Ważne:





czwartek, 28 marca 2013

 Rozdział XXIII - "Nie zrobiłbym ci tego."

 Sen był przyjemny... podróż z najlepszymi przyjaciółmi po Europie, imprezy i tak dalej. Niestety skończył się w tym samym momencie kiedy Zayn poczuł coś dużego i mokrego na swojej twarzy. Wytarł niezdarnie ręką policzek po czym otworzył oczy. Pierwsze co udało mu się stwierdzić to, to że świeci słońce, które cholernie go razi... a drugie to, to że obok niego leży Rudy i się na niego gapi ziejąc mu w twarz.
 - Zabiję cię, psie. - wymamrotał i zakrył głowę poduszką - Masz z rana gorszy oddech niż Styles.
Borys wydał z siebie dźwięk podobny do skomlenia po czym zakrył jedną łapą swój pysk pokazując tym samym, że właściciel go uraził.
 - Która godzina? - uniósł lekko poduszkę i spojrzał na zegarek.
8:30.
 - Cholera. - powiedział i wyskoczył z łóżka jak poparzony, potem pobiegł do łazienki, ubrał się szybko i ogarnął. Następnie zbiegł na dół gdzie nikogo nie było.
Sam musiała wyjść wcześniej do szkoły, więc nie miał kto go obudzić. Na szczęście był Rudy. Zayn spojrzał na telefon. Miał 6 połączeń nieodebranych od siostry.  Kiedy miał schować komórkę z powrotem do kieszeni, ta zadzwoniła. To był Louis.
 - Gdzie jesteś? - zapytał.
 - W domu.
 - To dobrze... idziemy do ciebie.
Malik chciał coś powiedzieć, ale jego przyjaciel się rozłączył. Teraz musiał tylko znaleźć kluczyki do auta. Śniadanie sobie darował. Szukał w kuchni, salonie i ogólnie na całym parterze, ale nigdzie nie było, więc pobiegł na górę. I nic. Potem z powrotem na dół. Przeszukał kieszenie... tam też ich nie było. Chwilę później do domu weszła cała czwórka.
 - Gotowy? - zapytał Niall.
Widać było, że też niedawno wstał. Jego włosy były potargane i sterczały w każdą możliwą stronę.
 - Szukam kluczyków od auta. - wyjaśnił zaglądając pod stolik w salonie.
 - Może zostawiłeś je wczoraj u mnie. - Lou rozglądnął się dookoła.
 - Mamy 5 minut żeby dojechać do szkoły. - powiedział Liam.
 - Daruj sobie. Znajdziesz je po szkole. Teraz jedźmy moim. - odezwał się Loczek.
 - Ok. - Zayn wziął torbę i wyszli z domu.
Styles mieszkał po drugiej stronie ulicy, obok Jo, więc mieli blisko.
 W końcu wyjechali. Niestety, jak na złość, na każdych światłach trafiali na czerwone. Był nawet mały korek.
 - Korek?! Od kiedy są tu korki? Jest przecież 9:00 rano. - zauważył Niall siedzący z przodu obok Harrego.
 - Zajebiście. - skwitował Malik.
 - Mamy przerąbane. - Louis spojrzał na swój zegarek, który znajdował się na jego lewej ręce.
 - Możemy jeszcze pobiec. - powiedział Harry.
Wszyscy siedzący z tyłu spojrzeliby na niego jak na idiotę gdyby go widzieli.
 - Spoko... zostawmy auto na środku ulicy i biegnijmy. - Tomlinson odparł z sarkazmem.
W tym samym momencie zadzwonił telefon Liam'a. Chłopak spojrzał na wyświetlacz po czym odebrał. To była Dan.
 - Gdzie wy do cholery jesteście?!
 - Emm... jedziemy. To znaczy stoimy. - poprawił się szybko - W korku.
 - W korku?! - zdziwiła się.
 - Tak.
 - Dyrektorka się o was pytała. Jak nie chcecie mieć problemów to lepiej bądźcie tu za minutę.
 - To chyba nie możliwe, skarbie. Wymyśl coś. Jest tam Em? Niech ona coś wykombinuje. 
 - Nie ma. Poszła na lekcje. Lepiej się pośpieszcie. Pa. - powiedziała i rozłączyła się.
  20 minut później cała piątka siedziała w gabinecie pani dyrektor. Kobieta stała za swoim mahoniowym biurkiem z rękoma skrzyżowanymi na piersi i w ciszy przyglądała się chłopakom. Najgorsze było to, że z jej twarzy nie było można nic wyczytać. Jedynie to to, że się nad czymś zastanawiała. Zayn jak i reszta uciekali gdzieś wzrokiem tylko żeby nie napotkać jej spojrzenia.
 - Więc... - zaczęła przerywając ciszę, która była trochę niezręczna dla całej piątki - ... nawet nie pytam o powód waszego spóźnienia. Nie chcę słuchać kolejnych historyjek jak to wynosiliście psa z płonącego domu.
Hmm... tego jeszcze nie było. pomyśleli wszyscy.
 - Czy udział w przygotowaniach uznajecie za rodzaj kary? - zapytała opadając na swoje okręcane krzesło, które jako jedyne nie pasowało do wystroju wnętrza.
 - Tak. - odpowiedzieli chórkiem.
 - A czy któryś z was wie co ma na celu wyznaczanie kar?
Nagle wszyscy spojrzeli na Liam'a. Odpowiedział spojrzeniem typu "Co ja?!" po czym przeniósł wzrok na dyrektorkę.
 - Nauczenie kogoś żeby nie popełniał tego samego błędu? - to bardziej brzmiało jak pytanie na pytanie.
 - Widzę, że wy akurat nie nauczyliście się niczego. To znaczy, że kara, którą dostaliście nie była wystarczająca. A zwłaszcza dla pana Malik'a.
Niall przełknął nerwowo ślinę.
 - Muszę wymyślić dla was coś jeszcze. Tylko zanim to zrobię zadzwonię do waszych rodziców. To powinno pomóc.
Zayn położył łokieć na oparciu od krzesła i zakrył twarz dłonią.
 - To był ostatni raz. Tylko niech panie nie dzwoni do rodziców. Proszę. - powiedział błagalnym tonem Payne.
Kobieta się nie odezwała tylko spojrzała na Louis'a.
 - Panie Tomlinson... nie ma pan nic do powiedzenia? To pana zawsze wszędzie pełno. - nie czekając  na odpowiedź przeniosła wzrok na Malik'a - Pan Malik... jest pan mistrzem w spóźnianiu się i na czym cierpią też pana przyjaciele, którzy nigdzie się bez pana nie ruszą.
Ile razy można powtarzać słowo "pana" ? pomyślał Harry. Chłopaki byli trochę zdziwieni tym co powiedziała dyrektorka. Przecież Styles zasypiał więcej razy niż Zayn, a ten i reszta go budzili. W sumie wszyscy byli po równo winni. Tylko nikt z nich nie wiedział, że Malik zazwyczaj brał wszystko na siebie jak tylko miał okazję. Kogo on w ogóle z siebie robił?
 - Przemyślę tę sprawę z rodzicami, którzy i tak się pewnie dowiedzą, ale surowsza kara i tak was nie minie. Jak na razie to wszystko. Możecie iść na lekcje.
 Kiedy wyszli  gabinetu pani Todd pierwszy odezwał się Niall.
 - Mogło być gorzej. - stwierdził.
 - Mogło. - zgodził się Liam - Mamy angielski. - dodał zerkając na Zayn'a.
 - My matmę. - powiedział Lou opierając się o ramię Styles'a.
 - Powodzenia z tą wredną małpą. A ja mam fizykę. I nie mam zadania. - Horan się skrzywił.
 - Na szczęście masz Dan i El obok siebie. - pocieszył go Payne.
 - Dobra... spadamy. Zanim znów się przyczepi. - Malik klepnął przyjaciela w rękę i udali się na zajęcia.
Reszta również poszła na lekcje. Kiedy Tomlinson i Harry weszli do klasy, automatycznie wszystkie spojrzenia powędrowały ku ich dwójce. Mina pani Foster mówiła sama za siebie. To była tylko kwestia kilku sekund zanim zacznie ich opieprzać, ale chłopaki byli na to gotowi.
 - Witam panów. - zaczęła surowym tonem - Znów spóźnienie? Czy wy macie w sobie chodź trochę przyzwoitości?
 - Pani dyrektor nas zatrzymała. - wyjaśnił Louis.
Kobieta zastanawiała się jak może wyminąć jego uzasadnienie, ale jednak zrezygnowała.
 - Nie marnujcie mi mojej lekcji i siadajcie. - rozkazała i wróciła do pisania na tablicy.
Tak też zrobili. Zajęli pustą ławkę pod oknem. Obok niech siedziały Emily i Jo.
 - Brawo. - szepnęła do nich Smirnoff z sarkazmem.
 - Był korek. - powiedział cicho Harry.
 - Korek? - zdziwiła się tak samo jak Danielle - Nic lepszego nie mogliście wymyślić?
 - Na prawdę był korek. - potwierdził Lou - I jeszcze dyrektorka nas zgarnęła.
 - A reszta?
 - Ich też.
 - Normalka. - stwierdziła.
Pani Todd słysząc ich szepty odwróciła się od tablicy, spojrzała na nich i odchrząknęła. Cała trójka automatycznie zaczęła udawać, że coś notują.
 Na godzinnej przerwie cała dziewiątka udała się na trawnik przed szkołą i zasiadła przy jednym z drewnianych stolików. Jak zwykle brakowało tylko Harrego. Kiedy reszta była pogrążona w rozmowie, Niall spojrzał na swoją blond przyjaciółkę, która siedziała obok niego zamyślona, będąc kompletnie w innym świecie. Horan dobrze wiedział o co chodzi.
 - Hej... - zarzucił jej rękę na szyję - Przestań myśleć o tych zdjęciach. Na pewno spodobają się ludziom.
Dziewczyna przeniosła na niego wzrok.
 - Skąd wiesz?
Irlandczyk wywrócił oczami.
 - Bo wszystkim się podobają twoje zdjęcia. Z resztą gdyby Monroe uważał, że nie potrafisz ich robić to nigdy by ci tego nie zaproponował. Wyluzuj. - posłał jej swój słodki uśmiech.
 - No, ale tam będą znani fotografii... a jak się tylko ośmieszę?
Niall westchnął głośno dając jej do zrozumienia, że się z tym nie zgadza.
 - Przestań gadać bzdury. - nakazał po czym sięgnął po paczkę żelków leżących obok Louis'a, zjadł jednego i skierował je w stronę przyjaciółki - Żelka? - zapytał przeżuwając.
Sam uśmiechnęła się. Czasami nie można było się nie uśmiechać patrząc na tego farbowanego blond chłopaka.
 - Chcę zielonego. - powiedziała i zaczęła szperać w opakowaniu ze słodyczami w poszukiwaniu swojego ulubionego smaku.
Horan spojrzał na resztę towarzystwa chcą się dowiedzieć o czym dyskutują.
 - Wyobrażacie sobie pięciu wariatów biegających po scenie? - zapytał Zayn opierając się łokciami o stolik i patrząc raz na Danielle, a raz na Eleanor.
Emily parsknęła cicho śmiechem. Wszyscy na nią spojrzeli.
 - Tu się z tobą zgodzę. - oznajmiła.
 Najwyraźniej rozmawiali o balu, a dziewczyny próbowały ich namówić by coś zaśpiewali.
 - To będzie wolna piosenka. - odezwała się Jo - i będziecie siedzieć. Przywiążemy was jak będzie trzeba. - posłała im uśmiech.
 - Właśnie. - poparła ją Dan.
 - Styles idzie. - powiedział Louis patrząc gdzieś w stronę szkoły.
Wszyscy podążyli za jego wzrokiem. Kilkanaście metrów dalej, w ich kierunku zmierzał Harry. Widząc ich spojrzenia na sobie uśmiechnął się szeroko. Ręce miał wsadzone w kieszenie swoich czarnych jeansów, a na lewym ramieniu wisiał mu plecak.
 - Zgadnijcie co... - zaczął kiedy był już przy nich, ale nie dokończył, ponieważ zorientował się, że teraz w cale na niego nie patrzą tylko w jakiś punkt za nim.
Ściągnął brwi nie wiedząc o co się dzieje po czym odwrócił się by zobaczyć na co patrzą.
 - Nie wygląda na szczęśliwą. - wycedził Louis.
Miał na myśli blond dziewczynę, która szła szybkim krokiem w ich stronę. Na jej twarzy widać było gniew i sprawiała wrażenie jakby miała kogoś zaraz zabić. Styles przełknął ślinę. To była Holly. Jedna z tych, które myślały, że między nimi "coś" jest. Kiedy znalazła się przy nim, otwartą dłonią uderzyła go w policzek. Harry złapał się za to miejsce bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
 - Ty dupku! - krzyknęła - Mówiłeś, że z nikim więcej się nie spotykasz! A jest ich chyba z dwadzieścia!
 - Ale...
 - Okłamałeś mnie! Z iloma tymi lafiryndami obściskiwałeś się po kątach?! No? Z iloma?! - nie dała mu dokończyć.
Wtedy obok nich pojawiła się druga dziewczyna. Wysoka brunetka z gniewem wyrysowanym na twarzy. Tak jak u blondynki. Ta nazywała się Tessa. Również uderzyła go na przywitanie, ale że w drugi policzek.
 - Ty parszywy gnoju! - również krzyczała.
Harry rozmasował obydwa, różowe od uderzenia, poliki.
 - Wierzyłam ci! Mówiłeś, że jestem jedyna i nie ma takiej drugiej!
Chłopaki, którzy siedzieli przy stoliku starali się ukrywać swój śmiech.
 - Chodź Tess... - odezwała się blondynka - On nie jest wart naszych nerwów. - i pociągnęła ją w stronę budynku szkoły.
To było trochę dziwne zważywszy na to, że obydwie dziewczyny nie przepadały za sobą. Styles odprowadził je wzrokiem.
 - Nie wiedziałem, że jest leworęczna. - powiedział bardziej sam do siebie.
W końcu chłopaki mogli się głośniej śmiać, a Harry usiadł na miejscu obok Emily.
 - Masz za swoje. - wycedziła patrząc na niego - Może nauczysz się, że dziewczyny nie lubią być "jedną z wielu".
 - A jak już to staraj się to lepiej ukrywać. - doradził Liam.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
 - A od kiedy ty udzielasz takich rad? - zapytała Dan.
Ten nic nie powiedział, tylko się do niej uśmiechnął.
 - Lepiej uważaj na korytarzach. - powiedział Zayn szczerząc się.
 - Nie znam ich wszystkich. - odparł Styles.
 - "Nie znam ich wszystkich" - zacytowała Sam - Jakie fajne określenie na "nie obściskiwałem się z nimi wszystkimi".
 - Kucharka wie? - zapytał Lou szeroko się uśmiechając.
 - Ha ha. - udawał śmiech - Nie.
 - Więc co chciałeś nam powiedzieć zanim... dostałeś po twarzy? - zapytał Nialler.
 - Że idziemy dzisiaj na imprezę. Lightwood nas zaprasza. - wyjaśnił.
 - W środku tygodnia? - zdziwiła się El.
 - Czy to kiedykolwiek nam przeszkadzało? - uśmiechnął się do niej.
 - Masz rację. - odwzajemniła uśmiech.
 - O której? - zapytał Liam.
 - O 19:00 się zaczyna.
 - Bierz ze sobą Matt'a. - powiedziała Em do Jo siedzącej na przeciwko niej.
 - Zapytam go.
 Zayn nigdy nie miał nic przeciwko Parker'owi. Zawsze go lubił i uważał za "spoko gościa", ale teraz coś w jego głowie mówił mu, że nie chce go na tej imprezie. W głębi miał nadzieję, że nie będzie mógł przyjść. Ale dlaczego? Co z nim nie tak?
 - Chwila, chwila... - Smirnoff zwróciła się do chłopaków - Możecie iść pod jednym warunkiem...
 - Jakim? - Lou podniósł pytająco brwi.
 - Nie będziecie dużo pili i wcześniej wrócimy żebyście znów się nie spóźnili na lekcje na drugi dzień. - wyjaśniła.
 - Jak ty o nas dbasz. - Tomlinson uśmiechnął się szeroko i zarzucił jej rękę na szyję.
 - Więc jak?
Chłopaki wymienili się spojrzeniami.
 - Ok. - po czym zgodzili się.
 Kiedy przerwa dobiegła końca wszyscy udali się na lekcje. Zayn, Harry, Jo i Em poszli na technikę (połączoną z przedmiotem zwanym 'grafcom')... Niall, Sam, Dan i El poszli na matematykę, Lou na w-f, a Liam na fizykę.
 Około 5 godzin później wszyscy zebrali się w domu Malik'ów gotowi do wyjścia. Nie było jeszcze tylko Smirnoff. Ale był Matt. Siedział obok Sanders i trzymali się za ręce. Chłopaki jak zwykle ubrani byli w jeansy i t-shirty z różnymi nadrukami. Za to każda z dziewczyn miała sukienkę, szpilki i wieczorny makijaż. Dan i El ubrały taką samą. Nie przeszkadzało im to. Wręcz przeciwnie, lubiły od czasu do czasu ubrać się tak samo.  Jedyne co je różniło to to, że Peazer miała na sobie jeszcze cienką kurtkę khaki, a jej włosy były wyprostowane, a Calder falowane. Wyglądały jak siostry. Obydwie zajmowały miejsce przy swoich chłopakach. Jo zaś spięła swoje włosy wysoko w koku. Nie miał on wyglądać idealnie tylko jak spięty na szybko przez co w kilku miejscach wychodziły jej i opadały kosmyki. Miała na sobie biało-czarną "sukienkę", a do tego marynarkę tego samego koloru co kurtka Dan. 
Kiedy cała ósemka siedziała w salonie i rozmawiała, Zayn poszedł na górę po portfel, który zostawił u siebie w pokoju. Drzwi do garderoby były rozsunięte. Przechodząc przez pomieszczenie i kierując się w stronę stolika nocnego przy łóżku zobaczył kątem oka swoją siostrę stojącą przy lustrze. Miała ona na sobie coś czarnego. Coś czarnego czyli sukienkę, którą kupiła ukrywając ten fakt przed bratem. Kiedy się zorientował co ma na sobie, cofnął się o krok i spojrzał na siostrę. Schował portfel do kieszeni po czym podszedł do garderoby i oparł się o framugę przyglądając się Sam. Dziewczyna nie miała pojęcia o jego obecności. Kosmyki, które zawsze opadały jej na twarz, miała teraz spięte do tyłu przy czym tworzyły jakby złotą aureolę wokół jej głowy.
 - Nie wiedziałem, że ją kupiłaś. - odezwał się.
Blondynka aż podskoczyła przestraszona po czym spojrzała na bruneta.
 - Chcesz żebym zawału dostała?!
Malik tylko się uśmiechnął.
 - Tak, kupiłam ją. Ale nie martw się... i tak jej nie założę. - powiedziała i zaczęła odpinać zamek.
 - To dobrze. - pokazał swoje białe zęby w szerszym uśmiechu - Streszczaj się, mała. Czekamy tylko na ciebie i Em.
 - Już idę. Tylko się przebiorę.
Zayn odwrócił się na pięcie i wrócił do towarzystwa zostawiając siostrę samą.
 W tym samym czasie, na dole, Hazz wyciągał z lodówki pepsi w puszce, których jest tu zawsze pełno. Otworzył ją i wziął kilka dużych łyków tym samym opróżniając całą puszkę. Potem wyrzucił ją do specjalnego pojemnika. Chcąc już udać się do reszty towarzystwa zobaczył psa siedzącego przy drzwiach. Postanowił, że z nim pogada. Podszedł do zwierzęcia i przy nim kucnął.
 - Siemasz stary. - zaczął wyciągając ku niemu rękę.
Borys przekręcił głowę na bok i podał mu łapę.
 - Znowu zostajesz sam. Przydałaby ci się tu jakaś laska. Wybacz, ale nie znam ich dużo z twojego gatunku. Nie mogę ci pomóc. - powiedział.
 - Styles... jeszcze nic nie wypiłeś, a już gadasz do psa? - krzyknął Louis.
 - I jeszcze laskę chce mu sprawić. - zaśmiał się Niall.
 - Nie słuchaj tych idiotów. - Harry z uśmiechem zignorował przyjaciół i kontynuował  rozmowę - Ty też musisz z kimś pogadać, prawda?
Pies wydał z siebie odgłos podobny do skomlenia i zaczepił go łapą. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do domu i do środka weszła Smirnoff. Styles wstał gapiąc się na nią. Pięknie wygląda. pomyślał. 
Emily miała na sobie czarną, luźną spódniczkę podkreślającą jej szczupłe i zgrabne nogi, jeansowy topik, który odkrywał jej płaski brzuch... wysokie, ciemne buty w kwiatki a do tego czarną kopertówkę i kilka dodatków takich jak bransoletki. Makijaż również miała ciemny, a włosy jej układały się w loki sięgające do połowy szyi. W lewej ręce trzymała swoja skórzaną kurtkę i "torebkę".
 Harry nie raz widział ją ubraną podobnie, ale i tak nie mógł przestać się w nią wpatrywać.
 - Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - zaczęła.
Loczek ogarnął się szybko po czym uśmiechnął się szeroko.
 - Ładnie wyglądasz. - powiedział od razu.
 - Dzięki. - odwzajemniła uśmiech po czym ruszyła w stronę reszty towarzystwa, a mijając przyjaciela zmierzwiła mu jego loczki - Hej. - przywitała się ze wszystkimi - Idziemy? - zapytała.
 - Czekamy jeszcze na Sam. - powiedziała Dan.
 - Super wyglądasz. - odezwał się Zayn łapiąc ją za koniec spódniczki.
 - Dzięki. - odparła po czym pacnęła go w rękę.
Ten się uśmiechnął. Harry, który stał obok niej nadal się na nią patrzył. W tym samym momencie na dół zeszła blondynka.
 - Wybaczcie, że tak długo. Idziemy? - zapytała.
 Miała ona na sobie biało-czarną "sukienkę" z cienkim paskiem, czarną skórzaną kurtkę oraz czarne wysokie botki na platformie, a na jej szyi wisiał złoty naszyjnik. Tak jak Harry w Em, tak Niall wpatrywał się w Sam jak w obrazek.
 - Wow. - powiedział podchodząc do niej kiedy wszyscy się już zbierali.
 - Podoba ci się? - odwzajemniła jego uśmiech.
 - Jak zawsze.
 Kiedy już opuścili dom, Zayn zamknął drzwi na klucz i dogonił przyjaciół. Kiedy Jo była z Matt'em, Malik starał się unikać jej spojrzenia. Dlaczego? Może nie chciał patrzeć na ich dwójkę razem. To było głupie, ale nie potrafił inaczej. Doczepił się więc do Louis'a i El, którzy szli na przodzie trzymając się za rękę.
 Nie jechali samochodami, ponieważ nikt z nich nie mógłby później nimi wracać, więc postanowili się przejść. Nie mieli daleko do domu Lightwood'a. Jakieś 10 minut drogi.
 W końcu doszli na miejsce. Już z ulicy słychać było głośną muzykę. Dom był duży, a prowadziła do niego prosta ścieżka ułożona z jasnych kamiennych płyt wiodąca przez trawnik. Drzwi otworzył organizator imprezy. Przywitał ich z szerokim uśmiechem i zaprosił do środka. Mimo pokaźnych rozmiarów posiadłości, żeby przedostać się do następnego pomieszczenia trzeba było się przecisnąć przez tłum ludzi tańczących, skaczących, rozmawiających, pijących alkohol albo całujących się po kątach. Muzyka dudniła w uszach, a powietrze było gęste. Nowo przybyli udali się do największego pomieszczenia w budynku gdzie zrobiło się trochę luźniej. Wtedy Sam zorientowała się kto był DJ'em - Aaron. No tak. Stał za konsolą z słuchawkami na uszach i ruszał się w rytm muzyki. Był niezły. To musiała przyznać. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się i pomachał jej. Odmachała również się uśmiechając. Niall od razu to zauważył.
 - Leci na ciebie? - zapytał ciekawy prosto z mostu pojawiając się u jej boku kiedy reszta towarzystwa się gdzieś rozeszła.
Blondynka spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami.
 - Tylko mi pomachał. - odparła i nie wiedząc dlaczego zarumieniła się.
 - Leci na ciebie. - stwierdził stanowczo - Zrobisz mi tą przyjemność i zatańczysz ze swoim blond przyjacielem? - zmienił temat.
Sam uśmiechnęła się szeroko, złapała go za rękę i pociągnęła bardziej na środek sali gdzie mieli więcej miejsca na tańczenie. Louis i Eleanor już tam byli. Calder tańczyła ocierając się tyłem o swojego chłopaka, który trzymał ręce na jej biodrach. Z pewnością się mu to podobało o czym świadczył uśmieszek na jego twarzy. Potem pojawili się Danielle z Liam'em oraz Jo i Matt. Peazer tańczyła świetnie. Jak zawsze. Nic dziwnego... robi to od dziecka.
 W tym samym czasie Zayn sprawił trzy butelki z piwem i dał jedną Em, drugą Styles'owi, a trzecią zatrzymał dla siebie. Cała trójka stała oparta o długi stół. Smirnoff kilkoma dużymi łykami opróżniła butelkę po czym ją odstawiła. Chłopaki spojrzeli na nią zaskoczeni.
 - Czy to ta, która mówiła dzisiaj żeby dużo nie pić? - zapytał Harry Malik'a.
Dziewczyna uśmiechnęła się łobuzersko po czym odwróciła się tanecznym ruchem twarzą w ich stronę. Czując, że robi jej się gorąco ściągnęła kurtkę i odłożyła ją gdzieś na bok. Akurat Aaron puścił kawałek Swizz Beatz'a - Money in The Bank. A raczej jego mały remix. Smirnoff wyciągnęła ręce w ich stronę nadal ruszając się w rytm muzyki. Kiedy złapali jej dłonie pociągnęła ich za sobą w miejsce gdzie większość osób tańczyła. Chyba była jedyną, która miała dwóch partnerów... ale jej się to podobało. Ruszała się między nimi, raz ocierając się o jednego, a raz o drugiego i robiąc inne kocie ruchy. Zayn i Harry również nie próżnowali.
 Po jakiś 40 minutach w wielkim ogrodzie zebrało się sporo ludzi, a to dlatego, że ktoś wymyślił pewną zabawę. Osoby, które były w miarę trzeźwi musiały wypić na raz trzy piwa i przejechać rowerem brzegiem basenu. Kto nie był w stanie prowadzić go prosto przegrywał albo wpadając do wody albo lądując na płytkach.
 - Tu mamy jednego. - powiedział Lou wypychając Liam'a na środek.
Od razu jakaś dziewczyna wręczyła mu butelkę z piwem do ręki. Payne spojrzał na swoją dziewczynę jakby szukał ratunku, ale ona tylko szeroko się uśmiechnęła.
 - Parker też idzie. - teraz Emily wypchnęła na środek Matt'a.
Większość zgromadzonych go znała bo w większości były to osoby ze szkoły.
 - Jakiś konkretny plan? - zapytał z uśmiechem Payne'a.
 - Tak, nie wpaść do basenu. - odparł.
W tym samym czasie dołączył do nich kolejny uczestnik... a był nim Niall.
 Ogólnie skończyło się na pięciu osobach w miarę trzeźwych. Każdy dostał po piwie i na trzy wszyscy zaczęli pić. Kiedy skończyli, wręczono rower Liam'owi jako pierwszemu. Zakręciło mu się w głowie, ale trzymał się stabilnie na rowerze. Na razie... Kiedy usłyszał słowo START, ruszył. Szło mu nawet dobrze, ale na końcu ziemia ruszyła mu się pod nogami i wpadł do basenu. Wszyscy zgromadzeni zaczęli krzyczeć i się śmiać. Kiedy Liam wychodził z basenu ktoś podał mu rękę i pomógł. Wręczył również ręcznik. Idąc w stronę swojej dziewczyny oraz przyjaciół i wycierając mokre włosy, po drodze przybił kilka "piątek". Danielle pocałowała go kiedy do niej podszedł.
 - I tak było nieźle. - pocieszyła go przyciągając do siebie.
Payne jednym szybkim ruchem zdjął z siebie przemoczoną, białą koszulkę odsłaniając swój wyrzeźbiony brzuch.
