niedziela, 22 września 2013

Rozdział XXXVI - "To nie twoja bajka, Zayn."

  Leżąc wygodnie na kanapie Emily przeglądała swój telefon by zabić nudę. Normalnie siedziałaby teraz z którymś ze swoich przyjaciół, ale do każdego, do którego zadzwoniła był czymś zajęty. A Zayn nie odebrał w ogóle, ale Em przypomniała sobie potem, że miał oglądać film z bratem Joan. Jej rodzice zaś kręcili się w tę i z powrotem po domu sprawdzając czy wszystko spakowali na swoją podróż biznesową. Sam ich widok irytował Smirnoff, więc by na nich nie patrzeć zaczęła myśleć o jakimś zajęciu, który wyrwałby ją z domu. Nie mogła się już doczekać kiedy wyjdą i widząc, że jeszcze trochę im to zajmie sama chciała wyjść. Może pobiegam? pomyślała przeglądając zdjęcia w telefonie. Może się przejadę za miasto? zastanawiała się dalej. Cokolwiek!
 - Alex, wziąłeś bilety? - zapytała Katya, która zmierzała właśnie w kierunku gabinetu męża zakładając po drodze swoje złote kolczyki.
Jak zwykle ubrana była elegancko. Miała na sobie ołówkową spódnicę, która kończyła się przed kolanem, w nią wsadzoną białą, starannie wyprasowaną koszulę, a do tego idealnie dopasowaną marynarkę. Chodząc, stukała swoimi szpilkami o panele co jeszcze bardziej denerwowało Emily.
 - Tak, spokojnie. - zapewnił stając w drzwiach swojego biura i wiążąc krawat.
Em wywróciła na nich oczami i parsknęła. Kto normalny ubiera się tak na 12-godzinną podróż samolotem? Chyba tylko moi popieprzeni rodzice.
 - A dokumenty i portfel?

 - Mam wszystko.
Smirnoff zaśmiała się bez krzty humoru na co obydwoje rodzice spojrzeli w jej stronę.
 - Proszę cię... Jak mógłby zapomnieć jedynej rzeczy, która go obchodzi i nie może bez niej żyć. Przecież mówimy tu o pieniądzach. - powiedziała ironicznie nawet nie patrząc na nich tylko w ekran swojego telefonu.
 - Emily. - ostrzegł ojciec - Nie zaczynaj. - patrzył na nią karcąco.
Dziewczyna parsknęła ponownie.
 - Więc może wyjdźcie szybciej to nie będę musiała się z wami użalać. - odparła drwiąco.
 - Emily... - tym razem odezwała się Katya surowym tonem - Zachowuj się jak dorosła i okaż nam trochę szacunku. Jesteśmy twoimi rodzicami.
Ta, jasne. Już dawno nie miałam rodziców. zaśmiała się w myślach.
 - Którzy mają mnie w dupie. Tak, wiem. A teraz idźcie. - powiedziała znudzona nadal patrząc w komórkę.
Em słyszała sfrustrowane westchnięcie matki i zbliżające się kroki, a chwilę później telefon został wyrwany z jej ręki. Zdenerwowana spojrzała w górę i zobaczyła stojącego nad nią ojca z wkurzonym wyrazem twarzy.
 - Co do cholery!? - syknęła.
 - Wyrażaj się, Em! - nakazała matka.
Dziewczyna wywróciła oczami po czym ponownie spojrzała na Alexandra.
 - Oddaj to. - wstała wyciągając rękę w jego kierunku.
 - Jesteś bezczelną, rozdartą nastolatką! Wątpię żebyś zasługiwała na telefon czy cokolwiek! - jej ojciec prawie krzyknął.
 - A od kiedy się tym przejmujesz?! Tatusiem roku też nie jesteś! - wyrwała mu telefon z ręki i szybko schowała do tylnej kieszeni swoich obcisłych jeansów, chciała usiąść z powrotem na kanapę, ale mężczyzna złapał ją za ramię i powstrzymał - Puszczaj! - wyrwała się posyłając mu spojrzenie pełne nienawiści.
 - Nie skończyłem z tobą rozmawiać! I przestań pyskować bo źle to się dla ciebie skończy! - krzyknął - Jak możesz być tak niewychowana?!
Em zaśmiała się ironicznie.
 - Widocznie ktoś nie spisał się dobrze wychowując mnie. - odparła drwiącym tonem.
 - Wychowaliśmy cię na porządną dziewczynę, a nie na jakąś buntowniczkę, która szlaja się po mieście, pije alkohol, robi sobie tatuaże i sypia z byle kim! Nawet nie masz dla siebie szacunku!
 - Alex... - odezwała się Katya ostrzegawczo przełykając głośno ślinę.
Ok, to była przesada. Dlaczego sądził, że jego córka sypia z byle kim? Te słowa nawet zabolały Em. Naprawdę tak o niej sądził? Przecież nic o niej nie wiedział. Tak, właśnie... nic. Jest jej ojcem, ale od śmierci swojego syna nie interesuje się córką. Dziewczyna patrzała na niego przez chwilę z uniesionymi brwiami.
 - Że co, proszę? Kto ci niby powiedział, że z kimkolwiek sypiam?! - położyła dłonie na biodrach posyłając mu wyzywające spojrzenie.
 - A może tak nie jest? - parsknął - A niby dlaczego Tyler cię zostawił?!
Ałć. Emily wzięła głęboki i drżący oddech starając się pozbyć kłucia w klatce piersiowej. Tylko nie płacz. Nie płacz. nakazywała sobie. Ta dziewczyna naprawdę rzadko płakała. Ale jej ojciec jeszcze nigdy nie powiedział czegoś co tak zabolało.
 - Alex, wystarczy. - Katya podeszła do męża i położyła mu rękę na ramieniu.
 - Ciekawe co by pomyślał Toby gdyby zobaczył kim stał się jego ojciec. - syknęła zdenerwowana Em.
W tym samym momencie poczuła dłoń ojca na swoim policzku co spowodowało, że zachwiała się lekko i cofnęła o krok. Zaskoczona dotknęła obolałego miejsca i spojrzała z niedowierzaniem na mężczyznę, który ją uderzył. Jej matka zaś zakryła ręką usta i również spojrzała zszokowana na męża.
 - Alex!
Ale on nie zareagował. Jedynie wpatrywał się z gniewem wypisanym na twarzy w swoją córkę. Nawet nie wyglądał jakby żałował tego co zrobił. Emily po poliku spłynęła pojedyncza łza, której już nie mogła dłużej zatrzymać.
 - Gratuluję. Mam nadzieję, że jesteś dumny z siebie bo właśnie straciłeś drugie dziecko. - powiedziała lekko drżącym głosem po czym wyminęła go i ruszyła do drzwi.
 - Emily... - ojciec zawołał za nią kiedy dotarły do niego jej słowa i jakby zrozumiał co zrobił, ale dziewczyna się nie zatrzymała - Emily... - jego ton był prawie błagalny.
Niestety było już za późno. Smirnoff zatrzasnęła głośno za sobą drzwi i ruszyła szybko na podjazd zakładając na głowę kaptur od bluzy kiedy z nieba zaczęły spadać krople deszczu. Następnie wsiadła do białego Porsche, zapaliła silnik i ruszyła wzdłuż ulicy. Jechała ponad wyznaczoną prędkość nie zwracając nawet na to uwagi. Miała to gdzieś. Poza jedną łzą, którą uroniła przed ojcem nie płakała w ogóle, ale za to w środku czuła się przez to dwa razy gorzej. Mężczyzna, z którym miała kiedyś tak świetny kontakt uderzył ją i nazwał dziwką, ale kiedy wypowiadała do niego ostatnie słowa nie chodziło jej tylko o to. Chodziło jej o wszystko co on i jej matka zrobili, a nawet nie zrobili od śmierci jej młodszego brata. Czuła się jakby jej rodzice zniknęli już dawno temu, a zastąpili ich ludzie, którym najlepiej wychodzi liczenie kasy.
 Po 15 minutach jazdy zaczął dzwonić telefon Em, ale ta go zignorowała. Na początku myślała, że to jej matka albo ojciec, ale przecież oni zawsze mieli ją gdzieś. Za piątym razem wyciągnęła podirytowana komórkę z kieszeni i odebrała nawet nie patrząc kto to.
 - Co?! - warknęła.
 - Whoa, tygrysie. Czyżbym jakoś ci podpadł? - zapytał Zayn po drugiej stronie słuchawki, a po jego głosie można było powiedzieć, że się uśmiecha.
 - Nie, sorry. - Em westchnęła.
Nastała chwila ciszy.
 - Wszystko w porządku?
 - Nie. - odpowiedziała krótko.
 - Okeyyy... Rodzice?
 - Bingo.
 - O co poszło?
 - O jakieś pierdoły. Jak zwykle. - skłamała dobrze widząc, że jej przyjaciel w to nie uwierzy.
Tym razem to Zayn westchnął.
 - Em... wiem kiedy jesteś smutna, a kiedy zła. - odparł - Gdzie jesteś?
 - W aucie. Jadę... gdzieś. Gdziekolwiek.
 - Ok, spotkamy się za 20 minut w parku. Tam gdzie zawsze.
Na twarz Emily wkradł się lekki uśmiech.
 - Zayn...
 - Co?
 - Pada deszcz. - oznajmiła mu patrząc na krople deszczu, które wycieraczki dokładnie zbierały z przedniej szyby auta.
 - No i? - Em mogła sobie wyobrazić jak wywraca oczami, a kiedy nie odpowiedziała westchnął zrezygnowany - Ok. Niech ci będzie. Zajedź po mnie.
 - Ok. Będę za 15 minut. - powiedziała i rozłączyła się.
 Kilkanaście minut później Smirnoff stanęła pod domem Malik'ów i chwilę potem zobaczyła jak jej przyjaciel wychodzi na zewnątrz zakładając na głowę kaptur swojej granatowej bluzy, na której miał jeszcze założoną jeansową kurtkę. Następnie przebiegł szybko przez podjazd i otworzył drzwi od strony kierowcy przez co do środka wleciało zimne powietrze, które wywołało u dziewczyny gęsią skórkę. Em ściągnęła zmieszana brwi na co chłopak kiwnął głową żeby się przesiadła na siedzenie pasażera. Tak też zrobiła, a Malik usiadł za kierownicę i ruszył autem wzdłuż ulicy.
 - Głodna? - zapytał posyłając jej lekki uśmiech.
 - Nie za bardzo. - skrzywiła się - Ale Jack'iem Daniels'em nie pogardzę. - dodała.
 - Zapomnij. - Zayn pokręcił głową - Jutro masz imprezę, pamiętasz?
Emily wypuściła głośno powietrze z płuc wywracając przy tym oczami.
 - Gdzie jedziemy? - zapytała zmieniając temat.
 - Przed siebie. - Malik wzruszył ramionami.
Em wiedziała, że jej przyjaciel czekał aż w końcu się otworzy i powie mu co się stało. Nie chciał na nią naciskać, dlatego Smirnoff postanowiła, że im szybciej tym lepiej. Przed tym wyciągnęła z kieszeni telefon z małą dzieją, że rodzice chodź trochę się o nią martwią i próbowali do niej zadzwonić albo coś napisali, ale jedyne co wyświetliło jej się na ekranie to wcześniejsze nieodebrane połączenia od Zayn'a. Kogo ja oszukuję.
 - Uderzył mnie. - powiedziała w końcu.
 - Co? - Malik spojrzał na nią zaskoczony po czym wrócił wzrokiem na jezdnię.
 - Uderzył mnie i powiedział, że pieprzę się z pierwszym lepszym. Jednoznaczne ze słowem 'dziwka'. - dodała ciszej bawiąc się palcami.
Zayn wziął głęboki oddech, a po chwili jego szczęka wyraźnie się zacisnęła tak samo jak palce na kierownicy. Chwilę później kiedy zatrzymali się na światłach i chłopak ponownie obrócił się w jej stronę po czym złapał ją lekko za podbródek i obrócił jej twarz tak żeby móc na nią spojrzeć i znaleźć jakieś ślady. Dopiero teraz zobaczył, że jej policzek był lekko zaczerwieniony.
 - Zabiję sukinkota. - warknął pod nosem zabierając od niej rękę.
 - Powinnam spodziewać się, że zrobi to prędzej czy później. - Em westchnęła odgarniając włosy do tyłu.
 Chwilę później światło zmieniło się na zielone i korek samochodów ruszył naprzód. Zayn milczał przez chwilę naciskając pedał gazu po czym jedną ręką wyciągnął ze swojej bluzy paczkę papierosów, wziął jednego, a resztę rzucił na deskę rozdzielczą. Następnie sięgnął po zapalniczkę, która leżała między siedzeniami i zapalił go zaciągając się i pozwalając nikotynie zrelaksować jego ciało.
 - Musiałaś go nieźle wkurzyć. - stwierdził po czasie.
 - To działa w obie strony. - powiedziała opierając łokieć o drzwi i głowę o rękę przyglądając się budynkom, które mijali.
 - Co mu powiedziałaś? - zapytał.
 - Wspomniałam Toby'ego.
Zayn przytaknął ze zrozumieniem.
 - Na długo wyjeżdżają?
 - Mówili coś o tygodniu. Nie wiem, ale mam nadzieję, że zostaną tam jak najdłużej. - oznajmiła - Jak tam film tak w ogóle? - zmieniła po chwili temat nie mając ochoty dłużej myśleć o tej całej popieprzonej sytuacji, w której się znajduje.
 - Z Mike'iem? W porządku. Dzieciak ma gadane. - powiedział z szerokim uśmiechem - I jest szczery. Aż do bólu. - skrzywił się lekko, ale rozbawienie nie zniknęło z jego twarzy.
Emily również się uśmiechnęła słysząc słowa przyjaciela.
 - Wiem coś o tym. - zaśmiała się nagle w lepszym nastroju - Jo była z wami?
 - Nie. - wzruszył ramionami - Poszła gdzieś z Parker'em. O co chodziło dzisiaj z tym całym Ryan'em? - tym razem on zmienił temat.
 - Harry ci powiedział? - zapytała posyłając mu znudzone spojrzenie.
 - Yhym. - przytaknął szczerząc się jak idiota.


