wtorek, 19 listopada 2013

 Rozdział XXXVIII - "Nie żałuje ani jednego razu."

 - Sam! - krzyknęła Eleanor, która przedzierała się przez tłum nastolatków, w kierunku blondynki - Sam!
Dziewczyna właśnie skończyła nalewać sobie napoju do kubka kiedy usłyszała wołania przyjaciółki przez głośną muzykę. Obróciła się i prawie podskoczyła kiedy zobaczyła, że Calder już stoi przed nią.
 - Boże, El... - Sam przyłożyła dłoń do serca - Chcesz żebym dostała zawału?
Ale ta zignorowała ją łapiąc za nadgarstek i ciągnąc w stronę z której przyszła. Zmieszana blondynka ściągnęła brwi. Trzymała wysoko swój napój tak aby go nie rozlać kiedy pijani ludzie wpadali na nią znikąd.
 - Mogę wiedzieć gdzie mnie ciągniesz? I czy przeżyje następną godzinę? - krzyknęła przez głośną muzykę.
 - Chodź bo zaczną bez nas. - Eleanor zaciągnęła ją do pustego korytarza.
Następnie skręciły w prawo i szybko wpadły do sporego pomieszczenia pełnego książek. Było tu o wiele ciszej. Pod wielkimi oknami stały kanapy i małe stoliki z lampami, a na środku pokoju siedziała w kręgu grupka osób składająca się z Louis'a, Jo, Zayn'a, Leelo, Emily, Harrego, chłopaka imieniem Casper, który gra w piłkę z Tomlinson'em i Horan'em, jego brata bliźniaka Jasper'a oraz Alice, siostry Aaron'a. Na środku, między nimi leżała pusta butelka po szampanie, którą bawił się Styles.
 - O nie... - wymamrotała Sam.
Eleanor popchała ją w kierunku kręgu by usiadła między Horan'em a Casper'em, a sama zajęła miejsce między Lou a Emily.
 - W co ty mnie wpakowałaś? - zapytała z grymasem patrząc na Calder.
El tylko uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyła ramionami.
 - To co? Zaczynamy? Wszyscy znają zasady? - zapytał Zayn.
Wszyscy przytaknęli.
 - To kto pierwszy?
 - Ja! - krzyknął Lou zanim ktokolwiek miał okazję.
 - Dajesz, stary.
Tomlinson z szerokim uśmiechem na twarzy złapał za butelkę i nią zakręcił. Ta po chwili zaczęła zwalniać aż w końcu padła na Leelo. Dziewczyna nerwowo zagryzła wargę i spojrzała na Louis'a, który już się na nią patrzył szczerząc się złowieszczo.
 - Dobra Lolee... - zaczął.
 - Leelo. - poprawiła go z uśmiechem.
Odkąd reszta przedstawiła tych dwoje sobie, Tommo na starcie wymyślił dla niej przezwisko przekręcając sylaby. Dziewczyna nie miała tak naprawdę nic przeciwko, nawet ją to bawiło.
 - Ok, Lolee... Prawda czy wyzwanie? - zapytał.
 - Um... prawda.
 - Hmm... - Louis spojrzał na sufit próbując coś wymyślić - Ok, mam! - krzyknął nagle - Jaka jest najbardziej zła rzecz jaką zrobiłaś?
Dziewczyna przeniosła wzrok na resztę towarzystwa żeby zobaczyć, że wszyscy patrzą na nią w oczekiwaniu.
 - Ok... - wzięła głęboki wdech - Połamałam nos jednej dziewczynie. - powiedziała cicho, a jej poliki zalał rumieniec.
Wszyscy spojrzeli na nią z szeroko otwartymi oczami, a Lou, który właśnie pił swoje piwo zachłysnął się przez co Eleanor musiała poklepać go po plecach.
 - Połamałaś jej nos? - Zayn zapytał z niedowierzaniem, ale również z rozbawieniem.
Leelo wzruszyła ramionami.
 - Obraziła moją przyjaciółkę. - wyjaśniła i uciekła wzrokiem.
 - Huhu! - Lou zagwizdał - Nieźle. Przypomnij mi żeby ci nie podpaść. - zażartował po czym kiwną w stronę butelki.
Dziewczyna złapała za nią i zakręciła. Chwilę później ta padła na Harry'm.
 - Wyzwanie. - powiedział Styles pewnie.
Leelo zastanawiała się chwilę kiedy siedzący obok niej Jasper nachylił się i wyszeptał jej coś na ucho. Dziewczyna zachichotała cicho i przytaknęła.
 - Zadzwoń do swojej mamy i zapytaj się gdzie cię zrobili. - nakazała z uśmiechem.
Reszta towarzystwa parsknęła śmiechem, a Hazz zaś przełknął głośno ślinę.
 - Dajesz, Styles! - krzyknął rozbawiony Niall.
Chłopak westchnął zrezygnowany i wyciągnął z kieszeni swój pobity telefon, a następnie niepewnie wykręcił numer mamy.
 - Daj na głośnik. - powiedziała Alice.
Tak też zrobił.
 - Tak, Harry? - zapytała Anne po drugiej stronie zaspanym głosem.
 - Umm... - Harry podrapał się niezręcznie po karku - Mam małe pytanie, mamo.
 - Ok. O co chodzi? Coś się stało?
 - Nie, nie. Tylko...um, pamiętasz może...um...
Wtedy Emily uderzyła go łokciem w bok i posłała mu wzrok 'Przestań się jąkać i zapytaj w końcu'.
 - No... - Harry odchrząknął - Pamiętasz gdzie zrobiliście mnie, um... z tatą? - wypalił w końcu, a jego poliki zarumieniły się lekko.
Wszyscy dookoła musieli zatkać usta dłonią by nie wybuchnąć śmiechem.
 - Harry... - zaczęła Anne - Czy ty jesteś pijany?
 - Co? Nie. - powiedział szybko - Tylko, um... pytam bo potrzebne mi to do szkoły. Robimy projekt i emm...
W tym momencie większość towarzystwa była już czerwona od powstrzymywania śmiechu, a Horan'owi nawet spłynęło kilka łez po poliku kiedy leżał zgięty w pół na podłodze trzymając jedną rękę na ustach, a drugą na brzuchu.
 - Próbujesz mi powiedzieć, że chcesz napisać w projekcie gdzie ja i twój ojciec uprawialiśmy seks kiedy zostałeś poczęty? - zapytała mama Harrego jakby chciała się upewnić - I pytasz mnie o to o... - przerwa - ...trzeciej w nocy?
Teraz nawet Lou kilkoro innych leżało na podłodze.
 - Tak. - znów odchrząknął.
 - Co to za projekt?
 - Emm... "Moje życie od poczęcia aż do teraz". - wymyślił szybko czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Niall nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem, a po chwili dołączyła do niego reszta. Wtedy Styles szybko nacisnął czerwoną słuchawkę by Anne ich nie usłyszała.
 - O mój boże... - wymamrotał Harry chowając twarz w dłoniach.
Kilka minut później towarzystwo w końcu się uspokoiło wycierając łzy spod oczu.
 - To było zajebiste. - stwierdził rozbawiony Casper.
 - Hazz, będziesz miał teraz temat do omówienia przy obiedzie. - odezwał się Louis na co reszta znów się zaśmiała.
Lokaty wywrócił oczami po czym nie chcąc przedłużać swojej męki zakręcił butelką, która wylądowała na Jo.
 - Prawda czy wyzwanie? - zapytał.
Joan zagryzła wargę zastanawiając się przez chwilę.
 - Wyzwanie. - powiedziała po chwili.
 - Ok, więc... - rozejrzał się po reszcie obecnych, a jego wzrok zatrzymał się na Em, która posyłała mu pytające spojrzenie - Musisz zlizać bitą śmietanę z brzucha Emily.
Wtedy któryś z chłopaków zagwizdał z uznaniem. Sanders westchnęła po czym uśmiechnęła się.
 - Macie bitą śmietanę?
 - Już o to zadbałem. - powiedział Styles szczerząc się szeroko po czym sięgną gdzieś za siebie i rzucił w jej stronę kolorową puszkę, którą złapała.
Jo spojrzała na Em, a ta przytaknęła po czym wstała i położyła się w środku kręgu podciągając swoją bluzkę pod sam stanik odsłaniając tym samym swój płaski brzuch.
 - Dajesz mała. - Smirnoff puściła znacząco oczko i posłała łobuzerski uśmiech przyjaciółce, która właśnie potrząsnęła puszką po czym rozprowadziła bitą śmietanę na jej skórze tworząc różne wzorki.
Kiedy Joan skończyła przełożyła nogi po obu stronach kolan Em, jedną ręką złapała wszystkie włosy by jej nie przeszkadzały, a drugą zaś podparła ciężar swojego ciała tak że zawisała nad przyjaciółką. W końcu pochyliła się uśmiechając się sama do siebie po czym zwilżyła usta i zaczęła w seksowny sposób zlizywać słodkość z brzucha Smirnoff, która wygięła lekko plecy w łuk i zagryzła wargę. Obydwie dobrze wiedziały co robią. Ich planem było lekkie pobudzenie chłopaków.
 Zadziałało. Harry przełknął głośno ślinę i zrobiło mu się nagle jakby goręcej. Tak samo było z Zayn'em, który zacisnął mocno szczękę przyglądając się jak Jo językiem zlizuje bitą śmietanę nie przerywając kontaktu wzrokowego z Em i oblizując przy tym od czasu do czasu sugestywnie swoje pełne wargi. Podobnie jak chłopaki również zareagowali Jasper i Casper.
 Kiedy już brzuch Smirnoff był czysty dziewczyna opuściła bluzkę i uśmiechnęła się triumfalnie do przyjaciółki, która odwzajemniła gest. Po chwili obydwie wróciły na swoje miejsca by następnie Joan mogła zakręcić butelką, która padła na Alice. Dziewczyna była szczupłą blondynką o siwych oczach oraz była miłą osobą, ale również kochała imprezować, więc ekscytowała się trochę tą grą.
 - Prawda. - powiedziała bez zastanowienia.
 - Ok... Jaki jest twój najbardziej niezręczny moment? - zapytała Sanders.
 - Hmm, myślę że było to rok temu kiedy byłam w restauracji na objedzie z rodzicami mojego chłopaka. Wracałam z łazienki i kiedy byłam już przy naszym stoliku potknęłam się i upadłam na kelnera, który niósł nasz obiad. Wszystko wylądowało na matce mojego ex, która i tak już mnie nie lubiła. Ale żałujcie, że nie widzieliście jej twarzy. Bezcenne. - powiedziała z uśmiechem.
 - Liam miał podobną sytuację tylko, że wyrządził trochę więcej szkód. - powiedział rozbawiony Niall.
 - Ta, pamiętam to. - Lou parsknął.
Alice złapała za butelkę i zakręciła nią. Padło na Zayn'a.
 - Wyzwanie.
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę po czym posłała mu uśmiech.
 - Może coś prostego... Zdejmij koszulkę do końca gry.
 - Ok. - wzruszył ramionami i ściągnął swój t-shirt przez głowę odkrywając swój nagi tors i tatuaże na nim.
Kiedy rzucił go gdzieś na bok zakręcił butelką, która wskazała na samego siebie. Wtedy zakręcił jeszcze raz i w końcu padło na Jasperze.
 - Prawda czy wyzwanie?
 - Wyzwanie.
 - Zaśpiewaj We Are The Champions. Tylko się wczuj. - Malik uśmiechnął się jak jakiś maniak.
Jasper wyszczerzył się po czym wyprostował plecy i głośno odchrząknął. W tym samym czasie Emily zdążyła wyciągnąć z kieszeni małą kamerę i zacząć nagrywać. Chłopak w końcu zaczął śpiewać gestykulując przesadnie rękoma i robiąc śmieszne miny sprawiając, że reszta zaczęła się śmiać.
 - I've paid my dues
Time after time
I've done my sentence
But committed no criiiime
And bad mistakes
I've made a feeew
I've had my share of sand
Kicked in my face
But I've come through
And I need to go on and on and on and on
  Weeeeeeeee are the champiooons - myyyy frieeend
And we'llllll keep on fighting till the end
Weeeeeeeee are the champiooons
Weeeeeeeee are the champiooons
No time for losers
'Cause weeee are the champiooons of the wooooorld!Jasper skończył na pierwszej zwrotce i refrenie dając reszcie czas by przestać się śmiać.
 - Kto by pomyślał, że Jas umie tak śpiewać. - zażartowała El.
 - To wy nie wiedzieliście? - udał zaskoczenie.
 - Jakoś nam umknęło.
 - Stary, po alkoholu piejesz gorzej niż pod prysznicem. - powiedział Casper z grymasem na twarzy, ale nie mógł również ukryć rozbawienia.
 - Wal się. - Jasper uśmiechnął się szeroko po czym sięgnął po butelkę od szampana i nią zakręcił.
Tym razem padło na Sam. Blondynka pokręciła głową, a kąciki jej ust uniosły się lekko.
 - Dobra panno Malik... prawda czy wyzwanie? - zapytał chłopak.
 - Wyzwanie. - odważyła się wybrać.
Jasper rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu inspiracji, a po dłuższej chwili jego wzrok padł na Horan'ie siedzącym obok niej. Wtedy wyszczerzył się złowieszczo.
 - Mam! - krzyknął entuzjastycznie - Pocałuj Niall'a. Przez 20 sekund... Namiętnie. - dodał wzruszając kilka razy brwiami.
Wszyscy otworzyli szeroko oczy po czym spojrzeli na Sam i Irlandczyka, którzy byli w większym szoku niż cała reszta. Całowanie się w tej zabawie było normalne między nimi, ale wywołało to taką reakcję, ponieważ był to pierwszy raz kiedy ta dwójka musiała wykonać takie zadanie. A reszta towarzystwa dobrze wiedziała co do siebie czują. Poza nimi, oczywiście. Dodajmy do tego pocałunek, który miał miejsce w szkole i po którym blondynka i Nialler skłamali sobie w twarz, że tego żałują.
 - Muszę... - zaczęła.
 - Znasz zasady. - przerwał jej Jasper.
Sam przełknęła głośno ślinę po czym powoli odwróciła głowę i spojrzała na Horan'a, który już na nią patrzył. Niestety nie mogła nic odczytać z jego twarzy. Jego oczy wpatrywały się w jej, a po chwili przytaknął dając jej pozwolenie co jeszcze bardziej zaskoczyło dziewczynę. Cholera... Jej serce nagle zaczęło bić coraz szybciej. To przecież zabawa, to nic dla niego nie znaczy. Nie rób sobie głupia nadziei... Mówił jej głos w głowie.
