Rozdział XXIII - "Nie zrobiłbym ci tego."
Sen był przyjemny... podróż z najlepszymi
przyjaciółmi po Europie, imprezy i tak dalej. Niestety skończył się w
tym samym momencie kiedy Zayn poczuł coś dużego i mokrego na swojej
twarzy. Wytarł niezdarnie ręką policzek po czym otworzył oczy. Pierwsze
co udało mu się stwierdzić to, to że świeci słońce, które cholernie go
razi... a drugie to, to że obok niego leży Rudy i się na niego gapi
ziejąc mu w twarz.
- Zabiję cię, psie. - wymamrotał i zakrył głowę poduszką - Masz z rana gorszy oddech niż Styles.
Borys
wydał z siebie dźwięk podobny do skomlenia po czym zakrył jedną łapą
swój pysk pokazując tym samym, że właściciel go uraził.
- Która godzina? - uniósł lekko poduszkę i spojrzał na zegarek.
8:30.
-
Cholera. - powiedział i wyskoczył z łóżka jak poparzony, potem pobiegł
do łazienki, ubrał się szybko i ogarnął. Następnie zbiegł na dół gdzie
nikogo nie było.
Sam musiała wyjść wcześniej do szkoły, więc
nie miał kto go obudzić. Na szczęście był Rudy. Zayn spojrzał na
telefon. Miał 6 połączeń nieodebranych od siostry. Kiedy miał schować
komórkę z powrotem do kieszeni, ta zadzwoniła. To był Louis.
- Gdzie jesteś? - zapytał.
- W domu.
- To dobrze... idziemy do ciebie.
Malik
chciał coś powiedzieć, ale jego przyjaciel się rozłączył. Teraz musiał
tylko znaleźć kluczyki do auta. Śniadanie sobie darował. Szukał w
kuchni, salonie i ogólnie na całym parterze, ale nigdzie nie było, więc
pobiegł na górę. I nic. Potem z powrotem na dół. Przeszukał kieszenie...
tam też ich nie było. Chwilę później do domu weszła cała czwórka.
- Gotowy? - zapytał Niall.
Widać było, że też niedawno wstał. Jego włosy były potargane i sterczały w każdą możliwą stronę.
- Szukam kluczyków od auta. - wyjaśnił zaglądając pod stolik w salonie.
- Może zostawiłeś je wczoraj u mnie. - Lou rozglądnął się dookoła.
- Mamy 5 minut żeby dojechać do szkoły. - powiedział Liam.
- Daruj sobie. Znajdziesz je po szkole. Teraz jedźmy moim. - odezwał się Loczek.
- Ok. - Zayn wziął torbę i wyszli z domu.
Styles mieszkał po drugiej stronie ulicy, obok Jo, więc mieli blisko.
W końcu wyjechali. Niestety, jak na złość, na każdych światłach trafiali na czerwone. Był nawet mały korek.
- Korek?! Od kiedy są tu korki? Jest przecież 9:00 rano. - zauważył Niall siedzący z przodu obok Harrego.
- Zajebiście. - skwitował Malik.
- Mamy przerąbane. - Louis spojrzał na swój zegarek, który znajdował się na jego lewej ręce.
- Możemy jeszcze pobiec. - powiedział Harry.
Wszyscy siedzący z tyłu spojrzeliby na niego jak na idiotę gdyby go widzieli.
- Spoko... zostawmy auto na środku ulicy i biegnijmy. - Tomlinson odparł z sarkazmem.
W tym samym momencie zadzwonił telefon Liam'a. Chłopak spojrzał na wyświetlacz po czym odebrał. To była Dan.
- Gdzie wy do cholery jesteście?!
- Emm... jedziemy. To znaczy stoimy. - poprawił się szybko - W korku.
- W korku?! - zdziwiła się.
- Tak.
- Dyrektorka się o was pytała. Jak nie chcecie mieć problemów to lepiej bądźcie tu za minutę.
- To chyba nie możliwe, skarbie. Wymyśl coś. Jest tam Em? Niech ona coś wykombinuje.
- Nie ma. Poszła na lekcje. Lepiej się pośpieszcie. Pa. - powiedziała i rozłączyła się.
20 minut później cała piątka siedziała w gabinecie pani dyrektor.
Kobieta stała za swoim mahoniowym biurkiem z rękoma skrzyżowanymi na
piersi i w ciszy przyglądała się chłopakom. Najgorsze było to, że z jej
twarzy nie było można nic wyczytać. Jedynie to to, że się nad czymś
zastanawiała. Zayn jak i reszta uciekali gdzieś wzrokiem tylko żeby nie
napotkać jej spojrzenia.
- Więc... - zaczęła przerywając
ciszę, która była trochę niezręczna dla całej piątki - ... nawet nie
pytam o powód waszego spóźnienia. Nie chcę słuchać kolejnych historyjek
jak to wynosiliście psa z płonącego domu.
Hmm... tego jeszcze nie było. pomyśleli wszyscy.
-
Czy udział w przygotowaniach uznajecie za rodzaj kary? - zapytała
opadając na swoje okręcane krzesło, które jako jedyne nie pasowało do
wystroju wnętrza.
- Tak. - odpowiedzieli chórkiem.
- A czy któryś z was wie co ma na celu wyznaczanie kar?
Nagle wszyscy spojrzeli na Liam'a. Odpowiedział spojrzeniem typu "Co ja?!" po czym przeniósł wzrok na dyrektorkę.
- Nauczenie kogoś żeby nie popełniał tego samego błędu? - to bardziej brzmiało jak pytanie na pytanie.
-
Widzę, że wy akurat nie nauczyliście się niczego. To znaczy, że kara,
którą dostaliście nie była wystarczająca. A zwłaszcza dla pana Malik'a.
Niall przełknął nerwowo ślinę.
- Muszę wymyślić dla was coś jeszcze. Tylko zanim to zrobię zadzwonię do waszych rodziców. To powinno pomóc.
Zayn położył łokieć na oparciu od krzesła i zakrył twarz dłonią.
- To był ostatni raz. Tylko niech panie nie dzwoni do rodziców. Proszę. - powiedział błagalnym tonem Payne.
Kobieta się nie odezwała tylko spojrzała na Louis'a.
-
Panie Tomlinson... nie ma pan nic do powiedzenia? To pana zawsze
wszędzie pełno. - nie czekając na odpowiedź przeniosła wzrok na Malik'a
- Pan Malik... jest pan mistrzem w spóźnianiu się i na czym cierpią też
pana przyjaciele, którzy nigdzie się bez pana nie ruszą.
Ile
razy można powtarzać słowo "pana" ? pomyślał Harry. Chłopaki byli trochę
zdziwieni tym co powiedziała dyrektorka. Przecież Styles zasypiał
więcej razy niż Zayn, a ten i reszta go budzili. W sumie wszyscy byli po
równo winni. Tylko nikt z nich nie wiedział, że Malik zazwyczaj brał
wszystko na siebie jak tylko miał okazję. Kogo on w ogóle z siebie
robił?
- Przemyślę tę sprawę z rodzicami, którzy i tak się
pewnie dowiedzą, ale surowsza kara i tak was nie minie. Jak na razie to
wszystko. Możecie iść na lekcje.
Kiedy wyszli gabinetu pani Todd pierwszy odezwał się Niall.
- Mogło być gorzej. - stwierdził.
- Mogło. - zgodził się Liam - Mamy angielski. - dodał zerkając na Zayn'a.
- My matmę. - powiedział Lou opierając się o ramię Styles'a.
- Powodzenia z tą wredną małpą. A ja mam fizykę. I nie mam zadania. - Horan się skrzywił.
- Na szczęście masz Dan i El obok siebie. - pocieszył go Payne.
- Dobra... spadamy. Zanim znów się przyczepi. - Malik klepnął przyjaciela w rękę i udali się na zajęcia.
Reszta
również poszła na lekcje. Kiedy Tomlinson i Harry weszli do klasy,
automatycznie wszystkie spojrzenia powędrowały ku ich dwójce. Mina pani
Foster mówiła sama za siebie. To była tylko kwestia kilku sekund zanim
zacznie ich opieprzać, ale chłopaki byli na to gotowi.
- Witam panów. - zaczęła surowym tonem - Znów spóźnienie? Czy wy macie w sobie chodź trochę przyzwoitości?
- Pani dyrektor nas zatrzymała. - wyjaśnił Louis.
Kobieta zastanawiała się jak może wyminąć jego uzasadnienie, ale jednak zrezygnowała.
- Nie marnujcie mi mojej lekcji i siadajcie. - rozkazała i wróciła do pisania na tablicy.
Tak też zrobili. Zajęli pustą ławkę pod oknem. Obok niech siedziały Emily i Jo.
- Brawo. - szepnęła do nich Smirnoff z sarkazmem.
- Był korek. - powiedział cicho Harry.
- Korek? - zdziwiła się tak samo jak Danielle - Nic lepszego nie mogliście wymyślić?
- Na prawdę był korek. - potwierdził Lou - I jeszcze dyrektorka nas zgarnęła.
- A reszta?
- Ich też.
- Normalka. - stwierdziła.
Pani
Todd słysząc ich szepty odwróciła się od tablicy, spojrzała na nich i
odchrząknęła. Cała trójka automatycznie zaczęła udawać, że coś notują.
Na
godzinnej przerwie cała dziewiątka udała się na trawnik przed szkołą i
zasiadła przy jednym z drewnianych stolików. Jak zwykle brakowało tylko
Harrego. Kiedy reszta była pogrążona w rozmowie, Niall spojrzał na swoją
blond przyjaciółkę, która siedziała obok niego zamyślona, będąc
kompletnie w innym świecie. Horan dobrze wiedział o co chodzi.
- Hej... - zarzucił jej rękę na szyję - Przestań myśleć o tych zdjęciach. Na pewno spodobają się ludziom.
Dziewczyna przeniosła na niego wzrok.
- Skąd wiesz?
Irlandczyk wywrócił oczami.
-
Bo wszystkim się podobają twoje zdjęcia. Z resztą gdyby Monroe uważał,
że nie potrafisz ich robić to nigdy by ci tego nie zaproponował.
Wyluzuj. - posłał jej swój słodki uśmiech.
- No, ale tam będą znani fotografii... a jak się tylko ośmieszę?
Niall westchnął głośno dając jej do zrozumienia, że się z tym nie zgadza.
-
Przestań gadać bzdury. - nakazał po czym sięgnął po paczkę żelków
leżących obok Louis'a, zjadł jednego i skierował je w stronę
przyjaciółki - Żelka? - zapytał przeżuwając.
Sam uśmiechnęła się. Czasami nie można było się nie uśmiechać patrząc na tego farbowanego blond chłopaka.
- Chcę zielonego. - powiedziała i zaczęła szperać w opakowaniu ze słodyczami w poszukiwaniu swojego ulubionego smaku.
Horan spojrzał na resztę towarzystwa chcą się dowiedzieć o czym dyskutują.
-
Wyobrażacie sobie pięciu wariatów biegających po scenie? - zapytał Zayn
opierając się łokciami o stolik i patrząc raz na Danielle, a raz na
Eleanor.
Emily parsknęła cicho śmiechem. Wszyscy na nią spojrzeli.
- Tu się z tobą zgodzę. - oznajmiła.
Najwyraźniej rozmawiali o balu, a dziewczyny próbowały ich namówić by coś zaśpiewali.
- To będzie wolna piosenka. - odezwała się Jo - i będziecie siedzieć. Przywiążemy was jak będzie trzeba. - posłała im uśmiech.
- Właśnie. - poparła ją Dan.
- Styles idzie. - powiedział Louis patrząc gdzieś w stronę szkoły.
Wszyscy
podążyli za jego wzrokiem. Kilkanaście metrów dalej, w ich kierunku
zmierzał Harry. Widząc ich spojrzenia na sobie uśmiechnął się
szeroko. Ręce miał wsadzone w kieszenie swoich czarnych jeansów, a na
lewym ramieniu wisiał mu plecak.
- Zgadnijcie co... - zaczął
kiedy był już przy nich, ale nie dokończył, ponieważ zorientował się, że
teraz w cale na niego nie patrzą tylko w jakiś punkt za nim.
Ściągnął brwi nie wiedząc o co się dzieje po czym odwrócił się by zobaczyć na co patrzą.
- Nie wygląda na szczęśliwą. - wycedził Louis.
Miał
na myśli blond dziewczynę, która szła szybkim krokiem w ich stronę. Na
jej twarzy widać było gniew i sprawiała wrażenie jakby miała kogoś zaraz
zabić. Styles przełknął ślinę. To była Holly. Jedna z tych, które
myślały, że między nimi "coś" jest. Kiedy znalazła się przy nim, otwartą
dłonią uderzyła go w policzek. Harry złapał się za to miejsce bardziej z
zaskoczenia niż z bólu.
- Ty dupku! - krzyknęła - Mówiłeś, że z nikim więcej się nie spotykasz! A jest ich chyba z dwadzieścia!
- Ale...
- Okłamałeś mnie! Z iloma tymi lafiryndami obściskiwałeś się po kątach?! No? Z iloma?! - nie dała mu dokończyć.
Wtedy
obok nich pojawiła się druga dziewczyna. Wysoka brunetka z gniewem
wyrysowanym na twarzy. Tak jak u blondynki. Ta nazywała się Tessa.
Również uderzyła go na przywitanie, ale że w drugi policzek.
- Ty parszywy gnoju! - również krzyczała.
Harry rozmasował obydwa, różowe od uderzenia, poliki.
