Ważne:





niedziela, 14 kwietnia 2013

 Rozdział XXV - "Większą suką już nie mogłaś być."

 - Idę do Niall'a jeśli cię to obchodzi. - powiedziała Emily kiedy weszła do biura ojca.
Pomieszczenie utrzymane było w szarych kolorach jak reszta domu, chociaż wpadało do niego dużo światła przez wielkie rozsuwane okno tarasowe, przy którym stały dwa fotele.
 Na lewo od wejścia znajdowały się półki rozciągające się przez całą długość ściany. Przed nimi stało biurko, a nad nim nachylał się mężczyzna w kruczoczarnych włosach i przeglądał jakieś teczki z papierami.
 - C...Co? Jakiego Niall'a? - zapytał dalej przekładając kartki niezbyt przejęty obecnością córki.
 - Słodki blondyn z niebieskimi oczami. Cały czas ma jedzenie w ręce... przyjaźnię się z nim około 7 lat. Kojarzysz? - powiedziała znudzona ignorowaniem przez ojca.
 - Yhym. - wymamrotał nie odrywając wzroku od swojego zajęcia.
 - Będziemy uprawiać dziki seks na środku Londynu. - dodała.
 - Yhym.
 - Później dołączy do nas reszta kumpli. Zapalimy trochę zioła i się upijemy.
 - Co? - spojrzał na nią jakby dopiero się zorientował, że obok niego ktoś stoi.
Emily wywróciła oczami i westchnęła głośno. Normalaka. pomyślała.
 - Nic. Wybacz. Po co ja ci to w ogóle mówię. - parsknęła cicho pod nosem i wyszła.
Przeszła przez wielki salon połączony z kuchnią i holem, a następnie udała się do wyjścia. Nie powstrzymała się i trzasnęła drzwiami. 
Upewniła się jeszcze czy wzięła co miała wziąć i ruszyła do domu Horan'a, który znajdował się na lewo. Po prawej zaś stronie stał dom Malik'a. Kiedy szła poczuła wibracje w kieszeni swoich jeansów. Wtedy sięgnęła do niej i wyciągnęła biały telefon po czym przeczytała wiadomość od Danielle, która wyświetliła się jej na ekranie: "Gdzie ty jesteś? xx". Szybko nacisnęła "odpowiedz" i napisała: "już idę" po czym wysłała i schowała komórkę z powrotem. Nie minęła minuta kiedy znalazła się pod domem Niall'a, ale kiedy zobaczyła osobę stojącą w wejściu i rozmawiającą z Harrym zatrzymała się gwałtownie.
***
 - Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Loczek ściągając brwi.
 - Przyszłam odwiedzić kolegę. - wyjaśniła z uśmiechem rudowłosa - Czyżbym pomyliła numer domu? - zapytała chociaż wiedziała, że tak nie było.
 - Co chcesz od niego?
 - Słyszałam, że był w szpitalu. Chciałam zapytać jak się czuje. - powiedziała przesadnie miłym tonem.
Co ona kombinuje? Wizyta Rebecci mocno zaskoczyła Harrego. Kiedyś, kiedy jeszcze byli parą, Kennedy była u Horan'a z cztery lub pięć razy, ale teraz kiedy wszyscy jej tak nie lubią... co ona tu robi?
 - A od kiedy obchodzi cię jak się czuje mój przyjaciel? - zapytał z minimalną nutą wrogości w głosie.
Dziewczyna zaśmiała się krótko.
 - Od zawsze. Od kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić. - odparła z "tym" swoim uśmieszkiem
 - On nigdy cię nie obchodził. Tak samo jak reszta moich znajomych. I ja.
 - Harry... - zaczęła zalotnie i złapała delikatnie za jego koszulkę - Zawsze o tobie myślałam... przecież wiesz.
Loczek zesztywniał kiedy poczuł przez materiał t-shirtu jej dłoń. Dlaczego ona go dotyka?
 - A nie na sławie? - zapytał z lekką ironią.
Rudowłosa westchnęła spokojnie.
 - Zawsze chodziło tylko o ciebie... - przybliżyła się do niego.
 - Czego chcesz?
 - Mówiłam. Chciałam zapytać co u Niall'a. Ale kiedy zobaczyłam ciebie... trochę mnie rozpraszasz. - posłała mu łobuzerski uśmiech po czym zagryzła wargę.
Odległość między nimi nie była duża, a Rebecca powoli ją zmniejszała.
 - Nie przeszkadzam? - odchrząknęła Emily stojąca dwa metry za nimi ze skrzyżowanymi rękoma.
Harry od razu strzepnął rękę Kennedy ze swojego toru i odsunął się trochę. Ta zaś zrobiła wściekłą minę i odwróciła się w stronę Smironff stając bokiem do Styles'a.
 - Właściwie to tak. Rozmawialiśmy. - powiedziała głosem pełnym pretensji.
Zayn... proszę cię. Przyjdź tu bo zaraz ją zabiję. poprosiła Em w myślach. Miała nadzieję, że przyjaciel się zjawi i do niej przemówi.
 - Co ty tu w ogóle robisz? - zignorowała całkiem to co przed chwilą powiedziała rudowłosa.
 - A co ci do tego?
Loczek myślał, że jego przyjaciółka zaraz się na nią rzuci, ale zamiast tego ta ze spokojem podeszła do niej wyciągnąwszy wcześniej jakąś kartkę z kieszeni. Następnie podała ją jej i wymusiła uśmiech.
 - Ułożyłam przemówienie. - oznajmiła - Zerknij jak nie będziesz zajęta podziwianiem samej siebie.
 - Albo drapaniem twojej ślicznej buźki. - odparła sarkastycznie.
 - Tylko uważaj żebyś nie połamała sobie paznokci. - powiedziała Em.
Wtedy usłyszeli jak Zayn krzyczy z góry:
 - Styles! Rusz ten tyłek!
 - Chyba odwiedzę Niall'a kiedy indziej. - stwierdziła Rebbeca przenosząc wzrok na Harrego - Do zobaczenia. Widzimy się jutro na sali. - uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w policzek.
Ten nawet nie zdążył się odsunąć. Smirnoff momentalnie zacisnęła pięści z trudem się powstrzymując żeby nie zrobić jej krzywdy. Nigdy nie chciała zabić jej tak bardzo jak teraz. Wtedy Kennedy przeniosła wzrok na swoją rywalkę i odeszła. Smirnoff nie spojrzała na przyjaciela dopóki rudowłosa nie zniknęła z ich pola widzenia.
