Ważne:





niedziela, 26 maja 2013

 Rozdział XXX - "Co za dużo to nie zdrowo."

 - Nialler! Idziesz czy nie?! - krzyknęła Sam stojąc przy drzwiach i tupiąc nogą z zniecierpliwienia.
 - Chwila!
 - Ugh. - blondynka wywróciła oczami
To była najbardziej denerwująca rzecz w Niall'u, Harrym, Liam'ie, Lou i Zayn'ie... nigdy nie wyrabiali się na czas, wszystko zostawiali na ostatnią chwilę i zawsze się spóźniali i często przez pośpiech zapominali różnych rzeczy. Oprócz wpadania na głupie pomysły to była ich następna wspólna cecha.
 - Spotkamy się u mnie! - oznajmiła głośno.
 - Nie! - krzyknął Horan z góry - Już idę!
Chwilę później chłopak zszedł szybkim krokiem po schodach i dołączył do przyjaciółki.
 - Idziemy tylko do mnie, a ty szykujesz się przez pół godziny. Myślałam, że tylko dziewczynom zajmuje to tak długo. - powiedziała Sam z założonymi rękoma patrząc w jego niebieskie tęczówki, które tak bardzo uwielbiała.
 - Sorki. - posłał jej uśmiech - Chodź. - złapał ją za rękę i pociągnął ją na zewnątrz zamknąwszy wcześniej za sobą drzwi.
Skręcili w prawo i ruszyli chodnikiem w stronę domu Malik'ów. Ich dłonie nadal były splecione i oboje nie mieli zamiaru ich rozdzielać, ponieważ nigdy im to nie przeszkadzało. Chociaż starali się nie robić tego przy przyjaciołach bo czuli się niezręcznie. Oczywiście nie chodziło o to, że się siebie wstydzili tylko zdawali sobie sprawę, że musi to dziwnie dla nich wyglądać.
 Kiedy przechodzili obok domu Emily Sam zobaczyła na podjeździe wysoką kobietę, która wysiadała właśnie czarnego Ferrari. Jej ciemne włosy sięgały jej do połowy pleców, duże zielone oczy powiększał jeszcze bardziej makijaż, mocno czerwone usta pasowały do spódnicy z wysokim stanem, w którą wsadzona była biała, elegancka bluzka, a szpilki wydłużały jej już i tak długie nogi.
 - Dzień dobry, pani Smirnow. - przywitała się blondynka posyłając jej uśmiech.
 - Hej, wam. - kobieta odwzajemniła go - Co tam u was? - zapytała zamykając drzwi od swojego drogiego auta - Jak tam głowa? - tu spojrzała na Horan'a.
Katya była równie piękna jak jej córka. Wyglądała bardzo młodo jak na swój wiek. Miała 34 lata i każdy myślał, że jest siostrą Emily, kiedy tak naprawdę była jej mamą.
 - W porządku. Już nie boli. - powiedział z uśmiechem.
 - To dobrze. Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. Widzę, że w końcu jesteście razem? - przeniosła wzrok na ich złączone dłonie po czy z powrotem spojrzała na nich.
Obydwoje momentalnie puścili swoje ręce czując niezręczną sytuację.
 - Um... nie. - odezwała się szybko Sam - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - wytłumaczyła.
Na te słowa Horan poczuł jakby małe ukucie w sercu.
 - Oj, skarbie. - Katya westchnęła - Nie rozumiem was... tak słodko razem wyglądacie. Ale to nie moja sprawa. - dodała - Trzymajcie się i pozdrówcie rodziców.
 - Dobrze. Do widzenia.
Kobieta posłała im szeroki uśmiech po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domu. Jej chód przypominał chód modelki. I w dodatku zawsze wiedziała jak się modnie ubrać. Nikt by nigdy nie zgadł, że jest lekarzem, a tak konkretniej chirurgiem.
 - Chodźmy. - Niall przerwał niezręczną ciszę kiedy zostali sami.
Tym razem chłopak nie złapał ją za rękę tylko razem w ciszy udali się do domu Sam. To nie był pierwszy raz kiedy ludzie myśleli, że są razem. Ale czemu się dziwić? Tak się właśnie zachowywali. Zawsze kiedy ktoś twierdził, że są parą przez chwilę robiło się niezręcznie, ale później wszystko wracało do normy jakby nigdy nic.
 Kiedy doszli do posiadłości Malik'ów blondynka wyciągnęła klucze z torebki i wsadziła odpowiedni z nich do zamka lecz chwilę później okazało się, że drzwi były otwarte. Co do cholery? Dziewczyna ściągnęła brwi i spojrzała na przyjaciela, który był tak samo zdziwiony jak ona. Chwilę później odwróciła się żeby sprawdzić czy na podjeździe stoi samochód jej brata, ale go tam nie było. Niall otworzył drzwi i wszedł powoli do środka z przyjaciółką, która była tuż za nim. Obydwoje usłyszeli odgłosy, które dochodziły z kuchni, ale kilka sekund później ucichły. Można było też wyczuć przypalone mięso przez co Horan zmarszczył nos. Nagle zza rogu wyszła kobieta w fartuchu sprawiając, że Sam i jej przyjaciel mało co nie dostali zawału.
 - Mama?! - dziewczyna pisnęła i rzuciła się Patrici na szyję mocno ją tuląc.
 - Hej, skarbie. - odwzajemniła uścisk i pocałowała córkę w czubek głowy szeroko się przy tym uśmiechając.
 - Co ty tu robisz?! Czemu nie mówiłaś, że przylatujesz? Kiedy wróciłaś? - zaczęła pytać wypuszczając ją ze swoich objęć.
 - Spokojnie. Nie wszystko na raz. - zaśmiała się po czym spojrzała na Niall'a - Hej, mój ulubiony łakomczuchu. - powiedziała i również go przytuliła.
 - Dzień dobry, pani Malik.
 - Ile razy ci mówiłam żebyś nazywał mnie Trish albo Patricia? - odsunęła się od niego ściągając brwi, ale również się lekko uśmiechając.
 - Dobrze, więc... dzień dobry Patricio. Miło cię widzieć z powrotem w domu. - odwzajemnił uśmiech.
Kobieta była wzrostu swojej córki, jej włosy były tego samego koloru co włosy syna i związane wysoko w kitkę, ale oczy miała zielone tak jak Sam. Tak samo jak Katya wyglądała młodziej niż jej wiek wskazywał.
 - Też się cieszę, że w końcu udało mi się wyrwać z tego Sydney i wrócić do domu. Tamten klimat mnie zabija. - powiedziała kręcąc głową - Chodźcie. Robię właśnie obiad. - ruszyła do kuchni, a pozostała dwójka zaraz za nią.
Obydwoje zajęli miejsca przy wysepkach kuchennych, a Patricia oparła się oblat obok kuchenki.
 - Przypaliłam przed chwilą mięso i musiałam je wyrzucić, więc będziecie musieli chwilę poczekać. - oznajmiła z uśmiechem.
 - Niech się pa... Nie śpiesz się. - Niall się szybko poprawił.
W dalszym ciągu było mu dziwnie zwracać się po imieniu do matki jego przyjaciół.
 - Więc czemu nam nic nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz? - zapytała zniecierpliwiona Sam.
 - Nie byłoby wtedy niespodzianki, prawda?
 - Kiedy wróciłaś? - tym razem zapytał Horan.
 - Wczoraj wieczorem.
 - Co?! Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś? Byłam u Niall'a. Mogłam w każdej chwili przyjść. - powiedziała blondynka głosem pełnym pretensji.
Kobieta westchnęła patrząc na córkę.
 - Kochanie... po pierwsze było późno i byłam zmęczona lotem, więc poszłam od razu spać. Nawet się jeszcze nie rozpakowałam. A po drugie nie chciałam cię wyciągać od twojego przyjaciela. Na pewno robiliście coś ciekawego i nie miałam zamiaru psuć wam zabawy. - wyjaśniła spokojnie.
 - Oh, ok. Wyspałaś się? - zapytała.
 - Tak. Jak nigdy. W końcu we własnym domu i we własnym łóżku. - uśmiechnęła się ciepło po czym przeniosła wzrok na chłopaka - A ty jak się czujesz, Niall? Jak tam twoja głowa?
 - Dobrze. Czuję się świetnie. Nie wiem czemu jeszcze trzymają mnie w domu. Wszystko ze mną w porządku. - powiedział, a potem spojrzał na blondynkę, która patrzyła na niego wzrokiem typu 'żartujesz sobie?'!.
 - Jasne. - odparła sarkastycznie - Tak jak wtedy w nocy kiedy poszłam do domu i zostawiłam cie samego?
Horan westchnął nie chcąc zaczynać kłótni z przyjaciółką. Zwłaszcza przy jej mamie. Naprawdę czuł się lepiej. Nie kręciło mu się w głowie tak jak wcześniej i nic go nie bolało. Pewnie gdyby nie Sam to dalej byłoby tak samo. Dziewczyna przez cały czas odwracała jego myśli w jakiś sprawiając, że zapomniał o bólu. Tak właśnie na niego działała.
 - Skarbie... wiem, że martwisz się o Niall'a, ale on sam lepiej wie jak się czuje. Musisz mu uwierzyć. - powiedziała kobieta po czym przeniosła wzrok na chłopaka - Co nie oznacza, że nie powinieneś się pilnować. 
 - Wiem. - zgodził się - Na szczęście to całe wstrząśnienie mózgu nie było tak poważne i nie musiałem zostawać w szpitalu.
 - Cieszę się, ale uważaj na siebie.
 Około 20 minut później pani Malik skończyła przygotowywanie obiadu i podała go 'dzieciom'. W tym czasie opowiedziała jak było w Sydney, kogo spotkała, jak prawie spóźniła się na samolot, co ciekawego widziała i jak zgubiła paszport. Oczywiście wypytała jeszcze córkę i jej przyjaciela o to co działo się u nich podczas jej nieobecności. Sam powiedziała wszystko oprócz kilku rzeczy, o których jej mama nie musiała wiedzieć, na przykład takich jak mała kłótnia z Zayn'em... co nie oznacza, że nie było jej łatwo zatajać to przed nią.
 Po skończonym posiłku Niall i blondynka włożyli naczynia do zmywarki i wypili po szklance kompotu, a Patricia właśnie skończyła ścierać z blatu.
 - Posiedziałabym z wami, ale muszę się jeszcze rozpakować, wykonać kilka telefonów, a potem jechać na pocztę bo mam do odebrania ważną przesyłkę. Cholera, dopiero wróciłam, a mam jeszcze tyle do roboty... - powiedziała Patricia wycierając ręce w czystą szmatkę po tym jak wcześniej je umyła.
 - Dobrze, mamo. Będziemy u mnie w pokoju. - Sam posłała jej uśmiech.
 - Może my odbierzemy tę paczkę dla ciebie? - zaproponował Horan - Dopiero wróciłaś i jesteś jeszcze pewnie zmęczona, a ja zrobiłbym wszystko żeby tylko wyrwać się na miasto.
Słysząc te słowa jego przyjaciółka zmierzyła go groźnym wzrokiem.
 - Żartujesz? Ty masz siedzieć w domu. - przypomniała mu.
 - Sam... po pierwsze nic mi nie jest, a po drugie nie mogę siedzieć całe dnie pod zamknięciem. No i po trzecie twoja mama też ma prawo odpocząć. - odparł.
 - Dziękuję, Niall... ale nie chcę żeby coś ci się stało. - powiedziała kobieta uśmiechając się do niego ciepło.
 - Nic mi nie będzie. - zapewnił odwzajemniając uśmiech - Jedziemy? - zapytał przenosząc wzrok na blondynkę.
Dziewczyna wywróciła oczami wiedząc, że nie wygra tej kłótni. Oczywiście dalej uważała, że to głupi pomysł. Martwiła się o niego, a on zachowywał się jakby w ogóle nie przejmował się o swój stan.
 - Nie będę potrzebowała twojego dowodu albo coś? - zapytała Sam patrząc na mamę.
 - Tak. Już ci daję. - Patricia poszła do salonu by wyciągnąć dokument z portfela po czym wróciła po chwili i wręczyła go córce - Uważajcie na siebie.
 - Będziemy. - powiedział Niall kiedy kierowali się w stronę wyjścia - Pójdę po samochód. Poczekasz chwilę? - zwrócił się tym razem do przyjaciółki.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł żebyś prowadził. - odparła.
Niall wziął głęboki oddech powoli zaczynając się irytować nadopiekuńczością Sam.
 - Posłuchaj... nie zabrałbym cię samochodem jeśli nie byłbym pewien, że wszystko ze mną w porządku i że mogę prowadzić. Więc, proszę cię... przestań już się tak martwić. - jego ton głosu był opanowany.
 - Ok. - wymamrotała.
 - Weźcie moje auto. - Patricia podała Horan'owi kluczyk.
 Chwilę później Sam i Niall wyjechali z garażu czarnym BMW by następnie skierować się w stronę najbliższej poczty. Dziewczyna cały czas obserwowała przyjaciela chcąc być pewną, że nie zasłabnie podczas jazdy. Ten zaś co chwilę się uśmiechał i przełączał stacje w radiu, ponieważ na żadnej nie leciało nic ciekawego. Obydwoje milczeli odkąd wyjechali z domu.
 - Skup się na drodze. - nakazała blondynka piorunując go wzrokiem i przerywając panującą między nimi ciszę.
Horan wyszczerzył swoje białe ząbki zostawiając radio w spokoju.
 - Jesteś na mnie zła? - zapytał po chwili.
 - Nie. - odparła odwracając wzrok i patrząc gdzieś przez okno.
 - Jesteś.
 - Ugh, tak jestem. - przyznała się w końcu.
Chłopak westchnął wystukując palcem równy rytm na kierownicy.
 - Wyjaśnisz mi dlaczego? Bo nie widzę powodu... Sam, ja mam 17 lat. Nie sześć. Wiem kiedy jestem w stanie prowadzić, a kiedy nie. Wiem kiedy ze mną wszystko ok, a kiedy nie. Jesteś moją przyjaciółką i się mną opiekujesz, za co ci jestem na prawdę wdzięczny, ale czasami musisz odpuścić. - powiedział zatrzymując się na czerwonym świetle po czym obrócił głowę w jej kierunku.
Dziewczyna nadal na niego nie patrzyła. Wtedy Niall złapał ją delikatnie za podbródek i obrócił jej twarz tak by mogła spojrzeć mu w oczy.
 - Ok?
 - Dobrze. Przepraszam. Po prostu się martwię.
 - Co za dużo to nie zdrowo. - odparł uśmiechając się szeroko i sprawiając tym samym, że jego przyjaciółka nie mogła się powstrzymać i odwzajemniła go.
Horan ruszył kiedy światło czerwone zmieniło się na zielone. Przez resztę drogi atmosfera w samochodzie była luźniejsza. Obydwoje rozmawiali i śmiali się z niczego. Jakimś cudem Niall przekonał Sam i w końcu odpuściła. Z resztą nie mogła się długo na niego gniewać. Nie była w stanie. Wszystko co robił i mówił sprawiało, że od razu chciała się uśmiechać i przed czym nie mogła się pohamować. Gdyby chłopak teraz nie prowadził z pewnością blondynka przytuliłaby go mocno i nie puściła. Gdzieś głęboko w myślach głos dodawał jej jeszcze I pocałowała. , ale starała się go jakoś zagłuszyć co nie za bardzo wychodziło. 
 Kiedy dojechali na pocztę musieli poczekać jakieś 20 minut, ponieważ pani, która tam pracowała była nowa i jeszcze trochę gubiła się w swoich papierach.
 - Myślałem, że stamtąd nie wyjdziemy. - powiedział Niall kiedy odebrali paczkę i wyszli z budynku udając się na pobliski parking gdzie zostawili samochód - Ta laska wyglądała jakby dopiero co się obudziła i nie wiedziała gdzie jest.
Sam zaśmiała się na jego słowa.
 - Przynajmniej się starała. - oparła z uśmiechem - Jest nowa, więc nie dziw się jej. Stresowała się biedna. Ciekawa jestem jak ty byś sobie tam poradził.
 - Nieważne. - wymamrotał i nacisnął przycisk na kluczyku otwierając tym samym zamek w aucie.
Obydwoje weszli do środka i Niall uruchomił samochód.
 - Masz na coś ochotę? - zapytał kiedy wyjeżdżali z parkingu.
 - Na kawę.
 - Starbucks?
 - Yhym.
5 minut później Horan zatrzymał auto pod jedną z kawiarni i wyszedł by kupić napoje wcześniej pytając się przyjaciółki co konkretnie chce. Sam widząc przez okno, że kolejka wcale nie jest mała wysiadła z pojazdu na świeże powietrze po czym oparła się o maskę wyciągając telefon z kieszeni i wybierając numer brata. Odebrał wyjątkowo szybko.
 - Hej, mała.
 - Hej. Co tam? Żyjecie? - zapytała z uśmiechem.
 - Ta. W porządku. Niedawno wstaliśmy. To znaczy niedawno wszystkich obudziłem. - poprawił się.
 - Ty zawsze wiesz jak przerwać komuś przyjemny sen, co?
 - I kto to mówi...
Mimo, że Sam go nie widziała to mogła powiedzieć, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Ja robię to dla twojego dobra. - odparła.
 - Jak chcesz. A co u ciebie? Jesteś z Horan'em? - zapytał, ale zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć Zayn kontynuował - Po co ja się w ogóle pytam... Co robicie?
 - Czekam na niego. Zajechaliśmy na kawę. - wyjaśniła.
 - Jesteście na mieście? - w jego głosie można było usłyszeć lekkie zdziwienie.
 - Tak. Pojechaliśmy na pocztę odebrać mamie paczkę bo Horan się uparł. I... - urwała bo ktoś jej przerwał.
 - Ruszcie się z tym sprzątaniem bo zaraz będzie śniadanie. - powiedziała Eleanor gdzieś w tle.
 - Sprzątaniem? - powtórzyła Sam - Co tym razem?
 - Ymm... Louis dostał specjalną pobudkę. - wyjaśnił.
 - Malik, rusz dupę. Trzeba wynieść materac na zewnątrz. Sam nie dam rady. - odezwał się Lou.
 - Materac? Co masz na myśli mówiąc 'specjalną pobudkę'? - zapytała.
 - Trochę zmoczyliśmy pokój gościnny.
Sam ściągnęła zmieszana brwi.
 - Mógłbyś trochę jaśniej?
Nagle usłyszała tłuczące się szkoło.
 - Kurwa mać! - krzyknął Tomlinson.
Zayn westchnął.
 - Znowu. Ja ich chyba zabiję... - powiedział zrezygnowanym głosem.
 - Opowiesz mi jak wrócicie. - zachichotała.
 - A jak się czuje Nialler? - zapytał Zayn.
 - Twierdzi, że dobrze. I... - przerwała kiedy spostrzegła postać kilka metrów przed nią, którą nie miała najmniejszej ochoty widzieć.
Nie. Nie. Nie! krzyczała w myślach. Wzięła głęboki oddech i przełknęła nerwowo ślinę.
 - Sam? - odezwał się jej brat po drugiej stronie telefonu - Jesteś tam?
Dziewczyna rozglądnęła się dookoła by zobaczyć czy nie ma czasami w pobliżu jej blond przyjaciela, ale on nadal stał w kolejce w kawiarni.
 - Sammy? - powtórzył Zayn.
 - Emm... muszę kończyć. Do jutra. - powiedziała starając się nie brzmieć na zdenerwowaną, ale za bardzo jej to nie wyszło.
Rozłączyła się zanim Malik zdążył się odezwać. Nie wiedziała co teraz zrobić. Pobiec do Niall'a czy zamknąć się w aucie?
 
***
 
 - O mój boże... - wymamrotała Emily słysząc tłuczące się szkło na górze w pokoju gościnnym.
 - Ciekawe co tym razem pobili. - odezwała się Danielle kładąc każdemu tosta na talerzu.
Liam, Harry, Jo i El usiedli właśnie przy dużym stole, a Smirnoff i Peazer właśnie kończyły podawać śniadanie. Następnie obydwie zajęły miejsca przy reszcie. Cała szóstka wzięła się za konsumowanie posiłku. Nie było tylko Zayn'a i Lou, którzy sprzątali bałagan, który zrobili. Nie musieli by tego robić gdyby Malik'owi nie zachciało się zemsty. Ten właśnie geniusz postanowił wylać na przyjaciela wiadro zimnej wody, kiedy Tomlinson sobie smacznie spał. Nie myślał wcześniej jakie będą tego skutki oprócz reakcji Louis'a. Chwilę później skończyli biegając po pokoju i chlapiąc się na wzajem. Przez to właśnie wszystko w około było mokre.
 - Mmm. - wymamrotał Styles przeżuwając tosta.
 - Ładnie pachnie. - powiedział Lou kiedy razem z Zayn'em zeszli na dół.
Obydwoje zajęli miejsca przy stole i wzięli się za jedzenie.
 - Co pobiliście? - zapytała Jo patrząc na Malik'a, który usiadł obok niej.
 - Ten idiota pobił lampkę. - kiwnął w stronę przyjaciela.
 Tomlinson wywrócił tylko oczami. Wtedy Sanders odwróciła się w stronę Emily, która była po jej prawej stronie.
 - Wygrałaś. - powiedziała z uśmiechem.
 - Mówiłam. - odwzajemniła go.
Reszta patrzała na nie zmieszana nie wiedząc o co chodzi. Dziewczyny widząc ich miny zaśmiały się.
 - Założyłyśmy się z Em o to czy popsujecie coś jeszcze do wieczora. Miałam przeczucie, że wygra, ale nie wiedziałam że już z samego rana. - Joan wyjaśniła chichocząc.
 - Jakbym wiedział to bym odradził ci zakładania się o takie rzeczy. - powiedział Harry z szerokim uśmiechem.
 - Posprzątaliście już? - zapytała Dan po chwili.
 - Yhym.
 - Jo? - odezwała się Eleanor.
 - Hm? - spojrzała na nią przełknąwszy swojego tosta.
 - Dlaczego Matt nie przyjechał?
Zayn nie rozumiał dlaczego wszyscy ciągle się o niego pytani. Co on ich obchodzi? Matt, Matt i Matt. Powoli zaczynał mieć tego dosyć. Nie przyjechał to nie przyjechał. Proste, prawda? Czasami czuł się jakby Parker należał do ich 'paczki', a wcale nie należał. Miał swoich kumpli, więc niech się ich trzyma. Chociaż Malik wiedział, że skoro jego dziewczyna przyjaźniła się z nim i z ósemką jego najlepszych przyjaciół to będzie musiał oglądać go częściej niż zazwyczaj. I nie podobało mu się to. Gdzieś tam głęboko myślał, że przeszłość zatoczy koło, tylko że role się odwrócą. Oby nie.
 - Nie mógł. Musiał omówić dzisiaj z trenerem szczegóły wyjazdu do Amsterdamu. - wyjaśniła.
 - Kiedy wyjeżdża? - zapytał Liam.
 - Prawdopodobnie w piątek, albo wcześniej. Jeszcze do końca nie wiedzą.
 - A na ile?
 - Około dwóch tygodni. Pierw będzie miał treningi z jakimiś ludźmi, a potem zawody. - powiedziała zakładając za ucho opadający jej na twarz kosmyk włosów.
 - Nieźle. - odezwał się Lou.
Zajebiście. pomyślał Zayn. Chociaż z jakiegoś powodu cieszył się, że będzie miał od niego spokój na dwa tygodnie.
 Kiedy wszyscy skończyli śniadanie posprzątali po sobie, a dziewczyny stwierdziły, że skoro jest słońce to trzeba z niego skorzystać, więc przebrały się w stroje kąpielowe i rozłożyły sobie leżaki przed domem. Zabrały ze sobą coś do picia i położyły się na nich by cieszyć się pogodą. Chłopaki zaś postanowili przeszukać garaż gdzie Malik'owie trzymali większość starych rzeczy, których nie używali.
 - Pamiętacie? - zapytał Lou wyciągając z jednego z pudeł kij bejsbolowy, na którym każdy z chłopaków złożył swój podpis.
Harry zaśmiał się biorąc od niego przedmiot.
 - Mieliśmy wtedy 12 lat. - powiedział oglądając go.
 - Taa... i wybiliśmy nim sąsiadowi okno. Dostałem karę na dwa tygodnie. - parsknął Liam.
 - Pamiętam pomysł Niall'a żeby go wyrzucić i udawać, że nie jest nasz. - wycedził Zayn - Z naszymi imionami na nim. Naprawdę mądrze. Już wtedy Horan był geniuszem.
 - Tak, a Payne na to "No co ty?! Oszalałeś?! A jak znajdą na nim nasze odciski?!" - zacytował Harry na co wszyscy się zaśmieli.
Chwilę później dalej przeglądając rzeczy Styles znalazł stary szkicownik. Otworzył go więc na pierwszej stronie i uśmiechnął się na widok krajobrazu narysowanego przez jego przyjaciela. Obrazek był kolorowy i naprawdę ładny jak na kogoś kto narysował go w wieku 6 lat. Przerzucił kartkę dalej i zobaczył ludzika, a konkretniej kobietę z czarnymi włosami. Od razu rozpoznał Patricię. Na następnej stronie była ich cała rodzina. Zayn, Sam, ich mama i tata. Wszyscy się szeroko uśmiechali. Przeglądając dalej natknął się na rysunek pięciu chłopaków. Oczywiście wiedział kto to.
 - Co to? - zapytał Louis zaglądając mu przez ramię.
 - Nie pamiętam, że taki miałeś. - powiedział Harry do Malik'a.
Ten zaś spojrzał na niego pytająco po czym podszedł do niego i spojrzał na szkicownik. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
 - Bo nigdy go nikomu nie pokazałem. - wyjaśnił i wziął go od przyjaciela by obejrzeć swoje stare rysunki.
 - Zawsze wszędzie coś rysowałeś. - przypomniał Liam - Pamiętam twoje graffiti na drzwiach szkoły.
 - Huhuu... - zaśmiał się Louis - Wszyscy za to dostaliśmy. A wyraz twarzy dyrektorki był bezcenny.
 - Taa, nie był już taki bezcenny jak siedzieliśmy z rodzicami u niej w gabinecie. - powiedział Harry krzywiąc się na to wspomnienie.
Zayn parsknął po czym pokręcił głową i odłożył szkicownik na bok.
 - Zawsze kończyliśmy tak samo. Mając kłopoty.
 - Ciągle tak kończymy. - Liam wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
 - Racja. - zgodził się Lou grzebiąc dalej w pudle.
Chwilę później wyciągnął figurkę czerwonego Power Ranger'sa bez głowy.
 - O nie... - Harry wziął go od niego marszcząc brwi - Will... a ty dalej bez głowy. - powiedział do zabawki na co reszta parsknęła śmiechem.
 - Myślałem, że mama go wyrzuciła. - odezwał się Malik.
 - Biedny Will. - Payne pokręcił głową.
 - Pragnę zauważyć Haroldzie, że to ty mu ją urwałeś. - przypomniał Louis klepiąc przyjaciela po plecach - Tym. - wskazał na rower, który wisiał na jednym z haków - Przejechałeś mu po niej. - podszedł do dwukołowego pojazdu i zdjął go bez żadnego wysiłku.
Rower przeznaczony był dla sześciolatka, więc nie był duży. Tomlison postawił go na ziemi i usiadł na niego. Zdecydowanie był na niego za duży.
 - Mustang Zayn'a. - zaśmiał się Harry.
 - Zdecydowanie wolę mojego obecnego Mustanga. - powiedział Malik z uśmiechem.
Wtedy Lou odepchnął się nogami i wyjechał z garażu na czerwonym rowerku.
 - Wiiiiiii! - krzyknął jadąc w kierunku jeziora.
Dziewczyny, które leżały na leżakach i ze sobą rozmawiały automatycznie spojrzały na przyjaciela, który zachowywał się jak dziecko w wesołym miasteczku. Wszystkie cztery zaczęły się śmiać na jego widok.
 - Lou, skarbie? Dobrze się czujesz? - zapytała Eleanor.
 - Zajebiście! - krzyknął próbując pedałować, ale nie wychodziło mu to za bardzo ze względu na swoje za długie nogi - Wiiii!
Chłopaki również się z niego śmieli stojąc na podjeździe. Widząc tego idiotę nie dało się inaczej. Chwilę później Tomlinson podjechał do nich z bananem na twarzy.
 - Nadal nieźle jeździ. - stwierdził schodząc z roweru.
 - Oddawaj bo zepsujesz. - powiedział Malik z uśmiechem.
Wziął go od przyjaciela po czym wrócił z resztą do garażu i odwiesił go na miejsce.
 - Nadal to masz? - zapytał zaskoczony Liam wyciągając z pudła małego, starannie wystruganego żołnierzyka - Myślałem, że Nialler go zgubił.
 - Widocznie nie. - Zayn wzruszył ramionami.
To była jego ulubiona zabawka z dzieciństwa. Zrobił mu ją jego tata kiedy miał pięć lat. Malik pamiętał jak ojciec opowiadał mu historie o odważnych żołnierzach, którzy walczyli o swój kraj. Chłopak lubił ich słuchać i jak był mały stwierdził, że chce być taki jak tata. Z czasem z tego wyrósł chociaż czasami myślał co byłoby gdyby poszedł do wojska. Tak jak ojciec. 
 Chwilę później zadzwonił telefon Zayn'a. Chłopak wyciągnął komórkę i spojrzał na ekran gdzie wyświetlone było zdjęcie jego siostry. Zanim odebrał odszedł trochę na bok.
 - Co tam, mała?
 - Zayn? - dziewczyna odezwała się drżącym głosem.
Wiedział, że płakała. Jego mała siostrzyczka płakała.
 - Sammy? Co się stało? - zapytał.
Wolną rękę zacisnął mocno w pięść kiedy na myśl przyszło mu, że ktoś mógł jej coś zrobić.
 - Zayn, ja... - nie dokończyła.
Malik słyszał jej pociąganie nosem i głośny oddech.
 - Ja...
 
_________________
 Na początku chcę wam jak zwykle baaaaardzo podziękować za wasze komentarze :) Naprawdę to doceniam :) <3 Kocham Was normalnie.
Znów was zostawiam w takim momencie ;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Proszę żebyście dali mi znać co podobało wam się najbardziej żebym w dalszych rozdziałach wiedziała w jakim kierunku mam iść. :)
Słów: 3626.
Min. 7 komentarzy = XXXI rozdział.
B.

13 komentarzy:

  1. Jupi nowy rozdział boski jak zwykle i albo mi się wydaje albo jakos szybko dodałaś ;) Nic dodać,nic ująć po prostu cudowny! Teraz tylko trzeba czekać na ciąg dalszy, a zapowiada się nieźle. Mam nadzieję, że z Sam wszystko ok. Tylko dlaczego zadzwoniła do Zayn'a, skoro Niall byl tuż obok? Nie trzymaj nas długo w niepewności, bo zaczynam się denerwować! Jak zwykle pozdrawiam i ściskam,życząc weny ukochanej pisarce, dzięki której w ogóle czytam opowiadania. Dziękuję ci za to,że jesteś! <3 AGA

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow i znów jakaś niewiedza, tylko teraz Sam.. Ciekawe dlaczego płacze, kogo zobaczyła przy samochodzie i gdzie był Niall..?? Mam nadzieję, że nic jej się nie stało.. A Zayn jak się zdenerwował jak się zorientował, że Sam płacze... to było słodkie :D
    Brakowało mi tu trochę Zayn'a i Jo tylko we dwoje, ich wspólnych rozmów takich jak w poprzedniej scenie, ale rozdział i tak był niesamowity, naprawdę :)

    Czekam z niecierpliwością na kolejny, życzę weny i mam nadzieję, że za tydzień również coś coś dodasz, ponieważ to będzie długi weekend i może znajdziesz troszeczkę czasu na napisanie następnego ;p
    Kurczę jak ja się narzucam i przepraszam cię za to (znów :d )

    Pozdrawiam
    Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż się boje co stało się Sam :o ale mam nadzieje że szybko dodasz nowy i się dowiemy ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne, nic dodać, nic ująć. Jesteś cudowna, już się uzależniłam od tego bloga . Aż się boję co będzie kiedy przestaniesz go pisać, będzie mi wiele brakowało. Pisz jak najdłużej, ale ucz się oczywiście :*

    OdpowiedzUsuń
  5. znów świetny rozdział! ciekawi mnie co z Sam? oby Zayn lub Nill ją uratowali czy cokolwiek. Nowy wątek to dobry pomysł. Podoba mi się!
    brakuje Em i Harrego, ale czekam.
    Mam nadzieję, że dodasz szybciej niż tym razem.
    Powodzenia w pisaniu.
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  6. Za każdym razem przechodzisz samą siebie!!! Powiem ci, że właśnie czegoś takiego mi brakowało w poprzednich rozdziałach - takiego porządnego zwrotu akcji jak tu z Sam ! Mam nadzieję, że w kolejnych częściach będzie więcej tego typu sytuacji, przez które trochę nam "ciśnienie skoczy"! Gratuluję i czekam na kolejny rozdział :)


    xoxo
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerywanie w takim momencie powinno być karalne.. ;) Rozdział jest niesamowity, właśnie tego potrzebowało to opowiadanie, takiego hmm, kopa? :D Liczę na to, że kolejny rozdział pojawi się szybko, ponieważ codzienne wchodzenie na Twojego bloga i wypatrywanie nowego rozdziału staje się moim nałogiem. ;P Życzę weny i obyś pisała jak najwięcej i jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne, dawaj kolejne !! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz w jakim momencie przerwać żeby wkurzyć człowieka...... :P kocham cie normalnie i nie mogę się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  10. trololololo kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  11. A ty wiesz, że my już nie możemy się doczekać następnego rozdziału?? :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. ^
    |
    |
    |
    PS. A ten rozdział jest bombowy!!! Really !! :p :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Niee! Ja Ci tego nie wybaczę! To wcale nie jest zabawne! :CCCCCCCC My i tak czekamy na Twoje rozdziały z niecierpliwością więc nie musisz się jeszcze o to dodatkowo starać! No nie! Gdybym Cie znała to już byś nie żyła <3 Jeszcze tak długo nie dodajesz, a masz już 13 komentarzy! DOMAGAM SIĘ O NEXT !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń