Ważne:





poniedziałek, 15 lipca 2013

WAŻNE
Hej :) Zaczęły się wakacje i myślałam, że będę miała więcej czasu na pisanie, ale okazało się inaczej. Przyjechała do mnie przyjaciółka ze Szkocji i jedziemy do mojej siostry nad morze, więc nie mam pojęcia kiedy i w jakich odstępach czasu będą pojawiały się rozdziały. Nie chcę nic obiecywać, żeby obeszło się bez rozczarowań. Dlatego proszę Was o cierpliwość i przepraszam, że tak wyszło :( Będę starała się pisać kiedy będę sama i miała chwilę wolnego.
Kocham Was i dziękuję za miłe komentarze. Ciesze się, że się Wam podoba ;) x
B.

sobota, 6 lipca 2013

.

Rozdział XXXIII - "Jasne, Malik. Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej."

 Zayn'owi zostało jeszcze kilka minut do wyjścia z Jo i jej młodszym bratem Mike'iem. Odkąd chłopak wrócił ze szkoły Patricia prowadziła z nim półgodzinną rozmowę na temat jego ocen, obecności w szkole i... dziewczyn. Malik tylko odliczał minuty do 16:00 kiedy jego mama dawała mu mały wykład, który miał na celu skłonić go do poprawienia się. Kobieta wysłuchała go również kiedy wyjaśniał jej sprawę z nauczycielką od matematyki, która po prostu go nie trawi i jest upierdliwa zwłaszcza dla niego. Patricia zrozumiała i postanowiła mu to odpuścić. Potem przyszedł czas na kazanie o spóźnianiu się na lekcje. Tu już Zayn nie miał nic na swoją obronę. Pozostało mu jedynie siedzieć cicho i obiecać, że zrobi wszystko by nie przyjść na zajęcia kilka minut po dzwonku. Na koniec zostawili temat, który większość nastolatków uważa za niezręczny kiedy muszą rozmawiać o tym z rodzicami. Mama Malika wiedziała, że jej syn nie angażuje się w związki i nie trzyma żadnej dziewczyny przy sobie dłużej niż dzień. A trochę ich było. Oczywiście mówimy tu o seksie. Kobieta już dawno zaakceptowała ten fakt, tylko dziś chyba naszła ja ochota by bardziej zrozumieć nastawienie Zayn'a do bycia z kimś na dłuższy dystans i dać mu kolejny wykład co o tym myśli. Chłopak stwierdził, że nie zmieni zdania i obiecał również, że nie przyprowadzi już żadnej dziewczyny do domu. Nie że robił to często. Malik rzadko zapraszał kogoś do swojego domu poza przyjaciółmi.
 Po rozmowie z Patricią poszedł jeszcze do pokoju siostry, która już dawno wróciła, ale poprosiła by zostawić ją samą. Z tego co powiedziała ich matka dziewczyna nie wychodziła odkąd przyszła ze szkoły opuszczając pozostałe pięć lekcji. Zayn próbował zamienić z nią słowo, ale ta nie miała ochoty. Chłopakowi wcale się to nie podobało. Gdyby nie fakt, że to ona pocałowała Niall'a, a nie on ją pewnie byłby teraz w domu u Horan'a i dał mu po twarzy. Na szczęście nie płakała. Kiedy Malik zapukał do jej pokoju jedyną odpowiedź jaką  uzyskał to cisza. Albo spała albo go po prostu olała. Dał sobie w końcu spokój kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Zbiegł zrezygnowany na dół i zobaczył stojącą w holu Patricię oraz Joan i Mike'a, który mocno obejmował rękoma piłkę.
 - Hej. - Sanders posłała mu szeroki uśmiech.
 - Hej. - odwzajemnił go podchodząc do nich - Siemasz, mały. - zmierzwił włosy chłopakowi, który w odpowiedzi wyszczerzył się do niego.
 - Cześć, Zayn. - przywitał się.
 - Poznaliście się już? - zapytał chłopak skacząc wzrokiem z mamy na Jo.
 - Tak. - powiedziała Patricia uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny o zielonych oczach - Mówiłam właśnie twojej koleżance, że z chęcią poznałabym jej rodziców.
 - Oni z chęcią również by panią poznali. Może pani wpaść dzisiaj. Mama jest w domu i nie może znaleźć sobie żadnego zajęcia. - powiedziała Sanders.
 - Pomyślę nad tym. - stwierdziła - Zayn... - tu przeniosła wzrok na syna - Cieszę się, że w końcu przyprowadziłeś do domu normalną i miłą dziewczynę. - posłała mu znaczące spojrzenie.
 O mój boże... Musiała to mówić? Jego mama była jedną z tych, które nie wstydziły się niczego mówić przy jego znajomych. Mogłaby zacząć nawet odpowiadać żenujące historie z dzieciństwa Zayn'a i Sam albo tworzyć jakieś aluzje, które nawet nie były prawdziwe. Tak jak ta gdzie myślała, że jej syn w końcu się w coś zaangażuje nie wiedząc nawet, że Jo ma chłopaka.
 - Mamo...
 - Długo się znacie? - przerwała mu.
 - Przeprowadziłam się tu ponad dwa tygodnie temu. - wyjaśniła Sanders z uśmiechem.
 - I co myślisz o moim synu? - pytała dalej.
 Niech ktoś ją stąd zabierze, proszę. Zayn miał ochotę zapaść się pod ziemię. Czy ona na prawdę nie miała żadnego filtra w buzi? Czasami chłopak zastanawiał się czy czegoś nie zrobił, że stawiała go w takich niezręcznych sytuacjach.
 - Mamo...
 - Jest miły. - przyznała Jo przerywając mu - Robiliśmy razem projekt na historię. Od razu go polubiłam. Ostatnio spędzam z nim dużo czasu. I z jego przyjaciółmi.
 Zayn nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wkradł mu się na twarz.
 - Cieszę się. Dziewczyny, które do je pory...
 - Dobra. - wtrącił się Zayn - Wystarczy tego. Chodźmy już. Mike chce już grać. Prawda mały? - spojrzał na brata Sanders z nadzieją, że mu pomoże.
 - Tak. Chcę żebyś mnie nauczył tej sztuczki, którą pokazałeś mi ostatnio. - powiedział uśmiechając się przy tym.
 Dzięki, mały. Wiszę mu piwo... ale to za kilka lat. 
 - Jasne, ale ona zostaje między nami, ok?
Mike przytaknął szczęśliwy.
 - Chodźmy. - otworzył drzwi dla Jo i jej brata.
 - Miło było cię poznać, Joan. I ciebie Michael'u. - tu spojrzała na chłopca.
 Sądząc po jego minie chyba nie lubi kiedy ktoś używa jego pełnego imienia.
 - Panią również, pani Malik. - Sanders posłała jej uśmiech.
 - Patricia. - poprawiła ją - Mam nadzieję, że będę często cię tu widywać.
 Zayn pożegnał się szybko z mamą by uniknąć  sytuacji z przed kilku chwil po czym razem z towarzystwem udał się do swojego czerwonego Mustanga. Kiedy byli już w środku chłopak uruchomił silnik i wyjechał z podjazdu. Czół na sobie wzrok Jo, więc spojrzał na sekundę na nią by po chwili znów skupić się na drodze. Dziewczyna przyglądała się mu z rozbawieniem wyrysowanym na twarzy.
 - Co? - zapytał.
 - Lubię twoją mamę. - oznajmiła uśmiechając się.
 - Ta. - odparł niezbyt entuzjastycznie.
 - Na prawdę nie musisz się wstydzić.
Zayn ściągnął brwi nadal patrząc na jezdnię.
 - Nie wstydzę się. - oparł - Tylko czasami lubi coś palnąć...
 - To było słodkie. - stwierdziła i uśmiechnęła się szerzej.
Chłopak spojrzał na nią na chwilę.
 - Co było słodkie? - zapytał zmieszany.
 - Jak się denerwowałeś i czułeś niezręcznie. - wyjaśniła.
 A więc zauważyła. Ale Zayn nie wiedział co w tym słodkiego. To słowo prawie nawet nie pojawia się w jego słowniku. Ale tak czy siak słysząc to od Jo uśmiechnął się w duchu.
 - Wcale nie było. - odparł - I wcale się nie denerwowałem. - skłamał szybko.
 - Tak. Oczywiście. - powiedziała sarkastycznie nadal szczerząc się przy tym w uśmiechu.
Malik wywrócił oczami i postanowił się już nie odzywać by nie wkopać się głębiej.
 - Pójdziemy na gofry? - zapytał Mike po chwili.
 - Jasne. A co powiesz na shake'a do tego? - Zayn spojrzał na niego we wstecznym lusterku.
 - Czekoladowego! - ucieszył się chłopiec.
 - Jak sobie pan życzy.
***
 - Dopiero co przyjechałeś. - wymamrotał Louis chowając twarz w dłoniach.
 - Wiem, ale mam bardzo ważne spotkanie w Tokio. - odparł jego ojciec stawiając walizkę obok siebie po czym usiadł obok syna na jednym ze stołków i zaczął przeglądać papiery, które leżały na blacie.
 - Jasne. - parsknął cicho Lou - Jak zawsze.
Eleanor, która zajmowała miejsce po jego lewej stronie położyła mu rękę na ramieniu i ścisnęła lekko mając nadzieję, że ten gest chodź trochę go uspokoi. Można powiedzieć, że Louis odkąd wrócił ze szkoły nie jest w najlepszym humorze. Mianowicie zepsuł mu go tata, który na wejściu oznajmił mu, że znów musi wyjechać. Chłopak powinien się już do tego przyzwyczaić, ale za każdym razem wkurza się jeszcze bardziej. Niestety jego ojciec nie był typem takiego, który spędza czas wolny z dzieckiem na oglądaniu meczów czy wspólnych wypadach. Zacznijmy od tego, że Mark Tomlinson nie prawie w ogóle czasu wolnego. Zawsze była tylko praca i podróże służbowe.
 - Nie obchodzi mnie to! Wszystko ma być zrobione na jutro. - warknęła do telefonu Jay, mama Lou, która właśnie weszła do kuchni - Nie będę się więcej powtarzać, Caroline. Do zobaczenia. - rozłączyła się i położyła komórkę, niezbyt delikatnie, na blat - Zabrałeś wszystko? - zapytała męża podsuwając mu pod nos kubek z kawą, którą wcześniej zrobiła.
 Kobieta ubrana była w elegancki strój, a jej blond włosy spięte były wysoko w koka. Makijaż zaś podkreślał jej niebieskie oczy, które były identyczne jak jej syna.
 - Tak. - powiedział biorąc łyka gorącego napoju.
 - Na długo pan jedzie? - odezwała się El.
 - Maksimum na cztery dni. Przypilnujesz Louis'a, prawda? - posłał jej uśmiech na co Lou wywrócił oczami.
 - Jak zawsze. - odwzajemniła go.
Chwilę później zaczął dzwonić telefon pani Tomlinson. Kobieta wydała z siebie dźwięk niezadowolenia po czym złapała za komórkę i odebrała.
 - Tomlinson. - zaczęła niemiłym tonem i skierowała się w stronę schodów by mieć trochę prywatności.
 - Co będziecie dzisiaj robić, dzieciaki? - zapytał Mark wkładając plik starannie ułożonych dokumentów do swojej teczki.
 - Harry, Liam, Danielle, Niall, Sam i Emily mają przyjść. - powiedziała Eleanor zanim Lou zdążył wycedzić coś niemiłego w kierunku ojca - Chcieliśmy obejrzeć jakiś film.
 - Brzmi ciekawie. Pamiętam czasy kiedy to ja i Jay spotykaliśmy się z przyjaciółmi. Mieliśmy niezłą zabawę. - przyznał z uśmiechem.
Tommo parsknął przez co Calder i Mark spojrzeli na niego.
 - Ty i zabawa? Chciałbym to zobaczyć... - pokręcił głową biorąc łyk coli, która stała przed nim na blacie.
Pan Tomlinson ściągnął brwi trochę zdziwiony zachowaniem syna.
 - A myślisz, że co robiłem kiedy byłem w twoim wieku? - zapytał.
Louis w końcu wysilił się by spojrzeć na ojca.
 - Siedziałeś z nosem w książkach i liczyłeś kasę? - uśmiechnął się sarkastycznie.
Eleanor złapała szybko chłopaka za rękę i nachyliła się by szepnąć mu coś na ucho.
 - Lou. Nie. - ostrzegła łagodnie.
Dziewczyna wiedziała, że takie gadanie zazwyczaj doprowadza do kłótni między tymi dwoma. Po pierwsze nie chciała by ich stosunki Louis'a i Mark'a były jeszcze gorsze, a po drugie bycie świadkiem takiej wymiany zdań jest trochę niezręczne.
 Na szczęście sytuację uratowała pani Tomlinson, która właśnie zeszła na dół.
 - Mark. Musimy jechać. - oznajmiła po czym spojrzała na syna - Odwiozę twojego ojca na lotnisko, a potem jadę do kancelarii. Będę wieczorem. - mówiąc założyła żakiet, który leżał na walizce jej męża.
 - Do zobaczenia, dzieciaki. - powiedział mężczyzna wstając ze stołka po czym razem z żoną udali się do wyjścia.
 - Do widzenia. - odezwała się El machając im na pożegnanie.
Chwilę później słychać było dźwięk zamykanych się drzwi. Kiedy byli już sami Lou przeczesał włosy dłonią wzdychając głośno po czym spojrzał na swoją dziewczynę.
 - Nie musisz być dla niego taka miła. - wycedził.
Eleanor ściągnęła brwi.
 - Ale chcę. - odparła - I ty nie musisz być taki wredny. Wiem, że może nie jest ojcem roku, ale to wciąż twój tata. - powiedziała ześlizgując się ze stołka po czym obróciła chłopaka i stanęła między jego nogami obejmując rękoma jego szyję.
Louis pokiwał głową.
 - Bronisz go. - stwierdził.
Dziewczyna wywróciła oczami na jego słowa.
 - Nie bronię go. Zawsze będę po twojej stronie. - westchnęła.
 - Ta. - odparł z sarkazmem i uciekł gdzieś wzrokiem powodując, że El ściągnęła brwi.
 - Hej... - złapała go za podbródek i odwróciła go twarzą w swoją stronę - Nie bądź na mnie zły. - pocałowała go w policzek.
Lou wziął głęboki oddech i pogładził ją po włosach.
 - Przepraszam. Dupek ze mnie. Nic nie zrobiłaś a ja na ciebie naskakuję. Przepraszam... - westchnął - Wybaczysz mi? - zagryzł wargę czekając na odpowiedź.
Eleanor uśmiechnęła się szeroko po czym bez zastanowienia złączyła ich usta.
 - Mmm... To znaczy, że tak? - zapytał Louis między pocałunkami.
 - Yhymm... - wymamrotała wplątując palce w jego miękkie włosy.
Po chwili chłopak bez ostrzeżenia złapał ją za uda i posadził rozkrakiem sobie na kolanach nie odrywając swoich warg od jej. Jedną dłoń trzymał na jej biodrze podtrzymując ja tak by nie spadła, drugą zaś wsadził pod jej bluzkę i zaczął delikatnie gładzić skórę na jej talii. Ich pocałunek z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Kiedy oderwali się na chwilę by zaczerpnąć powietrza Lou zaczął zataczać ścieżkę językiem najpierw wzdłuż jej szczęki, potem pod uchem, a następnie po szyi otrzymując w zamian ciche jęknięcie Eleanor. Dziewczyna właśnie sięgnęła do paska jego spodni by go odpiąć kiedy usłyszeli głośne odchrząknięcie. Obydwoje szybko spojrzeli w stronę wejścia do domu gdzie stał szczerzący się Harry, Emily i Liam z Dan.
 - Załatwcie sobie pokój. - powiedział Styles ruszając w ich kierunku.
 - Zabije ich. - szepnął Tommo do El na co ta uśmiechnęła się szeroko po czym poprawiła swoją bluzkę i zeszła z jego kolan.
 - Co tam? - zapytała Calder - Gdzie Nialler i Sam? - ściągnęła brwi zdziwiona nieobecnością przyjaciół.
 - Sam śpi, a Horan powiedział, że nie może. - wyjaśniła Danielle siadając przy ladzie.
Liam zajął miejsce obok niej, Emily wskoczyła na blat po drugiej stronie, Harry zaś podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej czekoladowe ciasteczka, a następnie stanął obok Em i zaczął konsumować słodkości.
 - Dziwne. - stwierdził lokaty - Sam była tylko na pierwszej lekcji, a Niall zachowywał się dziwnie przez cały czas. Pokłócili się czy co?
 - Wątpię. Oni nigdy się nie kłócą. - odezwał się Liam biorąc łyk coli Lou.
Oczywiście żadne z nich nie wiedziało o sytuacji jaka miała miejsce dziś rano pomiędzy siostrą Malik'a, a Horan'em. Jedynie Zayn był poinformowany. Od tamtego czasu oboje siedzą zamknięci w swoich pokojach i mało z kim rozmawiają.
 - Zawsze jest ten pierwszy raz. - odparła Smirnoff biorąc ciastko od Harrego.
Na jej słowa chłopak wzruszył kilka razy znacząco brawami powodując tym samym, że Em wywróciła oczami.
 - Ty to tylko o jednym. - wymamrotała.
 - Więc co oglądamy? - Louis zmienił temat.
 - Przyniosłam fajny film. - Danielle zajrzała do swojej torebki i wyciągnęła z niej pudełko z płytą.
 - Proszę... powiedz, że to nie jeden z tych babskich romansideł. - Tommo spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
 - Nawet jeśli tak to nie masz wyjścia i musisz go obejrzeć. - odezwała się Emily przeżuwając ciastko równo z Harrym - Ale dla twojej informacji też mam nadzieję, że to nie romans. - dodała po czym spojrzała na Dan.
Eleanor wzięła od przyjaciółki opakowanie i przeczytała zamieszczone na niej informacje.
 - Horror. - oznajmiła po chwili.
 - Jest! - krzyknął Styles - Juhuuu!
 - Jak będziesz mi piszczał nad uchem podczas filmu to masz w łeb. - ostrzegła go Smirnoff.
 - Czyli siadasz obok mnie? - wyszczerzył się głupkowato na co Em znów wywróciła oczami - Spokojnie. Pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie przytulić jak będziesz się bała.
 - Po pierwsze nie mam wyjścia bo zostałeś tylko ty, a po drugie ja się nie boję. - odparła krzyżując ręce na piersi.
 - Yhyy. - wymamrotał z szerokim uśmiechem.
W tym samym momencie Liam wstał ze stołka odsuwając go przy tym przez co wydał głośny pisk w starciu z podłogą.
 - Dobra. Przestańcie się kłócić i chodźmy oglądać w końcu ten film.
 - Idźcie. Zaraz do was dojdę. - oznajmiła Emily kiedy wszyscy ruszyli ku pokojowi gdzie znajdowało się małe kino.
 - Jak będziesz szła to przynieś coś do picia! - krzyknął Louis.
Kiedy dziewczyna została sama wyciągnęła z kieszeni swoją komórkę po czym wybrała numer Zayn'a. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty... miała się już rozłączyć kiedy przyjaciel w końcu odebrał.
 - Co tam? - zapytał głośno oddychając.
Em ściągnęła brwi.
 - Maraton przebiegłeś czy co? - zapytała uśmiechając się.
 - Ganialiśmy psa. - wyjaśnił krótko.
 - Ganialiście psa? - powtórzyła - Dlaczego ganialiście psa?
Zayn westchnął głośno.
 - Zabrał nam piłkę. I nie chciał oddać. Kupiłem mu nawet pieprzonego kurczaka z rożna żeby zrobić zamianę, ale ten nas wykiwał.
 - Co? - Emily wybuchła śmiechem - Malik, paliłeś coś? - zapytała rozbawiona.
Chłopak wydał z siebie odgłos irytacji.
 - Mówię serio, Em. Kundel nas wykiwał.
Smirnoff zaczęła śmiać się jeszcze bardziej.
 - Skończyłaś? - odezwał się znudzonym tonem.
 - Tak... - próbowała się opanować, ale nic jej to nie pomogło - Sorrki... - wzięła głęboki wdech, ale chwilę później znów zaczęła chichotać.
 - Em... - ostrzegł Zayn.
 - Ok. Już się nie śmieję. - powiedziała tym razem spokojnie - Więc co robicie poza ganianiem psa? - zapytała łapiąc się za brzuch i oddychając głęboko.
 - Właśnie będziemy szli coś zjeść. A wy?
 - Będziemy oglądać jakiś horror u Tomlinson'a. Tylko nie ma z nami Niall'a i Sam. I właśnie w tej sprawie do ciebie dzwonię. Chciałam zapytać czy z Sam wszystko w porządku? Twoja mama powiedziała, że źle się czuła i zasnęła. Próbowałam do niej jeszcze wcześniej dzwonić, ale nie odbierała...
Kiedy skończyła mówić nastała chwila ciszy jakby Zayn się nad czymś zastanawiał.
 - Wszystko z nią w porządku. Niedługo się pewnie do ciebie odezwie. - powiedział w końcu.
 - To dobrze. Martwiłam się bo zniknęła ze szkoły i jeszcze Niall chodził jakiś taki niemrawy... ale to pewnie dlatego, że nie było Sam. - uśmiechnęła się sama do siebie.
 - Pewnie tak.
 - Ok, muszę kończyć bo przegapię film. To do jutra.
 - Nom... do jutra, Smirnoff.
***
 - Co chcesz, mały? - zapytał Zayn kiedy usiedli przy jednym ze stolików, który znajdował się pod oknem kawiarni.
 - Szarlotkę! - powiedział z szerokim uśmiechem.
Jo pokręciła głową patrząc na brata po czym wróciła do przeglądania menu. Malik zaś zawołał kelnerkę, która pojawiła się chwilę później z małym notesikiem i długopisem w ręce. Dziewczyna wyglądała młodo, miała blond włosy, a jej usta pomalowane były krwiście czerwoną szminką co wyróżniało ją najbardziej.
 - Co podać? - zapytała przesadnie miłym tonem uśmiechając się przy tym zalotnie do Zayn'a.
Chłopak przeniósł wzrok z kelnerki na swoich towarzyszy ignorując jej starania.
 - Szarlotkę. - powiedział Mike.
Blondynka zapisała coś w swoim notesiku po czym spojrzała na Jo.
 - Naleśnika z serem. - Sanders posłała jej uśmiech odkładając menu - A ty? - zapytała Malik'a.
 - Waniliowego loda z karmelem.
 - Coś do picia?
 - Mleko. - znów pierwszy odezwał się Mike.
 - Ja poproszę zieloną herbatę. - powiedziała Jo.
 - A ja wodę.
Dziewczyna zapisała wszystko po czym znów przeniosła wzrok na Zayn'a posyłając mu ten sam uśmiech co wcześniej.
 - Napoję za chwilę przyniosę, a na resztę trzeba będzie chwilę poczekać. - oznajmiła po czym mrugnęła do Malika, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Sanders i jej brat zaczęli nagle chichotać przez co brunet posłał im pytające spojrzenie.
 - Co? - zapytał ściągając brwi.
 - Musisz mnie tego nauczyć. Też chcę żeby wszystkie laski na mnie leciały. - stwierdził Mike uśmiechając się szeroko dostając tym samym przez to po głowie od siostry.
 - Ty jesteś jeszcze za mały. - odparła na co Zayn parsknął.
Jo posłała mu karcące spojrzenie po czym wróciła wzrokiem do brata.
 - Wcale nie. Dzisiaj w szkole taka jedna Chloe powiedziała mi, że jestem gorący. - powiedział z dumą.
Nagle Malik zaczął się śmiać na co Mike zmrużył na niego oczy, a Jo zdziwiona wyznaniem brata uniosła brwi.
 - Siedmiolatka powiedziała ci, że jesteś 'gorący'? - zapytał rozbawiony Zayn, ale opanował się chwilę później widząc jak mały na niego patrzy - Nie no, stary... ja kwestionuję tego jak cię nazwała tylko nie wiedziałem, że laki w tym wieku mówią chłopakom takie rzeczy.
Sekundę później brunet dostał w kostkę od Jo pod stolikiem.
 - Dziewczyny. - poprawiła go cicho.
Malik odchrząknął.
 - Tak, sorry. Dziewczyny. Nie wiedziałem, że dziewczyny w wieku 7 lat patrzą na chłopaków pod takim kątem...
W tym samym momencie zjawiła się kelnerka z tacą i napojami. Podała każdemu jeden po czym odwróciła się i odeszła.
 - Nie proponowała mi seksu jeśli to masz na myśli. - oznajmił mały Sanders.
Zayn, który właśnie pił swoją wodę i Jo, która piła herbatę prawie się zakrztusili kaszląc głośno.
 - Mike! - dziewczyna prawie krzyknęła kiedy udało jej się przełknąć napój - O mój boże. - pokręciła głową z niedowierzaniem chowając twarz w dłoniach.
Malik zaś wybuchł niekontrolowanym śmiechem powodując, że wszystkie oczy w kawiarni skierowane były na ich trójkę. Wtedy Sanders znów kopnęła go pod stolikiem posyłając mu przy tym karcące spojrzenie.
 - Czy ty wiesz w ogóle o czym ty mówisz? - zapytała brata - Mike! Ty masz tylko 7 lat!
Zayn wziął głęboki oddech próbując się uspokoić i odchrząknął starając się przybrać poważny wyraz twarzy.
 - Twoja siostra ma racje. - powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu.
 - Przecież nie jestem głupi. - odparł Mike - Rodzice musieli nas jakoś zrobić, nie? Kolega powiedział mi, że większość ludzi w waszym wieku to robi. W szkole i tak dalej...
Tym razem Malik nie wytrzymał i znów zaczął się śmiać.
 - Michael'u Jonathan'ie Sanders... - zaczęła Jo - Nie słuchaj takich głupot. Nie powinieneś nawet rozmawiać na takie tematy w swoim wieku. Jestem pewna, że mama przeprowadzi z tobą odpowiednią konwersację w odpowiednim czasie na ten temat.
Jej wypowiedź spowodowała jeszcze większy napad śmiechu u Zayn'a.
 - Nie pomagasz, Malik. - wycedziła Joan przez zamknięte zęby.
 - Twoja siostra pewnie też miała taką rozmowę. - powiedział brunet przez co znów dostał kopa pod stolikiem.
 - Koniec tematu, ok? - Sanders zwróciła się do obydwu.
 - Yhym. - wymamrotał biorąc łyk mleka.
 - Wiesz, że to nie głupoty? - zapytał Zayn po cichu unosząc brwi i uśmiechając się głupkowato przy tym.
Oczywiście obydwoje wiedzieli, że kolega Mike'a ma rację. Ale pytanie to skąd miał takie informacje.
 - Wiem, ale on nie musi. - szepnęła w jego kierunku.
 - Ok, ok. - uniósł ręce do góry dając znać, że się poddaje.
 Kilka minut później kelnerka przyniosła zamówienia, ale tym razem zrezygnowała z zalotnych uśmieszków czy mruganiu do Zayn'a chyba zdając sobie sprawę, że chłopak nie jest nią zainteresowany. Tak, więc odeszła od stolika najszybciej jak mogła.
 - Zayn? - zaczął Mike jedząc swoją szarlotkę.
 - Hm?
 - Obejrzałbyś ze mną Avengers? - zapytał z nadzieją - Jo nie chce już go ze mną oglądać. - zrobił smutną minkę.
 - Pomyślałeś, że może dlatego, że musiałam oglądać to z tobą z milion razy i chyba znam już każdy dialog na pamięć? - dziewczyna powiedziała znudzona.
 - No co ty, Jo... - odezwał się Malik - Jak możesz nie chcieć oglądać Avengers ze swoim bratem? Rozumiem jeśli byłby to jakiś głupi Zmierzch, ale Avengers? - pokręcił głową z dezaprobatą po czym spojrzał na Mike'a - Jasne, mały.
 Przez następną godzinę chłopaki rozmawiali o ich ulubionym filmie, o tym jaki Iron Man jest fajny, jaką najcięższą rzecz Hulk byłby w stanie podnieść, którego bohatera najbardziej lubią, o najśmieszniejszej scenie i wiele innych, o których Joan już nie miała ochoty słuchać. Jej brat i Zayn nagle stali się najlepszymi kumplami zapominając o jej egzystencji. Z drugiej strony jednak cieszył ją widok, że ta dwójka się dobrze dogaduje mając swoje wspólne tematy i że Mike uwielbiał Malik'a. Nawet Matt nie miał z nim szans. Parker pogadał od czasu do czasu z małym, ale nigdy nie się nie przyjaźnili.
 Po jakiejś półtorej godzinie Zayn spojrzał na zegarek w telefonie, który wskazywał 19:31. Nawet nie zorientował się kiedy czas tak szybko zleciał. Spędził dziś prawie cały dzień z Jo i Mike'iem grając w piłkę w parku, spacerując i jedząc lody, rozmawiając w kawiarni i cały czas się śmiejąc. Więc jak do tej pory chłopak mógł udać ten poniedziałek za udany, ale wiedział, że to nie koniec dnia, ponieważ o 20:00 umówiony był z Niall'em by pojechać złożyć wizytę jednemu dupkowi. Starał się o tym nie myśleć będąc z Sanders i jej bratem, ale stało się to trudne kiedy zadzwoniła do niego Emily i zapytała o Sam. Chciał jak najszybciej zakończyć tamtą rozmowę bo wiedział, że nie wytrzyma długo okłamując ją. I jeszcze myśl, że jego siostra leży sama w pokoju i z pewnością płacze. Tak, Samantha była wrażliwą i bardzo emocjonalną osobą. Bieda pewnie teraz myślała jak to zepsuła swoją przyjaźń z Horan'em.
 - Musimy się zbierać. - poinformował Zayn.
 - Już? - Mike zrobił smutną minę.
 - Tak, już jest późno. - powiedziała Jo wstając od stolika.
Chłopaki poszli w jej ślady i chwilę później kierowali się już do auta. W drodze na parking Malik wyciągnął telefon i napisał sms'a swojemu blond przyjacielowi: "Podjadę po ciebie za 20 minut.".
 Kiedy dojechali na miejsce Zayn zatrzymał się pod domem Sanders'ów. Mike szybko odpiął pasy i zawisł pomiędzy siedzeniami szczerząc się szeroko do bruneta, który siedział za kierownicą.
 - Kiedy przyjdziesz obejrzeć do mnie film? - zapytał.
 - Niedługo. Dam ci znać, mały. - powiedział z uśmiechem.
 - Ok.
Chwilę później pożegnali się poprzez jakiś dziwny uścisk dłoni i chłopiec razem ze swoją piłką  wyszedł z auta kierując się w stronę domu zostawiając Malik'a i swoją siostrę samych.
 - Dzięki za wszystko. Dobrze się dzisiaj bawiłam. Mimo, że cały czas gadaliście jacy to Iron Man i reszta są super. - przyznała patrząc jego brązowe tęczówki i posyłając mu przyjazny uśmiech.
Zayn automatycznie go odwzajemnił.
 - Bo są. - odparł jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie - Musimy z Mike'iem pokazać ci czym są prawdziwe filmy.
 - Heej. - dźgnęła go lekko w żebro - Mój gust filmowy jest całkiem dobry. - zaprotestowała ze ściągniętymi brwiami, ale nie mogła się powstrzymać od uśmiechu.
 - Ta, na pewno. - wycedził z sarkazmem szczerząc się głupkowato na co Jo wywróciła oczami.
 - Dziękuję jeszcze raz. Widać, że Mike jest w siódmym niebie bo znalazł sobie nowego kumpla, który ma taką samą obsesję co on. - powiedziała odpinając pas.
 - Ej, ja nie mam obsesji. - odparł.
Dziewczyna posłała Zayn'owi szeroki uśmiech, od którego zrobiło mu się cieplej w środku.
 - Jasne, Malik. Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. - wzruszyła ramionami.
 - Czy ty się ze mną droczysz, Sanders? - zapytał próbując ukryć rozbawienie.
 - Może. - powiedziała sięgając po torebkę, która leżała na tylnym siedzeniu.
Chwilę później wróciła na swoje miejsce by następnie pochylić się nad Zayn'em i pocałować go w policzek.
 - Dobranoc. - uśmiechnęła się do niego ostatni raz po czym wyszła z auta i ruszyła do domu.
Chłopak siedział przez chwilę w miejscu odprowadzając ją wzrokiem. Kiedy zniknęła we wnętrzu budynku wziął głęboki oddech i przejechał dłonią po swoich ciemnych włosach. Podobało ci się, Malik...co? Kąciki jego ust uniosły się ku górze na myśl o udanym dniu i o tym co przed chwilą zrobiła Jo. Z zamyśleń wyrwał go dźwięk telefonu. Wyciągnął więc komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz by chwilę później odebrać połączenie.
 - Gdzie jesteś? - zapytał Niall.
Zayn odpalił silnik, który wcześniej zgasił.
 - Za sekundę będę.
 - Ok.
Po rozłączeniu położył komórkę na jedną z małych półeczek na desce rozdzielczej po czym udał się pod dom przyjaciela, który już na niego czekał.
 - Gdzie go znajdziemy? - odezwał się Horan kiedy był już w aucie.
 - W klubie Revolution. Ponoć bywa tam ze swoimi kumplami każdego wieczoru. - wyjaśnił Malik.
Minęło kilka minut ciszy, którą przerwał blondyn.
 - Sam prosiła mnie bym nie robił nic głupiego. Ciebie pewnie też... - powiedział przypominając sobie scenę z dzisiejszego ranka.
 - Wiem. Obiecałem jej, że nic nie zrobię. - westchnął brunet.
 - Ale ja nie.
Zayn spojrzał na chwilę na Niall'a jakby nad czymś myślał po czym znów wrócił wzrokiem na jezdnię. Oczywiście Horan wiedział co to spojrzenie oznaczało. Zrozumiał.
 - Ten jebany idiota pożałuje, że położył ręce na Sammy. - syknął Malik.
***
 - Sam? - Patricia zapukała do pokoju córki - Twoi przyjaciele przyszli cię odwiedzić. - poinformowała przez zamknięte drzwi.
 - Wiem, mamo. Powiedz im, że już schodzę. - krzyknęła.
 - Dobrze, skarbie. - kobieta ruszyła w kierunku schodów by później zejść na dół gdzie znajdowała się reszta 'paczki'.
Wszyscy siedzieli na kanapach i zawzięcie o czymś rozmawiali śmiejąc się również przy tym. Pani Malik już do tego przywykła.
 - Sam zaraz zejdzie. - oznajmiła - Jesteście pewni, że nie chcecie nic do picia albo jedzenia? - zapytała uśmiechając się do nich przyjaźnie.
 - Zjedliśmy kilka misek popcornu. Zresztą już prawie 21:00, więc naprawdę dziękujemy. - powiedziała Dan, która jak zwykle siedziała przytulona do Liam'a.
 - Przyszliśmy tylko na chwilę. - dodała Eleanor.
 - Dobrze, dzieciaki. Ja idę spać. Dobranoc.
 - Dobranoc. - odpowiedzieli chórkiem.
Chwilę później Patricia odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę schodów by po chwili zniknąć wszystkim z oczu, ale właśnie wtedy w salonie pojawiła się Sam.
 Dziewczyna nie wyglądała najlepiej. Miała lekko podkrążone oczy i czerwony od kataru nos. Jej blond włosy spięte były w niechlujnego koka, z którego wystawało pełno kosmyków. Ubrana zaś była w zwykłe siwe dresy i białą bokserkę.
 - Hej. - przywitała się wysilając się na uśmiech.
 - Hej. - powiedzieli w idealnej synchronizacji przez co Sam uśmiechnęła się szeroko i tym razem szczerze.
Blondynka podeszła i usiadła między Emily a Eleanor.
 - Jak się czujesz? - zapytał Lou wyprzedzając resztę.
 - Głowa mi pęka. - przyznała westchnąwszy.
 - Brałaś jakieś tabletki? - tym razem odezwał się Liam z troską w głosie.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
 - Nie. Nie chciałam się niczym faszerować. Samo mi przejdzie. - wyjaśniła podnosząc kolana pod brodę i obejmując nogi rękoma.
 - Jakbym Zayn'a słyszała. - powiedziała El z uśmiechem.
 - Gdzie on właściwie jest? Dalej z Jo? - zapytał Harry ze ściągniętymi brwiami - Już zaraz 21:00.
 - Nie wiem. Cały czas spałam, więc nie rozmawiałam z nim jeszcze. Pewnie zaraz będzie. 
 - Niall'a też gdzieś wywiało. Gadałaś z nim? - odezwał się Louis.
Sam momentalnie wróciły wspomnienia dzisiaj ze szkoły, których nie miała ochoty na razie przywoływać. Czuła się winna i bała się co myśli teraz o niej Niall. Cały czas zastanawiała się czy będzie chciał się dalej z nią przyjaźnić.
 - Nie. - powiedziała cicho - Też nie zdążyłam.
 - Nie odwiedził cię? - zapytał zdziwiony Liam.
Dziewczyna znów pokręciła przecząco głową. W tym samym momencie coś do niej dotarło i zaczęła ogarniać ją panika. Niall'a nie ma w domu? I Zayn'a też. Cholera. Obydwoje wiedzieli o Scott'cie i obydwoje byli bardziej niż wkurzeni. A co jeśli coś głupiego przyszło im do głowy? Co jeśli... Nie, Sam. Tylko ci się wydaje. Na pewno nie zrobili nic głupiego. Horan pewnie poszedł coś zjeść, a Zayn pewnie jest jeszcze z Joan albo z jakąś inną laską. Przecież wracał o późniejszych godzinach. Wmawiała sobie.
 - Sam? - Emily wyrwała ją z zamyśleń kładąc jej rękę na ramieniu.
Blondynka spojrzała na nią pytająco.
 - Hm?
 - Pytaliśmy się czy czegoś nie potrzebujesz. - wyjaśniła.
Widocznie dziewczyna nie usłyszała tego pytania.
 - Emm... nie. Dzięki. - posłała jej lekki uśmiech - A jak tam film? - zmieniła temat.
 - Jeszcze nigdy nie widziałem dziewczyn tak przestraszonych. - zaśmiał się Louis.
Wszystkie trzy wywróciły oczami.
 - Pragnę zauważyć, że to Liam piszczał najgłośniej. - odparła Smirnoff.
 - Ale to ty prawie połamałaś mi palce i założę się, że będę miał jeszcze siniaka na ręce. - Harry bronił przyjaciela uśmiechając się łobuzersko.
 - Zaraz ci nabiję drugiego. - wycedziła pokazując mu język na co Styles wyszczerzył się i zwilżył usta.
Sam słysząc ich wymianę zdań pierwszy raz dzisiaj się zaśmiała. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że za nimi tęskniła. Nawet jeśli widziała ich już dzisiaj. Oni zawsze potrafią ja rozśmieszyć.
 - Gadka gadką, ale to do mnie wszyscy się kleili i chcieli żebym ich przytulił. - powiedział Tomlinson z dumą w głosie.
Nagle reszta parsknęła śmiechem.
 - Chciałbyś, bohaterze. - odparła Danielle głaszcząc Rudego, który wskoczył na kanapę obok niej i położył się na jej podkulonych nogach.
 - Co tam w szkole? - zapytała blondynka zmieniając po chwili temat.
 - Mamy nowego praktykanta na w-f'ie. - powiedziała Eleanor.
 - Jest synem dyrektorki. - dodał Louis.
Emily westchnęła cicho nie mając ochoty rozmawiać o Ryan'ie. Sądząc po minie Harrego to on też nie.
 - Przystojny chociaż? - zapytała z uśmiechem przenosząc wzrok na Smirnoff i powodując, że Liam i Tomlinson wywrócili oczami.
Styles również na nią spojrzał jakby oczekiwał odpowiedzi.
 - Ymm... tak. - wypaliła.
Nagle lokatego ogarnęła jeszcze większa zazdrość i nie mógł nic na to poradzić. Przypomniało mu się jak patrzył na nią dzisiaj cały ranek i jak próbował z nią flirtować. Dobrze jednak, że Smirnoff nie wykazywała jakiegoś większego zainteresowania. Wyglądało na to, że też za nim nie przepada, ale tak czy siak Harry nie lubił tego gościa.
 - Przesadzacie. - odezwał się Lou.
 - Uważasz, że nie jest przystojny? - zapytała El patrząc na swojego chłopaka z uniesionymi brwiami.
 - Jestem facetem, skarbie. My nie łazimy i nie mówimy, kto jest przystojny, a kto nie. - odparł.
Calder spojrzała na niego jak na nienormalnego.
 - Przed chwilą to zakwestionowałeś.
Tommo zwalczył chęć wywrócenia oczami.
 - Nie ważne. - westchnął nie mając ochoty tłumaczyć dziewczynom męskiego rozumowania wiedząc, że i tak nic by nie zrozumiały - A więc tobie się podoba?
Eleanor wzruszyła ramionami.
 - Jest atrakcyjny... - zaczęła, a kiedy zobaczyła minę Louis'a przybliżyła się do niego i szepnęła mu na ucho - Ale ciebie nikt nie pobije. W niczym. - i pocałowała go w policzek uśmiechając się łobuzersko.
 - O mój boże... - Liam schował twarz w dłoniach - Czy my naprawdę mówimy o tym czy ten praktykant jest przystojny czy nie? - pokręcił głową z niedowierzaniem - Zmieńmy temat, proszę...
Wszyscy zaczęli się śmiać kiedy drzwi do domu się otworzyły i do środka wszedł Zayn. Każdy momentalnie spoważniał. Warga chłopaka była napuchnięta i rozcięta, wyglądało na to, że z nosa leciała mu wcześniej krew, którą wytarł. Jego biała koszulka miała na sobie sporo czerwonych plamek, a kłykcie na prawej ręce, którą trzymał swoją skórzaną kurtkę pyły poranione i również we krwi. Z pewnością musiał komuś nieźle przyłożyć.
 Malik stanął w bezruchu kiedy zobaczył przyjaciół siedzących w salonie i mierzących go zszokowanym wzrokiem. Nie spodziewał się ich tu.
 - Zayn? - zaczęła przerażona Sam, która już chyba wiedziała co się stało.
Ale chłopak już szybkim krokiem udał się na górę pozostawiając wszystkich bez żadnych odpowiedzi.

_____________________________________
Wiem, wiem... Możecie mi skopać tyłek za tę zwłokę. Niestety ostatnio brakowało mi weny i jeszcze w dodatku piszę drugie opowiadanie. I przepraszam za te obietnice, których nie dotrzymałam. Między innymi, że ten rozdział miał być najdłuższy ze wszystkich, ale cóż... nie jest.
Dziękuję wam za komentarze :) Naprawdę was kocham <3 I widzę, że nie tylko ja jestem niecierpliwa :D 
Nie chcę wam nic obiecywać na następny raz bo nie chcę was rozczarować, więc zobaczymy co wyjdzie z kolejnego rozdziału :)
Słów: 5069 (xD)
Min. 7 komentarzy = XXXIV rozdział. 
B.