 - Widzę, że odnawiasz znajomość. - powiedziała niemiłym tonem po czym wyminęła go w drzwiach wchodząc do środka.
 - Emily... - chciał ją zatrzymać, ale ta zignorowała go i ruszyła schodami do góry.
Harry odetchnął głęboko zaczesując palcami swoje loczki do tyłu. Robił tak zawsze kiedy się denerwował albo po prostu nie wiedział co robić.
 - Cholera. - warknął pod nosem.
Miał wielką ochotę uderzyć w najbliższą ścianę, ale widział, że spadł by obraz, który na niej wisiał, a wtedy pani Horan nie byłaby zbytnio zadowolona. Zamknął więc drzwi i ruszył do pokoju Niall'a gdzie wszyscy się znajdowali.
 Następny piątkowy dzień zapowiadał się słonecznie, niestety pozory mylą. Kiedy tylko ósemka przyjaciół doszła do ulicy, na której znajdowała się szkoła, błękitne niebo zakryły szare chmury, z których zaczęły spadać małe kropelki deszczu. Lekki opad w minutę przerodził się w ulewę. Wszyscy zaczęli biec do budynku nakładając na głowy kaptury lub zakrywając je czymkolwiek się dało. Na szczęście cała placówka była dość wielka żeby pomieścić wszystkich uczniów i nauczycieli oraz tak by można było przejść szerokimi korytarzami nie przeciskając się między sobą.
 Nie pojawiła się dziś tylko Sam, która została dzisiaj z Niall'em w domu. Dziewczyna uparła się i blondyn nie mógł już nic zrobić. Reszta zaś spotkała się po drodze i razem poszli do szkoły.
 - Mówiłem, żeby jechać samochodem. - powiedział Zayn kiedy weszli do budynku.
 - Nie wiedziałem, że będzie padać. - odparł Liam.
To on właśnie namówił wszystkich, żeby nie brać aut i się przejść. Teraz reszta żałowała, że się go posłuchała. Wystarczyła minuta żeby byli mokrzy, ale to Harry wyglądał jakby ucierpiał najbardziej. Jego loczki teraz były proste i popadały mu dookoła twarzy. Chciał je trochę osuszyć poprzez wsadzenie w nich palców i roztrzepanie ich, ale to nie pomogło za bardzo. Jedyny efekt jaki przyniosła ta czynność to, to że mógł teraz normalnie widzieć. Danielle, która stała obok niego chciała już coś powiedzieć, ale obok nich pojawił się Aaron z szerokim uśmiechem na twarzy.
 - Siemacie. - zaczął.
 - Siemasz, Grayman. - powiedział za wszystkich Lou.
 - Miałem wam przekazać od Rebecci, że po pierwszej lekcji widzimy się na sali gimnastycznej.
Emilly automatycznie zacisnęła pięści. Na samą myśl, że będzie musiała spędzić prawie cały dzień w towarzystwie tej rudej laski robiło jej się gorąco. Z każdym dniem nienawidziła jej coraz bardziej. A zwłaszcza po wczorajszym. Od tamtego momentu unika rozmów z Styles'em. Oczywiście Harry powiedział reszcie przyjaciół o niespodziewanej wizycie jego byłej. Na początku byli trochę zdziwieni, ale potem dotarło do nich, że to przecież Rebecca, a po niej można spodziewać się wszystkiego.
 - Ok, dzięki.
 - A gdzie Sam? - zapytał Aaron przenosząc wzrok na Malik'a.
 - Została z Horanem bo głupek wbiegł w szybę i ma wstrząśnienie mózgu. - wyjaśnił.
Zayn dobrze wiedział, że jego siostra podoba się Grayman'owi, ale tak na prawdę nie miał u niej szans. Może miałby gdyby nie Nialler. Chłopak musi się z tym pogodzić.
 - Słyszałem właśnie. Dobra... spadam. - machnął im z uśmiechem i odszedł.
Wszyscy odprowadzili go wzrokiem, a kiedy zniknął z ich pola widzenia pierwszy odezwał się Liam.
 - Czy mi się wydaje czy on leci na twoją siostrę?
 - Przecież to widać. - powiedział Harry.
 - Nie ma przy Horanie szans. - dodał Louis.
 - Możemy skończyć temat o mojej siostrze i o jej adoratorach? - zapytał znudzony Zayn.
Oczywiście nie miał nic przeciwko rozmawianiu z chłopakami o tym któremu kolesiowi mogliby skopać tyłek, i który jest niezbyt dobry dla Sam, ale akurat nie w tej chwili. Dziewczyny się zaśmiały.
 - Z pewnością ona nie chciałaby tego. - odezwała się Jo.
Malik uśmiechnął się kiedy Sanders postawiła się po jego stronie.
 - Nie ważne... - powiedział zrezygnowany Tommo.
Wtedy znikąd pojawił się pan Newman. Jak zwykle miał na sobie koszulę, tym razem granatową.
 - Dzień dobry. - powiedzieli wszyscy chórkiem oprócz Dan.
 - Wy dwoje... - tu wskazał na Zayn'a i Jo - Macie po B za swoją pracę o wojnie secesyjnej. Chociaż nie wiem ile pan Malik miał w tym swojego wkładu...
 - Wszystko robiliśmy razem, proszę pana. - powiedziała Sanders.
Nastała chwila milczenia kiedy mężczyzna mierzył wzrokiem tę dwójkę.
 - Tato... - odezwała się Danielle - Zayn się starał. Jeździł z Jo do biblioteki i w ogóle...
 - Mam nadzieję. Oby tak dalej, Malik. - wymusił słaby uśmiech i odszedł.
Po chwili brunet spojrzał na dziewczynę, z którą robi projekt. Obydwoje wyszczerzyli się i przybili piątkę.
 - No, no... Musicie częściej działać razem. - powiedziała Eleanor również się uśmiechając.
Zayn'owi niezbyt podobały się pochwały od nauczycieli. Czół się wtedy jak jakiś kujon.
 Chwilę później zadzwonił dzwonek. Wszyscy obecni na korytarzu zaczęli rozchodzić się w różnych kierunkach udając się do klas, w których mieli lekcje. Cała ósemka miała właśnie ekonomię, więc razem ruszyli na zajęcia. Będąc już w odpowiedniej sali, każdy zajął swoje miejsce. Lou usiadł z El, Liam z Dan, Jo z Em, a Zayn z Harrym. Po półtorej minucie zjawił się nauczyciel ze skórzaną teczką w prawej ręce. Niski, starszy mężczyzna z burzą siwych włosów na głowie. Chodził lekko zgarbiony, a na nosie miał okulary. Śmiało można było stwierdzić, że przypomina Einstein'a. Tak też niektórzy go nazywali, ale był on bardzo miłym i pokojowym człowiekiem. Zazwyczaj żartował i opowiadał różne historie ze swojego długiego życia. Miał na imię Saymour Archer. Każdy w tej szkole darzył go sympatią, ale każdy zastanawiał się co on tu jeszcze robi? W tym wieku powinien już siedzieć w domu paląc fajkę przy kominku.
 - Witam, dzieciaki. - zaczął kładąc swoje rzeczy na biurko - Chyba wszyscy się cieszycie, że dziś piątek, prawda? - uśmiechnął się.
Cała klasa się zgodziła.
 - Szczerze mówiąc... to niedobrze. Każdy dzień powinien być dla was tak samo przyjemny.
Tak. Pan Archer był jednym z tych ludzi, którzy lubią filozofować.
 - Ale jesteście jeszcze dzieciakami, więc nie oczekuję, że zrozumiecie. - znów posłał im uśmiech - Ale mam nadzieję, że zrozumiecie co chcę przekazać wam na tej lekcji...
Zayn zignorował dalsze gadanie nauczyciela, który z pewnością był jego ulubionym i spojrzał na Styles'a, który również nie wydawał się skupiony na mężczyźnie prowadzącym zajęcia. Zamiast tego bazgrał po okładce swojego zeszytu. Wtedy jakby poczuł na sobie wzrok przyjaciela i odwrócił się w jego stronę.
 - Co? - zapytał Loczek ze ściągniętymi brwiami.
 - Co tobie?
 - Mi? Nic. - odparł i wrócił do poprzedniej czynności.
Jeśli myślał, że Zayn skończy swoje próby wydobycia coś z niego to się mylił. Dalej czuł jak brunet wywierca w nim dziurę swoim wzrokiem. Lokaty westchnął głośno i spojrzał na przyglądającemu mu się koledze.
 - Patrzysz na mnie jakbym był jedną z tych lasek, co do których nie jesteś pewien czy będą chciały się z tobą przespać.
Kiedy do Malik'a dotarło co powiedział jego przyjaciel, zaśmiał się prawie niesłyszalnie.
 - Wszystkie chcą się ze mną przespać. - odparł z szerokim uśmiechem.
Harry również się wyszczerzył.
 - Powiesz mi co cię gryzie czy nie? - Zayn nagle zmienił temat.
Loczek zaczął powoli poważnieć i znów odwrócił wzrok.
 - W ogóle się dzisiaj nie odzywasz. Trochę dziwne zważywszy na to, że zazwyczaj prawie nie zamykasz swoich ust.
Nie odpowiedział, ale wyglądał jakby się nad tym zastanawiał.
 - I jeszcze Em.
Wystarczyło jej imię by na niego spojrzał.
 - Co Em?
 - Też się nie odzywa. Przecież wy się nigdy nie kłócicie... - powiedział Zayn - Chyba, że chodzi o Rebeccę. - dodał nagle oświecony.
Oczywiście ich konwersacja była wystarczająco cicha by nikt ich nie usłyszał. Nawet nauczyciel był zbyt zajęty mówieniem.
 - Kłótnia zazwyczaj polega na ostrej wymianie zdań, a ona nawet się do mnie nie odzywa. Wiem, że już wcześniej była na mnie zła... po imprezie, ale jak zapytałem co się stało to powiedziała, że nic i było jak wcześniej. Dopóki nie zobaczyła jak Rebecca się do mnie klei. - odezwał się w końcu Hazz.
Malik lekko zaskoczony ściągnął brwi.
 - Klei się do ciebie?
 - Tak. Emily widziała wczoraj jak Kennedy mnie całuje i pewnie myśli, że popełnię ten sam błąd co wcześniej. - wyjaśnił.
Teraz to go zaskoczył. Od razu pomyślał jak Smifnoff by go znienawidziła jakby zobaczyła, że ta ruda klei się do niego. Automatycznie przełknął ślinę.
 - Pocałowała cię? - skrzywił się.
 - Spokojnie. Tylko w polik.
 - Ta laska ma chyba jakieś niekontrolowane ruchy. - stwierdził Zayn drapiąc się po czubku głowy.
 - Chyba... - wymamrotał Lokaty - Tak samo jak Smirnoff kiedy jest przy niej.
Malik zaśmiał się cicho po czym obydwoje odwrócili głowy lekko w prawo gdzie siedziała Em. Nie była w ogóle skupiona na lekcji. Siedziała i bawiła się w zamyśleniu swoimi palcami. Jo zaś, która siedziała obok niej uważnie obserwowała nauczyciela wyraźnie zaciekawiona wykładem. Ta to chyba zawsze słucha na lekcji. Zayn uśmiechnął się w duchu.
 - Ty nie jesteś w lepszej sytuacji. - powiedział Harry przez co Zayn automatycznie przeniósł wzrok z dziewczyny na przyjaciela.
 - Co masz na myśli? - zapytał zmieszany.
 - O naszej zielonookiej koleżance. Podoba ci się.
 - Co? - wymusił śmiech - Jo? Nie podoba mi się. To znaczy podoba, ale nie w taki sposób jak myślisz. - odparł chociaż sam nie wierzył w swoje słowa.
 - Nie jestem ślepy.
Malik westchnął podirytowany.
 - Musimy gadać o tym na lekcji?
Harry uśmiechnął się triumfalnie.
 - Sam zacząłeś.
Zayn wywrócił oczami odwracając wzrok na nauczyciela. Nie wierzył, że gada z Styles'em o uczuciach na lekcji ekonomi.
 - Jebany idiota. - usłyszeli Lou.
Wszystkie pary oczu w klasie, łącznie z panem Archer'em, powędrowały w jego stronę. On zaś spojrzał na nich dopiero orientując się, że powiedział to trochę za głośno. Coś w telefonie, który trzymał w ręce, musiało wywołać u niego taką reakcję, ponieważ wrzucił go bardzo niedelikatnie do torby znajdującej się obok ławki.
 - Przepraszam. - powiedział do nauczyciela.
Ten tylko się uśmiechnął.
 - Spokojnie. Wszyscy czasami się denerwujemy. - posłał mu uśmiech po czym kontynuował prowadzenie lekcji.
To było dziwne bo Louis denerwował się bardzo rzadko. Zawsze jest uśmiechnięty od ucha do ucha i żartuje. A teraz? Jego przyjaciół trochę to zdziwiło. Ale Eleanor złapała go za rękę i uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Najwidoczniej wiedziała o co chodzi. Tak czy siak Zayn postanowił dowiedzieć się tego później. Teraz wrócił myślami do rozmowy, którą prowadził z Harry'm chwilę temu. "Podoba ci się". Tak, podoba mi się, ale nie tak jak myślisz. Znam ją dopiero dwa tygodnie. I w dodatku ma chłopaka. wmawiał sobie. Zaczynasz świrować, Malik. Ogarnij się.
 - Co o tym myślisz, Zayn? - z wewnętrznej rozmowy z samym sobą wyrwał go pan Archer.
Cholera. Dlaczego to zawsze spotykało jego? Na większości lekcji nie mógł nawet na chwilę odpłynąć gdzieś myślami bo nauczyciele bardzo chcieli znać jego zdanie. Czy ja wyglądam jak jakiś pieprzony ekonomista? W sumie nie było lekcji, na której chłopak by słuchał całych wykładów. Czy naprawdę nauczyciele tak bardzo go nie lubili czy to po prostu pech? Pewnie pół na pół. Teraz wszystkie spojrzenia w klasie skierowane były na niego. Kiedy miał już coś wymyślić, odezwała się Jo:
 - Mam pytanie...
Mężczyzna spojrzał na nią.
 - Jakie?
 - A co z rynkiem pracy?
Chłopak był jej wdzięczny. Uratowała go. Nauczyciel zapomniał o nim i pogrążył się w rozmowie z Sanders. Malik wiedział tylko, że rozmawiali o zatrudnieniu w kraju. Dalej w temat się nie zagłębiał.
 Kiedy w końcu zadzwonił dzwonek wszyscy jak najszybciej opuścili klasę. Tylko Zayn, Harry i Liam zostali i podeszli do Lou, który nie śpiesząc się chował książkę do torby. Posłali El znaczące spojrzenia, ta zrozumiała.
 - Widzimy się na sali. - odezwała się do swojego chłopaka z lekkim uśmiechem po czym pocałowała go w policzek i wyszła zostawiając ich samych.
 - Co jest? - zapytał Styles.
Tomlinson w końcu wysilił się by na nich spojrzeć. Już nie wyglądał na złego tylko na zmęczonego.
 - Ojciec. - powiedział krótko.
No tak. Jeśli Louis się złościł to tylko przez rodziców. W sumie to nie można mu się dziwić.
 - Nie przyjedzie? - zapytał Malik.
 - Nie. Po co ja się w ogóle łudziłem. Normalka. - odparł zakładając torbę na ramię i razem ruszyli w stronę wyjścia - Idiota ze mnie. Tyle razy mnie wystawił, a ja znowu mu uwierzyłem. - zaśmiał się sarkastycznie.
Zayn w pewnym sensie go rozumiał. Tylko, że on już w ogóle nie zobaczy swojego ojca.
 - Przynajmniej go masz. - wycedził.
Louis skarcił się w myślach. Cały czas narzeka, a przecież jego najlepszy przyjaciel jest w jeszcze gorszej sytuacji. Kretyn.
 - Sorry, stary. - spojrzał na niego - Ale w ogóle nie czuję jakbym go miał. - dodał.
Harry i Liam nie mógli za dużo powiedzieć bo ich rodzice byli znacznie częściej w domu niż rodzice Tomlinson'a czy Smirnoff. W dodatku nie byli jedynakiem.
 - Spoko. Nie będę go bronił. Spieprzył sprawę.
 - Jak zawsze.
 Cała czwórka przeszła przez długi korytarz żeby potem skręcić w prawo i wejść na wielką salę gimnastyczną. Po obu jej stronach znajdowały się składane trybuny, które po na ciśnięciu odpowiedniego przycisku można było złożyć by zrobić jeszcze więcej miejsca. Na przykład na taką imprezę jak dzisiejsza. W dużym pomieszczeniu kręciło się kilkanaście osób, które wnosiły kartonowe pudła z ozdobami. Jacyś trzej mężczyźni skręcali scenę, na której będą wygłaszać przemówienia i na której później będzie stacjonował Dj.
 - O nie... - zaczął Liam, który zobaczył idącą w ich stronę Rebeccę.
Reszta podążyła za jego wzrokiem.
 - Jakby się na ciebie rzuciła to mam was zostawić samych czy... - odezwał się cicho Zayn do Harrego.
Styles posłał mu groźne spojrzenie. Tamten się tylko zaśmiał.
 - Tu jesteście. - powiedziała z uśmiechem rudowłosa kiedy do nich podeszła - Musicie pomóc przynieść resztę pudeł. Potem pomożecie nam z dekoracjami. Stoliki i krzesła później.
Loczek spojrzał za Kennedy i zobaczył Emily stojącą obok Danielle i mierzącą ich wzrokiem. Kiedy napotkał jej spojrzenie odwrócił się automatycznie do chłopaków.
 - Coś jeszcze? - zapytał znudzony Louis.
 - Tak. Pilnujcie swojej koleżanki. - posłała im sztuczny uśmieszek.
Oczywiście cała czwórka wiedziała, że dziewczyna ma na myśli Em.
 - Harry, możemy porozmawiać? - Rebecca spojrzała na Loczka.
 - O czym? - ściągnął brwi.
Reszta również nie wiedziała o co chodzi.
 - Zobaczysz. Chodź. - nawet nie czekała na odpowiedz i ruszyła w stronę pomieszczenia zwanego 'kantorkiem' gdzie przechowywano cały sprzęt sportowy.
Styles posłał przyjaciołom pytające spojrzenie, a oni tylko wzruszyli ramionami. W końcu chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył za rudowłosą.
