Ważne:





piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział XXIV - "Niestety żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie już nie jesteś w stanie nic zrobić."

 - Co z nim? - zapytał Zayn przez telefon.
 - Ma wstrząśnienie mózgu, ale lekarz mówi, że nic mu nie będzie. - wyjaśniła blondynka wychodząc z sali gdzie doktor badał Niall'a.
 - Wypuszczają go?
 - Tak. Ma odpoczywać w domu i przebywać w cichym otoczeniu, co za tym idzie... albo nie będziecie przy nim wariować albo w ogóle macie do niego nie przychodzić.
 - Przecież umiemy być cicho. - odparł.
 - Jasne. A ja umiem latać. - powiedziała sarkastycznie - A co z Liam'em?
 - Mówi, że zaraz głowa mu odleci. I wygląda jakby nie spał przez tydzień.
 - Nie dziwię się...
 - Pilnuj Horan'a. Musze iść. Mam chemie.
 - Ok. Pa. Kocham cię.
 - Ja ciebie też, mała. - rozłączył się.
Sam schowała telefon do kieszeni i wróciła do przyjaciela. Obok niego stała kobieta w krótkich blond włosach. To była jego mama - Maura. Obydwoje rozmawiali z lekarzem. Kiedy skończyli i doktor wyszedł, dziewczyna podeszła do Niall'a i położyła mu rękę na ramieniu.
 - I jak? - zapytała przejęta.
 - Wszystko w porządku. - powiedział z uśmiechem.
 - W cale nie jest w porządku. - odezwała się jego matka - Jak można spaść z łóżka i dostać wstrząśnienia mózgu?
Horan musiał szybko coś wymyślić kiedy Maura wpadła do szpitala i wypytywała syna co się stało. Widać było, że się martwi. W końcu to jego matka.
 - Co wy w ogóle robiliście na tym łóżku? - dopytywała się dalej.
Blondynka i Niall wymienili spojrzenia.
 - Uczyliśmy się. - skłamał.
 - Książka była tak ciekawa, że spadłeś z łóżka?
 - Wygłupialiśmy się. Pani syn stracił równowagę i zleciał na ziemię. - odezwała się Sam.
Nie mogli powiedzieć, że byli na imprezie, i że pijany Niall wbiegł w szybę. Miałby wtedy przerąbane. Na szczęście kiedy wrócili wczoraj od Lightwood'a, u Horan'a w domu nikogo nie było. Siostra Malik'a odprowadziła go i została z nim jeszcze na pół godziny. W cale nie chciała go zostawiać. Bała się, że może mu się coś stać. Dopiero rano, kiedy przyszła sprawdzić czy z nim wszystko ok, Irlandczyk stwierdził, że jednak będzie lepiej jak pojedzie do szpitala. Powiedział jej, że w nocy nie mógł spać. Miał nudności i wymiotował. Miał nawet małe zaniki pamięci i nie wiedział gdzie jest. Sam opieprzyła go, że kiedy w nocy wysyłała mu sms'y czy wszystko w porządku, odpisywał, że "tak" i nawet do niej nie zadzwonił. Poszła szybko do brata, a ten zawiózł ich do szpitala. Chciał zostać, ale obydwoje kazali mu wracać do szkoły bo i tak miał już przerąbane u dyrektorki. Zgodził się niechętnie i odjechał. Zrobili blondynowi prześwietlenie, a potem lekarz zadzwonił po rodziców. Przyjechała tylko Maura bo ojciec Niall'a nie mógł. Był w Nowym Jorku na jakimś spotkaniu.
 - Och, ty sieroto. - westchnęła kobieta - Idę po samochód. Jak przyjdzie doktor to weź receptę i zejdźcie na dół. Dacie radę?
 - Tak.
Posłała im uśmiech po czym wyszła z sali. Sam usiadła obok przyjaciela bez słowa. Kiedy jego matki nie było nie musiała ukrywać swojej złości.
 - Jesteś zła? - zapytał patrząc na nią.
Ale jej wzrok wbity był w białą ścianę, przy której stał dziwny sprzęt. Nic nie odpowiedziała.
 - Przepraszam, nie chciałem cię martwić.
Znowu nic.
 - Sam... proszę, spójrz na mnie.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze z płuc i zrobiła o co prosił. W jego niebieskich tęczówkach można było dostrzec smutek.
 - Nie obrażaj się na mnie. Nie wytrzymam długo jeśli nie będziesz się do mnie odzywała.
 - Okłamałeś mnie. A jakby ci się coś stało?! - zapytała podniesionym tonem.
 - Ale nic mi nie jest. - odparł.
 - Ty idioto.
Niall wciąż patrzył jej w oczy.
 - To już coś. - skwitował.
Dalej miał w głowie obraz jej trzęsących się dłoni kiedy jechali do szpitala.
 - Przecież żyję. Nie musisz się tak martwić.
Może trochę przesadzała, ale bardzo się o niego martwiła. Sam zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech.
 - Gdybyś widział siebie... odleciałeś od tego okna jakby ktoś przywalił ci kijem bejsbolowym. Co gdym to była ja? Nie martwiłbyś się? - zapytała.
Horan na myśl o tym przełknął ślinę.
 - Chociaż ja nie wbiegam w szyby. - przez chwilę na jej twarzy pojawił się znikomy uśmiech - Tylko ty to potrafisz.
 - Przepraszam. - powiedział jeszcze raz po czym pocałował ją w policzek i oparł swoją boląca głowę o jej ramię.
 W końcu przyszedł lekarz. Dał im co miał dać, powiedział jeszcze raz czego blondyn ma unikać, wyznaczył termin kontroli i wypuścił ich. Obydwoje podziękowali i wyszli.
 Przed budynkiem, w srebrnym Mercedesie, czekała już mama Niall'a. Wsiedli do auta i odjechali.
 Sam postanowiła, że nie zostawi przyjaciela i nie pójdzie dzisiaj do szkoły. Pani Todd na pewno ją zrozumie i nie będzie się czepiała. W końcu dziewczyna ma prawie stuprocentową frekwencję. Dla Horan'a mogła opuścić tyle dni ile tylko było trzeba.
 W końcu dojechali. Dom był dość duży, jasny i przyjemny z podwójnym garażem i podjazdem. Przed budynkiem, na środku trawnika, rosło duże drzewo, a pod oknami różne krzewy i kwiatki.
  Pokój Niall'a, do którego się udali, różnił się od stylu w jakim została zbudowana posiadłość. Znajdował się na pierwszym piętrze i był cały czarno-biały. Nad dwuosobowym łóżkiem wisiał obraz. Również czarno-biały. 
 Wejście do łazienki nie posiadało drzwi, ale za to do garderoby tak. Było tam też lustro, dwa fotele, kwiatki, lampka. Na przeciwko łóżka znajdowały się wielkie okna i kominek, nad którym wisiał spory telewizor. Obok stały jeszcze dwie gitary. Jedna elektryczna i jedna klasyczna. Było też biurko i półka z dużą kolekcją płyt.
 - Co robimy? Bo telewizora oglądać nie mogę...czego nie rozumiem. - skrzywił się blondyn zdejmując swoją bluzę i rzucając gdzieś na bok.
 - Nie marudź. Masz się słuchać lekarza. - powiedziała.
 - Jeśli muszę...
 - Musisz. I możesz się pożegnać z imprezami przez następne dwa tygodnie.
Obydwoje położyli się na łóżku i weszli pod kołdrę. Sam oparła głowę o ramię przyjaciela, który objął ją prawą ręką i, co zawsze robił, kreślił małe ósemki na jej ręce. Kiedy ją tak dotykał ciarki przechodziły po jej ciele. Lubiła to. Wtulona w niego obserwowała jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Zachowywali się jak para, ale tak na prawdę nią nie byli. Nie byli zbyt odważni żeby wyznać swoje uczucia. Bali się odrzucenia.