 W końcu przysunęła się bliżej niego, ignorując wszystkie spojrzenia i wzięła kilka głębokich oddechów. Spojrzała w jego tęczówki, które tak dobrze znała po czym zjechała wzrokiem na jego usta, które właśnie zwilżył językiem. Teraz albo nigdy. Zbliżyła swoją twarz do jego zamykając przy tym oczy, a chwilę później jej warki spotkały ciepłe wargi jej przyjaciela. Wtedy jej ciało przeszła fala gorąca, a w brzuchu pojawiło się przyjemne uczucie, które większość ludzi nazywa 'motylkami', ale w jej przypadku raczej było to ich stado. Na początku całowali się powoli i nieśmiało, ale chwilę później obydwoje poczuli przypływ odwagi i pogłębili pocałunek. Ich usta poruszały się zgodnie i coraz bardziej namiętnie. Wkrótce ręce Sam powędrowały do góry, przez tors Horan'a, by później objąć jego szyję. Jego dłonie zaś znalazły sobie miejsce na jej biodrach masując je delikatnie i przesyłając kolejną falę przyjemnych ciarek przez ciało blondynki oraz przysuwając ją bliżej siebie, tak że ich ciała teraz do siebie przylegały. Pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny, a powietrze coraz bardziej gorące. Obydwoje wiedzieli, że może być to ostatni raz kiedy są w takiej sytuacji, więc postanowili wyciągnąć z tego jak najwięcej. Niestety głośne odchrząknięcie Zayn'a wybudziło ich z pięknego transu. Obydwoje szybko odsunęli się od siebie przez chwilę spotykając swoje spojrzenia, ale szybko uciekli od siebie wzrokiem wracając na swoje miejsca. Sam momentalnie poczuła zimno w miejscach gdzie ciało jej przyjaciela dotykało jej, ale z pewnością czuła gorąco na polikach, które teraz zalały głębokie rumieńce.
 - Miało być 20 sekund, ale widzę, że wam się spodobało, więc... - odezwał się Jasper patrząc na zegarek, który miał na nadgarstku.
 - Będę miał teraz przed oczami przyssane twarze mojej siostry i kumpla. Super. - jęknął Zayn przejeżdżając dłońmi po twarzy.
Wszyscy zaśmiali się na komentarz Malik'a oprócz Sam i Niall'a. Blondynka zarumieniła się jeszcze bardziej, a Horan wydawał się głęboko zamyślony.
 - Dajesz, mała. - Casper kiwnął w stronę butelki.
Wtedy Zayn posłał mu ostrzegające spojrzenie na co chłopak uśmiechnął się niewinnie i uniósł ręce w geście obrony. Kiedy dziewczyna doszła w końcu do siebie po namiętnym pocałunku, który dzieliła ze swoim najlepszym przyjacielem złapała za butelkę i nią zakręciła. Padło na Emily.
 - Prawda. - powiedziała Smirnoff.
 - Cienias. - Lou wyszeptał głośno na co w odpowiedzi dostał środkowego palca od przyjaciółki.
 - Dobra... blondyni czy bruneci? - zapytała Sam.
Em parsknęła.
 - Oczywiście, że bruneci. - odpowiedziała jakby była to najoczywistsza rzecz.
 - Ej! - jęknął Jasper - Blondyni są lepsi - odparł z grymasem.
Oczywiście chłopak mając blond włosy musiał stanąć za swoimi. Lou zaś zaczął się śmiać.
 - Haha, stary... chyba żartujesz. Możecie się przy nas schować. - powiedział z wyższością.
Większość towarzystwa wywróciła oczami na wymianę zdań tych dwóch. Eleanor nawet schowała twarz w dłoniach.
 - Czy wy naprawdę kłócicie się o kolor włosów? - zapytała kręcąc głową.
 - Wiesz Tomlinson, czasami podważam twoją męskość. - powiedział rozbawiony Harry.
I tym razem to on dostał środkowego palca w odpowiedzi.
 - Uwaga... - Emily zakręciła butelką, która padła na Casprze - Prawda czy wyzwanie? - zapytała patrząc na chłopaka.
 - Prawda.
 - Żartujecie sobie? - jęknął Zayn - Co to gra za gra w butelkę jak wszyscy wybierają prawdę. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Oj, cicho Malik. - nakazała Jo posyłając mu szeroki uśmiech.
Brunet nie mógł się powstrzymać i odwzajemnił go utrzymując kontakt wzrokowy z Joan kilka chwil dłużej.
 W tym samym czasie Sam obserwowała wszystkich, ale jedynie wzrokiem, ponieważ myślami była nadal przy tym co stało się kilka minut temu. Nadal czuła gorąco na polikach i posmak warg Niall'a na swoich kiedy co chwila zwilżała je językiem. Co chwila odtwarzała sobie tę sytuację w głowie i mimo, że było to złe na wiele sposobów to nie mogła powiedzieć, że jej się nie podobało. Było to coś co miała ochotę zrobić od bardzo dawna. Ale co z jej przyjacielem? Jeśli mowa o Horan'ie, który od tamtego czasu nie odezwał się słowem, chłopak właśnie wstał i z nieodczytanym wyrazem twarzy spojrzał na wszystkich oprócz Sam.
 - Grajcie dalej i nie czekajcie na mnie. Muszę coś załatwić. - powiedział i nie czekając na żadną odpowiedź wyszedł z pokoju.
Wszyscy wymienili pytające spojrzenia, a Sam po chwili wahania wstała i szybko ruszyła za nim. Wychodząc z biblioteki rozejrzała się na wszystkie strony w poszukiwaniu Niall'a, który zniknął jej z pola widzenia. Chodzi mu o pocałunek? pytała sama siebie. Może jest zły? Odtrąciła te myśli na bok żeby skupić się teraz na znalezieniu przyjaciela. Teraz zadawała sobie pytanie gdzie by poszedł. W bardziej tłoczne miejsce czy ustronne? Zależy z jakiego powodu wyszedł... Mimo iż powiedział, że musi coś załatwić coś mówiło Sam, że chciał być po prostu sam. Znała go przecież od zawsze. Z tą właśnie myślą ruszyła w prawo, wzdłuż długiego korytarza. Dom był wielki, więc miał on kilka skrętów i odgałęzień, ale blondynka przychodziła tu od dziecka, więc zna go jak własną kieszeń. Wiedziała, że tylko tu można było znaleźć spokojne miejsce. Im dalej się posuwała tym miej osób mijała. Wreszcie kiedy hol opustoszał i dziewczyna znalazła się na jego końcu gdzie znajdowały się schody. Bez zastanowienia ruszyła nimi w dół schodząc do niezagospodarowanego pomieszczenia. Oświetlały go jedyni lampy wiszące po bokach i świecące słabym światłem. Nie było to przyjemne scenerio dodając do tego jeszcze niższą temperaturę niż na górze. Ciało Sam przeszły nieprzyjemne ciarki czując chłód i na widok pomieszczenia w półmroku. Stojąc na ostatnim stopniu zaczęła się zastanawiać czy to aby na pewno był dobry pomysł by tu schodzić. W końcu dom jest pełen pijanych i napalonych nastolatków. Co jeśli jeden zaszył się gdzieś tutaj? Blondynka przełknęła głośno ślinę kiedy przypomniała sobie imprezę w domku nad jeziorem i Scott'a. A co jeśli tu jest? Serce Sam zaczęło bić szybciej, a czarne myśli zaczęły napływać do głowy. Weź się w garść. nakazała sobie. Biorąc kilka głębokich oddechów ruszyła niepewnym krokiem przed siebie. Wytężając wzrok zeskanowała pomieszczenie w poszukiwaniu przyjaciela, ale jedyne co była w stanie dostrzec do kontury pustych metalowych półek w ciemności. To coraz bardziej przypominało scenę z wielu horrorów, więc blondynka nagle stwierdziła, że będzie lepiej jeśli opuści to pomieszczenie i znajdzie Niall'a później.
 Jednak plany się zmieniły kiedy tylko się obróciła by ruszyć w stronę wyjścia. Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi kiedy zobaczyła Horan'a. Stał tuż przed nią z rękami w w kieszeniach swoich jeansów i patrzyła na nią odległym wzrokiem. Sam przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i wzięła głęboki i drżący oddech.
 - Niall... - zaczęła - Nie rób tego więcej.
 - Co tu robisz? Nie powinnaś być tu sama. Wiesz jak to się kiedyś skończyło. - zignorował jej zdanie głosem pozbawionym emocji.
 - Wiem aż za dobrze. Dziękuję, nie musisz mi przypominać. - odparła podirytowana krzyżując ręce na piersi.
 - Więc dlaczego tu jesteś?
Sam rozejrzała się nerwowo dookoła przełykając głośno ślinę i zwilżając przy tym swoje swoje wargi. W końcu jej wzrok znalazł drogę powrotną do jego błękitnych tęczówek.
 - Jesteś na mnie zły? - zapytała cicho.
Wtedy Niall ściągnął zmieszany brwi.
 - Co? Nie. - powiedział po chwili.
 - Jesteś pewien?
 - Tak. Dlaczego miałbym być zły na ciebie?
 - Bo... wydajesz się taki... zimny. - wyjaśniła zagryzając lekko wargę.
Wyraz twarzy chłopaka momentalnie się zmienił na jej słowa. Jego wzrok złagodniał i wypełnił go smutek i poczucie winy.
 - Ja... - westchnął głośnie przeczesując ręką włosy w nerwowym geście.
 - Przepraszam, że się zgodziłam na to zadanie i cię pocałowałam. Byłam głupia. Sam mówiłeś, że żałujesz ostatniego pocałunku, a ja i tak to zrobiłam... - zaczęła się tłumaczyć - Nie chcę żebyś się na mnie gniewał. Niall...
 - Shh... - uciszył ją przykładając wskazujący palec do ust - Zanim coś powiem muszę zadać ci pytanie. Ok?
Sam ściągnęła brwi znów zagryzając przy tym wargę. W końcu przytaknęła wpatrując mu się w oczy i czekając aż kontynuuje.
 - Czy gdyby zamiast mnie musiałbyś pocałować na przykład Jasper'a zrobiłabyś to?
Zaskoczona pytaniem Sam musiała pomyśleć chwilę zanim odpowie. Czy pocałowałaby go? Przecież to tylko głupia gra. Próbując znaleźć odpowiedź zastanowiła się nad tym czy chciałaby widzieć jak Niall całuje na przykład Alice w tej 'głupiej grze'. Sama myśl o tym sprawiała, że w jej brzuchu pojawiało się nieprzyjemne uczucie. Ale przecież on nie czuje tego co ja to jaki w tym sens? Ugh!!! To wszystko było pokręcone.
 - Pocałowałabym go. - odpowiedziała w końcu i po chwili zobaczyła jak szczęka jej przyjaciela się zaciska, a jego twarz zalał jeszcze większy smutek - Ale z robiłabym to tylko ze względu na tę głupią grę i ten pocałunek nie miałby żadnego znaczenia. - wyjaśniła szczerze - I na pewno nie pocałowałabym go tak jak ciebie. Szczerze mówiąc z tobą zapomniałam, że to gra. - przyznała westchnąwszy głośno na koniec swojej wypowiedzi.
 W końcu w jakimś stopniu przyznała się do tego co na prawdę czuła. Może nie powiedziała wszystkiego, ale czuła się lepiej mimo że, w środku nadal się bała odrzucenia przyjaźni, a już z pewnością czegoś więcej.
 W oczach Niall'a zabłysnęła iskierka nadziei, a jego twarz rozjaśniła się momentalnie. Ucieszył się, że była z nim szczera i że przyznała coś takiego.
 - Twoja kolej. Co chciałeś mi powiedzieć? - zapytała.
Niestety nie dowiedziała się, ponieważ sekundę później usłyszała dźwięk swojego telefonu, oznaczający wiadomość od swojego brata. Niall westchnął cicho zirytowany, a Sam wyciągnęła z kieszeni swój telefon. Nigdy nie ignorowała telefonów czy wiadomości od Zayn'a, ponieważ z doświadczenia wiedziała, że to zawsze źle się kończy. Musimy pogadać. Horan też. - napisał. Już miała schować komórkę kiedy znowu zabrzęczała. Teraz. Chodzi mu o pocałunek?
 - Zayn. - wyjaśniła - To chyba coś ważnego. Możemy przełożyć to na później? - zapytała chociaż tak na prawdę chęć dowiedzenia się co chciał powiedzieć jej przyjaciel zjadała ją od środka.
 - Ok. - Niall ponownie westchnął zrezygnowany po czym znów przejechał dłonią po włosach.
Blondynka posłała mu lekki uśmiech by po chwili wyminąć go i ruszyć w stronę wyjścia. Nie zaszła jednak daleko.
 - Sam... - chłopak złapał ją za nadgarstek i przyciągnął ją z powrotem do siebie łącząc przy tym ich usta.
To że dziewczyna była zaskoczona było mało powiedziane. Jej ciało znów zalała fala gorąca, a w brzuchu pojawiło się 'stado motylków'. W końcu doszła do siebie z ogólnego szoku kiedy jedna dłoń Niall'a znalazła się na jej poliku, a druga zaś zjechała wzdłuż jej pleców by po chwili zatrzymać się na ich dole i przyciągnąć ją jeszcze bliżej. Oddając wreszcie pocałunek Sam przesunęła rękoma wzdłuż jego torsu by po chwili zapleść je wokół jego szyi. Ich usta poruszały się w idealnej synchronizacji, a cały gest był słodki, a zarazem namiętny. Dla obojga czas jakby zwolnił, a reszta świata przestała istnieć. Był to dla nich idealny moment, na który czekali od bardzo dawna. Gdzie nikt nie kazał im tego robić w głupiej grze i gdzie drugie po chwili nie uciekło przytłoczone emocjami i poczuciem winy. Niestety musiał się skończyć kiedy przypomnieli sobie, że istnieje takie coś jak potrzeba oddychania. Oddychając ciężko z przyśpieszonymi biciami serca spojrzeli sobie w oczy ze szczęściem wypisanym na całej twarzy. Stojąc w swoich objęciach trwali tak przez jakiś czas. Chwilę później na twarzy Horan'a pojawił się szeroki uśmiech, który Sam od razu odwzajemniła.
 - Nie żałuje ani jednego razu. - powiedział Niall - To chciałem ci powiedzieć.
Na jego słowa serce blondynki zrobiło fikołka w jej piersi stwarzając przyjemne uczucie.
 - Ja też nie. - przyznała z uśmiechem po czym nie chętnie wypuściła go ze swoich objęć i złapała za rękę - Chodź. Musimy znaleźć Zayn'a.