 - Dobra... to było dziwne. - odezwał się Liam kiedy zniknęli z ich pola widzenia.
 Po półgodzinie wszystkie pudła z furgonetek stojących przed wejściem zostały wniesione. Chłopaki dołączyli do dziewczyn, które wieszały ozdoby, Aaron i Payne podłączali nagłośnienie, a Harrego i Rebecci dalej nie było.
 - Pomożesz mi z tym napisem? - zapytała Jo Malika kiwnąwszy na duże papierowe litery leżące na małym stoliku pod ścianą - Muszę je powiesić.
 - Jasne. - uśmiechnął się do niej po czym obydwoje podeszli do dekoracji, która miała zawisnąć nad koszem do koszykówki.
Zadanie nieco utrudniały głośniki, które stały na 'scenie'. Przez nie nie można było postawić drabiny by dosięgnąć w wyznaczone miejsce.
 - Będziesz mi podawał? Ja wejdę.
 - Ja mogę wejść jeśli chcesz. - zaoferował się.
 - Spokojnie. Dam radę. - posłała mu szeroki uśmiech.
 - Ok. - podał jej rękę by pomóc jej wejść na krzesło, a następnie na duży głośnik.
Kiedy stała już stabilnie na górze, Zayn podał jej pierwszą literę. Ledwo dosięgnęła by ją powiesić, ale dała radę. Z resztą było już prościej. Malik co chwila odchodził kawałek dalej by zobaczyć czy wszytko było prosto. Cały napis przedstawiał datę otwarcia szkoły i jej nazwę.
 - Gotowe. - powiedziała Jo z uśmiechem.
 - Chodź. - nakazał wyciągając do niej ręce i dając jej znak żeby skoczyła.
 - Jesteś pewien? - zapytała niepewna czy ją złapie.
 - Tak. Skacz.
Tak też zrobiła. Ważyła tyle samo co Sam, więc Zayn nawet nie musiał się wysilać. Kiedy ją opuszczał sukienka, którą miała na sobie podwinęła się lekko, a Malik niechcący dotknął jej uda, tuż pod pośladkami. Ups. Obydwoje poczuli się trochę niezręcznie bo kiedy chłopak ją postawił obydwoje odwrócili od siebie spojrzenia.
 - Malik! - zawołał Liam z drugiego końca sali - Pomóż nam!
Uratowany. Brunet uśmiechnął się nieswojo do Jo i ruszył w stronę Payne'a i Aarona.
 W tym samym czasie Louis, El i Dan rozpakowywali ostatnie pudła. Dopiero teraz Tomlinson zorientował się, że Styles'a jeszcze nie ma. Wtedy automatycznie przeniósł wzrok na Emily, która stała sama kilka metrów dalej i rozplątywała długi, ozdobny łańcuch podobny do tych, które zawiesza się na choinkę. Wyglądało to bardziej jakby chciała go rozerwać, a nie rozplątać.
 - Pomogę Em. - oznajmił dziewczynom i ruszył w stronę Smirnoff.
Ponoć złość piękności szkodzi. Nie w jej przypadku.
 - Co ten łańcuch ci zrobił? - zapytał Lou cicho się śmiejąc.
Emily spojrzała na niego groźnym wzrokiem.
 - Nie mogę rozplątać tego gówna. - powiedziała sucho i rzuciła ozdobę na ziemię po czym opadła na ławkę na trybunach.
Louis podniósł dekorację i usiadł obok niej. Przełożył dwa razy końcówkę przez pętle i rozplątał łańcuch.
 - Wystarczyło się skupić. - stwierdził i posłał jej uśmiech - Ale ty najwyraźniej nie możesz. Wyglądasz jakbyś miała zaraz kogoś na tym powiesić.
Smirnoff przeniosła wzrok z podłogi na przyjaciela.
 - Wcale nie. - odparła.
 - Jesteś zła. - kontynuował.
 - Nie jestem. - broniła się marszcząc brwi.
Lou parsknął.
 - Znam cię już dość długo, Em. Nie oszukasz mnie.
Dziewczyna westchnęła.
 - Skoro tak to po co do mnie przyszedłeś? Mogę cię powiesić.
Chłopak się zaśmiał.
 - Myślę, że wolałabyś raczej powiesić rudowłosą dziewczynę bo poszła pół godziny temu z naszym przyjacielem do kantorka i do tej pory nie wrócili. - odparł.
Emily wywróciła oczami.
 - A co mnie oni obchodzą? Harry może robić sobie z tą dziwką co chce. To on będzie później żałował, nie ja. Tylko jak widzisz przydałaby się nam tu pomoc, a oni najwyraźniej mają to gdzieś.
 - Racja.
 - I?
 - Co "i" ?
 - Nie zaczniesz gadki, że jestem zazdrosna i takie tam?
 - Po co? I tak będziesz się wypierać. Gdzieś tam w środku to wiesz, więc nie muszę namawiać cię żebyś mi powiedziała.
Smirnoff znów wywróciła oczami. Wtedy drzwi od kantorka się otworzyły i ze środka wyszedł Harry oraz Rebecca. Styles idąc w stronę reszty dopinał guzik w swojej koszuli z z twarzą niewyrażającą żadnych emocji, a Kennedy poprawiała lekko rozczochrane włosy. Wszyscy od razu na nich spojrzeli. Trochę ich to zmieszało.
 - Może byście nam trochę pomogli zamiast pieprzyć się za drzwiami? - zapytała Emily.
Teraz wszystkie pary oczy zwrócone były ku niej. To były ostre słowa. Zwłaszcza, że Harry był jej przyjacielem. Ale reszta chyba ją poparła bo czekała na odpowiedź.
 - My nie... - zaczął Harry zaskoczony tym co powiedziała jego koleżanka.
 - Wybaczcie. Musieliśmy porozmawiać i trochę zagłębiliśmy się w temacie. - przerwała mu Rebecca z tym swoim uśmieszkiem patrząc na Em.
 - Nie możesz po prostu stanąć przy drodze i tam pogłębiać tematy? Tam przynajmniej płacą. - powiedziała Smirnoff.
Ałć. Nikt nie spodziewał się takiej riposty. W sali zapanowała idealna cisza i każdy obserwował co wydarzy się dalej. Kennedy chyba się trochę wściekła bo jej twarz zrobiła się prawie, że czerwona, a dłonie zacisnęła w pięści.