Ostatnią lekcją w piątek, którą cała dziesiątka miała razem był wf. Na zewnątrz nie widać było słońca, ale nie było też zimno, więc zajęcia odbywały się na dworze. Chłopaki wychodząc ze swojej szatni bez zastanowienia sięgnęli po piłkę i ruszyli na boisko. Żeńska zaś część uczniów zdecydowała, że pograją w siatkę. Emily właśnie wychodziła na tyły szkoły kiedy zatrzymał ją głos osoby, której starała się unikać chociaż wiedziała, że będzie to trudne.
 - Słyszałem, że jesteś kapitanem w drużynie.
Dziewczyna wywróciła oczami po czym obróciła się żeby spojrzeć na Ryan'a, który jak zwykle szczerzył się idiotycznie.
 - Jestem. - wzruszyła ramionami.
 - Widzę, że jak zwykle sympatyczna. - stwierdził rozbawiony widząc jej nastawienie.
 - Tylko dla ciebie. - odparła znudzonym tonem.
 - Chciałbym żebyś się do mnie przekonała. - podszedł do niej bliżej - Co powiesz żebyśmy wyszli gdzieś razem i się lepiej poznali?
 - Nie wiesz kiedy odpuścić, nie? - skrzyżowała ręce na piersi - Z resztą wątpię żebyś mógł się wdawać w takie relacje z uczniami. - dodała.
 - Nie pracuję tu, więc nic nie stoi na przeszkodzie. - odparł nadal się uśmiechając.
Emily krzyknęła w myślach z frustracji. Czy on kiedyś się odczepi?
 - Ile razy muszę pokazać ci, że nie jestem zainteresowana żebyś dał sobie w końcu ze mną spokój?
 - Lubię wyzwania. - stwierdził szczerze - Więc co z moją propozycją?
Dziewczyna westchnęła.
 - Nie wiem czy jak się zgodzę to będzie jeszcze gorzej niż jest do tej pory czy będzie lepiej i się nareszcie odczepisz. Muszę nad tym pomyśleć. - wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic.
Ryan uśmiechnął się szerzej.
 - I nie licz na powtórkę z parkingu. - dodała po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę boiska.
***
 - Em! Twoja! - krzyknęła Dan podając Smirnoff piłkę.
Ta przebiła ją bez trudu przez siatkę zdobywając swojej drożynie ostatni punkt przez co wygrali ostatni set. Dziewczyny wydały okrzyk szczęścia i entuzjastycznie przybiły piątki między sobą. Chwilę później Emily skierowała się w stronę trybun gdzie stała jej butelka z wodą. Kiedy chciała po nią sięgnąć ktoś ją w tym wyprzedził. Spojrzała w górę i zobaczyła Harrego, który właśnie brał kilka dużych łyków.
 - Ej! - dźgnęła go palcem w żebra przez co chłopak się lekko zgiął i wtedy odebrała mu butelkę i sama się napiła.
Styles mierzył ją wzrokiem z wyrazem twarzy, którego nie mogła odczytać, więc zrobiła to samo. Chłopak ubrany był w czarne spodenki do biegania i tanktop, który luźno leżał na jego spoconym ciele. Włosy zaś miał przewiązane czerwoną bandaną tak by nie przyczepiały się do mokrego czoła kiedy grał z chłopakami w piłkę. Stał właśnie przed nią opierając się jedną ręką o barierkę i wyglądając jak zawsze dobrze. Kiedy wróciła do jego twarzy patrzył na nią tak samo jak wcześniej.
 - Co? - zapytała ze ściągniętymi brwiami.
Nie odpowiedział.
 - Mam coś na twarzy czy co? - zaczęła się niecierpliwić.
 - Ten twój Ryan ciągle gapi się na twój tyłek. - powiedział w końcu oschłym tonem przenosząc wzrok gdzieś za nią.
Em odwróciła się i zobaczyła Ryan'a, który już się na nią patrzył, a chwilę później posłał jej ten swój szeroki uśmiech. Dziewczyna ignorując go obróciła się z powrotem do Harrego, który, mierzył chłopaka morderczym spojrzeniem.
 - Ryan nie jest mój. - odparła krzywiąc się lekko na jego słowa.
 - Nie lubię go.
Smirnoff wywróciła oczami.
 - To jest nas dwoje. - oznajmiła.
 - Ta. - wymamrotał sarkastycznie.
Emily zdziwiona jego zachowaniem uniosła pytająco brwi. Nie miała pojęcia skąd się wzięło takie jego nastawienie.
 - Słucham? - odstawiła butelkę z powrotem na ławkę i założyła ręce na biodra.
 - Gościu patrzy na ciebie jakby chciał powtórzyć waszą akcję z parkingu. - parsknął cicho.
 - A czy ja wyglądam jakbym chciała 'powtórzyć naszą akcję z parkingu'? - zapytała wkurzona - Jaki jest twój problem, Styles?
 - Taki jak twój z Rebeccą. - odparł niemiłym tonem.
Emily uniosła zaskoczona brwi.
 - Rebeccą? A co ta suka ma z tym wspólnego? To nie to samo. - warknęła.
 - Nie lubisz jej... wybacz, nie cierpisz. - poprawił się - I nie chcesz żebym się z nią zadawał...
 - Bo nie chcę żebyś skończył jak ostatnio! - przerwała mu.
 - A ja nie chcę żebyś skończyła tak samo przez niego! - odparł zdenerwowany.
 - Harry! Ja go nawet nie lubię!
 - Tak samo jak ja nie lubię Rebecci!
 - Ugh, Styles! Jaki ty jesteś frustrujący! -  Em przejechała dłonią po włosach biorąc głęboki oddech.
 - Więc jest nas dwoje. - zacytował ją - Ten gościu dosłownie pożera cię wzrokiem...
 - Harry... - znów mu przerwała - Czy ty jesteś zazdrosny? - zapytała spokojnie unosząc jedną brew.
Wyraz twarzy chłopaka zmienił się momentalnie kiedy usłyszał jej słowa. Nie wyglądał teraz na złego tylko przypominał wystraszonego chłopca przyłapanego na złym uczynku.
 - Umm... co? - przełknął głośno ślinę - Ja nie...
Tym razem przerwało mu parsknięcie kogoś kto stał kilka metrów dalej, a konkretnie Louis'a. Styles i Emily w tym samym momencie obrócili się w jego stronę i zobaczyli, że stoi razem z Liam'em. Obydwoje szczerzyli się głupkowato obserwując ich dwójkę.
 - Czy wy zdajecie sobie sprawę jak wy brzmicie? Każdy kto stałby z boku i to słyszał śmiało mógłby sądzić, że jesteście parą. - zaśmiał się Payne trzymając piłkę w ręce - I Em... - tu spojrzał na dziewczynę - I wydaje mi się, że nie tylko Harry jest zazdrosny w waszym pokręconym duecie.
 - Racja, stary. - przytaknął Lou.

 - Więc zgodzisz się czy nie? - zapytał Zayn.
 - Jeśli pytasz o Ryan'a to powiedziałam mu, że się nad tym zastanowię tylko dlatego żeby dał mi spokój na jakiś czas. Wątpię żebym kiedykolwiek zgodziła się z nim gdzieś wyjść. Ostatnim razem jak powiedziałam 'ok' skończyłam całując się z nim na masce jego auta, więc nie. Nigdzie z nim nie idę. - wyjaśniła po czym westchnęła głęboko i sięgnęła do radia żeby włączyć jakąś piosenkę.
Malik pokiwał głową nadal rozbawiony.
 - To dobrze bo Harremu by się nie spodobało gdybyś znów powiedziała 'ok'.
Em wywróciła oczami po czym puściła Arctic Monkeys - R U Mine? wiedząc, że na pewno jej przyjaciel zgodzi się z jej wyborem, ponieważ ten zespół był jednym z jego ulubionych.
 - Masz już wszystko na jutro? - Zayn zapytał po chwili.
 - Nie. Nie byłam jeszcze na zakupach.
 - Więc mamy zajęcie na resztę popołudnia. - powiedział z uśmiechem.