 ______________________________________________________

Dzisiaj trochę krócej, ale macie za to Sam i Horan'a :) 
Zastanawiałam się też czemu ostatni rozdział podobał się wam tak bardzo...
Miałam wam zrobić w sobotę prezent na moje urodziny i dodać XXXVIII, ale byłam trochę zajęta. Więc dzisiaj ten rozdział dedykuję dla tych, którzy lubią ten blond duet najbardziej ;) Są tacy?
Jak myślicie? Co chciał Zayn? :)
Dziękuję wam za komentarze i miłe słowa :) Jesteście super <3
Słów: 3561
B.

wtorek, 29 października 2013

Rozdział  XXXVII - "Takie życie, skarbie."


  Emily wraz z Harrym przedzierali się przez tłum bawiących się do muzyki nastolatków kierując się do pokoju dziewczyny. Smirnoff cały czas trzymała za rękę przyjaciela by nie zgubić go pośród ludzi, a ten nie miał nic przeciwko. Normalnie miałby uśmiech na twarzy z tego powodu, ale teraz jego myśli zajęte były przetwarzaniem tego co powiedziała mu Em.
 Był zły. Wkurzony na jej ojca. Na samo wyobrażenie sobie tego, że uderzył własną córkę miał ochotę go udusić. Nagle do głowy przyszło mu pytania: Czy uderzył ją już wcześniej? Czy to ma jakiś związek z jej złymi snami? 
 W końcu dotarli do schodów prowadzących do pokoju Smirnoff. Udali się nimi do góry i weszli do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi na klucz. Dziewczyna westchnęła odgarniając włosy do tyłu po czym ruszyła w stronę łóżka i usiadła na nim po turecku ściągając wcześniej swoje czarne Conversy.
 - Nie mam nastroju na imprezę. - przyznała.
Harry stał na środku pokoju obserwując przyjaciółkę i głęboko nad czymś myśląc.
 - Harry? - uniosła pytająco brwi.
 - Dlaczego to zrobił? - zapytał nagle.
Od razu do rzeczy, hm? pomyślała Em.
 - Wkurzył się. - wzruszyła ramionami.
 - Też się wkurzyłem. Czy to znaczy, że mam skopać mu dupę? - zapytał podirytowany.
Emily biorąc głęboki oddech pokręciła przecząco głową po czym wstała i zrobiła krok w jego stronę.
 - Hazz... - zaczęła - Nic nie możesz z tym zrobić.
 - Nie mogę? - zaśmiał się bez chrzty humoru - Pójdę...
 - Nie. - przerwała mu szybko - Zostaw to mi, ok? Powiedziałam Zayn'owi, że ma go zostawić, więc ty też.
Harry ściągnął brwi na wzmiankę o ich przyjacielu.
 - Zayn'owi? Kiedy mu to powiedziałaś?
 - Dzisiaj po szkole. Po tym jak... pokłóciłam się z rodzicami. Wcześniej dzwoniłam do wszystkich, ale byli zajęci. Ty też. Pamiętasz? Został tylko Malik. Zadzwonił po mnie i pojechaliśmy do sklepu. Po drodze mu wszystko powiedziałam. - wyjaśniła.
 Może nie powinien, ale Styles czuł się lekko zazdrosny o to, że Zayn dowiedział się pierwszy. To oczywiście nie jego wina, ale tak czy inaczej. To z Malik'iem Smirnoff zna się najdłużej i to z nim najczęściej dzieliła się swoimi problemami. Zawsze szła do niego kiedy coś było nie tak. Ale co mógł zrobić? Był też zły na siebie, za to że nie było go z nią w takiej sytuacji. Od kiedy było coś ważniejszego on Em? 
Harry westchnął po czym wyminął ją i tym razem to on usiadł na brzegu łóżka chowając twarz w dłoniach. Czy to wszystko musi być takie trudne?
 - Przepraszam. - wymamrotał.
 - Za co? - Emily ściągnęła zmieszana brwi.
 - Za to, że nie przyjechałem.
Dziewczyna zagryzła wargę podchodząc do niego by złapać go za ręce i odsunąć od jego twarzy.
 - Nie przepraszaj. - powiedziała kiedy uniósł głowę do góry i spojrzał jej w oczy - Nie zawsze będziesz przy mnie. - posłała mu lekki uśmiech.
Harry pokręcił głową po czym złapał za jej biodra i przyciągnął ją bliżej siebie tak, że stała między jego nogami, a następnie oplótł ją rękoma wokół jej ud i przytulił opierając głowę o jej brzuch.
 - Ale chcę. - odparł cicho.
Ale mimo głośnej muzyki z dołu Emily usłyszała. I kiedy dotarły do niej jego słowa poczuła jak w środku robi jej się ciepło. To nie było normalnie. Nigdy się tak nie czuła i bała się. Przez jej ciało przeszły ciarki kiedy gorący oddech Harrego dotykał skóry jej brzucha przez materiał bluzki. Co się do cholery ze mną dzieje? Wcześniej wszystko między nią a Styles'em było inaczej. Więc co się zmieniło? Cholera. Dziewczyna zmierzwiła rękoma jego loki i zaczęła bawić się krótkim kosmykiem na jego szyi zawijając go sobie wokół palca.
 - Harry... - wyszeptała na co chłopak przytulił ją jeszcze mocniej jakby bał się, że zniknie kiedy tylko ją puści.
Chwilę później Em poczuła jak chłopak delikatnie unosi jej bluzkę i wsuwa pod nią swoje duże dłonie.
 - Harry... - zaczęła ignorując przyjemne ciarki na skórze jej talii - Co ty r... nie! - pisnęła przez śmiech kiedy przyjaciel zaczął ją gilgotać.
Nie mogła jednak uciec bo Styles złapał ją za biodra i rzucił na łóżko siadając na niej okrakiem tak by nie mogła się wydostać, ale uważając by jej nie przygnieść. 
 - Hazz, przestań! - krzyknęła nadal się śmiejąc i kręcąc pod nim - Niee! Hazz, proszę!
Ale to nie pomogło. Harremu zaczęły przeszkadzać ręce dziewczyny, którymi próbowała zasłonić swoje boki, więc złapał jedną dłonią jej nadgarstki i przytrzymał je nad jej głową, a zaś drugą ręką kontynuował swoje tortury.
 - Nic ci przecież... - śmeich - nie... - śmiech - zrobiłam! - śmiech.
Wtedy Emily przyszedł do głowy pewien pomysł. Właśnie w takich chwilach mogła podziękować latom gimnastyki. Jedną nogę oplotła wokół jego ramienia napierając na niego i przewracając na bok. Teraz to ona miała okazje usiąść nad nim okrakiem i przytrzymać mu ręce nad głową. Harry uśmiechał się szeroko z dołu patrząc na przyjaciółkę, która nad nim zawisała.
 - Mogę wiedzieć za co to było? - zapytała Emily z uniesioną brwią.
 - Hmm... za telefon, który mi pobiłaś?
 - To było we wtorek. Myślałam, że zapomniałeś. Z resztą, hej! To była twoja wina. - wystawiła mu język, na co Harry zwilżył swoje wargi.
 - Jasne. - odparł sarkastycznie nadal rozbawiony.
Z łatwością mógł odwrócić pozycję, ponieważ był o wiele silniejszy od Smirnoff, ale nie miał nic przeciwko tej, w której się aktualnie znajdowali.
 - To nie fair, że nie masz gilgotek. - powiedziała Em z grymasem na twarzy.
Harry się zaśmiał.
 - Mówiłaś już to ze sto razy jak nie więcej. - odparł szczerząc się szeroko - Więc co masz zamiar zrobić? - zapytał unosząc pytająco brwi
 - Hmm... - udawała, że myśli - Może...
Nagle zaczęła dzwonić komórka Harrego przerywając wypowiedź Em. Obydwoje w tym samym momencie wywrócili oczami. Głupie urządzenia. burknął Styles w myślach. Dziewczyna zlokalizowała telefon w tylnej kieszeni jeansów swojego przyjaciela po czym wsunęła pod niego rękę i wyciągnęła dzwoniącą komórkę. Wcześniej Harry nie mógł się powstrzymać od posłania jej znaczącego uśmieszku kiedy jej ręka dotknęła jego pośladki na co Emily uderzyła go lekko w brzuch po czym spojrzała na wyświetlacz urządzenia, które wciąż miało pobitą szybkę. Wyraz twarzy Smirnoff zmienił się momentalnie. Swoje oczy, które wyrażały teraz złość przeniosła na Harrego, który patrzył na nią pytająco ze ściągniętymi brwiami.
 - Kto to?
 - Dlaczego ta ruda suka do ciebie dzwoni? - zapytała oschle.
Styles nie musiał pytać żeby wiedzieć o kim mówi. Rebecca.
 - Nie mam pojęcia. - przyznał szczerze.
Dziewczyna wpatrywała się w niego przez chwilę próbując stwierdzić czy mówi prawdę. Kiedy nie miała żadnych wątpliwości przeciągnęła zieloną słuchawkę po ekranie i odebrała zanim jej przyjaciel zdążył zaprotestować.
 - Czego chcesz? - zapytała pełnym nienawiści tonem.
 - Gdzie Harry? - odparła zirytowana Kennedy od razu rozpoznając swojego wroga.
 - Jest zajęty. - powiedziała Em tajemniczo.
 - Gdzie on jest? - powtórzyła coraz bardziej wkurzona Rebecca.
 - Pode mną. - oznajmiła jak gdyby byłaby to najoczywistsza rzecz na świecie - Czego chcesz bo jesteśmy trochę zajęci.
Sama nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może chciała żeby była Styles'a była zazdrosna? Tak, to był powód. Chciała ją zdenerwować i pokazać, że nie ma szans z jej przyjacielem. W każdym razie nie kiedy ona się z nim przyjaźni. I nie kiedy to ona chciała go tylko dla siebie. I właśnie to też ją przerażało. Czuła się jak pies, który zawzięcie pilnuje swojej kości i nie pozwoli się do niej zbliżyć żadnemu innemu kundlowi.
 Harry spojrzał na nią zaskoczony jej oznajmieniem. Rebecca zaś zamilkła na kilka długich sekund.
 - Ty suko. - warknęła Kennedy po czasie - Trzymaj swoje brudne łapy z dala od Harrego bo obiecuję ci, że źle skończysz. - ostrzegła przez zaciśnięte zęby.
 - Tak? - udała zdziwienie - Trochę za późno. - odparła nadal zawisając nad Styles'em i trzymając jedną jego rękę przyciśniętą do łóżka tuż nad jego głową.
Chłopak ciągle wpatrywał się w nią pytająco chcąc wiedzieć o czym rozmawiają, a Emily od początku rozmowy nie przerwała z nim kontaktu wzrokowego.
 - Smirnoff... Zniszczę cię jeśli nie zostawisz go w spokoju. Obiecuję ci to. - zagroziła bardzo nieprzyjemnym tonem.
 - Ah, Rebecca... - Em westchnęła dostatecznie głośno by Kennedy mogła ją usłyszeć przez głośną muzykę dobiegającą z dołu - Tak się składa, że to ty jesteś na przegranej pozycji, jeśli jeszcze nie zauważyłaś. I naprawdę mam gdzieś twoje groźby. - mówiła znudzonym głosem - Coś jeszcze?
 - Pożałujesz, suko. Pożałujesz. - warknęła i rozłączyła się.
Emily pokręciła głową i rzuciła telefon gdzieś na bok.
 - Jaka miła rozmowa. - powiedziała sarkastycznie puszczając nadgarstek przyjaciela i siadając prosto.
 - O co chodziło? - zapytał patrząc na nią z dołu.
O ciebie.
 - O to co zawsze. Jak to bardzo mnie nienawidzi i vice versa. - wzruszyła ramionami.
Harry patrzał na nią podejrzliwie nie do końca jej wierząc wnioskując po tym co słyszał.
 - Czego ode mnie chciała?
Dziewczyna przekręciła głowę na bok i tym razem ona zaczęła mu się przyglądać.
 - Ty mi powiedz. - zaczęła mrużąc podejrzliwie oczy - O czym zawsze rozmawiacie kiedy się do ciebie przyczepi?
Styles wziął głęboki oddech przejeżdżając dłońmi po twarzy.
 - Czy to ważne? - zapytał z nadzieją, że porzuci ten temat.
Em westchnęła zrezygnowana i pokręciła głową.
 - Nie, po prostu jej nienawidzę. - powiedziała z grymasem - Mam dosyć wszystkich, którzy psują mi humor... rodziców, Rebeccę, Ryan'a...
 - A co ze mną? - zapytał Harry z lekkim uśmiechem.
Smirnoff zagryzła wargę starając się zachować poważny wyraz twarzy, ale niezbyt jej to wyszło.
 - Ciebie najbardziej. - wystawiła mu język.
Chłopak wyszczerzył się szeroko po czym złapał za jej boki i zaczął gilgotać by chwilę później przyciągnąć i położyć obok siebie. Emily przytuliła się do niego kładąc mu głowę na ramieniu, a Styles objął ją mocno ramieniem. Leżeli tak w milczeniu ciesząc się swoim towarzystwem, a jedyne co było słychać to muzykę i ludzi na dole.
***
 - Hej! To nie fair! - zaprotestowała Eleanor odstawiając ostatni pusty kieliszek na blat po przegraniu rundy w jak najszybszym wypiciu shot'ów.
Zayn uśmiechnął się głupkowato robiąc to samo.
 - Takie życie, skarbie. - puścił jej oczko.
Chwilę później poczuł jak ktoś uderzył go w tył głowy. Ktoś czyli Lou.
 - Ał! Za co to? - Malik spojrzał na niego ze ściągniętymi brwiami.
Tomlinson objął od tyłu Calder w opiekuńczym geście.
 - Nie nazywaj jej tak. - posłał mu zabawne ostrzegawcze spojrzenie wiedząc, że to na żarty na co Niall i El się zaśmiali.
Zayn również podnosząc przy tym ręce w geście obrony.
 - Nie przejmuj się, skarbie. Wiesz, że Malik flirtuje z kim tylko się da. - dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę i pocałowała go w policzek.
 - Pan Tomlinson chyba ma karę na seks bo jakiś nerwowy ostatnio. - zażartował brunet przez co po chwili dostał ponownie tylko, że tym razem od Eleanor - Ał! Boże, chyba obydwoje jacyś nie wyżyci jesteście. Może znajdźcie sobie pokój albo coś...
Horan, który był wyjątkowo trzeźwy zaczął się śmiać, że aż musiał przytrzymać się blatu.
Chwilę potem obok ich czwórki pojawiła się Joan wraz z Matt'em, który obejmował ją w pasie. Obydwoje mieli uśmiechy na twarzy kiedy podeszli do Zayn'a i reszty.
 - Hej. - zaczęła Sanders - Co robicie?
 - Ta tu dwójka... - Horan kiwną w stronę El i Lou - Wyżywa się na Malik'u.
 - Oj biedny ty. - Jo poklepała lekko bruneta po głowie przez co ten spojrzał na nią spod przymrużonych oczu - Na pewno zasłużyłeś. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
 - Dzięki za wsparcie, Sanders. - odparł sarkastycznie wywracając oczami, a po chwili również posłał jej uśmiech.
 - Jak się bawicie? - zapytała Eleanor nadal w objęciach swojego chłopaka.
 - Jest super tylko niestety muszę się już zmywać. - oznajmił Matt - Jutro rano wyjeżdżam i nie mam pojęcia czy dam radę wstać.
Zayn zrobił taniec szczęścia w myślach.
 - Amsterdam czeka, hm? Powodzenia, stary. - powiedział Lou.
 - Dzięki.
 - Długo tam będziesz? - zapytał Niall.
 - Rozmawiałem wczoraj z trenerem i powiedział, że około dwóch lub trzech tygodni.
Horan przytaknął ze zrozumieniem.
 - Wow. To sporo. - odezwał się Zayn - Ja bym nie zostawiał dziewczyny samej na tyle czasu - zażartował, chociaż dla niego miało to gdzieś głęboko drugie znaczenie.
Dla Matt'a również ponieważ przez kilka sekund wymienili między sobą znaczące i nieprzyjemne spojrzenia. Na szczęście reszta nie zdołała tego zauważyć.
 - Gdybym mógł zabrałbym ją ze sobą. - odparł przyciągając Jo jeszcze bliżej siebie - Nie wiadomo jacy idioci będą się do niej przystawiać. - powiedział i obydwoje, on i Zayn, wiedzieli o kogo mu chodzi.
 - Spokojnie. - Malik posłał mu sztuczny uśmiech - Przypilnuję ją. - chciał wkurzyć go jeszcze bardziej.
Chyba reszta wyczuła napiętą atmosferę, ponieważ Joan odchrząknęła co jednak nie pomogło i chłopacy dalej patrzyli na siebie jakby prowadzili rozmowę bez słów.
 - Przesadzacie. - stwierdziła po czym spojrzała na Matt'a - I nie musisz się martwić. Nie interesuje mnie nikt inny niż ty. - powiedziała i pocałowała go.
Parker uśmiechnął się triumfalnie patrząc na Malik'a. Ten zaś wywrócił mentalnie oczami po czym odwrócił od nich wzrok i wziął łyka swojego piwa.
 Wtedy przypomniał sobie słowa Vanessy kiedy dwie godziny temu widział ją po raz ostatni Ona ma pewnie idealne życie, idealnego chłopaka i niby dlaczego miałaby z tego rezygnować? To była prawda, ale zawsze kiedy Zayn widział Matt'a przypominał mu się jego związek z Mią i to jak przez większość czasu im się nie układało, ponieważ Parker zawsze był w pobliżu. Mimo iż dziewczyna okazała się suką to Malik i tak nie lubił Parker'a bo to on zawsze wszystko psuł. I teraz miał wielką ochotę pokazać mu jakie to uczucie. Ale wiedział, że nie byłoby to w porządku. Zwłaszcza wobec Joan.
 - Ja też już pójdę. - oznajmiła Sanders.
 - Co? Daj spokój, Jo! - odezwał się Niall - Impreza dopiero się rozkręca. - powiedział z szerokim uśmiechem dobrze wiedząc, że impreza rozkręciła się już dawno sądząc po stanie w jakim była większość nastolatków bawiących się do głośniej muzyki.
Dziewczyna przygryzła wargę zastanawiając się chwilę nad propozycją.
 - Nie wiem... muszę pożegnać się z Matt'em. - odparła.
 - To odprowadź go do auta i wróć. - Horan mówił jak gdyby była to najoczywistsza rzecz.
 - Zobaczę. - posłała mu uśmiech.
 - Trzymajcie się. - Matt zaczął się żegnać z wszystkimi, a na koniec podszedł do Zayn'a i podał mu rękę.
Znów trwało to dłużej niż powinno kiedy chłopacy wymieniali znaczące spojrzenia. Następnie Jo i Parker zniknęli razem w tłumie.
 - Znowu jest coś pomiędzy waszą dwójką? - zapytała Eleanor przez co Malik spojrzał na nią i wziął kolejny łyk piwa.
 - Zawsze było. - odparł wzruszając ramionami.
 - Stary, mógłbyś przynajmniej bardziej kryć swoje odczucia wobec niego kiedy Joan jest w pobliżu. - poradził Niall.