 - Niall?
 - Hmm?
 - W moje następne urodziny chciałabym polecieć do Afryki. Zabierzesz mnie tam? - zapytała.
 - Zabiorę cię wszędzie gdzie będziesz chciała.
 - Zrobisz to dla mnie? - zapytała podnosząc głowę i patrząc mu w oczy.
 - Tak. Co tylko chcesz...
Uśmiechnęła się. Ich twarz dzieliło kilka centymetrów. Niall tak bardzo chciał ją pocałować... zatopić się w jej ustach. Ale nie mógł. Bał się, że wtedy ją straci. Najśmieszniejsze było to, że ona myślała tak samo. Widać co strach przed utratą drugiej osoby może zdziałać. Dziewczyna położyła głowę z powrotem na jego ramię.
 - Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem.
Te słowa z jednej strony zabolały, a z drugiej nie. Kilka minut później obydwoje zasnęli.
 W tym samym czasie Zayn i reszta wracali ze szkoły. Tylko Danielle pojechała z tatą, a Eleanor wyszła wcześniej bo miała jakieś spotkanie rodzinne. Matt'a z Joan również nie było. Liam zaś na prawdę wyglądał jak jakieś widmo. Miał podkrążone oczy i wlekł się niczym zombie. Głowa mu pękała i cały czas chciało mu się pić. Zauważyli to nawet nauczyciele. Nic dziwnego. Payne rzadko pił tyle co ubiegłej nocy. A jak już to na drugi dzień skutki były straszne.
 - Co tam, przyjacielu? - zapytał Harry z uśmiechem dorównując mu kroku.
 - Świetnie. Mam ochotę zatańczyć makarenę. - odparł nawet nie wysilając się na sarkastyczny ton.
 - Nasz Liam zaszalał. - powiedział Lou szczerząc się.
 - Przynajmniej nie rozwalił sobie głowy jak Horan. - odezwała się Em, która szła po lewej stronie Payne'a.
 - Sam się nim zajmie. - uśmiechnął się Harry.
Smirnoff już kilka razy od samego rana napotkała znaczące spojrzenie Tomlinson'a w towarzystwie Styles'a, ale wtedy automatycznie odwracała wzrok. Zaczynała powoli żałować, że mu to powiedziała. Wymyślił coś sobie. Loczek też wyczuł zmianę zachowania przyjaciółki. Zrobiła się dla ostrzejsza niż zwykle i ani razu się przy nim nie uśmiechnęła. Chodziło jej o rozmowę przy basenie? Zastanawiał się.
 - Na pewno. - zgodził się Zayn - Tylko żeby czasami nie za bardzo. - dodał.
 - Oj, przestań. - wycedziła Emily - Ktoś misi Nialler'owi kanapki robić.
Wtedy rozległ się dźwięk, który oznaczał, że ktoś dostał wiadomość. Ktoś czyli Harry. Chłopak wyciągnął iPhona z kieszeni ją odczytał. Po chwili uśmiechnął się sam do siebie i schował telefon z powrotem. Smirnoff od razu przypomniała się moment kiedy Lokaty uśmiechnął się do Rebecci na imprezie. To pewnie ona. pomyślała. Z resztą co cie to obchodzi? Niech sobie robi co chce z kim chce. Nie powinno cię to interesować. Skończ z tym. nakazała sobie. Ale czy potrafiła?
 - Znowu umawiasz się z kilkoma laskami na raz? - zapytał Malik z łobuzerskim uśmiechem.
 - Nigdy się z żadną nie umawiałem.
 - A co z tą rudą pięknością? - drążył dalej.
W Emily aż zawrzało. Dobra... musiała przyznać, że Kennedy jest niczego sobie i na pewno podoba się każdemu w szkole, ale żeby zaraz gadać o tej idiotce "ruda piękność" ?. Zayn zauważył, że Smirnoff zacisnęła pięści aż jej kłykcie zrobiły się białe, więc objął ją ramieniem i z uśmiechem powiedział:
 - Oczywiście nasza przyjaciółka Em jest sto razy piękniejsza. - i pocałował ją w policzek.
Wtedy Harry spuścił głowę i kopnął kamyka.
 - Nie podlizuj się, Malik. - powiedziała również się uśmiechając, ale zrobiła to lekko ironicznie - Z resztą Styles'owi musi się podobać skoro z nią chodził. - dodała specjalnie i spojrzała na Lokatego chcąc zobaczyć jego reakcję.
Nie zaprzeczył, nie potwierdził. Nic. Po prostu szedł dalej patrząc pod nogi. Jakby się zamyślił albo ich specjalnie ignorował.
 - Zostawcie biednego Harolda. Nie jego wina, że spotykał się z taką suką. - odezwał się Lou.
Dobrze powiedziane. pomyślała Em. Liam zaś szedł obok nich bez słowa i jakby mógł to zasnąłby na środku chodnika. Nawet nie wiedział co dzieje się dookoła niego.
 - Biednego? - zaśmiał się Zayn - Ale czy to nie on łamie serca dziewczyn?
 - Ty też. - bronił go Tomlinson.
 - Banan. - nagle odezwał się Payne.
Wszyscy spojrzeli na niego ze ściągniętymi brwiami.
 - Co? - zapytał Malik zmieszany.
 - Z nim jest chyba na prawdę źle. - powiedziała Em kładąc dłoń na ramieniu Liam'a.
 - Banan. - powtórzył niczym nagranie na taśmie.
 - Jaki banan? - Harry w końcu na nich spojrzał.
 - Chcę banana. - wyjaśnił.
 - Dobrze Liam'ie. Dostaniesz bana jak będziemy już u Horan'a. - obiecała dziewczyna jedyna w towarzystwie.
Zayn i Lou parsknęli śmiechem. Styles się tylko uśmiechnął.
 Kiedy byli już w domu Niall'a, na wejściu przywitała ich uśmiechnięta od ucha do ucha Maura. Chyba właśnie przygotowywała obiad bo wszędzie czuć było pieczonego kurczaka, a ona miała na sobie fartuch.
 - Są z Sam na górze. - powiedziała.
Kiedy już mieli się tam udać, Smirnoff odwróciła się i zapytała:
 - Ma pani może banana?
Kobietę trochę zdziwiło to nagłe pytanie, ale po chwili znów się uśmiechnęła.
 - Poczekaj chwilkę, kochanie. - powiedziała i zniknęła. Pojawiła się pół minuty później i wręczyła jej żółty owoc.
 - Dziękuję. - odwzajemniła jej uśmiech.
 - Nie ma za co. Smacznego. - i odeszła.
Wtedy Emily wręczyła przyjacielowi banana.
 - Masz.
Wziął go bez słowa i poszli na górę.
 - Może przyłapiemy twoją siostrę i Nialler'a na czymś brzydkim. - wyszczerzył się Tommo do Malik'a.
 - Tak, pewnie biegają dziko bez ubrań. - odparł.
 Do pokoju Niall'a pierwszy wszedł Louis, a za nim reszta. Kiedy już byli w środku i oczom ukazał się Horan i Sam śpiący razem. Byli mocno w siebie wtuleni, a Irlandczyk miał twarz ukrytą w jej blond włosach, które były lekko rozczochrane.
 - Ooo... jakie to słodkie. - powiedział Tomlinson ściszonym tonem uśmiechając się przy tym - Nasze gołąbeczki sobie smacznie śpią. - wtedy wyciągnął swój telefon i zrobił im zdjęcie.
 - Nie budźmy ich. - odezwała się Em.
 - Masz rację. - Liam chyba przez banana odzyskał głos i trochę energii.
 - Spadajmy. - zaproponował Zayn po czym wszyscy wyszli i udali się w stronę wyjścia.
Wtedy zatrzymała ich pani Horan. Nie miała już na sobie fartucha tylko trzymała w ręce grube rękawice, które zakłada się np. do wyciągnięcia czegoś gorącego z piekarnika. Na jej twarzy znów gościł uśmiech. Chyba ich blond przyjaciel ma to po niej.
 - Już idziecie?
 - Sam i Niall śpią. Nie będziemy ich budzić. - wytłumaczył Harry.
Odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
 - Rozumiem. A może zostaniecie i zjecie pieczonego indyka? Może obudzą się przez ten czas. - zaproponowała.
 - Nie, dziękujemy. Wciągnęliśmy dwie duże paczki chipsów na ostatniej przerwie. - powiedział Louis i popatrzał na resztę czy się z nim zgadzają.
Zgadzali się.
 - Chipsy? Nie ma jakiś bardziej pożywnych rzeczy w tej szkole? Oh, czym oni was tam karmią? - machnęła ręką jakby nie chciała dalej drążyć tematu.
 - Do widzenia. - pożegnali się i wyszli.
 Kiedy rozchodzili się do domów Louis zaproponował wszystkim żeby do niego przyszli bo był sam i nie miał co robić. Jego rodziców jak zwykle nie było.
 - Wybacz stary, ale jutro mam matmę. Musze zrobić jeszcze zadania. - oznajmił Zayn.
 - A ja nie myślę o niczym innym jak o wygodnym łóżku. - powiedział Liam.
Wtedy Tomlinson z nadzieją spojrzał na dwóch pozostałych towarzyszy.
 - Dzisiaj zaczynają mi się treningi. Muszę się zjawić. - Em wyjaśniła.
Smirnoff uprawia wiele sportów. Kiedy minęły dwa tygodnie wolnego znów zaczęły się zajęcia. Dziś miała tenis. Poza tym chodziła jeszcze na siatkówkę, łucznictwo, gimnastykę i biegała w wolnym czasie. Przez to wygląda jak wygląda.
 - Umówiłem się z kimś. - powiedział Styles.
 - Przecież ty się z nikim nie umawiasz. - odparł Zayn ściągając brwi.
 - Trzeba jakoś zabić samotność. - skwitował Lokaty.
Wszyscy się zdziwili.
 - Czyżby rodził się w tobie jakiś romantyk? - zapytał Lou z głupkowatym uśmiechem.
 - Jak ma na imię? - Zayn chciał wiedzieć.
Rebecca. odpowiedziała za niego w myślach Em.
 - Nie powiem. - uśmiechnął się niechętnie.
 - Z naszej szkoły? - drążył Tomlinson.
 - Tak.
 - Znamy ją? - tym razem zapytał Malik.
 - Tak.
 - Ładna?
 - Tak.
 - Cholera... to w cale nie zawęża kręgu poszukiwań. - wymamrotał Louis.
 - Kucharka?
 - Nie. Dowiecie się w swoim czasie. - oznajmił Loczek.
 - Dobra, tajemniczy Styles'ie.
 - Muszę iść. - odezwała się Emily z rękoma wsadzonymi w tylne kieszenie swoich czarnych, obcisłych jeansów.
Nie miała ochoty dalej tego słuchać. Idiotka. Jeszcze przedwczoraj byś sama go wypytywała i się z nim drażniła. A teraz? A, właśnie... zazdrość. No, ale przecież to jej przyjaciel. Dlaczego miałaby być zazdrosna? Powinna go wspierać i cieszyć się z nim. Ogarnij się. nakazała sobie w myślach. I zachowuj się normalnie.
 - Ja też. - powiedział Zayn - Do jutra.
W końcu wszyscy się rozeszli.
 Malik wrócił do domu, rzucił swoją torbę na kanapę w salonie, dał psu jeść, a następnie zapiął go na smycz i wyszedł z nim na spacer. Jak zwykle zajął on im ok. pół godziny. Po powrocie, niezbyt chętnie, otworzył książki do matematyki i spojrzał na pierwsze zadanie, które musiał zrobić. Był już gotowy je zrobić tylko, że nic z tego nie rozumiał. Pamiętał jak omawiali to na lekcji, ale i tak nie potrafił tego pojąć. Zwłaszcza, że nauczycielka, która go uczy go nienawidzi. Westchnął głośno zastanawiając się co ma zrobić. Wtedy spojrzał telefon, który leżał na stoliku przed nim. Po chwili namysłu wziął go i wykręcił odpowiedni numer.
 - Hej. - odezwała się dziewczyna po dwóch sygnałach.
 - Hej. Co robisz? Zajęta jesteś? - zapytał.
 - Niezbyt. Właśnie skończyłam sprzątać pokój. A co?
 - Jak bardzo lubisz matmę?
 - Yym... Wystarczająco żeby dostawać pozytywne oceny. Dlaczego pytasz?
 - Bo mam mały problem. Muszę zrobić zadania, a kompletnie nic z tego nie łapię. Przydałaby mi się mała pomoc i pomyślałem o tobie. Mogłabyś mi to wytłumaczyć?
 - Jasne. - słychać było, że mówi to z uśmiechem - Przebiorę się i zaraz u ciebie będę.
 - Ok. - rozłączył się i odłożył telefon z powrotem na stolik.
 Zdążył jeszcze wyjść na taras i zapalić fajkę. Kiedy wrócił usłyszał dzwonek. Od razu udał się w stronę drzwi i otworzył je. Przed nim stała uśmiechnięta od ucha do ucha Joan. Jej włosy zaplecione były w warkocz, który opadał na jej lewe ramię. Ubrana zaś była w zwykłe szorty, luźną białą bluzkę i jeansową koszulę, której rękawy podwinęła. Miała też zawieszony srebrny naszyjnik z jakimś wygrawerowanym lwem i duży, czarny pierścionek. Zayn również się uśmiechnął i zaprosił ją do środka.
 - Napijesz się czegoś? - zapytał.
 - Hm... soku jeśli masz. - powiedziała po chwili zastanowienia ruszając w stronę salonu i kanapy gdzie Malik rozłożył swoje książki i inne rzeczy.
Kuchnia, salon i hol były praktycznie jednym wielkim pomieszczeniem, więc siadając na białej sofie wciąż widziała chłopaka, który wyciągał coś z lodówki.
 - Co z Niall'em? Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał.
 - Pewnie jeszcze śpi. Razem z Sam. Ma wstrząśnienie mózgu. Zrobili mu w szpitalu prześwietlenie i takie tam. - wyjaśnił nalewając pomarańczowego napoju do wysokiej szklanki.
 - O boże. A nic mu nie będzie? - zapytała z nadzieją.
Brunet uśmiechnął się idąc w jej stronę z sokiem, który chwilę później jej podał.
 - Nie. Sam jest z nim i pewnie będzie przez cały czas, więc pewnie już dawno zapomniał o bólu. Później jeszcze do niego zajrzę. - powiedział siadając obok niej.
 - To dobrze. - odwzajemniła jego uśmiech - Więc czego nie rozumiesz? - zmieniła temat.
Zayn podał jej swoją książkę z zadaniami, które miał zrobić. Dziewczyna odłożyła szklankę z piciem i uważnie je przeczytała po czym spojrzała na towarzysza.
 - Proste. - stwierdziła.
 - Proste? - powtórzył lekko zdziwiony.
 - Tak. Zaraz ci wszystko wytłumaczę. - sięgnęła po dwa ołówki leżące na stoliku i jakąś kartkę po czym dała mu jedno pisadło i zaczęła wyjaśniać.
 Wystarczył jeden, krótki wykład od niej i zaczął wszystko powoli pojmować. Jo mówiła mniej skomplikowanym językiem niż nauczycielka od matematyki i koleżankę Malik mógł słuchać cały czas, a nie tak jak tę wredną matematyczkę. Sanders wymyśliła kilka przykładów i kazała mu je rozwiązać. Zrobił co kazała w półtorej minuty. Zayn był jedną z tych osób, które szybko się uczyły. Oczywiście musiał się nad tym skupić. W końcu zaczęli robić zadania z książki. Trochę ich było, więc ogólnie skończyli po godzinie. Malik zamknął podręcznik z triumfalnym uśmiechem.
 - Rzeczywiście proste. - powiedział.
 - A nie mówiłam? Trzeba tylko słuchać nauczycielki, a nie bazgrać po zeszycie. - odparła z bananem na twarzy.
 - Uważasz, że bazgrzę? - zapytał z udawanym żalem w głosie.
 - Uważam, że masz wielki talent, ale tak czy siak musisz słuchać na lekcjach. - uśmiechnęła się lekko.
 - Słucham. Tylko to, że ta baba mnie nie lubi to nie moja wina.
 - Niech ci będzie.
 - Zawsze mam ciebie po drugiej stronie. - skwitował, a jego kąciki powędrowały ku górze.
 - Dzwoń kiedy chcesz.
 - Dzięki za wszystko. Zjesz coś? - zmienił po chwili temat wstając z kanapy.
 - Nie, dziękuję. - powiedział po czym wypiła resztę swojego soku i odstawiła ponownie szkło na stolik.
W tym samym momencie przyszedł Borys z czegoś się ciesząc. Podszedł do Jo prosząc by go pogłaskała. Dziewczyna spełniła jego życzenie. Wtedy pies merdając z radości ogonem strącił szklankę, która spadła na podłogę i roztrzaskała się na kawałki. Zwierzę natychmiast zdało sobie sprawę, że narozrabiało i jak najszybciej postanowiło opuścić towarzystwo.
 - Cholera! Przepraszam. - dziewczyna opadła na kolana i zaczęła zbierać potłuczone szkło.
 - To nie twoja wina. - odparł z uśmiechem kucając na przeciwko niej - Zostaw. Ja posprzątam. - powiedział i delikatnie wyjął kawałki z jej dłoni by jej nie skaleczyć.
Ręce Jo były gorące, a jej skóra bardzo miękka. Jak u dziecka. Kiedy jej dotknął przeszedł go przyjemny dreszcz. Dziewczyna chyba poczuła to samo bo znieruchomiała i spojrzała na niego "tym" wzrokiem. Kiedy napotkał jej spojrzenie szybko cofnął swoje dłonie i nie kalecząc Sanders pozbawił ją skrawków szkła. Potem zaczął zbierać resztę. Czuł na sobie jej spojrzenie. Obserwowała go, ale się nie odezwała. Z trudnością powstrzymywał tą cholerną chęć by ją pocałować. Zapomnij o tym. nakazał sobie w myślach. O czym ty w ogóle myślisz?! Kiedy Malik podniósł już wszystkie odłamki, wstał i poszedł wyrzucić je do kosza. Kiedy wrócił Jo siedziała już na kanapie dalej mu się przyglądając. Chłopak zaś starał się unikać jej wzroku.
 - Zayn?
 - Hm? - w końcu na nią spojrzał.
 - Przepraszam. - powiedziała po chwili.
 - Za co? - ściągnął brwi.
 - Za wczoraj. Rozebrałam się przy tobie. Nie pomyślałam, że możesz się z tym głupio poczuć.
Brunet uśmiechnął się lekko do niej.
 - Spokojnie. Nie musisz przepraszać. Jak bym był Harry'm albo Louis'em to pewnie powiedziałbym, że nie miałbym nic przeciwko gdybyś zrobiła to jeszcze raz.
Jo pokazała swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
 - Ale przecież ci tego nie powiem. - teraz on się wyszczerzył.
Chciał załagodzić jakoś tę sytuację. Po chwili podszedł do stolika i zaczął zbierać wszystkie zeszyty, książki i długopisy. Następnie chciał schować je do torby, która leżała na fotelu obok, ale kiedy to robił wyleciał z niej jego szkicownik. Sanders to zobaczyła i podeszła żeby go podnieść. Tylko nie to. pomyślał Zayn schowawszy rzeczy. Dziewczyna już miała go w ręce.
 - Proszę cię, nie... - chciał jej zabrać ale ona schowała blok za plecy.
 - Ale ja chcę go obejrzeć. - powiedziała z uśmiechem.
 - To tylko bazgroły... - znów zrobił ruch mający na celu pozbawienie jej jego własności lecz ona cofnęła się o krok.
 - Tylko spojrzę... - odparła, ale chwilę później zorientowała się, że chłopak wcale nie ma zamiaru zrezygnować ze swojego zdania i zaczęła uciekać.
Wtedy Zayn ruszył za nią. Biegli przez salon, kuchnię, hol śmiejąc się. Potem w górę schodami, następnie korytarzem, w którym było pełno drzwi. Jo złapała za pierwszą lepszą klamkę i wpadła do pomieszczenia. No tak. Jego pokój. Co teraz? Obrała kierunek 'garderoba' co zapewne nie było dobrym pomysłem.
 - Nieee! - pisnęła kiedy złapał ją od tyłu w pasie.
Jakoś udało jej się oswobodzić z jego silnych ramion. Nie widząc innego wyjścia rzuciła się na łóżko i położyła się przodem na szkicowniku dalej mocno go ściskając. Malik wskoczył za nią i usiadł na nią okrakiem. Gratuluję bystrości. powiedziała sobie w myślach Snders. Teraz mam przesrane. Zayn zaczął ją gilgotać, a ta zaczęła się śmiać i piszczeć z twarzą w poduszce co tłumiło jej krzyki. Musiała coś zrobić bo już nie wytrzymywała.
 - Oddaj. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem nie przerywając swoich tortur.
 - Przestań! Proszę! Zayn! - śmiała się dalej wiercąc się i machając nogami - Zayn!
 - To bądź grzeczna i oddaj mi to.
Dziewczynie jakimś cudem udało się przekręcić na plecy żeby być twarzą do swojego napastnika. Wtedy Malik spróbował zabrać jej szkicownik, ale kiedy nie dał rady oswobodzić go z jej żelaznego uścisku zaczął gilgotać dalej.
 - Nie! - krzyknęła przez śmiech - Okej! Okej! Przestań! Oddam ci go. - powiedziała po chwili.
Nagle przestał, a ona wzięła głęboki oddech zmęczona jego torturami i śmianiem się. Chłopak chciał już wziąć swoją własność, kiedy Jo złapała go za nadgarstek. Znów to poczuł kiedy jej chude, długie palce oplotły jego rękę.
 - Ale...
 - Co? - zapytał siedząc na niej okrakiem i nachylając się lekko nad nią.
 - Musisz mi pierw odpowiedzieć na pytanie.
 - Jakie?
 - Dlaczego nie chcesz mi go pokazać?
Zastanawiał się chwilą nad odpowiedzią kiedy ona wciąż trzymała go za nadgarstek.
 - Muszę na nie odpowiadać?
 - A chcesz odzyskać szkicownik?
 - Mogę cię zmusić byś mi go oddała. - uśmiechnął się łobuzersko.
 - Czy to takie ściśle tajne?
 - Tak.
Westchnęła zrezygnowana.
 - Mam lepszą propozycję...
 - Jaką?
Dziewczyna podniosła się i pocałowała go w policzek po czym spojrzała na niego. Zayn zastygł w bezruchu patrząc na nią i nie kryjąc zaskoczenia.
 - Więc jak będzie? Powiesz mi? Rysujesz tam jakieś brzydkie sceny czy co? - zapytała z szerokim uśmiechem.
Malik w końcu się poruszył.
 - Kogoś. - odparł.
 - Dziewczynę?
 - Nie, chłopaka. - powiedział z nutą sarkazmu.
 - Podoba ci się? - drążyła.
Zayn przełknął ślinę. Tak... i leży pode mną.
 - Można tak powiedzieć.
 - Um... znam ją? - nadal się uśmiechała.
 - Zna... - nie dokończył - Po co ci to wiedzieć?
Jo wzruszyła ramionami.
 - Jestem ciekawa. Z resztą mi możesz powiedzieć. Nie wygadam nikomu i mogę ci pomóc.
Nie możesz.
 - Powiesz mi kto to?
 - Niestety żeby uzyskać odpowiedź na to pytanie już nie jesteś w stanie nic zrobić. - uśmiechnął się do niej opierając się rękoma po obu jej stronach.
 - Zawsze mogę dalej walczyć, uciec i zobaczyć kim się tak interesujesz. - nie dawała za wygraną.
 - Wybacz piękna, ale nie dasz rady.
Nazwał mnie "piękną". To słodkie.
 - Myślisz, że nie dam rady?
 - Nie. Nie masz szans. - posłał jej łobuzerski uśmiech - Nie uciekniesz przede mną.
Znów westchnęła zrezygnowana.
 - Co wy robicie? - usłyszeli głos w drzwiach pokoju.
To była Sam. Nie ukrywała swojego zaskoczenia. Wpatrywała się w ich dwójkę z szeroko otwartymi oczami. Widać było też, że niedawno wstała.
 - Eee... - Malik zszedł szybko z Jo zabierając jej przy okazji szkicownik - Próbowałem coś odzyskać. - powiedział pokazując blok.
Blondynka ściągnęła brwi po czym przeniosła wzrok na przyjaciółkę, która właśnie podnosiła się z łóżka.
 - Leżąc na niej?
 - Nie chciała oddać.
 - To prawda. - odezwała się Sanders lekko zakłopotana - Ganialiśmy się po domu.
 - Ok. Niech wam będzie.
Przyłapani wymienili między sobą spojrzenia.
 - Co z Horan'em? - zapytał Zayn przenosząc wzrok na siostrę - Wstał już?
 - Tak. Możesz do niego iść. - powiedziała.
 - To może ja już pójdę. Obiecałam Mike'owi, że ugotujemy coś razem. Do jutra. - Jo posłała im uśmiech i wyszła.
 - Dzięki! - krzyknął za nią.
 - Co robiliście? - zapytała.
 - Jo pomagała mi z matmą. W końcu zrozumiałem. - wyszczerzył się.
 - Cieszę się. Idę się przebrać i idziemy do Horan'a. - oznajmiła kierując się w stronę garderoby.
 - Też idziesz, mała? - zapytał ściągając brwi chociaż wiedział, że nie powinno go to dziwić.
 - Tak. Obiecałam, że jeszcze przyjdę. - Sam weszła do pomieszczenia i zaczęła przeglądać rzeczy na wieszakach.
Zayn siadł na łóżku wciąż na nią patrząc przez rozsunięte drzwi.
 - Wy chyba naprawdę nie możecie bez siebie żyć, co? - uśmiechnął się.
Blondynka zmierzyła go wzrokiem.
 - Tak jak ty i chłopaki. - odparła i chciała zamknąć drzwi od garderoby, ale w ostatnim momencie je zatrzymała tak by nie stracić brata z widoku - A! Mama dzwoniła. - powiedziała.
 - I kiedy przyjeżdża? - zapytał.
 - Jeszcze nie wie. Góra za tydzień, ale może uda jej się wcześniej. - wyjaśniła.
Obydwoje nie wyglądali na zadowolonych. Nigdy nie lubili kiedy ich matka - Patricia - wyjeżdżała na długo. Zayn przytaknął w zrozumieniu po czym stracił siostrę z pola widzenia kiedy ta zasunęła do końca drzwi. Po krótkiej chwili zamyślenia chłopak wyciągnął telefon z kieszeni spodni i nacisnął ikonkę ze zdjęciem Lou, która znajdowała się na ekranie głównym, tak jak i reszty jego przyjaciół. Tomlinson odebrał po pierwszym sygnale.
 - Zbieraj tyłek i chodź tu. Idziemy do Horan'a. Śpiąca Królewna już wstała. - zaczął bez powitania brunet.
 - Cholera, Malik... wcześniej nie mogłeś zadzwonić? Dopiero się rozebrałem. - wymamrotał.
Zayn ściągną brwi.
 - Rozebrałeś się? Dla kogo?
 - Robimy striptiz z moim wyimaginowanym przyjacielem. - odparł.
 - Aha. To Eleanor nie ma nic przeciwko?
 - Nie, dopóki nie robię tego przy ludziach.
 - Mam nadzieję, że nie robisz. Ubieraj się i przyłaź. 5 minut. - powiedział i rozłączył się po czym wsuwając telefon z powrotem do kieszeni swoich kremowych spodni.
Następnie wstał i udał się w stronę wyjścia.
 - Czekam na dole! - oznajmił siostrze głośniejszym tonem żeby go usłyszała za drzwiami garderoby, a potem zszedł na dół.
***
 - Em, spokojnie! To tylko piłka. Nie musisz się nad nią tak znęcać. - powiedziała niska, brązowowłosa dziewczyna stojąca po przeciwnej stronie kortu odbiwszy wcześniej okrągły, jaskrawożółty obiekt.
Ubrana w krótkie dresowe spodenki, białą bokserkę i niebieskie Air Max'y Smirnoff zignorowała towarzyszkę i zamachnęła się jak najbardziej mogła po czym posłała piłeczkę z impetem gdzieś daleko za ogrodzenie.
 - Zawsze uważałam, że powinnaś zacząć medytować. - oznajmiła patrząc na Emily, która właśnie rzuciła rakietę gdzieś na bok i sięgnęła do swojej torby po czym wyciągnęła z niej czarny bidon i wzięła kilka dużych łyków wody - Masz w sobie za dużo energii. - kontynuowała dziewczyna - Powinnaś się wyładowywać w jakiś inny sposób. Tutaj jeszcze kogoś zabijesz.
Em zmierzyła ją obojętnym wzrokiem odkładając butelkę na miejsce.
 - Co sugerujesz? - zapytała.
 - Nie wiem. Może zapisz się na jakieś uliczne walki czy coś. - powiedziała żartobliwie podchodząc do towarzyszki.
 - Ronnie...Tam też mogę kogoś zabić. Więc co za różnica?
Brązowowłosa parsknęła śmiechem.
 - Co cię tak złości?
Głupie, rude laski. odpowiedziała w myślach.
 - Chłopak? - dopytywała się.
Smirnoff ściągnęła brwi.
 - Nie mam chłopaka. - odparła.
 - Rodzice?
 - Oni denerwują mnie cały czas.
Em nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać o tym z koleżanką od tenisa. Wiedziała, że Ronnie nie jest ciekawska i wścibska tylko po prostu chciała jej jakoś pomóc. Ale ona nie chciała żadnej pomocy. Sama musiała wszystko uporządkować. Sama zrobiła bałagan w swoim umyśle, więc sama musi go posprzątać.
 - Złość piękności szkodzi. - powiedziała z zadziornym uśmieszkiem.
Brązowowłosa dziewczyna była lesbijką. Emily oczywiście o tym wiedziała. Ale nic do niej nie miała. Nie było w tym nic złego. Zdawała sobie też sprawę, że podoba się jej. Na szczęście Smirnoff dużo wcześniej uprzedziła ją że raczej woli chłopaków.
 - Znasz mój charakter. Gdyby tak było to już dawno wyglądałabym jak jakieś widmo. - odparła z półuśmiechem.
Ronnie westchnęła głośno zrezygnowana.
 - Ale dzięki. I mam prośbę... Mogłabyś po drodze podrzucić mi torbę do domu? Chciałabym jeszcze trochę pobiegać... - powiedziała wyciągając swojego czerwonego iPod'a i wsadzając słuchawki do uszu.
 - Jasne.
 - Dzięki. Do zobaczenia. - Em uśmiechnęła się i ruszyła biegiem w stronę wyjścia z kortu i całego kompleksu boisk znajdujących się dookoła.
 Biegła przed siebie, a w jej głowie rozbrzmiewała głośna muzyka z małego urządzenia przyczepionego do jej spodenek. Tego było jej trzeba. Teraz mogła się rozluźnić i trochę porozmyślać. Pierwsze co, a raczej kto, przyszedł jej na myśl to Harry. Przypomniała sobie jego słodki uśmiech, dołeczki i ten zachrypnięty głos. Wtedy kąciki jej ust uniosły się ku górze. Skup się. nakazała sobie. Masz być dla niego taka jak zawsze. Nie unikaj go. Porozmawiaj z nim i dowiedz się więcej. I nie możesz być zazdrosna o swojego przyjaciela. Nie możesz złościć się na niego za jeden głupi uśmiech w stronę Rebecci. Przecież on ci nic nie zrobił. Przestań zachowywać się jak suka. To przecież Harry. Ten słodki chłopak w loczkach, dla którego starasz się być wredna w przyjacielski sposób. Z resztą jak dla każdego ze swoich przyjaciół płci męskiej. Emily biegnąc dalej zamknęła oczy by wypuścić głośno powietrze z płuc. Wtedy poczuła jak wpada na coś dużego. Kiedy się zachwiała, przed upadkiem powstrzymały ją czyjeś dłonie łapiące ją za ramiona. Otrząsnęła się szybko i spojrzała na osobę stojącą przed nią. Był to wysoki chłopak o ciemnych blond włosach, siwych oczach i pięknym uśmiechu.
 - Wszystko w porządku? - zapytał patrząc w jej prawie, że czarne tęczówki dalej trzymając dłonie na jej nagiej i rozgrzanej skórze.
Smirnoff ściągnęła niezadowolona brwi i odsunęła jego ręce ze swoich ramion wyciągając słuchawki z uszu.
 - Dlaczego stoisz na środku chodnika?! - warknęła.
Chłopak tylko zachichotał.
 - Zamykałem auto. - tu spojrzał na srebrne BMW - Kiedy się odwróciłem poczułem, że ktoś na mnie wpada. - wyjaśnił - Można powiedzieć, że wina leży po obu stronach. - mówił nadal z uśmiechem na twarzy.
 - Nieważne. - powiedziała obojętnie i chciała go wyminąć, ale ten zagrodził jej drogę.
 - Jak ci na imię? - zapytał.
 - A co cię to obchodzi? - syknęła.
Ten jego uśmieszek i spokój zaczynał ją drażnić.
 - Wpadła na mnie ładna dziewczyna. Chciałbym wiedzieć jak ma nazywa.
 - Podrywasz każdą ładną dziewczynę, na którą wpadasz? - spytała z drwiną w głosie.
 - Chcę zaznaczyć, że technicznie rzecz biorąc to ty wpadłaś na mnie. - odparł szczerząc się.
Emily wywróciła oczami.
 - Więc?
 - Nie twój interes.
 - To tylko imię. Co ci zaszkodzi zdradzić mi je? Numeru i tak pewnie mi nie dasz i już się więcej nie spotkamy. Chcę tylko wiedzieć jak się nazywasz.
Smirnoff mierzyła go groźnie wzrokiem przez chwilę w milczeniu.
 - Emily. - powiedziała niechętnie.
 - Ryan.
 - A więc Ryan, mam nadzieję, że już więcej się nie spotkamy. - skwitowała po czym wyminęła go i biegła dalej wcześniej wsadziwszy słuchawki do uszu.
Czuła jak odprowadza ją wzrokiem. I mimo tego, że na niego nie patrzała wiedziała, że się uśmiecha.
 Droga z kortu do domu Emily zazwyczaj zajmuje około 25 minut szybkim krokiem. Biegnąc oczywiście skraca się ten czas. Smirnoff przebyła już 3/5 odcinka. Czuła swoje rozgrzane mięśnie, ale nie zmęczyła się zbytnio. Mogła tak biec przez kilka kilometrów. Jeszcze kiedy jej mama miała dla niej czas, to ona była jej towarzyszką. Teraz kiedy Tanya poświęciła się prawie całkowicie pracy, nie spędza już czasu ze swoją córką. A tata? Tata również zachowuje się jakby miał ją gdzieś i siedzi całe dnie w biurze kierując swoimi warsztatami samochodowymi w całej Anglii. Nie było już tak jak kiedyś. Em dobrze zdawała sobie z tego sprawę. I nie sądziła, że cała ta sytuacja się zmieni. Smirnoff właśnie mijała mały parking. Jej uwagę przykuło auto, które pozna wszędzie. Miało ono na przednim zderzaku zarysowanie, które zrobił Harry kiedy opuszczali kiedyś festiwal, na którym byli trzy dni. Na lusterku umocowanym do przedniej szyby wisiała mała zielona koniczynka, którą zawiesił tam Niall. Dziewczyna odruchowo się rozejrzała w poszukiwaniu przyjaciela. Nigdzie go nie dostrzegła dopóki nie wyszedł z kawiarni 15 metrów przed nią. Ubrany był inaczej niż w szkole. Miał na sobie luźną, białą koszulkę z podwiniętymi rękawami oraz szerokie spodenki sięgające za kolana. No i oczywiście białe conversy, w których kochał chodzić. W prawej ręce trzymał butelkę z wodą, a w lewej kluczyki od auta. Kiedy opuścił lokal spojrzał raz w lewo, a raz w prawo jakby przechodził przez jezdnię. Wtedy napotkał jej wzrok. Nagle jakby na jego twarzy pojawił się smutek, ale momentalnie zniknął kiedy Em uśmiechnęła się szeroko do niego. Po tym on również się wyszczerzył. Dziewczyna zatrzymała się przed nim i wyciągnęła słuchawki z uszu.
 - Hej. - zaczęła i zabrała mu butelkę z wodą po czym odróżniła ją kilkoma łykami.
 - Jak poszedł trening? - zapytał wcześniej uśmiechając się na widok spragnionej Smirnoff.
 - Dobrze. Wygrałam dwa razy. - powiedziała i wrzuciła pusty plastik do śmietnika obok.
Nie chciała wspominać, że każdą odbitą piłkę wyobrażała sobie jako głowę Rebecci. Harry zaś zdziwiony był jej nagłą zmianą nastroju. W szkole w ogóle się do niego nie odzywała, a jak już to były to jakieś cięte słowa. Teraz uśmiechała się do niego promiennie. Nie wiedział o co chodzi, ale cieszył się, że tamto już się skończyło.
 - A jak twoja randka? - musiała spytać.
 - Jaka randka? - zmarszczył czoło.
 - Miałeś się z kimś spotkać. - przypomniała mu z uśmiechem - Powiesz mi jak się nazywa?
 - To nikt ważny. - odparł - Pogadaliśmy tylko i tyle.
 - Widzę, że ograniczyłeś się do rozmów. - wyszczerzyła się do niego - Dobra... nie chcesz to nie mów.
 - Kolejna dziewczyna... Powiedziałbym ci gdybym brał to na poważnie.
 - Ok.
 - Już nie jesteś zła? - zmienił nagle temat.
Emily nagle spoważniała.
 - Zła? - ściągnęła brwi.
 - Unikałaś mnie w szkole, nie odzywałaś się. Chodzi o tę rozmowę przy basenie? Jak tak to...
 - Nie. - przerwała mu - To nie miało z tym nic wspólnego. Przepraszam.
To ostatnie słowo rzadko słyszy się z ust tej ciemnookiej dziewczyny.
 - Miałam zły dzień.
 - Jeśli to przeze mnie to przepraszam. Powiedz jeśli coś... - wyglądał na przejętego.
 - Harry... Nie jestem na ciebie zła. - posłała mu uśmiech.
Kiedy to zrobiła on również się uśmiechnął.
 Tak bardzo chciała się zapytać dlaczego wtedy się do niej uśmiechnął, ale co chwila się powstrzymywała. Nie teraz.
 - To dobrze. Bo ciężko bym to zniósł.
Wiedziała, że był jej przyjacielem, ale te ostatnie słowa zabrzmiały... inaczej. Wmawiasz sobie. Przestań.
 - Zabierzesz się ze mną? - zapytał kiedy nic nie powiedziała.
 - Nie. Pobiegnę. - kąciki jej ust powędrowały lekko ku górze.
 - Ok. - powiedział po czym ją przytulił. Mocno przytulił.
 - Harry... grałam, biegałam... cała się lepię i śmierdzę.
Ale on nie wypuścił ją ze swoich objęć.
 - Wcale nie. Ładnie pachniesz. Jak zawsze. - nadal ją trzymał.
Był wyższy od niej, więc jej głowa znajdowała się pod jego. On również ładnie pachniał. Wiedziała, że musi odwzajemnić jego przytulenie bo inaczej jej nie puści. Objęła go więc mocno w talii. Czuła jego wyrzeźbiony brzuch przylegający do niej. Zazwyczaj nie lubiła przytulania, ale te od przyjaciół jakoś znosiła. A ten od Harrego był przyjemny. Jego ciało w porównaniu do jej rozgrzanego było troszeczkę chłodne, ale nadal ciepłe. Kiedy zorientowali się, że stoją tak za długo, w dodatku na środku chodnika gdzie wszyscy się na nich gapią, odsunęli się od siebie.
 - Cieszę się, że nie jesteś na mnie zła. - powiedział z uśmiechem.
 - Spotkamy się u Horan'a. - dźgnęła go lekko palcem wskazującym w żebra z łobuzerskim uśmieszkiem po czym pobiegła dalej.
Tak jak wcześniej Ryan, tak teraz Harry odprowadzał ją wzrokiem.

***

 - Masz bo zaraz mnie zjesz. - powiedział Liam i oddał nadgryzioną kanapkę wiecznie głodnemu blondynowi, który wcześniej wpatrywał się w jego posiłek.
Chłopak z uśmiechem wziął ją i zaczął konsumować. Payne poczuł się trochę lepiej, więc postanowił odwiedzić dziś przyjaciela. Była też cała reszta oprócz Smirnoff, która pewnie właśnie wychodziła spod prysznica. Danielle siedząca na łóżku bawiła się kołnierzem koszuli swojego chłopaka, który leżał głową na jej kolanach i co chwila szeptała mu coś do ucha. Louis, Harry, Sam i Jo, znajdujący się na fotelach, również zajadali się smacznie przyrządzonymi przez panią Horan kanapkami. Zayn zaś usadowił się na podłodze i rysował coś mazakiem na ramieniu Eleanor, która siedziała obok niego.
 - Proszę cię... żeby to nie był penis. - powiedziała wiedząc, że chłopaki mają tendencję do bazgrania tego typu rzeczy. Wiedziała to też na przykładzie swojego chłopaka.
 - Spokojnie. - uśmiechnął się lewą dłonią trzymając jej rękę nad łokciem, a prawą robiąc ruchy pisakiem - Ten Lou z pewnością ci wystarczy.
El walnęła go pięścią w ramię zaciskając usta by ukryć swój uśmiech.
 - No ej! Ruszyłaś się i wyjechałem za linię.
 - Spadaj, Malik. - wycedziła.
 - Mogłabyś się nie ruszać? - zapytał dalej próbując skupić się na swojej pracy.
 - To opanuj swoje zboczone myśli. - odparła z półuśmiechem.
Wtedy podszedł do nich Harry przeżuwając ostatnie kęsy kanapki po czym otrzepał ręce z okruszków i usiadł po drugiej stronie Calder biorąc mazaka.
 - O nie... - El spojrzała na niego udając przerażenie.
Reszta się zaśmiała.
 - Cicho. Mam już wizję. - powiedział i zaczął coś kreślić coś na jej ramieniu.
 - Ale znaleźliście sobie brudnopis. - powiedział Niall.
 - Będziesz wyglądała jak kartka bożonarodzeniowa. - odezwała się Jo.
Zayn spojrzał na nią i się uśmiechnął po czym z powrotem wrócił do rysowania.
 - Zdaję sobie z tego sprawę. Ale skoro dobrze się bawią...
 - Jakaś ty kochana. - oznajmił Malik.
 - Jak przyjdziesz dzisiaj do mnie to też się dobrze zabawimy. - powiedział Louis z łobuzerskim uśmieszkiem.
Cały on. Nie wstydził się mówić do swojej dziewczyny o takich rzeczach przy swoich przyjaciołach. Calder wywróciła oczami.
 - Wy to tylko o jednym. - skwitowała Sam.
 - A wy co z Nialler'em robiliście w łóżku? - zapytał ruszając brwi góra-dół, góra-dół.
Nie mieli powodu, ale i blondynka i Horan się zarumienili.
 - Tylko spaliśmy. - odparła.
 - Uwierzę ci jak nie będziesz miała tych rumieńców za polikach. - odezwał się Harry.
 - Odczepcie się od mojej małej siostrzyczki. - powiedział Zayn nie spuszczając wzroku z ramienia Eleanor - Horanek wie, że jak coś jej zrobi to ma przesrane.
O mój boże... Niech to się skończy. błagała Sam w myślach zakrywając twarz dłońmi. Czuła się trochę niezręcznie. Niall chyba też sądząc po jego minie.
 - Możemy skończyć ten głupi temat? - zapytała blondynka.
 - Nie przejmuj się nimi. To ten ich wiek. - odezwała się Danielle.
Wtedy rozległ się cichy dźwięk dzwonka na dole. Pani Horan wyszła chwilę wcześniej, więc ktoś musiał zejść na dół i sprawdzić kto to.
 - Em? - zapytał Liam.
 - Nie. Już by dawno weszła do środka.
 - Harry. Idź otwórz. - poprosił Niall.
 - Zajęty jestem. - odparł dalej kreśląc coś na Eleanor.
 - No weź...
Westchnął niezadowolony po czym wstał i ruszył schodami na dół. Dzwonek dzwonił i dzwonił. Ludzie... cierpliwości trochę. Kiedy podszedł do drzwi i je otworzył stanął jak wryty. Zaskoczenia na jego twarzy nie można było ukryć.


