Ważne:





środa, 5 marca 2014

 Rozdział XL - "Byłbyś ze mnie dumny." 


Wybaczcie mi akapity :/


 - Cześć tato. - zaczął Zayn po wzięciu głębokiego oddechu - Jestem przyzwyczajony do problemów. Naprawdę... Co chwila jakieś się pojawiają. Jedne mniejsze drugie większe, ale... jest trochę trudniej kiedy wszystkie przychodzą naraz. Zasypują cię i nagle nie wiesz co robić. Od którego zacząć? W takich momentach momentach najlepiej uciekł bym i odizolował się od wszystkiego dookoła mnie. - chłopak westchnął i przejechał dłonią po swoich ciemnych włosach - Ale wiem, że gdybym to zrobił to skopałbyś mi tyłek i powiedział żebym nie był tchórzem. Spokojnie... nigdzie się nie wybieram. Zwłaszcza, że w większość problemów wpakowałem się sam... - uśmiechnął się ironicznie - Jak zawsze. - dodał po czym po chwili milczenia spojrzał w lewo gdzie kilkanaście metrów dalej, na pustej drodze stał jego czerwony Mustang - Pamiętam jak z dziadkiem zabrałeś mnie na zjazd starych samochodów. Były tam same klasyki.

Zayn przeniósł ponownie wzrok tylko tym razem na drzewa w oddali i pogrążył się we wspomnieniach.

 - Mówiąc szczerze był to najlepszy dzień w moim życiu. Chodziliśmy od auta do auta i wypytywałem się o każde jedno ich właścicieli. Sporo się wtedy nauczyłem. Mógłby opowiedzieć ci o każdym, który tam był... o tym zielonym Mercedesie z 1968 roku, którym jeździł ten śmieszny facet z wąsem. - chłopak uśmiechnął się na to wspomnienie - Albo o pięknej czarnej Corvette z 1978. Jej właściciela polubiłem najbardziej. Obiecał mi, że jak dorosnę to będę mógł się nią przejechać. Miała na imię Charlotte. Powiedziałeś wtedy, że tak nazywała się twoja pierwsza dziewczyna, a dziadek na to, że pamięta jak zamknęła cię w schowku bo zniszczyłeś jej sukienkę. - Malik prawie się zaśmiał - ...co zrobiła prawie mama kiedy wróciliśmy do domu tamtego dnia. Była na ciebie zła za to, że wróciliśmy z Maggie. - tu znów spojrzał na swojego Mustanga, którego wtedy kupili - Przestała się do ciebie odzywać, a ty chodziłeś za nią jak zagubiony szczeniak. Tydzień wcześniej mama uszkodziła naszego starego Forda, którego uznałeś za pechowego i przez którego zginąłeś kilka lat później. Powiedziałeś jej, że przyda nam się nowy samochód, więc kupiłeś Mustanga. Tego samego wieczora przyszedłeś do mnie do pokoju i powiedziałeś, że Megan kiedyś będzie moja... byłem tak podekscytowany, że nie mogłem spać przez całą noc. Byłem szczęśliwym dzieciakiem bez żadnych problemów...

Chłopak westchnął głęboko i zaczął skubać źdźbła trawy, na której siedział.

 - Ale to się zmieniło po twoim wypadku. Już nie byłem dzieckiem. Nie mogłem. Sammy i mama były w rozsypce. Ja też, ale nikomu tego nie pokazywałem. Musiałem być silny dla nich...no i w końcu się pozbierałem. Sporo się zmieniło od tamtego czasu... teraz zawsze muszę coś spieprzyć. Kłóciłem się dzisiaj z Emily o coś bezsensownego, a konkretnie Rebeccę, kłóciłem się dzisiaj z mamą co zdarza się bardzo rzadko. Znalazła jakimś cudem papierosy w mojej bluzie. Naskoczyłem nawet na Sam, która stała po jej stronie. Niedługo będę musiał zrobić coś na co nie mam najmniejszej ochoty i moi przyjaciele pewnie mnie znienawidzą... Niestety nie mam wyjścia. - przerwał na moment by chwilę później kontynuować - Ostatnio jest tego coraz więcej. Nie wiem co jest ze mną nie tak... Chciałbym żebyś tu był i mi powiedział. Zamiast tego siedzę i gadam do pieprzonego nagrobka. - Zayn pokręcił głową ze wzrokiem wbitym w imię ojca wygrawerowane w kamieniu - Wiem, że mnie nie słyszysz, ale ponoć to pomaga. - powiedział i parsknął po chwili - Jak wiesz nie wierzę w Boga i całe to gadanie dlatego zdaję sobie sprawę, że siedzę tu i mówię do siebie wyglądając pewnie jak jakiś idiota. Jestem żałosny i chyba brakuje mi tylko butelki Jack'a Danielsa... Byłbyś ze mnie dumny. - dodał ironicznie.

 Po długiej chwili milczenia Zayn leniwie rozejrzał się po pustym cmentarzu mrużąc oczy przed zachodzącym słońcem, a następnie wstał na równe nogi i otrzepał ręce z piasku. Potem z kieszeni wyciągną paczkę papierosów, jednego wsadził do ust i zapalił. Spojrzawszy na nagrobek ojca wypuścił dym i pokręcił głową sam do siebie.

 - Dobrze, że tego nie widzisz bo twój syn niedługo spieprzy jeszcze kilka spraw. - po tych słowach Malik ruszył prostą ścieżką w kierunku swojego auta.

 Kiedy skończył palić wyrzucił resztę papierosa gdzieś na bok i siadł do samochodu by chwilę później poczuć w kieszeni wibrujący telefon. I nie był to pierwszy raz od kiedy wyszedł dziś z domu po kłótni z mamą i siostrą, ale ignorował wcześniejsze połączenia. Domyślał się kto to. Wyciągając komórkę spojrzał na ekran gdzie wyświetliło się zdjęcie Sam. Siedziała ona na nim na łóżku i uśmiechała się szeroko tuląc do siebie dużego pluszowego misia, którego miała jeszcze z dzieciństwa.

 Westchnąwszy Zayn odebrał telefon.

 - Co? - zapytał zmęczonym głosem.

 - Zayn... - dziewczyna jakby odetchnęła z ulgą - Gdzie jesteś?

 - Nieważne. O co chodzi?

 - Dobrze wiesz o co chodzi. Słuchaj... musimy pogadać. Przepraszam. Powinnam być bardziej wyrozumiała. - zamilkła na chwilę by po kilku sekundach kontynuować - Możesz po mnie przyjechać?

 Pół godziny później dwójka rodzeństwa siedziała razem w małej kawiarni na rogu jednej z wielu ulic Londynu, pijąc ciepłą herbatę. Od czasu kiedy tu przybyli nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Układając sobie myśli siedzieli w komfortowej ciszy. Zayn wyglądał przez okno obserwując zabieganych ludzi na ulicach, a Sam natomiast wpatrywała się w swój kubek i parę, która się z niego wydostawała. Kiedy dziewczyna stwierdziła, że muszą w końcu pogadać przeniosła wzrok na brata.

 - Zayn.

Malik słysząc blondynkę spojrzał na nią i czekał aż zacznie kontynuować.

 - Jesteś na mnie zły? - zapytała.

Chłopak przekręcił głowę na bok wpatrując się w siostrę z wyrazem twarzy pozbawionym emocji.

 - Nie. Już nie. - odpowiedział powoli.

Sam przytaknęła po czym westchnęła i rozglądnęła się po prawie pustej kawiarni. Chwilę później jej wzrok ponownie powędrował ku bratu.

 - Wiesz, że mama jedynie zareagowała tak jak zareagowała bo ją oszukiwałeś?

Tym razem Zayn posłał jej ostre spojrzenie zaciskając mocno szczękę.

 - A co miałem zrobić? - parsknął - Powiedzieć jej "Oh, cześć mamo. Palę papierosy mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza." - powiedział sarkastycznie po czym pokręcił głową - Raz nie powiedziałem jej prawdy i już wpada w panikę. To tylko papierosy. Przecież nie biorę narkotyków. Wiem, że jej się to nie podoba, ale musi się z tym pogodzić...

Sam patrzyła na brata z zmartwieniem wypisanym na twarzy. Wiedziała, że było z nim coś nie tak. Nie chodziło tylko o kłótnię z mamą.

 - Zayn... - zaczęła łagodnie - Co się dzieje? Ostatnio jesteś jakiś podenerwowany... Czy chodzi o to co stało się na imprezie? O Jake'a?

Chłopak rozluźnił się lekko i przejechał dłońmi po twarzy i włosach w geście frustracji. Nie mógł jej wszystkiego powiedzieć. Znowu. Ale nie mógł jej też okłamać. Wiedział, że kolejne kłamstwa wprowadzą go w kolejne problemy.

 - Tak. O mamę, Jake'a, Leelo, Matta... - westchnął zrezygnowany.

 - Matta? - powtórzyła ściągając zmieszana brwi.

 - Ta. Kiedy Mia wyjechała zacząłem go ignorować, a teraz przez Jo widzę go częściej i powoli zdaję sobie sprawę, że nigdy nie przestał mnie wkurzać. - wyjaśnił.

 - Myślałam, że się pogodziliście...

 - Nigdy nie powiedziałem, że się "pogodziliśmy". - Zayn parsknął wiedząc, że brzmi to jakby mieli pięć lat i kłócili się o zabawki - Po prostu zaczęliśmy się unikać i to wy tak to podsumowaliście. - odparł.

Sam przytaknęła ze zrozumieniem po czym spojrzała zamyślona przez okno biorąc łyka gorącej herbaty.

 - Myślisz, że... - zaczęła po chwili przełykając głośno ślinę.

 - Że co?

 - Że znów... - westchnęła milknąc na chwilę - To znaczy, że tym razem to będzie Jo, o którą...

 - Nie. - przerwał jej - Lubię Jo, ale nie będę latał za nią jak Matt za Mią i starał się mu ją zabrać. Traktuję ją jako przyjaciółkę i jeśli miedzy nami cokolwiek się wydarzy, w co wątpię, to tylko dlatego że Joan sama będzie do tego dążyła. Nie będę nawracał ją przeciwko Parkerowi. On i tak już pewnie myśli, że chcę mu ją zabrać bo spędzam z nią sporo czasu. - powiedział po czym wziął głęboki oddech - Skoro jesteśmy już przy tym temacie... jest coś o czym moja mała siostrzyczka chciałaby mnie poinformować? - zapytał z ledwo widocznym uśmiechem.

Sam ściągnęła zmieszana brwi.

 - Co masz na myśli?

 - No nie wiem... na przykład jakieś nowości w blond świecie?

Teraz dziewczyna była jeszcze bardziej zdezorientowana. Widząc jej minę Zayn wywrócił oczami.

 - Sammy... czasami zastanawiam się jakim cudem jesteśmy spokrewnieni... - zażartował.

Blondynka posłała mu groźne spojrzenia po czym nachyliła się nad stolikiem i uderzyła go w ramię.

 - Hej! Jestem o wiele mądrzejsza od ciebie! - zaprotestowała po czym pokazała mu język.

Malik zaśmiał się na jej dziecinne zachowanie i pokręcił rozbawiony głową.

 - Jasne. A teraz powiedz mi co się dzieje między tobą a Horanem.

 - Aaaa... - Sam w końcu zrozumiała wcześniejsze nawiązanie brata do "blond świata", a chwilę później na poliki oblał rumieniec kiedy przypomniała sobie pocałunki, które dzieliła z Niallem - Nie wiem. Nie widziałam go od soboty. - wzruszyła ramionami jak gdyby nic, ale tak na prawdę w środku tęskniła za nim i chciała z nim porozmawiać.

 Co się stanie kiedy znów się zobaczą? Czy znów powie jej, że żałuje? Z jeden strony Sam skakała z radości, że w końcu zrobiła jakiś krok, ale z drugiej strony była przerażona tym co zrobi Horan.

 - Wiesz co się stanie jeśli coś ci...

 - Tak. Wiem, Zayn. - przerwała mu posyłając podirytowane spojrzenie - Zwłaszcza po tym jak jak wczoraj mnie wystraszyłeś. I jestem pewna, że on również zdaję sobie sprawę.

Chłopak wyszczerzył się jak idiota, a chwilę później usłyszał dźwięk oznaczający, że dostał wiadomość. Cześć, kochanie <33 film u mnie o 18. - było napisane. Dobrze, skarbie xox tylko załóż coś seksownego ;) Malik odpisał Tomlinsonowi uśmiechając się sam do siebie na ich idiotyzm.

 - Idziesz ze mną do Lou? - zapytał chłopak przenosząc wzrok na siostrę.

 - Nie mogę. Muszę skończyć esej... - odparła - A co z mamą? - zapytała niepewnie po chwili.

Zayn wzruszył ramionami.

 - Pogadam z nią jak przyjdę.


***


 Leżąc na swoim wielkim łóżku Emily wpatrywała się w biały sufit obracając między palcami mały drewniany samochodzik, który należał do jej brata. Trwała w tej pozycji odkąd przyszła ze szkoły, ponieważ nie mogła się do niczego zebrać. Dzisiaj co najmniej dziesięć razy sprawdzała telefon czy czasami nie ma jakiś nieodebranych połączeń od rodziców, ale za każdym razem przypominała sobie jaka to jest głupia mając gdzieś w środku choć trochę nadziei, że zadzwonią. Nie zadzwonili. Ani razu. Smirnoff nie była zaskoczona, ale i tak czuła rozczarowanie. Starała odepchnąć od siebie wszystkie te uczucia i wmawiać sobie, że dwoje ludzi, którzy powinni być jej bliscy ją nie obchodzą. Jednak nie było to takie proste. Pieprzyć to. 

 Westchnąwszy głęboko dziewczyna uniosła drewnianą zabawkę i zaczęła ją oglądać po raz setny raz. 'Toby' podpisane było pod spodem niestarannym pismem siedmiolatka. Po kilku minutach wpatrywania się w samochodzik Em podniosła się i zeszła z łóżka kładąc go na szafce nocnej. Kiedy tylko stała na równych nogach poczuła mdłości i wszystko dookoła niej się zakręciło, ale szybko podparła się o ścianę i czekała, aż wszystko się uspokoi. Kiedy zawroty głowy ustały Smirnoff leniwym krokiem wyszła z pokoju i udała się na dół do kuchni.

 Dom pył pusty i cichy. Jedyne co było można usłyszeć to szumiący wiatr za zewnątrz. Równie dobrze mogłabym mieszkać sama. pomyślała Emily otwierając lodówkę by wyciągnąć butelkę z wodą. Kiedy oparła się o blat usłyszała jak ktoś zamyka za sobą drzwi i kieruje się w stronę kuchni. W Smirnoff znów pojawiła się ta głupia nadzieja, że to może rodzice, ale jak zwykle się rozczarowała kiedy zza rogu wyłoniła się dziewczyna z burzą loków na głowie. Jak zwykle modnie ubrana Danielle uśmiechnęła się szeroko kiedy zobaczyła przyjaciółkę. W jednej ręce trzymała papierowe opakowanie z nieznaną zawartością w środku a w drugiej dwie kawy w kartonowym pudełku.

 - Hej. - przywitała się radośnie kładąc wszystko na wysepkę, ściągając swoją torbę z ramienia i zajmując miejsce na jednym ze stołków - Przyniosłam kawę i ciastka. Twoje ulubione. - powiedziała z uśmiechem na twarzy, ale ten szybko zniknął kiedy przyjrzała się niewyraźnej Em - Wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona.

Emily westchnęła i uśmiechnęła się słabo podchodząc do wysepki i opierając się o nią łokciami tak, że była na przeciwko przyjaciółki.

 - Tak. Jestem tylko zmęczona. - zapewniła.

Danielle ściągnęła brwi i zagryzła wargę obserwując Smirnoff.

 - Jesteś blada. - stwierdziła Peazer po czym sięgnęła przez blat i przyłożyła dłoń do zimnego czoła dziewczyny - Boli cię coś?

 - Jest mi lekko niedobrze, ale nic mi nie będzie. - powiedziała masując skronie.

 - Źle wyglądasz. Powinnaś się położyć. - poradziła Dan - Chciałam cię zabrać do Tomlinsona na film, ale lepiej żebyś została.

Em pokręciła głową i sięgnęła po kubek z gorącą kawą by wziąć małego łyka.

 - Jest w porządku, Dan. W końcu moja matka jest doktorem, więc wiem. - wzruszyła ramionami.

Tym razem to Peazer pokręciła głową.

 - A ja jestem twoją przyjaciółką i wiem swoje. Zostajesz i tyle. Wyglądasz jakbyś miała paść tu lada moment. - stwierdziła stanowczo - Może zadzwonię po doktora? - zapytała.

 - Nie, nie. - Emily zaprotestowała szybko - Zostanę, ale żadnych lekarzy. - powiedziała po chwili i westchnęła zrezygnowana.

 - Ok. Zostanę z tobą. Nie powinnaś być tu sama w takim stanie.

Smirnoff wywróciła oczami na upartość przyjaciółki i przejechała dłonią po twarzy.

 - Danielle... - zaczęła Em - Naprawdę nic mi nie będzie. Położę się spać, a ty idź i baw się z resztą. Nie mam pięciu lat. Potrafię o siebie zadbać. Ok?

Peazer zacisnęła usta w cienką linię myśląc nad słowami przyjaciółki. Nadal wyglądała na zmartwioną, ale po chwili na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.

 - Ok. - zgodziła się.

Emily spojrzała na nią podejrzliwie ze ściągniętymi brwiami, ale o nic nie pytała.

 - Tylko zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebowała. Dobrze? - Danielle wstała ze stołka zakładając torbę na ramię.

 - Dobrze, mamo.

Dan posłała jej przyjazny uśmiech biorąc swoją kawę po czym ruszyła do wyjścia.

 - Trzymaj się. - powiedziała jeszcze przez ramię i zniknęła za rogiem.

 Kiedy Em w końcu została sama postanowiła posłuchać Peazer i się położyć. Wiedząc , że kawa to jednak zły pomysł wzięła butelkę z wodą, którą wcześniej wyciągnęła z lodówki i udała się na górę. Lekkie zawroty głowy nie ustały, ale doszła do pokoju bez wymiotowania gdzieś po drodze. Może to stres?

 Będąc już w pokoju dziewczyna westchnęła zmęczona i ściągnęła wszystkie ciuchy zostając w samej bieliźnie. Następnie wyciągnęła z małej garderoby jakąś dużą koszulkę jednego z chłopaków i postanowiła, że pozbędzie się jeszcze stanika po czym ubrała t-shirt i położyła się na łóżko wchodząc pod wielką kołdrę. Zwinęła się w kłębek podwijając kolana pod brodę i zamknęła oczy by odpłynąć, ale po kilkunastu minutach sen nadal nie przychodził. Jedyne co przyszło to lekki ból głowy.

 - Ugh. - Emily wydała odgłos podirytowania po czym przekręciła się na drugi bok.

Przez następne kilkanaście minut dziewczyna leżała z zamkniętymi oczami, ale dopiero po pół godzinie udało jej się w końcu usnąć.



 - Śpi. Nie budźmy jej. - powiedział Lou gdzieś niedaleko.

 - Wszystko z nią w porządku. Chodźcie już. Dziewczyny czekają. - tym razem to był Zayn.

Emily starała się zagłuszyć głosy wypełniające pokój i zasnąć ponownie, ale nie mogła. Zwłaszcza kiedy Tomlinson nie mówił zbyt cicho... jak zawsze.

 - I pizza! - dodał Louis.

 - Zamknij się idioto! - krzyknął szeptem Harry - Obudzisz ją.

 - Spokojnie. Twoja księżniczka śpi jak niedźwiedź. - zaśmiał się cicho Tommo.

Chwilę później w tym samym czasie Em usłyszała jęk Harrego jak i Zayna.

 - Ona nie jest moja! - zaprotestował lokaty.

 - Ekhm. - po głosie Lou było można łatwo stwierdzić, że się uśmiecha drocząc się ze Stylesem - Ciekawe jakie myśli krążą ci pogłowie kiedy widzisz ją...

Tomlinson nie mógł dokończyć, ponieważ Harry szybko mu przerwał.

 - Możesz być cicho?!

 - Haha! - Louis znów się zaśmiał - Powinieneś...

Znów nie dokończył bo tym razem przerwał mu podirytowany Zayn.

 - Przestaniecie w końcu? - westchnął sfrustrowany - Idioci. - mruknął do siebie pod nosem.

W tym samym czasie Emily stwierdziła, że nici ze spania.

 - Możecie kontynuować tę rozmowę gdzie indziej? - zapytał Malik - Nie wiem czy pamiętacie, ale Em nie jest z tych co śpią głęboko.

Trzeba było sobie to przypomnieć zanim wparowaliście mi do pokoju i zaczęliście sobie pogawędkę.  pomyślała wpół przytomna dziewczyna.

 - Ok. Chodźmy. - powiedział Lou.

Smirnoff usłyszała oddalające się kroki, a chwilę później głos Stylesa.

 - Um... ja chyba zostanę. - odezwał się niepewnie.

Wtedy nastała chwila ciszy, którą przerwało parsknięcie Tommo.

 - "Ona nie jest moja." - przedrzeźniał lokatego udając jego głos - Dobra, Styles... tylko pamiętaj żeby się zabezpieczyć. - powiedział, a za moment można było usłyszeć jak ktoś dostaje po głowie - Ał!

 - Chodź, kretynie. - odezwał się Zayn.

Chwilę później w pokoju znów zapanowała cisza. Moment później Emily poczuła jak łóżko ugina się pod czyimś ciężarem i kołdra zostaje uniesiona, a następnie ciepła ręką obejmuje ją w pasie i przyciąga do umięśnionego torsu. Harry. Dziewczyna nie musiała nawet się odwracać by to stwierdzić. Poznałaby, że to on nawet gdyby nie usłyszała jak mówi do chłopaków, że zostaje. Jego gorący oddech na jej szyi spowodował ciarki wzdłuż jej kręgosłupa.

 Nie wiedziała czy uświadomić go, że nie śpi czy po prostu cieszyć się ciszą i jego obecnością. Ale wiedziała na pewno, że już nie zaśnie.

 - Harry. - mruknęła zaspana.

Wtedy poczuła jak serce chłopaka przyśpiesza.

 - Hej. - szepnął - Jak się czujesz?

 - Lepiej. - wymamrotała przysuwając się jeszcze bliżej jego ciepłego ciała nie pozostawiając między nimi żadnej przestrzeni.

 - Potrzebujesz czegoś? Przynieść ci coś? - zapytał zmartwionym głosem.

Emily uśmiechnęła się lekko sama do siebie nadal mając zamknięte oczy.

 - Nie. Zostań.

 - Ok. - wyszeptał.

Znów nastała cisza, a chwilę później Em poczuła dużą dłoń wkradającą się pod jej bluzkę by spocząć na jej brzuchu. Dziewczyna zamarła momentalnie, a oddech uwiązł jej w gardle. Harry chyba nie zdawał sobie sprawy, że jego przyjaciółka nie ma na sobie stanika. Ale nie tylko o to chodziło. Od pewnego czasu jego dotyk miał całkiem inne znaczenie dla Emily nawet jeśli ona zaprzeczała temu samej sobie. Przyjemne dreszcze od razu pojawiły się na jej ciele. Nie dobrze. powiedziała sobie w myślach.

 Harry chyba wyczuł jak jej małe ciało napina się pod wpływem jego gestu i chciał zabrać rękę, ale w ostatniej chwili mała dłoń Em zatrzymała ją w miejscu... ku zdziwieniu lokatego. Po chwili dziewczyna rozluźniła swoje mięśnie i zrelaksowała się w objęciach przyjaciela.

 - Dlaczego nie poszedłeś z chłopakami? - zapytała cicho.

Tym razem to Harry zamarł.

 - Słyszałaś nas? - w jego głosie słychać było podenerwowanie kiedy przełknął głośno ślinę.

 - Nie. - skłamała i chwilę później słyszała jak chłopak odetchnął z ulgą - Tylko jak wychodzili. Więc?

 - Chciałem zostać i upewnić się, że wszystko w porządku. - powiedział i zaczął kciukiem delikatnie kreślić kółka na nagiej skórze jej brzucha.

 - Danielle was przysłała, prawda? - Em westchnęła.

 - Powiedziała mi, że źle się czujesz i już miałem do ciebie zajrzeć kiedy chłopaki zabrali się ze mną. - wyjaśnił.

Wiedziałam, ze coś kombinuje. Smirnoff wywróciła mentalnie oczami.

 - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - zapytał po chwili ciszy.

Nie! Twoja ręka mnie rozprasza. Zaraz zwariuję!

 - Tak, Harry. Jestem pewna.

Wtedy znów zamilkli. Leżeli tak kilka minut przytuleni do siebie słuchając szumu wiatru i wpatrując się w duże okno. Oczywiście to nie mogło trwać długo kiedy Harry poczuł potrzebę poinformowania Em o swoich zamiarach.

 - Chcę sobie zrobić kolejny tatuaż. - oznajmił przerywając ciszę.

 - Jaki?

 - Jeszcze nie wiem jaki, ale wiem gdzie. - wzruszył lekko ramionami.

 - Gdzie?

 - Na lewej łopatce.

Em uśmiechnęła się wiedząc, że i tak lokaty nie widzi jej twarzy.

 - Szczerze to też o tym myślałam. - przyznała.

 - Co byś chciała? - tym razem on zapytał.

 - Pracuję nad tym.

 Tak naprawdę Emily myślała o tym by poprosić Zayn'a o pomoc odkąd on jest artystą. Malik zawsze miał oko do takich rzeczy i wiedziała, że mogła mu zaufać z czymś co zostanie z nią do końca życia. W końcu to on zrobił jej pierwszy tatuaż przestawiający małego orła w locie  tuż pod prawą piersią. I jak do tej pory ten ptak jest wciąż jej ulubionym.

 - Więc mnie nie wtajemniczysz?

 - Nie. - odpowiedziała krótko.

 - Ok. To będzie jedynie fair jeśli ja też nie wtajemniczę cię w mój. - odparł wzruszając ramionami.

Em zaśmiała się i pokręciła głową.

 - Zachowujesz się jak pięciolatek.

 - Kto powiedział, że nie mogę?

Dziewczyna westchnęła i zaczęła się podnosić, ale ręka Harrrego zacisnęła się wokół niej jeszcze mocniej uniemożliwiając jej wydostanie się z łóżka.

 - Hazz... - zaczęła wywracając oczami - Puść mnie.

 - Gdzie się wybierasz? - wymamrotał nie mając zamiaru jej puścić.

 - Pod prysznic. Jest już po 19.

 - Mogę do ciebie dołączyć? - zapytał uśmiechając się łobuzersko.

Emily powstrzymała się przed ponownym wywróceniem oczami po czym spojrzała na niego. Chłopak leżał z głową na z zamkniętymi oczami wciąż się uśmiechając. Jego jedna dłoń wciąż leżała na jej brzuchu, a drugą trzymał między policzkiem a poduszką.

 - Nie, zboczeńcu.

 - W takim razie nic z tego. Tak mi wygodnie.

Em myślała przez chwilę o tym by go zwalić, ale nagle do głowy przyszedł jej inny pomysł. Ostatnio często kończymy w takich sytuacjach. pomyślała po czym położyła swoją dłoń na jego i powoli zaczęła przesuwać je coraz wyżej, wzdłuż jej torsu. Oczy chłopaka momentalnie się otworzyły i spoczęły na Smirnoff, a uśmiech znikł. Zdenerwowanie i zaskoczenie widoczne na jego twarzy.

 - C-co ty robisz? - zapytał przełykając głośno ślinę.

Tym razem to Emily posłała mu uśmieszek nadal kierując ich ręce do góry. Kiedy ich dłonie dotarły do zaokrąglenia jej piersi oczy chłopaka otworzyły się jeszcze szerzej. Zdając sobie sprawę, że jego przyjaciółka nie ma na sobie stanika szybko cofnął rękę i odsunął się od niej. Dziewczyna widząc jego minę zaczęła się śmiać i korzystając z okazji zeskoczyła z łóżka.

 Harry odwrócił się na plecy oddychając ciężko i patrząc na sufit. Zabije ją. Gdyby nie jego samokontrola nawet nie wyciągnąłby dłoni spod jej bluzki. Było blisko. Poklepał się mentalnie po plecach, że dał radę się powstrzymać. Wiedział, że ta dziewczyna wykończy go wcześniej czy później. Ale jeśli nie przestanie się z nim tak droczyć będzie to raczej prędzej. Na szczęście kiedy robili to do tej pory nic z tego nie zagroziło ich przyjaźni. Ale coś się zmieniło.

 Styles zamknął oczy i wziął głęboki oddech po czym przekręcił głowę na bok i spojrzał na Emily, która chichotała sama do siebie stojąc przed swoją garderobą, tyłem do niego. Bluzka, którą miała na sobie z pewnością należała do Niall'a, ponieważ nie była taka wielka jak Harrego czy reszty i sięgała jej do połowy pośladków. Cholera. Chłopak postanowił potorturować siebie trochę i zmierzył wzrokiem jej zgrabne nogi oraz resztę ciała. Nie żeby to był pierwszy raz.

 - Dejar de mirarme. - powiedziała Em.

Wtedy Harry zauważył, że się odwróciła i położyła rękę na biodrze patrząc na niego z wpół przymkniętych powiek.

 - He? - zapytał wyrwany z transu.

 - Gapisz się. - stwierdziła dziewczyna.

 - Jesteś Rosjanką. Nie Hiszpanką. Nie powinnaś mówić po rosyjsku? - nawet nie próbował zaprzeczać.

 - остановить смотрела. - uśmiechnęła się triumfalnie.

 - Ugh. Co to znaczy? - podparł się na łokciach by mieć lepszy widok na przyjaciółkę.

 - я не собираюсь рассказывать вам. - puściła mu oczko i ruszyła do łazienki.

 - Em! - krzyknął za nią kiedy zniknęła za drzwiami - To nie fair! Nie jestem pieprzonym Rosjaninem! Możesz po naszemu?!

 - Нет! - odkrzyknęła śmiejąc się.

 - Nienawidzę kiedy to robisz! - wywrócił oczami i opadł na poduszki.


***


  Na pewno każdy z nas zna ten moment kiedy coś ma nadejść prędzej czy później oraz jedyne co możemy zrobić to czekać i denerwować się lub ekscytować. Albo oba na raz. Zależy od tego na czekamy.

 Sam wiedziała, że to co, a raczej kogo miała dzisiaj zobaczyć było nieuniknione. I by się na to przygotować miała czas od niedzieli. Prawie trzy dni. Czy tyle wystarczyło by wiedzieć co powiedzieć osobie, w której jest się zakochanym i którą całowało się dwa razy jednej nocy? Zwłaszcza nie wiedząc na czym się stoi po ostatnim spotkaniu kiedy sprawy przybrały nieoczekiwany zwrot.

 Siedząc w swojej ławce blondynka już przez dłuższy czas przyglądała się jednej stronie nie mając nawet pojęcia co jest na niej napisane. Jej myśli były gdzie indziej, a w jej głowie panował jeden wielki bałagan. Nie lubiła tego. Nie lubiła tego stanu kiedy nie wiesz co robić, a jedno słowo może zniszczyć wszystko. Na przykład przyjaźń, która trwała prawie przez całe twoje życie.

 Do pierwszej lekcji zostało jeszcze trochę minut, a miejsce w ławce obok Sam wciąż było puste. Gdzie on jest? Była w tym samym czasie podekscytowana i przerażona. Nie miała pojęcia co się wydarzy i jak zachowa się jej blond przyjaciel.

 - Co tam masz, mała? - zapytał jak zwykle uśmiechnięty Lou, który pojawił się znikąd i zaglądnął dziewczynie przez ramię.

Wyrwana z zamyśleń Sam obróciła głowę i spojrzała na przyjaciela spod półprzymkniętych powiek.

 - Nie jestem mała. Ile razy mam wam to mówić?

 - Jesteś. - Tommo odparł krótko.

 - Ugh. - dziewczyna wywróciła oczami spojrzała na przedmiot, w który wpatrywała się przez ostatnie kilka minut. - Książkę od pana Monroe. Powiedział, że mu się już nie przyda, więc mi ją dał. - odpowiedziała na jego pytanie.

 - Od Daniela Monroe, huh? - Lou poruszył sugestywnie brwiami.

Wtedy Sam spojrzała na niego pytająco na co tym razem on wywrócił oczami.

 - Oh Samantho, Samantho... - zaczął Tomlinson westchnąwszy głośno - Czy wszystkie dziewczyny są tak nieświadome?

 - Nieświadome czego? - blondynka ściągnęła zmieszana brwi.

 - Chyba jednak tak. - Louis wymamrotał pod nosem po czym ponownie na nią spojrzał - Ten facet bardzo cię lubi. - stwierdził.

 - Ja też go lubię? Jest miły i mi pomaga. - odparła.

Tommo spojrzał na nią zaskoczony, ale po chwili wpatrywania się w nią zrozumiał, że Sam odebrała to inaczej niż powinna. Wtedy zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu wypuszczając głośno powietrze. Ta dziewczyna jest zbyt niewinna na to wszystko. pomyślał.

 - Szybkość łączenia faktów to kolejna cecha, którą nie dzielisz z Zaynem. - chłopak powiedział raczej sam do siebie po czym po czym przeniósł wzrok ponownie na przyjaciółkę - Chodziło mi o to, że cię lubi 'lubi'. 

Sam nadal patrzała na niego pytająco unosząc brwi, ale po chwili wszystko do niej dotarło.

 - Ohhh. - zrozumienie wypisało się na jej twarzy by chwile później zastąpił je grymas - Co? Żartujesz, Lou? Nie! On jest moim nauczycielem!

Chłopak wyszczerzył się szeroko.

 - Wiem, ale to nie znaczy, że nie czuje do ciebie miętki. Facet zawsze znajdzie pretekst żeby z tobą pogadać, albo żebyś została po lekcji. - powiedział.

 - Wydaje ci się. - odparła kręcąc głową - On chce być tylko miły i na pewno mnie nie lubi... "lubi". - skrzywiła się lekko słysząc jak to brzmi.

 - Uwierz mi, mała. Jestem facetem i wiem jak to działa. Prawda, Niall? - ostatnie słowa skierował do osoby stojącej za nią.

Sam momentalnie zamarła w miejscu. Nawet nie widziała kiedy jej blond przyjaciel wszedł do klasy.

 To był ten moment. Czy od teraz wszystko pójdzie jak z górki czy może wszystko się posypie?

Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i obróciła się powoli na krześle by móc spojrzeć na Horana. Jej serce momentalnie przyśpieszyło kiedy zobaczyła na jego twarzy szeroki uśmiech, który jej posyłał. A zdenerwowanie wyparowało.

 - Hej. - powiedziała cicho odwzajemniając jego uśmiech.

 - Hej. - odparł dalej się w nią wpatrując.

Louis, który teraz stał za blondynką udał, że wymiotuje na widok tych dwoje co wyrwało ich z transu by na niego spojrzeć.

 - Proszę... tylko nie ssajcie swoich twarzy przede mną. - powiedział błagalnie - Plus... tu są dzieci. - wyszeptał wskazując na kilkoro uczniów, którzy siedzieli już w ławkach.

 - Mówiłem to samo El i tobie, więc chyba pora na zemstę. - Niall uśmiechnął się łobuzersko.

Sam zaś spuściła wzrok i zarumieniła się na jego słowa. Lou wywrócił oczami po czym wzruszył ramionami.

 - Nie ważne. Właśnie rozmawiałem z Sam o panu Monroe. - zmienił temat.

 - O tym wydaje się zbytnio nią zainteresowany? - zapytał tym razem mniej przyjaznym tonem z zaciśniętą szczęką.

Wtedy Louis posłał blondynce spojrzenie typu 'A nie mówiłem'.

 - Dokładnie. Ale nasza mała Sam tego nie widzi, więc lepiej to ty miej na niego oko. - powiedział Tomlinson po czym poklepał Horana po plecach i ruszył do swojej ławki gdzie właśnie pojawił się zaspany Harry z znikającym już siniakiem pod okiem.

 Niall zaś zajął swoje miejsce obok dziewczyny i obrócił się do niej by móc dobrze na nią  spojrzeć. Ta już patrzała na niego ze ściągniętymi brwiami.

 - Pan Monroe wcale mnie nie lubi. - zaprotestowała.

 - Ta, jasne. - chłopak odparł sarkastycznie - Nie ważne. Chciałbym z tobą porozmawiać. - zmienił temat sięgając po jej rękę leżącą na ławce i złączając ich palce.

Sam spojrzała na ich splecione dłonie, a na jej twarzy pojawił się szczęśliwy uśmiech. Jednak w środku dalej czuła tę nie pewność. Co jeśli powie, że to wszystko było pomyłką? pytała sama siebie.

 - Ok. - zgodziła się przenosząc wzrok na jego niebieskie tęczówki - Kiedy?

 - Dzisiaj. Po szkole.

Dziewczyna przytaknęła, a chwilę później zadzwonił dzwonek. Niall zaś uśmiechnął się do niej jeszcze raz po czym nachylił się i pocałował ją delikatnie w policzek pozostawiając na jej skórze przyjemne mrowienie.

 Nie minęła minuta zanim do klasy, zaraz po wszystkich uczniach, wszedł pan Newman.

 - Witam was. - zaczął rozkładając swoje rzeczy na biurku - Rozpoczniemy od małego ogłoszenia. - westchnął jakby zmęczony swoją pracą i ponownym użeraniem się z zgrają nastolatków - Za tydzień w poniedziałek szkoła organizuje wycieczkę do Brighton. Proszono mnie bym powiadomił was o niej. Potrwa ona dwa dni. Wyjeżdżamy po szkole, w ten sam dzień idziemy do muzeum i do galerii sztuki, a na drugi dzień macie trochę czasu wolnego przed powrotem. Do piątku możecie się zapisywać. Jakieś pytania? - zmierzył klasę wzrokiem.

 - Jacy nauczyciele jadą? - zapytała jakaś dziewczyna siedząca z przodu klasy.

 - Pan Monroe.

Niall jęknął przez co dostał lekko z łokcia od Sam.

 - Ryan Jackson. Znacie go z wychowania fizycznego.

Tym razem jęknęli Emily i Harry.

 - Ja i panna Adams.

Przez klasę przeszedł okrzyk zadowolenia kiedy uczniowie usłyszeli ostatnie imię.

 Charlotte Adams. Chyba nie ma w tej szkole osoby, która by jej nie lubiła. Każdy kochał nauczycielkę muzyki i jej lekcje. Była ona najbardziej wyluzowaną i przyjazną osobą w tym budynku oraz chyba jedynym pracownikiem tej szkoły, który miał jakiś wpływ na Malika.

 - To wszy... - zaczął Newman, ale przerwała mu sekretarka, która wparowała do klasy.

 - Przepraszam, że przerywam, ale pani dyrektor prosi pana do gabinetu. Wystąpił mały incydent. - przełknęła nerwowo ślinę przez co śmiało można było stwierdzić, że ten 'incydent' wcale nie był taki 'mały'.

 - Co się stało? - mężczyzna zapytał ze ściągniętymi brwiami.

Teraz nawet ci co zasnęli przed lekcją mieli całą uwagę skupioną na kobiecie. Sekretarka rozejrzała się po klasie nie będąc pewną jak odpowiedzieć.

 - Chodzi o pana Malika. Proszę zgłosić się do pani Todd i tam się pan wszystkiego dowie. Ja zostanę z klasą.

 - Co się stało z Zaynem? - wyskoczył Lou z zmartwieniem wypisanym na twarzy.

Każdy z jego przyjaciół obecnych na tej lekcji nagle zaczął mieć to dziwne uczucie, że stało się coś poważnego. Wystarczyło spojrzeć na kobietę, która przekazała te wiadomości.

 - Na razie wszystko się wyjaśnia. - odpowiedziała tonem, który oznaczał, że nie zamierza dyskutować dalej na ten temat z klasą.

Na pewno nic dobrego.



_________________________________________________


Hello. No więc zostawiam was z pytaniem: "Co się dzieje z Zaynem?" :) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Oraz to, że sporo czasu minęło od ostatniego rozdziału :(

Kocham was i dziękuję za wszystkie komentarze. 

<3

Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to zostawcie swojego TT w komentarzach :)


Słów: 4912


B.