 - Nie będę udawał, że go lubię kiedy tak nie jest. I nie obchodzi mnie, że Jo stoi obok. - powiedział podirytowany.
 - Przynajmniej ignoruj go jak wcześniej.
 - Tak jak ty ignorujesz Grayman'a, który pewnie teraz przystawia się do mojej siostry? - zapytał unosząc brwi i biorąc łyk piwa po czym wstał ze stołka przy blacie i zostawiając przyjaciół patrzących na niego w zmartwieniu ruszył przez tłum.
Dobra, trzeba znaleźć towarzystwo. A może lepiej od niego uciec? Po drodze do tylnego wyjścia kilka osób przywitało się z Malik'iem, a niektórzy nawet chcieli zacząć małą rozmowę, ale brunet zbywał ich mówiąc, że musi kogoś znaleźć chodź tak naprawdę miał ochotę jak najszybciej znaleźć się w ogrodzie na świeżym powietrzu w jakimś cichszym miejscu. W końcu przeszedł przez duże tarasowe drzwi i znalazł się na zewnątrz gdzie również bawili się ludzie. Niektórzy tańczyli, niektórzy korzystali z basenu, inni obściskiwali się, a jeszcze inni po prostu rozmawiali ze znajomymi i się śmieli.
 - Siemasz, Malik. - zaczepił go jeden chłopak, który chodzi z nimi na matematykę wyglądem przypominający Mona Lise - Widziałeś Styles'a? Mam do niego sprawę.
 - Nie. Sorry, stary. Nie widziałem go. Ale pewnie jest gdzieś ze Smirnoff, albo odgania laski od siebie.
 - Ok, dzięki.
 - Spoko.
Zayn właśnie obrał sobie kierunek i udał się w jego stronę kiedy na drodze stanął mu inny chłopak imieniem Stan, tylko ten wyglądał jak jeden z tych co chcą być fajni, ale im nie wychodzi. Malik kojarzył go ze szkolnych korytarzy. Każdy mógłby powiedzieć, że Zayn jest zbyt okupowany przez swoich przyjaciół albo po prostu 'za popularny' żeby rozpoznać, a już na pewno znać imię kogoś takiego. Prawda jest jednak taka, że ma on dobrą podzielność uwagi i czasami przygląda się ludziom i rzeczom dookoła siebie, zwraca uwagę na drobne rzeczy, które nie mają większego znaczenia. Cóż... dusza artysty.
 - Hej. - zaczął Stan - Widziałeś...
Czy ja wyglądam jak pieprzone biuro osób zaginionych?
 - ...swoją siostrę? - zapytał z wielkim entuzjazmem.
Malik ściągnął brwi zdziwiony jego zachowaniem.
 - Nie. Co się stało?
Czyżby Sam zachciało się zrobić coś szalonego na imprezie? Brunet rozejrzał się dookoła w jej poszukiwaniu, ale jedyne blond dziewczyny skakały właśnie do basenu... bez staników.
 - Nic. - odparł szybko - Chciałem tylko z nią pogadać. Nigdy nie mam okazji, a wydaje się niezłą laską. - wzruszył ramionami.
Czy mu jest życie nie miłe? Zayn zapytał się w myślach.
 - Co powiedziałeś? - warknął Malik robiąc krok w jego stronę i patrząc na niego morderczym wzrokiem.
Chłopak zrobił wielkie oczy z przerażenia przełykając przy tym głośno ślinę i również zrobił krok, ale w tył wpadając przy tym na grilla.
 - N-nic. - odparł szybko przestraszony.
 - Jeszcze raz powiesz tak na Sam jakby była jakąś dziewczyną do zabawy to skończysz na pogotowiu. Rozumiesz? - Zayn zapytał przez zaciśnięte zęby.
Stan przytaknął energicznie podpierając się mocno o grilla.
 - Tak.
 - I trzymaj łapy z dala od mojej siostry. - dodał brunet - Łapiesz?!
 - T-tak.
 - To dobrze. Bo jak nie to masz przesrane, mały. A teraz spadaj stąd. - nakazał i nie spuścił go z oka do czasu kiedy chłopak dobiegł do drzwi i zniknął w środku.
Malik uśmiechnął się dumnie do samego siebie po czym wziął łyk piwa, który miał w ręce i odwrócił się na pięcie by w końcu udać się do cichszego miejsca pozbawionego napalonych i pijanych nastolatków. Niestety los ponownie miał inne plany. Znikąd pojawiła się przed nim jakaś postać i wpadła prosto na niego przez co obydwoje odbili się od siebie cofając o krok. Zayn w ostatniej chwili chwycił mocniej butelkę i udało mu się uratować ją przed upadkiem.
 - Co do cholery?! - warknął - Uważaj jak ła... - urwał kiedy spojrzał na osobę, z którą się zderzył - Ups.
 - Przepraszam. - powiedziała szybko przestraszona Leelo - Nie widziałam cię. Tam był taki straszny gościu, który gapił się ciągle na mnie i... - zaczęła się tłumaczyć - ...przepraszam! Nie powinnam była oglądać się za siebie. Niezdara ze mnie. Nie...
 - Leelo. - Malik przerwał jej z szerokim uśmiechem - W porządku. Nic ci nie jest? - zapytał kiedy zobaczył, że dziewczyna masuje swój podbródek z lekkim grymasem na twarzy.
 - Tak. Jesteś tylko trochę twardy. Jakbym walnęła w kamień albo coś. - wyjaśniła dźgając go lekko w brzuch jakby chciała się upewnić, ale szybko cofnęła rękę kiedy zdała sobie sprawę co robi - Przepraszam. - powiedziała szybko obejmując się w pasie, a jej poliki oblał rumieniec.
Zayn zaśmiał się na zawstydzoną dziewczynę stojąca przed nim.
 Tym razem jej włosy były rozpuszczone, na sobie miała czarne szorty, luźną bokserkę z logiem The Killers oraz siwą rozpiętą bluzę z kapturem.
 - Nie masz za co. - odparł rozbawiony - I wybacz za moją twardość. - dodał szczerząc się jak idiota.
Teraz to Leelo zaśmiała się lekko.
 - Przecież o to chodzi. Musisz w końcu pracować na to żeby twój brzuch wyglądał tak dobrze jak wygląda. - wypaliła, a sekundę później jej oczy rozszerzyły się, a usta otworzyły prawie w szoku kiedy zdała sobie sprawę co powiedziała - O mój boże... - jej policzki znów przybrały odcień różu i wtedy ukryła twarz w dłoniach.
Malik zaśmiał się po raz kolejny łapiąc się przy tym wolną ręką za brzuch i zginając w pół.
- Dlaczego zawsze muszę robić z siebie idiotkę? - wymamrotała - Wyszłam na jakąś prześladowczyni.
Zayn opanowując się trochę złapał za jej nadgarstki i odciągnął jej ręce od twarzy.
 - Spokojnie. Już tak działam na kobiety. - odparł z łobuzerskim uśmieszkiem.
Leelo patrzała w jego brązowe tęczówki również się uśmiechając.
 - Takiej odpowiedzi się spodziewałam. - powiedziała ponownie obejmując się w pasie.
Ale na dworze wyjątkowo nie było zimno dlatego też ludzie bez narzekań korzystali z wielkiego basenu. Chociaż pewnie nawet mróz by im nie przeszkodził kiedy do zabawy dołącza alkohol.
 Malik uniósł jedną brew.
 - Czy to coś miało znaczyć? - zapytał rozbawiony.
 - Nie. Dlaczego miałoby? - zrobiła niewinną minkę po czym zagryzła wargę i zaczęła rozglądać się dookoła.
 - Udam, że tego nie słyszałem. - puścił jej oczko.
 - Dziękuję, sir. - uśmiechnęła się triumfalnie.
Zayn również się wyszczerzył.
 - Chodź. - powiedział po czym obydwoje zaczęli iść wzdłuż basenu - Nie wiedziałem, że przyjdziesz. Jesteś sama? - zapytał.
 - Nie. Z Amber i Rachel. Tylko zniknęły mi jakieś dwie godziny temu. - wyjaśniła Leelo kiedy szli ramię w ramię.
 - I co robiłaś przez ten czas? - wziął kolejny łyk piwa.
 - Cóż... obserwowałam ludzi? - posłała mu lekki uśmiech, a chwile później parsknęła - Teraz naprawdę wyglądam na prześladowczynię.
 - Przyszłaś na imprezę obserwować ludzi? - Malik uniósł wysoko brwi.
Wtedy dziewczyna zarumieniła się kolejny raz.
 - Nawet nie wiesz jakie ciekawe czynności potrafią sobie znaleźć... Zgodziłam się przyjść tylko ze względu na Amber bo ponoć miał być tu jakiś chłopak, który jej się podoba i mówiła, że potrzebuje wsparcia. Na ostatnią chwilę Rachel zaciągnęła się z nami. No a potem mnie wystawiły i zostałam sama, a to jest mój drugi raz kiedy jestem na imprezie, więc... nie jestem za bardzo duszą towarzystwa. To nie moja rzecz. A odkąd jestem ich podwózką... - wyjaśniła.
Obydwoje dotarli do końca basenu i usiedli na jego brzegu. Leelo zdjęła swoje trampki i zanurzyła stopy w letniej wodzie kiedy Zayn skrzyżował nogi siadając obok niej po turecku.
 - Mogłaś mnie znaleźć. Gdybym wiedział, że tu jesteś dotrzymałbym ci towarzystwa. - powiedział uśmiechając się do niej.
Odwzajemniła go od razu wkładając za ucho opadający na jej twarz kosmyk włosów w nieśmiałym geście.
 - W sumie pomyślałam o tym w pewnym momencie, ale chyba byłeś trochę zajęty.
Chłopak posłał jej pytające spojrzenie ściągając przy tym brwi.
 - Czym?
 - Szedłeś z jakąś dziewczyną do pokoju. - wyjaśniła - W pośpiechu. - po chwili do dała.
 - Uh, nie przypominaj mi. - zignorował fakt, że zabrzmiał jak baba.
 - Było tak źle? - zapytała nieśmiało uśmiechając się przy tym lekko.
 - Nic nie było. - wzruszył ramionami - Wywaliłem ją.
 - Wow. - uniosła zdumiona brwi.
Zayn zaśmiał się pod nosem.
 - Ta, 'wow'.
 - Emily ma niezły dom. - odezwała się Leelo po chwili komfortowej ciszy.
 - Ma nadzianą rodzinę. - wzruszył ramionami - Jeśli w ogóle można nazwać to rodziną. - dodał pod nosem.
Dziewczyna jednak usłyszała, ale postanowiła nie wnikać, ponieważ wiedziała, że to nie jej sprawa.
 - A co z tobą? - zapytał Malik przenosząc wzrok z błękitnej wody na nią.
 - Ze mną?
 - Nic o tobie nie wiem, Leelo. Masz rodzeństwo? Nawet nie znam twojego nazwiska...
 - Bennett. - uśmiechnęła się do niego - Jestem jedynaczką i mieszkam z mamą. Rodzice rozwiedli się dwa lata temu i ojciec wyjechał do Francji. Nic ciekawego. Poza nimi mam tylko wujka i kuzyna.
 - Dorastałaś sama? - skrzywił się lekko - Przesrane.
 - Czasami spędzam czas z kuzynem. - mówiła bawiąc się nitką od swoich szortów - Jutro wyjeżdża na trzy tygodnie.
Zayn spojrzał na nią ze ściągniętymi brwiami, a do głowy od razu przyszedł mu Matt. Był jej kuzynem?
 - Matt Parker? - zapytał.
Wtedy jej wzrok padł na nim.
 - Tak, skąd wiesz? - teraz to ona była zmieszana.
Świetnie. Pomyślał sarkastycznie. Zajebiście wręcz. Czy teraz wszyscy będą z nim związani? Malik wywrócił oczami w myślach. A było tak pięknie. Znalazł dziewczynę, z którą mu się fanie rozmawiało i przyjemnie spędzało czas i która nie jest Jo no i jak na złość na obrazku musiał pojawić się Parker.
 - Bo chodzi z Jo Sanders. - wyjaśnił, próbując utrzymać normalny ton głosu, niestety wyszło lekko oschle.
Leelo przechyliła głowę na bok i zaczęła mu się przyglądać badając uważnie jego twarz, na której gościł teraz lekki grymas.
 - Nie lubisz go, co? - to wyszło raczej jako stwierdzenie niż pytanie.
Zayn westchnął i przeczesał swoje ciemne i lekko roztrzepane włosy.
 - Nie. - przyznał szczerze patrząc na butelkę zamiast na nią by chwilę później podnieść wzrok i zeskanować nim okolicę.
Nic się raczej nie zmieniło. Wszędzie ci sami pijani ludzie. Jednak jego uwagę przykuła tylko czwórka stojąca na wielkiej werandzie. Sam, Niall, Emily i Harry stali tam i śmieli się z czegoś, a Irlandczyk w dodatku jadł coś z kolorowego opakowania.
 - Więc chodzi o Joan? - zapytała Leelo.
 - Nie do końca. To długa historia. Nie lubiliśmy się jeszcze zanim poznałem Jo. - wzruszył ramionami nadal patrząc na grupkę swoich przyjaciół.
W tym samym momencie spojrzenie jego i Niall'a się spotkało i chwilę później Horan pomachał energicznie do niego z pełną buzią prawdopodobnie żelków. Zayn uśmiechnął się szeroko na to jak komicznie wyglądał i pokręcił głową sam do siebie. Następnie pozostała trójka również spojrzała w stronę Leelo i jego. Kiedy Harry zaczął skakać i machać jakby trzymał w ręku flagę towarzyszka Malika zachichotała cicho pod nosem.
 - Wydają się fani. - stwierdziła po chwili.
Wtedy brunet na nią spojrzał po czym wstał i wyciągnął do niej rękę.
 - Są. Chodź. - podciągnął ją na równe nogi - Sama się przekonasz.
Leelo przełknęła głośno ślinę i zagryzła nerwowo dolną wargę.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł. Mogą mnie nie polu...
 - Nie marudź. Nie masz wyjścia. - przerwał jej z szerokim uśmiechem na twarzy po czym kiwnął na jej buty dając jej znak żeby je ubrała, a kiedy to zrobiła złapał ją za rękę i pociągnął wzdłuż basenu.
Razem przeszli odcinek, który dzielił ich od przyjaciół Zayn'a i weszli po trzystopniowych schodach na dużą werandę. Kiedy dotarli do znajomej czwórki Malik puścił ciepłą dłoń dziewczyny, którą jak zauważył była przeciwieństwem, jak zawsze, zimnej dłoni Jo. Chwilę później skarcił się za to w myślach.
 - Hej, to jest Leelo Bennett. - powiedział Malik z uśmiechem kiedy stali w kręgu jego przyjaciół.
 - Hej. - przywitała się z nimi nieśmiało zakładając kosmyk włosów za ucho.
 - Yo. Jestem Niall. - Horan uniósł rękę zaciskając pięść i kiedy otrzymał reakcję od dziewczyny przybił z nią żółwika.
 - Emily. - Smirnoff uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
 - Sam. - blondynka również posłała jej uśmiech - Nie chodzimy czasem razem na matematykę? - zapytała.
 - Chodzimy! - Irlandczyk krzyknął entuzjastycznie, a kiedy zobaczył wyraz twarzy Zayn'a dodał szybko - Nie jestem pijany. - uniósł ręce w geście obrony.
Brunet tylko parsknął rozbawiony.
 - Harry. - Styles wyciągnął rękę i uścisnął jej dłoń.
 - Z kim przyszłaś? - zapytał Niall szczerząc się jak głupi.
 - Z przyjaciółkami. Tylko je gdzieś zgubiłam.
 - Nie szkodzi. Masz nas. - Horan wsadził do buzi kilka żelków po czym wyciągnął opakowanie w kierunku Leelo - Żelka? - zapytał próbując się uśmiechnąć z pełnymi ustami przez co wyglądał jak napchany chomik.
 - Nie, dziękuję. - zachichotała cicho.
 - I jak się bawisz? - zapytała organizatorka.
Dziewczyna spojrzała przez chwilę na Zayn'a po czym z powrotem na Emily.
 - Właściwie to dobrze. - przyznała.
 - Uratowałem dziewczynę od zanudzenia się na śmierć. - wtrącił Malik szczerząc się dumnie.
 - Gratuluję, bohaterze. - Harry poklepał go po plecach jak dumny ojciec.
 - Gdzie Tommo i El?
Wtedy Styles i Horan wymienili spojrzenia i wzruszyli kilka razy sugestywnie brwiami.
 - Chyba po twojej sugestii znaleźli sobie wolny pokój. - powiedział Niall.
 - Nie wiem jak twoi znajomi... - zaczęła Sam patrząc na Leelo i uśmiechając się miło - ...ale ci tutaj mają za dużo hormonów i co chwila muszą wtrącić coś związanego z seksem, więc się nie przejmuj.
 - He! - zaprotestował blondyn z żelkami w buzi - Mfoje hormmny so f pooądku. - wymamrotał niewyraźnie.
 - To skąd się znacie? - zapytał Harry - Nie żeby Malik nie znał każdej dziewczyny w szkole. - dodał po czym nachylił się do Zayn'a i wyszeptał - Dogłębnie.
Wtedy dostał z pięści w ramię.
 - Um... - Leelo zaczęła niepewnie.
 - Poprosiłem ją o pomoc. - brunet ją wyprzedził nie chcąc zbytnio mówić szczegółów.
 - Jaką pomoc? - zapytała Em.
Oczywiście musiałaś zapytać, Em. pomyślał Malik.
 - Um, musiałem kogoś znaleźć. - wypalił.
 - Kogo? - tym razem był to Niall.
Na szczęście Zayn został wybawiony przez osobę, która dołączyła właśnie do nich z szerokim uśmiechem na twarzy. Jednak nie widział czy uznać to za ratunek czy raczej za pecha związanego z jej obecnością.
 - Hej. - zaczęła Jo opierając rękę o ramię Horan'a.
 - Już myślałem, że nie wrócisz. - powiedział i również poczęstował ją żelkiem, którego ochoczo przyjęła wybierając tylko zielone.
 - Trochę wiary. - wywróciła oczami, a po chwili jej wzrok padł na Leelo stojącej obok Malik'a - O, hej. Jestem Joan. - wyciągnęła dłoń w jej kierunku.
 - Leelo. - uścisnęła ją.
 - Ciekawe imię. - stwierdziła Sanders posyłając jej przyjazny uśmiech.
 - Często to słyszę. - odparła nieśmiało.
 - Pożegnałaś się z Matt'em? - zapytała Sam.
Zayn jednak nie usłyszał odpowiedzi bo kiedy wszyscy skupi swoją uwagę na Jo i blondynce Leelo złapała go za ramię i lekko pociągnęła w dół by móc mu coś cicho powiedzieć.
 - Jest bardzo ładna. I miła. - powiedziała i odsunęła się od niego, a kąciki jej ust uniosły się lekko.
Chłopak spojrzał na nią i przytaknął ledwo zauważalnie. Żebyś wiedziała.
__________________________________________________
Tylko mnie nie pobijcie, proszę ;)
Tak to jest z brakiem weny :/
Baaaaaaaardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Jesteście super... serio, serio :) <3
Następny rozdział będzie na pewno szybciej niż ten :)
Proszę was o opinie. <3
Lubicie Leelo? Bo ja tak ;)
B.