_________________________
Jak zwykle się spóźniam :/ Nie fajnie.
Ten jest prawie tak samo długi jak poprzedni. Może nie tak interesujący, ale jest.
Ktoś na niego czekał? :D Dajcie znać co wam się najbardziej podobało.
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i odwiedziny. <3
Dodawajcie do obserwowanych jeśli lubicie "to" czytać ;)
Man. 6 komentarzy = XXV rozdział.
B.

27 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę jesteś genialna!! Bardzo mi się podoba twój sposób pisania. :)
    Najbardziej podobał mi się fragment z Joan i Zayn'em jak się wygłupiali :D
    Więcej scen z Nimi Poproszę *.*



    Daria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To naprawdę motywuje :)
      Jeszcze dużo przed nami, więc na pewno scen z Jo i Zayn'em będzie więcej :)

      Usuń
  3. Super, brakowało mi Harrego , mógłby wreszcie coś zdziałać ;P
    Czekam na następne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zacznie może nie :D Zobaczymy :)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  4. Jejku super rozdział, jak każdy zresztą ;p mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny, bo już nie mogę się doczekać! Nie mam żadnych zastrzeżeń, wszystkie sceny mi się podobały. A to z bananem strzał w 10 - śmiałam się przez 10 minut :D tak trzymaj! ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Można powiedzieć, że banan Hazzy mnie zainspirował :D (bez skojarzeń) :D
      Dziękuję Ci <3

      Usuń
  5. Rozdział boski *o* a ta scena z bananem-najlepsza! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Fajnie obmyślony moment z Zayn'em i Jo, no i oczywiście "banan" :) Czekamy z niecierpliwością na kolejną część!!!




    xoxo
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Widzę, że wielu osobom spodobał się banan :D

      Usuń
  7. Noo nareszcie na moim ulubionym blogu pojawil sie rozdzial :-P
    Fajniiiusii xd Dlugi i bardzo dobrze !:D Moze nie dzialo sie duzo ale przyjemnie sie czytalo :) biedny Niall nasza mala sierotka ;'(
    Zaczynasz moja droga mieszac w relacjach Zayn i Jo ale nadal nie zmieniasz statusu Jo z 'w zwiazku' na 'wolna' ;D blagam zrob cos z tym i pozbadz sie Matta :D
    Czekam na nexta z niecierpliwoscia ;p
    Pozdrawiam ;) :** xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Dziękuję za miłe 'słowa' <3
      Teraz staram się pisać rozdziały miej-więcej takiej właśnie długości :)
      A co do Jo i Zayn'a to chyba was jeszcze trochę pomęczę :D

      Usuń
  8. No chyba zwariowałaś! Skończyć w takim momencie! :CC ughh
    Ale ogólnie to rozdział jak zawsze wspaniały, Twoje opowiadanie jest takie pozytywne i zawsze wprawia mnie w cudowny nastrój, to takie miłe :) Pewnie już mówiłam, ale podziwiam Cię za to że stworzyłaś tylu bohaterów i jesteś w stanie ich wszystkich ogarnąć, ale pewnie właśnie dzięki temu to opowiadanie jest tak barwne :) Mam do niego wielki sentyment i za każdym razem gdy pojawi się nowy rozdział jestem wniebowzięta <3 I to tez już pewnie mówiłam, ale KOCHAM ZAYNA JAKO TAKIEGO BRACISZKA <3333 i Niall, słodziak! No nie mogę przestać się jarać :33 Czekam na następny i popieram poprzedniczkę, o jedną osobę za dużo, tzn Matt :D Zaynm ma być z Jo! :D i wiem że będzie, ale kiedy?! Czekam na to niecierpliwie. A tymczasem zapraszam Cie na www.youcangetanythingyouwant.blogspot.com gdzie pojawił się 3 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak fajnie czyta się takie długie komentarze :D (oczywiście wszystkie czyta się miło, ale te najbardziej motywują)... więc dziękuję Ci bardzo :) Co do tylu bohaterów to muszę przyznać, że czasami mam problemy z ich ogarnięciem, ale staram się jak mogę... postawiłam sobie takie małe wyzwanie z nimi :)
      Haha :D Co wy wszyscy tak tego biednego Matt'a nie lubicie? :D Ale spokojnie... jeszcze trochę was pomęczę :)
      Następny rozdział (jak zwykle) postaram się dodać jak najszybciej, ale mam teraz dużo na głowie... szkoła itd. Znajdę nawet czasami jakiś fajny blog i nawet nie mam czasu go przeczytać bo piszę swój. Dlatego dodaje go do zakładek i sobie tam 'leży' aż w końcu o nim zapominam. Ale twój blog postaram się czytać regularnie. Trzymaj kciuki :D
      Dziękuję jeszcze raz <3

      Usuń
  9. Banan mnie rozwalił xD Kiedy czytam twoje opowiadaniu uświadamiam sobie że chciałabym mieć takiego brata jak Zayn.... Ten rozdział jest meeeeega sweeet

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Uwielbiam twoje opowiadanie.Bardzo się cieszę,że akcja rozgrywa się powoli,a mimo to są takie słodkie scenki.Najfajniejsza była ta Zayn & Jo :) cudna. Składam głęboki ukłon w twoją stronę i czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam

    Aga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba i dziękuję <3 :)
      Może nowy rozdział dodam w piątek, ale nie obiecuję bo różnie to bywa :/

      Usuń
  11. Jejku, jejku, jejku uwielbiam tooo!!!
    Czekam z niecierpliwością na więcej i mam nadzieję, że niedługo już dodasz następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ?????? KTO STAŁ ZA DZWIAMI NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny? Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń