Rozdział XXXVII - "Takie życie, skarbie."
Emily wraz z Harrym przedzierali się przez tłum bawiących się do muzyki
nastolatków kierując się do pokoju dziewczyny. Smirnoff cały czas
trzymała za rękę przyjaciela by nie zgubić go pośród ludzi, a ten nie
miał nic przeciwko. Normalnie miałby uśmiech na twarzy z tego powodu,
ale teraz jego myśli zajęte były przetwarzaniem tego co powiedziała mu
Em.
Był
zły. Wkurzony na jej ojca. Na samo wyobrażenie sobie tego, że uderzył
własną córkę miał ochotę go udusić. Nagle do głowy przyszło mu pytania: Czy uderzył ją już wcześniej? Czy to ma jakiś związek z jej złymi snami?
W
końcu dotarli do schodów prowadzących do pokoju Smirnoff. Udali się
nimi do góry i weszli do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi na klucz.
Dziewczyna westchnęła odgarniając włosy do tyłu po czym ruszyła w
stronę łóżka i usiadła na nim po turecku ściągając wcześniej swoje
czarne Conversy.
- Nie mam nastroju na imprezę. - przyznała.
Harry stał na środku pokoju obserwując przyjaciółkę i głęboko nad czymś myśląc.
- Harry? - uniosła pytająco brwi.
- Dlaczego to zrobił? - zapytał nagle.
Od razu do rzeczy, hm? pomyślała Em.
- Wkurzył się. - wzruszyła ramionami.
- Też się wkurzyłem. Czy to znaczy, że mam skopać mu dupę? - zapytał podirytowany.
Emily biorąc głęboki oddech pokręciła przecząco głową po czym wstała i zrobiła krok w jego stronę.
- Hazz... - zaczęła - Nic nie możesz z tym zrobić.
- Nie mogę? - zaśmiał się bez chrzty humoru - Pójdę...
- Nie. - przerwała mu szybko - Zostaw to mi, ok? Powiedziałam Zayn'owi, że ma go zostawić, więc ty też.
Harry ściągnął brwi na wzmiankę o ich przyjacielu.
- Zayn'owi? Kiedy mu to powiedziałaś?
-
Dzisiaj po szkole. Po tym jak... pokłóciłam się z rodzicami. Wcześniej
dzwoniłam do wszystkich, ale byli zajęci. Ty też. Pamiętasz? Został
tylko Malik. Zadzwonił po mnie i pojechaliśmy do sklepu. Po drodze mu
wszystko powiedziałam. - wyjaśniła.
Może nie powinien, ale
Styles czuł się lekko zazdrosny o to, że Zayn dowiedział się pierwszy.
To oczywiście nie jego wina, ale tak czy inaczej. To z Malik'iem
Smirnoff zna się najdłużej i to z nim najczęściej dzieliła się swoimi
problemami. Zawsze szła do niego kiedy coś było nie tak. Ale co mógł
zrobić? Był też zły na siebie, za to że nie było go z nią w takiej
sytuacji. Od kiedy było coś ważniejszego on Em?
Harry westchnął po czym wyminął ją i tym razem to on usiadł na brzegu łóżka chowając twarz w dłoniach. Czy to wszystko musi być takie trudne?
- Przepraszam. - wymamrotał.
- Za co? - Emily ściągnęła zmieszana brwi.
- Za to, że nie przyjechałem.
Dziewczyna zagryzła wargę podchodząc do niego by złapać go za ręce i odsunąć od jego twarzy.
-
Nie przepraszaj. - powiedziała kiedy uniósł głowę do góry i spojrzał
jej w oczy - Nie zawsze będziesz przy mnie. - posłała mu lekki uśmiech.
Harry
pokręcił głową po czym złapał za jej biodra i przyciągnął ją bliżej
siebie tak, że stała między jego nogami, a następnie oplótł ją rękoma
wokół jej ud i przytulił opierając głowę o jej brzuch.
- Ale chcę. - odparł cicho.
Ale
mimo głośnej muzyki z dołu Emily usłyszała. I kiedy dotarły do niej
jego słowa poczuła jak w środku robi jej się ciepło. To nie było
normalnie. Nigdy się tak nie czuła i bała się. Przez jej ciało przeszły
ciarki kiedy gorący oddech Harrego dotykał skóry jej brzucha przez
materiał bluzki. Co się do cholery ze mną dzieje? Wcześniej wszystko między nią a Styles'em było inaczej. Więc co się zmieniło? Cholera. Dziewczyna zmierzwiła rękoma jego loki i zaczęła bawić się krótkim kosmykiem na jego szyi zawijając go sobie wokół palca.
- Harry... - wyszeptała na co chłopak przytulił ją jeszcze mocniej jakby bał się, że zniknie kiedy tylko ją puści.
Chwilę później Em poczuła jak chłopak delikatnie unosi jej bluzkę i wsuwa pod nią swoje duże dłonie.
