Rozdział XXV - "Większą suką już nie mogłaś być."
- Idę do Niall'a jeśli cię to obchodzi. - powiedziała Emily kiedy weszła do biura ojca.
Pomieszczenie utrzymane było w szarych kolorach jak reszta domu, chociaż wpadało do niego dużo światła przez wielkie rozsuwane okno tarasowe, przy którym stały dwa fotele.
Pomieszczenie utrzymane było w szarych kolorach jak reszta domu, chociaż wpadało do niego dużo światła przez wielkie rozsuwane okno tarasowe, przy którym stały dwa fotele.
Na lewo od wejścia znajdowały się półki rozciągające
się przez całą długość ściany. Przed nimi stało biurko, a nad nim
nachylał się mężczyzna w kruczoczarnych włosach i przeglądał jakieś
teczki z papierami.
- C...Co? Jakiego Niall'a? - zapytał dalej przekładając kartki niezbyt przejęty obecnością córki.
-
Słodki blondyn z niebieskimi oczami. Cały czas ma jedzenie w ręce...
przyjaźnię się z nim około 7 lat. Kojarzysz? - powiedziała znudzona
ignorowaniem przez ojca.
- Yhym. - wymamrotał nie odrywając wzroku od swojego zajęcia.
- Będziemy uprawiać dziki seks na środku Londynu. - dodała.
- Yhym.
- Później dołączy do nas reszta kumpli. Zapalimy trochę zioła i się upijemy.
Emily wywróciła oczami i westchnęła głośno. Normalaka. pomyślała.
- Nic. Wybacz. Po co ja ci to w ogóle mówię. - parsknęła cicho pod nosem i wyszła.
Przeszła
przez wielki salon połączony z kuchnią i holem, a następnie udała się
do wyjścia. Nie powstrzymała się i trzasnęła drzwiami.
Upewniła się
jeszcze czy wzięła co miała wziąć i ruszyła do domu Horan'a, który
znajdował się na lewo. Po prawej zaś stronie stał dom Malik'a. Kiedy
szła poczuła wibracje w kieszeni swoich jeansów. Wtedy sięgnęła do niej i
wyciągnęła biały telefon po czym przeczytała wiadomość od Danielle,
która wyświetliła się jej na ekranie: "Gdzie ty jesteś? xx". Szybko
nacisnęła "odpowiedz" i napisała: "już idę" po czym wysłała i schowała
komórkę z powrotem. Nie minęła minuta kiedy znalazła się pod domem
Niall'a, ale kiedy zobaczyła osobę stojącą w wejściu i rozmawiającą z
Harrym zatrzymała się gwałtownie.
***
- Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Loczek ściągając brwi.
-
Przyszłam odwiedzić kolegę. - wyjaśniła z uśmiechem rudowłosa - Czyżbym
pomyliła numer domu? - zapytała chociaż wiedziała, że tak nie było.
- Co chcesz od niego?
- Słyszałam, że był w szpitalu. Chciałam zapytać jak się czuje. - powiedziała przesadnie miłym tonem.
Co
ona kombinuje? Wizyta Rebecci mocno zaskoczyła Harrego. Kiedyś, kiedy
jeszcze byli parą, Kennedy była u Horan'a z cztery lub pięć razy, ale
teraz kiedy wszyscy jej tak nie lubią... co ona tu robi?
- A od kiedy obchodzi cię jak się czuje mój przyjaciel? - zapytał z minimalną nutą wrogości w głosie.
Dziewczyna zaśmiała się krótko.
- Od zawsze. Od kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić. - odparła z "tym" swoim uśmieszkiem
- On nigdy cię nie obchodził. Tak samo jak reszta moich znajomych. I ja.
- Harry... - zaczęła zalotnie i złapała delikatnie za jego koszulkę - Zawsze o tobie myślałam... przecież wiesz.
Loczek zesztywniał kiedy poczuł przez materiał t-shirtu jej dłoń. Dlaczego ona go dotyka?
- A nie na sławie? - zapytał z lekką ironią.
Rudowłosa westchnęła spokojnie.
- Zawsze chodziło tylko o ciebie... - przybliżyła się do niego.
- Czego chcesz?
-
Mówiłam. Chciałam zapytać co u Niall'a. Ale kiedy zobaczyłam ciebie...
trochę mnie rozpraszasz. - posłała mu łobuzerski uśmiech po czym
zagryzła wargę.
Odległość między nimi nie była duża, a Rebecca powoli ją zmniejszała.
- Nie przeszkadzam? - odchrząknęła Emily stojąca dwa metry za nimi ze skrzyżowanymi rękoma.
Harry
od razu strzepnął rękę Kennedy ze swojego toru i odsunął się trochę. Ta
zaś zrobiła wściekłą minę i odwróciła się w stronę Smironff stając
bokiem do Styles'a.
- Właściwie to tak. Rozmawialiśmy. - powiedziała głosem pełnym pretensji.
Zayn...
proszę cię. Przyjdź tu bo zaraz ją zabiję. poprosiła Em w myślach.
Miała nadzieję, że przyjaciel się zjawi i do niej przemówi.
- Co ty tu w ogóle robisz? - zignorowała całkiem to co przed chwilą powiedziała rudowłosa.
- A co ci do tego?
Loczek
myślał, że jego przyjaciółka zaraz się na nią rzuci, ale zamiast tego
ta ze spokojem podeszła do niej wyciągnąwszy wcześniej jakąś kartkę z
kieszeni. Następnie podała ją jej i wymusiła uśmiech.
- Ułożyłam przemówienie. - oznajmiła - Zerknij jak nie będziesz zajęta podziwianiem samej siebie.
- Albo drapaniem twojej ślicznej buźki. - odparła sarkastycznie.
- Tylko uważaj żebyś nie połamała sobie paznokci. - powiedziała Em.
Wtedy usłyszeli jak Zayn krzyczy z góry:
- Styles! Rusz ten tyłek!
-
Chyba odwiedzę Niall'a kiedy indziej. - stwierdziła Rebbeca przenosząc
wzrok na Harrego - Do zobaczenia. Widzimy się jutro na sali. -
uśmiechnęła się do niego i pocałowała go w policzek.
Ten nawet
nie zdążył się odsunąć. Smirnoff momentalnie zacisnęła pięści z trudem
się powstrzymując żeby nie zrobić jej krzywdy. Nigdy nie chciała zabić
jej tak bardzo jak teraz. Wtedy Kennedy przeniosła wzrok na swoją
rywalkę i odeszła. Smirnoff nie spojrzała na przyjaciela dopóki
rudowłosa nie zniknęła z ich pola widzenia.
- Widzę, że odnawiasz znajomość. - powiedziała niemiłym tonem po czym wyminęła go w drzwiach wchodząc do środka.
- Emily... - chciał ją zatrzymać, ale ta zignorowała go i ruszyła schodami do góry.
Harry
odetchnął głęboko zaczesując palcami swoje loczki do tyłu. Robił tak
zawsze kiedy się denerwował albo po prostu nie wiedział co robić.
- Cholera. - warknął pod nosem.
Miał
wielką ochotę uderzyć w najbliższą ścianę, ale widział, że spadł by
obraz, który na niej wisiał, a wtedy pani Horan nie byłaby zbytnio
zadowolona. Zamknął więc drzwi i ruszył do pokoju Niall'a gdzie wszyscy
się znajdowali.
Następny piątkowy dzień zapowiadał się
słonecznie, niestety pozory mylą. Kiedy tylko ósemka przyjaciół doszła
do ulicy, na której znajdowała się szkoła, błękitne niebo zakryły szare
chmury, z których zaczęły spadać małe kropelki deszczu. Lekki opad w
minutę przerodził się w ulewę. Wszyscy zaczęli biec do budynku
nakładając na głowy kaptury lub zakrywając je czymkolwiek się dało. Na
szczęście cała placówka była dość wielka żeby pomieścić wszystkich
uczniów i nauczycieli oraz tak by można było przejść szerokimi
korytarzami nie przeciskając się między sobą.
Nie pojawiła
się dziś tylko Sam, która została dzisiaj z Niall'em w domu. Dziewczyna
uparła się i blondyn nie mógł już nic zrobić. Reszta zaś spotkała się po
drodze i razem poszli do szkoły.
- Mówiłem, żeby jechać samochodem. - powiedział Zayn kiedy weszli do budynku.
- Nie wiedziałem, że będzie padać. - odparł Liam.
To
on właśnie namówił wszystkich, żeby nie brać aut i się przejść. Teraz
reszta żałowała, że się go posłuchała. Wystarczyła minuta żeby byli
mokrzy, ale to Harry wyglądał jakby ucierpiał najbardziej. Jego loczki
teraz były proste i popadały mu dookoła twarzy. Chciał je trochę osuszyć
poprzez wsadzenie w nich palców i roztrzepanie ich, ale to nie pomogło
za bardzo. Jedyny efekt jaki przyniosła ta czynność to, to że mógł teraz
normalnie widzieć. Danielle, która stała obok niego chciała już coś
powiedzieć, ale obok nich pojawił się Aaron z szerokim uśmiechem na
twarzy.
- Siemacie. - zaczął.
- Siemasz, Grayman. - powiedział za wszystkich Lou.
- Miałem wam przekazać od Rebecci, że po pierwszej lekcji widzimy się na sali gimnastycznej.
Emilly
automatycznie zacisnęła pięści. Na samą myśl, że będzie musiała spędzić
prawie cały dzień w towarzystwie tej rudej laski robiło jej się gorąco.
Z każdym dniem nienawidziła jej coraz bardziej. A zwłaszcza po
wczorajszym. Od tamtego momentu unika rozmów z Styles'em. Oczywiście
Harry powiedział reszcie przyjaciół o niespodziewanej wizycie jego
byłej. Na początku byli trochę zdziwieni, ale potem dotarło do nich, że
to przecież Rebecca, a po niej można spodziewać się wszystkiego.
- Ok, dzięki.
- A gdzie Sam? - zapytał Aaron przenosząc wzrok na Malik'a.
- Została z Horanem bo głupek wbiegł w szybę i ma wstrząśnienie mózgu. - wyjaśnił.
Zayn
dobrze wiedział, że jego siostra podoba się Grayman'owi, ale tak na
prawdę nie miał u niej szans. Może miałby gdyby nie Nialler. Chłopak
musi się z tym pogodzić.
- Słyszałem właśnie. Dobra... spadam. - machnął im z uśmiechem i odszedł.
Wszyscy odprowadzili go wzrokiem, a kiedy zniknął z ich pola widzenia pierwszy odezwał się Liam.
- Czy mi się wydaje czy on leci na twoją siostrę?
- Przecież to widać. - powiedział Harry.
- Nie ma przy Horanie szans. - dodał Louis.
- Możemy skończyć temat o mojej siostrze i o jej adoratorach? - zapytał znudzony Zayn.
Oczywiście
nie miał nic przeciwko rozmawianiu z chłopakami o tym któremu kolesiowi
mogliby skopać tyłek, i który jest niezbyt dobry dla Sam, ale akurat
nie w tej chwili. Dziewczyny się zaśmiały.
- Z pewnością ona nie chciałaby tego. - odezwała się Jo.
Malik uśmiechnął się kiedy Sanders postawiła się po jego stronie.
- Nie ważne... - powiedział zrezygnowany Tommo.
Wtedy znikąd pojawił się pan Newman. Jak zwykle miał na sobie koszulę, tym razem granatową.
- Dzień dobry. - powiedzieli wszyscy chórkiem oprócz Dan.
-
Wy dwoje... - tu wskazał na Zayn'a i Jo - Macie po B za swoją pracę o
wojnie secesyjnej. Chociaż nie wiem ile pan Malik miał w tym swojego
wkładu...
- Wszystko robiliśmy razem, proszę pana. - powiedziała Sanders.
Nastała chwila milczenia kiedy mężczyzna mierzył wzrokiem tę dwójkę.
- Tato... - odezwała się Danielle - Zayn się starał. Jeździł z Jo do biblioteki i w ogóle...
- Mam nadzieję. Oby tak dalej, Malik. - wymusił słaby uśmiech i odszedł.
Po chwili brunet spojrzał na dziewczynę, z którą robi projekt. Obydwoje wyszczerzyli się i przybili piątkę.
- No, no... Musicie częściej działać razem. - powiedziała Eleanor również się uśmiechając.
Zayn'owi niezbyt podobały się pochwały od nauczycieli. Czół się wtedy jak jakiś kujon.
Chwilę
później zadzwonił dzwonek. Wszyscy obecni na korytarzu zaczęli
rozchodzić się w różnych kierunkach udając się do klas, w których mieli
lekcje. Cała ósemka miała właśnie ekonomię, więc razem ruszyli na
zajęcia. Będąc już w odpowiedniej sali, każdy zajął swoje miejsce. Lou
usiadł z El, Liam z Dan, Jo z Em, a Zayn z Harrym. Po półtorej minucie
zjawił się nauczyciel ze skórzaną teczką w prawej ręce. Niski, starszy
mężczyzna z burzą siwych włosów na głowie. Chodził lekko zgarbiony, a na
nosie miał okulary. Śmiało można było stwierdzić, że przypomina
Einstein'a. Tak też niektórzy go nazywali, ale był on bardzo miłym i
pokojowym człowiekiem. Zazwyczaj żartował i opowiadał różne historie ze
swojego długiego życia. Miał na imię Saymour Archer. Każdy w tej szkole
darzył go sympatią, ale każdy zastanawiał się co on tu jeszcze robi? W
tym wieku powinien już siedzieć w domu paląc fajkę przy kominku.
-
Witam, dzieciaki. - zaczął kładąc swoje rzeczy na biurko - Chyba
wszyscy się cieszycie, że dziś piątek, prawda? - uśmiechnął się.
Cała klasa się zgodziła.
- Szczerze mówiąc... to niedobrze. Każdy dzień powinien być dla was tak samo przyjemny.
Tak. Pan Archer był jednym z tych ludzi, którzy lubią filozofować.
-
Ale jesteście jeszcze dzieciakami, więc nie oczekuję, że zrozumiecie. -
znów posłał im uśmiech - Ale mam nadzieję, że zrozumiecie co chcę
przekazać wam na tej lekcji...
Zayn zignorował dalsze gadanie
nauczyciela, który z pewnością był jego ulubionym i spojrzał na
Styles'a, który również nie wydawał się skupiony na mężczyźnie
prowadzącym zajęcia. Zamiast tego bazgrał po okładce swojego zeszytu.
Wtedy jakby poczuł na sobie wzrok przyjaciela i odwrócił się w jego
stronę.
- Co? - zapytał Loczek ze ściągniętymi brwiami.
- Co tobie?
- Mi? Nic. - odparł i wrócił do poprzedniej czynności.
Jeśli
myślał, że Zayn skończy swoje próby wydobycia coś z niego to się mylił.
Dalej czuł jak brunet wywierca w nim dziurę swoim wzrokiem. Lokaty
westchnął głośno i spojrzał na przyglądającemu mu się koledze.
- Patrzysz na mnie jakbym był jedną z tych lasek, co do których nie jesteś pewien czy będą chciały się z tobą przespać.
Kiedy do Malik'a dotarło co powiedział jego przyjaciel, zaśmiał się prawie niesłyszalnie.
- Wszystkie chcą się ze mną przespać. - odparł z szerokim uśmiechem.
Harry również się wyszczerzył.
- Powiesz mi co cię gryzie czy nie? - Zayn nagle zmienił temat.
Loczek zaczął powoli poważnieć i znów odwrócił wzrok.
- W ogóle się dzisiaj nie odzywasz. Trochę dziwne zważywszy na to, że zazwyczaj prawie nie zamykasz swoich ust.
Nie odpowiedział, ale wyglądał jakby się nad tym zastanawiał.
- I jeszcze Em.
Wystarczyło jej imię by na niego spojrzał.
- Co Em?
-
Też się nie odzywa. Przecież wy się nigdy nie kłócicie... - powiedział
Zayn - Chyba, że chodzi o Rebeccę. - dodał nagle oświecony.
Oczywiście ich konwersacja była wystarczająco cicha by nikt ich nie usłyszał. Nawet nauczyciel był zbyt zajęty mówieniem.
-
Kłótnia zazwyczaj polega na ostrej wymianie zdań, a ona nawet się do
mnie nie odzywa. Wiem, że już wcześniej była na mnie zła... po imprezie,
ale jak zapytałem co się stało to powiedziała, że nic i było jak
wcześniej. Dopóki nie zobaczyła jak Rebecca się do mnie klei. - odezwał
się w końcu Hazz.
Malik lekko zaskoczony ściągnął brwi.
- Klei się do ciebie?
- Tak. Emily widziała wczoraj jak Kennedy mnie całuje i pewnie myśli, że popełnię ten sam błąd co wcześniej. - wyjaśnił.
Teraz
to go zaskoczył. Od razu pomyślał jak Smifnoff by go znienawidziła
jakby zobaczyła, że ta ruda klei się do niego. Automatycznie przełknął
ślinę.
- Pocałowała cię? - skrzywił się.
- Spokojnie. Tylko w polik.
- Ta laska ma chyba jakieś niekontrolowane ruchy. - stwierdził Zayn drapiąc się po czubku głowy.
- Chyba... - wymamrotał Lokaty - Tak samo jak Smirnoff kiedy jest przy niej.
Malik
zaśmiał się cicho po czym obydwoje odwrócili głowy lekko w prawo gdzie
siedziała Em. Nie była w ogóle skupiona na lekcji. Siedziała i bawiła
się w zamyśleniu swoimi palcami. Jo zaś, która siedziała obok niej
uważnie obserwowała nauczyciela wyraźnie zaciekawiona wykładem. Ta to
chyba zawsze słucha na lekcji. Zayn uśmiechnął się w duchu.
- Ty nie jesteś w lepszej sytuacji. - powiedział Harry przez co Zayn automatycznie przeniósł wzrok z dziewczyny na przyjaciela.
- Co masz na myśli? - zapytał zmieszany.
- O naszej zielonookiej koleżance. Podoba ci się.
-
Co? - wymusił śmiech - Jo? Nie podoba mi się. To znaczy podoba, ale nie
w taki sposób jak myślisz. - odparł chociaż sam nie wierzył w swoje
słowa.
- Nie jestem ślepy.
Malik westchnął podirytowany.
- Musimy gadać o tym na lekcji?
Harry uśmiechnął się triumfalnie.
- Sam zacząłeś.
Zayn wywrócił oczami odwracając wzrok na nauczyciela. Nie wierzył, że gada z Styles'em o uczuciach na lekcji ekonomi.
- Jebany idiota. - usłyszeli Lou.
Wszystkie
pary oczu w klasie, łącznie z panem Archer'em, powędrowały w jego
stronę. On zaś spojrzał na nich dopiero orientując się, że powiedział to
trochę za głośno. Coś w telefonie, który trzymał w ręce, musiało
wywołać u niego taką reakcję, ponieważ wrzucił go bardzo niedelikatnie
do torby znajdującej się obok ławki.
- Przepraszam. - powiedział do nauczyciela.
Ten tylko się uśmiechnął.
- Spokojnie. Wszyscy czasami się denerwujemy. - posłał mu uśmiech po czym kontynuował prowadzenie lekcji.
To
było dziwne bo Louis denerwował się bardzo rzadko. Zawsze jest
uśmiechnięty od ucha do ucha i żartuje. A teraz? Jego przyjaciół trochę
to zdziwiło. Ale Eleanor złapała go za rękę i uśmiechnęła się do niego
pocieszająco. Najwidoczniej wiedziała o co chodzi. Tak czy siak Zayn
postanowił dowiedzieć się tego później. Teraz wrócił myślami do rozmowy,
którą prowadził z Harry'm chwilę temu. "Podoba ci się". Tak, podoba mi
się, ale nie tak jak myślisz. Znam ją dopiero dwa tygodnie. I w dodatku
ma chłopaka. wmawiał sobie. Zaczynasz świrować, Malik. Ogarnij się.
- Co o tym myślisz, Zayn? - z wewnętrznej rozmowy z samym sobą wyrwał go pan Archer.
Cholera.
Dlaczego to zawsze spotykało jego? Na większości lekcji nie mógł nawet
na chwilę odpłynąć gdzieś myślami bo nauczyciele bardzo chcieli znać
jego zdanie. Czy ja wyglądam jak jakiś pieprzony ekonomista? W sumie nie
było lekcji, na której chłopak by słuchał całych wykładów. Czy naprawdę
nauczyciele tak bardzo go nie lubili czy to po prostu pech? Pewnie pół
na pół. Teraz wszystkie spojrzenia w klasie skierowane były na niego.
Kiedy miał już coś wymyślić, odezwała się Jo:
- Mam pytanie...
Mężczyzna spojrzał na nią.
- Jakie?
- A co z rynkiem pracy?
Chłopak
był jej wdzięczny. Uratowała go. Nauczyciel zapomniał o nim i pogrążył
się w rozmowie z Sanders. Malik wiedział tylko, że rozmawiali o
zatrudnieniu w kraju. Dalej w temat się nie zagłębiał.
Kiedy w
końcu zadzwonił dzwonek wszyscy jak najszybciej opuścili klasę. Tylko
Zayn, Harry i Liam zostali i podeszli do Lou, który nie śpiesząc się
chował książkę do torby. Posłali El znaczące spojrzenia, ta zrozumiała.
-
Widzimy się na sali. - odezwała się do swojego chłopaka z lekkim
uśmiechem po czym pocałowała go w policzek i wyszła zostawiając ich
samych.
- Co jest? - zapytał Styles.
Tomlinson w końcu wysilił się by na nich spojrzeć. Już nie wyglądał na złego tylko na zmęczonego.
- Ojciec. - powiedział krótko.
No tak. Jeśli Louis się złościł to tylko przez rodziców. W sumie to nie można mu się dziwić.
- Nie przyjedzie? - zapytał Malik.
-
Nie. Po co ja się w ogóle łudziłem. Normalka. - odparł zakładając torbę
na ramię i razem ruszyli w stronę wyjścia - Idiota ze mnie. Tyle razy
mnie wystawił, a ja znowu mu uwierzyłem. - zaśmiał się sarkastycznie.
Zayn w pewnym sensie go rozumiał. Tylko, że on już w ogóle nie zobaczy swojego ojca.
- Przynajmniej go masz. - wycedził.
Louis skarcił się w myślach. Cały czas narzeka, a przecież jego najlepszy przyjaciel jest w jeszcze gorszej sytuacji. Kretyn.
- Sorry, stary. - spojrzał na niego - Ale w ogóle nie czuję jakbym go miał. - dodał.
Harry
i Liam nie mógli za dużo powiedzieć bo ich rodzice byli znacznie
częściej w domu niż rodzice Tomlinson'a czy Smirnoff. W dodatku nie byli
jedynakiem.
- Spoko. Nie będę go bronił. Spieprzył sprawę.
- Jak zawsze.
Cała
czwórka przeszła przez długi korytarz żeby potem skręcić w prawo i
wejść na wielką salę gimnastyczną. Po obu jej stronach znajdowały się
składane trybuny, które po na ciśnięciu odpowiedniego przycisku można
było złożyć by zrobić jeszcze więcej miejsca. Na przykład na taką
imprezę jak dzisiejsza. W dużym pomieszczeniu kręciło się kilkanaście
osób, które wnosiły kartonowe pudła z ozdobami. Jacyś trzej mężczyźni
skręcali scenę, na której będą wygłaszać przemówienia i na której
później będzie stacjonował Dj.
- O nie... - zaczął Liam, który zobaczył idącą w ich stronę Rebeccę.
Reszta podążyła za jego wzrokiem.
- Jakby się na ciebie rzuciła to mam was zostawić samych czy... - odezwał się cicho Zayn do Harrego.
Styles posłał mu groźne spojrzenie. Tamten się tylko zaśmiał.
-
Tu jesteście. - powiedziała z uśmiechem rudowłosa kiedy do nich
podeszła - Musicie pomóc przynieść resztę pudeł. Potem pomożecie nam z
dekoracjami. Stoliki i krzesła później.
Loczek spojrzał za
Kennedy i zobaczył Emily stojącą obok Danielle i mierzącą ich wzrokiem.
Kiedy napotkał jej spojrzenie odwrócił się automatycznie do chłopaków.
- Coś jeszcze? - zapytał znudzony Louis.
- Tak. Pilnujcie swojej koleżanki. - posłała im sztuczny uśmieszek.
Oczywiście cała czwórka wiedziała, że dziewczyna ma na myśli Em.
- Harry, możemy porozmawiać? - Rebecca spojrzała na Loczka.
- O czym? - ściągnął brwi.
Reszta również nie wiedziała o co chodzi.
-
Zobaczysz. Chodź. - nawet nie czekała na odpowiedz i ruszyła w stronę
pomieszczenia zwanego 'kantorkiem' gdzie przechowywano cały sprzęt
sportowy.
Styles posłał przyjaciołom pytające spojrzenie, a
oni tylko wzruszyli ramionami. W końcu chłopak odwrócił się na pięcie i
ruszył za rudowłosą.
- Dobra... to było dziwne. - odezwał się Liam kiedy zniknęli z ich pola widzenia.
Po
półgodzinie wszystkie pudła z furgonetek stojących przed wejściem
zostały wniesione. Chłopaki dołączyli do dziewczyn, które wieszały
ozdoby, Aaron i Payne podłączali nagłośnienie, a Harrego i Rebecci dalej
nie było.
- Pomożesz mi z tym napisem? - zapytała Jo Malika
kiwnąwszy na duże papierowe litery leżące na małym stoliku pod ścianą -
Muszę je powiesić.
- Jasne. - uśmiechnął się do niej po czym obydwoje podeszli do dekoracji, która miała zawisnąć nad koszem do koszykówki.
Zadanie
nieco utrudniały głośniki, które stały na 'scenie'. Przez nie nie można
było postawić drabiny by dosięgnąć w wyznaczone miejsce.
- Będziesz mi podawał? Ja wejdę.
- Ja mogę wejść jeśli chcesz. - zaoferował się.
- Spokojnie. Dam radę. - posłała mu szeroki uśmiech.
- Ok. - podał jej rękę by pomóc jej wejść na krzesło, a następnie na duży głośnik.
Kiedy
stała już stabilnie na górze, Zayn podał jej pierwszą literę. Ledwo
dosięgnęła by ją powiesić, ale dała radę. Z resztą było już prościej.
Malik co chwila odchodził kawałek dalej by zobaczyć czy wszytko było
prosto. Cały napis przedstawiał datę otwarcia szkoły i jej nazwę.
- Gotowe. - powiedziała Jo z uśmiechem.
- Chodź. - nakazał wyciągając do niej ręce i dając jej znak żeby skoczyła.
- Jesteś pewien? - zapytała niepewna czy ją złapie.
- Tak. Skacz.
Tak
też zrobiła. Ważyła tyle samo co Sam, więc Zayn nawet nie musiał się
wysilać. Kiedy ją opuszczał sukienka, którą miała na sobie podwinęła się
lekko, a Malik niechcący dotknął jej uda, tuż pod pośladkami. Ups.
Obydwoje poczuli się trochę niezręcznie bo kiedy chłopak ją postawił
obydwoje odwrócili od siebie spojrzenia.
- Malik! - zawołał Liam z drugiego końca sali - Pomóż nam!
Uratowany. Brunet uśmiechnął się nieswojo do Jo i ruszył w stronę Payne'a i Aarona.
W
tym samym czasie Louis, El i Dan rozpakowywali ostatnie pudła. Dopiero
teraz Tomlinson zorientował się, że Styles'a jeszcze nie ma. Wtedy
automatycznie przeniósł wzrok na Emily, która stała sama kilka metrów
dalej i rozplątywała długi, ozdobny łańcuch podobny do tych, które
zawiesza się na choinkę. Wyglądało to bardziej jakby chciała go
rozerwać, a nie rozplątać.
- Pomogę Em. - oznajmił dziewczynom i ruszył w stronę Smirnoff.
Ponoć złość piękności szkodzi. Nie w jej przypadku.
- Co ten łańcuch ci zrobił? - zapytał Lou cicho się śmiejąc.
Emily spojrzała na niego groźnym wzrokiem.
- Nie mogę rozplątać tego gówna. - powiedziała sucho i rzuciła ozdobę na ziemię po czym opadła na ławkę na trybunach.
Louis podniósł dekorację i usiadł obok niej. Przełożył dwa razy końcówkę przez pętle i rozplątał łańcuch.
-
Wystarczyło się skupić. - stwierdził i posłał jej uśmiech - Ale ty
najwyraźniej nie możesz. Wyglądasz jakbyś miała zaraz kogoś na tym
powiesić.
Smirnoff przeniosła wzrok z podłogi na przyjaciela.
- Wcale nie. - odparła.
- Jesteś zła. - kontynuował.
- Nie jestem. - broniła się marszcząc brwi.
Lou parsknął.
- Znam cię już dość długo, Em. Nie oszukasz mnie.
Dziewczyna westchnęła.
- Skoro tak to po co do mnie przyszedłeś? Mogę cię powiesić.
Chłopak się zaśmiał.
-
Myślę, że wolałabyś raczej powiesić rudowłosą dziewczynę bo poszła pół
godziny temu z naszym przyjacielem do kantorka i do tej pory nie
wrócili. - odparł.
Emily wywróciła oczami.
- A co
mnie oni obchodzą? Harry może robić sobie z tą dziwką co chce. To on
będzie później żałował, nie ja. Tylko jak widzisz przydałaby się nam tu
pomoc, a oni najwyraźniej mają to gdzieś.
- Racja.
- I?
- Co "i" ?
- Nie zaczniesz gadki, że jestem zazdrosna i takie tam?
- Po co? I tak będziesz się wypierać. Gdzieś tam w środku to wiesz, więc nie muszę namawiać cię żebyś mi powiedziała.
Smirnoff
znów wywróciła oczami. Wtedy drzwi od kantorka się otworzyły i ze
środka wyszedł Harry oraz Rebecca. Styles idąc w stronę reszty dopinał
guzik w swojej koszuli z z twarzą niewyrażającą żadnych emocji, a
Kennedy poprawiała lekko rozczochrane włosy. Wszyscy od razu na nich
spojrzeli. Trochę ich to zmieszało.
- Może byście nam trochę pomogli zamiast pieprzyć się za drzwiami? - zapytała Emily.
Teraz
wszystkie pary oczy zwrócone były ku niej. To były ostre słowa.
Zwłaszcza, że Harry był jej przyjacielem. Ale reszta chyba ją poparła bo
czekała na odpowiedź.
- My nie... - zaczął Harry zaskoczony tym co powiedziała jego koleżanka.
-
Wybaczcie. Musieliśmy porozmawiać i trochę zagłębiliśmy się w temacie. -
przerwała mu Rebecca z tym swoim uśmieszkiem patrząc na Em.
- Nie możesz po prostu stanąć przy drodze i tam pogłębiać tematy? Tam przynajmniej płacą. - powiedziała Smirnoff.
Ałć.
Nikt nie spodziewał się takiej riposty. W sali zapanowała idealna cisza i
każdy obserwował co wydarzy się dalej. Kennedy chyba się trochę
wściekła bo jej twarz zrobiła się prawie, że czerwona, a dłonie
zacisnęła w pięści.
- Pewnie wiesz z doświadczenia. - odparła rudowłosa - Ale ja nie jestem tobą.
-
Ah, no tak... ty jesteś na telefon. Wybacz, zapomniałam. Przecież za
coś musisz kupować te drogie ciuszki. I co? Płacą więcej?
- Emily... - Lou płożył jej rękę na ramieniu dając jej tym samym do zrozumienia żeby przestała.
-
Przynajmniej mam rodziców, którzy się mną interesują. Nie mają mnie
gdzieś tak jak ciebie. Może się wstydzą się takiej córki jak ty?
Pomyślałaś o tym? Kto by chciał mieć takie dziecko, które jedyne co
potrafi to szlajać się ze swoimi kumplami, pić i pyskować? Córkę, którą nawet zdradza chłopak bo ma już jej dość i
jest już znudzony jej bezwartościową osobą? Może twoi rodzice mają czas
ale tylko udają bo nie chcą dzielić go z tobą? Kto by chciał po tym co
zrobiłaś swojemu braciszkowi? - Rebecca uśmiechnęła się po skończeniu
swojego monologu.
Ałć. Emily zamarła. Łzy zaczynały zbierać
się w kącikach jej oczu. Nie możesz teraz płakać. Nie przy wszystkich.
nakazała sobie w myślach. Jak ona mogła wspomnieć o jej bracie? To była
przesada nawet jak na nią. Zazwyczaj w takim momencie chciałaby wydrapać
jej oczy, ale teraz chciał tylko stąd wyjść. Znów poczuła dłoń Louis'a
na swoim ramieniu. Zagryzła mocno wargę powstrzymując łzy, które
napływały jej do oczu. Wtedy wstała powoli i podeszła do rudowłosej,
która nadal się triumfalnie uśmiechała.
- Powiem to tylko
raz, ty głupia szmato. - wzięła głęboki wdech - Nigdy więcej nie nie waż
się mówić o moim bracie, albo przysięgam, że wrócisz do domu w takim
stanie, że nawet twoi rodzice nie będą cię chcieli.
Uśmiech z twarzy Rebbeci zszedł momentalnie. Emily odwróciła się i ruszyła do wyjścia.
- Gratuluję. - powiedział szorstko Harry do Kennedy po czym pobiegł za Smirnoff, która zniknęła za drzwiami.
Wtedy przed rudowłosą pojawił się Zayn.
-
Większą suką już nie mogłaś być. - powiedział oschle - Możesz już iść.
Raczej nikt nie będzie za tobą tęsknił. Damy sobie tu radę.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech próbując się opanować. Przełknęła ślinę po czym spojrzała na resztę obecnych i wyszła.
- Wracajmy do pracy. - poradziła Dan.
Nie
to, że się nie interesowała przyjaciółką, ale wiedziała, że muszą
wszystko skończyć na czas, a Em zajmie się Harry. Wszyscy wrócili do
wykonywania swoich czynności. Wtedy do Zayn'a podeszła Jo.
- Nic jej nie będzie. - zdążył powiedzieć zanim odezwała się Sanders.
- Mam nadzieję.
- Chodź. Pomożesz mi.
***
- Em! - krzyknął Harry próbując dogonić przyjaciółkę.
Trwały
lekcje, więc na korytarzach nikogo nie było. Smirnoff skierowała się do
wyjścia prowadzącego na tyły szkoły gdzie znajdowało się boisko i
bieżnie. Kiedy Styles wybiegł na zewnątrz, rozejrzał się dookoła by
sprawdzić, w którym kierunku pobiegła Emily. Padało jeszcze mocniej niż z
samego rana, a widoczność była ograniczona. Wtedy dostrzegł ciemną
sylwetkę kierującą się za trybuny. Bez zastanowienia ruszył w jej
kierunku. Krople deszczu spływały po nim ciurkiem.
- Em! Poczekaj! - zawołał ponownie.
Ale
to nic nie dało. W końcu dobiegł do miejsca gdzie dziewczyna zniknęła
mu z oczu. Teraz siedziała na grubym pręcie łączącym podpory trybun.
Głowę opartą miała o filar i patrzała kałużę pod jej stopami.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła kiedy go zobaczyła.
- Emily...
-
Nie! - przerwała mu ze łzami w oczach, których nie było prawie widać
przez deszcz spływający po jej twarzy - Spieprzaj stąd, Styles! Nie chcę
cię widzieć!
- Rebecca zachowała się jak suka. Nie powinna wspominać o To...
- Nawet nie wymawiaj jego imienia!
Harry wziął głęboki wdech.
- Em, proszę... - powiedział błagalnym tonem.
- Z tą "suką" pieprzyłeś się kilka minut temu! A teraz biegniesz za mną żeby mnie pocieszyć? Daruj sobie...
- Nie pieprzyłem się z nią! - teraz on krzyknął.
Smirnoff zaśmiała się ironicznie.
- Jasne. Z reszta po co mi się tłumaczysz? Już mnie to nie obchodzi!
- Już?
-
Tak! Rób sobie ze swoim życiem co chcesz. Już raz miałam rację, a ty
potem cierpiałeś bo mnie nie posłuchałeś. Chcesz popełnić ten sam błąd
ponownie? Bardzo proszę... ale ja już skończyłam z ratowaniem twojego
tyłka!
Harry przejechał dłonią po swoich mokrych włosach odgarniając je do tyłu.
- Czy ty myślisz, że znowu zbliżę się do Rebecci?!
Dziewczyna znów zaśmiała się ironicznie.
- Odejdź, Styles... - powiedziała tym razem spokojnie dalej wpatrując się w kałużę.
Harry
wypuścił głośno powietrze z płuc żeby się trochę uspokoić po czym
odwrócił się i ruszył w kierunku szkoły, po drodze uderzając mocno
pięścią w filar podtrzymujący trybuny. Emily aż się wzdrygnęła. Kiedy
odszedł odetchnęła z ulgą. Po kilku chwilach chęć zrobienia krzywdy
Rebecce wróciła. Może pójdę tam i uduszę ją tym łańcuchem? Niezbyt mądry
pomysł, Em. Ale po co? Przecież miała racje. To moja wina, że Toby nie
żyje. To ja kazałam wrócić mu do domu po klucze. To przeze mnie. Co raz
więcej łez zaczęło spływać jej po polikach. Teraz miała gdzieś, że jest
dziewczyną, która nie płacze. Tą twardą. Odporną na ból. Była sama. Nie
musiała nic ukrywać. I pierwszy raz w życiu zgodziła się z Kennedy.
Osunęła się z prętu, na którym siedziała, na mokrą ziemię zakrywając
twarz w dłoniach. Ignorowała, to że jest cała mokra i że cała trzęsie
się z zimna. Po jakiś dziesięciu minutach poczuła, że ktoś kucnął obok
niej.
- Mówiłam ci Harry żebyś mnie zostawił! - powiedziała obejmując swoje nogi i chowając w nich głowę.
- Chcesz tu zamarznąć? - zapytał.
Ale to nie był Harry. Wtedy Smirnoff spojrzała na chłopaka imieniem Zayn.
- Nie jest mi zimno. - odparła.
Malik zaśmiał się krótko.
- Zapomniałem jaka jesteś uparta. - wtedy ściągnął swoją skórzaną kurtkę i zarzucił
jej na ramiona - Chodź do środka. - powiedział i pomógł jej wstać.
Tak też zrobiła.
- Nie chcę tam wracać.
- Spokojnie. Nie ma tam Rebecci.
- Ale są inni. Nie chcę żeby cała szkoła widziała mnie w takim stanie. - odparła wycierając oczy co za dużo nie dało.
- Jakim? Ludzie płaczą. To normalne.
- Ale nie ja.
Zayn westchnął zrezygnowany.
- Ok. Chodź... - objął ją ramieniem i ruszyli w stronę boiska.
- Gdzie?
- Odprowadzę cię do domu.
***
- Nie muszę iść jeśli nie chcesz. - powiedziała Sam zakładając swoją bluzę z kapturem.
- Musisz. - odparł Niall siedzący na łóżku po turecku i przyglądający się przyjaciółce.
- Nie chcę zostawiać cię tu samego.
Horan wywrócił oczami.
- Masz iść i koniec. Będą tam wszyscy. Potańczysz, porobisz zdjęcia...
- Ale nie będzie ciebie. - przerwała mu zasuwając zamek po samą szyję.
Irlandczyk uśmiechnął się łobuzersko.
- Wiem, że nie będzie tam twojego gorącego przyjaciela, ale przeżyjesz beze mnie.
- Oh, zamknij się. - tym razem to ona wywróciła oczami - Uderzyłabym cię poduszką, ale ze względu na twój stan nie mogę.
- Jestem teraz nietykalny. - powiedział z wyższością.
-
Właśnie. Dlatego nie dostaniesz buziaka na pożegnanie. Jeszcze coś ci
się stanie... - odparła z triumfalnym uśmiechem zarzucając kaptur na
głowę.
- To nie fair. - chłopak ściągnął brwi.
- Właśnie, że to jest fair. Pa. - pomachała mu i wyszła.
Zbiegła
po schodach, pożegnała się z panią Horan po czym opuściła dom.
Następnie biegiem ruszyła do swojego. Wsadziła klucz do zamka,
przekręciła go i weszła do środka. Na szczęście udało jej się nie
zmoknąć zbytnio. Kiedy tylko przekroczyła próg, wyciągnęła z kieszeni
telefon i wybrała numer Eleanor.
- Hej. - odebrała po drugim sygnale.
- Hej. Kiedy będziecie? - zapytała blondynka.
- Zaraz będziemy. Pójdę z dziewczynami po ciuchy i przyjdziemy do ciebie.
- Ok. Czekam. Pa.
- Pa.
Po
rozmowie zdjęła wilgotną bluzę i powiesiła ją na wieszak w holu po czym
udała się do swojego pokoju by przygotować rzeczy na bal. Będąc już w
garderobie zaczęła szukać sukienki, którą planowała włożyć na dzisiejszy
wieczór. Kiedy w końcu znalazła, dobrała do niej buty. Wtedy przez
rozsunięte drzwi zobaczyła jak Zayn wchodzi do swojego pokoju. Był cały
mokry, a kropelki wody kapały z jego włosów.
- Mogliście wziąć auto. - powiedziała.
Brunet odwrócił się w jej stronę.
- Taki miałem plan. Ale Payne miał inny. - wyjaśnił ściągając mokrą koszulkę i kierując się do łazienki.
- Sala gotowa? - zapytała wystarczająco głośno by mógł ją usłyszeć z innego pomieszczenia.
- Tak. Zrobiliśmy wszystko. A jak tam Nialler?
- W porządku. Cały czas je. Jak to Nialler. - powiedziała.
Pół
godziny później wszyscy, oprócz Horan'a i Emily, siedzieli w pokoju
Zayn'a i garderobie szykując się na bal. Eleanor kręciła włosy Sam, Jo
poprawiała włosy Zayn'a na co on nie protestował, a Danielle pomagała
reszcie zawiązać krawaty albo muszki bo chłopaki nie byli w stanie.
Louis dorwał się do aparatu blondynki i robił zdjęcia wszystkiemu co
popadnie. Nawet swoim stopom.
Tak też zrobił.
- Dlaczego moje zdjęcia nie wychodzą tak dobrze jak twoje? - zapytał niezadowolony Tomlinson patrząc na Sam.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Musisz jeszcze trochę poćwiczyć. I na czymś innym niż na swoich stopach albo ścianach, Lou. - powiedziała z uśmiechem.
- Fotografia to chyba nie twoja przyszłość, skarbie. - dodała Eleanor.
Jako
jedyna miała już na sobie sukienkę. Była ona złoto-biała, na plecach
miała wycięcia, nad którym znajdowała się kokardka. Jak zwykle wyglądała
pięknie.
- To gdzie mnie widzisz za 5 lat? - zapytał.
- W więzieniu. Razem z Horan'em, Payne'm, Styles'em i Malik'iem. - odezwała się Danielle.
Sam, Jo i El zaśmiały się kiedy to usłyszały. Chłopaki tylko wywrócili oczami.
- Musimy o tym pomyśleć, chłopaki. - powiedział Malik.
- O tak. Jesteście mistrzami w robieniu rzeczy, których nie wolno. - dodała blondynka.
- Moglibyśmy być taką paczką jak w Ocean's Twelve. Co ty na to, Styles? - Louis spojrzał na Harrego, który siedział zamyślony na łóżku Zayn'a i w ogóle się nie odzywał.
- Hm? - przeniósł wzrok ze swoich dłoni na przyjaciela nie wiedząc o co chodzi.
- Nic. - Tommo westchnął i pokiwał głową.
- Zadzwonię do Em. - powiedziała Jo i wyszła z pokoju z telefonem w ręku.
-
Idę się przebrać. - oznajmiła Danielle kiedy skończyła zawiązywać
krawat swojemu chłopakowi po czym pocałowała go w policzek, wzięła swoja
sukienkę i udała się do łazienki.
- Zayn, włóż w końcu ten garnitur. - nakazała mu siostra.
On jako jedyny z chłopaków był jeszcze w jeansach i zwykłej białej koszulce.
- Nienawidzę garniturów. - wymamrotał po czym zaczął się rozbierać.
Nikt
nie miał nic przeciwko temu żeby zrobił to na środku pokoju. Po
pierwsze był chłopakiem, a po drugie już nie raz widzieli go w samych
bokserkach. Tak samo jak resztę chłopaków. Kiedy skończył do pokoju
weszła Joan.
- I jak? - zapytał Liam.
Nawet Harry na nią spojrzał. On chyba najbardziej chciał wiedzieć czy wszystko ok z Em.
- W porządku. Spotka się z nami na miejscu. - powiedziała z uśmiechem.
- To dobrze.
- Zostało nam pół godziny żeby się ubrać i wyjść. - poinformowała Sanders wcześniej spojrzawszy na zegarek.
-
Ok. Gotowe. - Eleanor odłożyła lokówkę na biurko i spojrzała na swoje
dzieło - Teraz wy się przebierzcie. - tu wskazała na Sam i Jo.
Obydwie
wzięły swoje sukienki i poszły do garderoby zasuwając za sobą drzwi. Po
minucie z łazienki wyszła Danielle.
Miała na sobie czarną sukienkę ze
srebrnymi cekinami, która sięgała jej do połowy ud. Na nogi założyła zaś
wysokie buty na platformie tego samego koloru, a włosy wyprostowała. Liam podszedł do niej i
pocałował.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął jej do ucha uśmiechając się przy tym i sprawiając, że Dan również się uśmiechnęła.
- Wyprowadzę auto z garażu. - oznajmił ubrany już Zayn biorąc kluczyki, które leżały na biurku - Chodź, Styles.
Harry spojrzał na niego zmieszany.
- Gdzie? - zapytał.
Malik wywrócił oczami. Miał z nim trochę do pogadania.
- Rusz tyłek. - powiedział i wyszedł.
Lokaty zwlekł się z łóżka i ruszył za nim.___________________________
Sami oceńcie czy nudny czy nie i dajcie mi znać :)
Jak zwykle chciałabym wam bardzo podziękować za komentarze <3 Jesteście super :)
Obiecuję też, że w następnym będzie więcej Joyn (Zayn'a i Jo) :D Przygotujcie się :)
Jeśli ktoś chce żebym informowała go o nowych rozdziałach to niech poda w komentarzu swój TT albo gg :)
Min. 6 komentarzy = XXVI rozdział.
<3
B.
Genialny rozdział, w żadnym wypadku nudny!! :) Fajnie, że ta kłótnia nie była przekombinowana, a mimo to było bardzo "dramatycznie" xd. I "dziki seks na środku Londynu"- nie mogłam przestać się śmiać :) No to czekamy na bal ;)!!!
OdpowiedzUsuń/\
OdpowiedzUsuń|
|
|
|
|
xd zapomniałam się podpisać :)
xoxo
Ania
Już nie mogę się doczekać tego balu. Emily jaka zazdrosna o Harry'ego :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybciej dodasz kolejny rozdział niż poprzednio :)
Pozdrawiam
Daria :)
Świetny rozdział i na pewno nie był nudny :D
OdpowiedzUsuńczekamy na następny! :)
Zazwyczaj nie klnę ale to jest ZAJEBISTE! Rządzisz dziewczyno! O co chodzi z bratem Emily? Może raczysz nam wyjaśnić? :P
OdpowiedzUsuńFajniutki rozdział ;) Absolutnie nie był nudny.Ja właśnie uwielbiam to jak budujesz napięcie.Zawsze czytam nowe rozdziały bardzo szybko,a potem jestem załamana faktem,że na następny będę musiała trochę czekać :) Nie męcz mnie więc zbyt długo i dodaj nowy! Już nie mogę się doczekać balu,tym bardziej,że napisałaś "będzie dużo Jo i Zayna". Uwieelbiam ten wątek i mam nadzieję na jakiś przełom!Super jest też wątek Harry & Emliy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mówię: Jesteś świetna i bardzo cię podziwiam.
Aga
Miodzio rozdzial *.* troche czekalam ale warto bylo : ) dluugaany rozdzial ale za to jaki ciekawy ! :D jestem ciekawa co Hazz robil z Rebecca w kantorku xD no i jak zapewne zauwazysz po raz kolejny wspomne o tym,ze blagam Cie o polaczenie wreszcie Jo i Zayna xD noo ale serioo blagam :-D <3
OdpowiedzUsuńNo to do nastepnego rozdzialu ;) :*
Ciao Bella :* xx
Czadowy i jeszcze w następnym będzie "dużo Zayn'a i Jo" to nie daj czekać dziewczyno i pisz kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńHej. Kocham ten blog!! Jedyna uwaga to to, ze jest za malo scen milosnych bohaterow(sam niall, emily harry a przede wszystkim zayn i jo) kiedy te parry beda mialy bardziej intymne zejscie, chodzi mi o pocalunki xd. Informuj mnie o mowych rozdzialach- moj tt @_Zuuza
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział ?? i jeszcze prosze podaj swój nr. gg :) a opowiadanie miiodzio<3
OdpowiedzUsuńOświadczam wszem i wobec, że to jest mój ULUBIONY blog.!! Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na nn :) ;****
OdpowiedzUsuńnie żeby coś, ale przydałby się kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńIle jeszcze mamy czekac?
OdpowiedzUsuńCałymi dniami czekam na nowy rozdział, a ty nic..... krzywdzisz mnie :'(
OdpowiedzUsuń