***

 Impreza zaczęła się przed 20:00, a wielki dom Smirnoff wypełnił się ludźmi już w 20 minut. Większość z nich uczęszczała do tej samej szkoły, a ta mniejsza połowa to byli jacyś nieznajomi najprawdopodobniej zaproszeni przez innych. Aaron ze swoim sprzętem stacjonował gdzieś z boku w głównym pomieszczeniu czyli 'salono-kuchni', które również spełniało funkcję holu, a środek służył jak zwykle za parkiet. Muzyka przebijała się przez ściany w całym domu, więc nie było tu mowy żeby znaleźć sobie jakiś cichy kąt. Nie żeby przeszkadzało to napalonym i pijanym nastolatkom w obściskiwaniu się.
 Emily właśnie była w swoim pokoju przebierając się w coś bardziej imprezowego. Pomieszczenie było dość spore, w szarych kolorach, ale też jasne podczas dna, z powodu dużych szklanych drzwi na balkon. Znajdowało się w nim duże dwuosobowe łóżko stojące prawie na przeciwko wejścia do pokoju. Emily nigdy nie zawracała sobie głowy jego dekorowaniem, więc nie wyróżniał się za bardzo.
 Smirnoff brała prysznic po przyjściu ze szkoły, więc nie musiała teraz tracić na niego czasu.
Zamiast tego stała teraz przed lustrem, które znajdowało się na wewnętrznej stronie drzwi od jej garderoby. Zdjęła swoją czerwoną koszulę w kratkę i jeansy, a czarny stanik zastąpiła czerwonym.
Następnie założyła czarną, cekinową i lekko przezroczystą koszulkę na ramiączka oraz tego samego koloru obcisłe rurki. A jedyny makijaż jaki nałożyła to cienkie kreski eyelinerem nad linią rzęs. Kiedy skończyła z drugim okiem przez głośną muzykę zdołała usłyszeć pukanie do drzwi. Podeszła więc do nich i otworzyła by chwilę
potem zobaczyć stojąca przed nimi Dan wraz z Joan. Uśmiechnęła się do nich i pozwoliła wejść.
 - Hej.
 - Hej. Dlaczego jeszcze nie jesteś na dole? - zapytała Peazer - Impreza już dawno się zaczęła.
 - Musiałam się zebrać. - wyjaśniła co było jednak prawdą.
Emily siedziała w pokoju rozmyślając o rodzicach oraz dzisiejszej sytuacji na wf'ie. Im dłużej o tym myślała tym bardziej nie chciało jej się imprezować.
 - Reszta już jest? - Smirnoff usiadła na brzegu łóżka i zaczęła zakładać swoje czarne Conversy.
 - Są. - odpowiedziała Jo z uśmiechem - Ale Liam nam gdzieś zniknął i przyszłyśmy się zapytać czy go czasami nie widziałaś, ale przypuszczam, że nie.
Em ściągnęła brwi po czym przeniosła wzrok na Danielle.
 - Co znaczy zniknął? - zapytała.
 - W jednym momencie tańczyliśmy, Liam powiedział, że idzie po coś do picia i już nie wrócił. Czekałam chyba z godzinę na niego. A potem szukałam go praktycznie wszędzie. Poprosiłam też chłopaków żeby mi pomogli, ale nic. - wyjaśniła przejętym głosem.
Smirnoff przytaknęła ze zrozumieniem.
 - Dzwoniłaś do niego?
 - Tak. Nie odbiera.
 - Pił coś?
 - Nie. Nie chciał ryzykować po jego ostatnim odpale z jednorożcem. - westchnęła odgarniając swoje idealnie wyprostowane włosy do tyłu.
 - Czy na każdej imprezie ktoś z was znika? - zapytała Joan.
Emily zaśmiała się na jej słowa.
 - Na to wygląda. - powiedziała wstając na nogi - Lepiej go znajdźmy.
Dziewczyny przytaknęły po czym opuściły pokój. Em zamknęła za nimi drzwi na klucz na wszelki wypadek gdyby jakaś para szukała wolnego łóżka. Skrzywiła się na samą myśl o jakiś pijanych nastolatkach robiących nie wiadomo co w jej pościeli albo na podłodze, albo... Ugh. Wyrzuciła szybko z głowy ten obraz.
 Kiedy Jo, Dan i Em doszli do połowy schodów zatrzymały się tam i zeskanowały wzrokiem główne pomieszczenie gdzie bawili się ludzie w poszukiwaniu Payne'a.
 - A jak coś mu się stało? - Dan zaczęła lekko panikować.
W tym samym momencie spojrzenie Smirnoff zatrzymało się na małym kręgu utworzonym z ludzi, którzy śmiali się i krzyczeli coś do kogoś znajdującego się w środku. Sekundę później dostrzegła Liam'a bujającego się na koniu na biegunach z plastikowym mieczem w ręku uniesionym do góry. Ten również coś krzyczał.
 - Nie martw się. Na pewno gdzieś tu jest. - Jo próbowała uspokoić Danielle.
 - Um, Dan? - zapytała Emliy nie odrywając wzroku od przyjaciela.
 - Hm?
 - Jesteś pewna, że Liam nic nie pił?
Peazer ściągnęła brwi i pokręciła przecząco głową.
 - Nie.
Wtedy Smirnoff kiwnęła głową w stronę gdzie znajdywał się Payne. Obydwie dziewczyny podążyły za jej wzrokiem by po chwili zobaczyć go klepiącego konia, na którym 'jeździł' w tyłek prawdopodobnie próbując nadać mu tempa. Zauważyły też prawie tarzającego się ze śmiechu Niall'a, który stał niedaleko z Lou i Harrym, którzy również byli rozbawieni tą całą sytuacją.
 - O mój boże. - Danielle zamknęła oczy łapiąc się za nos na wysokości oczu - Zabiję go - westchnęła podirytowana po czym ruszyła w dół schodów by dotrzeć do swojego chłopaka zostawiając Emily i Sanders same.
 - Um, Em? - tym razem zapytała Jo.
 - Hm? - spojrzała na nią, ale dziewczyna wzrok skierowany miała gdzieś na tłum.
 - Co tu robi nasz praktykant z wf'u?
Smirnoff ściągnęła brwi i podążyła za jej spojrzeniem. Pod jedną ze ścian stał Ryan i gadał z jakąś blond laską, która trzymała dłoń na jego torsie i odchyliła głowę do tyłu śmiejąc się z czegoś co powiedział chłopak. Co on do cholery tu robi?! Zabiję go.
 - Nie mam pojęcia. - odpowiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła na dół.
Dziewczyna zaczęła przeciskać się przez tłum spoconych nastolatków w kierunku blondyna. Była wkurzona. Czy ten gościu ma naprawdę jakiś problem? Miała ochotę skopać mu tyłek. Była już niedaleko kiedy jakaś figura stanęła jej na drodze. Nie musiała patrzeć w górę żeby wiedzieć kto to. A kiedy już spojrzała spotkała parę zielonych tęczówek, które tak dobrze znała. Harry patrzył na nią wzrokiem pozbawionym emocji.
 - Musisz nam pomóc. - powiedział zwyczajnie.
 - Ok, tylko muszę pierw coś załatwić. - odparła szybko po czym spojrzała przez jego ramię by sprawdzić czy Ryan nadal tam jest.
Na jej nieszczęście chłopak odwrócił głowę i zrobił to samo. Kiedy jego wzrok padł na 'tej' konkretnej osobie jego szczęka wyraźnie się zacisnęła, a chwilę później przeniósł spojrzenie z powrotem na Emily. Tym razem był wkurzony.
 - No tak. - parsknął pod nosem - Idź do niego no bo przecież tak go 'nie lubisz', że go tu zaprosiłaś. - powiedział sarkastycznie.
 - Ugh, Harry... przestań! Nie mam zamiaru się z tobą kłócić! I powiedz reszcie, że zaraz ich znajdę. A teraz wybacz, ale muszę skopać komuś tyłek. I jeśli nie chcesz być tym kimś to radzę ci zejść mi z drogi. - odparła podirytowana po czym wyminęła go i ruszyła w stronę chłopaka stojącego pod ścianą.
Kiedy zbliżała się do niego wzrok chłopaka spoczął na niej, a na jego twarzy pojawił się... no zgadnijcie co? Bingo. Ten wkurzający uśmieszek.
 - Co ty do cholery tu robisz?! - syknęła stojąc już przed nim.
 - Nie wiem czy zauważyłaś, ale my tu rozmawiamy. - odezwała się blondi zniesmaczonym tonem.
Emily wywróciła oczami.
 - Mam to gdzieś, Barbie. A teraz spadaj. - nakazała.
Dziewczyna otworzyła już swoje czerwone od szminki usta żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła po czym odwróciła się na pięcia i odeszła wcześniej posyłając Smirnoff mordercze spojrzenie, które 'gospodarz imprezy' miała gdzieś.
 - Zazdrosna, widzę? - uniósł jedną brew, a łobuzerski uśmiech nie znikał z jego twarzy.
Nie uduś go. Nie uduś go. Em powtarzała sobie w głowie. A może jednak?
 - Chciałbyś. - warknęła - Prędzej bym się powiesiła niż była o ciebie zazdrosna. A teraz powiedz mi co ty do cholery tu robisz?! - kiedy jej nie odpowiedział zauważyła, że mierzy ją wzrokiem od dołu do góry - Przestań się na mnie gapić, zboczeńcu.
To chyba przywołało jego uwagę.
 - Hm? - zapytał jakby obudzony z transu.
Dasz radę. Tylko trzymaj ręce przy sobie, a może nic mu nie zrobisz. Dasz radę. Emily krzyknęła w głowie z frustracji.
 - Co tu robisz?!
Ryan nie śpieszył się z odpowiedzią. Wziął łyk piwa jak najbardziej zwalniając tę czynność.
 - Mówiłem ci, że jesteś naprawdę seksowna kiedy się złościsz?
Zabiję go, kurwa mać!!! Smirnoff prawie trzęsła się z nerwów. I żeby się uspokoić wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy licząc do dziesięciu. Nie daj mu forów, Em. Nakazała sobie.

 - Nigdzie z tobą nie pójdę. - powiedziała opanowanym już głosem.
 - Co? - zapytał zmieszany.
 - To odpowiedź na pytanie, które zadałeś mi dzisiaj w szkole. - wyjaśniła po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia na zewnątrz zostawiając Ryan'a samego.
Znów zaczęła przeciskać się między ludźmi w poszukiwaniu swoich przyjaciół. Na tym piętrze ich nie znalazła, więc ruszyła w stronę schodów i zeszła na dół. Ten poziom był trochę mniej zatłoczony i dlatego kiedy się na nim znalazła od razu dostrzegła grupkę ludzi, których tak dobrze znała. Wszyscy stali dookoła kanapy, na której siedział Liam i Dan. Ściągnęła brwi nie wiedząc o co chodzi po czym podeszła do nich.
 - Liam, skarbie... musisz nam powiedzieć kto ci to dał. - Peazer powiedziała łagodnie do swojego chłopaka.
Ten jednak zamiast odpowiedzieć jak człowiek... szczeknął na nią. Tak, szczeknął jak pies. Cała czwórka pozostałych chłopków, włączając w to Matt'a, który stał za Jo i obejmował ją w talii, zaczęła się śmiać. Harry jedynie się uśmiechnął.
 - Co się dzieje? - zapytała Emily.
 - Payno coś wziął. - wyjaśnił Louis chichocząc.
 - To znaczy?
 - Jedyne czego się dowiedzieliśmy to, to że lubi różowe pigułki. - odezwała się Sam obejmując się rękoma w talii.
 - I że spotkał wczoraj Batman'a, a potem poszli na kręgle. - dodał Niall ciągle się śmiejąc.
 - To nie jest śmieszne. - El posłała chłopakom groźne spojrzenie, ale to nie pomogło.
Emily słuchała przyjaciół czując cały ten czas na sobie wzrok Harrego, ale starała się go ignorować.
 - Ale miękkie. - powiedział Liam z zafascynowaniem w głosie kiedy głaskał kanapę co wywołało kolejny napad śmiechu u jego przyjaciół.
 - Skąd wziął pigułkę? - zapytała Smirnoff krzyżując ręce na piersi.
 - No właśnie próbowaliśmy to z niego wyciągnąć, ale gada same głupoty. Myśleliśmy może, że ty... - Dan przemknęła ślinę - ...będziesz wiedziała... - znów zamilkła.
 - Odkąd sama je kiedyś brałam? - dokończyła z uniesioną brwią.
Nagle wszyscy ucichli.
 - Spokojnie. Możesz to powiedzieć. - posłała jej słaby uśmiech - Postaram się dowiedzieć, ale nie pamiętam żebym zapraszała kogoś ze starych znajomych. - powiedziała z lekkim grymasem na twarzy.
Chwilę później do nucącego coś pod nosem Payne'a podszedł Zayn i przyłożył mu rękę na czole.
 - Jest gorący. - stwierdził.
Wtedy Liam uśmiechnął się głupkowato.
 - Ty też jesteś przystojny, Zaynie. - powiedział.
Chłopaki znów zaczęli się chichrać, a Louis wyciągnął telefon i zaczął go nagrywać.
 - To będzie epickie. - stwierdził szczerząc się jak idiota.
 - Czy ja jestem w telewizji? - zapytał nagle podekscytowany Payne - Cześć, mamo! - pomachał żwawo do kamery - Już nie musisz mi mówić skąd się biorą dzieci. Zayn mi wszystko wytłumaczył.
Kolejna fala śmiechu.
 - O mój boże... - ktoś wymamrotał pod nosem.
 - Nie sądzę żeby Liam wziął tabletkę z własnej woli. - powiedziała po chwili Dan głaszcząc po włosach swojego chłopaka, który praktycznie się do niej przykleił szepcząc jej coś do ucha.
 - No chyba do gardła mu nie wsadzili. - odparł rozbawiony Lou.
 - Nie, idioto. - Eleanor wywróciła oczami - Chodziło jej, że może ktoś wrzucił mu coś do kubka.
 - Mam dług wobec świata. - wymamrotał Liam po czym wstał nagle chwiejąc się lekko.
 - Jaki dług? - zapytała Jo z uśmiechem.
 - Chyba chciałeś powiedzieć, że masz dług u mnie za Nandos ostatnim razem. - odezwał się Niall.
 - Słyszycie to?! - Payne zrobił wielkie oczy rozglądając się dookoła ignorując Horan'a.
 - Co? - tym razem odezwała się Sam.
Liam szybko podbiegł do małej ławeczki, która stała niedaleko po czym usiadł na nią, zamknął oczy i zaczął uderzać rytmicznie głową o ścianę przez co obrazek, który nad nim wisiał spadł prosto na niego.
 - Ałć. - zaczął masować obolałe miejsce na czubku głowy - Dobrze. Już więcej nie będę do ciebie strzelał. - wymamrotał.
 - Wygląda jakby uciekł z szpitala psychiatrycznego. - zaśmiał się Zayn.
 - Ciekawe czy zdążył walnąć sobie drugi tatuaż. - Lou szepnął do Niall'a i Malik'a.
 - Myślę, że przydałby mu się zimny prysznic. - odezwała się Joan.
 - Ma rację. - zgodziła mu się Emily - Dan i Zayn... może zabierzcie go lepiej na górę zanim zrobi coś głupiego. Może spać w którymś z gościnnych pokoi.
 - Ok. - Peazer posłała jej wdzięczny uśmiech po czym razem z brunetem podeszła do Liam'a i zarzucili sobie jego ręce na szyje, a potem zaczęli kierować się w stronę schodów.
 - Let's go to the beach, each. Let's go get away. They say, what they gonna say? - Payn starał się rapować piosenkę Nicki Minaj piszczącym głosem kiedy wyprowadzali go z pomieszczenia.
Louis nadal trzymając telefon w ręce i nagrywając ruszył za nimi nie chcą przegapić jakiegoś ciekawego momentu Liam'a. Chwilę później wszyscy zaczęli się rozchodzić w swoje strony żeby cieszyć się nadal trwającą imprezą. Emily również miała się ewakuować by uniknąć rozmowy z lokatym przyjacielem, który co chwila zerkał w jej stronę.  Już chciała ruszyć w kierunku oddalającej się Sam, ale po raz drugi Harry stanął jej na drodze. Super. Wyczujcie sarkazm.
 - I co? Skopałaś tyłek blondi? - zapytał z drwiną.
Co?
 - Co? - ściągnęła zmieszana brwi.
 - Tą co przykleiła się do twojego Ryan'a. - wyjaśnił jak to by była najoczywistsza rzecz.
W tym momencie Emily nie wiedziała kto denerwuje ją bardziej, Harry czy Ryan. Musiał popsuć ten dobry nastrój, w który wprowadził ją Liam?
 - Już ci mówiłam, że on nie jest mój. - wywróciła oczami zirytowana - I mam gdzieś jakąś blondi.
Styles zaśmiał się bez krzty humoru. Chłopak najwyraźniej wszystko źle rozumiał.
 - Harry, naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Ile razy mam ci powtarzać, że nie lubię Ryan'a? Facet denerwuje mnie jak nikt inny. I wcale go tu nie zapraszałam. - powiedziała.
 - Tak cię denerwuje, że obściskiwałaś się z nim na parkingu. - odparł ironicznie kręcąc lekko głową.
 - Cholera, Hazz! - Em załapała się za włosy i pociągnęła lekko w geście frustracji - To był błąd, ok? Będziesz teraz wypominał mi to przy każdej okazji? Dziękuję, ale wiem już, że mimo, że był to tylko jakiś głupi pocałunek to zachowałam się jak jakaś dziwka, ok?! - zrobiła krok w jego stronę, tak że ich ciała prawie się dotykały - Już słyszałam to dzisiaj od ojca przed tym jak dostałam od niego po twarzy, więc nie musisz mi już tego mówić!
Twarz Harrego momentalnie przybrała inny wyraz kiedy usłyszał jej ostatnie zdanie.
 - Uderzył cię? - zapytał zszokowany.
 - I tak już czuję się źle z tym wszystkim. - powiedziała załamanym głosem ignorując jego pytanie kiedy odgarnęła swoje włosy do tyłu.
Chłopak położył swoje duże dłonie na jej ramionach i ugiął lekko kolana tak by jego oczy były na ty samym poziomie co jej.
 - Ojciec cię uderzył? - powtórzył ciszej łapiąc jej wzrok.
Emily przełknęła ślinę przytakując lekko.
 - Naprawdę wiem, że postąpiłam źle, Hazz. - wyszeptała - Nie chcę żebyś myślał o mnie jak o dziewczynie, która rzuca się na pierwszego lepszego. Tak jak mój tata. - po jej poliku spłynęła pojedyncza łza, którą Styles wytarł swoim kciukiem.
Chwilę później chłopak wziął ją w swoje ramiona i przytulił.
 - Przepraszam. - powiedział całując ją w czubek głowy - Wcale tak nie myślę. Ja tylko... - przełknął głośno ślinę szukając słów - Zachowałem się jak dupek, ok? Przepraszam. Po prostu nie lubię jak ten cały Ryan na ciebie patrzy. Jakbyś była jakąś jego zabawką. - głaskał ją delikatnie po plecach - I nie podoba mi się co robił twój ojciec. To przesada. Pogadam z nim. - obiecał.
 - Nie. Nie możesz. - powiedziała szybko odsuwając się lekko od niego tak by móc na niego spojrzeć.
 - Dlaczego, Em? - zapytał ze ściągniętymi brwiami.
Dopiero teraz Smirnoff zdała sobie sprawę, że nie są sami. Dookoła bawiło się pełno ludzi, a ona całkiem o nich zapomniała pochłonięta kłótnią z przyjacielem. Jak mogła być tak nie uważna? Miała wielką nadzieję, że nikt nie słyszał ich wymiany zdań.
 - Nie tutaj. - złapała go za rękę i pociągnęła do swojego pokoju.