-
Harry... - zaczęła ignorując przyjemne ciarki na skórze jej talii - Co
ty r... nie! - pisnęła przez śmiech kiedy przyjaciel zaczął ją gilgotać.
Nie
mogła jednak uciec bo Styles złapał ją za biodra i rzucił na łóżko
siadając na niej okrakiem tak by nie mogła się wydostać, ale uważając by
jej nie przygnieść.
- Hazz, przestań! - krzyknęła nadal się śmiejąc i kręcąc pod nim - Niee! Hazz, proszę!
Ale
to nie pomogło. Harremu zaczęły przeszkadzać ręce dziewczyny, którymi
próbowała zasłonić swoje boki, więc złapał jedną dłonią jej nadgarstki i
przytrzymał je nad jej głową, a zaś drugą ręką kontynuował swoje
tortury.
- Nic ci przecież... - śmeich - nie... - śmiech - zrobiłam! - śmiech.
Wtedy
Emily przyszedł do głowy pewien pomysł. Właśnie w takich chwilach mogła
podziękować latom gimnastyki. Jedną nogę oplotła wokół jego ramienia
napierając na niego i przewracając na bok. Teraz to ona miała okazje
usiąść nad nim okrakiem i przytrzymać mu ręce nad głową. Harry uśmiechał
się szeroko z dołu patrząc na przyjaciółkę, która nad nim zawisała.
- Mogę wiedzieć za co to było? - zapytała Emily z uniesioną brwią.
- Hmm... za telefon, który mi pobiłaś?
-
To było we wtorek. Myślałam, że zapomniałeś. Z resztą, hej! To była
twoja wina. - wystawiła mu język, na co Harry zwilżył swoje wargi.
- Jasne. - odparł sarkastycznie nadal rozbawiony.
Z
łatwością mógł odwrócić pozycję, ponieważ był o wiele silniejszy od
Smirnoff, ale nie miał nic przeciwko tej, w której się aktualnie
znajdowali.
- To nie fair, że nie masz gilgotek. - powiedziała Em z grymasem na twarzy.
Harry się zaśmiał.
-
Mówiłaś już to ze sto razy jak nie więcej. - odparł szczerząc się
szeroko - Więc co masz zamiar zrobić? - zapytał unosząc pytająco brwi
- Hmm... - udawała, że myśli - Może...
Nagle zaczęła dzwonić komórka Harrego przerywając wypowiedź Em. Obydwoje w tym samym momencie wywrócili oczami. Głupie urządzenia.
burknął Styles w myślach. Dziewczyna zlokalizowała telefon w tylnej
kieszeni jeansów swojego przyjaciela po czym wsunęła pod niego rękę i
wyciągnęła dzwoniącą komórkę. Wcześniej Harry nie mógł się powstrzymać
od posłania jej znaczącego uśmieszku kiedy jej ręka dotknęła jego
pośladki na co Emily uderzyła go lekko w brzuch po czym spojrzała na
wyświetlacz urządzenia, które wciąż miało pobitą szybkę. Wyraz twarzy
Smirnoff zmienił się momentalnie. Swoje oczy, które wyrażały teraz złość
przeniosła na Harrego, który patrzył na nią pytająco ze ściągniętymi
brwiami.
- Kto to?
- Dlaczego ta ruda suka do ciebie dzwoni? - zapytała oschle.
Styles nie musiał pytać żeby wiedzieć o kim mówi. Rebecca.
- Nie mam pojęcia. - przyznał szczerze.
Dziewczyna
wpatrywała się w niego przez chwilę próbując stwierdzić czy mówi
prawdę. Kiedy nie miała żadnych wątpliwości przeciągnęła zieloną
słuchawkę po ekranie i odebrała zanim jej przyjaciel zdążył
zaprotestować.
- Czego chcesz? - zapytała pełnym nienawiści tonem.
- Gdzie Harry? - odparła zirytowana Kennedy od razu rozpoznając swojego wroga.
- Jest zajęty. - powiedziała Em tajemniczo.
- Gdzie on jest? - powtórzyła coraz bardziej wkurzona Rebecca.
- Pode mną. - oznajmiła jak gdyby byłaby to najoczywistsza rzecz na świecie - Czego chcesz bo jesteśmy trochę zajęci.
Sama
nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może chciała żeby była Styles'a
była zazdrosna? Tak, to był powód. Chciała ją zdenerwować i pokazać, że
nie ma szans z jej przyjacielem. W każdym razie nie kiedy ona się z nim
przyjaźni. I nie kiedy to ona chciała go tylko dla siebie. I właśnie to
też ją przerażało. Czuła się jak pies, który zawzięcie pilnuje swojej
kości i nie pozwoli się do niej zbliżyć żadnemu innemu kundlowi.
Harry spojrzał na nią zaskoczony jej oznajmieniem. Rebecca zaś zamilkła na kilka długich sekund.
