ze Smirnoff. - spojrzał na sekundę we wsteczne lusterko by zobaczyć jego reakcję.
Harry zareagował dokładnie tak jak Zayn się spodziewał czyli przestał się nagle śmiać. Jakby za machnięciem czarodziejską różdżką.
 - Co?
 - Chyba się pogodziliście, nie?
 - Yhym. - przyznał po chwili.
 - Widać. - odezwał się Louis - Jeszcze wczoraj byłeś w innym świecie, w Stylesolandii albo gdzieś. A dzisiaj od rana masz banana na twarzy.
 - Wydaje wam się. - mruknął.
 - Em też się humor poprawił. - dodał Malik.
Słysząc to Harry uśmiechnął się sam do siebie. Chwilę później przypomniał sobie coś.
 - Właśnie... - zaczął - Miałem się ciebie o coś zapytać.
 - Wal. - powiedział Zayn.
 - Gdzie się wam tak wczoraj śpieszyło na balu z Jo? Widziałem jak szliście za szkołę.
Wszyscy automatycznie spojrzeli na Malik'a, a uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy. Wiedział jak musiało to wyglądać. I trochę nie bardzo podobał mu się fakt, że Styles to widział. Musiał cholera o tym wspominać?
 - Szukaliśmy Matt'a. - odparował bez zastanowienia.
 - Przyszedł chwilę po tym jak wyszliście. - powiedział Liam.
Mulat westchnął zrezygnowany. A co mi tam.
 - Zabrałem ją na dach. Nie chciała wracać do środka. - wyjaśnił - Wkurzyła się na niego. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, a potem wróciliśmy. - mówił jakby to była najoczywistsza rzecz.
Kiedy skończył nikt się nie odezwał. Milczeli jakby czekali na dalsze wyjaśnienia. Zayn wywrócił oczami.
 - Co?
 - Nic więcej? - zapytał Tomlinson.
Brunet ściągnął brwi i rzucił mu 'to' spojrzenie po czym z powrotem przeniósł wzrok na drogę.
 - Więcej? A niby co jeszcze mieliśmy tam robić? Nie wiem czy zauważyliście, ale Jo ma chłopaka.
Niestety.
 - Jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało z innymi dziewczynami. - odparł Harry.
 - Jo nie jest "inną dziewczyną".
Ups. Dopiero teraz zorientował się, że został wrobiony w 'mały podstęp' i sam się przyznał. Gratuluję, Malik. Jesteś zajebisty.
 - Czyli już wszystko wiemy.
Zayn wydał z siebie dźwięk pełen irytacji przypominający warknięcie.
 - Wszystko przekręcacie. Chodzi mi o to, że się z nami koleguje, ok? Nic więcej. - bronił się - A teraz się zamknijcie.
 Po około 15 minutach dojechali nad jezioro. Malik zaparkował swojego czerwonego Mustanga na żwirowym podjeździe, a chwile potem dołączył do niego Rnge Rover Harrego, którym jechały dziewczyny. Z miejsca kierowcy wyszła Emily, która z uśmiechem podeszła do Styles'a i oddała mu kluczyki. Loczek spojrzał na swoje auto by upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
 - Co jak co, ale jeździć to ja potrafię. - powiedziała Smirnoff z założonymi rękoma - Jak widzisz twój samochód jest cały i zdrowy.
 - Tylko sprawdzam. - wyszczerzył się.
Em wywróciła oczami po czym wyminęła go i ruszyła za dziewczynami do domu, wcześniej posyłając palca wskazującego w żebro przyjaciela.
 - Pomóż chłopakom. - krzyknęła bez odwracania się.
Zayn, Louis i Liam właśnie wyciągali z bagażnika zakupy, które zrobiły dziewczyny. Harold odprowadził wzrokiem Emily po czym dołączył do kolegów.
 - Po co tyle tego? - zapytał Tomlinson biorąc dwie duże reklamówki - Przecież nie ma Horan'a.