***

 - Dasz sobie radę? - zapytał Zayn.
 - Tak, możesz już iść. - Danielle posłała mu uśmiech po czym szybko wyrwała Liam'owi z ręki maszynkę do golenia, którą znalazł w szafce.
 - Ok, pilnuj go żeby sobie nic nie zrobił. - odwzajemnił go po czym wyszedł z łazienki.
 - Kocham cię, Zayn! Kocham twoje nogi! - krzyknął za nim Payne.
Malik pokiwał głową rozbawiony zachowaniem przyjaciela. Ten to chyba nie może chodzić na imprezy. stwierdził. Chłopak udał się przez pokój gościnny na hol zamykając za sobą drzwi. Ludzie dookoła bawili się do głośnej muzyki skacząc i ocierając się o siebie. Spora ich część była już nieźle wstawiona zważywszy na to, że impreza zaczęła się niecałe dwie godziny temu. Zayn jak do tej pory wypił tylko jedno piwo, ponieważ zajęty był szukaniem przyjaciela, który w jakiś sposób połknął narkotyki. Miał tylko nadzieję, że mu nie zaszkodzą.
 Malik stwierdził, że czas w końcu się napić, więc przedzierając się przez tłum udał się do części pomieszczenia gdzie znajdowała się kuchnia. Kiedy tam dotarł wziął jedną butelkę z piwem z jednej z plastikowych zgrzewek, które stały ustawione obok lodówki. Następnie otworzył ją, wziął dużego łyka i kiedy obrócił się zobaczył stojącą przed nim dziewczynę, a konkretnie tę, którą spotkał we wtorek kiedy był z Lou. Brunetka uśmiechała się zalotnie trzymając w jednej ręce czerwony kubek prawdopodobnie z alkoholem.
 - Vanessa. - Zayn również się uśmiechnął.
 - Zayn. - założyła kosmyk swoich włosów za ucho.
Malik przybił sobie mentalnie piątkę za zapamiętanie jej imienia. Następnie przejechał wzrokiem po jej ciele. Dziewczyna miała na sobie granatową obcisłą sukienkę idealnie pasującą na jej ciało oraz imprezę. Vanessa również nie próżnowała i zmierzyła chłopaka swoim spojrzeniem. Miał on na sobie zwykły biały t-shirt i kremowe spodnie oraz swoje ulubione Air Max'y.
 - Naprawdę nie sądziłam, że napiszesz. - powiedziała biorąc łyk ze swojego kubka.
 - Myślałaś, że cię wystawię? - zapytał unosząc jedną brew.
 - Tak, ale tego nie zrobiłeś, więc muszę ci podziękować bo wygrałam podwójną kolejkę. - oznajmiła zwilżając usta językiem.
 - Sama jesteś?
 - Wzięłam ze sobą koleżanki tak jak zaproponowałeś. - mówiła z uśmieszkiem na twarzy - Niezła impreza tak w ogóle.
 - Cieszę się, że ci się podoba. - puścił jej oczko - Co powiesz na to żebyśmy zatańczyli, a potem oprowadzę cię po domu? - zasugerował.
Dziewczyna od razu zrozumiała drugie znaczenie jego propozycji na co na posłała mu szeroki uśmiech.
 - Jestem za.
Zayn złapał ją za rękę i poprowadził przez tłum tańczących nastolatków na środek pomieszczenia. Idąc dostrzegł swoją siostrę stojącą na podwyższeniu gdzie Aaron rozstawiony miał swój sprzęt. Chłopak pokazywał jej coś na swojej konsoli i obydwoje się z czegoś śmieli. Malik wywrócił oczami na ten widok i zapisał sobie w głowie, że potem urządzi sobie małą pogawędkę z Grayman'em. Sekundę później jego wzrok padł na znajomej brunetce rozmawiającej z jakimiś laskami. Sky również go zobaczyła na co po słała mu szeroki uśmiech i pomachała. Zayn odmachał po czym kontynuował wędrówkę na środek sali. Następne co zauważył ktoś kto nagle zmaterializował się przed nim prawie na niego wpadając. Chłopak od razu zareagował puszczając rękę Vanessy i swoimi obiema złapał drobne ciało, które chwilę później okazało się należeć do Joan. Sanders spojrzała w górę trzymając w dłoni swojego dinka, który na szczęście się nie rozlał.
 - Przepraszam, Zayn. - powiedziała szybko prostując się i poprawiając swoją sukienkę.
 - Nic się nie stało. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
 - Mało brakowało, a skończylibyśmy półnadzy w łazience tak jak ostatnio. - również się uśmiechnęła.
Mogę się wrócić i wpadniemy na siebie jeszcze raz i tym razem pozwolę ci wylać na siebie cokolwiek chcesz. odparł w myślach. Nagle ktoś odchrząknął głośno przez co oboje spojrzeli w stronę Vanessy, która chwilę później przyczepiła się ramienia Zayn'a. Jo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że chłopak nie był sam i przeklęła się za to co powiedziała.
 - Hej, jestem Jo. - Snaders wyciągnęła rękę w jej stronę uśmiechając się do niej.
Dziewczyna spojrzała na jej dłoń nie kryjąc grymasu na jej twarzy i po chwili niechętnie ją uścisnęła.
 - Vanessa. - przedstawiła się nudzonym tonem.
Jaki jest jej problem? Joan zapytała siebie w myślach.
 - Jak tam Liam? - zapytała ignorując egzystencje Vanessy.
Skoro ona mnie nie lubi dlaczego mam się tym przejmować? Równie dobrze mogę na nią zlewać. Sanders pogratulowała sobie w głowie.
 - Jak zostawiałem go z Dan było bez zmian. - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie swojego przyjaciela i jego zachowania - Teraz pewnie bierze zimny prysznic. A gdzie Matt?
Towarzyszka Zayn'a zaczęła się chyba powoli denerwować tym, że Jo ich zatrzymała i teraz razem z Malik'iem urządzają sobie małą pogawędkę bo niecierpliwie tupała nogą i wywróciła oczami.
 - Poszedł po coś do picia.
Chłopak się zaśmiał.
 - Wiesz, że dla Payne'a nie skończyło się to za dobrze. - przypomniał pokazując swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
 - Wiem, dlatego postanowiłam pójść za nim.
Zayn miał już coś powiedzieć, ale Vanessa go wyprzedziła.
 - Pewnie cię zatrzymujemy. - powiedziała z udawanym przejęciem w głosie - Wybacz. - uśmiechnęła się sztucznie - Już sobie idziemy. Dobrej zabawy. - chwyciła Malik'a za rękę i odciągnęła go od Joan.
Chłopaka zirytowało zachowanie brunetki, ponieważ lubił każdą sekundę spędzoną na rozmowie z Sanders, ale potem i tak nie miał nic ciekawszego do roboty więc nie protestował kiedy odwinęła swoje ręce wokół jego szyi i zaczęła ruszać biodrami w rytm muzyki.
 Kilka drinków później obydwoje wpadli do jednej z wolnych pokoi gościnnych zamykając za sobą drzwi na klucz. Dziewczyna miała wplątane palce we włosy Zayn'a kiedy złączeni byli w zachłannym pocałunku kierując się w stronę wielkiego łóżka stojącego na końcu pomieszczenia. Ręce Malik'a błądziły po ciele Vanessy by po chwili zjechać w dół na jej szczupłe uda i załapać za końce jej sukienki. Kilka sekund później materiał został uniesiony i zdjęty przez jej głowę zostawiając ją w samej bieliźnie. Brunetka również nie traciła czasu i przed tym jak opadli na miękkie łóżko pozbyła się koszulki chłopaka. Teraz Zayn zawisł nad nią opierając ciężar swojego ciała na łokciach i tworząc ścieżkę pocałunków na wzdłuż jej szczęki i szyi w zamian, za które otrzymał jęki przyjemności dziewczyny.
 - Zayn... - powiedziała ledwo słyszalnym głosem po czym sięgnęła w dół i zaczęła odpinać pasek jego spodni.
Malik wrócił ustami do jej twarzy i złączył ich wargi z większą siłą w kolejnym pocałunku. Im szybciej tym lepiej. Powiedział sobie nie chcą tego przedłużać. Sądząc po działaniach Vanessy ta nie mogła się już doczekać żeby go poczuć stąd jej pośpiech. Niestety pośpiech Malik'a spowodowany był jedynie tym, że chciał mieć to już za sobą.
 - Dobra jest w łóżku? - dziewczyna zapytała nagle kiedy uporała się z paskiem i guzikiem od spodni.
Zayn zatrzymał się w miejscu i spojrzał na nią ze ściągniętymi brwiami nie wiedząc o co jej chodzi.
 - Kto?
 - Ta cała Jo. Widziałam jak na siebie patrzeliście. Ale zapewniam cię, że jestem sto razy lepsza. - powiedziała po czym uniosła się lekko i przywarła do niego swoimi ustami na co brunet szybko odsunął się od niej.
 - Nie spałem z nią. - odparł - Jo ma chłopaka.
Dlaczego ja się jej w ogóle tłumaczę? Powinniśmy robić coś innego, a nie gdać. 
 - Hm, święta Jo? - uśmiechnęła się złośliwie - No cóż... jej strata. - wzruszyła ramionami i znów chciała go pocałować, ale tym razem również bez skutku.
 - Niektóre dziewczyny potrafią się szanować, wiesz? - stwierdził lekko niemiłym tonem.
Vanessa uniosła zdziwiona brwi.
 - A ty potrafisz je szanować? - zapytała.
No dobra, tu mnie ma. Zayn westchnął kręcąc głową po czym zszedł z niej i stanął obok zapinając z powrotem swoje spodnie.
 - Co robisz? - usiadła obserwując jak podnosi z ziemi swoją koszulkę.
 - Ubieram się, nie widać? - wywrócił oczami.
 - Widzę, ale chyba czegoś nie skończyliśmy. - powiedziała jakby urażona.
Ugh, laski są wkurzające.
 - Skończyliśmy w momencie w którym wspomniałaś o Joan. - odparł zakładając biały t-shirt.
 - Serio przejmujesz się tą laską? - zapytała z niedowierzaniem.
Malik nie odpowiedział tylko podniósł jej sukienkę i rzucił ją w jej stronę. Vanessa złapała ją zanim ta trafiła ją w twarz.
 - Wyjdź. - nakazał.
 - Możesz o niej zapomnieć bo ona ma już kogoś kto z pewnością potrafi zająć się nią w łóżku. - oznajmiła ze złośliwym uśmieszkiem ignorując jego słowa, wstając i podchodząc do niego - Za to ty możesz zająć się mną - przygryzła dolną wargę wodząc palcem po jego torsie.
Czy tej lasce jest życie nie miłe? 
 - Wypad. - powtórzył wkurzony.
Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie żartuje i nie jest w nastroju na żadne gierki. Cofnęła się więc i założyła sukienkę i swoje szpilki po czym udała się w kierunku drzwi, ale zanim wyszła obróciła się i spojrzała na stojącego do niej tyłem Zayn'a.
 - Jedna mała rada. Nie zadurzaj się w dziewczynie. - powiedziała mając oczywiście na myśli Jo - To nie twoja bajka, Zayn. Ona ma pewnie idealne życie, idealnego chłopaka i niby dlaczego miałaby z tego rezygnować? Wierz mi... źle skończysz jeśli pozwolisz jej wkraść się do twojej głowy, a tym bardziej do serca. To droga w jedną stronę. Jeśli już jest za późno to jedyne co możesz zrobić to trzymać się od niej z daleka i zająć myśli czymś innym. - po tych słowach niknęła za drzwiami zostawiając Malik'a samego ze sobą.

______________________________
Hej :) No to mamy nawet spory rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał i napiszecie mi co podobało wam się najbardziej bo (wierzcie mi) naprawdę miło czyta się takie komentarze. No oczywiście wszystkie czyta się miło, ale te najbardziej :)
Jak zawszę chciałabym podziękować wam za wszystko... miłe słowa w komentarzach i za to, że w ogóle fatygujecie się żeby tu wejść. Kocham was ;)
I kto chciałby być informowany proszę o podanie (najlepiej) Twitter'a.
Słów: 6550
B.

wtorek, 3 września 2013

Rozdział XXXV - "Ktoś w końcu musiał zrobić pierwszy krok."

 Ok, to jest trudniejsze niż myślałam. Sam wzięła głęboki oddech patrząc na dwa opakowania ciastek, które trzymała w rękach. Skakała wzrokiem z tych czekoladowych na te waniliowe nie mogąc się zdecydować, które kupić. Trzecią opcją były jeszcze orzechowe, ale nic z tego ze względu na to, że jest na nie uczulona. Już z przyzwyczajenia chciała sięgnąć po telefon i zadzwonić do Niall'a z pytaniem, które by wybrał. Szybko jednak zrezygnowała wiedząc w jakich są teraz stosunkach. A może nie wiedziała? Nie miała pojęcia co o tym wszystkim myśli jej przyjaciel. Idiotka. Oczywiście mówimy tu o pocałunku, a nie o ciastkach. I dochodzi jeszcze do tego ta cała sprawa ze Scott'em. Jeszcze nigdy między tymi dwoma nie doszło do takiej sytuacji czy podobnej. Sam popełniła błąd i zdawała sobie z tego sprawę. Wszystko zepsuła, całą przyjaźń, którą budowali od dziecka. Przez jeden głupi pocałunek, ponieważ nie mogła się już dłużej powstrzymać. Zawsze chciała czegoś więcej z Niall'em, ale wolała mieć go przy sobie jako przyjaciela niż w ogóle. W ogóle dlatego, że wiedziała że ten słodki blond Irlandczyk jej nie chce. A raczej myślała, że tak jest. Ale nasuwało się jej jeszcze pytanie dlaczego nie protestował kiedy go pocałowała? Wtedy była zmieszana jeszcze bardziej. Była chociaż pewna jednego... że musi z nim porozmawiać i bała się tego, ale jeszcze bardziej bała się, że go straci.
 - Czekoladowe. - Sam mruknęła sama do siebie po czym wrzuciła opakowanie z ciastkami do koszyka, a drugie odłożyła.
Następnie rozejrzała się jeszcze raz po dziale ze słodyczami by sprawdzić czy nie zapomniała czegoś o co prosiła ją mama by kupiła. Jej wzrok zatrzymał się na półce gdzie stała Nutella. No tak. Podeszła do regałów i chciała sięgnąć po jeden słoik, ale niestety był za wysoko. 
 - Cholera! - podskoczyła, ale to też nic nie pomogło.
Mimo, że miała długie nogi nie znaczy, że była wysoka. I denerwował ją fakt, że właściciel sklepu najwyraźniej nie pomyślał o osobach, które mają mniej niż 1,90m. Dziewczyna spróbowała jeszcze raz niestety tym razem też poległa. Chwilę później czyjaś ręka zza jej pleców bez trudu zdjęła jeden słoik z pułki. Sam odwróciła by poprosić tę osobę o podanie jej jednego i kiedy zobaczyła kto to uniosła zaskoczona brwi.
 - Aaron? Hej.
Chłopak posłał jej przyjazny uśmiech, który od razu odwzajemniła.
 - Hej. - również się przywitał po czym wsadził słoik do jej koszyka.
 - Dzięki.
 - Nie ma za co.
Dopiero wtedy zobaczyła w co jest ubrany. Miał na sobie zwykłe jeansy i koszulkę z logiem sklepu, ale nie było na niej plakietki z imieniem. Jego loczki były trochę krótsze niż ostatnio kiedy Sam go widziała.
 - Pracujesz tu? - zapytała zdziwiona ze ściągniętymi brwiami, ale również się uśmiechając.
 - Nie, zastępuję kolegę przez kilka dni bo musiał wyjechać i coś załatwić. - wyjaśnił - Pomóc ci w czymś?
 - Um... - spojrzała w dół do koszyka po czym z powrotem przeniosła wzrok na kolegę - Nie, dzięki. Mam już wszystko.
 - Pewnie znam już odpowiedź na to pytanie, ale chciałem wiedzieć czy będziesz w sobotę na imprezie u Smirnoff?
Tak naprawdę Sam nie wiedziała czy przyjdzie. Nie miała pojęcia jak potoczą się sprawy z Niall'em. Musiała jednak z nim porozmawiać. Co jeśli nie będzie chciał już się z nią przyjaźnić? Mają wspólnych przyjaciół, więc będzie trochę niezręcznie kiedy wszyscy się spotkają. A może będzie ją unikał? Argh. Niech to szlag! I nawet dzisiaj nie pojawił się w szkole.
 - Ziemia do Sam. - Aaron pomachał jej dłonią przed twarzą uśmiechając się przy tym lekko.
Blondynka wyrwała się z zamyśleń i spojrzała na niego.
 - Em... nie wiem. Mam do zrobienia spory projekt ze sztuki. Na razie zbieram materiały, a przez weekend muszę wszystko złożyć razem, więc... - skłamała.
 - Oh, ok. - jego oczy lekko posmutniały.
Sam nie wiedziała co innego powiedzieć. Musiała skłamać, ponieważ chłopak pewnie chciałby znać przyczynę jej nieobecności na imprezie u jej przyjaciółki. Rzadko się zdarza by któreś z 'paczki' nie przyszło na jedną ich przyjaciela.
 - Ale postaram się. - dodała sama nie będąc do końca pewną.
Na jej słowa na twarzy Aarona od razu pojawił się uśmiech.
 - Byłoby fajnie gdybyś przyszła. A tak w ogóle to wszystko w porządku? Nie widziałem cię wczoraj w szkole. - zmienił temat.
Super. Gdyby Sam nie go nie znała stwierdziłaby, że ją prześladuje.
 - Źle się poczułam. - skłamała ponownie.
W sumie powiedziała prawdę gdyby patrzyć na to z innej strony. Naprawdę źle się poczuła i nie mogła spojrzeć przyjacielowi w po tym w twarz.
 - Mam nadzieję, że już jest ok. A co z Horan'em? Odczuwa skutki po zderzeniu z szybą? - uśmiechnął się szeroko.
Nie, odczuwa skutki głupoty swojej przyjaciółki. odparła w myślach.
 - Prawdopodobnie. - wymusiła uśmiech.
Aaron ściągnął brwi na jej nie konkretną odpowiedź. Wiedząc, że Sam i Niall to najlepsi przyjaciele spodziewał się, że będzie wiedziała co się z nim dzieje, ale odpuścił i nie pytał dalej.
 - Muszę iść. Miło było cię zobaczyć. - powiedział chłopak po tym jak ktoś go zawołał wymachując ręką - Do jutra.
 - Pa. - blondynka posłała mu uśmiech, który od razu odwzajemnił po czym odszedł.
 