- Wierzyłam ci! Mówiłeś, że jestem jedyna i nie ma takiej drugiej!
Chłopaki, którzy siedzieli przy stoliku starali się ukrywać swój śmiech.
- Chodź Tess... - odezwała się blondynka - On nie jest wart naszych nerwów. - i pociągnęła ją w stronę budynku szkoły.
To było trochę dziwne zważywszy na to, że obydwie dziewczyny nie przepadały za sobą. Styles odprowadził je wzrokiem.
- Nie wiedziałem, że jest leworęczna. - powiedział bardziej sam do siebie.
W końcu chłopaki mogli się głośniej śmiać, a Harry usiadł na miejscu obok Emily.
- Masz za swoje. - wycedziła patrząc na niego - Może nauczysz się, że dziewczyny nie lubią być "jedną z wielu".
- A jak już to staraj się to lepiej ukrywać. - doradził Liam.
Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- A od kiedy ty udzielasz takich rad? - zapytała Dan.
Ten nic nie powiedział, tylko się do niej uśmiechnął.
- Lepiej uważaj na korytarzach. - powiedział Zayn szczerząc się.
- Nie znam ich wszystkich. - odparł Styles.
- "Nie znam ich wszystkich" - zacytowała Sam - Jakie fajne określenie na "nie obściskiwałem się z nimi wszystkimi".
- Kucharka wie? - zapytał Lou szeroko się uśmiechając.
- Ha ha. - udawał śmiech - Nie.
- Więc co chciałeś nam powiedzieć zanim... dostałeś po twarzy? - zapytał Nialler.
- Że idziemy dzisiaj na imprezę. Lightwood nas zaprasza. - wyjaśnił.
- W środku tygodnia? - zdziwiła się El.
- Czy to kiedykolwiek nam przeszkadzało? - uśmiechnął się do niej.
- Masz rację. - odwzajemniła uśmiech.
- O której? - zapytał Liam.
- O 19:00 się zaczyna.
- Bierz ze sobą Matt'a. - powiedziała Em do Jo siedzącej na przeciwko niej.
- Zapytam go.
Zayn
nigdy nie miał nic przeciwko Parker'owi. Zawsze go lubił i uważał za
"spoko gościa", ale teraz coś w jego głowie mówił mu, że nie chce go na
tej imprezie. W głębi miał nadzieję, że nie będzie mógł przyjść. Ale
dlaczego? Co z nim nie tak?
- Chwila, chwila... - Smirnoff zwróciła się do chłopaków - Możecie iść pod jednym warunkiem...
- Jakim? - Lou podniósł pytająco brwi.
- Nie będziecie dużo pili i wcześniej wrócimy żebyście znów się nie spóźnili na lekcje na drugi dzień. - wyjaśniła.
- Jak ty o nas dbasz. - Tomlinson uśmiechnął się szeroko i zarzucił jej rękę na szyję.
- Więc jak?
Chłopaki wymienili się spojrzeniami.
- Ok. - po czym zgodzili się.
Kiedy
przerwa dobiegła końca wszyscy udali się na lekcje. Zayn, Harry, Jo i
Em poszli na technikę (połączoną z przedmiotem zwanym 'grafcom')...
Niall, Sam, Dan i El poszli na matematykę, Lou na w-f, a Liam na fizykę.
Około
5 godzin później wszyscy zebrali się w domu Malik'ów gotowi do wyjścia.
Nie było jeszcze tylko Smirnoff. Ale był Matt. Siedział obok Sanders i
trzymali się za ręce. Chłopaki jak zwykle ubrani byli w jeansy i
t-shirty z różnymi nadrukami. Za to każda z dziewczyn miała sukienkę,
szpilki i wieczorny makijaż. Dan i El ubrały taką samą. Nie
przeszkadzało im to. Wręcz przeciwnie, lubiły od czasu do czasu ubrać
się tak samo. Jedyne co je różniło to to, że Peazer miała na sobie
jeszcze cienką kurtkę khaki, a jej włosy były wyprostowane, a Calder
falowane. Wyglądały jak siostry. Obydwie zajmowały miejsce przy swoich
chłopakach. Jo zaś spięła swoje włosy wysoko w koku. Nie miał on
wyglądać idealnie tylko jak spięty na szybko przez co w kilku miejscach
wychodziły jej i opadały kosmyki. Miała na sobie biało-czarną
"sukienkę", a do tego marynarkę tego samego koloru co kurtka Dan.
Kiedy
cała ósemka siedziała w salonie i rozmawiała, Zayn poszedł na górę po
portfel, który zostawił u siebie w pokoju. Drzwi do garderoby były
rozsunięte. Przechodząc przez pomieszczenie i kierując się w stronę
stolika nocnego przy łóżku zobaczył kątem oka swoją siostrę stojącą przy
lustrze. Miała ona na sobie coś czarnego. Coś czarnego czyli sukienkę,
którą kupiła ukrywając ten fakt przed bratem. Kiedy się zorientował co
ma na sobie, cofnął się o krok i spojrzał na siostrę. Schował portfel do
kieszeni po czym podszedł do garderoby i oparł się o framugę
przyglądając się Sam. Dziewczyna nie miała pojęcia o jego obecności.
Kosmyki, które zawsze opadały jej na twarz, miała teraz spięte do tyłu
przy czym tworzyły jakby złotą aureolę wokół jej głowy.
- Nie wiedziałem, że ją kupiłaś. - odezwał się.
Blondynka aż podskoczyła przestraszona po czym spojrzała na bruneta.
- Chcesz żebym zawału dostała?!
Malik tylko się uśmiechnął.
- Tak, kupiłam ją. Ale nie martw się... i tak jej nie założę. - powiedziała i zaczęła odpinać zamek.
- To dobrze. - pokazał swoje białe zęby w szerszym uśmiechu - Streszczaj się, mała. Czekamy tylko na ciebie i Em.
- Już idę. Tylko się przebiorę.
Zayn odwrócił się na pięcie i wrócił do towarzystwa zostawiając siostrę samą.
W
tym samym czasie, na dole, Hazz wyciągał z lodówki pepsi w puszce,
których jest tu zawsze pełno. Otworzył ją i wziął kilka dużych łyków tym
samym opróżniając całą puszkę. Potem wyrzucił ją do specjalnego
pojemnika. Chcąc już udać się do reszty towarzystwa zobaczył psa
siedzącego przy drzwiach. Postanowił, że z nim pogada. Podszedł do
zwierzęcia i przy nim kucnął.
- Siemasz stary. - zaczął wyciągając ku niemu rękę.
Borys przekręcił głowę na bok i podał mu łapę.
-
Znowu zostajesz sam. Przydałaby ci się tu jakaś laska. Wybacz, ale nie
znam ich dużo z twojego gatunku. Nie mogę ci pomóc. - powiedział.
- Styles... jeszcze nic nie wypiłeś, a już gadasz do psa? - krzyknął Louis.
- I jeszcze laskę chce mu sprawić. - zaśmiał się Niall.
-
Nie słuchaj tych idiotów. - Harry z uśmiechem zignorował przyjaciół i
kontynuował rozmowę - Ty też musisz z kimś pogadać, prawda?
Pies
wydał z siebie odgłos podobny do skomlenia i zaczepił go łapą. W tym
samym momencie otworzyły się drzwi do domu i do środka weszła Smirnoff.
Styles wstał gapiąc się na nią. Pięknie wygląda. pomyślał.
Emily miała
na sobie czarną, luźną spódniczkę podkreślającą jej szczupłe i zgrabne
nogi, jeansowy topik, który odkrywał jej płaski brzuch... wysokie,
ciemne buty w kwiatki a do tego czarną kopertówkę i kilka dodatków
takich jak bransoletki. Makijaż również miała ciemny, a włosy jej
układały się w loki sięgające do połowy szyi. W lewej ręce trzymała
swoja skórzaną kurtkę i "torebkę".
Harry nie raz widział ją ubraną podobnie, ale i tak nie mógł przestać się w nią wpatrywać.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - zaczęła.
Loczek ogarnął się szybko po czym uśmiechnął się szeroko.
- Ładnie wyglądasz. - powiedział od razu.
-
Dzięki. - odwzajemniła uśmiech po czym ruszyła w stronę reszty
towarzystwa, a mijając przyjaciela zmierzwiła mu jego loczki - Hej. -
przywitała się ze wszystkimi - Idziemy? - zapytała.
- Czekamy jeszcze na Sam. - powiedziała Dan.
- Super wyglądasz. - odezwał się Zayn łapiąc ją za koniec spódniczki.
- Dzięki. - odparła po czym pacnęła go w rękę.
Ten się uśmiechnął. Harry, który stał obok niej nadal się na nią patrzył. W tym samym momencie na dół zeszła blondynka.
- Wybaczcie, że tak długo. Idziemy? - zapytała.
Miała
ona na sobie biało-czarną "sukienkę" z cienkim paskiem, czarną skórzaną
kurtkę oraz czarne wysokie botki na platformie, a na jej szyi wisiał
złoty naszyjnik. Tak jak Harry w Em, tak Niall wpatrywał się w Sam jak w
obrazek.
- Wow. - powiedział podchodząc do niej kiedy wszyscy się już zbierali.
- Podoba ci się? - odwzajemniła jego uśmiech.
- Jak zawsze.
Kiedy
już opuścili dom, Zayn zamknął drzwi na klucz i dogonił przyjaciół.
Kiedy Jo była z Matt'em, Malik starał się unikać jej spojrzenia.
Dlaczego? Może nie chciał patrzeć na ich dwójkę razem. To było głupie,
ale nie potrafił inaczej. Doczepił się więc do Louis'a i El, którzy szli
na przodzie trzymając się za rękę.
Nie jechali samochodami,
ponieważ nikt z nich nie mógłby później nimi wracać, więc postanowili
się przejść. Nie mieli daleko do domu Lightwood'a. Jakieś 10 minut
drogi.
W końcu doszli na miejsce. Już z ulicy słychać było
głośną muzykę. Dom był duży, a prowadziła do niego prosta ścieżka
ułożona z jasnych kamiennych płyt wiodąca przez trawnik. Drzwi otworzył
organizator imprezy. Przywitał ich z szerokim uśmiechem i zaprosił do
środka. Mimo pokaźnych rozmiarów posiadłości, żeby przedostać się do
następnego pomieszczenia trzeba było się przecisnąć przez tłum ludzi
tańczących, skaczących, rozmawiających, pijących alkohol albo całujących
się po kątach. Muzyka dudniła w uszach, a powietrze było gęste. Nowo
przybyli udali się do największego pomieszczenia w budynku gdzie zrobiło
się trochę luźniej. Wtedy Sam zorientowała się kto był DJ'em - Aaron. No tak.
Stał za konsolą z słuchawkami na uszach i ruszał się w rytm muzyki. Był
niezły. To musiała przyznać. W pewnym momencie ich spojrzenia się
spotkały. Chłopak uśmiechnął się i pomachał jej. Odmachała również się
uśmiechając. Niall od razu to zauważył.
- Leci na ciebie? - zapytał ciekawy prosto z mostu pojawiając się u jej boku kiedy reszta towarzystwa się gdzieś rozeszła.
Blondynka spojrzała na niego ze ściągniętymi brwiami.
- Tylko mi pomachał. - odparła i nie wiedząc dlaczego zarumieniła się.
- Leci na ciebie. - stwierdził stanowczo - Zrobisz mi tą przyjemność i zatańczysz ze swoim blond przyjacielem? - zmienił temat.
Sam
uśmiechnęła się szeroko, złapała go za rękę i pociągnęła bardziej na
środek sali gdzie mieli więcej miejsca na tańczenie. Louis i Eleanor już
tam byli. Calder tańczyła ocierając się tyłem o swojego chłopaka, który
trzymał ręce na jej biodrach. Z pewnością się mu to podobało o czym
świadczył uśmieszek na jego twarzy. Potem pojawili się Danielle z
Liam'em oraz Jo i Matt. Peazer tańczyła świetnie. Jak zawsze. Nic
dziwnego... robi to od dziecka.
W tym samym czasie Zayn
sprawił trzy butelki z piwem i dał jedną Em, drugą Styles'owi, a trzecią
zatrzymał dla siebie. Cała trójka stała oparta o długi stół. Smirnoff
kilkoma dużymi łykami opróżniła butelkę po czym ją odstawiła. Chłopaki
spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Czy to ta, która mówiła dzisiaj żeby dużo nie pić? - zapytał Harry Malik'a.
Dziewczyna
uśmiechnęła się łobuzersko po czym odwróciła się tanecznym ruchem
twarzą w ich stronę. Czując, że robi jej się gorąco ściągnęła kurtkę i
odłożyła ją gdzieś na bok. Akurat Aaron puścił kawałek Swizz Beatz'a - Money in The Bank. A raczej jego mały remix. Smirnoff wyciągnęła ręce w
ich stronę nadal ruszając się w rytm muzyki. Kiedy złapali jej dłonie
pociągnęła ich za sobą w miejsce gdzie większość osób tańczyła. Chyba
była jedyną, która miała dwóch partnerów... ale jej się to podobało.
Ruszała się między nimi, raz ocierając się o jednego, a raz o drugiego i
robiąc inne kocie ruchy. Zayn i Harry również nie próżnowali.
Po
jakiś 40 minutach w wielkim ogrodzie zebrało się sporo ludzi, a to
dlatego, że ktoś wymyślił pewną zabawę. Osoby, które były w miarę
trzeźwi musiały wypić na raz trzy piwa i przejechać rowerem brzegiem
basenu. Kto nie był w stanie prowadzić go prosto przegrywał albo
wpadając do wody albo lądując na płytkach.