 - Zawieziemy mu jak zostanie. - powiedział Zayn z uśmiechem po czym wziął dwie następne.
Styles i Payn zabrali pozostałe zakupy, zamknęli bagażnik i razem udali się do domu.
 Jo, Em, Dan i El były już w kuchni. Sam nie przyjechała, ponieważ uparła się żeby zostać z Niall'em i blond przyjaciel nie mógł jej już przekonać by zabrała się z resztą. Chłopaki położyli wszystkie rzeczy, które wzięli z auta na blacie po czym zajęli cztery wolne krzesła przy wysepce kuchennej. Nagle Harry zaczął się śmiać chowając twarz w rękach.
 - Co znowu? - zapytał Louis otwierając puszkę Pepsi, którą wcześniej wziął.
Dziewczyny zaś zaczęły wykładać zakupy z reklamówek i układać je do szafek i lodówki.
 - Jak można wytatuować sobie jednorożca? - wydusił Loczek nadal chichocząc.
Zayn parsknął śmiechem.
 - Dobre pytanie.
Liam zaś pokręcił głową z niedowierzaniem. Będą dogryzać mi tym do śmierci.
 - Dajcie mu spokój. - powiedziała Eleanor - Mam wam przypomnieć jakie głupie rzeczy wy robiliście pod wpływem alkoholu? Pobijacie w tym rekordy.
 - Nawet na trzeźwo. - dodała Emily.
 - Nie może być przecież tak źle. - odezwała się Joan chcąc jakoś pomóc chłopakom.
 - Właśnie. - wycedził Harry opanowawszy swój śmiech w pewnym stopniu.
 - Jasne. Sprawdź innego dnia, który nie kończy się na "a" albo "k". - Dan parsknęła.
Wtedy Zayn spojrzał na siedzącego po swojej prawej Liam'a i objął go ramieniem uważając by nie dotknąć tatuażu.
 - Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej to dla ciebie też mogę zrobić sobie jednorożca. - wyszczerzył się.
 - Dzięki, stary. Umówię cię na poniedziałek. - powiedział Payne dobrze wiedząc, że przyjaciel żartuje.
 - Idę z wami. Jak wszyscy to wszyscy. - odezwał się Louis - A ty Harry? - tu spojrzał na lokatego.
 - Jasne. - uśmiechnął się szeroko - Też chce mieć jednorożca.
Chwile później wszyscy zaczęli się śmiać.
 - Malik, śpisz dzisiaj ze Styles'em. - zakomunikowała Emily po chwili patrząc na Zayn'a.
 - O boże... - wymamrotał niezbyt zadowolony tym faktem w przeciwieństwie do Harrego, który miał banana na twarzy - Jak znów mnie zwalisz z łóżka to ci włosy wyprostuję. - ostrzegł.
Oczywiście wolał spać z przyjacielem, który myśli, że jest na łóżku sam niż na jednej z kanap w salonie. To że były wygodne do siedzenia nie oznaczało, że były wygodne do spania. Chłopaki nie raz już zmuszeni byli na nich spać, a następnie rano narzekali na ból w plecach albo szyi. A wszystko przez Sam, która uparła się by kupić akurat ten komplet mebli.
 - A ja? - zapytała Jo.
 - Ze mną. - Emily uśmiechnęła się do niej - Możesz zanieść swoje rzeczy do pokoju jak chcesz. Zayn? - przeniosła wzrok na bruneta.
 - Hm?
 - Zaprowadzisz ją?
 - Jasne. - również się uśmiechnął po czym zsunął z wysokiego stołka przy blacie.
Wtedy Harry, Liam i Lou spojrzeli na niego znacząco. Malik zwalczył chęć wywrócenia oczami i zamiast tego zmroził ich wzrokiem. Następnie razem z Joan, która wcześniej wzięła swoją torbę leżącą obok szafki udał się na lewo w stronę długiego korytarza znajdującego się za schodami.
 - Wow. Chciałabym tu mieszkać. - odezwała się Sanders kiedy szli jasnym pomieszczeniem.
Było tu dużo światła, ponieważ wzdłuż całej ściany znajdowały się okna, przez które widać było las i mały ogród. Mimo, że Jo była tu wcześniej na grillu to nie zwiedzała całego domu, więc wszystko nowe co tu zobaczyła zachwycało ją.
 - Jeśli będziesz chciała możesz spędzać tu z nami każdy weekend. - posłał jej uśmiech.
 - Musi mi to wystarczyć. - odwzajemniła go - Do kogo pokoju idziemy? - zapytała po chwili.
 - Sam. Dan i Liam będą spali w sypialni rodziców, El i Tommo w gościnnej, a ja ze Styles'em u siebie. Więc jakby się coś się w nocy paliło to jesteśmy na górze. - powiedział po czym otworzył przed nią drzwi znajdujące się na końcu korytarza wpuszczając ją tym samym do środka.
 - Wow. - powtórzyła rozglądając się po pomieszczeniu.
Na Zayn'ie nie robił on specjalnego wrażenia jak i reszta pokoi, które znajdowały się w domku nad jeziorem czy tym w Londynie. 
Zawsze powtarzał, że 'pokój to pokój'. Nie był jakimś fanem architektury czy aranżacji wnętrz jak jego mama. Ten w którym właśnie się znajdowali, należący do jego siostry miał ściany wyłożone drewnianymi panelami, a na trzech z czterech ścian znajdowały się duże okna, które rozjaśniały pokój jak te na korytarzu i dawały widok na jezioro i las. Na lewo od wejścia stała szafa i biurko, a na prawo dwuosobowe łóżko i półki, natomiast w jednym z kątów stał fotel oraz lampka. 
 Malik oparł się o futrynę drzwi chowając ręce w kieszeniach swoich spodni i obserwował dziewczynę, która z zaciekawieniem rozglądała się po pokoju.
 - Nie wiesz może czy Sam nie chciałaby się zamienić? - zapytała z uśmiechem kiedy spojrzała na swojego towarzysza.
 - Mogę ją namówić.
Jo położyła swoją torbę na łóżko, jeszcze raz rozejrzała się po pomieszczeniu po czym z powrotem przeniosła wzrok na Zayn'a.
 - Chcesz zobaczyć resztę?
 - Jasne. - powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.
 - Chodź.
Wyszli z pokoju zamykając za sobą drzwi i kierując się wzdłuż holu. Kiedy byli już w salonie-kuchni zobaczyli Louis'a goniącego Danielle, która prawdopodobnie nie chciała dać mu żelków, które trzymała.
 - Spadaj! - zaśmiała się biegnąc wokół stołu.
 - Daj mi je. - nakazał z łobuzerskim uśmiechem podążając za nią.
 - Nie bo zjesz wszystkie!
 - Nie zjem. Obiecuję!
 - Nie! - pisnęła kiedy prawie ją złapał, ale w ostatniej chwili zrobiła ostry skręt w prawo by potem pobiec przez część pokoju gdzie znajdowała się kuchnia - Pomocy! - szybko schowała się za dziewczynami, które robiły popcorn.
 - Tomlinson! Zostaw ją i żelki. - powiedziała Emily stając mu na drodze sprawiając tym samym, że się zatrzymał.
 - Ale mi się chce. - odparł nie zwracając uwagi jak to zabrzmiało.
 - Z tym to do Eleanor. - odezwał się Harry uśmiechając się głupkowato nadal siedząc na tym samym miejscu.
Calder posłała mu spojrzenie typu 'zamknij się' na co chłopaki się zaśmiali.
 - Dzieci. - wymamrotała Dan.
 - No weź daj... - Louis brzmiał jak dziecko proszące o cukierka.
W sumie to tak było.
 - Zostaw moją dziewczynę. - ostrzegł Liam z lekkim uśmiechem - ... i jej żelki. - dodał.
Lou wywrócił oczami i westchną zrezygnowany.
 - Dobra mój jednorożcu. - odparł po czym ruszył na swoje miejsce.
Danielle westchnęła z ulgą i usiadła na blacie dalej trzymając żelki w razie gdyby Tomlinson'owi znów się zachciało ją ganiać. Payne zaś po raz setny pokręcił głową na wzmiankę o jednorożcu.
 - Co tak stoicie? - zapytał Harry widząc Zayn'a i Sanders przyglądających się całej sytuacji.
 - Idę pokazać Jo resztę domu. - powiedział po czym ruszył schodami na górę.
Dziewczyna ruszyła za nim z uśmiechem na twarzy.
 - Pamiętasz jak powiedziałam ci, że moja mama wszystko wie? - zapytała kiedy byli już na piętrze.
Wtedy Malik przypomniał sobie kiedy był u niej i Mary stwierdziła, że papierosy zabijają. Nie miał pojęcia skąd ona wiedziała o tym, że pali. Zazwyczaj (jakimś cudem) ludzie 'nie czują' od niego papierosów. Nawet jego własna matka o tym nie wie.
 Zayn przytaknął na jej pytanie.
 - Wczoraj jak przyszłam do domu to wszyscy już spali, więc się z nią nie widziałam. A dzisiaj rano zapytała się mnie dlaczego piłam alkohol.
 - Przecież to był tylko jeden drink. Skąd wiedziała? - zapytał ściągając brwi.
 - Nie mam pojęcia. Ale jak już mówiłam... ona wie wszystko.
 - Co jej powiedziałaś?
 - Prawdę.
Malik przełkną nerwowo ślinę. Nie dość, że jej mama wie, że pali to jeszcze będzie myślała, że pije i w dodatku wciąga w to jej córkę. Super. Dlaczego w ogóle obchodzi go zdanie jej matki? Zazwyczaj ma to gdzieś. Tak, zazwyczaj...
 - Spokojnie. Jedyne o czym skłamałam to to że był to drink Matt'a.
Zayn uniósł zaskoczony brwi zatrzymując się na środku. Czy ona właśnie wrobiła swojego chłopaka, żeby kryć mój tyłek?!
 - Mama nie ma nic przeciwko temu, że Matt pije okazjonalnie. Nie jest głupia. Wie, że teraz każdy nastolatek sięga po alkohol. Ufa mu i takie tam...- wyjaśniła kiedy zobaczyła zdziwienie na jego twarzy.
 - Dlaczego nie powiedziałaś, że był mój? - zapytał niezbyt wesołym tonem.
Może chodziło o jakiś jeden głupi drink, ale sam fakt, że wszystko poszłoby na jego kumpla tylko po to by on sam nie oberwał nie podobał mu się. Malik nie był typem osoby, który zasłania się innymi. To on zawsze brał wszystko na siebie i był gotowy ponieść konsekwencje.
 Jo otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale chwilę potem zamknęła je kiedy dotarło do niej, że sama nie wie dlaczego to zrobiła.
 - Ni...nie wiem. - powiedziała przygryzając dolną wargę.
Zayn wziął głęboki wdech. Zdarzało mu się często być impulsywnym czy porywczym, ale nie chciał okazywać teraz tego przed Sanders, więc starał się opanować. Nie podobało mu się to co zrobiła.
 - Jesteś zły? - zapytała bojąc się jego reakcji.
Nie sądziła, że go tym zdenerwuje.
 - Nie. - skłamał - Ale cokolwiek bym nie zrobił nie zasłaniaj mnie Matt'em ani nikim innym, ok? - powiedział spokojnie patrząc jej w oczy.
 - Ok. - przytaknęła - Przepraszam.
 - Chodź, pokażę ci resztę pokoi. - uśmiechnął się do niej jak gdyby nigdy nic po czym zarzucił jej rękę na szyję i ruszyli w kierunku pierwszych drzwi w holu.
 Jo poczuł ulgę kiedy nie widziała już złości w jego brązowych tęczówkach. Naprawdę nie miała pojęcia, że tak zareaguje. Do teraz też nie wiedziała, że jego humor może zmienić się w sekundę co ją z jednej strony lekko przerażało.
 Po 10 minutach oprowadzania i rozmawiania o wszystkim i o niczym Zayn i Sanders zeszli na dół gdzie reszta siedziała na kanapach przed płaskim telewizorem, który wisiał nad kominkiem. Harry i Eleanor właśnie grali w Sport Champion 2 na PS3 Move. Niestety Styles przegrywał, chociaż tak naprawdę był dobry w tenisa. Była to jego zdaniem złośliwość rzeczy martwych na co reszta powiedziała, żeby się nie wykręcał i pogodził z tym, że Calder jest od niego lepsza. Malik zniknął jak tylko znaleźli się na dole mówiąc, że idzie zadzwonić do Sam.
 - Cholera. - mruknął Loczek opadając na kanapę obok Em, która siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę i jadła popcorn.
 - Myślałam, że jesteś w tym lepszy. - wycedziła.
 - Dzięki za pocieszenie. - odparł.
El zaś usiadła Lou na kolanach zadowolona z wygranej i pocałowała go w usta.
 - Teraz ja. - powiedział Liam z uśmiechem wstając z kanapy i biorąc kontroler do ręki - Kto gra w golfa? - zapytał patrząc na rękę.
Wszyscy milczeli. Wiedzieli, że nie mają z nim szans w tej grze dlatego też nikt nie zgłaszał się na ochotnika.
 - Nikt?
Jo nie miała pojęcia dlaczego nikt nie chce z nim grać dlatego żeby nie był sam wstała biorąc drugi kontroler.
 - Ja z tobą zagram.
Payne wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
 - Nie wiesz w co się pakujesz, mała. - powiedziała Smirnoff.
 - Chodziłam kiedyś z tatą na golfa. Byłam całkiem niezła. Zobaczymy czy nie wyszłam z wprawy. - posłała Liam'owi wyzywające spojrzenie.
 - Dawaj jednorożcu! - krzyknął Lou dopingując przyjacielowi.
Payne spojrzał na niego jak na idiotę po czym wrócił wzrokiem do ekranu. Czy znudzi mu się kiedykolwiek nazywanie mnie jednorożcem? zapytał siebie w myślach. Pieprzony tatuaż. W końcu zaczęli grać. Harry nie zwracając uwagi na resztę, która była zajęta komentowaniem, rozłożył się na kanapie kładąc głowę obok nóg Emily i patrząc na nią z dołu. Kiedy ta na niego spojrzała Styles otworzył usta domagając się popcornu. Smirnoff wywróciła oczami i wsadziła mu prażoną kukurydzę do buzi. Chwilę później chłopak ponowił czynność.
 - Nie mam zamiaru cię karmić. - powiedziała Em patrząc na niego jak na nienormalnego.
 - No weeeeź... - prosił przeciągając literę 'e' - Nie nakarmisz swojego kochanego przyjaciela? - zapytał próbując zrobić słodką minkę.
Emily parsknęła.
 - Mój "kochany przyjaciel" ma ręce i może zrobić to sam. - odparła.
 - Ale ja cię ładnie proszę. - uśmiechnął się słodko.
I tyle wystarczyło żeby ją przekonać.
 - Jestem dla ciebie za dobra. - wymamrotała i wsadziła mu kolejny popcorn do buzi.
 - Bo mnie kochasz. - powiedział szczerząc się.
 - Ugh. - wywróciła oczami - Nie przyzwyczajaj się.
 - Za późno. - odparł.
 - Za to wszystko co dla ciebie robię powinieneś jeść mi z ręki. - stwierdziła.
 - Właściwie to właśnie to robię. - mówił ciągle się uśmiechając.
Smirnoff pokręciła głową z niedowierzaniem. Mimo, że był słodki jak cholera to musiała zachowywać się tak jak zawsze. Harry przekręcił głowę na bok i spojrzał na gołe stopy Em, które trzymała na brzegu kanapy. Na lewej, na zewnętrznej stronie miała tatuaż tuż pod kostką. Loczek dotknął delikatnie małego wzoru.
 - Lubię twoją gwiazdkę. - powiedział.
 - To gilgocze. - dziewczyna powstrzymywała śmiech.
Styles to zignorował i dalej wodził palcem po jej skórze.
 - Harry! - krzyknęła cicho nie mogąc już wytrzymać.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i przestał po czym spojrzał w górę na przyjaciółkę otwierając usta. Smirnoff wyjęła popcorn z miski i wsadziła mu do buzi. Reszta zajęta kibicowaniem Jo i Liam'owi nawet nie zwracała na nich uwagi.
 - Też chcę taki. - stwierdził po chwili.
 - Gwizdkę? - zapytała ściągając brwi.
 - Yhym.
 - Gdzie?
 - Nie wiem jeszcze.
 - Dobrze, że nie jednorożca. - uśmiechnęła się.
 - Musiałbym być pijany jak Liam. - odparł odwzajemniając jej uśmiech.
 - Co ja? - zapytał Payne słysząc swoje imię, nie odrywając przy tym wzroku od telewizora.
 - Nic, nic. Graj dalej. - powiedziała Em po czym z powrotem spojrzała na Harrego - Nawet nie próbuj bo cię zabiję. - ostrzegła nawiązując do jego wcześniejszego stwierdzenia.
 - Przecież będziesz mnie pilnować. - wyszczerzył się.
 - A kto będzie pilnował mnie? Ostatnim razem to ja się upiłam.
 - Tak i powiedziałaś, że zrobisz coś dla mnie.
 - Ja? - ściągnęła brwi udając, że nie pamięta.
Oczywiście, że pamiętała. I pamiętała, że była wtedy gotowa pójść do łóżka ze swoim najlepszym przyjacielem. Jak mogła w ogóle o tym pomyśleć? Dobrze, że Styles był trzeźwy.
 - Yhym. - uśmiechnął się - Do tej pory nie wywiązałaś się z umowy.
 - Nie przypominam sobie.
Harry wywrócił oczami.
 - Ale ja tak.
Emily znów pokręciła głową z niedowierzaniem.
 - Ok. Ale ty do tej pory nie powiedziałeś mi co chcesz. - odparła.
 - Muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
 - Daj znać jak będziesz już wiedział. - powiedziała i wsadziła mu popcorn do buzi.
 
***
 
 - Hej. - powiedziała Sam po drugiej stronie telefonu.
 - Hej, mała. - przywitał się jej brat stojąc na pomoście i paląc papierosa.
 - Dojechaliście już? - zapytała.
 - Ta. Co u was?
 - Sam, podaj mi spodnie. - usłyszał Niall'a.
Zayn ściągnął brwi.
 - Co wy tam robicie?
Cisza.
 - Sammy?
 - Jestem, jestem. Przepraszam. Szukałam spodni Horan'a. - wyjaśniła.
 - Nie mógł zrobić tego sam?
Znów cisza.
 - Niall! Gdzie jest moja bluzka?! - krzyknęła nagle.
 - Obok łóżka.
Malik był zmieszany jeszcze bardziej.
 - Mogę wiedzieć co wy tam do cholery robicie? - zapytał jeszcze raz.
 - Wybacz. Nic, nic. A wy co robicie?
 - Sam... - westchnął zirytowany - Dlaczego obydwoje szukacie swoich ciuchów? Przysięgam... Zabije tego małego blondyna jeśli...
 - Zayn, nie. Przecież nie robiliśmy... nic z tych rzeczy. - ostatnie słowa powiedziała ciszej - O czym ty w ogóle myślisz?
 - Sorry, ale to w macie ciuchy porozrzucane po pokoju. - odparł.
Blondynka westchnęła.
 - Przecież wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła... zwłaszcza z przyjacielem. Za kogo ty mnie masz? - powiedziała jakby wstydziła się o tym mówić - Oglądaliśmy film i wylaliśmy na siebie sok. Niall dał mi coś do przebrania. - wyjaśniła.
Malik odetchnął z ulgą.
 - To dobrze. Ale jak cię dotknie to ma przesrane. - ostrzegł.
 - Zayyyyn. Nikt nikogo nie będzie dotykał... w niewłaściwy sposób. - dodała - Powiesz mi teraz co robi reszta?
 - Grają.
 - Matt jest z wami?
To pytanie trochę go zaskoczyło.
 - Nie. Dlaczego pytasz?
 - A tak jakoś. Dobra... muszę iść. Ciuchy same się nie wypiorą. Bawcie się dobrze i nie narozrabiajcie, ok?
 - Ok. Dzwoń jakbyś czegoś potrzebowała.
 - Dobrze. Pa. Kocham cię.
 - Ja ciebie też.
Zayn rozłączył się, schował telefon do kieszeni i zaciągnął się papierosem po czym wypuścił powoli dym. Kiedy skończył fajkę wrzucił ją do jeziora niezbyt przejmując się zanieczyszczaniem środowiska i udał się do domu. Kiedy wszedł do środka zobaczył Jo i Liam'a grających w golfa. Sanders jak na razie wygrywała co go trochę zdziwiło bo jak do tej pory Payne był najlepszy. El i Dan zaś śmiały się z komentarzy Lou, a Emily i Harry byli w swoim świecie. Dziewczyna kładła leżącemu obok Styles'owi popcorn na oczach, a ten próbował nakierować go do ust bez używania rąk robiąc przy tym dziwne miny próbując i pomóc sobie językiem na co Smirnoff zaczęła się śmiać. Nawet nikt nie zauważył, że Malik był w środku. Skierował się więc w stronę lodówki i wyciągnął z niej puszkę pepsi. Było tam również piwo, ale wiedział, że jak zacznie teraz pić to może źle się to skończyć. Nie to, że nie umiał się kontrolować.
 - Malik! Zarzuć coś do picia! - krzyknął Tomlinson.
Super. Nagle go zauważył. Zayn wziął jeszcze jedną puszkę i ruszył w stronę reszty.
 - Masz. - podał mu napój i usiadł obok niego po czym spojrzał na ekran telewizora - Payne... myślałem, że stać cię na więcej. - powiedział.
 - Wykorzystaj moc jednorożca. - poradził Louis na co wszyscy zareagowali śmiechem.
 - Spadaj, Tommo. - wycedził znudzony jego komentarzami Liam próbując wbić piłeczkę do dołka.
 - Jest! - krzyknęła Jo kiedy nie trafił sprawiając tym samym, że wygrała.
 - Nieźle. Rozwaliłaś Payne'a. - powiedział Malik z uśmiechem kiedy usiadła po jego lewej stronie i przybili ze sobą piątkę.
 
___________________________________
Uwierzcie lub nie, ale musiałam wszystko pisać od nowa bo usunęłam nie to co trzeba :/ Ten, który przepadł był trochę dłuższy, ale robiłam co mogłam żeby wszystko sobie przypomnieć. Tak, więc przepraszam was, że wszystko zajęło mi tak długo. Musicie mi wybaczyć.
Dziękuję wam za te wszystkie komentarze, które (nie macie pojęcia jak) motywują i sprawiają, że cieszę się jak głupia :D Dziękuję też za cierpliwość :)
Wiem, że miało być więcej Jo i Zayn'a, oraz Sam i Niall'a, ale nie wyszło, więc postaram się nadrobić w następnym :) Mamy w tym opowiadaniu 3 pary, które nie są razem, ale staram się je jakoś 'rozwinąć' (?). To trochę trudne ;) <3
Min. 6 komentarzy = XXIX rozdział.
B.