 - W pokoju będzie wam wygodniej niż tutaj. - powiedział Zayn z łobuzerskim uśmiechem.
 - Spadaj. - dziewczyna uderzyła go lekko pięścią w ramię również się uśmiechając.
 Teraz jechał Matt. I udało mu się. Przejechał cały odcinek, czyli całą długość basenu. Wszyscy zaczęli "wiwatować".
 - Nasz mistrzu! - krzyknął organizator podnosząc rękę Parker'a do góry jakby w geście zwycięstwa. Ale zostały jeszcze trzy osoby.
 Przyszła kolej jakiegoś chłopaka, a potem Nialler'a. Biedny skończył w basenie już na początku. Chyba alkohol najszybciej dotarł do jego krwi. Nawet kiedy wyszedł z wody... chwiał się. Tomlinson podszedł do niego i pomógł mu iść.
Całą zabawę wygrał Matt przez co w nagrodę wylądował w basenie, a potem wszyscy zaczęli do niego wskakiwać, albo wrzucać się na wzajem. Zayn'a odciągnęła na bok jakaś dziewczyna i urządzili sobie pogawędkę, Liam i Louis zaciągnęli swoje dziewczyny do wody. Niall Sam również. Harry zaś namierzył Smirnoff stojącą pod jedną z kolumn i ruszył w jej stronę. Kiedy zorientowała się co chce zrobić zaczęła uciekać. Może udałoby się jej to gdyby nie wypiła tyle co wypiła. Potknęła się, ale przed upadkiem ochroniły ją silne ramiona Styles'a, które owinęły się wokół jej pasa. Pisnęła kiedy to zrobił. Może nie upadła, ale zaraz miała wylądować w basenie.
 - Hazz... proszę! - krzyknęła kiedy ją niósł - Zrobię wszystko co chcesz tylko mnie nie wrzucaj! Nie dziś. - błagała trzymając się rękoma zaplecionymi na jego karku
Loczek zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na nią. Ich twarze dzieliły centymetry.
 - Wszystko? - powtórzył pytająco.
O nie. W co ja się wpakowałam. pomyślała Ale co tam...
 - Tak.
 - Okej. - powiedział po chwili dalej się w nią wpatrując po czym postawił ją delikatnie na ziemi.
 - Więc czego dusza pragnie? - zapytała poprawiając sukienkę i lekko się chwiejąc.
Harry uśmiechnął się szeroko.
 - Tylko nie mów, że seksu... Ale w sumie, co mi tam. - w jej głosie słychać było obojętność.
Styles nie krył zdziwienia słysząc jej słowa. Ale w cale nie miał tego na myśli.
 - Zrobiłabyś to? - zapytał zaskoczony.
 - Jestem pijana. Pewnie tak.
Obydwoje stali tak w ogóle nie zwracając uwagi na bawiących się dookoła ludzi.
 - Nie zrobiłbym ci tego. - odparł - Nie przespałbym się z tobą kiedy jesteś pod wpływem alkoholu.
 - A jak byłabym trzeźwa? - zapytała z łobuzerskim uśmiechem.
Wtedy zakręciło jej się w głowie i straciła równowagę. Na szczęście Harry złapał ją za ramiona nie dając jej upaść. Ale nadal patrzał jej w oczy. Co miał odpowiedzieć? Cholera...
 - Wtedy ty byś tego nie chciała. - odparował.
Emily wzruszyła ramionami. Sytuacja się odwróciła. Teraz to ona była pijana i teraz to on musiał ją pilnować. Tak jak ona zawsze opiekowała się nim.
 - Chodź do środka. - powiedział.
Chciała już coś dodać, ale ktoś złapał ich mocno i popchnął w stronę basenu. Wylądowanie w nim było nieuniknione. Kiedy się wynurzyli spojrzeli na sprawcę. Okazało się, że było ich dwóch. Niall i Liam. Byli pijani i głośno się śmiali.
 - Żałuję, że nie mam kamery. - wymamrotała Smirnoff po czym zanurzyła się pod wodę.
 Kiedy emocje przy dużym zbiorniku powoli opadały, woda okazała się skutecznym "odtrzeźwiaczem". Większość z powrotem wróciła na "parkiet". Zayn wszedł na podest gdzie stacjonował Aaron.
 - Siemasz. - zaczął patrząc na konsolę - Niezły sprzęt.
 - Chcesz pokręcić? - zapytał chłopak z uśmiechem.
 - Jasne.
Grayman dał Malikowi się trochę pobawić. Wygłupiali się, skakali i co chwila gadali "DJ Malik, DJ Malik!" albo miksowali jakieś kawałki. Potem Zayn zawołał chłopaków i razem rapowali Prince of Bel Air. Imprezowiczom się spodobało. Kiedy napotkał spojrzenie Jo uśmiechnął się do niej. Ona zaś odwzajemniła uśmiech. W tym samym czasie Aaron zapuścił I Got a Feeling - Black Eyed Peas. Mulat zobaczył, że jego kumpel patrzy się na jego siostrę, która tańczy i skacze w rytm muzyki z dziewczynami.
 - Nie masz szans, kolego. - powiedział.
 - Dlaczego?
 - Bo to Sam, a Sam ma Niall'a. Niall ma ją. Obydwoje się kochają, ale nie potrafią sobie tego powiedzieć. To skomplikowane, stary. Też chciałbym to zrozumieć.
Nagle na podest między nimi wparował Louis z szerokim uśmiechem na twarzy. Zarzucił im ręce na szyje i zapytał:
 - Jak tam nasi DJ'e?
 - Malik chyba przejmie mój stołek. - zażartował Aaron.
 - Spoko, nie wygryzę cię. - odparł szczerząc się.
 - Pozwól, że zabiorę naszego przystojnego kolegę. - oznajmił Tomlinson i zeszli z Zayn'em ze stanowiska DJ'a - Dan zabrała pijanego Liasia do domu. - powiedział kiedy przedzierali się przez tłum ludzi.
 - Tak szybko? - zdziwił się.
 - Wiesz jak alkohol wpływa na Payne'a. Robi się jakiś dziki i nieokiełznany. I cały czas się z czegoś cieszy.
Brunet zaczął się śmiać, ale nagle spoważniał patrząc gdzieś dalej. Louis podążył za jego spojrzeniem. To była Rebecca. Stała pod ścianą i gadała z jakimś gościem. Śmiała się i piła piwo.
 - Spokojnie. Najwyżej Smirnoff wyrwie jej kilka włosów. - powiedział z uśmiechem Louis.
 - Wątpię żeby poprzestała na włosach. - odparł - Gdzie ona jest w ogóle? - zaczął się rozglądać.
 - Tańczy z dziewczynami. Wyluzuj.
 - A Styles i Horan?
 - Latają gdzieś.
Sekundę później do Mulata podeszła dziewczyna w brązowych włosach i oczach. Była trochę niższa od niego, więc musiała stanąć na palcach i oprzeć się o jego tors by dosięgnąć do jego ucha i coś wyszeptać. Zayn zrobił wielkie oczy kiedy usłyszał co mu powiedziała. Ta zgryzła wargę czekając na odpowiedź.
 - Może kiedy indziej, skarbie. - wymusił uśmiech.
Zawiedziona dziewczyna odeszła.
 - Takiej propozycji jeszcze nie słyszałem. - wycedził do przyjaciela nadal zaskoczony.
 - Lepiej nie pytam. - wyszczerzył się.
 - Muszę się czegoś napić. - stwierdził po chwili Malik.
 - Na zewnątrz rozdają coś mocnego.
 - Mówiłem o czymś po czym będę mógł wrócić do domu o własnych nogach.
Chwilę później podeszła do nich Joan z czerwonym drinkiem w ręce. Uśmiechała się szeroko i można było zauważyć, że alkohol zaczął już działać, ale nie tak bardzo jak w przypadku Em.
 - Hej. Widzieliście Eleanor? - zapytała.
 - Tańczy gdzieś z dziewczynami. - powiedział Tomlinson.
 - Zgubiłam je kilka minut temu, a El...
Nie dokończyła bo ktoś popchnął ją i wylądowała na Zayn'ie. Zawartość drinka również. Biała koszulka Malik'a była teraz czerwona i mokra, tak samo jak sukienka Sanders. Louis odsunął się w porę. Bluzka, która miał na sobie była sucha i nie była jego co świadczyło, że po wyjściu z basenu zabrał ją komuś.
 - Kurwa. - zaklnęła Jo pod nosem - Przepraszam. - i rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu czegoś co nadaje się do wytarcia.
Zayn pierwszy raz usłyszał żeby przeklinała i uśmiechnął się automatycznie. Louis również. Malik nie wiedział czy przeprasza za to czy za wylany drink.
 - Cholera. Nie chciałam... sorki.
 - Nic się nie stało. - powiedział.
 - Gdzie jest łazienka? - Sanders spojrzała na Tomlinson'a.
 - Nie radzę iść do tych na dole, więc zostają wam jeszcze dwie na górze. Po schodach i na końcu korytarza.
 - Ok, dzięki. Chodź. - złapała Zayn'a za rękę i pociągnęła w stronę holu gdzie znajdowały się schody.
 - Tylko grzecznie tam! - krzyknął za nimi Louis z szerokim uśmiechem.
Malik nawet na niego nie spojrzał tylko wystawił mu środkowy palec.
 Na górze nie było tyle ludzi co na dole. Tylko jakaś para stała pod ścianom i całowali się. Jo i jej przyjaciel udali się tam gdzie polecił Tomlinson. Dziewczyna otworzyła białe drzwi i weszli do środka. Zamknęła je za nimi i zapaliła światło.
 - Przepraszam jeszcze raz. - powiedziała odkręcając wodę w umywalce.
 - To nie twoja wina. - odparł.
 - Może i nie, ale mój drink. Zdejmij bluzkę. - nakazała patrząc na niego.
Zayn uśmiechnął się i zrobił to co kazała. Jo wzięła od niego t-shirt i wrzuciła do zlewu. Wcześniej mierząc wzrokiem jego wyrzeźbiony brzuch.
 - A co z tobą? - zapytał kiedy spojrzał na biały dół jej sukienki.
Tak. Właśnie zasugerował jej rozebranie się. Sanders, która właśnie moczyła jego bluzkę, przeniosła na niego wzrok.
 - Masz rację. - powiedziała po czym zaczęła się rozbierać.
Malik podniósł zdziwiony brwi. Nie spodziewał się, że to zrobi. Odchrząknął i odwrócił głowę.
 - Nie żebym miał coś przeciwko, ale Parker'owi może się to nie spodobać. - stwierdził walcząc z pokusą żeby na nią spojrzeć.
 - Matt nie musi o tym wiedzieć. - odparła zostając w samej bieliźnie - Z resztą pewnie nie miałby nic przeciwko.
Nie miałby nic przeciwko?! Jaki facet nie miałby nic przeciwko temu, że jego dziewczyna rozbiera się przed innym chłopakiem? Chyba za dużo wypiła. Tak czy siak podobało mu się to. Jo wrzuciła sukienkę do zlewu i zaczęła zmywać plamy z ich ciuchów.
 - Pomóc ci? - zapytał nadal na nią nie patrząc.
 - Nie, dam radę sama. Ale mógłbyś znaleźć coś czym moglibyśmy to wysuszyć. - powiedziała.
 - Ok. - Zayn podszedł do jednej z szafek i otworzył ją.
Pudło. Były tam same tabletki i inne leki. Otworzył następną. Też nie. Same ręczniki. Potem następną. Znalazł coś.
 - Może być suszarka do włosów? - zapytał biorąc urządzenie do ręki.
 - Tak. Powinna pomóc.
Chłopak odwrócił się na pięcie żeby wrócić do Jo. Cholera... spojrzał. Nie patrz. nakazywał sobie, ale coś go trzymało. Wtedy napotkał w lustrze spojrzenie Sanders.
 - Przepraszam. - powiedział szybko i odwrócił wzrok.
 - Nic się nie stało. - uśmiechnęła się - Zeszło. - powiedziała po chwili i wykręciła ich rzeczy z większości wody.
Mimo dudniącej, głośnej muzyki z dołu, można było usłyszeć jak wszyscy na dole krzyczą "Horan! Horan!" jakby mu dopingowali.
 - Horan szaleje. - stwierdził brunet - Ciekawe co znowu wymyślili.
 - Im szybciej to zrobimy tym szybciej się dowiemy. - powiedziała i zaczęli suszyć ciuchy.
 Skończyli po około 15 minutach. W tym samym momencie do łazienki wparowała jakaś dziewczyna.
 - Ups. Sorki. - wycedziła widząc ich do połowy rozebranych - Myślałam, że jest wolna. Ale wy już chyba skończyliście ten... teges, nie?
 - My nie... - zaczął Malik trochę zmieszany.
 - Dobra. Nie przeszkadzam wam. A! I następnym razem jak chcecie trochę prywatności to zamknijcie drzwi na klucz. - dodała i wyszła.
Teraz było niezręcznie.
 - Lepiej się ruszajmy zanim ktoś znowu tu wpadnie.
 W końcu się ubrali i zeszli na dół. Ludzie znajdujący się w pomieszczeniu z DJ'em zebrali się dookoła tworząc na środku coś w stylu parkietu. Znów krzyczeli i komuś kibicowali. Jo i Zayn stanęli z boku bo nie było szans by dostać się bliżej i zobaczyć co się dzieje. Malik przez tłum dostrzegł Sam i Niall'a. Blondynka siedziała na kanapie obok swojego przyjaciela i przykładała mu lód do głowy.
 - Sprawdzę co się dzieje z Horan'em. - oznajmił.
 - Ok, ja znajdę Matt'a.
Malik ruszył do swojej siostry i Irlandczyka. Dopiero po chwili zobaczył, że jest z nimi Gemma. Siostra Styles'a. Kucała przed blondynem i mówiła coś do niego.
 - Siemasz, Gem. - powiedział kiedy znalazł się przy nich.
Dziewczyna wstała, uśmiechnęła się szeroko na jego widok i przytuliła go.
 - Heej.
 - Co ty tu robisz? - zapytał również się uśmiechając.
 - Przyszłam na imprezę.
 - A tobie co się stało? - spojrzał na swojego przyjaciela.
Niall nie wyglądał już na pijanego tylko na takiego, którego przejechała ciężarówka.
 - Alkohol się stał. - odpowiedziała za niego Sam trochę wkurzona.
 - Nic mi nie jest. - odparł.
 - Jasne. Tylko z rozpędu przywaliłeś w szybę mało jej nie wybijając. Na pewno nic ci nie jest. - powiedziała sarkastycznie.
Zayn parsknął śmiechem.
 - Przywaliłeś w szybę? - powtórzył śmiejąc się.
 
- Co się dzieje? - z tłumu wyłonił się Harold i zarzucił siostrze rękę na szyję.
Najwyraźniej widzieli się już wcześniej.
 - Biedny Niall wbiegł w szybę. - wyjaśniła mu Gem.
Teraz Styles zaczął się śmiać.
 - To nie jest śmieszne. - powiedziała Sam mierząc ich groźnym wzrokiem - Rozpędził się z drugiego końca sali.
To wywołało u chłopaków jeszcze gorszy śmiech.
 - Oj, Horan. Hardcore z ciebie.
 - Nie widziałem jej.
 - Nie widziałeś szyby?!
 - Przestańcie i lepiej znajdźcie Smirnoff. Zniknęła jak tylko zobaczyła Rebeccę.
 - A Louis? - zapytał Harry.
 - Jest gdzieś z El.
 - Ok, chodź. - powiedział Zayn do Loczka i zniknęli w tłumie.
 Szukając ją znaleźli Kennedy, ale Em z nią nie było. Odetchnęli z ulgą. Smirnoff trochę wypiła, więc to mogło się źle skończyć. Szukali dalej. Ale nic. Nie było jej nawet na górze ani przy basenie. Przeszukali każde pomieszczanie, oprócz tych zamkniętych.
 - Gdzie ją wywiało? - zapytał Styles kiedy spotkał się z Malik'iem przy schodach.
 - Może poszła do domu?
 - Wątpię żeby była w stanie.
 - Może zamówiła taksówkę. Pytałeś reszty?
 - Tak. Nie widzieli jej.
Obydwoje powoli zaczęli się denerwować.
 - Cholera. - mruknął Zayn - Dzwoniłeś do niej?
 - Tak. Nie odbiera.
 - Zabije ją.
Chwilę później obok nich pojawiła się Eleanor. Na jej twarzy również malowało się zmartwienie.
 - I co? Znaleźliście ją? - zapytała obejmując się w pasie.
 - Nie.
 W tym samym czasie Louis przeszukiwał jeszcze raz górę. Właśnie wchodził do ostatniego pomieszczenia gdzie mogłaby być. To była jakaś sypialnia. Ale jej tam nie było. Tomlinson miał już wychodzić kiedy zobaczył coś za oknem. Odetchnął z ulgą kiedy zorientował się, że to Emily. Siedziała sobie na  małym daszku i piła piwo. Chłopak podszedł do okna, otworzył je i wyszedł na zewnątrz. Zrobił to po cichu, więc Smirnoff nie wiedziała, że tu jest.
 - Chyba nie chcesz skoczyć? - zapytał z uśmiechem siadając obok niej.
Dziewczyna spojrzała na dół, a potem na niego.
 - Nie skończyłoby się to dobrze. - odparła po czym wzięła łyk alkoholu.
Lou wyjął w między czasie komórkę i napisał "Mam ją." do reszty tak żeby nie widziała, a następnie schował telefon z powrotem do kieszeni.
 - Zazwyczaj na imprezie się tańczy, a nie biega po dachach. - powiedział.
 - Jak impreza się rozkręci to bieganie po dachu w cale nie jest dziwne.
Tommo się zaśmiał.
 - W sumie to masz rację.
 - A ty co tu robisz? - zapytała po chwili patrząc na niego.
 - Zniknęłaś nam.
Przez sekundę można było zobaczyć na jej twarzy lekki uśmiech.
 - Jestem już duża. Nie musicie mnie szukać.
 - No tak, ale pomyśl... Masz przyjaciółkę, która nie ominie żadnej imprezy, a nagle na jednej gdzieś znika. Czy to nie wystarczający powód żeby przyjaciele zaczęli się o nią martwić? - zapytał.
 - Może wyrwała sobie jakiegoś chłopaka i zamknęli się gdzieś w pokoju żeby nikt im nie przeszkadzał?
Louis znów się zaśmiał.
 - A jak ona spławia każdego chłopaka i na seks z obcym gościem są nikłe szanse? - drążył dalej.
Emily westchnęła. No tak. Przecież dobrze ją znał.
 - Więc wynika na to, że musiało się coś stać. - powiedział.
 - Może dziewczyna chciała spokoju żeby pomyśleć nad swoją egzystencją? - dalej unikała odpowiedzi chociaż znów sprawiła, że przyjaciel się zaśmiał.
 - Powiesz mi czy nie?
Smirnoff wzięła kolejnego łyka patrząc gdzieś w dal na inne domy. Minęła spora chwila zanim się odezwała.
 - To głupie.
 - Nie sądzę.
Znów westchnęła. Chciała komuś powiedzieć, ale się wstydziła. Miała mu powiedzieć?
 - Widziałeś kiedyś żebym była zazdrosna? - spojrzała na niego.
Louis zastanowił się przez chwilę po czym uśmiechnął się.
 - Nie. Chociaż... nie. - pokręcił przecząco głową.
 - Zobaczyłam dzisiaj jak Harry rozmawia z Rebeccą. - wydusiła z siebie w końcu - Tłumaczyłam sobie, że to co czuje to tylko nienawiść do tej rudej suki, ale w końcu dotarło do mnie, że to też zazdrość.  Patrzała na niego i mówiła jak gdyby to co mu zrobiła nigdy nie miało miejsca. On nawet raz się uśmiechnął. Wtedy to mnie uderzyło. Zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak.
Lou patrzał na nią przez chwilę po czym powiedział:
 - Z tobą wszystko w porządku. Po prostu się zakochałaś.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
 - Co?! Nie, nie... Nie zakochałam się. Nie chcę i nie będę się zakochiwać. Zwłaszcza w Harrym. - protestowała.
Tomlinson się uśmiechnął.
 - Dlaczego?
 - Bo to mój przyjaciel. A w przyjaciołach się nie zakochuje. - powiedziała dokładnie to samo co Zayn w bibliotece.
 - Ja i Eleanor też byliśmy na początku tylko przyjaciółmi.
 - Ale wy to co innego. Ja się nie zakochałam. Wiem to.
 - Wiesz na pewno czy sobie wmawiasz?
 - Wiem. - odparła stanowczo i wstała poprawiając sukienkę - Muszę zatańczyć. - oznajmiła i udała się w stronę okna.
Louis pokręcił głową z niedowierzaniem po czym również się podniósł i razem weszli do środka. Wychodząc z sypialni Emily wpadła prosto na Styles'a, który szedł razem z Zayn'em. Loczek ponownie ją złapał by nie upadła.
 - Gdzie ty byłaś? - zapytał.
 - Gdzieś gdzie było w miarę cicho. - powiedziała sucho - A teraz idę zatańczyć. - powiedziała i wyminęła go szybko by udać się na dół.
Po drodze Louis posłał jej znaczące spojrzenie, ale ta go zignorowała. Musiała teraz czymś zająć swój umysł. Najlepiej jakiegoś chłopaka, który dobrze tańczy. Będąc już w pokoju z DJ'em, rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś. I znalazła. Wysoki blondyn z brązowymi oczami. Chciała już do niego podejść, ale zatrzymała ją Joan.
 - O, tu jesteś. Szukaliśmy cię.
 - Już rozmawiałam z chłopakami.
 - Wszystko w porządku? - zapytała mówiąc tak głośno żeby przekrzyczeć muzykę.
 - Tak. - uśmiechnęła się do niej - A teraz wybacz, ale namierzyłam przystojnego gościa.
Sanders odwzajemniła jej uśmiech i puściła jej oczko.
 - Powodzenia. - powiedziała i rozstały się.
 Ze względu na szkołę, cała dziewiątka opuściła imprezę około 12 w nocy. Znów stwierdzili, że spacer będzie lepszym pomysłem niż zadzwonienie po taksówkę. Zwłaszcza jeśli pomoże to im trochę otrzeźwieć. Sam cały czas martwiła się o Horan'a, który nie wyglądał najlepiej, ale cały czas powtarzał, że wszystko z nim porządku. Oczywiście mu nie wierzyła i szła przy jego boku. Przed nimi szli El, Jo, Em i Matt... zaś Styles, Malik i Tomilnson cały czas się wygłupiali tańcząc, skacząc i śpiewając. Gdyby nie głowa Niall z pewnością by do nich dołączył.
 - Zamknijcie się bo obudzicie całe osiedle. - powiedziała Smirnoff idąc z rękoma w kieszeniach kurtki.
Oni jednak się tym nie przejmowali.
 - Może pojedziemy do szpitala? - zapytała blondynka swojego przyjaciela.
 - Sam... przestań. Nic mi nie jest. - odparł patrząc jej w oczy.
 - Nie kłam.
Horan wywrócił oczami. Wtedy ból stał się jeszcze silniejszy, ale starał się tego nie okazywać.
 - Co mam zrobić żebyś przestała się martwić?
 - Nic nie możesz zrobić. - powiedziała i dotknęła delikatnie rozcięcia na jego czole by sprawdzić czy się nie pogorszyło.
Blondyn złapał jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi.
 - Tylko trochę boli. Nic więcej.
Skłamał. Ale nie chciał jej martwić. Czół jakby głowa zaraz miała mu eksplodować. Sam westchnęła zrezygnowana i już nic nie mówiła tylko szli dalej i trzymali się za ręce.
Chłopaki zaś szli z przodu i śpiewali: I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah...
To była piosenka, która sami napisali. Teraz wyglądało to komicznie, ale przecież to oni.
 - Szkoda, że nie ma Liasia. - powiedział Zayn.
 - Pewnie zajmują się z Danielle sobą na wzajem. - wyszczerzył się Tommo.
 - Zboczeniec. - odezwała się Calder.
Chłopak dorównał jej kroku.
 - Ale twój. - odparł z łobuzerskim uśmiechem po czym objął ją ramieniem i pocałował.
 - Harry, ja też tak chcę. - powiedział Malik do Styles'a.
 - Chodź, skarbie. - jedną rękę zarzucił mu na szyję, drugą złapał jego twarz i zaczął całować po poliku.
 - Ok, ok! Starczy. - protestował przez śmiech próbując się wyrwać.
Wtedy Loczek skoczył mu na plecy, znów złapał jego twarz i zaczął cmokać w policzek. Zayn stracił równowagę i obydwoje runęli na ziemię śmiejąc się przy tym.
 - Śpisz dzisiaj na kanapie. - wycedził Malik leżąc obok niego.
 - Ale...
Wtedy podszedł do nich Tomlinson i pomógł wstać.
 - Głupki. - skomentowała Sam z uśmiechem.


______________________________
Trochę się rozpisałam :) Dziękuję za komentarze i przepraszam, że nie dodałam wcześniej tak jak obiecałam.
Dajcie znać co wam się najbardziej podobało <3
Min. 5 komentarzy = XXIV rozdział.
B.

sobota, 16 marca 2013

  Rozdział XXII - "Chyba chcesz ją zabić, a nie jej pomóc."

Panna Stephen była nauczycielką języka angielskiego. Praktycznie każdy spał na jej lekcjach. Właśnie czytała fragment "Romea i Julii". Sądząc po jej głosie i tych emocjach, widać było, że przeżywa to bardziej niż przeżywaliby bohaterowie kiedy naprawdę by istnieli. Zayn nie lubił tej książki. Pokręcona miłosna historyjka. W dzisiejszych czasach jest więcej tragizmu niż wtedy i wszystko dzieje się naprawdę, a nie na jakiś kartkach. O co tyle szału? Widocznie była to jakaś sztuka wyższa wykraczająca poza jego rozumowanie. Tak czy siak Malik wolał zająć się rysowaniem na ostatniej stronie zeszytu. Na początku stworzył jakieś stworki na rogu karki, a po 10 minutach zapełnił ją całą jakąś zrozumianą tylko dla niego historyjką. Nawet nie zauważył, że w klasie zapadła cisza. Słychać było tylko jego długopis szorujący o kartkę. Kiedy zorientował się, że jest za cicho... spojrzał na klasę. Okazało się, że wszystkie oczy skierowane są na niego. Również kobiety stojącej za biurkiem.
- Panie Malik... wiem, że są rzeczy, które interesują pana bardziej niż dzieło Szekspira, ale czy mógłby pan tak szanownie zaszczycić mnie swoją uwagą?
- Nie rozumiem gościa... śmierć jest przecież oczywista, miłość też... a śmierć z miłości to też prawie codzienność w tych czasach... w tamtych pewnie też. Nie łapie dlaczego obydwoje się zabili. Ile oni w ogóle się znali? Nie rozumiem o co tyle szumu. - powiedział.
Znów zapadła chwila ciszy, którą przerwał Liam.
- Każdy ma swoje zdanie.
- Przynajmniej znam twoją opinię. To już coś.- odezwała się w końcu zrezygnowana, a chwilę potem kontynuowała czytanie.
 Kiedy zadzwonił dzwonek, klasę oczywiście pierwszy opuścił Zayn. Matematyka i angielski już za nim. Teraz to już tylko z górki. Jak zwykle podszedł do szafki i schował do niej książki. Chwilę później usłyszał okrzyk radości Styles'a. W sumie to nie tylko on... wszyscy którzy obecni byli na korytarzu.
 - Jest! - uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do Malik'a.
 - Nauczycielka dała ci swój numer czy co? - zapytał ściągając brwi.
 - Dostałem A! - powiedział zadowolony.
 - Z geografii?
 - Tak.
 - Widocznie flirtowanie z Jennifer White się opłaca.
Jennifer White, tak nazywała się nauczycielka, która uczy geografii.
 - To nie ma nic do rzeczy. Po prostu się nauczyłem.
 - Jasne. - Zayn poklepał przyjaciela po ramieniu.
Chwilę potem podeszli do nich Niall i Danielle.
 - Widziałeś Liam'a? - zapytała dziewczyna bruneta.
 - Chyba rozmawia z Stephen w klasie.
W tym samym czasie Styles pokazał im swój test.
 - Wow, on na prawdę musi cię lubić. - powiedział Horan widząc jego ocenę.
Harry zmierzył go wzrokiem.
 - Dlaczego wszyscy... - zaczął, ale nie dokończył bo obok nich pojawiła się Eleanor i Emily.
 - Co się dzieje? - zapytała ta pierwsza.
 - Styles dostał A z geografii. - wyjaśniła Dan.
 - Chyba... - Em chciała już coś powiedzieć, ale Loczek jej przerwał.
 - Nie kończ. Wiem co chcesz powiedzieć. I wcale nie dlatego.- pokiwał głową z niedowierzaniem i schował test do torby.
- Chcemy wam poinformować... - podeszła do nich Sam oraz Lou - ...że dzisiaj wieczorem oglądamy film u Tomlinson'a. Co wy na to? - zapytała blondynka z uśmiechem.
 - Ok.
 - Idę jeszcze znaleźć Jo. - oznajmiła po czym odeszła.
 Szukała na każdym piętrze, ale jej nigdzie nie było. Postanowiła, więc wyjść na dwór. Tak się złożyło, że akurat Sanders była na zewnątrz i szła w stronę szkoły... ale nie sama. Była z nią Rebecca. Rozmawiały o czymś.

 - Widzimy się później. - powiedziała rudowłosa, a odchodząc spojrzała na Sam - Hej, Sam. - posłała jej uśmiech i weszła do budynku.
Zdezorientowana blondynka przeniosła wzrok na Jo, która właśnie do niej podeszła.
 - Chyba się polubiłyście. - zaczęła uśmiechając się ze ściągniętymi brwiami.
 - Rozmawiałyśmy o balu. - wyjaśniła - Chce żebym pomogła jej jakoś tym wszystkim pokierować.
 - I?
 - Zgodziłam się.
 - To dobrze. Przynajmniej nie będzie się tak rządzić. Chyba... Lepiej zapytam cię zanim zapomnę... - zmieniła temat - Przyjdziesz dzisiaj wieczorem do Louis'a? Będziemy oglądać film. Można powiedzieć, że ma małe kino w domu, więc...
 - Nie wiem czy dam radę. Mam trochę nauki... ale postaram się. - posłała jej uśmiech - A co będziecie oglądać?
 - Znając chłopaków to pewnie jakiś horror. Przyjdź. Będzie fajnie.
 - Nie wątpię.
Sekundę później obok niej pojawił się Matt. Objął swoją dziewczynę ramieniem i pocałował.
 - Hej. - przywitał się patrząc na blondynkę.
 - Hej. Dobrze, że jesteś... przyjdziesz dzisiaj do Tomlinson'a? Robimy mały seans.
 - Wybacz, ale nie mogę. Jadę z tatą po jakieś auto.
 - Szkoda. Ale jakby się coś zmieniło to wiesz gdzie mieszka Lou. - powiedziała nadal się uśmiechając po czym poszła do klasy.
 Kiedy wszystkie lekcje dobiegły końca, każdy kto zapisany był do przygotowań musiał znaleźć się na stołówce na "zebraniu". Ogólnie było około 15 osób. Każdy zajął się rozmową z kolegą lub koleżanką. Zayn, Niall i reszta sfory jak zwykle zajęła stolik pod dużym oknem. Brakowało jeszcze tylko Rebecci i Joan.
 - Nie wieżę, że muszę to robić. - wymamrotał Tommo.
 - Trzeba było się nie spóźniać. - odparła Eleanor, która siedziała obok swojego chłopaka.
 - Nadmuchamy kilka balonów i będzie po wszystkim. - Irlandczyk próbował go pocieszyć.
 - Wątpię żeby na balonach się skończyło. - powiedziała Dan.
Emily siedziała z skrzyżowanymi rękoma na piersi i wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć. Wpatrywała się tępo w stolik i rytmicznie stukała palcem w swój łokieć.
 - Gdzie ona jest? Nie mam zamiaru siedzieć tu do wieczora. - wycedziła.
 - A gdzie Sanders? Czy ona czasami też się nie zapisała? - zapytał Liam.
 - Rebecca poprosiła ją żeby pomogła jej to wszystko ogarnąć. Może są u dyrektorki i coś omawiają. - wyjaśniła Sam.
Kiedy Smirnoff to usłyszała przeniosła na nią wzrok.
 - Kennedy i Jo? Super... - wymamrotała niezbyt zadowolona.
 - Wyluzuj. - odezwał się Malik.
Teraz Em spojrzała na niego. W tym samym momencie do sali weszły spóźnialskie.
 - Pani idealna się spóźniła. - Emily nie mogła się powstrzymać żeby jej jakoś dogryźć.
 - Miałam ważny powód. Przynajmniej nie siedzę tu z założonymi rękoma i wyglądam jakby wsadzili mnie tu siłą. - odparła z ironicznym uśmiechem.
 - Wybacz... na pewno nie ma nic ważniejszego od wpatrywania się w lustro i podziwiania samej siebie. Jak chcesz to damy ci jeszcze 10 minut.
 - Smirnoff, przestań... - szepnął do niej Harry.
Ta go zignorowała.
 - Mam nadzieję, że jesteś o wiele lepsza w robieniu niż gadaniu. - powiedziała Rebecca.
Wszyscy obecni na sali ich obserwowali.
 - Więc masz już jakiś gotowy plan czy wymyślamy go wspólnie? - Liam zmienił temat zanim Emily zdążyła się odezwać.
 - Tradycyjnie zaczynamy o 17:00. Najpierw powitanie kadry, uczniów, sponsorów... potem przemówienie, wszystkie te osiągnięcia i inne sprawy. Potem bal. Koniec o 12 w nocy. Chyba, że wy macie jeszcze jakieś pomysły.
 - Pan Monroe kończy 32 lata. Moglibyśmy złożyć mu życzenia i kupić jakieś kwiaty. - zaproponowała Danielle.
 - Dobry pomysł.
 - Ja mogę to zrobić. Zamówię kwiaty i wymyślę jakieś życzenia. - odezwała się Eleanor.
 - Ok. - Rebecca wyciągnęła długopis i zanotowała coś na kartce.
 - Sam mogłaby robić zdjęcia. - powiedziała Jo.
Kennedy przeniosła wzrok na siostrę Malik'a.
 - Zgadzasz się? - zapytała.
 - Tak.
Rudowłosa ponownie coś zapisała po czym spojrzała na chłopaka, który siedział sam przy jednym ze stolików i robił coś na telefonie. Miał on ciemne loczki, podobnie jak Harry, i zielone oczy, a dziewczyny w szkole uważały go za "atrakcyjnego".
 - Aaron?
Chłopak słysząc swoje imię automatycznie zerknął na Rebeccę.
 - Hm?
 - Rozumiem, że zajmiesz się muzyką? - zapytała podnosząc jedną brew.
 - Tak.
Aaron Grayman był szkolnym DJ-em. Zawsze obsługiwał sprzęt grający podczas imprez.
 - Super. Ja ułożę przemówienie. - powiedziała i zaczęła notować.
 - Ja ci pomogę. - odezwała się Emily.
Wszyscy nagle na nią spojrzeli nie kryjąc zaskoczenia. Czując to, jej prawy kącik ust powędrował ku górze. Kennedy mierzyła ją wzrokiem próbując rozszyfrować jej zamiary. Wiedziała, że coś się pod tym kryje.
  - Ok. Tylko ostrzegam, że to wymaga myślenia.
 - Dlatego oferuję ci moją pomoc. - uśmiechnęła się łobuzersko.
Zayn i reszta jego przyjaciół wymienili się spojrzeniami. Wiedzieli, że jedna walnęłaby drugą krzesłem gdyby mogła.
 - Rozumiem, że salę dekorujemy w piątek? - Liam ponownie zapobiegł dalszym wymianom ciętych uwag.
 - Tak. Od rana. Musimy do 17:00 zdążyć.
 Kiedy ustalili resztę spraw na reszcie mogli stamtąd wyjść i zabrać Smirnoff z dala od Rebecci. Pozostała jeszcze kwestia wybicia z głowy Emily pomysłu z układaniem przemówienia ze swoim wrogiem. Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. Trzeba było jakoś temu zapobiec. Wychodząc ze stołówki, Zayn dorównał szybko kroku przyjaciółce żeby czasem nie zatrzymała się przy rudowłosej i żeby niepotrzebnie jej nie zaczepiła.
 - Nawet nie próbuj nic powiedzieć. - szepnął jej do ucha.
Podziałało. Jedyne co zrobiła to uśmiechnęła się do niej zadziornie. Kiedy wyszli z sali zwróciła się do Malika:
 - Tylko spróbuj powiedzieć "grzeczna dziewczynka" to cię zabiję.
Brunet posłał jej szeroki uśmiech.
 - Jesteś tego pewna? - zapytała Eleanor - Co do tej współpracy z Rebeccą?
 - Właśnie? To chyba nie najlepszy pomysł. - odezwał się Harry.
 - Dlaczego nie? Co jest złego w tym, że chcę jej pomóc?
 - Chyba chcesz ją zabić, a nie jej pomóc. - poprawił ją Louis kiedy wychodzili ze szkoły.
Liam, Niall, Sam i Danielle wyszli 5 minut wcześniej i czekali na resztę na parkingu po drugiej stronie ulicy. Payne i Horan właśnie się wygłupiali i wywracali.

  Coś co przypominało przytulanie się na stojąco w stanie nietrzeźwym.
 - Zabiorę ze sobą tylko 5 osób. Kto jedzie? - zapytał Zayn wyciągając kluczyki od auta - Wy pewnie odpadacie. - tu wskazał na Dan i Liam'a oraz Tomlinson'a i El.
Te dwie pary zazwyczaj odprowadzali się na wzajem.
 - Widzimy się u mnie wieczorem. - powiedział Lou.
W tym samym momencie usłyszeli Rebeccę:
 - Zayn? Możemy pogadać? - stała ona po drugiej stronie ulicy i uśmiechała się.
Tak jak wcześniej, na stołówce, wszyscy popatrzeli zaskoczeni na Em tak teraz popatrzeli na Malik'a. Wymienił z nimi spojrzenia po czym rzucił im kluczyki i ruszył w stronę rudowłosej.
 - Wsiadaj, Em. - nakazał jej Harry otwierając przed nią drzwi samochodu.
Ta nawet go nie słuchała tylko odprowadzała Zayn'a wzrokiem. Styles w końcu stanął przed nią zmuszając by na niego spojrzała i kiwnął w stronę czerwonego Mustanga. Dan, Liam, Lou i El już odeszli. Zostali tylko Niall, Loczek, Sam, Joan i Malik.
 - Chodź... - Harry zaprowadził Smirnoff do auta i tak jak reszta również do niego wsiadł.
 Po rozmowie z Rebeccą, przez całą drogę nikt się nie odezwał widząc, że Zayn był lekko zdenerwowany.
 Będąc już w domu brunet wyszedł na długi spacer z Rudym. Kiedy wrócił wziął szybki prysznic po czym zszedł na dół się czegoś napić. Potem udał się na zewnątrz żeby zapalić. Ciągle myślał o rozmowie z Kennedy. Ja nikomu nie powiem, a ty? te słowa cały czas chodziły mu po głowie. Siedząc na schodach i wpatrując się w swoje dłonie myślał o tym co narobił. Niech cię szlag, Malik. Ty pieprzony idioto! Czasami zastanawiał się czy nie dać pozwolić Emily jej udusić.
 - Hej, idziesz? - w drzwiach od tarasu pojawiła się Sam i wyrwała go z zamyśleń.
Ubrana była w szeroki, rozpinany sweter, a pod nim luźną kremową koszulę wsadzoną w jeansowe spodenki, które trzymał brązowy pasek.
 Chłopak zgasił końcówkę papierosa po czym wstał i wrzucił go do małej popielniczki, która stała za barierką i której nie było widać.
 - Co się stało? - zapytała blondynka opierając się o framugę - Co powiedziała Rebecca?
Musiała o to pytać? Cały czas stara się to ukrywać, a ona teraz o to pyta. To staje się coraz trudniejsze. Nawet nie może spojrzeć jej w oczy. Ale przecież jest dobrym aktorem. Może i jest, co nie znaczy, że okłamywanie jest właściwe.
 - Nic. Widocznie wkurza nie tylko Smirnoff. - powiedział z wymuszonym uśmiechem.
Sam podeszła do niego i patrzała mu przez chwilę w oczy. Udało mu się wytrzymać jej spojrzenie.
 - Nie wiedziałam, że nawet ciebie.
 - Zawsze mnie wkurzała. Odkąd bawiła się Harrym. Z resztą pewnie nas wszystkich.
Blondynka uśmiechnęła się słabo po czym przytuliła brata. Odwzajemnił jej uścisk.
 - Lepiej chodźmy zanim wybiorą jakiś beznadziejny film. - powiedział.
Dziewczyna wypuściła go ze swoich objęć.
 - Masz rację. Nie chce po raz dziesiąty oglądać Batmana.
 Wychodząc zamknęli za sobą drzwi na klucz i ruszyli do posiadłości Tomlinson’ów, która znajdowała się dom dalej, po drugiej stronie ulicy.

Był to jeden z tych bardziej nowoczesnych  budynków. Dookoła rosło sporo drzew, a by wejść do środka trzeba było przejść przez podjazd, który tworzył małe rondo. Nic dziwnego, że miał taką chatę.
 Jego mama była prawnikiem, a ojciec prezesem jakiegoś banku. Poza pieniędzmi nie ma żadnych plusów wynikających z ich pracy. Zazwyczaj nie ma ich w domu. Jeżeli Louis zobaczy ojca chodź raz dziennie to już coś. W dodatku Lou jest jedynakiem. Na szczęście nie jest rozpieszczony jak reszta bogatych dzieciaków. Do wychowania Tomlinson’a w większości przyczyniła się Maggie - jego opiekunka. Kobieta zajmowała się również domem... sprzątała i dbała o wszystko. Nadal tak jest. I jeszcze byli jego przyjciele.
 Zayn i Sam nie musieli pukać czy dzwonić. Po prostu weszli do środka, tak jak zawsze. Znali nawet kod do alarmu. Byli jak rodzina, więc nie mieli z tym problemu. Wnętrze było przestrzenne. Do salonu połączonego z kuchnią i korytarzem wpadało dużo światła przez wielkie okna rozciągające się od wysokiego sufitu aż do podłogi. Kawałek od wejścia znajdowały się schody prowadzące na górę.
Byli wszyscy oprócz Niall’a, Harrego i Jo, która nie wiedziała czy da radę przyjść. Liam i Louis siedzieli na wielkiej kanapie w salonie i grali na PlayStation w Fife 13 wydając przy tym jakieś dziwne odgłosy. Emily siedziała na jednym z czterech wysokich krzeseł przy wysepce kuchennej i starannie obierała jabłko, Danielle robiła popcorn w kuchence mikrofalowej, a Eleanor wsypywała chipsy do misek na seans. Sam poszła do dziewczyn, Zayn zaś podszedł do chłopaków.
 - Lou...ty cieniasie. - powiedział z uśmiechem widząc, że jego przyjaciel przegrywa.
 - Poczekaj jeszcze trochę. Daje mu na razie wygrać, ale zaraz skopie mu tyłek. - odparł pewny siebie patrząc uważnie w ekran telewizora.
Payne się zaśmiał.
 - Próbuj szczęścia.
Malik pozwolił im się skupić na grze zostawiając ich samych i podszedł do płci żeńskiej zajmując miejsce obok Smirnoff.
 - Mógłbyś zadzwonić do Styles’a i Horan'a żeby ruszyli tyłki? - zapytała go Danielle.
 - Yhym. - wymamrotał.
Chwilę później Emily widząc, że Malik domaga się jabłka ukroiła kawałek obranego owoca i wsadziła mu go do buzi po czym sama zjadła kawałek. Chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i nacisnął ikonkę ze zdjęciem Niall’a z narysowanymi wąsami, które chłopaki dorysowali mu kiedy spał. Jeden sygnał, drugi, trzeci... i w końcu odebrał.
 - Już idziemy. Styles nie mógł znaleźć telefonu. - powiedział Horan.
 - Dlaczego mnie to nie dziwi? Pilnuj go żeby nie wpadł czasem pod ciężarówkę.
 - Przecież tu nie jeżdżą ciężarówki...
Zayn oparł się łokciem o blat i zakrył dłonią twarz po czym westchnął.
 - Nieważne. Ruszajcie się. - odsunął komórkę od ucha i rozłączył się - Zaraz będą. - powiedział do dziewczyn - Jo przyjdzie?
 - Nie wiem. Miała się uczyć. - teraz to Sam wyciągnęła telefon - Zadzwonię do niej. - oznajmiła i odeszła na bok.
 - Tak!!! - krzyknął Tomlinson na cały dom - To się nazywa strzał!!!
 - W łóżku też tak przeżywa? - zapytał Malik z łobuzerskim uśmiechem patrząc na Eleanor.
 - Spadaj. - powiedziała i próbowała się nie uśmiechać, ale jej się nie udało.
Kiedy mikrofalówka się wyłączyła co oznaczało, że popcorn jest gotowy, Danielle wyciągnęła go i wsadziła następny. Musiała zrobić przynajmniej cztery bo wiedziała, że połowa i tak wyląduje na ziemi. Sekundę później przyszła Sam z komórką w ręku.
 - Jo zaraz przyjdzie. - oznajmiła.
Na twarzy Zayn’a pojawił się ledwo widoczny uśmiech.
 - Sama?
 - Tak.
 - Jest!!! - tym razem krzyknął Liam i zaczął się śmiać.

Wszyscy odwrócili się w jego stronę. Louis zacisnął usta w cienką kreskę.
 - Miałeś farta. - powiedział i wyłączył grę.
Payne nie odpowiedział tylko wyszczerzył się. Po zakończonym pojedynku obydwoje podeszli do reszty, która obradowała w kuchni. Tomlinson zajął miejsce obok Malik’a, który poklepał go po plecach w geście pocieszenia.
 Kiedy przyszli Niall, Harry i Jo, wszyscy razem udali się do pokoju, w którym znajdował się ponad 90 calowy telewizor.
 Można było uznać to za małe kino. Na przeciwko ekranu stały dwie białe kanapy po swoich przeciwnych stronach i dwa fotele na których była możliwość wyciągnięcia się i podparcia nóg o pufy. Lewą stronę od wejścia zajęli Jo, Harry, Emily, Zayn i Niall. Dan, Liam, Sam, Eleanor i Lou zaś prawą. Tomlinson wziął pilota do ręki i wszedł w folder pt. „horrory“. Po pięciu minutach w końcu wybrali jeden.
 - Możesz złapać mnie za rękę jak będziesz się bał. - powiedział Horan do Malik’a.
Reszta parsknęła śmiechem.
 - Dobrze. Tylko bądź przy mnie. - zażartował.
 - Ja też mogę? - zapytał Liam.
Wtedy Peazer dźgnęła go palcem. Payne uśmiechnął się, szepnął jej coś do ucha i pocałował.
 - Niall jest mój. Powinieneś to wiedzieć. - wycedził Zayn kręcąc głową z niedowierzaniem.

Po kilku minutach wszyscy wygodnie się ułożyli i zaczął się seans.
 - Ałć. - powiedział Malik, który leżał obok Smirnoff - Wbijasz mi łokieć w żebra.
 - Wybacz. - zabrała rękę po czym spojrzała na Harrego po swojej prawej stronie i szepnęła do niego - Dasz mi jedną poduszkę?
 - Może być moja ręka? - zapytał.
 - Yhym. - zgodziła się i uniosła głowę by przyjaciel mógł położyć pod nią rękę tak jakby ją obejmował.
 Film zaczął się od dziewczyny, która biegła przez jakiś stary magazyn w białej, zakrwawionej sukience.
 - Pewnie zginie. - powiedział Lou, który leżał przytulony ze swoją dziewczyną.
 - Kwestia czasu. - dodał Niall.
 - Przestańcie komentować. - uciszyła ich Sam.
Dziewczyna biegła dalej. Kiedy na zakręcie wpadła na jakąś niewiele starszą od niej blond kobietę, krzyknęła przerażona. „To ja!“ uspokoiła ją blondynka łapiąc za nadgarstki... „Musimy uciekać.“
 - No a co ona robiła zanim ją zatrzymałaś? - wymamrotał Harry do telewizora i rzucił popcornem w jego stronę.
Kiedy zaczęły biec razem nagle zapadła ciemność i na ekranie pojawił się napis: „4 dni wcześniej“.
 - Obstawiam, że to jej chłopak będzie zabijał. - powiedział Niall.
 - Albo brat. - Liam również snuł domysły częstując się chrupkami.
 - No to pan Tomlinson mówi wam, że jesteście idiotami bo to była kobieta. - odezwał się Lou.
 - Co nie znaczy, że ona zabija. - bronił ich zdania Harry.
 - Możecie przestać? - zapytała podirytowana Danielle - Jeszcze nawet nie wiadomo o co chodzi.
Jo, która leżała obok Styles’a zaśmiała się po cichu.
 Potem była impreza. Dziewczyna, która była na początku filmu była chyba właścicielką domu, w którym się odbywała. Przeciskała się z drinkiem w ręku przez tłum ludzi, a kiedy doszła do miejsca gdzie mogła spokojnie oddychać bez ściskających ją imprezowiczów, drzwi za nią się otworzyły i ktoś wciągnął ją do środka. Okazało się, że był to jakiś chłopak. Przycisnął ją do ściany, a potem zaczęli się całować i rozbierać.
 - Niall, Harry... zamknijcie oczy. - powiedział Zayn i zasłonił jedzącemu Irlandczykowi twarz.
Smirnoff mu pomogła i zrobiła to samo Loczkowi. Obydwoje odsunęli ich dłonie od siebie i kontynuowali oglądanie.
Kiedy para przeniosła się do łóżka, do pokoju wparowała blond kobieta, która pokazana była na początku. Nie wyglądała na zadowoloną. Chłopak automatycznie odskoczył od dziewczyny i zaczął zapinać spodnie. „Co to ma być?! Co tu się dzieje?!“ zapytała wściekła nowo przybyła.
 Kiedy, gdzieś w drugiej połowie filmu, nadeszła jakaś chwila napięcia wszyscy oczekiwali najgorszego. Scena rozgrywała się w piwnicy ciemnej, pełnej pajęczyn. Dziewczyna szkła z latarką w ręce i szukała kolegi. Każdy przygotowywał się, że zaraz coś wyskoczy. Nagle Louis pisnął tak głośno, że każdy, bez wyjątku, podskoczył. Horan’owi z ręki wypadła nawet miska z popcornem. Tomlinson widząc ich reakcję zaczął się śmiać. Eleanor złapała się za serce, wzięła głęboki wdech po czym spiorunowała spojrzeniem swojego chłopaka i uderzyła go pięścią w ramię.
 - Szkoda, że nie widzieliście swoich min. - powiedział przez śmiech.
 - Louis! Ty kretynie! - Sam również klepnęła go w rękę - To nie było śmieszne.
Po chwili Zayn też zaczął się śmiać.
 - To ci się udało. - powiedział.
Smirnoff chyba było bardzo wygodnie w objęciach Styles’a bo zasnęła. On również. Kiedy film się skończył Danielle i Sam też już spały. Reszcie tak samo nie paliło się do wstawania z wygodnych kanap. Jo podciągnęła rękaw i spojrzała na zegarek. Była 22:00.
 - Muszę iść. - oznajmiła wstając powoli tak żeby nie obudzić Harrego.
 - Odprowadzę cię. - powiedział Zayn i delikatnie zdjął z siebie nogę Emily po czym wstał i ruszył z Sanders do wyjścia.
 - Dzięki za wszystko. Do jutra. - pożegnała się z resztą.
 - Pa. - powiedzieli chórkiem.
  Jo myślała, że Malik odprowadzi ją tylko do drzwi, ale kiedy razem wyszli na zewnątrz wiedziała już, że miał na myśli ’do domu’. Mimo, że jej dom znajdował się budynek dalej, czyli za domem Liam’a i dojście do niego zajmuje 2 minut wolnym krokiem. Brunet widząc, że Sanders jest zimno dał jej swoją bluzę. Oczywiście korzystając z okazji zapalił papierosa.
 - Dzięki. - powiedziała dziewczyna otulając się ciepłym materiałem, który pachniał fajkami, wodą kolońską i... jabłkiem?
Przez całą drogę milczeli. Kiedy doszli na miejsce Jo podziękowała mu jeszcze raz i oddała bluzę. Zayn wrócił z powrotem do domu Louis’a. W kuchni zastał El, Liam’a, Niall’a i Tomlinson’a.
 - Jeszcze śpią? - zapytał.
 - Tak.
 - Jak się skończył film? - wtedy do kuchni weszła Sam przecierając leniwie oczy i ziewając.
Za nią szła Danielle.
 - Lou miał rację. Blondyna zabiła swoją córkę. - wyjaśnił Niall.
 - Co za psychopaci kręcą takie filmy? - Samantha podeszła do Horan'a po czym zabrała mu szklankę z wodą i wypiła wszystko.
 - Gdzie Jo? - zapytała Peazer kiedy zauważyła nieobecność koleżanki.
 - Odprowadziłem ją. - powiedział Zayn po czym spojrzał na siostrę - Zbieramy się?
 - Yhym.
Blondynka wzięła swoją torebkę, razem z bratem pożegnali się z resztą i poszli do domu. Zabrał się z nimi Niall. Liam zaś odwiózł Calder i Dan.
 W tym czasie, w pokoju gdzie odbywał się seans, Emily i Harry dalej smacznie spali. Dopiero kiedy zrobiło się za cicho, Smirnoff otworzyła zaspane oczy. Głowę miała opartą o ramię swojego przyjaciela. Podniosła ją i rozejrzała się - nikogo nie było. Zabrała rękę z Loczka i odgarnęła włosy do tyłu. Styles również zaczął się przebudzać.
 - Co się dzieje? - wymamrotał.
 - Chyba film ich wystraszył. - powiedziała i przeciągnęła się.
 - Która godzina? - zapytał.
Emily wyciągnęła po ciemku telefon z kieszeni i odblokowała go by sprawdzić czas. Kiedy ekran zaświecił jaskrawym światłem przymrużyła oczy.
 - 22:36. - schowała komórkę z powrotem po czym opadła ponownie na ramię przyjaciela.
 - Chyba spodobało ci się spanie przy moim boku. - powiedział.
Nie widziała go w ciemności, ale czuła, że się uśmiecha.
 - Nie przyzwyczajaj się. - odparła.
 - Mi się podoba. Przynajmniej nie chrapiesz, a Horan i Tomlinson tak.
Smirnoff się zaśmiała.
 - Musimy wstawać. - powiedziała po minucie milczenia.
 - Wiem.
Mimo, że obydwoje się ze sobą zgodzili to i tak leżeli dalej.
 - Harry? - Em przerwała ciszę.
 - Hm?
 - Myślałeś co się stanie z nami kiedy skończymy szkołę? Niall, Zayn, Sam, reszta... każdy pójdzie w inną stronę. Wcale mi się to nie podoba...
Przytulił ją mocniej.
 - Zawsze będziemy przyjaciółmi. Nie ważne gdzie kto pójdzie. Z resztą nie wybiegam jeszcze tak daleko w przyszłość... I nie myśl o tym. - powiedział kreśląc małe kółka na jej ręce.
 - Masz rację.
 - Nie chcę tego mówić, ale musimy iść. Chyba nie chcemy żeby mama Lou nas tu znalazła...
 - Yhym.
 - Odprowadzę cię.

______________________
To jest chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam ;)
Dziękuję za komentarze i przepraszam, że nie odpowiedziałam na wszystkie.
Jak zwykle liczę, że dacie mi znać co podobało się wam najbardziej :) <3
Min. 5 komentarzy = XXIII rozdział.
Dziękuję jeszcze raz <3
B.

czwartek, 14 marca 2013

  Rozdział XXI - "Nie przejmuj się. Nikomu nie powiem..."

 Dom był dość spory, ale to normalne jak na to osiedle. Wcześniej budynek przez 5 miesięcy zamieszkiwała początkująca modelka, która bardzo lubiła towarzystwo Zayn'a, ale od kiedy się wyprowadziła dom stał pusty aż do czasu kiedy wprowadziła się do niego Jo i jej rodzice.
  Malik nacisnął przycisk od dzwonka, który znajdował się obok dużych, dwuskrzydłowych drzwi. Nie wiedział czego się spodziewać. Po chwili usłyszał, że ktoś podbiega i otwiera zamek. Kilka sekund później brunetowi ukazał się mały chłopiec z szerokim uśmiechem. Miał on ciemne blond włosy i zielone oczy. Ubrany był w szeroką czerwoną bluzkę z Iron Man'em, która lekko na nim zwisała i jeansy.
- Cześć. - zaczął Malik - Jetem Zayn. A ty pewnie Mike? - posłał mu uśmiech.
- Tak. Jesteś kolegą Jo? - zapytał.
- Tak. Gdzie twoja siostra?
W tym samym momencie do holu weszła Joan. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Mike! Mówiłam ci żebyś nie otwierał sam drzwi! ... O. - umilkła na chwilę kiedy zobaczyła Malik'a. - Hej. - uśmiechnęła się do niego - Poznaliście się już? - spojrzała na swojego brata.
- Tak.
- Wejdź. - odsunęła się żeby zrobić mu przejście.
Kiedy Zayn przekroczył próg, ściągnął buty i rozejrzał się dookoła. Pierwsze co przykuło jego uwagę to czarny fortepian stojący obok schodów.
- Grasz? - zapytał brunet.
- Tak. Mike też. - powiedziała i zmierzwiła bratu włosy.
Malik kucnął przed chłopcem i uśmiechnął się do niego.
- Nauczysz mnie?
- Ok.
Mike był najwyraźniej zadowolony, że może nauczyć czegoś kogoś starszego.
- Widzę, że też jesteś fanem Iron Man'a. - wskazał na jego bluzkę.
- Lubisz Iron Man'a?! - zdziwił się chłopiec.
- Jasne. To mój ulubiony bohater. - powiedział z uśmiechem.
- Mój też.
- Widzę, że już znaleźliście swój wspólny język. - odezwała się kobieta, która przed chwilą przyszła z salonu.
Była ona wysoka, miała czarne włosy do ramion oraz grzywkę, a jej oczy były koloru niebieskiego. Jedną ręką obejmowała się w pasie, a w drugiej trzymała ścierkę. Chyba właśnie przerwała jakąś pracę w kuchni. Malik wstał kiedy do niego podeszła i wyciągnęła ku niemu dłoń.
 - Jestem Mary. Mama Jo. - przedstawiła się z szerokim uśmiechem.
 - Zayn... Malik. Miło mi panią poznać.- uścisnął jej rękę i odwzajemnił uśmiech.
Brunetowi nie przyszło na początku do głowy, że to może być jej matka. Wyglądała bardziej na starszą siostrę albo kuzynkę.
 - Mów mi Mary.
 - Ok... Mary.
Wszyscy razem ruszyli do kuchni, po drodze przechodząc przez salon. Po lewej stronie znajdował się mały bar, po prawej zaś kominek oraz kanapy i fotele poustawiane dookoła niego. Na przeciwko były duże okna sięgające od ziemi prawie do sufitu i drzwi prowadzące na taras oraz ogród. Dalej w kuchni, na środku stała "wysepka kuchenna",a na prawo mały owalny stolik. Dalej zaś znajdowała się jadalnia. Jo, Mike i Zayn usiedli przy stoliku pod oknem.
  - Właśnie upiekłam cisto. Czekoladowe. Masz ochotę? - kobieta zwróciła się do Malik'a wyciągając nóż i krojąc swoje dzieło.
 - Wiem, że nie ładnie odmawiać, ale podziękuję. Nie jadam czekolady. - odparł z półuśmiechem.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
 - Na prawdę? Nic dziwnego, że jesteś taki chudy.
 - Mamo! - Jo skarciła ją wzrokiem.
Zayn się zaśmiał.
 - Jak można nie jeść czekolady? Mike kocha czekoladę, prawda? - Mary podała synowi ciasto na talerzyku.
Chłopiec przytaknął z uśmiechem i wziął się za jedzenie.
 - Ty też chcesz? - tym razem zwróciła się do córki.
 - Nie.
 - Napijecie się czegoś?
 - Nie, dziękuję. - odparł Zayn.
Kobieta oparła się o blat wysepki krzyżując ręce na piersi i spojrzała na gościa.
 - Papierosy zabijają, czekolada nie. - powiedziała w końcu.
Skąd ona wie? pomyślał po czym przeniósł wzrok na Joan zadając jej to samo pytanie poprzez spojrzenie. Mary chyba się domyśliła bo szybko dodała:
 - Spokojnie. Jo mi nic nie powiedziała.
 - Mama wie wszystko. - wtrąciła dziewczyna podpierając głowę na ręce.
 - Nie przejmuj się. Nikomu nie powiem...
Skoro wiedziała to jakaś obca kobieta to skąd mógł wiedzieć, że jego mama nie wie? Może nic nie mówi i czeka aż syn powie jej to sam? Malik odtrącił szybko od siebie te myśli. Nie chciał teraz o tym myśleć. Odpowiedział Mary uśmiechem. Bo co miał powiedzieć? Jo wyczuła, że dla przyjaciela robi się niezręcznie.
 - Jedz szybko, mały. To pójdziemy pograć w piłkę. - zmieniła temat.
 - Nie słuchaj siostry. Nie śpiesz się. Nie wolno szybko jeść. - powiedziała matka.
 - Chodź... - zwróciła się do chłopaka zielonooka wstając od stolika - Myślę, że nie skończy się na jednym kawałku ciasta. Jak już zjesz to nas zawołaj. Idziemy na górę.
Zayn ruszył za Jo. Weszli wschodami na górę po czym udali do pokoju znajdującego się na końcu holu.
 Malik nie wiedział czego się spodziewać, ale na pewno nie tego. Widział już dużo pokoi dziewczyn... zazwyczaj były kolorowe, obklejone zdjęciami i innymi rzeczami, ale nie ten.
 Ten był zwykły. Łóżko, kilka obrazków, mała komoda w rogu, szafki nocne oraz duże okno i wyjście na balkon. No, ale przecież Sanders dopiero się wprowadziła, więc mogło się jeszcze dużo pozmieniać.
 Joan widząc minę przyjaciela kiedy weszli do pokoju, powiedziała:
 - Nie tego się spodziewałeś?
 - Nie do końca... - posłał jej uśmiech.
 - Wiem. Jeszcze nie myślałam nad zmianami. - wyjaśniła po czym usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie.
Zayn je zajął i spojrzał na nią.
 - Gdzie twój tata? - zapytał po chwili.
 - Załatwia jakieś sprawy na mieście... Tak w ogóle to przepraszam za mamę.
 - Nic się nie stało. Jest ok.
 - Umie czytać z ludzi jak z książki. Czasami nic się przed nią nie ukryje.
 - Czyli normalne będzie jak zgadnie jaką bieliznę mam na sobie?
Jo parsknęła śmiechem.
 - Nie wiem... jeszcze tego nie robiła, ale możemy spróbować.
 - Jo!!! - krzyknął Mike z dołu.
 - Nie wiedziałam, że weźmie moją radę tak do siebie. - powiedziała dziewczyna.
Chodziło jej oczywiście o szybkie zjedzenie ciasta. Obydwoje wstali i ruszyli na dół. Chłopiec stał przy drzwiach, trzymając piłkę pod ręką, gotowy do wyjścia.
 - Idziemy?
Mały odpowiedział szerokim uśmiechem.
 Cała trójka wybrała się do pobliskiego parku gdzie było dużo miejsca by pograć. Na pogodę nie można było narzekać, ponieważ świeciło słońce. Ludzie chcąc z niej skorzystać wybierali się na spacery czy małe pikniki z rodzinami i psami. Dookoła latało dużo zwierzaków, które ganiały za patykami czy frisbee rzuconymi przez właścicieli.
 - Może żeby było fair to ty będziesz z Jo? - zapytał Mike.
Sanders parsknęła śmiechem i myślała, że Zayn zrobi to samo, ale zamiast tego on z powagą powiedział:
 - Masz rację.
Dziewczyna podniosła zdziwiona brwi, ale po chwili się uśmiechnęła.
 - Może ja po prostu usiądę i popatrzę?
Chłopaki zmierzyli ją wzrokiem.
 - Myślę, że się boi. - stwierdził mały mówiąc do Malik’a, jakby ignorując siostrę.
 - Tak myślisz?
 - Co? Wcale nie... - zaprotestowała.
Obydwoje stali obok siebie ze skrzyżowanymi rękoma na piersi i przyglądali się Jo. Mike szturchnął lekko swojego towarzysza i gestem dłoni nakazał mu się schylić, ponieważ na razie sięgał mu ponad pas. Kiedy Zayn to zrobił, mały szepnął mu coś do ucha. Na twarzy bruneta od razu zagościł szeroki uśmiech.
 - Halo?! Jakbyście nie zauważyli... ja tu stoję. - powiedziała Sanders machając do nich ręką, a kąciki jej ust powędrowały ku górze.
 - Ok. - zgodził się brunet ignorując koleżankę, a chwilę później wyprostował się i na nią spojrzał - Dobra. Będziesz siedzieć, ale... najpierw... - rzucił jej piłkę.
Złapała czekając na dalsze warunki.
 - ... Musisz dobiec z piłką do fontanny. - skazał na obiekt oddalony od nich w linii prostej o jakieś 130 metrów.
Jo chciała już coś powiedzieć, ale Malik był pierwszy.
 - Nie możesz dać się nam złapać i pozwolić zabrać nam piłki. - posłał jej uśmiech.
Brunetka patrzała się przez chwilę na niego rozmyślając propozycję.
 - Widzę, że niedawno się poznaliście i już założyliście jakiś „ZIKE TEAM“ przeciwko mnie? - zapytała podnosząc lewą brew.
Chłopaki wymienili między sobą spojrzenia i „te“ swoje uśmiechy. Sanders rezygnując z dalszej walki wypuściła głośno powietrze z płuc.
 - Ok. - zgodziła się po chwili.
 - Damy jej trochę czasu zanim zaczniemy ją gonić? - zapytał chłopiec z miną dorosłego mężczyzny, który głęboko zastanawia się nad jakąś ważną sprawą.
 - 10 sekund? Co ty na to?
 - Myślę, że wystarczy.
 - Zdrajca. - powiedziała Jo z lekkim uśmiechem do swojego przyjaciela.
Ten w odpowiedzi odwzajemnił jej uśmiech.
 - Dobra... 3... 2... 1... start!
Dziewczyna zaczęła biec w stronę fontanny.
 - Trzymaj się za mną. Zapędzę ją z powrotem, a ty zabierzesz jej piłkę.
 - Ok.
Po upływie 10 sekund biegiem ruszyli w tę samą stronę co Joan. Mimo, że Sanders jest wysportowana to i tak nie ma żadnych szans z Zayn’em. Brunet szybko ją dogonił i stanął jej na drodze. Chciała go wyminąć, ale nie mogła, dlatego też musiała się trochę cofnąć by pobiec w bok. Przez to, że skupiła całą swoją uwagę na Malik’u... zapomniała, że ściga ją też jej młodszy braciszek. W końcu Zayn’owi się udało i ją złapał. Objął ją od tyłu w pasie i oboje upadli na  miękką trawę. Chwilę później dołączył do nich Mike zabierając siostrze piłkę.
 - Mam! - krzyknął opadając na kolana obok nich.
Malik i Jo leżąc na trawie śmiali się.
 - To było nie fair! - zaprotestowała - Jesteś szybszy ode mnie... i jeszcze ten mały wykorzystał moją nieuwagę. - dźgnęła lekko brata palcem.
 - Nie postarałaś się. - powiedział Zayn przez śmiech.
Wtedy jego też dźgnęła w żebro. Ten nie zdążył się zasłonić, chociaż śmiał się dalej.
 - Faceci. - wycedziła po czym usiadła.
Chwilę po tym, brunet i chłopiec przybili piątkę za jej plecami.
  Wszyscy troje chyba przez godzinę kopali piłkę, śmiali się i wygłupiali. Jo stwierdziła, że chłopaki co chwila coś spiskują przeciwko niej dlatego usiadła na ławce udając obrażoną. Chwilę potem gdzieś zniknęli. Pomyślała, że na pewno znów coś wymyślili, ale zdziwiła się kiedy obydwoje przyszli do niej z kwiatkami. Były małe, kolorowe i świeżo zerwane bukieciki.
 - Skąd to macie? - zapytała cicho.
 - Z klombu. - powiedział Mike z szerokim uśmiechem.
 - Przecież tu nie wolno zrywać kwiatów.
 - To co? ... Mikie mnie osłaniał.
Patrzała na nich z powagą na twarzy, ale chwilę później uśmiechnęła się i pokiwała głową z niedowierzaniem.
 - Ok, dziękuję. - odezwała się w końcu.
W tym samym momencie jej brat obrócił głowę i pokazał palcem na swój polik. Jo zrozumiała i cmoknęła go w to miejsce. Odruchowo chciała zrobić to samo Zayn’owi, ale kiedy na niego spojrzała zawahała się. Malik zaś uśmiechnął się i powiedział:
 - Odegrałem dużą rolę w zdobywaniu ich dla ciebie.
Kąciki ust Sanders powędrowały ku górze po czym, tym razem bez wahania, pocałowała go w polik. Wtedy uśmiechnął się jeszcze szerzej.
 - Dobra... a teraz co powiecie na lody? - zapytała.
 - Tak! - krzyknął Mike widocznie bardzo zadowolony z tego pomysłu.
 - Tylko jak powiesz mamie to cię uduszę. - ostrzegła go.
 - Będę trzymał żeby za językiem. - odparł poważnie.
Zayn i Jo parsknęli śmiechem.
 - Chyba język za zębami. - poprawiła go.
 - Nie ważne. Tak czy siak nic nie powiem.
 - Ok, chodźcie.
  W trojkę ruszyli szeroką aleją prowadzącą przez rzędy drzew po obu stronach, która później wiodła przez mały most. Przeszli przez niego by potem udać się do butki z lodami. Był to raczej pojazd, z którego wystawał młody mężczyzna i podawał ludziom zmrożone smakołyki.
 - Jaki smak? - zapytał Malik z uśmiechem wyciągając z kieszeni portfel.
 - Czekoladowy! - odezwał się Mike.
 - O, nie. Powiedziałam, że już trzeci raz za mnie nie zapłacisz. - sprzeciwiła się.
 - Nie masz nic do gadania... prawda mały?
 - Niestety. - zgodził się zaciskając usta w wąską kreskę.
 - Więc? Jaki smak? - ponowił pytanie.
Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
 - Waniliowy. - powiedziała w końcu po czym posłała mu lekki uśmiech.
 Zayn kupił lody i udał się na miejsce gdzie na niego czekali. Wręczył im je, a oni podziękowali.
 - To gdzie teraz? - zapytał.
 - Może...
Nie dokończyła... bo przerwała jej blond dziewczyna, która właśnie do nich podeszła. Trzymała w jednej ręce telefon i torebkę, a w drugiej kawę w styropianowym kubku. Uśmiechała się szeroko patrząc na Malik’a.
 - Hej, Zayn. - zaczęła.
 - Hej... Lucy.
Pamiętał ją. Tak jak każdą dziewczynę, z którą... miał do czynienia. A było ich trochę. Chłopak miał dobrą pamięć, więc znał również imiona. Nawet jeśli ktoś przedstawiał mu się, kiedy on sam był w stanie nietrzeźwym. Tę pamiętał z imprezy w jednym z klubów w Londynie, gdzie był razem ze swoją paczką. Kupił jej drinka, flirtowali, a potem... nie ważne. Tak czy siak było to trzy miesiące temu.
 - Pamiętasz mnie. - zdziwiła się lekko.
 - Dlaczego nie? - uśmiechnął się do niej - Jeżeli chodź raz z kimś... - tu szukał słowa - ...się rozmawiało... to wypada znać jego imię. - odparł.
 - Cieszę się... O! Hej. - spojrzała na Jo jakby dopiero teraz ją zauważyła - Jestem Lucinda. - przełożyła telefon do ręki w której trzymała kubek po czym wolną dłoń wyciągnęła ku niej.
 - Joan. - uścisnęła ją z uśmiechem.
Blondynka spojrzała na chłopca.
 - Hej. - powiedziała do niego - A ty? Jak masz na imię?
 - Mike.
 - Miło mi cię poznać, Mike.
Chłopiec odpowiedział z uśmiechem. Dziewczyna ponownie przeniosła wzrok na Zayn’a po czym wyciągnęła z torebki jakąś małą kartkę i dała mu ją.
 - Odezwij się kiedyś. - kąciki jej ust ciągle były w górze - Do zobaczenia... mam nadzieję. - pożegnała się i odeszła.
Malik odprowadził ją wzrokiem po czym spojrzał na Jo. Patrzała na niego tymi swoimi zielonymi oczami i łobuzersko się uśmiechała.
 - Co? - zapytał wcześniej schowawszy karteczkę do kieszeni.
 - Leci na ciebie. - odpowiedział za nią Mike.
Obydwoje spojrzeli na niego. Zayn się zaśmiał, a siostra posłała bratu spojrzenie typu „Kto cię tego nauczył?“
 - Jak większość. - wyszczerzył się.
Teraz Jo spojrzała na Malik’a... równie zdziwiona.
 - No co? Byłbym idiotą gdybym tego nie dostrzegał. - odparował.
 - Jo też? - zapytał mały.
Teraz obydwoje przenieśli wzrok na niego.
 - Nie, Jo...nie. Jo jest z Matt’em. - powiedział pierwszy.
Nie wiedział dlaczego, ale w jego głosie było słychać dziwną nutę kiedy to mówił. Chłopiec ściągnął brwi.
 - Dziwni jesteście. - wycedził po czym liznął swojego loda, przecisnął się między nimi i ruszył przed siebie.
Joan i Zayn spojrzeli na siebie.
 - To też wiem.
 - Ja bym powiedziała, że wszystkie.
 - Chciałem zachować chodź trochę skromności. - odparł z uśmiechem.
 - Doceniam to. - zaśmiała się.
 Jeszcze przez około dwie godziny spacerowali po parku,  poszli nawet na plac zabaw. Potem Malik odprowadził ich do domu. Na pożegnanie z Mike’iem przybili sobie żółwika.

____________________
Pytaliście jaki mam pomysł na następny blog... Nie chcę wszystkiego zdradzać, ale jedyne co mogę powiedzieć, że Zayn nie będzie nikim miłym ;) To na razie plany, więc...
Jak zwykle dziękuję za komentarze. Bardzo mnie motywują... a zwłaszcza te, które mówią co wam się najbardziej podobało, ponieważ wtedy wiem czego oczekujecie. =]
Min. 5 komentarzy = XXII rozdział.