Słów: 4534

niedziela, 22 września 2013

Rozdział XXXVI - "To nie twoja bajka, Zayn."

  Leżąc wygodnie na kanapie Emily przeglądała swój telefon by zabić nudę. Normalnie siedziałaby teraz z którymś ze swoich przyjaciół, ale do każdego, do którego zadzwoniła był czymś zajęty. A Zayn nie odebrał w ogóle, ale Em przypomniała sobie potem, że miał oglądać film z bratem Joan. Jej rodzice zaś kręcili się w tę i z powrotem po domu sprawdzając czy wszystko spakowali na swoją podróż biznesową. Sam ich widok irytował Smirnoff, więc by na nich nie patrzeć zaczęła myśleć o jakimś zajęciu, który wyrwałby ją z domu. Nie mogła się już doczekać kiedy wyjdą i widząc, że jeszcze trochę im to zajmie sama chciała wyjść. Może pobiegam? pomyślała przeglądając zdjęcia w telefonie. Może się przejadę za miasto? zastanawiała się dalej. Cokolwiek!
 - Alex, wziąłeś bilety? - zapytała Katya, która zmierzała właśnie w kierunku gabinetu męża zakładając po drodze swoje złote kolczyki.
Jak zwykle ubrana była elegancko. Miała na sobie ołówkową spódnicę, która kończyła się przed kolanem, w nią wsadzoną białą, starannie wyprasowaną koszulę, a do tego idealnie dopasowaną marynarkę. Chodząc, stukała swoimi szpilkami o panele co jeszcze bardziej denerwowało Emily.
 - Tak, spokojnie. - zapewnił stając w drzwiach swojego biura i wiążąc krawat.
Em wywróciła na nich oczami i parsknęła. Kto normalny ubiera się tak na 12-godzinną podróż samolotem? Chyba tylko moi popieprzeni rodzice.
 - A dokumenty i portfel?

 - Mam wszystko.
Smirnoff zaśmiała się bez krzty humoru na co obydwoje rodzice spojrzeli w jej stronę.
 - Proszę cię... Jak mógłby zapomnieć jedynej rzeczy, która go obchodzi i nie może bez niej żyć. Przecież mówimy tu o pieniądzach. - powiedziała ironicznie nawet nie patrząc na nich tylko w ekran swojego telefonu.
 - Emily. - ostrzegł ojciec - Nie zaczynaj. - patrzył na nią karcąco.
Dziewczyna parsknęła ponownie.
 - Więc może wyjdźcie szybciej to nie będę musiała się z wami użalać. - odparła drwiąco.
 - Emily... - tym razem odezwała się Katya surowym tonem - Zachowuj się jak dorosła i okaż nam trochę szacunku. Jesteśmy twoimi rodzicami.
Ta, jasne. Już dawno nie miałam rodziców. zaśmiała się w myślach.
 - Którzy mają mnie w dupie. Tak, wiem. A teraz idźcie. - powiedziała znudzona nadal patrząc w komórkę.
Em słyszała sfrustrowane westchnięcie matki i zbliżające się kroki, a chwilę później telefon został wyrwany z jej ręki. Zdenerwowana spojrzała w górę i zobaczyła stojącego nad nią ojca z wkurzonym wyrazem twarzy.
 - Co do cholery!? - syknęła.
 - Wyrażaj się, Em! - nakazała matka.
Dziewczyna wywróciła oczami po czym ponownie spojrzała na Alexandra.
 - Oddaj to. - wstała wyciągając rękę w jego kierunku.
 - Jesteś bezczelną, rozdartą nastolatką! Wątpię żebyś zasługiwała na telefon czy cokolwiek! - jej ojciec prawie krzyknął.
 - A od kiedy się tym przejmujesz?! Tatusiem roku też nie jesteś! - wyrwała mu telefon z ręki i szybko schowała do tylnej kieszeni swoich obcisłych jeansów, chciała usiąść z powrotem na kanapę, ale mężczyzna złapał ją za ramię i powstrzymał - Puszczaj! - wyrwała się posyłając mu spojrzenie pełne nienawiści.
 - Nie skończyłem z tobą rozmawiać! I przestań pyskować bo źle to się dla ciebie skończy! - krzyknął - Jak możesz być tak niewychowana?!
Em zaśmiała się ironicznie.
 - Widocznie ktoś nie spisał się dobrze wychowując mnie. - odparła drwiącym tonem.
 - Wychowaliśmy cię na porządną dziewczynę, a nie na jakąś buntowniczkę, która szlaja się po mieście, pije alkohol, robi sobie tatuaże i sypia z byle kim! Nawet nie masz dla siebie szacunku!
 - Alex... - odezwała się Katya ostrzegawczo przełykając głośno ślinę.
Ok, to była przesada. Dlaczego sądził, że jego córka sypia z byle kim? Te słowa nawet zabolały Em. Naprawdę tak o niej sądził? Przecież nic o niej nie wiedział. Tak, właśnie... nic. Jest jej ojcem, ale od śmierci swojego syna nie interesuje się córką. Dziewczyna patrzała na niego przez chwilę z uniesionymi brwiami.
 - Że co, proszę? Kto ci niby powiedział, że z kimkolwiek sypiam?! - położyła dłonie na biodrach posyłając mu wyzywające spojrzenie.
 - A może tak nie jest? - parsknął - A niby dlaczego Tyler cię zostawił?!
Ałć. Emily wzięła głęboki i drżący oddech starając się pozbyć kłucia w klatce piersiowej. Tylko nie płacz. Nie płacz. nakazywała sobie. Ta dziewczyna naprawdę rzadko płakała. Ale jej ojciec jeszcze nigdy nie powiedział czegoś co tak zabolało.
 - Alex, wystarczy. - Katya podeszła do męża i położyła mu rękę na ramieniu.
 - Ciekawe co by pomyślał Toby gdyby zobaczył kim stał się jego ojciec. - syknęła zdenerwowana Em.
W tym samym momencie poczuła dłoń ojca na swoim policzku co spowodowało, że zachwiała się lekko i cofnęła o krok. Zaskoczona dotknęła obolałego miejsca i spojrzała z niedowierzaniem na mężczyznę, który ją uderzył. Jej matka zaś zakryła ręką usta i również spojrzała zszokowana na męża.
 - Alex!
Ale on nie zareagował. Jedynie wpatrywał się z gniewem wypisanym na twarzy w swoją córkę. Nawet nie wyglądał jakby żałował tego co zrobił. Emily po poliku spłynęła pojedyncza łza, której już nie mogła dłużej zatrzymać.
 - Gratuluję. Mam nadzieję, że jesteś dumny z siebie bo właśnie straciłeś drugie dziecko. - powiedziała lekko drżącym głosem po czym wyminęła go i ruszyła do drzwi.
 - Emily... - ojciec zawołał za nią kiedy dotarły do niego jej słowa i jakby zrozumiał co zrobił, ale dziewczyna się nie zatrzymała - Emily... - jego ton był prawie błagalny.
Niestety było już za późno. Smirnoff zatrzasnęła głośno za sobą drzwi i ruszyła szybko na podjazd zakładając na głowę kaptur od bluzy kiedy z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Następnie wsiadła do białego Porsche, zapaliła silnik i ruszyła wzdłuż ulicy. Jechała ponad wyznaczoną prędkość nie zwracając nawet na to uwagi. Miała to gdzieś. Poza jedną łzą, którą uroniła przed ojcem nie płakała w ogóle, ale za to w środku czuła się przez to dwa razy gorzej. Mężczyzna, z którym miała kiedyś tak świetny kontakt uderzył ją i nazwał dziwką, ale kiedy wypowiadała do niego ostatnie słowa nie chodziło jej tylko o to. Chodziło jej o wszystko co on i jej matka zrobili, a nawet nie zrobili od śmierci jej młodszego brata. Czuła się jakby jej rodzice zniknęli już dawno temu, a zastąpili ich ludzie, którym najlepiej wychodzi liczenie kasy.
 Po 15 minutach jazdy zaczął dzwonić telefon Em, ale ta go zignorowała. Na początku myślała, że to jej matka albo ojciec, ale przecież oni zawsze mieli ją gdzieś. Za piątym razem wyciągnęła podirytowana komórkę z kieszeni i odebrała nawet nie patrząc kto to.
 - Co?! - warknęła.
 - Whoa, tygrysie. Czyżbym jakoś ci podpadł? - zapytał Zayn po drugiej stronie słuchawki, a po jego głosie można było powiedzieć, że się uśmiecha.
 - Nie, sorry. - Em westchnęła.
Nastała chwila ciszy.
 - Wszystko w porządku?
 - Nie. - odpowiedziała krótko.
 - Okeyyy... Rodzice?
 - Bingo.
 - O co poszło?
 - O jakieś pierdoły. Jak zwykle. - skłamała dobrze widząc, że jej przyjaciel w to nie uwierzy.
Tym razem to Zayn westchnął.
 - Em... wiem kiedy jesteś smutna, a kiedy zła. - odparł - Gdzie jesteś?
 - W aucie. Jadę... gdzieś. Gdziekolwiek.
 - Ok, spotkamy się za 20 minut w parku. Tam gdzie zawsze.
Na twarz Emily wkradł się lekki uśmiech.
 - Zayn...
 - Co?
 - Pada deszcz. - oznajmiła mu patrząc na krople deszczu, które wycieraczki dokładnie zbierały z przedniej szyby auta.
 - No i? - Em mogła sobie wyobrazić jak wywraca oczami, a kiedy nie odpowiedziała westchnął zrezygnowany - Ok. Niech ci będzie. Zajedź po mnie.
 - Ok. Będę za 15 minut. - powiedziała i rozłączyła się.
 Kilkanaście minut później Smirnoff stanęła pod domem Malik'ów i chwilę potem zobaczyła jak jej przyjaciel wychodzi na zewnątrz zakładając na głowę kaptur swojej granatowej bluzy, na której miał jeszcze założoną jeansową kurtkę. Następnie przebiegł szybko przez podjazd i otworzył drzwi od strony kierowcy przez co do środka wleciało zimne powietrze, które wywołało u dziewczyny gęsią skórkę. Em ściągnęła zmieszana brwi na co chłopak kiwnął głową żeby się przesiadła na siedzenie pasażera. Tak też zrobiła, a Malik usiadł za kierownicę i ruszył autem wzdłuż ulicy.
 - Głodna? - zapytał posyłając jej lekki uśmiech.
 - Nie za bardzo. - skrzywiła się - Ale Jack'iem Daniels'em nie pogardzę. - dodała.
 - Zapomnij. - Zayn pokręcił głową - Jutro masz imprezę, pamiętasz?
Emily wypuściła głośno powietrze z płuc wywracając przy tym oczami.
 - Gdzie jedziemy? - zapytała zmieniając temat.
 - Przed siebie. - Malik wzruszył ramionami.
Em wiedziała, że jej przyjaciel czekał aż w końcu się otworzy i powie mu co się stało. Nie chciał na nią naciskać, dlatego Smirnoff postanowiła, że im szybciej tym lepiej. Przed tym wyciągnęła z kieszeni telefon z małą dzieją, że rodzice chodź trochę się o nią martwią i próbowali do niej zadzwonić albo coś napisali, ale jedyne co wyświetliło jej się na ekranie to wcześniejsze nieodebrane połączenia od Zayn'a. Kogo ja oszukuję.
 - Uderzył mnie. - powiedziała w końcu.
 - Co? - Malik spojrzał na nią zaskoczony po czym wrócił wzrokiem na jezdnię.
 - Uderzył mnie i powiedział, że pieprzę się z pierwszym lepszym. Jednoznaczne ze słowem 'dziwka'. - dodała ciszej bawiąc się palcami.
Zayn wziął głęboki oddech, a po chwili jego szczęka wyraźnie się zacisnęła tak samo jak palce na kierownicy. Chwilę później kiedy zatrzymali się na światłach i chłopak ponownie obrócił się w jej stronę po czym złapał ją lekko za podbródek i obrócił jej twarz tak żeby móc na nią spojrzeć i znaleźć jakieś ślady. Dopiero teraz zobaczył, że jej policzek był lekko zaczerwieniony.
 - Zabiję sukinkota. - warknął pod nosem zabierając od niej rękę.
 - Powinnam spodziewać się, że zrobi to prędzej czy później. - Em westchnęła odgarniając włosy do tyłu.
 Chwilę później światło zmieniło się na zielone i korek samochodów ruszył naprzód. Zayn milczał przez chwilę naciskając pedał gazu po czym jedną ręką wyciągnął ze swojej bluzy paczkę papierosów, wziął jednego, a resztę rzucił na deskę rozdzielczą. Następnie sięgnął po zapalniczkę, która leżała między siedzeniami i zapalił go zaciągając się i pozwalając nikotynie zrelaksować jego ciało.
 - Musiałaś go nieźle wkurzyć. - stwierdził po czasie.
 - To działa w obie strony. - powiedziała opierając łokieć o drzwi i głowę o rękę przyglądając się budynkom, które mijali.
 - Co mu powiedziałaś? - zapytał.
 - Wspomniałam Toby'ego.
Zayn przytaknął ze zrozumieniem.
 - Na długo wyjeżdżają?
 - Mówili coś o tygodniu. Nie wiem, ale mam nadzieję, że zostaną tam jak najdłużej. - oznajmiła - Jak tam film tak w ogóle? - zmieniła po chwili temat nie mając ochoty dłużej myśleć o tej całej popieprzonej sytuacji, w której się znajduje.
 - Z Mike'iem? W porządku. Dzieciak ma gadane. - powiedział z szerokim uśmiechem - I jest szczery. Aż do bólu. - skrzywił się lekko, ale rozbawienie nie zniknęło z jego twarzy.
Emily również się uśmiechnęła słysząc słowa przyjaciela.
 - Wiem coś o tym. - zaśmiała się nagle w lepszym nastroju - Jo była z wami?
 - Nie. - wzruszył ramionami - Poszła gdzieś z Parker'em. O co chodziło dzisiaj z tym całym Ryan'em? - tym razem on zmienił temat.
 - Harry ci powiedział? - zapytała posyłając mu znudzone spojrzenie.
 - Yhym. - przytaknął szczerząc się jak idiota.


Ostatnią lekcją w piątek, którą cała dziesiątka miała razem był wf. Na zewnątrz nie widać było słońca, ale nie było też zimno, więc zajęcia odbywały się na dworze. Chłopaki wychodząc ze swojej szatni bez zastanowienia sięgnęli po piłkę i ruszyli na boisko. Żeńska zaś część uczniów zdecydowała, że pograją w siatkę. Emily właśnie wychodziła na tyły szkoły kiedy zatrzymał ją głos osoby, której starała się unikać chociaż wiedziała, że będzie to trudne.
 - Słyszałem, że jesteś kapitanem w drużynie.
Dziewczyna wywróciła oczami po czym obróciła się żeby spojrzeć na Ryan'a, który jak zwykle szczerzył się idiotycznie.
 - Jestem. - wzruszyła ramionami.
 - Widzę, że jak zwykle sympatyczna. - stwierdził rozbawiony widząc jej nastawienie.
 - Tylko dla ciebie. - odparła znudzonym tonem.
 - Chciałbym żebyś się do mnie przekonała. - podszedł do niej bliżej - Co powiesz żebyśmy wyszli gdzieś razem i się lepiej poznali?
 - Nie wiesz kiedy odpuścić, nie? - skrzyżowała ręce na piersi - Z resztą wątpię żebyś mógł się wdawać w takie relacje z uczniami. - dodała.
 - Nie pracuję tu, więc nic nie stoi na przeszkodzie. - odparł nadal się uśmiechając.
Emily krzyknęła w myślach z frustracji. Czy on kiedyś się odczepi?
 - Ile razy muszę pokazać ci, że nie jestem zainteresowana żebyś dał sobie w końcu ze mną spokój?
 - Lubię wyzwania. - stwierdził szczerze - Więc co z moją propozycją?
Dziewczyna westchnęła.
 - Nie wiem czy jak się zgodzę to będzie jeszcze gorzej niż jest do tej pory czy będzie lepiej i się nareszcie odczepisz. Muszę nad tym pomyśleć. - wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic.
Ryan uśmiechnął się szerzej.
 - I nie licz na powtórkę z parkingu. - dodała po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę boiska.
***
 - Em! Twoja! - krzyknęła Dan podając Smirnoff piłkę.
Ta przebiła ją bez trudu przez siatkę zdobywając swojej drożynie ostatni punkt przez co wygrali ostatni set. Dziewczyny wydały okrzyk szczęścia i entuzjastycznie przybiły piątki między sobą. Chwilę później Emily skierowała się w stronę trybun gdzie stała jej butelka z wodą. Kiedy chciała po nią sięgnąć ktoś ją w tym wyprzedził. Spojrzała w górę i zobaczyła Harrego, który właśnie brał kilka dużych łyków.
 - Ej! - dźgnęła go palcem w żebra przez co chłopak się lekko zgiął i wtedy odebrała mu butelkę i sama się napiła.
Styles mierzył ją wzrokiem z wyrazem twarzy, którego nie mogła odczytać, więc zrobiła to samo. Chłopak ubrany był w czarne spodenki do biegania i tanktop, który luźno leżał na jego spoconym ciele. Włosy zaś miał przewiązane czerwoną bandaną tak by nie przyczepiały się do mokrego czoła kiedy grał z chłopakami w piłkę. Stał właśnie przed nią opierając się jedną ręką o barierkę i wyglądając jak zawsze dobrze. Kiedy wróciła do jego twarzy patrzył na nią tak samo jak wcześniej.
 - Co? - zapytała ze ściągniętymi brwiami.
Nie odpowiedział.
 - Mam coś na twarzy czy co? - zaczęła się niecierpliwić.
 - Ten twój Ryan ciągle gapi się na twój tyłek. - powiedział w końcu oschłym tonem przenosząc wzrok gdzieś za nią.
Em odwróciła się i zobaczyła Ryan'a, który już się na nią patrzył, a chwilę później posłał jej ten swój szeroki uśmiech. Dziewczyna ignorując go obróciła się z powrotem do Harrego, który, mierzył chłopaka morderczym spojrzeniem.
 - Ryan nie jest mój. - odparła krzywiąc się lekko na jego słowa.
 - Nie lubię go.
Smirnoff wywróciła oczami.
 - To jest nas dwoje. - oznajmiła.
 - Ta. - wymamrotał sarkastycznie.
Emily zdziwiona jego zachowaniem uniosła pytająco brwi. Nie miała pojęcia skąd się wzięło takie jego nastawienie.
 - Słucham? - odstawiła butelkę z powrotem na ławkę i założyła ręce na biodra.
 - Gościu patrzy na ciebie jakby chciał powtórzyć waszą akcję z parkingu. - parsknął cicho.
 - A czy ja wyglądam jakbym chciała 'powtórzyć naszą akcję z parkingu'? - zapytała wkurzona - Jaki jest twój problem, Styles?
 - Taki jak twój z Rebeccą. - odparł niemiłym tonem.
Emily uniosła zaskoczona brwi.
 - Rebeccą? A co ta suka ma z tym wspólnego? To nie to samo. - warknęła.
 - Nie lubisz jej... wybacz, nie cierpisz. - poprawił się - I nie chcesz żebym się z nią zadawał...
 - Bo nie chcę żebyś skończył jak ostatnio! - przerwała mu.
 - A ja nie chcę żebyś skończyła tak samo przez niego! - odparł zdenerwowany.
 - Harry! Ja go nawet nie lubię!
 - Tak samo jak ja nie lubię Rebecci!
 - Ugh, Styles! Jaki ty jesteś frustrujący! -  Em przejechała dłonią po włosach biorąc głęboki oddech.
 - Więc jest nas dwoje. - zacytował ją - Ten gościu dosłownie pożera cię wzrokiem...
 - Harry... - znów mu przerwała - Czy ty jesteś zazdrosny? - zapytała spokojnie unosząc jedną brew.
Wyraz twarzy chłopaka zmienił się momentalnie kiedy usłyszał jej słowa. Nie wyglądał teraz na złego tylko przypominał wystraszonego chłopca przyłapanego na złym uczynku.
 - Umm... co? - przełknął głośno ślinę - Ja nie...
Tym razem przerwało mu parsknięcie kogoś kto stał kilka metrów dalej, a konkretnie Louis'a. Styles i Emily w tym samym momencie obrócili się w jego stronę i zobaczyli, że stoi razem z Liam'em. Obydwoje szczerzyli się głupkowato obserwując ich dwójkę.
 - Czy wy zdajecie sobie sprawę jak wy brzmicie? Każdy kto stałby z boku i to słyszał śmiało mógłby sądzić, że jesteście parą. - zaśmiał się Payne trzymając piłkę w ręce - I Em... - tu spojrzał na dziewczynę - I wydaje mi się, że nie tylko Harry jest zazdrosny w waszym pokręconym duecie.
 - Racja, stary. - przytaknął Lou.

 - Więc zgodzisz się czy nie? - zapytał Zayn.
 - Jeśli pytasz o Ryan'a to powiedziałam mu, że się nad tym zastanowię tylko dlatego żeby dał mi spokój na jakiś czas. Wątpię żebym kiedykolwiek zgodziła się z nim gdzieś wyjść. Ostatnim razem jak powiedziałam 'ok' skończyłam całując się z nim na masce jego auta, więc nie. Nigdzie z nim nie idę. - wyjaśniła po czym westchnęła głęboko i sięgnęła do radia żeby włączyć jakąś piosenkę.
Malik pokiwał głową nadal rozbawiony.
 - To dobrze bo Harremu by się nie spodobało gdybyś znów powiedziała 'ok'.
Em wywróciła oczami po czym puściła Arctic Monkeys - R U Mine? wiedząc, że na pewno jej przyjaciel zgodzi się z jej wyborem, ponieważ ten zespół był jednym z jego ulubionych.
 - Masz już wszystko na jutro? - Zayn zapytał po chwili.
 - Nie. Nie byłam jeszcze na zakupach.
 - Więc mamy zajęcie na resztę popołudnia. - powiedział z uśmiechem.

***

 Impreza zaczęła się przed 20:00, a wielki dom Smirnoff wypełnił się ludźmi już w 20 minut. Większość z nich uczęszczała do tej samej szkoły, a ta mniejsza połowa to byli jacyś nieznajomi najprawdopodobniej zaproszeni przez innych. Aaron ze swoim sprzętem stacjonował gdzieś z boku w głównym pomieszczeniu czyli 'salono-kuchni', które również spełniało funkcję holu, a środek służył jak zwykle za parkiet. Muzyka przebijała się przez ściany w całym domu, więc nie było tu mowy żeby znaleźć sobie jakiś cichy kąt. Nie żeby przeszkadzało to napalonym i pijanym nastolatkom w obściskiwaniu się.
 Emily właśnie była w swoim pokoju przebierając się w coś bardziej imprezowego. Pomieszczenie było dość spore, w szarych kolorach, ale też jasne podczas dna, z powodu dużych szklanych drzwi na balkon. Znajdowało się w nim duże dwuosobowe łóżko stojące prawie na przeciwko wejścia do pokoju. Emily nigdy nie zawracała sobie głowy jego dekorowaniem, więc nie wyróżniał się za bardzo.
 Smirnoff brała prysznic po przyjściu ze szkoły, więc nie musiała teraz tracić na niego czasu.
Zamiast tego stała teraz przed lustrem, które znajdowało się na wewnętrznej stronie drzwi od jej garderoby. Zdjęła swoją czerwoną koszulę w kratkę i jeansy, a czarny stanik zastąpiła czerwonym.
Następnie założyła czarną, cekinową i lekko przezroczystą koszulkę na ramiączka oraz tego samego koloru obcisłe rurki. A jedyny makijaż jaki nałożyła to cienkie kreski eyelinerem nad linią rzęs. Kiedy skończyła z drugim okiem przez głośną muzykę zdołała usłyszeć pukanie do drzwi. Podeszła więc do nich i otworzyła by chwilę
potem zobaczyć stojąca przed nimi Dan wraz z Joan. Uśmiechnęła się do nich i pozwoliła wejść.
 - Hej.
 - Hej. Dlaczego jeszcze nie jesteś na dole? - zapytała Peazer - Impreza już dawno się zaczęła.
 - Musiałam się zebrać. - wyjaśniła co było jednak prawdą.
Emily siedziała w pokoju rozmyślając o rodzicach oraz dzisiejszej sytuacji na wf'ie. Im dłużej o tym myślała tym bardziej nie chciało jej się imprezować.
 - Reszta już jest? - Smirnoff usiadła na brzegu łóżka i zaczęła zakładać swoje czarne Conversy.
 - Są. - odpowiedziała Jo z uśmiechem - Ale Liam nam gdzieś zniknął i przyszłyśmy się zapytać czy go czasami nie widziałaś, ale przypuszczam, że nie.
Em ściągnęła brwi po czym przeniosła wzrok na Danielle.
 - Co znaczy zniknął? - zapytała.
 - W jednym momencie tańczyliśmy, Liam powiedział, że idzie po coś do picia i już nie wrócił. Czekałam chyba z godzinę na niego. A potem szukałam go praktycznie wszędzie. Poprosiłam też chłopaków żeby mi pomogli, ale nic. - wyjaśniła przejętym głosem.
Smirnoff przytaknęła ze zrozumieniem.
 - Dzwoniłaś do niego?
 - Tak. Nie odbiera.
 - Pił coś?
 - Nie. Nie chciał ryzykować po jego ostatnim odpale z jednorożcem. - westchnęła odgarniając swoje idealnie wyprostowane włosy do tyłu.
 - Czy na każdej imprezie ktoś z was znika? - zapytała Joan.
Emily zaśmiała się na jej słowa.
 - Na to wygląda. - powiedziała wstając na nogi - Lepiej go znajdźmy.
Dziewczyny przytaknęły po czym opuściły pokój. Em zamknęła za nimi drzwi na klucz na wszelki wypadek gdyby jakaś para szukała wolnego łóżka. Skrzywiła się na samą myśl o jakiś pijanych nastolatkach robiących nie wiadomo co w jej pościeli albo na podłodze, albo... Ugh. Wyrzuciła szybko z głowy ten obraz.
 Kiedy Jo, Dan i Em doszli do połowy schodów zatrzymały się tam i zeskanowały wzrokiem główne pomieszczenie gdzie bawili się ludzie w poszukiwaniu Payne'a.
 - A jak coś mu się stało? - Dan zaczęła lekko panikować.
W tym samym momencie spojrzenie Smirnoff zatrzymało się na małym kręgu utworzonym z ludzi, którzy śmiali się i krzyczeli coś do kogoś znajdującego się w środku. Sekundę później dostrzegła Liam'a bujającego się na koniu na biegunach z plastikowym mieczem w ręku uniesionym do góry. Ten również coś krzyczał.
 - Nie martw się. Na pewno gdzieś tu jest. - Jo próbowała uspokoić Danielle.
 - Um, Dan? - zapytała Emliy nie odrywając wzroku od przyjaciela.
 - Hm?
 - Jesteś pewna, że Liam nic nie pił?
Peazer ściągnęła brwi i pokręciła przecząco głową.
 - Nie.
Wtedy Smirnoff kiwnęła głową w stronę gdzie znajdywał się Payne. Obydwie dziewczyny podążyły za jej wzrokiem by po chwili zobaczyć go klepiącego konia, na którym 'jeździł' w tyłek prawdopodobnie próbując nadać mu tempa. Zauważyły też prawie tarzającego się ze śmiechu Niall'a, który stał niedaleko z Lou i Harrym, którzy również byli rozbawieni tą całą sytuacją.
 - O mój boże. - Danielle zamknęła oczy łapiąc się za nos na wysokości oczu - Zabiję go - westchnęła podirytowana po czym ruszyła w dół schodów by dotrzeć do swojego chłopaka zostawiając Emily i Sanders same.
 - Um, Em? - tym razem zapytała Jo.
 - Hm? - spojrzała na nią, ale dziewczyna wzrok skierowany miała gdzieś na tłum.
 - Co tu robi nasz praktykant z wf'u?
Smirnoff ściągnęła brwi i podążyła za jej spojrzeniem. Pod jedną ze ścian stał Ryan i gadał z jakąś blond laską, która trzymała dłoń na jego torsie i odchyliła głowę do tyłu śmiejąc się z czegoś co powiedział chłopak. Co on do cholery tu robi?! Zabiję go.
 - Nie mam pojęcia. - odpowiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła na dół.
Dziewczyna zaczęła przeciskać się przez tłum spoconych nastolatków w kierunku blondyna. Była wkurzona. Czy ten gościu ma naprawdę jakiś problem? Miała ochotę skopać mu tyłek. Była już niedaleko kiedy jakaś figura stanęła jej na drodze. Nie musiała patrzeć w górę żeby wiedzieć kto to. A kiedy już spojrzała spotkała parę zielonych tęczówek, które tak dobrze znała. Harry patrzył na nią wzrokiem pozbawionym emocji.
 - Musisz nam pomóc. - powiedział zwyczajnie.
 - Ok, tylko muszę pierw coś załatwić. - odparła szybko po czym spojrzała przez jego ramię by sprawdzić czy Ryan nadal tam jest.
Na jej nieszczęście chłopak odwrócił głowę i zrobił to samo. Kiedy jego wzrok padł na 'tej' konkretnej osobie jego szczęka wyraźnie się zacisnęła, a chwilę później przeniósł spojrzenie z powrotem na Emily. Tym razem był wkurzony.
 - No tak. - parsknął pod nosem - Idź do niego no bo przecież tak go 'nie lubisz', że go tu zaprosiłaś. - powiedział sarkastycznie.
 - Ugh, Harry... przestań! Nie mam zamiaru się z tobą kłócić! I powiedz reszcie, że zaraz ich znajdę. A teraz wybacz, ale muszę skopać komuś tyłek. I jeśli nie chcesz być tym kimś to radzę ci zejść mi z drogi. - odparła podirytowana po czym wyminęła go i ruszyła w stronę chłopaka stojącego pod ścianą.
Kiedy zbliżała się do niego wzrok chłopaka spoczął na niej, a na jego twarzy pojawił się... no zgadnijcie co? Bingo. Ten wkurzający uśmieszek.
 - Co ty do cholery tu robisz?! - syknęła stojąc już przed nim.
 - Nie wiem czy zauważyłaś, ale my tu rozmawiamy. - odezwała się blondi zniesmaczonym tonem.
Emily wywróciła oczami.
 - Mam to gdzieś, Barbie. A teraz spadaj. - nakazała.
Dziewczyna otworzyła już swoje czerwone od szminki usta żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła po czym odwróciła się na pięcia i odeszła wcześniej posyłając Smirnoff mordercze spojrzenie, które 'gospodarz imprezy' miała gdzieś.
 - Zazdrosna, widzę? - uniósł jedną brew, a łobuzerski uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Nie uduś go. Nie uduś go. Em powtarzała sobie w głowie. A może jednak?
 - Chciałbyś. - warknęła - Prędzej bym się powiesiła niż była o ciebie zazdrosna. A teraz powiedz mi co ty do cholery tu robisz?! - kiedy jej nie odpowiedział zauważyła, że mierzy ją wzrokiem od dołu do góry - Przestań się na mnie gapić, zboczeńcu.
To chyba przywołało jego uwagę.
 - Hm? - zapytał jakby obudzony z transu.
Dasz radę. Tylko trzymaj ręce przy sobie, a może nic mu nie zrobisz. Dasz radę. Emily krzyknęła w głowie z frustracji.
 - Co tu robisz?!
Ryan nie śpieszył się z odpowiedzią. Wziął łyk piwa jak najbardziej zwalniając tę czynność.
 - Mówiłem ci, że jesteś naprawdę seksowna kiedy się złościsz?
Zabiję go, kurwa mać!!! Smirnoff prawie trzęsła się z nerwów. I żeby się uspokoić wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy licząc do dziesięciu. Nie daj mu forów, Em. Nakazała sobie.

 - Nigdzie z tobą nie pójdę. - powiedziała opanowanym już głosem.
 - Co? - zapytał zmieszany.
 - To odpowiedź na pytanie, które zadałeś mi dzisiaj w szkole. - wyjaśniła po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia na zewnątrz zostawiając Ryan'a samego.
Znów zaczęła przeciskać się między ludźmi w poszukiwaniu swoich przyjaciół. Na tym piętrze ich nie znalazła, więc ruszyła w stronę schodów i zeszła na dół. Ten poziom był trochę mniej zatłoczony i dlatego kiedy się na nim znalazła od razu dostrzegła grupkę ludzi, których tak dobrze znała. Wszyscy stali dookoła kanapy, na której siedział Liam i Dan. Ściągnęła brwi nie wiedząc o co chodzi po czym podeszła do nich.
 - Liam, skarbie... musisz nam powiedzieć kto ci to dał. - Peazer powiedziała łagodnie do swojego chłopaka.
Ten jednak zamiast odpowiedzieć jak człowiek... szczeknął na nią. Tak, szczeknął jak pies. Cała czwórka pozostałych chłopków, włączając w to Matt'a, który stał za Jo i obejmował ją w talii, zaczęła się śmiać. Harry jedynie się uśmiechnął.
 - Co się dzieje? - zapytała Emily.
 - Payno coś wziął. - wyjaśnił Louis chichocząc.
 - To znaczy?
 - Jedyne czego się dowiedzieliśmy to, to że lubi różowe pigułki. - odezwała się Sam obejmując się rękoma w talii.
 - I że spotkał wczoraj Batman'a, a potem poszli na kręgle. - dodał Niall ciągle się śmiejąc.
 - To nie jest śmieszne. - El posłała chłopakom groźne spojrzenie, ale to nie pomogło.
Emily słuchała przyjaciół czując cały ten czas na sobie wzrok Harrego, ale starała się go ignorować.
 - Ale miękkie. - powiedział Liam z zafascynowaniem w głosie kiedy głaskał kanapę co wywołało kolejny napad śmiechu u jego przyjaciół.
 - Skąd wziął pigułkę? - zapytała Smirnoff krzyżując ręce na piersi.
 - No właśnie próbowaliśmy to z niego wyciągnąć, ale gada same głupoty. Myśleliśmy może, że ty... - Dan przemknęła ślinę - ...będziesz wiedziała... - znów zamilkła.
 - Odkąd sama je kiedyś brałam? - dokończyła z uniesioną brwią.
Nagle wszyscy ucichli.
 - Spokojnie. Możesz to powiedzieć. - posłała jej słaby uśmiech - Postaram się dowiedzieć, ale nie pamiętam żebym zapraszała kogoś ze starych znajomych. - powiedziała z lekkim grymasem na twarzy.
Chwilę później do nucącego coś pod nosem Payne'a podszedł Zayn i przyłożył mu rękę na czole.
 - Jest gorący. - stwierdził.
Wtedy Liam uśmiechnął się głupkowato.
 - Ty też jesteś przystojny, Zaynie. - powiedział.
Chłopaki znów zaczęli się chichrać, a Louis wyciągnął telefon i zaczął go nagrywać.
 - To będzie epickie. - stwierdził szczerząc się jak idiota.
 - Czy ja jestem w telewizji? - zapytał nagle podekscytowany Payne - Cześć, mamo! - pomachał żwawo do kamery - Już nie musisz mi mówić skąd się biorą dzieci. Zayn mi wszystko wytłumaczył.
Kolejna fala śmiechu.
 - O mój boże... - ktoś wymamrotał pod nosem.
 - Nie sądzę żeby Liam wziął tabletkę z własnej woli. - powiedziała po chwili Dan głaszcząc po włosach swojego chłopaka, który praktycznie się do niej przykleił szepcząc jej coś do ucha.
 - No chyba do gardła mu nie wsadzili. - odparł rozbawiony Lou.
 - Nie, idioto. - Eleanor wywróciła oczami - Chodziło jej, że może ktoś wrzucił mu coś do kubka.
 - Mam dług wobec świata. - wymamrotał Liam po czym wstał nagle chwiejąc się lekko.
 - Jaki dług? - zapytała Jo z uśmiechem.
 - Chyba chciałeś powiedzieć, że masz dług u mnie za Nandos ostatnim razem. - odezwał się Niall.
 - Słyszycie to?! - Payne zrobił wielkie oczy rozglądając się dookoła ignorując Horan'a.
 - Co? - tym razem odezwała się Sam.
Liam szybko podbiegł do małej ławeczki, która stała niedaleko po czym usiadł na nią, zamknął oczy i zaczął uderzać rytmicznie głową o ścianę przez co obrazek, który nad nim wisiał spadł prosto na niego.
 - Ałć. - zaczął masować obolałe miejsce na czubku głowy - Dobrze. Już więcej nie będę do ciebie strzelał. - wymamrotał.
 - Wygląda jakby uciekł z szpitala psychiatrycznego. - zaśmiał się Zayn.
 - Ciekawe czy zdążył walnąć sobie drugi tatuaż. - Lou szepnął do Niall'a i Malik'a.
 - Myślę, że przydałby mu się zimny prysznic. - odezwała się Joan.
 - Ma rację. - zgodziła mu się Emily - Dan i Zayn... może zabierzcie go lepiej na górę zanim zrobi coś głupiego. Może spać w którymś z gościnnych pokoi.
 - Ok. - Peazer posłała jej wdzięczny uśmiech po czym razem z brunetem podeszła do Liam'a i zarzucili sobie jego ręce na szyje, a potem zaczęli kierować się w stronę schodów.
 - Let's go to the beach, each. Let's go get away. They say, what they gonna say? - Payn starał się rapować piosenkę Nicki Minaj piszczącym głosem kiedy wyprowadzali go z pomieszczenia.
Louis nadal trzymając telefon w ręce i nagrywając ruszył za nimi nie chcą przegapić jakiegoś ciekawego momentu Liam'a. Chwilę później wszyscy zaczęli się rozchodzić w swoje strony żeby cieszyć się nadal trwającą imprezą. Emily również miała się ewakuować by uniknąć rozmowy z lokatym przyjacielem, który co chwila zerkał w jej stronę.  Już chciała ruszyć w kierunku oddalającej się Sam, ale po raz drugi Harry stanął jej na drodze. Super. Wyczujcie sarkazm.
 - I co? Skopałaś tyłek blondi? - zapytał z drwiną.
Co?
 - Co? - ściągnęła zmieszana brwi.
 - Tą co przykleiła się do twojego Ryan'a. - wyjaśnił jak to by była najoczywistsza rzecz.
W tym momencie Emily nie wiedziała kto denerwuje ją bardziej, Harry czy Ryan. Musiał popsuć ten dobry nastrój, w który wprowadził ją Liam?
 - Już ci mówiłam, że on nie jest mój. - wywróciła oczami zirytowana - I mam gdzieś jakąś blondi.
Styles zaśmiał się bez krzty humoru. Chłopak najwyraźniej wszystko źle rozumiał.
 - Harry, naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Ile razy mam ci powtarzać, że nie lubię Ryan'a? Facet denerwuje mnie jak nikt inny. I wcale go tu nie zapraszałam. - powiedziała.
 - Tak cię denerwuje, że obściskiwałaś się z nim na parkingu. - odparł ironicznie kręcąc lekko głową.
 - Cholera, Hazz! - Em załapała się za włosy i pociągnęła lekko w geście frustracji - To był błąd, ok? Będziesz teraz wypominał mi to przy każdej okazji? Dziękuję, ale wiem już, że mimo, że był to tylko jakiś głupi pocałunek to zachowałam się jak jakaś dziwka, ok?! - zrobiła krok w jego stronę, tak że ich ciała prawie się dotykały - Już słyszałam to dzisiaj od ojca przed tym jak dostałam od niego po twarzy, więc nie musisz mi już tego mówić!
Twarz Harrego momentalnie przybrała inny wyraz kiedy usłyszał jej ostatnie zdanie.
 - Uderzył cię? - zapytał zszokowany.
 - I tak już czuję się źle z tym wszystkim. - powiedziała załamanym głosem ignorując jego pytanie kiedy odgarnęła swoje włosy do tyłu.
Chłopak położył swoje duże dłonie na jej ramionach i ugiął lekko kolana tak by jego oczy były na ty samym poziomie co jej.
 - Ojciec cię uderzył? - powtórzył ciszej łapiąc jej wzrok.
Emily przełknęła ślinę przytakując lekko.
 - Naprawdę wiem, że postąpiłam źle, Hazz. - wyszeptała - Nie chcę żebyś myślał o mnie jak o dziewczynie, która rzuca się na pierwszego lepszego. Tak jak mój tata. - po jej poliku spłynęła pojedyncza łza, którą Styles wytarł swoim kciukiem.
Chwilę później chłopak wziął ją w swoje ramiona i przytulił.
 - Przepraszam. - powiedział całując ją w czubek głowy - Wcale tak nie myślę. Ja tylko... - przełknął głośno ślinę szukając słów - Zachowałem się jak dupek, ok? Przepraszam. Po prostu nie lubię jak ten cały Ryan na ciebie patrzy. Jakbyś była jakąś jego zabawką. - głaskał ją delikatnie po plecach - I nie podoba mi się co robił twój ojciec. To przesada. Pogadam z nim. - obiecał.
 - Nie. Nie możesz. - powiedziała szybko odsuwając się lekko od niego tak by móc na niego spojrzeć.
 - Dlaczego, Em? - zapytał ze ściągniętymi brwiami.
Dopiero teraz Smirnoff zdała sobie sprawę, że nie są sami. Dookoła bawiło się pełno ludzi, a ona całkiem o nich zapomniała pochłonięta kłótnią z przyjacielem. Jak mogła być tak nie uważna? Miała wielką nadzieję, że nikt nie słyszał ich wymiany zdań.
 - Nie tutaj. - złapała go za rękę i pociągnęła do swojego pokoju.

***

 - Dasz sobie radę? - zapytał Zayn.
 - Tak, możesz już iść. - Danielle posłała mu uśmiech po czym szybko wyrwała Liam'owi z ręki maszynkę do golenia, którą znalazł w szafce.
 - Ok, pilnuj go żeby sobie nic nie zrobił. - odwzajemnił go po czym wyszedł z łazienki.
 - Kocham cię, Zayn! Kocham twoje nogi! - krzyknął za nim Payne.
Malik pokiwał głową rozbawiony zachowaniem przyjaciela. Ten to chyba nie może chodzić na imprezy. stwierdził. Chłopak udał się przez pokój gościnny na hol zamykając za sobą drzwi. Ludzie dookoła bawili się do głośnej muzyki skacząc i ocierając się o siebie. Spora ich część była już nieźle wstawiona zważywszy na to, że impreza zaczęła się niecałe dwie godziny temu. Zayn jak do tej pory wypił tylko jedno piwo, ponieważ zajęty był szukaniem przyjaciela, który w jakiś sposób połknął narkotyki. Miał tylko nadzieję, że mu nie zaszkodzą.
 Malik stwierdził, że czas w końcu się napić, więc przedzierając się przez tłum udał się do części pomieszczenia gdzie znajdowała się kuchnia. Kiedy tam dotarł wziął jedną butelkę z piwem z jednej z plastikowych zgrzewek, które stały ustawione obok lodówki. Następnie otworzył ją, wziął dużego łyka i kiedy obrócił się zobaczył stojącą przed nim dziewczynę, a konkretnie tę, którą spotkał we wtorek kiedy był z Lou. Brunetka uśmiechała się zalotnie trzymając w jednej ręce czerwony kubek prawdopodobnie z alkoholem.
 - Vanessa. - Zayn również się uśmiechnął.
 - Zayn. - założyła kosmyk swoich włosów za ucho.
Malik przybił sobie mentalnie piątkę za zapamiętanie jej imienia. Następnie przejechał wzrokiem po jej ciele. Dziewczyna miała na sobie granatową obcisłą sukienkę idealnie pasującą na jej ciało oraz imprezę. Vanessa również nie próżnowała i zmierzyła chłopaka swoim spojrzeniem. Miał on na sobie zwykły biały t-shirt i kremowe spodnie oraz swoje ulubione Air Max'y.
 - Naprawdę nie sądziłam, że napiszesz. - powiedziała biorąc łyk ze swojego kubka.
 - Myślałaś, że cię wystawię? - zapytał unosząc jedną brew.
 - Tak, ale tego nie zrobiłeś, więc muszę ci podziękować bo wygrałam podwójną kolejkę. - oznajmiła zwilżając usta językiem.
 - Sama jesteś?
 - Wzięłam ze sobą koleżanki tak jak zaproponowałeś. - mówiła z uśmieszkiem na twarzy - Niezła impreza tak w ogóle.
 - Cieszę się, że ci się podoba. - puścił jej oczko - Co powiesz na to żebyśmy zatańczyli, a potem oprowadzę cię po domu? - zasugerował.
Dziewczyna od razu zrozumiała drugie znaczenie jego propozycji na co na posłała mu szeroki uśmiech.
 - Jestem za.
Zayn złapał ją za rękę i poprowadził przez tłum tańczących nastolatków na środek pomieszczenia. Idąc dostrzegł swoją siostrę stojącą na podwyższeniu gdzie Aaron rozstawiony miał swój sprzęt. Chłopak pokazywał jej coś na swojej konsoli i obydwoje się z czegoś śmieli. Malik wywrócił oczami na ten widok i zapisał sobie w głowie, że potem urządzi sobie małą pogawędkę z Grayman'em. Sekundę później jego wzrok padł na znajomej brunetce rozmawiającej z jakimiś laskami. Sky również go zobaczyła na co po słała mu szeroki uśmiech i pomachała. Zayn odmachał po czym kontynuował wędrówkę na środek sali. Następne co zauważył ktoś kto nagle zmaterializował się przed nim prawie na niego wpadając. Chłopak od razu zareagował puszczając rękę Vanessy i swoimi obiema złapał drobne ciało, które chwilę później okazało się należeć do Joan. Sanders spojrzała w górę trzymając w dłoni swojego dinka, który na szczęście się nie rozlał.
 - Przepraszam, Zayn. - powiedziała szybko prostując się i poprawiając swoją sukienkę.
 - Nic się nie stało. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
 - Mało brakowało, a skończylibyśmy półnadzy w łazience tak jak ostatnio. - również się uśmiechnęła.
Mogę się wrócić i wpadniemy na siebie jeszcze raz i tym razem pozwolę ci wylać na siebie cokolwiek chcesz. odparł w myślach. Nagle ktoś odchrząknął głośno przez co oboje spojrzeli w stronę Vanessy, która chwilę później przyczepiła się ramienia Zayn'a. Jo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że chłopak nie był sam i przeklęła się za to co powiedziała.
 - Hej, jestem Jo. - Snaders wyciągnęła rękę w jej stronę uśmiechając się do niej.
Dziewczyna spojrzała na jej dłoń nie kryjąc grymasu na jej twarzy i po chwili niechętnie ją uścisnęła.
 - Vanessa. - przedstawiła się nudzonym tonem.
Jaki jest jej problem? Joan zapytała siebie w myślach.
 - Jak tam Liam? - zapytała ignorując egzystencje Vanessy.
Skoro ona mnie nie lubi dlaczego mam się tym przejmować? Równie dobrze mogę na nią zlewać. Sanders pogratulowała sobie w głowie.
 - Jak zostawiałem go z Dan było bez zmian. - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie swojego przyjaciela i jego zachowania - Teraz pewnie bierze zimny prysznic. A gdzie Matt?
Towarzyszka Zayn'a zaczęła się chyba powoli denerwować tym, że Jo ich zatrzymała i teraz razem z Malik'iem urządzają sobie małą pogawędkę bo niecierpliwie tupała nogą i wywróciła oczami.
 - Poszedł po coś do picia.
Chłopak się zaśmiał.
 - Wiesz, że dla Payne'a nie skończyło się to za dobrze. - przypomniał pokazując swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
 - Wiem, dlatego postanowiłam pójść za nim.
Zayn miał już coś powiedzieć, ale Vanessa go wyprzedziła.
 - Pewnie cię zatrzymujemy. - powiedziała z udawanym przejęciem w głosie - Wybacz. - uśmiechnęła się sztucznie - Już sobie idziemy. Dobrej zabawy. - chwyciła Malik'a za rękę i odciągnęła go od Joan.
Chłopaka zirytowało zachowanie brunetki, ponieważ lubił każdą sekundę spędzoną na rozmowie z Sanders, ale potem i tak nie miał nic ciekawszego do roboty więc nie protestował kiedy odwinęła swoje ręce wokół jego szyi i zaczęła ruszać biodrami w rytm muzyki.
 Kilka drinków później obydwoje wpadli do jednej z wolnych pokoi gościnnych zamykając za sobą drzwi na klucz. Dziewczyna miała wplątane palce we włosy Zayn'a kiedy złączeni byli w zachłannym pocałunku kierując się w stronę wielkiego łóżka stojącego na końcu pomieszczenia. Ręce Malik'a błądziły po ciele Vanessy by po chwili zjechać w dół na jej szczupłe uda i załapać za końce jej sukienki. Kilka sekund później materiał został uniesiony i zdjęty przez jej głowę zostawiając ją w samej bieliźnie. Brunetka również nie traciła czasu i przed tym jak opadli na miękkie łóżko pozbyła się koszulki chłopaka. Teraz Zayn zawisł nad nią opierając ciężar swojego ciała na łokciach i tworząc ścieżkę pocałunków na wzdłuż jej szczęki i szyi w zamian, za które otrzymał jęki przyjemności dziewczyny.
 - Zayn... - powiedziała ledwo słyszalnym głosem po czym sięgnęła w dół i zaczęła odpinać pasek jego spodni.
Malik wrócił ustami do jej twarzy i złączył ich wargi z większą siłą w kolejnym pocałunku. Im szybciej tym lepiej. Powiedział sobie nie chcą tego przedłużać. Sądząc po działaniach Vanessy ta nie mogła się już doczekać żeby go poczuć stąd jej pośpiech. Niestety pośpiech Malik'a spowodowany był jedynie tym, że chciał mieć to już za sobą.
 - Dobra jest w łóżku? - dziewczyna zapytała nagle kiedy uporała się z paskiem i guzikiem od spodni.
Zayn zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nią ze ściągniętymi brwiami nie wiedząc o co jej chodzi.
 - Kto?
 - Ta cała Jo. Widziałam jak na siebie patrzeliście. Ale zapewniam cię, że jestem sto razy lepsza. - powiedziała po czym uniosła się lekko i przywarła do niego swoimi ustami na co brunet szybko odsunął się od niej.
 - Nie spałem z nią. - odparł - Jo ma chłopaka.
Dlaczego ja się jej w ogóle tłumaczę? Powinniśmy robić coś innego, a nie gdać. 
 - Hm, święta Jo? - uśmiechnęła się złośliwie - No cóż... jej strata. - wzruszyła ramionami i znów chciała go pocałować, ale tym razem również bez skutku.
 - Niektóre dziewczyny potrafią się szanować, wiesz? - stwierdził lekko niemiłym tonem.
Vanessa uniosła zdziwiona brwi.
 - A ty potrafisz je szanować? - zapytała.
No dobra, tu mnie ma. Zayn westchnął kręcąc głową po czym zszedł z niej i stanął obok zapinając z powrotem swoje spodnie.
 - Co robisz? - usiadła obserwując jak podnosi z ziemi swoją koszulkę.
 - Ubieram się, nie widać? - wywrócił oczami.
 - Widzę, ale chyba czegoś nie skończyliśmy. - powiedziała jakby urażona.
Ugh, laski są wkurzające.
 - Skończyliśmy w momencie w którym wspomniałaś o Joan. - odparł zakładając biały t-shirt.
 - Serio przejmujesz się tą laską? - zapytała z niedowierzaniem.
Malik nie odpowiedział tylko podniósł jej sukienkę i rzucił ją w jej stronę. Vanessa złapała ją zanim ta trafiła ją w twarz.
 - Wyjdź. - nakazał.
 - Możesz o niej zapomnieć bo ona ma już kogoś kto z pewnością potrafi zająć się nią w łóżku. - oznajmiła ze złośliwym uśmieszkiem ignorując jego słowa, wstając i podchodząc do niego - Za to ty możesz zająć się mną - przygryzła dolną wargę wodząc palcem po jego torsie.
Czy tej lasce jest życie nie miłe? 
 - Wypad. - powtórzył wkurzony.
Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie żartuje i nie jest w nastroju na żadne gierki. Cofnęła się więc i założyła sukienkę i swoje szpilki po czym udała się w kierunku drzwi, ale zanim wyszła obróciła się i spojrzała na stojącego do niej tyłem Zayn'a.
 - Jedna mała rada. Nie zadurzaj się w dziewczynie. - powiedziała mając oczywiście na myśli Jo - To nie twoja bajka, Zayn. Ona ma pewnie idealne życie, idealnego chłopaka i niby dlaczego miałaby z tego rezygnować? Wierz mi... źle skończysz jeśli pozwolisz jej wkraść się do twojej głowy, a tym bardziej do serca. To droga w jedną stronę. Jeśli już jest za późno to jedyne co możesz zrobić to trzymać się od niej z daleka i zająć myśli czymś innym. - po tych słowach niknęła za drzwiami zostawiając Malik'a samego ze sobą.

______________________________
Hej :) No to mamy nawet spory rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał i napiszecie mi co podobało wam się najbardziej bo (wierzcie mi) naprawdę miło czyta się takie komentarze. No oczywiście wszystkie czyta się miło, ale te najbardziej :)
Jak zawszę chciałabym podziękować wam za wszystko... miłe słowa w komentarzach i za to, że w ogóle fatygujecie się żeby tu wejść. Kocham was ;)
I kto chciałby być informowany proszę o podanie (najlepiej) Twitter'a.
Słów: 6550
B.