Rozdział XIV - "Lepiej żebyś to ty był pod jej ręką."
Na pierwszej lekcji Zayn nie miał tyle szczęścia co jego przyjaciel Harry. Pani Foster, nauczycielka matematyki, na przywitanie wzięła go do tablicy. Tak się akurat złożyło, że Malik w ogóle nie rozumiał materiału, który ostatnio przerabiali. Nie ważne jak bardzo chciał go ogarnąć to i tak nic do niego nie docierało. Na dodatek pani Foster słynie ze z tego, że nienawidzi spóźnialskich co wcale mu nie pomogło. Dlatego skończył ze złą oceną. Może gdyby nie to, że przyszedł kilka minut po dzwonku, to nauczycielka dałaby mu szansę na poprawę, ale nic z tego. I Zayn i ona nie przepadali za sobą. Kiedy z nim „skończyła“, kazała mu wracać do ławki i skup się na lekcji. Malik swoje niezadowolenie okazał cichym słowem „małpa“. Oczywiście matematyczka tego nie usłyszała. Brunet zlekceważył drugą część jej plecenia pt. „skup się na lekcji“ i zamiast tego otworzył zeszyt na którejś z ostatnich wolnych stron i zaczął szkicować budynek szkoły, który znał już na pamięć. Zayn’owi wystarczyło jedno spojrzenie na coś lub na kogoś i mógł to narysować bez większego problemu. Gdyby pamiętał tak wszystko z lekcji, nie musiałby się nawet uczyć.Kiedy zadzwonił dzwonek, planem Malik’a było jak najszybsze wydostanie się z klasy. Oczywiście, kiedy był już przy wyjściu, nauczycielka zatrzymała go.
- Zayn, ty zostajesz. - powiedziała sucho.
Brunet zatrzymał się w ostatniej chwili i obrócił na pięcie w stronę pani Foster po czym spojrzał na nią wrogo.
Czego ona znowu chce? pomyślał. Nauczycielka poczekała aż wszyscy opuszczą klasę.
- Wiesz, że nie toleruję spóźniania się? - zapytała.
- Wiem. - odparł - Wszyscy wiedzą... - dwa ostatnie słowa powiedział jakby sam do siebie.
- Więc w czym problem? Założę się, że reszta tych kumpli też przyszła po czasie? - kobieta podniosła trochę ton głosu.
- Zaspałem. - skłamał - Przyszli mnie obudzić. Dlatego się spóźniliśmy.
Ta baba jest gorsza od dyrektorki. pomyślał.
- Oczywiście. Jak jeden to i reszta... - wywróciła teatralnie oczami.
Zayn nie powiedział, że to Harry zaspał bo nie chciał żeby nauczycielka uwzięła się jeszcze na jego przyjaciela. To właśnie Malika z ich piątki nie lubiła najbardziej. Nie miał pojęcia dlaczego, ale lepiej żeby tak zostało. Zawsze kiedy tak naprawdę to nie przez niego się spóźniali, to i tak brał to na siebie. A to nie był pierwszy raz. Oczywiście jego kumple nie mieli o tym pojęcia kiedy tłumaczył się gdzieś na boku nauczycielce.
- To wyjaśnisz mi może dlaczego twoja siostra jest zawsze punktualnie, a ty... wy nie? - nauczycielka podniosła pytająco brwi.
- Bo to Sam. - odpowiedział znudzony. Nie miał najmniejszej ochoty na dyskusje.
Matematyczka chyba już też, ponieważ jej ostatnie słowa brzmiały:
- To był ostatni raz kiedy się spóźniłeś. Jeśli się to powtórzy będziesz miał problemy... A teraz zejdź mi z oczu. - machnęła ręką po czym nałożyła okulary na oczy i zaczęła przeglądać jakąś książkę nie zwracając już uwagi na Zayn’a.
Zdenerwowany przez nauczycielkę, opuścił klasę. Wychodząc miał już trzasnąć drzwiami, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Potem udał się w stronę swojej szafki. Była ona koloru niebieskiego. Malik otworzył ją i schował książkę od matematyki. W środku wisiało kilka rysunków i zdjęcie chłopaków siedzących na trybunach i stojących nad nimi Sam, Emily, Dan i Eleanor. Korzystając z okazji, trzasnął drzwiczkami. Wszyscy przechodzący obok niego słysząc huk, spojrzeli na niego jak na wariata. W tym Liam, Harry, Lou i Niall idący w jego stronę.
Uspokój się, Zayn. nakazał sobie w myślach po czym wziął głęboki wdech i spojrzał na przyjaciół z uśmiechem, jakby nigdy nic.
- Co jest? - zapytał Tomlinson ze ściągniętymi brwiami.
- Nic. Dostałem opieprz. Jak zwykle. - mówił jakby to w ogóle nie miało miejsca - A u was?
- Przepraszam, stary. - odezwał się Harry - To przeze mnie. Następnym razem jak nie będę odbierał rano telefonu to uznaj, że jestem w szkole.
- Już to widzę. - Niall powiedział cicho pod nosem.
- Chciałbyś. To będzie nie fair. Nie możesz spać dłużej niż my. - Zayn uśmiechnął się szeroko.
Styles chciał już coś powiedzieć, ale przerwał mu Liam.
- Chodźcie. Korzystajmy z pogody póki ją jeszcze mamy. - nie czkając na rekcję ruszył w stronę wyjścia.