 - Pewnie wiesz z doświadczenia. - odparła rudowłosa - Ale ja nie jestem tobą.
 - Ah, no tak... ty jesteś na telefon. Wybacz, zapomniałam. Przecież za coś musisz kupować te drogie ciuszki. I co? Płacą więcej?
 - Emily... - Lou płożył jej rękę na ramieniu dając jej tym samym do zrozumienia żeby przestała.
 - Przynajmniej mam rodziców, którzy się mną interesują. Nie mają mnie gdzieś tak jak ciebie. Może się wstydzą się takiej córki jak ty? Pomyślałaś o tym? Kto by chciał mieć takie dziecko, które jedyne co potrafi to szlajać się ze swoimi kumplami, pić i pyskować? Córkę, którą nawet zdradza chłopak bo ma już jej dość i jest już znudzony jej bezwartościową osobą? Może twoi rodzice mają czas ale tylko udają bo nie chcą dzielić go z tobą? Kto by chciał po tym co zrobiłaś swojemu braciszkowi? - Rebecca uśmiechnęła się po skończeniu swojego monologu.
Ałć. Emily zamarła. Łzy zaczynały zbierać się w kącikach jej oczu. Nie możesz teraz płakać. Nie przy wszystkich. nakazała sobie w myślach. Jak ona mogła wspomnieć o jej bracie? To była przesada nawet jak na nią. Zazwyczaj w takim momencie chciałaby wydrapać jej oczy, ale teraz chciał tylko stąd wyjść. Znów poczuła dłoń Louis'a na swoim ramieniu. Zagryzła mocno wargę powstrzymując łzy, które napływały jej do oczu. Wtedy wstała powoli i podeszła do rudowłosej, która nadal się triumfalnie uśmiechała.
 - Powiem to tylko raz, ty głupia szmato. - wzięła głęboki wdech - Nigdy więcej nie nie waż się mówić o moim bracie, albo przysięgam, że wrócisz do domu w takim stanie, że nawet twoi rodzice nie będą cię chcieli.
Uśmiech z twarzy Rebbeci zszedł momentalnie. Emily odwróciła się i ruszyła do wyjścia.
 - Gratuluję. - powiedział szorstko Harry do Kennedy po czym pobiegł za Smirnoff, która zniknęła za drzwiami.
Wtedy przed rudowłosą pojawił się Zayn.
 - Większą suką już nie mogłaś być. - powiedział oschle - Możesz już iść. Raczej nikt nie będzie za tobą tęsknił. Damy sobie tu radę.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech próbując się opanować. Przełknęła ślinę po czym spojrzała na resztę obecnych i wyszła.
 - Wracajmy do pracy. - poradziła Dan.
Nie to, że się nie interesowała przyjaciółką, ale wiedziała, że muszą wszystko skończyć na czas, a Em zajmie się Harry. Wszyscy wrócili do wykonywania swoich czynności. Wtedy do Zayn'a podeszła Jo.
 - Nic jej nie będzie. - zdążył powiedzieć zanim odezwała się Sanders.
 - Mam nadzieję.
 - Chodź. Pomożesz mi.
***
 - Em! - krzyknął Harry próbując dogonić przyjaciółkę.
Trwały lekcje, więc na korytarzach nikogo nie było. Smirnoff skierowała się do wyjścia prowadzącego na tyły szkoły gdzie znajdowało się boisko i bieżnie. Kiedy Styles wybiegł na zewnątrz, rozejrzał się dookoła by sprawdzić, w którym kierunku pobiegła Emily. Padało jeszcze mocniej niż z samego rana, a widoczność była ograniczona. Wtedy dostrzegł ciemną sylwetkę kierującą się za trybuny. Bez zastanowienia ruszył w jej kierunku. Krople deszczu spływały po nim ciurkiem.
 - Em! Poczekaj! - zawołał ponownie.
Ale to nic nie dało. W końcu dobiegł do miejsca gdzie dziewczyna zniknęła mu z oczu. Teraz siedziała na grubym pręcie łączącym podpory trybun. Głowę opartą miała o filar i patrzała kałużę pod jej stopami.
 - Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła kiedy go zobaczyła.
 - Emily...
 - Nie! - przerwała mu ze łzami w oczach, których nie było prawie widać przez deszcz spływający po jej twarzy - Spieprzaj stąd, Styles! Nie chcę cię widzieć!
 - Rebecca zachowała się jak suka. Nie powinna wspominać o To...
 - Nawet nie wymawiaj jego imienia!
Harry wziął głęboki wdech.
 - Em, proszę... - powiedział błagalnym tonem.
 - Z tą "suką" pieprzyłeś się kilka minut temu! A teraz biegniesz za mną żeby mnie pocieszyć? Daruj sobie...
 - Nie pieprzyłem się z nią! - teraz on krzyknął.
Smirnoff zaśmiała się ironicznie.
 - Jasne. Z reszta po co mi się tłumaczysz? Już mnie to nie obchodzi!
 - Już?
 - Tak! Rób sobie ze swoim życiem co chcesz. Już raz miałam rację, a ty potem cierpiałeś bo mnie nie posłuchałeś. Chcesz popełnić ten sam błąd ponownie? Bardzo proszę... ale ja już skończyłam z ratowaniem twojego tyłka!
Harry przejechał dłonią po swoich mokrych włosach odgarniając je do tyłu.
 - Czy ty myślisz, że znowu zbliżę się do Rebecci?!
Dziewczyna znów zaśmiała się ironicznie.
 - Odejdź, Styles... - powiedziała tym razem spokojnie dalej wpatrując się w kałużę.
Harry wypuścił głośno powietrze z płuc żeby się trochę uspokoić po czym odwrócił się i ruszył w kierunku szkoły, po drodze uderzając mocno pięścią w filar podtrzymujący trybuny. Emily aż się wzdrygnęła. Kiedy odszedł odetchnęła z ulgą. Po kilku chwilach chęć zrobienia krzywdy Rebecce wróciła. Może pójdę tam i uduszę ją tym łańcuchem? Niezbyt mądry pomysł, Em. Ale po co? Przecież miała racje. To moja wina, że Toby nie żyje. To ja kazałam wrócić mu do domu po klucze. To przeze mnie. Co raz więcej łez zaczęło spływać jej po polikach. Teraz miała gdzieś, że jest dziewczyną, która nie płacze. Tą twardą. Odporną na ból. Była sama. Nie musiała nic ukrywać. I pierwszy raz w życiu zgodziła się z Kennedy. Osunęła się z prętu, na którym siedziała, na mokrą ziemię zakrywając twarz w dłoniach. Ignorowała, to że jest cała mokra i że cała trzęsie się z zimna. Po jakiś dziesięciu minutach poczuła, że ktoś kucnął obok niej.