- Tu mamy jednego. - powiedział Lou wypychając Liam'a na środek.
Od
razu jakaś dziewczyna wręczyła mu butelkę z piwem do ręki. Payne
spojrzał na swoją dziewczynę jakby szukał ratunku, ale ona tylko szeroko
się uśmiechnęła.
- Parker też idzie. - teraz Emily wypchnęła na środek Matt'a.
Większość zgromadzonych go znała bo w większości były to osoby ze szkoły.
- Jakiś konkretny plan? - zapytał z uśmiechem Payne'a.
- Tak, nie wpaść do basenu. - odparł.
Ogólnie
skończyło się na pięciu osobach w miarę trzeźwych. Każdy dostał po
piwie i na trzy wszyscy zaczęli pić. Kiedy skończyli, wręczono rower
Liam'owi jako pierwszemu. Zakręciło mu się w głowie, ale trzymał się
stabilnie na rowerze. Na razie... Kiedy usłyszał słowo START, ruszył.
Szło mu nawet dobrze, ale na końcu ziemia ruszyła mu się pod nogami i
wpadł do basenu. Wszyscy zgromadzeni zaczęli krzyczeć i się śmiać. Kiedy
Liam wychodził z basenu ktoś podał mu rękę i pomógł. Wręczył również
ręcznik. Idąc w stronę swojej dziewczyny oraz przyjaciół i wycierając
mokre włosy, po drodze przybił kilka "piątek". Danielle pocałowała go
kiedy do niej podszedł.
- I tak było nieźle. - pocieszyła go przyciągając do siebie.
Payne jednym szybkim ruchem zdjął z siebie przemoczoną, białą koszulkę odsłaniając swój wyrzeźbiony brzuch.
- W pokoju będzie wam wygodniej niż tutaj. - powiedział Zayn z łobuzerskim uśmiechem.
- Spadaj. - dziewczyna uderzyła go lekko pięścią w ramię również się uśmiechając.
Teraz jechał Matt. I udało mu się. Przejechał cały odcinek, czyli całą długość basenu. Wszyscy zaczęli "wiwatować".
-
Nasz mistrzu! - krzyknął organizator podnosząc rękę Parker'a do góry
jakby w geście zwycięstwa. Ale zostały jeszcze trzy osoby.
Przyszła
kolej jakiegoś chłopaka, a potem Nialler'a. Biedny skończył w basenie
już na początku. Chyba alkohol najszybciej dotarł do jego krwi. Nawet
kiedy wyszedł z wody... chwiał się. Tomlinson podszedł do niego i pomógł
mu iść.
Całą zabawę wygrał Matt przez co w nagrodę wylądował w
basenie, a potem wszyscy zaczęli do niego wskakiwać, albo wrzucać się
na wzajem. Zayn'a odciągnęła na bok jakaś dziewczyna i urządzili sobie
pogawędkę, Liam i Louis zaciągnęli swoje dziewczyny do wody. Niall Sam
również. Harry zaś namierzył Smirnoff stojącą pod jedną z kolumn i
ruszył w jej stronę. Kiedy zorientowała się co chce zrobić zaczęła
uciekać. Może udałoby się jej to gdyby nie wypiła tyle co wypiła.
Potknęła się, ale przed upadkiem ochroniły ją silne ramiona Styles'a,
które owinęły się wokół jej pasa. Pisnęła kiedy to zrobił. Może nie
upadła, ale zaraz miała wylądować w basenie.
- Hazz...
proszę! - krzyknęła kiedy ją niósł - Zrobię wszystko co chcesz tylko
mnie nie wrzucaj! Nie dziś. - błagała trzymając się rękoma zaplecionymi
na jego karku
Loczek zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na nią. Ich twarze dzieliły centymetry.
- Wszystko? - powtórzył pytająco.
O nie. W co ja się wpakowałam. pomyślała Ale co tam...
- Tak.
- Okej. - powiedział po chwili dalej się w nią wpatrując po czym postawił ją delikatnie na ziemi.
- Więc czego dusza pragnie? - zapytała poprawiając sukienkę i lekko się chwiejąc.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- Tylko nie mów, że seksu... Ale w sumie, co mi tam. - w jej głosie słychać było obojętność.
Styles nie krył zdziwienia słysząc jej słowa. Ale w cale nie miał tego na myśli.
- Zrobiłabyś to? - zapytał zaskoczony.
- Jestem pijana. Pewnie tak.
Obydwoje stali tak w ogóle nie zwracając uwagi na bawiących się dookoła ludzi.
- Nie zrobiłbym ci tego. - odparł - Nie przespałbym się z tobą kiedy jesteś pod wpływem alkoholu.
- A jak byłabym trzeźwa? - zapytała z łobuzerskim uśmiechem.
Wtedy
zakręciło jej się w głowie i straciła równowagę. Na szczęście Harry
złapał ją za ramiona nie dając jej upaść. Ale nadal patrzał jej w oczy.
Co miał odpowiedzieć? Cholera...
- Wtedy ty byś tego nie chciała. - odparował.
Emily
wzruszyła ramionami. Sytuacja się odwróciła. Teraz to ona była pijana i
teraz to on musiał ją pilnować. Tak jak ona zawsze opiekowała się nim.
- Chodź do środka. - powiedział.
Chciała
już coś dodać, ale ktoś złapał ich mocno i popchnął w stronę basenu.
Wylądowanie w nim było nieuniknione. Kiedy się wynurzyli spojrzeli na
sprawcę. Okazało się, że było ich dwóch. Niall i Liam. Byli pijani i
głośno się śmiali.
- Żałuję, że nie mam kamery. - wymamrotała Smirnoff po czym zanurzyła się pod wodę.
Kiedy
emocje przy dużym zbiorniku powoli opadały, woda okazała się skutecznym
"odtrzeźwiaczem". Większość z powrotem wróciła na "parkiet". Zayn
wszedł na podest gdzie stacjonował Aaron.
- Siemasz. - zaczął patrząc na konsolę - Niezły sprzęt.
- Chcesz pokręcić? - zapytał chłopak z uśmiechem.
- Jasne.
Grayman
dał Malikowi się trochę pobawić. Wygłupiali się, skakali i co chwila
gadali "DJ Malik, DJ Malik!" albo miksowali jakieś kawałki. Potem Zayn
zawołał chłopaków i razem rapowali Prince of Bel Air. Imprezowiczom się
spodobało. Kiedy napotkał spojrzenie Jo uśmiechnął się do niej. Ona zaś
odwzajemniła uśmiech. W tym samym czasie Aaron zapuścił I Got a Feeling - Black Eyed Peas. Mulat zobaczył, że jego kumpel patrzy się na jego
siostrę, która tańczy i skacze w rytm muzyki z dziewczynami.
- Nie masz szans, kolego. - powiedział.
- Dlaczego?
-
Bo to Sam, a Sam ma Niall'a. Niall ma ją. Obydwoje się kochają, ale nie
potrafią sobie tego powiedzieć. To skomplikowane, stary. Też chciałbym
to zrozumieć.
Nagle na podest między nimi wparował Louis z szerokim uśmiechem na twarzy. Zarzucił im ręce na szyje i zapytał:
- Jak tam nasi DJ'e?
- Malik chyba przejmie mój stołek. - zażartował Aaron.
- Spoko, nie wygryzę cię. - odparł szczerząc się.
-
Pozwól, że zabiorę naszego przystojnego kolegę. - oznajmił Tomlinson i
zeszli z Zayn'em ze stanowiska DJ'a - Dan zabrała pijanego Liasia do
domu. - powiedział kiedy przedzierali się przez tłum ludzi.
- Tak szybko? - zdziwił się.
- Wiesz jak alkohol wpływa na Payne'a. Robi się jakiś dziki i nieokiełznany. I cały czas się z czegoś cieszy.
Brunet
zaczął się śmiać, ale nagle spoważniał patrząc gdzieś dalej. Louis
podążył za jego spojrzeniem. To była Rebecca. Stała pod ścianą i gadała z
jakimś gościem. Śmiała się i piła piwo.
- Spokojnie. Najwyżej Smirnoff wyrwie jej kilka włosów. - powiedział z uśmiechem Louis.
- Wątpię żeby poprzestała na włosach. - odparł - Gdzie ona jest w ogóle? - zaczął się rozglądać.
- Tańczy z dziewczynami. Wyluzuj.
- A Styles i Horan?
- Latają gdzieś.
Sekundę
później do Mulata podeszła dziewczyna w brązowych włosach i oczach.
Była trochę niższa od niego, więc musiała stanąć na palcach i oprzeć się
o jego tors by dosięgnąć do jego ucha i coś wyszeptać. Zayn zrobił
wielkie oczy kiedy usłyszał co mu powiedziała. Ta zgryzła wargę czekając
na odpowiedź.
- Może kiedy indziej, skarbie. - wymusił uśmiech.
Zawiedziona dziewczyna odeszła.
- Takiej propozycji jeszcze nie słyszałem. - wycedził do przyjaciela nadal zaskoczony.
- Lepiej nie pytam. - wyszczerzył się.
- Muszę się czegoś napić. - stwierdził po chwili Malik.
- Na zewnątrz rozdają coś mocnego.
- Mówiłem o czymś po czym będę mógł wrócić do domu o własnych nogach.
Chwilę
później podeszła do nich Joan z czerwonym drinkiem w ręce. Uśmiechała
się szeroko i można było zauważyć, że alkohol zaczął już działać, ale
nie tak bardzo jak w przypadku Em.
- Hej. Widzieliście Eleanor? - zapytała.
- Tańczy gdzieś z dziewczynami. - powiedział Tomlinson.
- Zgubiłam je kilka minut temu, a El...
Nie
dokończyła bo ktoś popchnął ją i wylądowała na Zayn'ie. Zawartość
drinka również. Biała koszulka Malik'a była teraz czerwona i mokra, tak
samo jak sukienka Sanders. Louis odsunął się w porę. Bluzka, która miał
na sobie była sucha i nie była jego co świadczyło, że po wyjściu z
basenu zabrał ją komuś.
- Kurwa. - zaklnęła Jo pod nosem - Przepraszam. - i rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu czegoś co nadaje się do wytarcia.
Zayn
pierwszy raz usłyszał żeby przeklinała i uśmiechnął się automatycznie.
Louis również. Malik nie wiedział czy przeprasza za to czy za wylany
drink.
- Cholera. Nie chciałam... sorki.
- Nic się nie stało. - powiedział.
- Gdzie jest łazienka? - Sanders spojrzała na Tomlinson'a.
- Nie radzę iść do tych na dole, więc zostają wam jeszcze dwie na górze. Po schodach i na końcu korytarza.
- Ok, dzięki. Chodź. - złapała Zayn'a za rękę i pociągnęła w stronę holu gdzie znajdowały się schody.
- Tylko grzecznie tam! - krzyknął za nimi Louis z szerokim uśmiechem.
Malik nawet na niego nie spojrzał tylko wystawił mu środkowy palec.
Na
górze nie było tyle ludzi co na dole. Tylko jakaś para stała pod
ścianom i całowali się. Jo i jej przyjaciel udali się tam gdzie polecił
Tomlinson. Dziewczyna otworzyła białe drzwi i weszli do środka. Zamknęła
je za nimi i zapaliła światło.
- Przepraszam jeszcze raz. - powiedziała odkręcając wodę w umywalce.
- To nie twoja wina. - odparł.
- Może i nie, ale mój drink. Zdejmij bluzkę. - nakazała patrząc na niego.
Zayn
uśmiechnął się i zrobił to co kazała. Jo wzięła od niego t-shirt i
wrzuciła do zlewu. Wcześniej mierząc wzrokiem jego wyrzeźbiony brzuch.
- A co z tobą? - zapytał kiedy spojrzał na biały dół jej sukienki.
Tak. Właśnie zasugerował jej rozebranie się. Sanders, która właśnie moczyła jego bluzkę, przeniosła na niego wzrok.
- Masz rację. - powiedziała po czym zaczęła się rozbierać.
Malik podniósł zdziwiony brwi. Nie spodziewał się, że to zrobi. Odchrząknął i odwrócił głowę.
- Nie żebym miał coś przeciwko, ale Parker'owi może się to nie spodobać. - stwierdził walcząc z pokusą żeby na nią spojrzeć.
- Matt nie musi o tym wiedzieć. - odparła zostając w samej bieliźnie - Z resztą pewnie nie miałby nic przeciwko.
Nie
miałby nic przeciwko?! Jaki facet nie miałby nic przeciwko temu, że
jego dziewczyna rozbiera się przed innym chłopakiem? Chyba za dużo
wypiła. Tak czy siak podobało mu się to. Jo wrzuciła sukienkę do zlewu i
zaczęła zmywać plamy z ich ciuchów.
- Pomóc ci? - zapytał nadal na nią nie patrząc.
- Nie, dam radę sama. Ale mógłbyś znaleźć coś czym moglibyśmy to wysuszyć. - powiedziała.
- Ok. - Zayn podszedł do jednej z szafek i otworzył ją.
Pudło. Były tam same tabletki i inne leki. Otworzył następną. Też nie. Same ręczniki. Potem następną. Znalazł coś.
- Może być suszarka do włosów? - zapytał biorąc urządzenie do ręki.
- Tak. Powinna pomóc.
Chłopak
odwrócił się na pięcie żeby wrócić do Jo. Cholera... spojrzał. Nie
patrz. nakazywał sobie, ale coś go trzymało. Wtedy napotkał w lustrze
spojrzenie Sanders.
- Przepraszam. - powiedział szybko i odwrócił wzrok.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się - Zeszło. - powiedziała po chwili i wykręciła ich rzeczy z większości wody.
Mimo dudniącej, głośnej muzyki z dołu, można było usłyszeć jak wszyscy na dole krzyczą "Horan! Horan!" jakby mu dopingowali.
- Horan szaleje. - stwierdził brunet - Ciekawe co znowu wymyślili.
- Im szybciej to zrobimy tym szybciej się dowiemy. - powiedziała i zaczęli suszyć ciuchy.
Skończyli po około 15 minutach. W tym samym momencie do łazienki wparowała jakaś dziewczyna.
-
Ups. Sorki. - wycedziła widząc ich do połowy rozebranych - Myślałam, że
jest wolna. Ale wy już chyba skończyliście ten... teges, nie?
- My nie... - zaczął Malik trochę zmieszany.
-
Dobra. Nie przeszkadzam wam. A! I następnym razem jak chcecie trochę
prywatności to zamknijcie drzwi na klucz. - dodała i wyszła.
Teraz było niezręcznie.
- Lepiej się ruszajmy zanim ktoś znowu tu wpadnie.
W
końcu się ubrali i zeszli na dół. Ludzie znajdujący się w pomieszczeniu
z DJ'em zebrali się dookoła tworząc na środku coś w stylu parkietu.
Znów krzyczeli i komuś kibicowali. Jo i Zayn stanęli z boku bo nie było
szans by dostać się bliżej i zobaczyć co się dzieje. Malik przez tłum
dostrzegł Sam i Niall'a. Blondynka siedziała na kanapie obok swojego
przyjaciela i przykładała mu lód do głowy.
- Sprawdzę co się dzieje z Horan'em. - oznajmił.
- Ok, ja znajdę Matt'a.
Malik
ruszył do swojej siostry i Irlandczyka. Dopiero po chwili zobaczył, że
jest z nimi Gemma. Siostra Styles'a. Kucała przed blondynem i mówiła coś
do niego.
- Siemasz, Gem. - powiedział kiedy znalazł się przy nich.
Dziewczyna wstała, uśmiechnęła się szeroko na jego widok i przytuliła go.
- Co ty tu robisz? - zapytał również się uśmiechając.
- Przyszłam na imprezę.
- A tobie co się stało? - spojrzał na swojego przyjaciela.
Niall nie wyglądał już na pijanego tylko na takiego, którego przejechała ciężarówka.
- Alkohol się stał. - odpowiedziała za niego Sam trochę wkurzona.
- Nic mi nie jest. - odparł.
- Jasne. Tylko z rozpędu przywaliłeś w szybę mało jej nie wybijając. Na pewno nic ci nie jest. - powiedziała sarkastycznie.
Zayn parsknął śmiechem.
- Przywaliłeś w szybę? - powtórzył śmiejąc się.
Najwyraźniej widzieli się już wcześniej.
- Biedny Niall wbiegł w szybę. - wyjaśniła mu Gem.
Teraz Styles zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne. - powiedziała Sam mierząc ich groźnym wzrokiem - Rozpędził się z drugiego końca sali.
To wywołało u chłopaków jeszcze gorszy śmiech.
- Oj, Horan. Hardcore z ciebie.
- Nie widziałem jej.
- Nie widziałeś szyby?!
- Przestańcie i lepiej znajdźcie Smirnoff. Zniknęła jak tylko zobaczyła Rebeccę.
- A Louis? - zapytał Harry.
- Jest gdzieś z El.
- Ok, chodź. - powiedział Zayn do Loczka i zniknęli w tłumie.
Szukając
ją znaleźli Kennedy, ale Em z nią nie było. Odetchnęli z ulgą. Smirnoff
trochę wypiła, więc to mogło się źle skończyć. Szukali dalej. Ale nic.
Nie było jej nawet na górze ani przy basenie. Przeszukali każde
pomieszczanie, oprócz tych zamkniętych.
- Gdzie ją wywiało? - zapytał Styles kiedy spotkał się z Malik'iem przy schodach.
- Może poszła do domu?
- Wątpię żeby była w stanie.
- Może zamówiła taksówkę. Pytałeś reszty?
- Tak. Nie widzieli jej.
Obydwoje powoli zaczęli się denerwować.
- Cholera. - mruknął Zayn - Dzwoniłeś do niej?
- Tak. Nie odbiera.
- Zabije ją.
Chwilę później obok nich pojawiła się Eleanor. Na jej twarzy również malowało się zmartwienie.
- I co? Znaleźliście ją? - zapytała obejmując się w pasie.
- Nie.
W
tym samym czasie Louis przeszukiwał jeszcze raz górę. Właśnie wchodził
do ostatniego pomieszczenia gdzie mogłaby być. To była jakaś sypialnia.
Ale jej tam nie było. Tomlinson miał już wychodzić kiedy zobaczył coś za
oknem. Odetchnął z ulgą kiedy zorientował się, że to Emily. Siedziała
sobie na małym daszku i piła piwo. Chłopak podszedł do okna, otworzył
je i wyszedł na zewnątrz. Zrobił to po cichu, więc Smirnoff nie
wiedziała, że tu jest.
- Chyba nie chcesz skoczyć? - zapytał z uśmiechem siadając obok niej.
Dziewczyna spojrzała na dół, a potem na niego.
- Nie skończyłoby się to dobrze. - odparła po czym wzięła łyk alkoholu.
Lou
wyjął w między czasie komórkę i napisał "Mam ją." do reszty tak żeby
nie widziała, a następnie schował telefon z powrotem do kieszeni.
- Zazwyczaj na imprezie się tańczy, a nie biega po dachach. - powiedział.
- Jak impreza się rozkręci to bieganie po dachu w cale nie jest dziwne.
Tommo się zaśmiał.
- W sumie to masz rację.
- A ty co tu robisz? - zapytała po chwili patrząc na niego.
- Zniknęłaś nam.
Przez sekundę można było zobaczyć na jej twarzy lekki uśmiech.
- Jestem już duża. Nie musicie mnie szukać.
-
No tak, ale pomyśl... Masz przyjaciółkę, która nie ominie żadnej
imprezy, a nagle na jednej gdzieś znika. Czy to nie wystarczający powód
żeby przyjaciele zaczęli się o nią martwić? - zapytał.
- Może wyrwała sobie jakiegoś chłopaka i zamknęli się gdzieś w pokoju żeby nikt im nie przeszkadzał?
Louis znów się zaśmiał.
- A jak ona spławia każdego chłopaka i na seks z obcym gościem są nikłe szanse? - drążył dalej.
Emily westchnęła. No tak. Przecież dobrze ją znał.
- Więc wynika na to, że musiało się coś stać. - powiedział.
-
Może dziewczyna chciała spokoju żeby pomyśleć nad swoją egzystencją? -
dalej unikała odpowiedzi chociaż znów sprawiła, że przyjaciel się
zaśmiał.
- Powiesz mi czy nie?
Smirnoff wzięła kolejnego łyka patrząc gdzieś w dal na inne domy. Minęła spora chwila zanim się odezwała.
- To głupie.
- Nie sądzę.
Znów westchnęła. Chciała komuś powiedzieć, ale się wstydziła. Miała mu powiedzieć?
- Widziałeś kiedyś żebym była zazdrosna? - spojrzała na niego.
Louis zastanowił się przez chwilę po czym uśmiechnął się.
- Nie. Chociaż... nie. - pokręcił przecząco głową.
-
Zobaczyłam dzisiaj jak Harry rozmawia z Rebeccą. - wydusiła z siebie w
końcu - Tłumaczyłam sobie, że to co czuje to tylko nienawiść do tej
rudej suki, ale w końcu dotarło do mnie, że to też zazdrość. Patrzała
na niego i mówiła jak gdyby to co mu zrobiła nigdy nie miało miejsca. On
nawet raz się uśmiechnął. Wtedy to mnie uderzyło. Zdałam sobie sprawę,
że coś jest nie tak.
Lou patrzał na nią przez chwilę po czym powiedział:
- Z tobą wszystko w porządku. Po prostu się zakochałaś.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
- Co?! Nie, nie... Nie zakochałam się. Nie chcę i nie będę się zakochiwać. Zwłaszcza w Harrym. - protestowała.
Tomlinson się uśmiechnął.
- Dlaczego?
- Bo to mój przyjaciel. A w przyjaciołach się nie zakochuje. - powiedziała dokładnie to samo co Zayn w bibliotece.
- Ja i Eleanor też byliśmy na początku tylko przyjaciółmi.
- Ale wy to co innego. Ja się nie zakochałam. Wiem to.
- Wiesz na pewno czy sobie wmawiasz?
- Wiem. - odparła stanowczo i wstała poprawiając sukienkę - Muszę zatańczyć. - oznajmiła i udała się w stronę okna.
Louis
pokręcił głową z niedowierzaniem po czym również się podniósł i razem
weszli do środka. Wychodząc z sypialni Emily wpadła prosto na Styles'a,
który szedł razem z Zayn'em. Loczek ponownie ją złapał by nie upadła.
- Gdzie ty byłaś? - zapytał.
-
Gdzieś gdzie było w miarę cicho. - powiedziała sucho - A teraz idę
zatańczyć. - powiedziała i wyminęła go szybko by udać się na dół.
Po
drodze Louis posłał jej znaczące spojrzenie, ale ta go zignorowała.
Musiała teraz czymś zająć swój umysł. Najlepiej jakiegoś chłopaka, który
dobrze tańczy. Będąc już w pokoju z DJ'em, rozejrzała się w
poszukiwaniu jakiegoś. I znalazła. Wysoki blondyn z brązowymi oczami.
Chciała już do niego podejść, ale zatrzymała ją Joan.
- O, tu jesteś. Szukaliśmy cię.
- Już rozmawiałam z chłopakami.
- Wszystko w porządku? - zapytała mówiąc tak głośno żeby przekrzyczeć muzykę.
- Tak. - uśmiechnęła się do niej - A teraz wybacz, ale namierzyłam przystojnego gościa.
Sanders odwzajemniła jej uśmiech i puściła jej oczko.
- Powodzenia. - powiedziała i rozstały się.
Ze
względu na szkołę, cała dziewiątka opuściła imprezę około 12 w nocy.
Znów stwierdzili, że spacer będzie lepszym pomysłem niż zadzwonienie po
taksówkę. Zwłaszcza jeśli pomoże to im trochę otrzeźwieć. Sam cały czas
martwiła się o Horan'a, który nie wyglądał najlepiej, ale cały czas
powtarzał, że wszystko z nim porządku. Oczywiście mu nie wierzyła i szła
przy jego boku. Przed nimi szli El, Jo, Em i Matt... zaś Styles, Malik i
Tomilnson cały czas się wygłupiali tańcząc, skacząc i śpiewając. Gdyby
nie głowa Niall z pewnością by do nich dołączył.
- Zamknijcie się bo obudzicie całe osiedle. - powiedziała Smirnoff idąc z rękoma w kieszeniach kurtki.
Oni jednak się tym nie przejmowali.
- Może pojedziemy do szpitala? - zapytała blondynka swojego przyjaciela.
- Sam... przestań. Nic mi nie jest. - odparł patrząc jej w oczy.
- Nie kłam.
Horan wywrócił oczami. Wtedy ból stał się jeszcze silniejszy, ale starał się tego nie okazywać.
- Co mam zrobić żebyś przestała się martwić?
- Nic nie możesz zrobić. - powiedziała i dotknęła delikatnie rozcięcia na jego czole by sprawdzić czy się nie pogorszyło.
Blondyn złapał jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi.
- Tylko trochę boli. Nic więcej.
Skłamał.
Ale nie chciał jej martwić. Czół jakby głowa zaraz miała mu
eksplodować. Sam westchnęła zrezygnowana i już nic nie mówiła tylko szli
dalej i trzymali się za ręce.
Chłopaki zaś szli z przodu i śpiewali: I want you to rock me, rock me, rock me, yeah,
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah...
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah,
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care
I want you to rock me, rock me, rock me, yeeeah...
To była piosenka, która sami napisali. Teraz wyglądało to komicznie, ale przecież to oni.
- Szkoda, że nie ma Liasia. - powiedział Zayn.
- Pewnie zajmują się z Danielle sobą na wzajem. - wyszczerzył się Tommo.
- Zboczeniec. - odezwała się Calder.
Chłopak dorównał jej kroku.
- Ale twój. - odparł z łobuzerskim uśmiechem po czym objął ją ramieniem i pocałował.
- Harry, ja też tak chcę. - powiedział Malik do Styles'a.
- Chodź, skarbie. - jedną rękę zarzucił mu na szyję, drugą złapał jego twarz i zaczął całować po poliku.
- Ok, ok! Starczy. - protestował przez śmiech próbując się wyrwać.
Wtedy
Loczek skoczył mu na plecy, znów złapał jego twarz i zaczął cmokać w
policzek. Zayn stracił równowagę i obydwoje runęli na ziemię śmiejąc się
przy tym.
- Śpisz dzisiaj na kanapie. - wycedził Malik leżąc obok niego.
- Ale...
Wtedy podszedł do nich Tomlinson i pomógł wstać.
- Głupki. - skomentowała Sam z uśmiechem.______________________________
Trochę się rozpisałam :) Dziękuję za komentarze i przepraszam, że nie dodałam wcześniej tak jak obiecałam.
Dajcie znać co wam się najbardziej podobało <3
Min. 5 komentarzy = XXIV rozdział.
B.