-
Ty suko. - warknęła Kennedy po czasie - Trzymaj swoje brudne łapy z
dala od Harrego bo obiecuję ci, że źle skończysz. - ostrzegła przez
zaciśnięte zęby.
- Tak? - udała zdziwienie - Trochę za późno.
- odparła nadal zawisając nad Styles'em i trzymając jedną jego rękę
przyciśniętą do łóżka tuż nad jego głową.
Chłopak ciągle
wpatrywał się w nią pytająco chcąc wiedzieć o czym rozmawiają, a Emily
od początku rozmowy nie przerwała z nim kontaktu wzrokowego.
- Smirnoff... Zniszczę cię jeśli nie zostawisz go w spokoju. Obiecuję ci to. - zagroziła bardzo nieprzyjemnym tonem.
-
Ah, Rebecca... - Em westchnęła dostatecznie głośno by Kennedy mogła ją
usłyszeć przez głośną muzykę dobiegającą z dołu - Tak się składa, że to
ty jesteś na przegranej pozycji, jeśli jeszcze nie zauważyłaś. I
naprawdę mam gdzieś twoje groźby. - mówiła znudzonym głosem - Coś
jeszcze?
- Pożałujesz, suko. Pożałujesz. - warknęła i rozłączyła się.
Emily pokręciła głową i rzuciła telefon gdzieś na bok.
- Jaka miła rozmowa. - powiedziała sarkastycznie puszczając nadgarstek przyjaciela i siadając prosto.
- O co chodziło? - zapytał patrząc na nią z dołu.
O ciebie.
- O to co zawsze. Jak to bardzo mnie nienawidzi i vice versa. - wzruszyła ramionami.
Harry patrzał na nią podejrzliwie nie do końca jej wierząc wnioskując po tym co słyszał.
- Czego ode mnie chciała?
Dziewczyna przekręciła głowę na bok i tym razem ona zaczęła mu się przyglądać.
- Ty mi powiedz. - zaczęła mrużąc podejrzliwie oczy - O czym zawsze rozmawiacie kiedy się do ciebie przyczepi?
Styles wziął głęboki oddech przejeżdżając dłońmi po twarzy.
- Czy to ważne? - zapytał z nadzieją, że porzuci ten temat.
Em westchnęła zrezygnowana i pokręciła głową.
-
Nie, po prostu jej nienawidzę. - powiedziała z grymasem - Mam dosyć
wszystkich, którzy psują mi humor... rodziców, Rebeccę, Ryan'a...
- A co ze mną? - zapytał Harry z lekkim uśmiechem.
Smirnoff zagryzła wargę starając się zachować poważny wyraz twarzy, ale niezbyt jej to wyszło.
- Ciebie najbardziej. - wystawiła mu język.
Chłopak
wyszczerzył się szeroko po czym złapał za jej boki i zaczął gilgotać by
chwilę później przyciągnąć i położyć obok siebie. Emily przytuliła się
do niego kładąc mu głowę na ramieniu, a Styles objął ją mocno ramieniem.
Leżeli tak w milczeniu ciesząc się swoim towarzystwem, a jedyne co było
słychać to muzykę i ludzi na dole.
***
-
Hej! To nie fair! - zaprotestowała Eleanor odstawiając ostatni pusty
kieliszek na blat po przegraniu rundy w jak najszybszym wypiciu shot'ów.
Zayn uśmiechnął się głupkowato robiąc to samo.
- Takie życie, skarbie. - puścił jej oczko.
Chwilę później poczuł jak ktoś uderzył go w tył głowy. Ktoś czyli Lou.
- Ał! Za co to? - Malik spojrzał na niego ze ściągniętymi brwiami.
Tomlinson objął od tyłu Calder w opiekuńczym geście.
- Nie nazywaj jej tak. - posłał mu zabawne ostrzegawcze spojrzenie wiedząc, że to na żarty na co Niall i El się zaśmiali.
Zayn również podnosząc przy tym ręce w geście obrony.
-
Nie przejmuj się, skarbie. Wiesz, że Malik flirtuje z kim tylko się da.
- dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i pocałowała go w policzek.
-
Pan Tomlinson chyba ma karę na seks bo jakiś nerwowy ostatnio. -
zażartował brunet przez co po chwili dostał ponownie tylko, że tym razem
od Eleanor - Ał! Boże, chyba obydwoje jacyś nie wyżyci jesteście. Może
znajdźcie sobie pokój albo coś...
Horan, który był wyjątkowo trzeźwy zaczął się śmiać, że aż musiał przytrzymać się blatu.
Chwilę
potem obok ich czwórki pojawiła się Joan wraz z Matt'em, który
obejmował ją w pasie. Obydwoje mieli uśmiechy na twarzy kiedy podeszli
do Zayn'a i reszty.
- Hej. - zaczęła Sanders - Co robicie?