 - Mówiłam ci Harry żebyś mnie zostawił! - powiedziała obejmując swoje nogi i chowając w nich głowę.
 - Chcesz tu zamarznąć? - zapytał.
Ale to nie był Harry. Wtedy Smirnoff spojrzała na chłopaka imieniem Zayn.
 - Nie jest mi zimno. - odparła.
Malik zaśmiał się krótko.
 - Zapomniałem jaka jesteś uparta. - wtedy ściągnął swoją skórzaną kurtkę i zarzucił jej na ramiona - Chodź do środka. - powiedział i pomógł jej wstać.
Tak też zrobiła.
 - Nie chcę tam wracać.
 - Spokojnie. Nie ma tam Rebecci.
 - Ale są inni. Nie chcę żeby cała szkoła widziała mnie w takim stanie. - odparła wycierając oczy co za dużo nie dało.
 - Jakim? Ludzie płaczą. To normalne.
 - Ale nie ja.
Zayn westchnął zrezygnowany.
 - Ok. Chodź... - objął ją ramieniem i ruszyli w stronę boiska.
 - Gdzie?
 - Odprowadzę cię do domu.
***
 - Nie muszę iść jeśli nie chcesz. - powiedziała Sam zakładając swoją bluzę z kapturem.
 - Musisz. - odparł Niall siedzący na łóżku po turecku i przyglądający się przyjaciółce.
 - Nie chcę zostawiać cię tu samego.
Horan wywrócił oczami.
 - Masz iść i koniec. Będą tam wszyscy. Potańczysz, porobisz zdjęcia...
 - Ale nie będzie ciebie. - przerwała mu zasuwając zamek po samą szyję.
Irlandczyk uśmiechnął się łobuzersko.
 - Wiem, że nie będzie tam twojego gorącego przyjaciela, ale przeżyjesz beze mnie.
 - Oh, zamknij się. - tym razem to ona wywróciła oczami - Uderzyłabym cię poduszką, ale ze względu na twój stan nie mogę.
 - Jestem teraz nietykalny. - powiedział z wyższością.
 - Właśnie. Dlatego nie dostaniesz buziaka na pożegnanie. Jeszcze coś ci się stanie... - odparła z triumfalnym uśmiechem zarzucając kaptur na głowę.
 - To nie fair. - chłopak ściągnął brwi.
 - Właśnie, że to jest fair. Pa. - pomachała mu i wyszła.
Zbiegła po schodach, pożegnała się z panią Horan po czym opuściła dom. Następnie biegiem ruszyła do swojego. Wsadziła klucz do zamka, przekręciła go i weszła do środka. Na szczęście udało jej się nie zmoknąć zbytnio. Kiedy tylko przekroczyła próg, wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer Eleanor.
 - Hej. - odebrała po drugim sygnale.
 - Hej. Kiedy będziecie? - zapytała blondynka.
 - Zaraz będziemy. Pójdę z dziewczynami po ciuchy i przyjdziemy do ciebie.
 - Ok. Czekam. Pa.
 - Pa.
Po rozmowie zdjęła wilgotną bluzę i powiesiła ją na wieszak w holu po czym udała się do swojego pokoju by przygotować rzeczy na bal. Będąc już w garderobie zaczęła szukać sukienki, którą planowała włożyć na dzisiejszy wieczór. Kiedy w końcu znalazła, dobrała do niej buty. Wtedy przez rozsunięte drzwi zobaczyła jak Zayn wchodzi do swojego pokoju. Był cały mokry, a kropelki wody kapały z jego włosów.
 - Mogliście wziąć auto. - powiedziała.
Brunet odwrócił się w jej stronę.
 - Taki miałem plan. Ale Payne miał inny. - wyjaśnił ściągając mokrą koszulkę i kierując się do łazienki.
 - Sala gotowa? - zapytała wystarczająco głośno by mógł ją usłyszeć z innego pomieszczenia.
 - Tak. Zrobiliśmy wszystko. A jak tam Nialler?
 - W porządku. Cały czas je. Jak to Nialler. - powiedziała.
 Pół godziny później wszyscy, oprócz Horan'a i Emily, siedzieli w pokoju Zayn'a i garderobie szykując się na bal. Eleanor kręciła włosy Sam, Jo poprawiała włosy Zayn'a na co on nie protestował, a Danielle pomagała reszcie zawiązać krawaty albo muszki bo chłopaki nie byli w stanie. Louis dorwał się do aparatu blondynki i robił zdjęcia wszystkiemu co popadnie. Nawet swoim stopom.
 - Uśmiech, przystojniaku. - nakazał Zayn'owi.
Tak też zrobił.
 - Dlaczego moje zdjęcia nie wychodzą tak dobrze jak twoje? - zapytał niezadowolony Tomlinson patrząc na Sam.
Dziewczyna się zaśmiała.
 - Musisz jeszcze trochę poćwiczyć. I na czymś innym niż na swoich stopach albo ścianach, Lou. - powiedziała z uśmiechem.
 - Fotografia to chyba nie twoja przyszłość, skarbie. - dodała Eleanor.
Jako jedyna miała już na sobie sukienkę. Była ona złoto-biała, na plecach miała wycięcia, nad którym znajdowała się kokardka. Jak zwykle wyglądała pięknie.
 - To gdzie mnie widzisz za 5 lat? - zapytał.
 - W więzieniu. Razem z Horan'em, Payne'm, Styles'em i Malik'iem. - odezwała się Danielle.
Sam, Jo i El zaśmiały się kiedy to usłyszały. Chłopaki tylko wywrócili oczami.
 - Musimy o tym pomyśleć, chłopaki. - powiedział Malik.
 - O tak. Jesteście mistrzami w robieniu rzeczy, których nie wolno. - dodała blondynka.
 - Moglibyśmy być taką paczką jak w Ocean's Twelve. Co ty na to, Styles? - Louis spojrzał na Harrego, który siedział zamyślony na łóżku Zayn'a i w ogóle się nie odzywał.
 - Hm? - przeniósł wzrok ze swoich dłoni na przyjaciela nie wiedząc o co chodzi.
 - Nic. - Tommo westchnął i pokiwał głową.
 - Zadzwonię do Em. - powiedziała Jo i wyszła z pokoju z telefonem w ręku.
Louis zaś podszedł do Sam i zrobił jej zdjęcie, na którym ta posłała mu buziaka.
 - Idę się przebrać. - oznajmiła Danielle kiedy skończyła zawiązywać krawat swojemu chłopakowi po czym pocałowała go w policzek, wzięła swoja sukienkę i udała się do łazienki.
 - Zayn, włóż w końcu ten garnitur. - nakazała mu siostra.
On jako jedyny z chłopaków był jeszcze w jeansach i zwykłej białej koszulce.
 - Nienawidzę garniturów. - wymamrotał po czym zaczął się rozbierać.
Nikt nie miał nic przeciwko temu żeby zrobił to na środku pokoju. Po pierwsze był chłopakiem, a po drugie już nie raz widzieli go w samych bokserkach. Tak samo jak resztę chłopaków. Kiedy skończył do pokoju weszła Joan.
 - I jak? - zapytał Liam.
Nawet Harry na nią spojrzał. On chyba najbardziej chciał wiedzieć czy wszystko ok z Em.
 - W porządku. Spotka się z nami na miejscu. - powiedziała z uśmiechem.
 - To dobrze.
 - Zostało nam pół godziny żeby się ubrać i wyjść. - poinformowała Sanders wcześniej spojrzawszy na zegarek.
 - Ok. Gotowe. - Eleanor odłożyła lokówkę na biurko i spojrzała na swoje dzieło - Teraz wy się przebierzcie. - tu wskazała na Sam i Jo.
Obydwie wzięły swoje sukienki i poszły do garderoby zasuwając za sobą drzwi. Po minucie z łazienki wyszła Danielle. 
Miała na sobie czarną sukienkę ze srebrnymi cekinami, która sięgała jej do połowy ud. Na nogi założyła zaś wysokie buty na platformie tego samego koloru, a włosy wyprostowała. Liam podszedł do niej i pocałował.
 - Ślicznie wyglądasz. - szepnął jej do ucha uśmiechając się przy tym i sprawiając, że Dan również się uśmiechnęła.
 - Wyprowadzę auto z garażu. - oznajmił ubrany już Zayn biorąc kluczyki, które leżały na biurku - Chodź, Styles.
Harry spojrzał na niego zmieszany.
 - Gdzie? - zapytał.
Malik wywrócił oczami. Miał z nim trochę do pogadania.
 - Rusz tyłek. - powiedział i wyszedł.
Lokaty zwlekł się z łóżka i ruszył za nim.


___________________________
Sami oceńcie czy nudny czy nie i dajcie mi znać :)
Jak zwykle chciałabym wam bardzo podziękować za komentarze <3 Jesteście super :)
Obiecuję też, że w następnym będzie więcej Joyn (Zayn'a i Jo) :D Przygotujcie się :)
Jeśli ktoś chce żebym informowała go o nowych rozdziałach to niech poda w komentarzu swój TT albo gg :)
Min. 6 komentarzy = XXVI rozdział.
<3
B.

14 komentarzy:

  1. Genialny rozdział, w żadnym wypadku nudny!! :) Fajnie, że ta kłótnia nie była przekombinowana, a mimo to było bardzo "dramatycznie" xd. I "dziki seks na środku Londynu"- nie mogłam przestać się śmiać :) No to czekamy na bal ;)!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. /\
    |
    |
    |
    |
    |

    xd zapomniałam się podpisać :)


    xoxo
    Ania


    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać tego balu. Emily jaka zazdrosna o Harry'ego :D
    Mam nadzieję, że szybciej dodasz kolejny rozdział niż poprzednio :)

    Pozdrawiam
    Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział i na pewno nie był nudny :D
    czekamy na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazwyczaj nie klnę ale to jest ZAJEBISTE! Rządzisz dziewczyno! O co chodzi z bratem Emily? Może raczysz nam wyjaśnić? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajniutki rozdział ;) Absolutnie nie był nudny.Ja właśnie uwielbiam to jak budujesz napięcie.Zawsze czytam nowe rozdziały bardzo szybko,a potem jestem załamana faktem,że na następny będę musiała trochę czekać :) Nie męcz mnie więc zbyt długo i dodaj nowy! Już nie mogę się doczekać balu,tym bardziej,że napisałaś "będzie dużo Jo i Zayna". Uwieelbiam ten wątek i mam nadzieję na jakiś przełom!Super jest też wątek Harry & Emliy.
    Pozdrawiam i mówię: Jesteś świetna i bardzo cię podziwiam.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Miodzio rozdzial *.* troche czekalam ale warto bylo : ) dluugaany rozdzial ale za to jaki ciekawy ! :D jestem ciekawa co Hazz robil z Rebecca w kantorku xD no i jak zapewne zauwazysz po raz kolejny wspomne o tym,ze blagam Cie o polaczenie wreszcie Jo i Zayna xD noo ale serioo blagam :-D <3
    No to do nastepnego rozdzialu ;) :*
    Ciao Bella :* xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Czadowy i jeszcze w następnym będzie "dużo Zayn'a i Jo" to nie daj czekać dziewczyno i pisz kolejny rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Kocham ten blog!! Jedyna uwaga to to, ze jest za malo scen milosnych bohaterow(sam niall, emily harry a przede wszystkim zayn i jo) kiedy te parry beda mialy bardziej intymne zejscie, chodzi mi o pocalunki xd. Informuj mnie o mowych rozdzialach- moj tt @_Zuuza

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy nowy rozdział ?? i jeszcze prosze podaj swój nr. gg :) a opowiadanie miiodzio<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Oświadczam wszem i wobec, że to jest mój ULUBIONY blog.!! Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na nn :) ;****

    OdpowiedzUsuń
  12. nie żeby coś, ale przydałby się kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ile jeszcze mamy czekac?

    OdpowiedzUsuń
  14. Całymi dniami czekam na nowy rozdział, a ty nic..... krzywdzisz mnie :'(

    OdpowiedzUsuń