***
 
 Godzinę później Sam stała pod domem Niall'a i przygotowywała się by zadzwonić do drzwi. Normalnie weszłaby od razu tak jak ona i cała reszta robi to zazwyczaj, ale nie dziś. Wzięła kilka głębokich oddechów próbując wyrzucić z głowy wszystkie złe scenariusze, które wymyśliła i które nie pomagały w całej tej sytuacji. Po kilku minutach stwierdziła, że to stanie i nic nie robienie trwa za długo i w końcu nacisnęła na dzwonek. Jej serce zaczęło bić szybciej kiedy usłyszała kroki po drugiej stronie. Będzie dobrze. wmawiała sobie. Po paru sekundach drzwi zostały otworzone, a pojawiła się w nich Maura. Kobieta na widok blondynki uśmiechnęła się szeroko.
 - Hej, skarbie. Wejdź. - zrobiła jej przejście i zamknęła za nią drzwi kiedy była już w środku - Dobrze cię widzieć.
 - Panią również. - Sam odwzajemniła uśmiech - Jest Niall? - zapytała.
 - Tak, są na górze. - poinformowała.
 - S... - już miała zapytać z kim jest jej przyjaciel, ale przerwał jej telefon, który zaczął dzwonić w salonie.
 - Przepraszam cię. - Maura uśmiechnęła się ostatni raz do dziewczyny po czym zniknęła.
Sam ściągnęła zmieszana brwi nie będąc pewna czy iść do Horan'a. Nie brała wcześniej pod uwagę, że ktoś może u niego być. Jednak chwilę później przypomniała sobie, że Zayn powiedział jej wcześniej o tym, że miał zamiar wpaść do Niall'a, a kiedy dziewczyna przyszła do domu jej brata nie było. Pewnie to on. Zmieniła jednak zdanie kiedy weszła na górę i już na holu usłyszała, który dobrze kojarzyła i który ją irytował. I nie był on męski i na pewno nie należał do Malik'a. Było już niestety za późno żeby się wycofać, ponieważ Sam stała już w drzwiach do jego pokoju. Na jednym z foteli siedział uśmiechnięty blondyn, którego tak dobrze znała i kochała, a na drugim... Hannah. Hannah była córką dobrych znajomych państwa Horan. Znała się już z Niall'em kilka lat i mieszkała na drugim końcu Londynu, więc nie widywali się często. Miała ona brązowe włosy za ramiona, które były idealnie pocieniowane i piwne, duże oczy. Jak zwykle ubrana była w sukienkę w kwiatki, a na nadgarstku zapiętą miała bransoletkę od jej blond przyjaciela. Sam wiedziała, że Hannah dostała ją od niego, ponieważ (niechętnie) pomagała mu ją wybrać.
 Horan i dziewczyna śmiali się z czegoś kiedy ta trzymała rękę na jego kolanie. Blondynka nie wiedziała co myśleć. Czyżby jej przyjaciel zapomniał już o pocałunku i postanowił się dobrze bawić? Czuła złość, smutek i zazdrość. A nie powinna... Wtedy chłopak zauważył Sam, która cały czas stała w tym samym miejscu i jego uśmiech nagle znikł, a zastąpiło go zdziwienie. Na twarzy Hanny zaś pojawił się grymas. Można stwierdzić, że te dwie nie przepadały za sobą.
 - Sam? - Niall ściągnął brwi.
 - Um... przyjdę kiedy indziej. - powiedziała po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła holem w stronę schodów.
 - Zaczekaj! - krzyknął blondyn po czym pobiegł za nią  - Sam!
Sam przyśpieszyła kroku ignorując jego wołania, ale ten zatrzymał ją w połowie drogi łapiąc za nadgarstek.
 - Wołałem cię.
Dziewczyna zabrała od niego rękę i objęła się w pasie starając się również unikać jego wzroku.
 - Nie chcę wam przeszkadzać. - powiedziała cicho.
 - Hannah może poczekać. - jego głos był ciepły i również niezbyt głośny.
 - Mogę przyjść jutro, albo pojutrze albo...
 - Hej... - Niall złapał za jej podbródek i uniósł go do góry tak aby na niego spojrzała.
Kiedy w końcu jego niebieskie tęczówki spotkały jej zielone na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Dopiero teraz Sam zobaczyła siniaka na jego lewym policzku i jego rozciętą wargę, która również była lekko spuchnięta. Skrzywiła się lekko na ten widok po czym bez zastanowienia wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła sinego miejsca, a następnie przejechała powoli kciukiem po jego dolnej wardze. Niall zaś pod jej dotykiem zamknął oczy ciesząc się każdą sekundą.
 - Nia... - nagle w holu pojawiła się Hannah, która zatrzymała się kiedy zobaczyła tę dwójkę.
Kiedy Sam usłyszała dziewczynę szybko cofnęła rękę i zrobił krok do tyłu odwracając wzrok.
 - Chciałam zapytać czy wszystko w porządku... - zaczęła niewinnie.
Jasne, chyba raczej chciałaś powiedzieć Niall'owi żeby dał sobie ze mną spokój. blondynka odparła w myślach.
 - Tak, za chwilę do ciebie wrócę. Muszę porozmawiać z Sam. - wyjaśnił.
Hannah stała tam jeszcze chwilę skacząc wzrokiem z niego na Sam, wcale się nie śpiesząc by zostawić ich samych.
 - Ok, czekam. - powiedziała posyłając jego przyjaciółce fałszywy uśmiech po czym wróciła do pokoju.
Horan westchnął głośno po czym wrócił spojrzeniem do blondynki, która stała przed nim obejmując się rękoma i patrząc pod nogi.
 - Chodź. - złapał ją delikatnie za rękę po czym poprowadził do jednej z sypialni przeznaczonych dla gości.
Kiedy byli już w środku zamknął za nimi drzwi, a następnie ruszył w stronę łóżka wymijając Sam, która zatrzymała się na środku. Usiadł w końcu po czym poklepał miejsce obok siebie dając jej tym samym znak żeby zrobiła to samo. Dziewczyna wahała się przez chwilę po czym zrobiła o co prosił. Żadne z nich nie odezwało się przez minutę układając sobie w głowie co powiedzieć. Sam zrobiła to już wcześniej, ale kiedy zobaczyła swojego przyjaciela wszystko wyparowało. Tak samo było z Niall'em.
 - Przepraszam. - Sam przerwała ciszę.
Horan uniósł głowę i spojrzał na nią. Przygryzała lekko dolną wargę nie odwracając od niego wzroku.
 - Przepraszam, że cię pocałowałam. Jestem beznadziejną przyjaciółką. Nie chcę żebyś był na mnie zły. - zaczęła - Ale też nie podoba mi się to co zrobiłeś wczoraj z Zayn'em. - dodała.
Wtedy Niall usiadł po turecku odwracając się całkowicie w jej stronę po czym złapał ją za rękę.
 - Po pierwsze jesteś najlepsza na świecie i nie mów mi, że jesteś beznadziejną przyjaciółką bo to nie prawda. Po drugie nie jestem na ciebie zły. A po trzecie zrobiłem co uznałem za słuszne Sam i nie będę za to przepraszał bo zrobię wszystko co możliwe żeby cię chronić. Nawet jeśli miałbym skończyć w jakiejś ciemnej celi z napakowanym, niewyżytym gościem. - przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się lekko.
 - Nie chcę żebyś nigdzie kończył.
 - Wiem, Sam. - ścisnął delikatnie jej dłoń.
 - Więc nie gniewasz się na mnie? - przerwała na chwilę - Za to co zrobiłam? - powiedziała ciszej.
Niall pokręcił przecząco głową posyłając jej ciepły uśmiech, który szybko odwzajemniła.
 - Ale...
O nie... jej uśmiech momentalnie zniknął.
 - Musisz mi najpierw coś powiedzieć... i musisz być ze mną szczera. - patrzył jak przytaknęła po czym kontynuował - Dlaczego mnie pocałowałaś?
Sam przełknęła głośno ślinę. To właśnie tego najbardziej się obawiała. Przecież nie mogła mu powiedzieć co naprawdę czuje.
 - Ja... nie wiem. Chyba wtedy nie myślałam. Coś mnie poniosło. - powiedziała cicho.
Niall'owi chyba nie spodobała się ta odpowiedź bo na jego twarzy pojawił się lekki grymas, a w jego oczach przez sekundę można było zobaczyć ból, który chwilę później zastąpił gniew.
 - Żałujesz tego?
Niall, proszę... nie rób mi tego. błagała w myślach. Tak bardzo chciała powiedzieć mu prawdę... Nie, nie żałuję.
 - Tak.
Jego szczęka zacisnęła się bardziej.
 - Dlaczego odwzajemniłeś pocałunek? - tym razem ona zapytała.
 - Nie wiem. Może chciałem spróbować... nie wiem. - również skłamał.
Po całym wyznaniu Sam nie było już sensu się starać.
 - Żałujesz? - kontynuowała zaskakując trochę swojego przyjaciela.
Niall patrzał przez chwilę w jej zielone tęczówki myśląc o tym jak dużo traci, ale nie mógł... Nie mógł powiedzieć, że kocha osobie która tego nie odwzajemnia. Przynajmniej tak myślał. Oczywiście, że nie żałuję.
 - Tak.
Ałć.
 - Więc możemy być dalej przyjaciółmi? - zapytała z nadzieją starając się nie ukazać bólu, który czuła w środku.
Horan nie odpowiedział tylko wpatrywał się  milczeniu w jej zielone oczy z nieczytelnym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby się zamyślił. Sam zaczęła się już martwić kiedy nie otrzymała odpowiedzi.
 - Jeśli nie...
 - Cicho bądź i chodź tu. - przerwał jej przyciągając do siebie po czym mocno przytulił - Nigdy nie przestaliśmy i nigdy nie przestaniemy być przyjaciółmi. - wyszeptał jej we włosy po czym pocałował w czubek głowy.
 
***
 
 - Ugh! Pusz...czaj, kre...tynie! - Malik wykrztusił.
Lou dla zabawy postanowił podrażnić Zayn'a dlatego objął ręką jego szyję przyciskając mocno do siebie po czym pomyślał by jeszcze rozczochrać idealnie ułożone włosy przyjaciela. Kiedy Louis go nie puścił Malik postanowił zadziałać w inny sposób czyli podstawił mu haka, a potem razem upadli na ziemię. 
 Wcześniej Tomlinson zaproponował by wybrali się pograć w kosza na pobliskie boisko, więc obydwoje złapali za swoje deski, którymi jeżdżą od czasu do czasu i udali się na małą grę. Lou będąc Lou znudził się po godzinie i znalazł sobie inne zajęcie czyli męczenie Malik'a.
 Teraz ci dwaj tarzali się po ziemi siłując się i wyglądając jak idioci. Każdy kto przechodził obok posyłał im dziwne spojrzenia, ale chłopaki jak zwykle mieli gdzieś co inni myślą, a raczej byli zbyt zajęci sobą by zauważyć.
 - Cienias. - Zayn uśmiechnął się triumfalnie przyciskając Louis'a twarzą do powierzchni boiska.
Tommo wydał z siebie pomruk niezadowolenia po czym jakimś cudem odtrącił rękę przyjaciela i kontynuowali zapasy. Po kilku minutach siłowania obydwoje opadli obok siebie oddychając głośno. Wyszło na to, że wygrał Lou.
 - Może dałbyś radę gdybyś tyle nie palił. - powiedział.
Zayn wywrócił oczami na jego stwierdzenie po czym usiadł i spojrzał z góry na przyjaciela.
 - Może dałbym radę gdybym wczoraj nie skopał tyłka temu dupkowi. - poprawił go.
Wtedy Louis uśmiechnął się łobuzersko.
 - Wmawiaj sobie, Malik. Wmawiaj.
 - Spadaj. - Zayn pokręcił głową po czym sięgnął po butelkę z wodą, która skała niedaleko i wziął kilka dużych łyków, a następnie podał ją Tomlinson'owi, który przyjął ją bez zastanowienia i powtórzył czynność przyjaciela.
Chwilę później za ogrodzeniem przechodziła grupka dziewczyn, które szeptały coś do siebie i chichotały patrząc w stronę chłopaków. Nie minęło kilka sekund kiedy wszystkie posłały im zalotne uśmiechy i pomachały. Malik bez zastanowienia odwzajemnił uśmiech kiedy Lou parsknął śmiechem. Wtedy jedna brunetka powiedziała coś do swoich przyjaciółek i te momentalnie się zatrzymały. Chwilę potem dziewczyna ruszyła w stronę bramki gdzie wchodziło się na boisko.
 - Stary... tylko się do niej uśmiechnąłeś, a ta już do ciebie leci. - Tommo ściągnął brwi.
Wtedy Zayn wyszczerzył się do niego i wzruszył ramionami.
 - Ma się ten urok. - powiedział po czym wstał.
Tym razem Louis wywrócił oczami i obserwował jak do jego przyjaciela podchodzi brunetka. Zayn zmierzył wzrokiem jej ciało od góry do dołu uśmiechając się przy tym łobuzersko.
 - Hej. - zaczęła dziewczyna.
 - Hej. - odpowiedział prosto.
 - Mam prośbę. Widzisz... moje koleżanki... - tu spojrzała w stronę swojej grupki po czym znów przeniosła na niego wzrok przygryzając lekko wargę - ...założyły się, że nie dam rady dostać twojego numeru. Więc...
 - Jak masz na imię? - przerwał jej nie spuszczając z niej oczu.
 - Vanessa.
Zayn studiował jej twarz przez chwilę w milczeniu po czym po raz kolejny zmierzył wzrokiem jej smukłe ciało, które opinała bokserka i ciasne szorty.
 - Zayn. - wyciągnął rękę w jej stronę.
Dziewczyna uścisnęła jego rękę i uśmiechnęła się zalotnie.
 - Więc o co się założyły? - zapytał.
 - O kolejkę. Będę stawiać jeśli nie wrócę z twoim numerem. - wyjaśniła niewinnie.
Damy dziewczynie wygrać? zapytał sam siebie.
 - A co jeśli masz okazję wygrać podwójną kolejkę? - zapytał nie przerywając kontaktu wzrokowego.
 - Czyżby? - Vanessa uniosła brwi - A to w jaki sposób?
 - Dasz mi swój numer i wrócisz z zaproszeniem na imprezę? - mówił spokojnym, a nawet uwodzicielskim tonem.
Wtedy na twarz dziewczyny wkradł się uśmiech.
 - Hm, impreza? Brzmi nieźle.
Malik wyciągnął swój telefon i podał go dziewczynie, która następnie wpisała mu swój numer i oddała komórkę z powrotem.
 - Wieczorem wyślę ci adres, a te całe party jest w sobotę. - oznajmił.
Teraz to Vanessa studiowała jego twarz próbując stwierdzić czy nie blefuje i jej nie wystawi. Kiedy nie znalazła nic w jego oczach uśmiechnęła się.
 - To do soboty. - po raz kolejny zagryzła wargę po czym odwróciła się na pięcie i odeszła.
Zayn odprowadził ją wzrokiem po czym odwrócił się do przyjaciela, który siedział ze skrzyżowanymi nogami i wyglądał na rozbawionego.
 - Zdradzasz mnie? - zapytał udając oburzenie.
Malik parsknął.
 - Nic nie trwa wiecznie, kochanie. - odparł z tym swoim uśmieszkiem po czym podniósł piłkę z ziemi i ustawił się kilka metrów przed koszem.
 - Mam nadzieję, że to nie będzie kolejna narwana laska, która rzuca się na inne za to, że z tobą flirtują.
Zayn wywrócił oczami na wspomnienie dziewczyn, które kiedyś się o niego prawie nie pozabijały.
 - Nawet mi nie przypominaj. Ta blondi rzuciła się na tę drugą jak dziki kot z pazurami. Może byłoby to seksi gdyby nie polała się krew. - skrzywił się trochę, a następnie rzucił piłkę do kosza, która trafiła tam bez najmniejszego problemu.
Louis zaś znowu parsknął śmiechem. To była akcja.
 - Przypomnę ci, że byłeś w podobnej sytuacji. - powiedział Malik zbierając piłkę i ustawiając się w poprzednim miejscu.
 - Tamta laska była pijana i rzuciła się na moją dziewczynę. To co innego, stary. - odparł z grymasem na twarzy.
 - Jak dla mnie nie ma dużej różnicy. - Zayn wzruszył ramionami po czym rzucił piłkę i znów trafił celnie - A tak w ogóle to co u was? - zapytał po chwili powtarzając swoje rzuty.
 - W porządku. - uśmiechnął się jak zawsze kiedy ktoś pytał go o dziewczynę.
Malik się zaśmiał.
 - Brzmisz jakbyś nie uprawiał seksu przez miesiąc. - stwierdził.
Tommo znów wywrócił oczami na jego stwierdzenie po czym westchnął i przejechał dłonią po swoich włosach.
 - Ostatnim razem kiedy robiło się gorąco nasza paczka wparowała do domu. - wymamrotał.
 - Kiedy to było?
 - Wczoraj.
 - Chyba muszę z nią pogadać. Z El. - stwierdził Zayn po raz kolejny trafiając do kosza.
Lou ściągnął brwi zmieszany.
 - O czym?
 - O tym, że zostawia mojego kumpla w potrzebie. - powiedział szczerząc się głupkowato.
Tomlinson pokręcił głową na jego słowa.
 - Gadasz jakbym był jakimś napalonym szczeniakiem. - uśmiechnął się rozbawiony - I pragnę zauważyć, że to ty wyglądasz na bardziej spragnionego niż ja. Kiedy ostatnio miałeś laskę w łóżku? - zapytał z uniesioną brwią.
Wtedy Zayn uśmiechnął się łobuzersko.
 - Ostatni raz miałem laskę na jej biurku. - oznajmił dumny z siebie, ale chwilę później jego uśmiech zniknął - Trzy tygodnie temu. - dodał już nie tak entuzjastycznie po czym spojrzał na przyjaciela.
Louis siedział w milczeniu  i wyglądał jakby nad czymś głęboko myślał, a po chwili na jego twarzy pojawił się znaczący uśmieszek na co Malik ściągnął brwi.
 - Wiesz... wyglądasz jak ci w filmach, którzy nagle obmyślili idealny plan morderstwa. - skrzywił się.
 - Ile minęło czasu odkąd poznałeś Jo? - zapytał ignorując wypowiedź przyjaciela.
Zayn zdziwił się, że Lou nagle wyskoczył z Joan. O co mu chodzi?
 - Około trzech tygodni. - odpowiedział nadal nie wiedząc o co mu chodzi, ale po chwili wszystko załapał i szybko pokiwał przecząco głową - To nie przez nią. Ona nie ma nic do tego. - odparł podirytowany.
Ale to nie przekonało Tommo, ponieważ on nadal miał ten sam uśmieszek na twarzy.
 - Przestań się tak uśmiechać bo zaraz skopię ci tyłek. - ostrzegł Zayn po czym obrócił piłkę na palcu i chwilę potem rzucił do kosza, ale tym razem nie trafił, a kiedy z powrotem spojrzał na przyjaciela jego wyraz twarzy się nie zmienił, jedynie szczerzył się teraz jak głupi - Jo nie jest w moim typie i to na pewno nie przez nią. - powiedział stanowczo po czym zebrał piłkę i rzucił jeszcze raz, ale znów nie trafił.
 - Lubisz ją, Malik. Nie zaprzeczaj. Każdy wie, że nie zabierasz nigdzie dziewczyn. Jedynie do swojego łóżka. A z naszą Sanders jest inaczej. - powiedział Louis jakby była to najoczywistsza rzecz.
 - Lubię ją bo kumpluje się z Em. Traktuję ją jako przyjaciółkę. Z resztą jakbyś zapomniał ona chodzi z Matt'em, a ja nie chcę żeby historia się powtórzyła, więc rzeczy zostaną pomiędzy nami tak jak są. - wyjaśnił.
 - Jo to nie Mia. - Tomlinson westchnął.
 - Wiem, dlatego nic takiego się już nie powtórzy. Skłamałbym jeśli powiedziałbym ci, że mi się nie podoba. Jest zabawna, miła, pewna siebie, ale ma chłopaka, a ja nie jestem Matt'em. Nie będę się starał za wszelką cenę przekonać, że jestem od niego lepszy. Zostawię rzeczy tak jak są teraz. - kiedy skończył mówić rzucił znów piłką, ale tym razem udało mu się trafić.
 - Dalej za nim nie przepadasz, co nie?
Tym razem Zayn westchnął po czym znów przeniósł na niego wzrok.
 - To, że zaczęliśmy się w jakiś sposób dogadywać nie znaczy, że go lubię. Mimo, że Mia okazała się nie warta tej całej szopki z Parker'em to i tak w jakiejś części jestem wkurzony za to, że próbował mi ją odebrać... Mogłem mu pozwolić. - wyjaśnił.
Louis przytaknął ze zrozumieniem i wstał by chwilę później wziąć piłkę od przyjaciela i rzucić ją celnie do kosza. Zayn zaś zebrał ją i zrobił to samo. Obydwoje powtarzali czynność na zmianę aż w końcu Lou przerwał komfortową ciszę.
 - Wychodzi na to, że nasza Smirnoff chyba naprawdę umie czytać ludzi. - stwierdził.
Malik pokręcił głową uśmiechając się przy tym jakby czymś rozbawiony.
 - Oprócz Styles'a. - odparł.
 - Fakt. W tym przypadku mogę powiedzieć, że jest totalnie ślepa. - zgodził się - Każdy widzi jak Hazz na nią patrzy tylko nie ona.
Zayn wypuścił głośno powietrze z płuc rzucając przy tym piłkę po raz setny.
 - Myślę, że ona nie chce tego widzieć. - powiedział wzruszając ramionami - Laski są dziwne, stary. - oznajmił.
 - Jakbym nie wiedział.
 - Nie fajnie być jedynym facetem w domu. - skrzywił się.
Louis wyszczerzył się na jego stwierdzenie.
 - Widać. Ostatnio przemawia przez ciebie dużo damskich hormonów. - zażartował.
Co? Malik spojrzał na niego i ściągnął brwi, a kiedy Tomlinson zaczął się śmiać ten posłał mu groźne spojrzenie.
 - Wal się. - klepnął go w tył głowy co nie powstrzymało go przed dalszym śmianiem się - Bardziej męski już nie mogę być. - odparł pewny siebie - I mam ci przypomnieć, że  to ostatnio u ciebie znalazłem pełno damskiej bielizny? - Zayn uniósł jedną brew.
 - Mówiłem ci, że to Eleanor. - powiedział kiedy lekko się uspokoił.
 - Wmawiaj sobie, Tomlinson. Wmawiaj. - użył słów przyjaciela uśmiechając się głupkowato.
Louis wywrócił oczami po czym podniósł z ziemi swoją bluzę i butelkę.
 - Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę coś wciągnąć. - oznajmił, a chwilę później wziął kilka łyków wody i podał ją przyjacielowi, który podszedł do niego z piłką.
 - Jestem za. Czuję się jakbym nie jadł przez tydzień.
 Kilkanaście minut później obydwoje wchodzili do pobliskiej i ich zdaniem najlepszej pizzerii w całym Londynie. Zawsze kiedy decydowali się by zjeść na mieście jakąś pizzę to właśnie tu przychodzili. Kiedy byli już w środku przywitały ich zapachy z kuchni. Chłopaki momentalnie przełknęli ślinę. W końcu udali się do stolika gdzieś na końcu pomieszczenia i zajęli miejsca na przeciwko siebie odkładając na bok piłkę i swoje deskorolki.  Obydwoje wzięli do ręki menu i zaczęli skanować je wzrokiem.
 - Może tą co zawsze? - zaproponował Lou.
 - Spaghetti byłoby bardziej romantyczne. - stwierdził Malik z grymasem na twarzy udając niezadowolonego.
 - Nie dąsaj się, kochanie. - zażartował Tommo szczerząc się głupkowato - Wynagrodzę ci to.
 - Jak zwykle jak dzieci. - powiedział rozbawiony damski głos.
Chłopaki odwrócili głowy w stronę, z której dochodził i zobaczyli wysoką czarnowłosą dziewczynę z dużymi oczami, które powiększał jeszcze ciemny i mocny makijaż. Jej lewa ręka pokryta była kilkoma tatuażami, które dodawały jej 'niegrzecznego' wyglądu. Miała ona na sobie uniform w kolorach pizzerii i w jednej z dłoni trzymała mały tablet.
 - Siemasz Sky. - chłopaki powiedzieli w tym samym czasie uśmiechając się przy tym.
Dziewczyna pokazała swoje białe, równe zęby w szerokim uśmiechu na ich synchronizację.
 - Jak tam? Nie znudziło ci się jeszcze tu? - zapytał Lou.
 - A co? Wolisz żeby obsługiwał cię Lucas? - uniosła jedną brew.
Zayn parsknął śmiechem nie mogąc się powstrzymać, a Tommo zaś spoważniał i posłał mu groźne spojrzenie. 
 - Proszę... powiedz, że go dzisiaj tu nie ma. - Louis spojrzał na Sky z nadzieją.
 - Na twoje szczęście ma dziś wolne. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Tomlinson odetchnął z ulgą.
 Lucas był jednym z pracowników pizzerii i złożyło się tak, że wolał chłopaków niż dziewczyny no i pewnego czasu spodobał się mu się właśnie nasz Tommo, który dał mu bardzo wyraźne znaki, że nie jest zainteresowany, ale niestety niektórzy ludzie potrafią być upierdliwi. I Lucas jest jednym z nich. Zayn i reszta zawsze nabijali się z biednego przyjaciela. Lou nawet kilka razy odmówił przyjścia do lokalu ze względu tego chłopaka.
 - Pytał tak w ogóle ostatnio o ciebie. - dodała Sky.
Malik zaczął śmiać się jeszcze bardziej czego nie mógł zahamować nawet jeśli Tomlinson posyłał mu mordercze spojrzenia.
 - Cieszę się, że was to bawi. - wymamrotał wywracając oczami - Jestem głodny.
Dziewczyna pokręciła głową z uśmiechem na jego reakcję po czym westchnęła.
 - Więc co chcecie? - zapytała.
 - To co zawsze.
 - Ok, zaraz przyniosę wam napoje. - powiedziała po czym położyła rękę na ramieniu Zayn'a, który dalej chichotał - Malik, nie nabijaj się z kumpla. - udała niezadowolony ton.
 - Właśnie. - poparł ją Louis.
Sky uśmiechnęła się do nich ostatni raz po czym odwróciła na pięcie i odeszła.
 - Skończyłeś? - zapytał podirytowany Lou patrząc na przyjaciela ze skrzyżowanymi rękoma.
Zayn wziął głęboki wdech by się uspokoić i kiedy mu się udało odchrząknął i poprawił się w krześle, z którego prawie spadł.
 - Tak, sorry. - zapewnił poważnie, ale chwilę później parsknął i zakrył sobie szybko usta.
 - Za to dzisiaj ty stawiasz.
Kilka minut później wróciła Sky z dwoma szklankami coli z lodem i postawiła je przed chłopakami.
 - Pizza będzie za 15 minut. - oznajmiła.
 - Ok, dzięki. - Louis uśmiechnął się do niej.
Dziewczyna miała już odejść kiedy Zayn ją zatrzymał.
 - Wpadniesz w sobotę na imprezę u Smirnoff? - zapytał.
 - Jasne. - wzruszyła ramionami - Czemu nie. Jeśli mam okazję znaleźć się w jej domu... - kąciki jej ust uniosły się do góry na tę myśl.
Sky zawsze podziwiała dom Em. Była w nim nawet zakochana. Wykorzystywała zaproszenia kiedy tylko mogła.
 - Wiedziałem, że nie odmówisz.
 Pół godziny i pół dużej pizzy później chłopaki siedzieli i śmieli się z różnych sytuacji, które przytrafiły się kiedyś w szkole. Na przykład jak Danielle trafiła do dyrektorki przez Zayn'a, który ciągle nawijał, ponieważ mu się nudziło. Albo kiedy Niall wylał niechcący na nauczyciela jakąś bardzo śmierdzącą substancję na lekcji chemii, potem każdy omijał go na korytarzach szerokim łukiem zatykając nos. Albo kiedy Harry dla zakładu musiał rozebrać się w klasie i zaśpiewać "Barbie Girl". Najbardziej skorzystały na tym dziewczyny, które śliniły się na jego widok. Była jeszcze sytuacja kiedy Liam i El zaliczyli niezły upadek podczas małej przepychanki dla żartów na stołówce. Sam ma nagranie do tej pory. Oraz wiele wiele innych.
 - Zauważyłeś, że Sam najrzadziej z nas wpada w takie sytuacje? - stwierdził Louis.
 - Bo to Sammy. - odparł Zayn uśmiechając się lekko.
 - Co tam w ogóle u niej? Jak się trzyma? - zapytał Tommo nawiązując do wczorajszej sytuacji.
Malik westchnął.
 - Już lepiej. Muszę dzisiaj z nią pogadać.
 - Nieźle ją wczoraj wystraszyłeś z Horan'em.
 - Nie miałem wyboru. - wzruszył ramionami - Ale nie to mnie martwi.
Louis uniósł pytająco brwi.
 - Więc co?
 - Wydaje mi się, że Sam bardziej przejmuje się... - przerwał by spojrzeć na przyjaciela, który czekał aby kontynuował - Jej relacjami z Niall'em.
 - Co z nim? Przecież bronił ją tak jak ty. - powiedział zmieszany.
Zayn wziął głęboki oddech nie śpiesząc się z wytłumaczeniem.
 - Nie o to chodzi...
 - Oświecisz mnie?
 - Sammy go pocałowała. - wypalił odgarniając swoje roztargane włosy do tyłu.
Lou otworzył szeroko oczy i wpatrywał się w przyjaciela z niedowierzaniem.
 - Co? - zapytał zaskoczony - To chyba dobrze, nie? Ktoś w końcu musiał zrobić pierwszy krok. Tylko dziwię się, że to nie był Horan. Skopię mu tyłek. - pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Sam uciekła zaraz po tym. Myśli, że Niall jej nie kocha i że zepsuła ich przyjaźń. Dzisiaj wieczorem dowiem się więcej. Napisała mi niedawno, że wyszła od niego i że pogadamy później. - wyjaśnił.
Westchnąwszy Louis przejechał ręką po twarzy.
 - Pokręcone to wszystko.
 - Co ty nie powiesz... - odparł Zayn - Dzwoniłeś do Hazzy? - postanowił zmienić temat.
Wtedy Lou zaczął ziewać i wyciągnął ręce do góry by się rozciągnąć, a następnie wziął się za kolejny kawałek pizzy. Była to wielka pizza i z żołądkami chłopaków znikała bardzo szybko.
 - Ta. Rozłączył się, a chwilę później napisał mi sms'a, że nie może rozmawiać. - wyjaśnił i wziął się za jedzenie - Zgadnij dlaczego. - dodał po chwili, a kiedy zobaczył, że jego przyjaciel unosi pytająco brwi postanowił mu powiedzieć - Bo Emily zasnęła i nie chce jej obudzić.
 - Nie mógł wyjść? - zapytał zmieszany - I dlaczego oni zawsze kończą zasypiając obok siebie?
Na twarzy Tomlinson'a pojawił się łobuzerski uśmiech.
 - Widocznie Smirnoff wtuliła się w naszego lokatego przyjaciela podczas filmu i zasnęła. I Hazz ani raczy by odsunąć ją od siebie. Miłość, stary.
Zayn pokręcił głową z niedowierzaniem, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
 - Tych też nie rozumiem. Zresztą skończmy te tematy. Czuję się jak baba. - skrzywił się.
Louis się zaśmiał i przytaknął.
 - Mam pomysł. - Tomlinson odezwał się po chwili.
Uhuu, pomysły Lou zawsze ciekawie się kończą. pomyślał Malik.

!!!
Słów: 4731
Chyba wychodzi na to, że w roku szkolnym będę dodawać częściej niż w robiłam to w wakacje :/
Przepraszam, rozdział miał być dłuższy ale śpieszyłam się żeby go dodać i żebyście nie musieli czekać.
Chcę wam podziękować za wszystkie wejścia i miłe komentarze oraz za cierpliwość :) Naprawdę to doceniam i was normalnie kocham :)
Jeśli moglibyście chciałabym wiedzieć co podobało wam się najbardziej i może jaki cytat? :) Jestem ciekawa.
Co do wszystkich nominacji ;) Serio za nie dziękuję i jak może wiecie to mój pierwszy blog z opowiadaniem, więc jestem nowa w tych sprawach i przepraszam jeśli na nie 'nie odpowiem'. <3
 B.