- Ta tu dwójka... - Horan kiwną w stronę El i Lou - Wyżywa się na Malik'u.
-
Oj biedny ty. - Jo poklepała lekko bruneta po głowie przez co ten
spojrzał na nią spod przymrużonych oczu - Na pewno zasłużyłeś. -
powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Dzięki za wsparcie, Sanders. - odparł sarkastycznie wywracając oczami, a po chwili również posłał jej uśmiech.
- Jak się bawicie? - zapytała Eleanor nadal w objęciach swojego chłopaka.
- Jest super tylko niestety muszę się już zmywać. - oznajmił Matt - Jutro rano wyjeżdżam i nie mam pojęcia czy dam radę wstać.
Zayn zrobił taniec szczęścia w myślach.
- Amsterdam czeka, hm? Powodzenia, stary. - powiedział Lou.
- Dzięki.
- Długo tam będziesz? - zapytał Niall.
- Rozmawiałem wczoraj z trenerem i powiedział, że około dwóch lub trzech tygodni.
Horan przytaknął ze zrozumieniem.
-
Wow. To sporo. - odezwał się Zayn - Ja bym nie zostawiał dziewczyny
samej na tyle czasu - zażartował, chociaż dla niego miało to gdzieś
głęboko drugie znaczenie.
Dla Matt'a również ponieważ przez
kilka sekund wymienili między sobą znaczące i nieprzyjemne spojrzenia.
Na szczęście reszta nie zdołała tego zauważyć.
- Gdybym mógł
zabrałbym ją ze sobą. - odparł przyciągając Jo jeszcze bliżej siebie -
Nie wiadomo jacy idioci będą się do niej przystawiać. - powiedział i
obydwoje, on i Zayn, wiedzieli o kogo mu chodzi.
- Spokojnie. - Malik posłał mu sztuczny uśmiech - Przypilnuję ją. - chciał wkurzyć go jeszcze bardziej.
Chyba
reszta wyczuła napiętą atmosferę, ponieważ Joan odchrząknęła co jednak
nie pomogło i chłopacy dalej patrzyli na siebie jakby prowadzili rozmowę
bez słów.
- Przesadzacie. - stwierdziła po czym spojrzała na
Matt'a - I nie musisz się martwić. Nie interesuje mnie nikt inny niż
ty. - powiedziała i pocałowała go.
Parker uśmiechnął się
triumfalnie patrząc na Malik'a. Ten zaś wywrócił mentalnie oczami po
czym odwrócił od nich wzrok i wziął łyka swojego piwa.
Wtedy przypomniał sobie słowa Vanessy kiedy dwie godziny temu widział ją po raz ostatni Ona ma pewnie idealne życie, idealnego chłopaka i niby dlaczego miałaby z tego rezygnować? To
była prawda, ale zawsze kiedy Zayn widział Matt'a przypominał mu się
jego związek z Mią i to jak przez większość czasu im się nie układało,
ponieważ Parker zawsze był w pobliżu. Mimo iż dziewczyna okazała się
suką to Malik i tak nie lubił Parker'a bo to on zawsze wszystko psuł. I
teraz miał wielką ochotę pokazać mu jakie to uczucie. Ale wiedział, że
nie byłoby to w porządku. Zwłaszcza wobec Joan.
- Ja też już pójdę. - oznajmiła Sanders.
-
Co? Daj spokój, Jo! - odezwał się Niall - Impreza dopiero się rozkręca.
- powiedział z szerokim uśmiechem dobrze wiedząc, że impreza rozkręciła
się już dawno sądząc po stanie w jakim była większość nastolatków
bawiących się do głośniej muzyki.
Dziewczyna przygryzła wargę zastanawiając się chwilę nad propozycją.
- Nie wiem... muszę pożegnać się z Matt'em. - odparła.
- To odprowadź go do auta i wróć. - Horan mówił jak gdyby była to najoczywistsza rzecz.
- Zobaczę. - posłała mu uśmiech.
- Trzymajcie się. - Matt zaczął się żegnać z wszystkimi, a na koniec podszedł do Zayn'a i podał mu rękę.
Znów trwało to dłużej niż powinno kiedy chłopacy wymieniali znaczące spojrzenia. Następnie Jo i Parker zniknęli razem w tłumie.
- Znowu jest coś pomiędzy waszą dwójką? - zapytała Eleanor przez co Malik spojrzał na nią i wziął kolejny łyk piwa.
- Zawsze było. - odparł wzruszając ramionami.
- Stary, mógłbyś przynajmniej bardziej kryć swoje odczucia wobec niego kiedy Joan jest w pobliżu. - poradził Niall.
- Nie będę udawał, że go lubię kiedy tak nie jest. I nie obchodzi mnie, że Jo stoi obok. - powiedział podirytowany.
- Przynajmniej ignoruj go jak wcześniej.
-
Tak jak ty ignorujesz Grayman'a, który pewnie teraz przystawia się do
mojej siostry? - zapytał unosząc brwi i biorąc łyk piwa po czym wstał ze
stołka przy blacie i zostawiając przyjaciół patrzących na niego w
zmartwieniu ruszył przez tłum.
Dobra, trzeba znaleźć towarzystwo. A może lepiej od niego uciec?
Po drodze do tylnego wyjścia kilka osób przywitało się z Malik'iem, a
niektórzy nawet chcieli zacząć małą rozmowę, ale brunet zbywał ich
mówiąc, że musi kogoś znaleźć chodź tak naprawdę miał ochotę jak
najszybciej znaleźć się w ogrodzie na świeżym powietrzu w jakimś
cichszym miejscu. W końcu przeszedł przez duże tarasowe drzwi i znalazł
się na zewnątrz gdzie również bawili się ludzie. Niektórzy tańczyli,
niektórzy korzystali z basenu, inni obściskiwali się, a jeszcze inni po
prostu rozmawiali ze znajomymi i się śmieli.
- Siemasz,
Malik. - zaczepił go jeden chłopak, który chodzi z nimi na matematykę
wyglądem przypominający Mona Lise - Widziałeś Styles'a? Mam do niego
sprawę.
- Nie. Sorry, stary. Nie widziałem go. Ale pewnie jest gdzieś ze Smirnoff, albo odgania laski od siebie.
- Ok, dzięki.
- Spoko.
Zayn
właśnie obrał sobie kierunek i udał się w jego stronę kiedy na drodze
stanął mu inny chłopak imieniem Stan, tylko ten wyglądał jak jeden z
tych co chcą być fajni, ale im nie wychodzi. Malik kojarzył go ze
szkolnych korytarzy. Każdy mógłby powiedzieć, że Zayn jest zbyt
okupowany przez swoich przyjaciół albo po prostu 'za popularny' żeby
rozpoznać, a już na pewno znać imię kogoś takiego. Prawda jest jednak
taka, że ma on dobrą podzielność uwagi i czasami przygląda się ludziom i
rzeczom dookoła siebie, zwraca uwagę na drobne rzeczy, które nie mają
większego znaczenia. Cóż... dusza artysty.
- Hej. - zaczął Stan - Widziałeś...
Czy ja wyglądam jak pieprzone biuro osób zaginionych?
- ...swoją siostrę? - zapytał z wielkim entuzjazmem.
Malik ściągnął brwi zdziwiony jego zachowaniem.
- Nie. Co się stało?
Czyżby
Sam zachciało się zrobić coś szalonego na imprezie? Brunet rozejrzał
się dookoła w jej poszukiwaniu, ale jedyne blond dziewczyny skakały
właśnie do basenu... bez staników.
- Nic. - odparł szybko - Chciałem tylko z nią pogadać. Nigdy nie mam okazji, a wydaje się niezłą laską. - wzruszył ramionami.
Czy mu jest życie nie miłe? Zayn zapytał się w myślach.
- Co powiedziałeś? - warknął Malik robiąc krok w jego stronę i patrząc na niego morderczym wzrokiem.
Chłopak
zrobił wielkie oczy z przerażenia przełykając przy tym głośno ślinę i
również zrobił krok, ale w tył wpadając przy tym na grilla.
- N-nic. - odparł szybko przestraszony.
-
Jeszcze raz powiesz tak na Sam jakby była jakąś dziewczyną do zabawy to
skończysz na pogotowiu. Rozumiesz? - Zayn zapytał przez zaciśnięte
zęby.
Stan przytaknął energicznie podpierając się mocno o grilla.
- Tak.
- I trzymaj łapy z dala od mojej siostry. - dodał brunet - Łapiesz?!
- T-tak.
-
To dobrze. Bo jak nie to masz przesrane, mały. A teraz spadaj stąd. -
nakazał i nie spuścił go z oka do czasu kiedy chłopak dobiegł do drzwi i
zniknął w środku.
Malik uśmiechnął się dumnie do samego
siebie po czym wziął łyk piwa, który miał w ręce i odwrócił się na
pięcie by w końcu udać się do cichszego miejsca pozbawionego napalonych i
pijanych nastolatków. Niestety los ponownie miał inne plany. Znikąd
pojawiła się przed nim jakaś postać i wpadła prosto na niego przez co
obydwoje odbili się od siebie cofając o krok. Zayn w ostatniej chwili
chwycił mocniej butelkę i udało mu się uratować ją przed upadkiem.
- Co do cholery?! - warknął - Uważaj jak ła... - urwał kiedy spojrzał na osobę, z którą się zderzył - Ups.
-
Przepraszam. - powiedziała szybko przestraszona Leelo - Nie widziałam
cię. Tam był taki straszny gościu, który gapił się ciągle na mnie i... -
zaczęła się tłumaczyć - ...przepraszam! Nie powinnam była oglądać się
za siebie. Niezdara ze mnie. Nie...
- Leelo. - Malik przerwał
jej z szerokim uśmiechem - W porządku. Nic ci nie jest? - zapytał kiedy
zobaczył, że dziewczyna masuje swój podbródek z lekkim grymasem na
twarzy.
- Tak. Jesteś tylko trochę twardy. Jakbym walnęła w
kamień albo coś. - wyjaśniła dźgając go lekko w brzuch jakby chciała się
upewnić, ale szybko cofnęła rękę kiedy zdała sobie sprawę co robi -
Przepraszam. - powiedziała szybko obejmując się w pasie, a jej poliki
oblał rumieniec.
Zayn zaśmiał się na zawstydzoną dziewczynę stojąca przed nim.
Tym
razem jej włosy były rozpuszczone, na sobie miała czarne szorty, luźną
bokserkę z logiem The Killers oraz siwą rozpiętą bluzę z kapturem.
- Nie masz za co. - odparł rozbawiony - I wybacz za moją twardość. - dodał szczerząc się jak idiota.
Teraz to Leelo zaśmiała się lekko.
-
Przecież o to chodzi. Musisz w końcu pracować na to żeby twój brzuch
wyglądał tak dobrze jak wygląda. - wypaliła, a sekundę później jej oczy
rozszerzyły się, a usta otworzyły prawie w szoku kiedy zdała sobie
sprawę co powiedziała - O mój boże... - jej policzki znów przybrały
odcień różu i wtedy ukryła twarz w dłoniach.
Malik zaśmiał się po raz kolejny łapiąc się przy tym wolną ręką za brzuch i zginając w pół.
- Dlaczego zawsze muszę robić z siebie idiotkę? - wymamrotała - Wyszłam na jakąś prześladowczyni.
Zayn opanowując się trochę złapał za jej nadgarstki i odciągnął jej ręce od twarzy.
- Spokojnie. Już tak działam na kobiety. - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem.
Leelo patrzała w jego brązowe tęczówki również się uśmiechając.
- Takiej odpowiedzi się spodziewałam. - powiedziała ponownie obejmując się w pasie.
Ale
na dworze wyjątkowo nie było zimno dlatego też ludzie bez narzekań
korzystali z wielkiego basenu. Chociaż pewnie nawet mróz by im nie
przeszkodził kiedy do zabawy dołącza alkohol.
Malik uniósł jedną brew.
- Czy to coś miało znaczyć? - zapytał rozbawiony.
- Nie. Dlaczego miałoby? - zrobiła niewinną minkę po czym zagryzła wargę i zaczęła rozglądać się dookoła.
- Udam, że tego nie słyszałem. - puścił jej oczko.
- Dziękuję, sir. - uśmiechnęła się triumfalnie.
Zayn również się wyszczerzył.
- Chodź. - powiedział po czym obydwoje zaczęli iść wzdłuż basenu - Nie wiedziałem, że przyjdziesz. Jesteś sama? - zapytał.
- Nie. Z Amber i Rachel. Tylko zniknęły mi jakieś dwie godziny temu. - wyjaśniła Leelo kiedy szli ramię w ramię.
- I co robiłaś przez ten czas? - wziął kolejny łyk piwa.
-
Cóż... obserwowałam ludzi? - posłała mu lekki uśmiech, a chwile później
parsknęła - Teraz naprawdę wyglądam na prześladowczynię.
- Przyszłaś na imprezę obserwować ludzi? - Malik uniósł wysoko brwi.
Wtedy dziewczyna zarumieniła się kolejny raz.
-
Nawet nie wiesz jakie ciekawe czynności potrafią sobie znaleźć... Zgodziłam się przyjść tylko ze względu na Amber bo ponoć miał być tu
jakiś chłopak, który jej się podoba i mówiła, że potrzebuje wsparcia. Na
ostatnią chwilę Rachel zaciągnęła się z nami. No a potem mnie wystawiły i
zostałam sama, a to jest mój drugi raz kiedy jestem na imprezie,
więc... nie jestem za bardzo duszą towarzystwa. To nie moja rzecz. A
odkąd jestem ich podwózką... - wyjaśniła.
Obydwoje dotarli do
końca basenu i usiedli na jego brzegu. Leelo zdjęła swoje trampki i
zanurzyła stopy w letniej wodzie kiedy Zayn skrzyżował nogi siadając
obok niej po turecku.
- Mogłaś mnie znaleźć. Gdybym wiedział, że tu jesteś dotrzymałbym ci towarzystwa. - powiedział uśmiechając się do niej.
Odwzajemniła go od razu wkładając za ucho opadający na jej twarz kosmyk włosów w nieśmiałym geście.
- W sumie pomyślałam o tym w pewnym momencie, ale chyba byłeś trochę zajęty.
Chłopak posłał jej pytające spojrzenie ściągając przy tym brwi.
- Czym?
- Szedłeś z jakąś dziewczyną do pokoju. - wyjaśniła - W pośpiechu. - po chwili do dała.
- Uh, nie przypominaj mi. - zignorował fakt, że zabrzmiał jak baba.
- Było tak źle? - zapytała nieśmiało uśmiechając się przy tym lekko.
- Nic nie było. - wzruszył ramionami - Wywaliłem ją.
- Wow. - uniosła zdumiona brwi.
Zayn zaśmiał się pod nosem.
- Ta, 'wow'.
- Emily ma niezły dom. - odezwała się Leelo po chwili komfortowej ciszy.
- Ma nadzianą rodzinę. - wzruszył ramionami - Jeśli w ogóle można nazwać to rodziną. - dodał pod nosem.
Dziewczyna jednak usłyszała, ale postanowiła nie wnikać, ponieważ wiedziała, że to nie jej sprawa.
- A co z tobą? - zapytał Malik przenosząc wzrok z błękitnej wody na nią.
- Ze mną?
- Nic o tobie nie wiem, Leelo. Masz rodzeństwo? Nawet nie znam twojego nazwiska...
-
Bennett. - uśmiechnęła się do niego - Jestem jedynaczką i mieszkam z
mamą. Rodzice rozwiedli się dwa lata temu i ojciec wyjechał do Francji.
Nic ciekawego. Poza nimi mam tylko wujka i kuzyna.
- Dorastałaś sama? - skrzywił się lekko - Przesrane.
- Czasami spędzam czas z kuzynem. - mówiła bawiąc się nitką od swoich szortów - Jutro wyjeżdża na trzy tygodnie.
Zayn spojrzał na nią ze ściągniętymi brwiami, a do głowy od razu przyszedł mu Matt. Był jej kuzynem?
- Matt Parker? - zapytał.
Wtedy jej wzrok padł na nim.
- Tak, skąd wiesz? - teraz to ona była zmieszana.
Świetnie. Pomyślał sarkastycznie. Zajebiście wręcz. Czy teraz wszyscy będą z nim związani?
Malik wywrócił oczami w myślach. A było tak pięknie. Znalazł
dziewczynę, z którą mu się fanie rozmawiało i przyjemnie spędzało czas i
która nie jest Jo no i jak na złość na obrazku musiał pojawić się
Parker.
- Bo chodzi z Jo Sanders. - wyjaśnił, próbując utrzymać normalny ton głosu, niestety wyszło lekko oschle.
Leelo przechyliła głowę na bok i zaczęła mu się przyglądać badając uważnie jego twarz, na której gościł teraz lekki grymas.
- Nie lubisz go, co? - to wyszło raczej jako stwierdzenie niż pytanie.
Zayn westchnął i przeczesał swoje ciemne i lekko roztrzepane włosy.
- Nie. - przyznał szczerze patrząc na butelkę zamiast na nią by chwilę później podnieść wzrok i zeskanować nim okolicę.
Nic
się raczej nie zmieniło. Wszędzie ci sami pijani ludzie. Jednak jego
uwagę przykuła tylko czwórka stojąca na wielkiej werandzie. Sam, Niall,
Emily i Harry stali tam i śmieli się z czegoś, a Irlandczyk w dodatku
jadł coś z kolorowego opakowania.
- Więc chodzi o Joan? - zapytała Leelo.
-
Nie do końca. To długa historia. Nie lubiliśmy się jeszcze zanim
poznałem Jo. - wzruszył ramionami nadal patrząc na grupkę swoich
przyjaciół.
W tym samym momencie spojrzenie jego i Niall'a się
spotkało i chwilę później Horan pomachał energicznie do niego z pełną
buzią prawdopodobnie żelków. Zayn uśmiechnął się szeroko na to jak
komicznie wyglądał i pokręcił głową sam do siebie. Następnie pozostała
trójka również spojrzała w stronę Leelo i jego. Kiedy Harry zaczął
skakać i machać jakby trzymał w ręku flagę towarzyszka Malika
zachichotała cicho pod nosem.
- Wydają się fani. - stwierdziła po chwili.
Wtedy brunet na nią spojrzał po czym wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Są. Chodź. - podciągnął ją na równe nogi - Sama się przekonasz.
Leelo przełknęła głośno ślinę i zagryzła nerwowo dolną wargę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Mogą mnie nie polu...
-
Nie marudź. Nie masz wyjścia. - przerwał jej z szerokim uśmiechem na
twarzy po czym kiwnął na jej buty dając jej znak żeby je ubrała, a kiedy
to zrobiła złapał ją za rękę i pociągnął wzdłuż basenu.
Razem
przeszli odcinek, który dzielił ich od przyjaciół Zayn'a i weszli po
trzystopniowych schodach na dużą werandę. Kiedy dotarli do znajomej
czwórki Malik puścił ciepłą dłoń dziewczyny, którą jak zauważył była
przeciwieństwem, jak zawsze, zimnej dłoni Jo. Chwilę później skarcił się
za to w myślach.
- Hej, to jest Leelo Bennett. - powiedział Malik z uśmiechem kiedy stali w kręgu jego przyjaciół.
- Hej. - przywitała się z nimi nieśmiało zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Yo. Jestem Niall. - Horan uniósł rękę zaciskając pięść i kiedy otrzymał reakcję od dziewczyny przybił z nią żółwika.
- Emily. - Smirnoff uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Sam. - blondynka również posłała jej uśmiech - Nie chodzimy czasem razem na matematykę? - zapytała.
-
Chodzimy! - Irlandczyk krzyknął entuzjastycznie, a kiedy zobaczył wyraz
twarzy Zayn'a dodał szybko - Nie jestem pijany. - uniósł ręce w geście
obrony.
Brunet tylko parsknął rozbawiony.
- Harry. - Styles wyciągnął rękę i uścisnął jej dłoń.
- Z kim przyszłaś? - zapytał Niall szczerząc się jak głupi.
- Z przyjaciółkami. Tylko je gdzieś zgubiłam.
-
Nie szkodzi. Masz nas. - Horan wsadził do buzi kilka żelków po czym
wyciągnął opakowanie w kierunku Leelo - Żelka? - zapytał próbując się
uśmiechnąć z pełnymi ustami przez co wyglądał jak napchany chomik.
- Nie, dziękuję. - zachichotała cicho.
- I jak się bawisz? - zapytała organizatorka.
Dziewczyna spojrzała przez chwilę na Zayn'a po czym z powrotem na Emily.
- Właściwie to dobrze. - przyznała.
- Uratowałem dziewczynę od zanudzenia się na śmierć. - wtrącił Malik szczerząc się dumnie.
- Gratuluję, bohaterze. - Harry poklepał go po plecach jak dumny ojciec.
- Gdzie Tommo i El?
Wtedy Styles i Horan wymienili spojrzenia i wzruszyli kilka razy sugestywnie brwiami.
- Chyba po twojej sugestii znaleźli sobie wolny pokój. - powiedział Niall.
-
Nie wiem jak twoi znajomi... - zaczęła Sam patrząc na Leelo i
uśmiechając się miło - ...ale ci tutaj mają za dużo hormonów i co chwila
muszą wtrącić coś związanego z seksem, więc się nie przejmuj.
- He! - zaprotestował blondyn z żelkami w buzi - Mfoje hormmny so f pooądku. - wymamrotał niewyraźnie.
-
To skąd się znacie? - zapytał Harry - Nie żeby Malik nie znał każdej
dziewczyny w szkole. - dodał po czym nachylił się do Zayn'a i wyszeptał -
Dogłębnie.
Wtedy dostał z pięści w ramię.
- Um... - Leelo zaczęła niepewnie.
- Poprosiłem ją o pomoc. - brunet ją wyprzedził nie chcąc zbytnio mówić szczegółów.
- Jaką pomoc? - zapytała Em.
Oczywiście musiałaś zapytać, Em. pomyślał Malik.
- Um, musiałem kogoś znaleźć. - wypalił.
- Kogo? - tym razem był to Niall.
Na
szczęście Zayn został wybawiony przez osobę, która dołączyła właśnie do
nich z szerokim uśmiechem na twarzy. Jednak nie widział czy uznać to za
ratunek czy raczej za pecha związanego z jej obecnością.
- Hej. - zaczęła Jo opierając rękę o ramię Horan'a.
-
Już myślałem, że nie wrócisz. - powiedział i również poczęstował ją
żelkiem, którego ochoczo przyjęła wybierając tylko zielone.
-
Trochę wiary. - wywróciła oczami, a po chwili jej wzrok padł na Leelo
stojącej obok Malik'a - O, hej. Jestem Joan. - wyciągnęła dłoń w jej
kierunku.
- Leelo. - uścisnęła ją.
- Ciekawe imię. - stwierdziła Sanders posyłając jej przyjazny uśmiech.
- Często to słyszę. - odparła nieśmiało.
- Pożegnałaś się z Matt'em? - zapytała Sam.
Zayn
jednak nie usłyszał odpowiedzi bo kiedy wszyscy skupi swoją uwagę na Jo
i blondynce Leelo złapała go za ramię i lekko pociągnęła w dół by móc
mu coś cicho powiedzieć.
- Jest bardzo ładna. I miła. - powiedziała i odsunęła się od niego, a kąciki jej ust uniosły się lekko.
Chłopak spojrzał na nią i przytaknął ledwo zauważalnie. Żebyś wiedziała.
__________________________________________________
Tylko mnie nie pobijcie, proszę ;)
Tak to jest z brakiem weny :/
Baaaaaaaardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Jesteście super... serio, serio :) <3
Następny rozdział będzie na pewno szybciej niż ten :)
Proszę was o opinie. <3
Lubicie Leelo? Bo ja tak ;)
B.
Słów: 4534