Rozdział XIX - "Co się stało z Zayn’em, który mówił o wszystkim siostrze i swoim najlepszym przyjaciołom?"
- Będziesz tak stał czy się z nami pobawisz? - zapytał chłopiec w czarnych włosach budując mur zamku z piasku w piaskownicy.Pytanie to skierował do innego dziecka, ciemnego blondyna stojącego kilka metrów dalej i przyglądającemu się małemu brunetowi i jego przyjacielowi. Po chwili zastanowienia dołączył do nich. W prawej ręce trzymał czerwonego lizaka, a w lewej małego żołnierzyka.
- Jak masz na imię? - zapytał drugi.
- Niall. A wy?
- Ja jestem Louis, a to Zayn. Lubisz budować zamki z piasku? - zapytał kopiąc dołek w piaskownicy.
- Lubię.
- Więc dokończ tamtą stronę. - Lou wskazał tył „budowli“.
- Ok. - zgodził się chłopiec i wziął się do roboty.
- Aaaaaaa! - usłyszeli nagle kogoś krzyki.
W ich stronę zbliżało się dwójka kolejnych dzieci. Jeden był jaśniejszym, a drugi ciemniejszym blondynem. Ten pierwszy uciekał, a ten drugi go gonił. Kiedy zaczęli biegać w okół piaskownicy Zayn powiedział:
- Harry! Zostaw go! Zniszczycie nam zaraz zamek!
W końcu Harold złapał swojego przyjaciela i zaczęli się śmiać.
- To jest Niall. - przedstawił go Louis kiedy reszta się uspokoiła.
- Jetem Liam.
- A ja Harry.
- Pomóżcie nam. - nakazał Zayn,
Chłopcy usiedli obok nich i wzięli się do budowania. Chwilę potem wszyscy znaleźli się nad basenem. Dookoła było ciemno i nie było nic widać. Jedyne światło jakie dochodziło to lampy spod błękitnej tafli wody. Kiedy rozejrzeli się dookoła zobaczyli, że kogoś brakuje. A był to Harry. Nagle spod wody wynurzyła się ręka. Chłopiec tonął. Wszyscy rzucili się mu szybko na pomoc i wyciągnęli do niego dłonie. Niestety nie mogli dosięgnąć. W końcu ich przyjaciel przestał walczyć i powoli opadał na dno.
- Nie!!! - krzyknął Zayn.
Kiedy w końcu otworzył oczy, zerwał się z miejsca i zaczął głęboko oddychać. Rozejrzał się dookoła by odnaleźć wzrokiem Styles’a. I znalazł. Leżał przy wygasającym ognisku przytulony do Emily. Obydwoje spali. Malik odetchnął z ulgą i przetarł ręką twarz. Ten sen do przyjemnych nie należał. Rozejrzał się jeszcze raz, po czym spojrzał na zegarek. Była 7:32. Reszta też chyba spała bo nikogo nie było i słychać było chrapanie z namiotu chłopaków. Zayn wstał, nalał trochę wody do plastikowego kubka i ochlapał sobie nią twarz. Zabiję go. pomyślał. Był dopiero ranek, więc postanowił nie budzić przyjaciół. Żeby nie siedzieć bezczynnie, postanowił rozpalić ognisko, ale żeby to zrobić musiał iść nazbierać trochę drewna. Tak też zrobił. Kiedy je przyniósł, poszedł po następne. Po powrocie zobaczył Jo, która szukała czegoś w swojej torbie.
- Już wstałaś. - Zayn bardziej stwierdził niż zapytał po czym położył patyki obok paleniska.
- Ty też. - powiedziała lekko zdziwiona - Wszystko w porządku? Jakoś niewyraźnie wyglądasz.
Malik parsknął cicho śmiechem.
- Jakbyś wypiła tyle co ja czy Styles też byś tak wyglądała. - posłał jej uśmiech.
Chociaż dobrze wiedział, że no to było przyczyną.
- Fakt... Jednak żyjesz. - zmieniła temat.
Zayn zastanowił się chwilę o co jej chodzi.
- Zapomniałem całkiem o jagodach Harrego. - zaśmiał się kiedy sobie przypomniał - Jednak nie były trujące... Co nie zmienia faktu, że za Chiny nie zjadłbym ich drugi raz. I chyba wiem jak się zemścić. Niestety ucierpią też na tym inni. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem po czym ruszył do Range Rover’a Styles’a. Jo obserwowała go uważnie chcąc poznać jego zamiary. Malik otworzył drzwi auta po czym wsiadł do niego. Pierwsza myśl Sanders to to, że chłopak chce wjechać nim do jeziora, co jest głupotą, ale on tylko włączył radio, a konkretniej płytę. Była to piosenka AC/DC - Back in Black. Zayn podgłośnił rockowe brzmienie jak najbardziej mógł. Dźwięk muzyki rozniósł się z pewnością po całym lesie.
- Nie masz serca. - stwierdziła dziewczyna mówiąc tak głośno żeby mógł ją usłyszeć i uśmiechnęła się do Malik’a kiedy podeszła do samochodu i oparła się o niego.
- Przyda im się porządna pobudka. - powiedział równie głośno, a potem stanął obok niej i razem obserwowali przyjaciół żeby zobaczyć kto pierwszy się obudzi.
Wyszło na to, że wszyscy razem.
- Malik! Kretynie! Ścisz to! - krzyknęła Sam, która właśnie wyszła z namiotu mróżąc oczy przed słońcem.
A za nią Danielle i Eleanor. Sekundę po nich wyłonili się Matt, Louis i Liam przeciągając się leniwie. Chyba każdy nienawidził takich takich pobudek. Horan zaś zerwał się nie wiedząc o co chodzi, a Harry i Emily zakryli głowy śpiworami by stłumić hałas. Zayn myślał, że Smirnoff zaraz rzuci się na niego i zacznie opierdzielać, ale tak nie było. Widocznie było jej bardzo wygonie u booku Styles’a. Dziewczyna próbowała spać dalej, tak jak ich lokaty przyjaciel. Malik nie dał za wygraną... podszedł do nich i szybkim ruchem ręki zabrał im śpiwór.
- Wyłącz to. - wymamrotała Em zakrywając uczy.
Zayn’a wyręczyła Dnielle. Poszła do auta i wyłączyła muzykę.
- Zabiję cię. - powiedział Louis przeciągając się.
- Dołączam się do ciebie. - powiedziała Sam.
- Widzisz... chciałeś odegrać się na jednym, a teraz na karku masz resztę. - Jo szturchnęła lekko Malik’a i uśmiechnęła się do niego.
- Panie i panowie... - zaczął Mulat zarzucając Sanders rękę na szyję - Oto mój wspólnik w zbrodni. - wyszczerzył się.
- Co?! - zapytała „oburzona“ Joan - Wcale nie.
- Dobra, dobra... nie wykręcaj się. - powiedział patrząc się na nią po czym uśmiechnął się do niej szeroko.
- Ty podstępny... - nie dokończyła tylko dźgnęła go palcem w żebra.
Niestety Zayn nie zdążył zareagować.
- Więc zabiję was. - poprawił się Louis.
- A miałem taki fajny sen. - ziewnął Harry.
Emily zaś usiadła i spiorunowała wzrokiem swojego przyjaciela, który włączył muzykę.
- Ja też. - powiedział Niall przecierając oczy.
- Zayn... - Liam zaczął idąc w stronę swojego auta - Tobie to się zawsze nudzi. - wyciągnął z niego butelkę z wodą i opróżnił ją do połowy.
- Skutki po wczorajszym nadmiarze alkoholu? - zapytała Eleanor z uśmiechem.
- Nie jest tak źle. Prawda Harry? - Payne zwrócił się do Loczka.
Ten leżał obok Em i trzymał się za bolącą głowę.
- Nie, nie jest. - mruknął z ironią.
- Nienawidzę cię. - wycedziła Sam do brata również sięgając po butelkę z piciem.
- To za moje. Teraz widzisz jak to jest być budzonym wcześnie rano. - odparł z uśmiechem.
- Teraz będę wiedziała jak cię budzić.
Niedobrze. pomyślał Malik.
- Ogarnijmy się i zróbmy śniadanie. - zaproponowała Danielle.
Horan’owi aż zaburczało w brzuchu kiedy usłyszał słowo „śniadanie“.
- Dobry pomysł. - powiedział.
Tak też zrobili. Zajęło to im wszystkim około 15 minut. Mycie zębów, przebranie się, itd. Dziewczyny zrobiły kanapki dla wygłodniałych chłopaków, którzy rozpalili ognisko. Niall co chwila podbierał coś przyjaciółkom podczas przygotowywania śniadania. I kilkakrotnie dostał za to po łapach. Sam zaś chodziła i robiła zdjęcia.
- Jest! - krzyknął Lou kiedy z małej iskierki powstał mały płomień i robił się coraz większy pochłaniając suche patyki.
- W końcu. - powiedział z ulgą Matt.
- Jesteśmy zajebiści. - stwierdził Tomlinson z triumfalnym uśmiechem.
Kiedy dziewczyny to usłyszały spojrzały na niego jak na kogoś kto gada głupoty.
- Na pewno. - wycedziła pod nosem Danielle.
- Więc na drugi raz też nie musicie brać zapalniczki. - uznała El.
- O nie... na drugi raz upewnię się, że mam ich z pięć ze sobą. - odparł Malik.
- Chodźcie lepiej jeść.
Ten dzień zleciał im jak zwykle na śmianiu się, wygłupianiu, „tańczeniu“ i rozwianiu, a nawet śpiewaniu. Był tylko inny pod tym względem, że chłopaki nie wypili tak dużo jak wczoraj, ponieważ nie pozwoliły im dziewczyny, a zwłaszcza Styles’owi. Matt nawet zgubił komórkę, ale na szczęście ją znaleźli. Jakimś trafem leżała pod jego autem i była rozładowana. Potem, gdzieś około 1:00 w nocy wszyscy poszli spać. Tylko Liam i Danielle przeszli się jeszcze na spacer zanim się położyli.
Następnego dnia również zjedli śniadanie, posiedzieli trochę i zaczęli się zbierać.
- Złóżcie namiot. - powiedziała Sam do Zayn’a i Louis’a - Tylko go nie zepsujcie tym razem.
- Tylko nie wsadź mi niczego w oko, ok? - poprosił Malik Tomlinson’a kiedy zaczęli wyciągać śledzie z ziemi.
- Masz jeszcze drugie. - odparł z uśmiechem.
W tym samym czasie Jo, Emily i Sam składały namioty dziewczyn, Danielle i Eleanor zbierały inne rzeczy, Matt, Liam i Niall pakowali je na auta, a Harry... gasił ognisko.
- Tylko nie podpal się mistrzu. - powiedział do niego Irlandczyk.
Styles właśnie szedł z wodą z jeziora żeby wylać ją palenisko. Po drodze posłał Horan’owi spojrzenie typu „Bardzo śmieszne.“. Kiedy ogień został już zgaszony Loczek udał się do Zayn’a i Lou po czym wziął instrukcję od namiotu, która leżała obok nich i zaczął ją czytać.
- Nic z tego nie rozumiem. - stwierdził przeglądając kartkę.
- To twoje motto życiowe. - powiedział Malik.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Wcale nie. - zaprotestował po czym zaczął rozglądać się dookoła niewiedząc co ze sobą zrobić i czym się zająć.
- Mam ochotę na gorący prysznic. - powiedziała Sam.
- Nie tylko ty. - Em posłała jej uśmiech.
Około godziny 13:30 wszyscy się zebrali, wsiedli w aut i pojechali do domu. Oczywiście wcześniej upewnili się, że wszystko ze sobą zabrali. Po przyjeździe każdy udał się do siebie.
Kiedy Malik wyszedł spod prysznica, ubrał się i postanowił wziąć Borysa na spacer. Podczas kiedy go i jego siostry nie było w domu, z psem wychodziła sprzątaczka za którą Rudy nie przepadał. Zayn zapiął zwierzaka na grubą niebieską smycz i wyszedł wcześniej meldując Sam gdzie się wybiera. Idąc chodnikiem spojrzał na zegarek, ponieważ miał czas do 15:00. O tej godzinie miała przyjść do niego Jo i mieli skończyć pracę na historię. Zostało mu miej więcej pół godziny. Malik doszedł do małej polany kończącej osiedle i spuścił tam na chwilę Borys’a. Pies wybiegał się trochę po czym ruszyli z powrotem. Super pomyślał kiedy zobaczył Rebeccę idącą w jego stronę tą samą stroną chodnika, którą szedł on.
- Hej, Zayn. - zaczęła kiedy zatrzymała się przy nim.
- Co ty tu robisz? - zapytał niezbyt grzecznie.
Kennedy, bo tak dziewczyna miała na nazwisko, nie mieszkała w tej okolicy, więc było to trochę dziwne dla Malik’a.
- Załatwiam sprawy. - wyjaśniła i posłała mu „ten“ swój uśmiech.
- Ciekawe jakie...
- Długo mi nie odpisywałeś. - zmieniła temat.
- I tego będę się trzymał. - odparł.
- Znudziłam ci się już? - zapytała robiąc smutną minę.
- Rebecca... nie mam ochoty z tobą gadać. Musze iść. - powiedział i wyminął ją.
- Do swoich kumpli? Powiedziałeś im? No wiesz...
Zayn obrócił się by na nią spojrzeć.
- Nie mam o czym.
Kennedy się zaśmiała.
- Na prawdę? Ja myślę, że masz dużo do powiedzenia... Co się stało z Zayn’em, który mówił o wszystkim siostrze i swoim najlepszym przyjaciołom?
- Czego chcesz? - zapytał tłumiąc w sobie gniew.
- Ja? Niczego. - uśmiechnęła się do niego - Jeszcze. - dodała - Do zobaczenia, Zayn. - powiedziała i odeszła.
Malik patrzył jak wsiada do auta kawałek dalej i odjeżdża.
- Kurwa. Malik, ty idioto.- mruknął pod nosem sam do siebie po czym ruszył do domu.
Po drodze zdążył jeszcze zapalić. Kiedy otworzył drzwi i wszedł do środka, zobaczył siedzących na kanapie Sam, Jo i Niall’a, którzy rozmawiali ze sobą. Spuścił ze smyczy psa i spojrzał na zegarek. Była 14:56.
- O, jesteś. - zaczęła blondynka.
Zayn podszedł do lodówki i wyciągnął z niej zimny napój, który chwilę potem wypił.
- Chodź, Niall. Nie będziemy im przeszkadzać. - powiedziała Sam i pociągnęła Horan’a na górę.
- Grzecznie tam! - krzyknął za nimi jej brat po czym usiadł na kanapie na przeciwko Jo.
Książki, zeszyty i wszystkie inne kartki, z którymi pracowali wcześniej, dalej leżały na szklanym stoliku.
- Spotkałam Rebeccę jak wychodziłam. - powiedziała - Przyjechała do mnie żeby oddać mi książkę. Nie wiedziałam, że będzie się tak fatygować.
Więc już było jasne co Kennedy tu robiła, chociaż Zayn wiedział, że przyjechała tu nie tylko po to.
- Po niej wszystkiego możesz się spodziewać.
- Chyba nie jest aż tak zła...
- Chyba słyszałaś dostatecznie dużo od Em, twojej przyjaciółki, żeby tak nie myśleć. - odparł.
Joan uznała to za koniec tematu, więc wzięła książkę, kartkę i kontynuowała to czego nie skończyła ostatnio. Tak samo jej towarzysz.
Po dwóch godzinach pracy zrobili sobie małą przerwę i wyszli na taras żeby Malik mógł zapalić. Oboje oparli się o metalową barierkę i w milczeniu patrzeli na ogród, na którym znajdował się duży basen, leżaki, grill i dużo ozdobnych drzewek.
- Długo palisz? - zapytała Jo przerywając ciszę.
- 3 lata.
- Ja paliłam przez dwa miesiące.
Zayn spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Jakoś trudno mi uwierzyć.
- Na prawdę. Miałam 14 lat. Rodzice do tej pory nie wiedzą.
- To tak jak moi. A raczej mama. - poprawił się.
- Zgadnij przez kogo zaczęłam. - powiedziała chcąc wyjść z niezręcznej sytuacji.
- Pewnie przez Smirnoff. - uśmiechnął się.
- Tak, właśnie przez nią. I przez nią też przestałam.
- Mieliśmy rzucić razem. Jej się udało. Mi nie.
- Może nie chciałeś?
- Może...
___________________________________
Trochę krótki, ale postaram się nadrobić w następnym :)
Dziękuję wam za komentarze i... wejścia, których jest ponad 2700 =) Jak dla mnie to dużo.
No i chcę wiedzieć co wam się najbardziej podobało w tym rozdziale itd.
Byłoby też miło jakbyście się podpisywali kiedy piszecie z anonima.
Min. 4 komentarze = XX rozdział.
<3
Dziękuję jeszcze raz.
B.
Czytam twojego bloga i jest super :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam
Uwielbiam twojego bloga i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńOch co mi się podobało?
OdpowiedzUsuńWszystko jest cudowne, ale czekam na więcej akcji Zayn - Jo :D
No i czekam z niecierpliwością, aż się wyjaśni o co chodziło Rebecce :D
Pozdrawiam Sophie
Boski *.* chcę następny !:D <3
OdpowiedzUsuńKocham ten blog i Ciebie ;D
OdpowiedzUsuńMasz talent.!! Więcej fragmentów z Zayn'em i Jo :)
Pozdrawiam :)
świetny ten początek!!! czekam na kolejną część z niecierpliwością ;) chciałabym więcej Sam-Niall i oczywiście Zayn-Jo :)
OdpowiedzUsuńxoxo
Ania
a i jeszcze super by było gdybyś rozwinęła to o Zaynie i Rebecce :) <3
OdpowiedzUsuńxoxo
Ania
Zajefajny rozdział! Hazza i Em śpiący sobie słodko :-3 Czekam na następny! Ann-Marie
OdpowiedzUsuńCudo!!! :D
OdpowiedzUsuńWięcej Zayn'a & Jo proszę ;)
Czekam na nn :p
Daria♥