Ważne:





niedziela, 3 sierpnia 2014

INFO

Wiem że informuję trochę późno, ale jak wiecie są wakacje, a w każde wakacje jestem zajęta. Nie dość, że pracuję to nie ma mnie prawie wcale w domu, jest ze mną przyjaciółka (którą rzadko widuję w roku szkolnym bo mieszka za granicą) i przebywamy ze sobą 24/7, więc nie daje rady wcisnąć w to jeszcze pisania. Oczywiście wrócę do tego zaraz na początku roku szkolnego kiedy o dziwo mam więcej czasu niż w wakacje.
Przepraszam was, że musicie czekać, ale nic na to nie poradzę. I mam nadzieję, że miło spędzacie te dwa wolne miesiące. :)
<3
B.

wtorek, 27 maja 2014


Rozdział XLI - "Wow, Styles. Nie wiedziałem, że cię na to stać."


 Sam była naprawdę cierpliwą osobą. Tę cechę nabyła przez wszystkie lata żyjąc pod jednym dachem ze swoim bratem, któremu oczywiście brakowało tej zdolności i przez co często miał problemy. Dziewczyna z drugiej strony mogła czekać spokojnie na cokolwiek miałoby się wydarzyć albo zakończyć. Ale wszyscy i wszystko ma swoje granice. Nawet Sam i jej cierpliwość. Każdy w końcu staje w sytuacjach, które sprawdzają jego możliwości i to jak daleko jest w stanie się posunąć. Nawet nie raz. Czasami okazuje się, że potrafimy zabrnąć dalej niż myśleliśmy, że możemy. Albo po prostu zdać sobie sprawę, iż oczekiwaliśmy od siebie zbyt wiele i to co testujemy okazuje się nie być wcale tak silne.
 W przeciwieństwie do brata, Sam zdała swój test cierpliwości bardzo dobrze. Siedząc przed gabinetem dyrektorki czekała prawie spokojnie na Zayna i swoją mamę... zamiast wparować tam i zapytać co się stało. Tuż po pierwszej lekcji blondynka wyszła biegiem z klasy, po drodze wpadając na wszystkich i przepraszając co chwila, by dowiedzieć się w jakie kłopoty wpadł tym razem jej brat. Wystarczyło zapytać pierwszą lepszą osobę i dziewczyna od razu uzyskała informacje. Okazało się, że Malik wdał się w bójkę z dwoma chłopakami, którzy zbytnio za nim nie przepadali. Jednak Sam nie dowiedziała się jaka była prawdziwa przyczyna i kto kogo sprowokował. 
 - Hej.
Blondynka spojrzała w górę kiedy usłyszała głos przyjaciółki. Emily stała przed nią z plecakiem zarzuconym przez ramię i lekkim uśmiechem na twarzy. 
 - Co tym razem ten idiota nawywijał? - zapytała lekko rozbawiona.
Ale Sam nie widziała w tym nic śmiesznego. Wiedziała, że relacje jej brata i mamy były ostatnio napięte od ich ostatniej kłótni i teraz będzie jeszcze gorzej, a takie rzeczy w ich rodzinie zdarzały się naprawdę rzadko... prawie nigdy. Nic dziwnego, że była zmartwiona.
 - Szczelaj. - powiedziała westchnąwszy.
 - Znając Malika to musiał komuś przywalić. - stwierdziła Smirnoff po czym usiadła obok przyjaciółki.
Sam bawiąc się palcami u rąk przytaknęła lekko.
 - Ponoć przywalić to mało powiedziane. Musieli go nieźle wkurzyć. - odparła.
 - Kto?
 - Pamiętasz tych dwóch chłopaków co zepsuli imprezę u Eleanor kilka trzy miesiące temu? - zapytała, a kiedy Em przytaknęła ta kontynuowała - Ponoć to oni. Tylko tyle wiem. - wyjaśniła po czym odgarnęła do tyłu swoje włosy wypuszczając głośno powietrze.
Emily odwróciła wzrok i spojrzała na drzwi od gabinetu, za którymi znajdował się teraz Malik, Patricia i rodzice chłopaków, którzy brali udział w zdarzeniu. Pomieszczenie to ona czy chłopaki odwiedzali nie raz, dlatego byli nie tylko znani wśród uczniów, ale i nauczycieli. 
 - Będzie dobrze, mała. - powiedziała Em po chwili milczenia.
Sam westchnęła ponownie po czym spojrzała na Smirnoff i wymusiła słaby uśmiech.
 - Mam nadzieję.
Moment później drzwi do gabinetu dyrektorki otworzyły się prawie że z hukiem i ze środka wyszedł Zayn. Nie było to dla dziewczyn szokiem, że na jego twarzy malował się szeroki i beztroski uśmiech jakby nic się nie stało. I również to, że jego policzek był lekko siny, a kłykcie poranione. Był świetnym aktorem i rany były jedynym dowodem, że godzinę temu był z pewnością wściekły i brał udział w jakiejś bójce. 
 Za nim wyszła Patricia, która nie wyglądała już tak wesoło. Gniew wypisany był na jej twarzy, ale nie tylko. Wyglądała na zagubioną, a zarazem smutną, jakby nie wiedziała co dalej robić. Kiedy zobaczyła Sam podeszła do niej, nachyliła się i pocałowała w czoło.
 - Porozmawiamy w domu. - szepnęła do niej po czym przeniosła wzrok na Emily i posłała jej zmęczony uśmiech.
Smirnoff odwzajemniła go i pomachała lekko. Wtedy pani Malik odwróciła się do syna, który stał tam jak gdyby nigdy nic.
 - Po szkole masz przyjść prosto do domu. - rozkazała wskazując na niego palcem.
Chłopak zasalutował uśmiechając się łobuzersko przez co uzyskał mordercze spojrzenie od mamy, a potem patrzył jak odchodzi i znika za rogiem. Chwilę później z gabinetu wyszło troje rodziców, którzy spiorunowali Zayna wzrokiem i odeszli. Następnie brunet spojrzał na siostrę i Smirnoff.
 - Gdzie ci dwoje? - zapytała Em unosząc jedną brew.
Uśmiech chłopaka stał się jeszcze szerszy, jeśli to w ogóle było możliwe.
 - Wrócili do pielęgniarki. - powiedział dumny z siebie.
 - Idiota. - odparła dziewczyna wystawiając mu język.
Zayn spojrzał na Sam, która nagle wstała i bez słowa ruszyła wzdłuż korytarza. Po jej ruchach mógł stwierdzić, że była zła... ale nie poszedł za nią. Wiedział o co chodzi i że musi zostawić ją na razie w spokoju.
 - Martwi się o ciebie. - odezwała się po chwili Emily również patrząc jak jej przyjaciółka odchodzi po czym przeniosła wzrok na Zayna, który już na nią patrzył - Zresztą nie tylko ona. - westchnęła.
Malik pokręcił głową nadal się lekko uśmiechając.
 - Nie macie czym. - odparł.
Wtedy Smirnoff wstała i wywróciła oczami.
 - Malik, nie jestem głupia. Mnie nie oszukasz i dobrze to wiesz. - powiedziała patrząc na jego czekoladowe tęczówki - Jak już przestaniesz tchórzyć i przypomnisz sobie, że masz przyjaciół, którzy chcą ci pomóc i nigdy cię nie osądzą to daj znać. Nie wiem czemu trzymasz się w przeświadczeniu, że jesteś w tym wszystkim sam. Są ludzie, którzy cię kochają i chcą ci pomóc. 
Chłopak odwrócił wzrok, a jego twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji.
 - Gadasz jakbym był jakimś ćpunem. - parsknął.
Emily przejechała dłońmi po twarzy i pokręciła głową w geście frustracji po czym spojrzała mu ponownie w oczy.
 - A jesteś? - zapytała wyzywająco po czym obróciła się na pięcie i ruszyła do klasy.
Nie zaszła jednak daleko, ponieważ chłopak złapał ją za ramię i odwrócił stając z nią twarzą w twarz. Był teraz o wiele bliżej.
 - O czym ty mówisz? - zapytał nadal ją trzymając.
Smirnoff przyglądała mu się chwilę co dla niego trwało jak wieczność. Ona widziała w jego oczach irytację, ale on w jej oczach nie mógł zobaczyć nic. Stali tak nieruchomo na środku korytarza nie zwracając uwagi na uczniów, którzy ich mijali.
 - Wiesz, że byłeś pierwszym, któremu powiedziałam o śmierci Tobiego? - zapytała po długim momencie i tym razem przez sekundę można było dostrzec ból wypisany na jej twarzy, ale zniknął tak szybko jak się pojawił - Albo o problemach z moimi rodzicami czy jakimikolwiek, które miałam albo mam? Na przykład o Tylerze? Wiesz, że dużo się nie różnimy jeśli chodzi o nasze wyrażanie uczuć. Trzymamy wszystko w środku i nie chcemy nikogo do nich dopuścić. Nikt nie musi wiedzieć, że cierpimy... prawda? Jesteś jedyną osobą, która widziała mnie w moim najsłabszym momencie. Wiesz o mnie praktycznie wszystko, a ja o tobie. Bo ci ufam. - podsumowała - Najwidoczniej od jakiegoś czasu to działa tylko w jedną stronę. Zastanawiam się tylko dlaczego... Więc odpowiadając na twoje pytanie... nie wiem w czym teraz siedzisz bo mi nic nie mówisz. Dlatego mogę zakładać różne rzeczy. - po tych słowach wyszarpnęła się z jego uścisku i zostawiła go na środku korytarza przetwarzającego jej słowa w myślach.

***

 - Mama kazała zaprosić was dzisiaj na obiad. - powiedział Harry przeżuwając swoją kanapkę z indykiem.
Chwilę później dostał od kogoś w tył głowy. Ściągnąwszy brwi chłopak spojrzał w prawo na Danielle, która siedziała obok niego i patrzała na niego karcącym wzrokiem.
 - Za co to? - skrzywił się lekko.
 - Ile razy mówiłam wam żebyście nie mówili z pełnymi ustami?
Wtedy Harry przełknął swój lunch i posłał jej niewinny uśmiech.
 - Sorrki.
 Oni dwoje i reszta ich przyjaciół siedzieli właśnie przy jednym ze stołów piknikowych przed szkołą podczas godzinnej przerwy, jak zwykle rozmawiając o wszystkim i o niczym oraz wygłupiając się między sobą. Jednak wszyscy zdołali wyczuć napiętą atmosferę między Zaynem a Sam, która unikała jego wzroku i ignorowała jego obecność.
 - Jestem za! - Niall wyskoczył prawie dławiąc się swoimi frytkami - Nigdy nie odmówię jedzenia od twojej mamy. O której?
 - Boże, Horan. Opanuj emocje, stary. - powiedział rozbawiony Liam, który siedział na przeciwko niego.
 - 'Opanuj emocje'? - blondyn parsknął - Żartujesz? Idziemy na obiad do Anne! Jak mam niby 'opanować emocje', hm?
Lou wywrócił oczami po czym spojrzał na Harrego.
 - Przyjdziemy. - powiedział.
 - Beze mnie. - odezwał się Zayn robiąc coś na swojej komórce. 
 - Jak możesz przegapić taką okazję?! - zapytał zszokowany Niall patrząc na przyjaciela z szeroko otwartymi oczami.
Wtedy Malik zablokował telefon i schował go do kieszeni przenosząc na niego wzrok.
 - Myślisz, że mama wypuści mnie dzisiaj z domu? - zapytał znudzonym tonem.
 - No tak. - mruknął Lou.
 - Oj nie załamujcie się. Wiem, że beze mnie to nie to samo, ale musicie przeżyć. - Malik wyszczerzył się na nich puszczając im oczko - Jak już za mną zatęsknicie tak, że wszystkie pozytywne emocje was opuszczą, zawsze możecie do mnie zadzwonić żeby usłyszeć mój anielski głos i ulżyć swojej duszy.
Kiedy chłopak skończył mówić większość towarzystwa parsknęła. 
 - Malik! - zaczął dramatycznie Harry - Nie rób nam tego! Miej litość! Nie przeżyjemy bez widoku twojej perfekcyjnego ciała! - przyłożył wewnętrzną stronę dłoni do czoła i westchnął udając, że mdleje.
 - Dasz radę Haroldzie. - powiedział Zayn kiedy reszta się śmiała.
Mimo że Sam była zła na swojego brata to nie mogła się powstrzymać od uśmiechu, który wkradł jej się na usta kiedy słuchała jak ci dwoje żartują... co nie uszło uwadze Malika.
 - Ej, jest sprawa. - nagle Lou zmienił temat - I potrzebuje waszej pomocy.
Teraz wszyscy przy stole skupili się na Tomlinsonie nadstawiając uszu.
 - O co chodzi? - zapytał Liam.
 - Muszę wkraść się do jednego z magazynów ojca. - Louis przeszedł od razu do rzeczy.
Każdy obecny spojrzał na niego jakby miał trzy głowy na co chłopak wywrócił oczami.
 - Mam powód.
 - Raczysz wyjaśnić? - odezwała się Eleanor.
Lou westchnął po czym rozejrzał się dookoła czy czasami nikt ich nie słyszy i ponownie przeniósł wzrok na przyjaciół.
 - Ojciec zabrał mi moje nowe auto dzisiaj rano bo zacząłem wypominać mu kilka rzeczy i się nieźle wkurzył. - machnął ręką jak gdyby powód nie miał znaczenia - Nie wiem dlaczego, ale zaprowadzi go do jednego ze swoich magazynów. Muszę dzisiaj wieczorem się tam włamać i zabrać z coś z samochodu zanim to znajdzie. - wyjaśnił.
 - Cholera. - Zayn wymamrotał pod nosem - Jak zawsze ominie mnie najlepsza zabawa.
Kiedy to powiedział dziewczyny posłały mu karcące spojrzenia.
 - Lou! Nie możesz się tam włamać. Oszalałeś?! - Dan zrobiła wielkie oczy - Ja spasuję. 
 - Co jest w aucie? - zapytał Liam.
 - Dowiecie się po sprawie. - Tomlinson uśmiechnął się głupkowato.
 - Oh, Lou. Jesteś szalony. - El pokręciła głową z niedowierzaniem - Kocham cię, ale na mnie nie patrz. Dzisiaj wieczorem uczę się z Jo i Sam.
 - A wy? - tu Tommo spojrzał na resztę, która jeszcze się nie wypowiedziała.
 - Wchodzę w to! - Niall wyszczerzył się jak idiota prawie nie wyskakując z miejsca na co Sam wywróciła oczami i uśmiechnęła się lekko.
 - Ja też. Nie mam nic ciekawszego do roboty. - Liam wzruszył ramionami jak gdyby mówił o kupieniu lizaków, a nie o włamaniu się gdziekolwiek.
 - Harold? - tu Louis spojrzał na lokatego, który nadal jadł swoją kanapkę.
 - Ok. - powiedział z pełną buzią przez co znowu dostał od Danielle
 - Em?
Dziewczyna zagryzła wargę myśląc przez chwilę po czym uśmiechnęła się łobuzersko.
 - Jasne. Nie przepuszczę takiej okazji. - zgodziła po czym przybiła piętkę z Tomlinsonem.
 - Więc jaki jest plan? - zapytał Niall.
Wtedy Lou przejechał wzrokiem po swoich wspólnikach i posłał im tajemniczy uśmiech.
 - Wieczorem się wszystkiego dowiecie.

***

 Wchodząc do wielkiego i pustego domu Emily zatrzasnęła za sobą drzwi z głośnym hukiem, nie przejmując się nawet obrazkiem, który spadł ze ściany. I tak go nie lubiła. Czy była zła? Nie. Wręcz przeciwnie... była zaskakująco spokojna. Cóż, każdy inaczej wyraża swój spokój. Dziewczyna po prostu była przyzwyczajona do robienia hałasu. Powodem z pewnością byli jej rodzice. Zawsze myślała, że uda jej się tym zwrócić ich uwagę, jednak to nie zawsze działało.
 Smirnoff rzuciła swoją kurtkę na sofę w salonie i udała się prosto do kuchni po szklankę wody. Miała jeszcze godzinę do obiadu u Styles'ów i ten czas postanowiła wykorzystać na zrobienie zadania domowego wiedząc, że wieczorem jej nie będzie. Ugasiwszy pragnienie, Em ruszyła do swojego pokoju by tam rozłożyć się na łóżku z książkami i zacząć pracę.
 Jakieś 40 minut później dziewczyna usłyszała zamykające się frontowe drzwi. Nawet nie wstawała żeby sprawdzić kto to, zakładając, że to któryś z jej przyjaciół. Tylko oni wpadają do niej bez dzwonienia ani pukania. Przez dłuższą chwilę nikt nie pojawił się w jej pokoju. Myśląc, że to pewnie Horan grzebie w lodówce, Emily kontynuowała odrabianie pracy domowej, jednak minęły kolejne minuty i kolejne, a w domu było kompletnie cicho. Dziewczyna wstała z łóżka i wyszła na schody, z których było widać cały salon, ale nikogo nie widziała. Następnie udała się na dół, a kiedy dotarła do kuchni zatrzymała się w miejscu zaskoczona obecną tam osobą.
 Na jednym ze stołków przy blacie siedziała jej matka. Kobieta ubrana była w ciemne kolory, jak zwykle wszystko modnie i perfekcyjnie dobrane. Ale coś było nie tak i Emily widziała to gdy tylko na nią spojrzała. Twarz Katji była pozbawiona emocji, a oczy tępo wpatrzone w przestrzeń. W jednej ręce trzymała szklankę whisky, a w drugiej zdjęcie i nawet nie zauważyła, albo postanowiła zignorować, obecność córki.
 Emily spojrzała na fotografię i momentalnie jej małe dłonie zacisnęły się w pięści, a usta zacisnęły w cienką linię. Toby. To był pierwszy raz od dawna kiedy Em widziała alkohol w ręce matki. A tylko osoba ze zdjęcia mogła sprawić, że po niego zasięgnęła. Oczywiście to nie była wina chłopaka. W tej 'rodzinie' to Katya była osobą, która najlepiej radziła sobie z maskowaniem emocji i rzadko kiedy można było widzieć ją w takiej sytuacji.
 - Mamo. - zaczęła spokojnym głosem.
Nie mogła jej pocieszyć. Nie potrafiła. Jej matka nie była jedyną osobą, która kogoś straciła. Emily straciła brata i od tamtej pory tylko raz usłyszała od niej jakiekolwiek próby pocieszenia, a były to trzy słowa "Wszystko będzie dobrze." Żałosne. Nie było dobrze.
 - Co tu robisz? - zapytała Em mierząc kobietę ostrożnym wzrokiem.
 - Wróciłam. Nie byłam już tam potrzebna. - powiedziała wzruszając lekko ramionami i biorąc łyka trunku, nawet nie spojrzała na córkę.
 - Gdzie tata?
 - Musiał zostać.
 - Wszystko w porządku? - z trudem wydusiła z siebie po chwili ciszy. 
Kobieta monotonnym ruchem odstawiła szklankę i obróciła głowę by spojrzeć na Emily zmęczonym wzrokiem.
 - Zastanawiasz się co by było gdyby Toby żył? - zapytała.
O, nie... tylko nie to. Dziewczyna zaczęła panikować w środku i wiedziała, że musi się wkrótce ewakuować.
 - Zapewne miałabym rodziców. - odpowiedziała zimno, powstrzymując łzy - Ale to moja wina, prawda? Wszystko jest moją winą. - po tych słowach odwróciła się i szybko opuściła dom nawet nie dając matce szansy na odpowiedź.
 Na tyle ze spokoju.
 Zimne powietrze przeszyło ciało Emily gdy tylko wyszła na zewnątrz, ale nie było mowy żeby wróciła się po kurtkę. Na szczęście dom Harrego znajdował się na przeciwko jej. Biorąc kilka głębokich oddechów by się uspokoić dziewczyna ruszyła przez ulicę, a następnie przez trawnik i chwilę później znalazła się przed dużymi mahoniowymi drzwiami. Nie trudząc się z dzwonieniem weszła do środka i pierwsze co zobaczyła to Harry w samych bokserkach jedzący banana. Chłopak zatrzymał się w miejscu kiedy tylko zauważył przyjaciółkę.
 - Serio, Hazz? Nawet jak będziesz miał zaraz dom pełen ludzi to nadal łazisz goły? - Em próbowała się nie roześmiać na widok jego miny kiedy nadal trzymał owoc w buzi.
Lokaty w końcu wziął dużego gryza, przełknął i uśmiechnął się głupkowato.
 - To dla ciebie. Oszczędzam ci tego niezręcznego momentu kiedy będziesz chciała zapytać się żebym się rozebrał. - wzruszył ramionami nadal szczerząc się jak idiota.
Sekundę później znikąd pojawiła się Anne i uderzyła syna w tył głowy.
 - Ał! - Harry skrzywił się i obrócił by posłać mamie oburzone spojrzenie - Za co to?!
Kobieta uniosła wyzywająco brwi i wycelowała w niego wskazującego palca.
 - Po pierwsze, kazałam ci się ubrać już godzinę temu, a ty nadal latasz w samych majtkach jak jakiś dzikus w dżungli. - Anne wyjaśniła rozbawiając tym samym Emily - A po drugie, chłopcze... wyrażaj się przy kobietach, a zwłaszcza przy Emily. To chyba jedyna kobieta poza mną, która ma nad tobą jakąś władzę.
Smirnoff ledwo powstrzymywała śmiech przytakując słowom kobiety. Dziewczyna zawsze ją lubiła, ponieważ często z Gemmą żartowały sobie z Stylesa. Jak na tak drobną osobę Anne potrafiła wszystkich kontrolować. 
 - Przecież nic nie powiedziałem! I jaką władzę? Od kiedy bawimy się w "Kto potrafi rządzić Harrym?" ? - chłopak rozłożył ręce w geście frustracji.
 - Nie marudź, młody człowieku i idź się ubierz. Zaraz przyjdą goście.
Kiedy tylko mama lokatego zniknęła w kuchni ten wywrócił oczami i spojrzał na Em.
 - Właśnie uraziłyście moją męskość. - oznajmił po czym ruszył schodami na górę.
Niedługo po tym drzwi za Smirnoff otworzyły się i do środka weszła Sam z kapturem na głowie i butelką wina w ręce.
 - Oh, Sam... czyżbyś schodziła na złą drogę? - to były pierwsze słowa Emily, które przywitały blondynkę.
Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę i wywróciła oczami, a następnie zdjęła bluzę.
 - Chyba przebywasz za dużo czasu z chłopakami, Em. Źle ci to robi. - stwierdziła.
 - Możliwe. - brunetka wzruszyła ramionami - Lepiej pomóżmy Anne.
 - Ok.
 Godzinę później wszyscy kończyli jedzenie i wspólnie pomagali mamie Harrego posprzątać po obiedzie. Kiedy Styles zaczął opowiadać swoje żarty towarzystwo uznało, że najlepiej się zbierać. Powiedzmy, że lokaty na komika by się nadawał, ale jedynie robiąc rzeczy nie naumyślnie. Na przykład kiedy próbował rzucić w Liama kawałkiem kurczaka, ale zamiast w przyjaciela trafił w siedzącą obok niego mamę. Można sobie wyobrazić, że Anne nie była zbyt zadowolona wyciągając sobie jedzenie z włosów. Nawet Emily zdołała zapomnieć na razie o dzisiejszym incydencie z matką kiedy śmiała się co chwila.
 - Dobra... - zaczął Louis kiedy wszyscy, którzy zgodzili się pomóc w odzyskaniu czegoś z samochodu, kierowali się w stronę auta Harrego - Plac przed magazynami patroluje jeden strażnik. Obejście wszystkiego dookoła zajmuje mu około dziesięciu minut. Kiedy zniknie za budynkiem obok wchodzimy my. Ktoś musi zostać w aucie w razie gdyby coś poszło nie tak i musielibyśmy szybko się zwinąć. - wyjaśnił po czym razem z Liamem i Niallem weszli na tylnie siedzenia Range Rovera.
Harry wsiadł za kierownicę, a Emily na miejsce pasażera.
 - Kto zostaje w aucie? - zapytała Smirnoff zapinając pas. 
Wtedy Lou wymienił znaczące spojrzenia z Horanem i Paynem, którzy przytaknęli w zrozumieniu z głupkowatymi uśmiechami na twarzy.
 - Wy. - Tommo kiwną w stronę jej i lokatego.
Dziewczyna ściągnęła brwi i obróciła się by spojrzeć na niego podirytowana, doskonale rozumiejąc tok myślenia przyjaciela. 
 - Dlaczego wy robicie tę ciekawą część kiedy my mamy siedzieć w aucie?
 - Właśnie... dlaczego? - odezwał się Harry, który wyjechał właśnie na ulicę.
 - Nie kłóć się z szefem. - Niall wyszczerzył się jak idiota.
Emily tylko wywróciła oczami i obróciła się z powrotem do przodu. 
 - Znasz kod do magazynu? - zapytał Liam chcąc wiedzieć więcej o ich akcji.
 - Tak. Musimy tam tylko wejść znaleźć mój samochód i coś z niego wyciągnąć. - wyjaśnił Louis.
 - Co tam w ogóle jest? - Harry spojrzał na przyjaciela w lusterku.
 - Dowiecie się po wszystkim. - odparł Tommo uparcie.
 - Masz szczęście, że ci ufam bo inaczej wyśpiewałbyś wszystko jeszcze w szkole. - odezwał się Niall.
Wtedy Emily parsknęła głośno zwracając na siebie uwagę chłopaków.
 - Zauważ, że to zaufanie często wprowadza nas w rożnego rodzaju tarapaty. - powiedziała podciągając kolana pod brodę - Ale nie mam nic przeciwko. - dodała - Inaczej byłoby nudno.
Towarzystwo przytaknęło.
 - Każdy potrzebuje trochę Tomlinsona w swoim życiu. - Louis uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się jeszcze bardziej na tylnym siedzeniu.
 - Jakbym słyszał Malika. - odezwał się Liam kręcąc głową.
 - Wyjąłeś mi to z ust. - Harry uśmiechnął się do niego we wstecznym lusterku.
 Około 20 minut później Styles wjechał na wielki plac przed szeregiem magazynów gdzie jedynym źródłem światła były dwie lampy po obu jego stronach. Samochód zaparkował w jego najciemniejszej części tak by był jak najmniej widoczny. Jeszcze przed wjazdem wszyscy widzieli dużą tablicę informującą wyraźnie iż to teren prywatny i jedynie osoby upoważnione mają na niego wstęp.
 - Jesteś pewien, że nie ma tu kamer? - zapytała Em wyglądając przez okno kiedy Harry zgasił silnik.
 - Są, ale nie działają od dwóch miesięcy. - oznajmił Lou zakładając na głowę kaptur od swojej ciemnej bluzy - Dobra, mamy dziesięć minut żeby znaleźć mój samochód. Miejcie włączony telefon.
Wtedy siedzący obok niego Niall wyjął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne i założył na nos. 
 - Jestem Blond. James Blond. - powiedział próbując brzmieć poważnie. 
Styles zaśmiał się na głupotę przyjaciela, a reszta parsknęła rozbawiona kręcąc głowami.
 - Jak trudne może być znalezienie samochodu? Wystarczą nam z trzy minuty. - odezwał się Liam.
Tommo pokręcił przecząco głową.
 - Jak zobaczysz co jest w środku to będziesz wiedział, że to może zająć więcej niż trzy minuty. - odparł - Chodźcie lepiej.
Kilka sekund później ta trójka opuściła pojazd zostawiając Harrego i Emily samych. Obydwoje siedzieli w ciszy obserwując z daleka jak ich przyjaciele próbują wyglądać jak profesjonalni włamywacze kiedy tak naprawdę wyglądali jak banda idiotów skradających się do wielkich drzwi od magazynu. 
 - Czy tylko ja mam przeczucie, że coś pójdzie nie tak? - Smirnoff przerwała ciszę.
Styles uśmiechnął się sam do siebie nie odwracając wzroku od chłopaków.
 - Z nami zawsze coś idzie nie tak. - stwierdził.
 - Nie zawsze. - dziewczyna odparła po czym skupiła się na obserwowaniu placu kiedy ich przyjaciele zniknęli w budynku.
Po dziewięciu minutach czekania w milczeniu Emily i Harry zaczęli się trochę martwić. Co chwila sprawdzali zegarek, a chłopaków nadal nie było widać.
 - Mówiłaś coś o rzeczach, które z nami nie zawsze idą źle? - lokaty spojrzał na Em z uniesionymi brwiami.
Smirnoff wywróciła oczami i westchnęła głośno.
 - Ok. Może jednak z wami zawsze wszystko idzie nie tak. - przyznała -  Gdzie ci idioci? - mruknęła pod nosem sprawdzając kolejny raz godzinę na desce rozdzielczej - Może ktoś ich złapał?
Harry pokręcił przecząco głową.
 - Wątpię. Na pewno nie mogą znaleźć samochodu. Dajmy im jeszcze dwie minuty. - powiedział przeczesując do tyłu palcami swoje włosy, które opadły mu na oczy.
 - Jak nas w coś wpakują to przysięgam, że kopnę ich tam gdzie słońce nie dociera. 
Chłopak uśmiechnął się szeroko patrząc na przyjaciółkę.
 - Lepiej żeby to co jest w aucie Louisa było tego warte. - stwierdził. 
 - Oby, bo inaczej Lou skończy bardzo źle. - obiecała nadal obserwując wejście do magazynu.
Znów zapadła minuta ciszy. Czas uciekał i dozorca mógł pojawić się w każdej chwili. Emily zniecierpliwiona zaczęła stukać palcami w kolano układając w głowie różne sposoby na zabicie chłopaków paczką gumy, która leżała na małej półeczce. Już miała ich sporo...
 - Mam do nich zadzwonić? - tym razem to Harry przerwał ciszę.
 - Tak, ja zapomniałam telefonu.
Chłopak wyciągnął komórkę i wybrał numer Tomlinsona, ale ten nie odbierał. Spróbował więc jeszcze zadzwonić do Liama i Nialla, ale u nich również po kilku sygnałach włączała się poczta.
 - Cholera, co z nimi? - mruknął.
 - Harry? - Emily zaczęła cicho, oddalonym głosem.
 - Hm? - Styles schował telefon do tylnej kieszeni swoich jeansów i spojrzał na dziewczynę, która wpatrywała tę tępo w przestrzeń.
Zdziwiła, go jej nagła zmiana nastroju, więc rozejrzał się po placu zastanawiając się czasem czegoś nie zobaczyła, ale nic tam nie było. Ale w końcu rozpoznał ten wzrok.
 - Mogę dzisiaj u ciebie zostać? - zapytała.
 - Oczywiście, że tak. Głupie pytanie. - powiedział obserwując ją ze ściągniętymi brwiami - Co się stało? Twoi rodzice wrócili?
 - Katya wróciła. - odpowiedziała krótko.
 Normalnie w takiej sytuacji Emily siedziałaby gdzieś w cichym i spokojnym miejscu z Zaynem i mówiła mu wszystko co zaszło po kolei. I to jego zapewne poprosiłaby o przenocowanie, ale nie tym razem. Tym razem Malik miał swoje większe problemy i musiał przemyśleć to co powiedziała mu dzisiaj w szkole o tym jak zaufanie działa w dwie strony bo najwyraźniej coś z jej przyjacielem ostatnio było nie tak. I nie mogła mu pomóc nie znając sytuacji. Teraz postanowiła spróbować z Harrym. Był teraz przy niej i bardzo chciała wiedzieć czy jest w stanie jej pomóc tak jak robi to zawsze Zayn. 
 Chłopak przytaknął widząc, że teraz nie jest pora na wypytywanie przyjaciółki i że ona powie mu kiedy będzie gotowa. Zapadła kolejna już cisza, ale została szybko przerwana przez Em, której nastrój znów zmienił się raptownie.
 - Cholera! - syknęła pod nosem patrząc na coś w oddali.
Harry podążył za jej spojrzeniem i jego oczy rozszerzyły się w momencie gdy dostrzegł mężczyznę z latarką w ręku kilkanaście metrów dalej zmierzającym w ich kierunku. Najwidoczniej ich samochód nie był tak widoczny jak myśleli.
 - Nie może nas zobaczyć! Co mu powiemy?! - Emily zaczęła się nerwowo rozglądać próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.
 - Co teraz? - Harry zapytał wiedząc, że to ona zawsze była, tą która miała błyskawiczne pomysły - Może się schowamy? - zaproponował krzywiąc się lekko na swój głupi pomysł.
Smirnoff spojrzała na niego jak na nienormalnego.
 - Może pod siedzeniem? Co ty na to, Hazz? - odparła sarkastycznie.
Chłopak tylko wywrócił oczami na jej komentarz. Nagle Em zamarła w miejscu patrząc na Stylesa z szeroko otwartymi oczami. Miała pomysł. Bardzo ryzykowny, ale jak inaczej miała uratować im tyłki? Wiedziała, że mogła potem tego żałować. Ale próbując ich ratować... zaczęła działać. Raz się żyje. Usiadła prosto i zaczęła odpinać kilka pierwszych guzików swojej bluzki, a następnie wsadziła palce w swoje ciemne włosy i roztrzepała je trochę. Harry nie miał pojęcia co planuje. Zaskoczyła go jeszcze bardziej kiedy przeszła ze swojego siedzenia i usiadła na nim okrakiem.
 - C-co ty robisz? - zapytał przełykając nerwowo ślinę.
Dziewczyna zignorowała jego pytanie wyglądając przez okno by ocenić w jakiej odległości znajdował się dozorca. Był niedaleko. I na pewno widział ich samochód. Następnie Emily odwróciła się z powrotem do przyjaciela i nachyliła się by sięgnąć za siedzenie i pociągnąć za uchwyt. Oparcie od fotela opadło gdy tylko za niego pociągnęła. Teraz Harry leżał nadal zaskoczony pod siedzącą na nim Smirnoff. Chwilę później ta nachyliła się nad nim i spojrzała na niego spod przymrożonych powiek.
 - Jeśli będziesz się po tym ze mnie nabijał i komuś powiesz to przysięgam, że skończysz bardzo źle. - zagroziła mu groźnym tonem wskazując na niego palcem - Łapiesz? I masz ze mną współpracować.
Chłopak dalej nie miał najmniejszego pojęcia o czym mówi jego przyjaciółka, ale i tak patrząc na nią zdezorientowany przytaknął. O co jej chodzi? Jednak wkrótce się dowiedział kiedy chłodne wargi Emily przywarły do jego. 
 Harry zamarł w miejscu. Przez sekundę zastanawiał się czy mu się to nie śni. Jego serce jeszcze nigdy nie biło z taką prędkością. Jednak szybko wrócił na ziemię, kiedy Em wsadziła swoje cienkie palce w jego loki i pociągnęła za nie. Dziewczyna smakowała jak truskawki, za którymi Styles nie przepadał... jednak teraz mógł stwierdzić, że to jego ulubiony owoc. W końcu, w jakimś stopniu otrząśnięty z szoku, odwzajemnił pocałunek. 
 Ich usta poruszały się zgodnie, powoli, ale namiętnie. Chłopak jedną dłoń położył na jej nagim udzie, a drugą ręką objął ją w talii i przyciągnął bliżej siebie, tak że pomiędzy ich ciałami nie było żadnej przestrzeni. Musiał poczuć ją bliżej. Jednak nie wiedział jak daleko może się posunąć. Powietrze w aucie stało się jeszcze bardziej gorące kiedy jej drobna dłoń zjechała wzdłuż jego torsu, a mięśnie brzucha momentalnie się napięły pod jej dotykiem. Nawet przez koszulkę jej chłodne palce pozostawiały gorącą ścieżkę, jakby po rozgrzanym węglu.
 Ta cała sytuacja wybiegała daleko poza plan Emily. To miało tylko wyglądać tak jak wyglądało, ale obydwoje odcięli od siebie resztę świata. Nawet nie myśleli o konsekwencjach.
 Harry zassał lekko dolną wargę Em by następnie pocałować ją z większą siłą. Dziewczyna jęknęła przez pocałunek kiedy przez jej ciało przeszły przyjemne ciarki. 
 Ta piękna chwila nie trwała jednak długo kiedy znikąd padło na nich rażące światło latarki. Obydwoje wrócili do rzeczywistości zszokowani tym co właśnie zrobili. Kiedy Smirnoff odsunęła się od przyjaciela i usiadła prosto, spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami oddychając ciężko tak samo jak chłopak pod nią. Wpatrywali się w siebie, aż do czasu kiedy dozorca zapukał w okno wyrywając ich z transu. 
 Emily nacisnęła przycisk na drzwiach otwierając tym samym szybę. Nie widzieli jednak twarzy mężczyzny, ponieważ świecił im latarką po oczach.
 - Witam. - zaczęła nadal próbując złapać oddech - Coś się stało? - zapytała jak gdyby nigdy nic, odgarniając swoje włosy do tyłu i zasłaniając oczy od rażącego światła.
 W tym samym momencie Harry czół jak wzbiera się w nim irytacja na faceta, który stał obok auta. Po pierwsze przerwał chwilę, na którą chłopak czekał bardzo długo i która może się więcej nie powtórzyć. I po drugie był idiotą wciąż świecąc w ich twarze. Miał powiedzieć już coś niemiłego, ale powstrzymał się kiedy stwierdził, że to nie pomoże ich sytuacji.
 W końcu kretyn opuścił latarkę ukazując im swoją nawet młodą twarz.
 - Tu nie wolno wjeżdżać. - powiedział lekko zachrypniętym głosem mierząc wzrokiem Emily.
Nawet przez kilka sekund perfidnie wpatrywał się w jej dekolt, a potem jej nagie nogi, które przylegały do boków Harrego. Styles z trudem powstrzymywał się by nie wysiąść z samochodu i mu nie przywalić. Dlaczego on się na nią gapi? Frajer wie, że ja tu w ogóle jestem? zapytał podirytowany w myślach. 
 - Oh. - Em udała zaskoczoną - Przepraszamy. Nie wiedzieliśmy. - zrobiła minę dziecka, które narozrabiało.  
 - Przed wjazdem była tablica informacyjna. - odparł ściągając brwi po czym znów zjechał wzrokiem na jej dekolt.
Harry zacisnął mocno szczękę i już miał powiedzieć coś niemiłego kiedy odezwała się Smirnoff.
 - Wie pan... - zaczęła seksownie zagryzając przy tym swoją dolną wargę - Trochę się śpieszyliśmy i musieliśmy jej nie zobaczyć. - mówiąc zaczęła bawić się paskiem przyjaciela - Rodzice nie pozwalają nam się spotykać i chcieliśmy znaleźć sobie jakieś ciche miejsce. - wtedy wsadziła dwa palce pod pas spodni dotykając tym samym wrażliwej skóry Harrego, który przełknął nerwowo ślinę.
Robiła to ta by dozorca wszystko widział i załapał o co jej chodzi. Styles zaś czując jej chłodną skórę tam na dole nie mógł wytrzymać. Robiło mu się coraz bardziej gorąco. Nie wincie go. 
 - Powinienem to zgłosić. - powiedział mężczyzna nadal z tym samym wyrazem twarzy.
 - Proszę, niech pan tego nie robi. Da nam pan pięć minut i się stąd wynosimy. - ponownie zagryzła wargę posyłając mu wzrok, któremu uległby każdy mężczyzna.
Dozorca rozejrzał się po pustym placu po czym z powrotem spojrzał na Em i westchnął zrezygnowany.
 - Dobra, macie pięć minut, a potem musicie odjechać. Nie zgłoszę was. - oznajmił mierząc ją wzrokiem po raz ostatni.
Widząc to Harry włożył rękę pod bluzkę Emily dotykając jej gładkiej skóry na żebrach, a drugą gładził jej udo. Następnie odchrząkną posyłając mu mordercze spojrzenie tym samym dając mu znać, że gapi się na jego dziewczynę... która praktycznie nie była 'jego'. Ale facet musiał zrozumieć, że mu się to nie podoba i że Styles jest blisko od wybicia mu zębów.
 Emily zaś starała się ignorować przyjemne uczucie, które czuła w miejscu gdzie ją dotykał.
 - Dziękuję. - uśmiechnęła się słodko - Zaraz nas tu nie będzie. - zapewniła.
Mężczyzna przytaknął w zrozumieniu po czym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Wtedy Emily nacisnęła przycisk zamykający szybę.
 - Było blisko. - odetchnęła z ulgą po czym przeniosła wzrok na przyjaciela i tym razem to ona przełknęła głośno ślinę kiedy zobaczyła, że ten już na nią patrzy.
I co raz bardziej zaczęło do niej docierać, że go pocałowała kilka chwil temu. Obydwoje wpatrywali się w swoje oczy nie odzywając się ani słowem, ponieważ żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Nagle obydwoje prawie podskoczyli kiedy telefon Harrego zaczął dzwonić w jego tylnej kieszeni. Em nawet nie dała okazji przyjacielowi by go wyciągnął, a zamiast tego zrobiła to sama tak szybko jakby się paliło. Może jednak to było zbyt szybko, ponieważ kiedy tylko komórka znalazła się w jej ręce, w następnej sekundzie wyślizgnęła się i wpadła między siedzenia.
 - Cholera. - dziewczyna syknęła pod nosem po czym sięgnęła po nią - Nie ma jej. Musiała wpaść pod fotel. - odwróciła się żeby spróbować z drugiej strony, ale tam też jej się nie udało, więc sięgnęła za siebie.
 - Emily... - zaczął Harry zachrypniętym głosem.
Zignorowała go nadal próbując wyciągnąć urządzeni, które wciąż dzwoniło.
 - Em...
Znowu nic.
 - Em. - powiedział trochę głośniej.
Dziewczyna w końcu spojrzała na niego pytająco nie będąc świadomą co robi.
 - Mogłabyś przestać się... ruszać? - zapytał niepewnie po czym przeniósł wzrok na swoje krocze.
Mimo, że w aucie było trochę ciemno, chłopak mógł zauważyć jak poliki Smirnoff przybierają różowy kolor kiedy zrozumiała o co mu chodzi. Jej usta rozchyliły się lekko w geście zaskoczenia.
 - Oh. - przełknęła nerwowo i uciekła szybko wzrokiem.
Widząc Emily w takim stanie było zaskoczeniem dla Stylesa, ponieważ ta dziewczyna prawie nigdy się nie rumieni i prawie w ogóle się nie zawstydza.
 Telefon w końcu przestał dzwonić, a Em zdała sobie sprawę, że nadal siedzi na przyjacielu (i przyjacielu swojego przyjaciela), a jego dłonie nadal nie zmieniły pozycji odkąd dozorca zostawił ich samych. 
 - Dlaczego do cholery...
Właśnie taki obraz przywitał Louisa i Nialla, którzy nagle wskoczyli na tylne siedzenie. Tommo urwał w połowie zdania patrząc na dwójkę przyjaciół z szeroko otwartymi oczami.
 - ... nie odbieracie telefonu. - dokończył ciszej.
W tym samym momencie do auta wsiał Liam, którego mina wyglądała tak samo jak chłopaków. Szok. Również zszokowana Emily szybko zeskoczyła z również zszokowanego Harrego na siedzenie pasażera i zaczęła zapinać guziki od swojej bluzki. Lokaty zaś poprawił swój fotel do pozycji siedzącej i podrapał się niezręcznie po głowie.
 - Nie wyobrażajcie sobie nic. - zaczęła Smirnoff również zawstydzona - Właśnie ratowaliśmy wam tyłki. - wyjaśniła.
Wszyscy trzej chłopacy z tyłu już szczerzyli się jak idioci.
 - Jeśli to nazywasz ratowaniem nam tyłków to następnym razem chyba spasuję z waszej pomocy. - powiedział rozbawiony Tomlinson.
 - Jestem pewien, że od teraz będą chcieli wszystkim ratować tyłki. - dodał Liam.
 - Zamknijcie się. - Harry i Emily powiedzieli w tym samym momencie zirytowani komentarzami chłopaków, które za pewne nie będą miały końca.
 - Zniknęliśmy na chwilę, a wy już przechodzicie do rzeczy. Wow, Styles. Nie wiedziałem, że cię na to stać. - tym razem to był Niall.
Wkurzony Harry złapał za uchwyt pod siedzeniem i osunął je do tyłu by po chwili usłyszeć jęk Horana.
 - Ałłłł!!! Co do cholery?! - krzyknął łapiąc się za stopę, którą prawie zmierzył mu fotel.
Wtedy lokaty uśmiechnął się łobuzersko patrząc na blondyna we wstecznym lusterku.
 - Nic. Tylko daję ci powód żeby spędzić więcej czasu z naszą kochaną Sam, która z chęcią by się tobą zaopiekowała. Wiesz... całowanie, macanie... - wzruszył ramionami wymieniając.
Niall posłał mu mordercze spojrzenie rumieniąc się przy tym i już chciał coś powiedzieć, ale Emily go wyprzedziła.
 - Więc co było w samochodzie? - zapytała mieniając temat i chcąc uniknąć niezręcznego gadania.
Kiedy obróciła się by spojrzeć na siedzącego pośrodku Louisa, ten wyciągnął z kieszeni coś na co Smirnoff wydała z siebie gardłowy dźwięk pełen irytacji kiedy tylko to zobaczyła.
 - Tomlinson, zabiję cię. Zabiję. - po tych słowach obróciła się z powrotem i zamknęła oczy opierając głowę o szybę myśląc o dzisiejszych zdarzeniach.



__________________________________________

Hej :) Tak, wiem. Zbyt długo nie dodawałam rozdziału. Wybaczcie mi mój brak weny :/ Mam nadzieję, że za ten rozdział nie będziecie już tak źli ;) 
Co o nim sądzicie? Jakieś fajne momenty? :D
Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia <3

Słów: 5525