Reszta bez słowa poszła za nim. Kiedy wyszli z budynku, słońce od razu zalało ich twarze. Na zewnątrz znajdował się chyba połowa szkoły. Jedni siedzieli na ławkach, jedni podpierali ściany, a jeszcze inni siedzieli sobie na zadbanym przez woźnego trawniku i zawzięcie o czymś dyskutowali. Liam skierował się w stronę stolika, przy którym znajdowały się dziewczyny. Wszystkie pięć rozłożone miały przed sobą książki oraz zeszyty i coś w nich pisały, przy tym rozmawiając i się śmiejąc.
- Chyba miał na myśli Dan, a nie pogodę. - stwierdził Lou idąc z chłopkami parę metrów za Payne’m, który właśnie zajmował miejsce obok swojej dziewczyny.
- Widzimy się na następnej przewie. - odezwał się Malik skręcając w lewo.
Niall, Lou i Harry nawet nie zdążyli nic powiedzieć bo był już za daleko. Oczywiście wiedzieli gdzie udaje się Malik. Poszedł zapalić.
Kiedy dotarli do stolika gdzie znajdowała się reszta ich przyjaciół, Louis usiadł obok Eleanor, na przeciwko Styles’a, Emily, Danielle i Liam’a, po czym przywitał ją pocałunkiem, a ta posłała mu szeroki uśmiech. Niall zaś wcisnął się pomiędzy Sam i Jo.
- Co robicie? - zapytał Irlandczyk.
- Uczymy się... - powiedziała Em przeglądając kartki, które wyjęła z zeszytu - A raczej próbujemy. - dodała po chwili.
- Teraz kiedy tu jesteście to raczej nic z tego. - Sam zamknęła swoją książkę po czym spojrzała na blondyna z uśmiechem.
- Przecież i tak wszystko umiecie. - odezwał się Harry.
- Czego nie można powiedzieć o was. - podsumowała Emily mierząc wzrokiem siedzącego po swojej prawej stronie przyjaciela.
Przez to miała oczywiście na myśli sytuację z pierwszej lekcji kiedy zgłosiła się za Styles’a do odpowiedzi.
- Dzięki. Uratowałaś mi tyłek. - powiedział do niej z uśmiechem.
- Wiem i nie ma za co. - odwzajemniła uśmiech po czym wsadziła palce w włosy Harrego i rozczochrała mu je.
- A gdzie wcięło mojego brata? - zapytała Sam.
Zapadła cisza, ale po chwili odezwał się Niall.
- Nauczycielka od matmy go wkurzyła. - wyjaśnił.
- Nie mam pojęcia za co ona go tak nie lubi. - powiedziała El - Co on jej zrobił?
- Nie wiem, ale matma to chyba jedyny przedmiot gdzie jak Zayn czegoś nie rozumie to się denerwuje. - Irlandczyk podrapał się po czubku głowy.
- Porozmawiam z nim później. - oznajmiła blondynka.
Chwilę później Emily zobaczyła idącą ok. dziesięć metrów dalej Rebeccę. Wzrok jej skierowany był w stronę Smirnoff, a przynajmniej tak jej się wydawało. Kiedy miała już ochotę pokazać jej środkowego palca, zorientowała się, że tak naprawdę nie patrzy na nią tylko na Harrego, który najwidoczniej nie zdawał sobie z tego sprawy bo zajęty był kreśleniem palcem jakiś wzorków na drewnianym stoliku, przy którym siedzieli. Emily irytowało to, że najpierw go zraniła, a teraz jeszcze ma czelność na niego patrzeć. I jeszcze w taki dziwny sposób, jakby była zadowolona z tego co zrobiła. Może to głupie, ale denerwowało ją to.
- A ty co o tym myślisz, Smirnoff? - z zamyśleń wybudziła ją Eleanor.
Spojrzenia wszystkich skierowane były na Emily, a ona sama nie wiedziała o co chodzi. Nie słuchała o czym mówili, kiedy przypominała sobie jak bardzo nie znosi Rebecci.
- O czym? - zapytała.
- Żebyśmy zrobili biwak po drugiej stronie jeziora. Przy wodzie. - wyjaśniła.
Na chwilę się wyłączyła, a oni już mówią o czymś innym.
- Jestem za. - powiedziała po czym uśmiechnęła się.
Kiedy lekcje dobiegły końca, Zayn miał udać się na parking gdzie umówił się z Joan, ale kiedy wychodził ze szkoły, dostrzegł Nialler’a i podbiegł do niego. Irlandczyk miał w jednej ręce żelki, a w drugiej telefon i nawet nie zauważył obecności przyjaciela. Zorientował sie dopiero kiedy Malik zarzucił mu rękę na szyję. Blondyn uśmiechnął się na jego widok i skierował w jego stronę paczkę Haribo.
- Nie, dzięki. - powiedział Zayn.
- Co tam? - Niall zapytał wsadzając jednego żelka do buzi.
- Idziesz dzisiaj z moją siostrą do kina.
To raczej nie brzmiało jak pytanie. Horan zwolnił przeżuwać i spojrzał na przyjaciela.
- Przecież chodziliśmy już wcześniej razem do kina. - przypomniał mu jakby w geście obrony.
Zayn uniósł brwi i odparł:
- Czy ja coś mówię? Chciałem tylko spytać na co idziecie...
Irlandczyk był zmieszany. Nie wiedział co myśleć. Fakt, że idzie dziś do kina z jego siostrą, niebyły niczym dziwnym dla Zayn’a gdyby nie to, że chłopaki wyskoczyli z tym, że to „randka“. Chociaż Sam powiedziała mu, że wcale nią nie jest.
- Jeszcze nie wiemy. Może jakiś...
- Horror? - brunet dokończył za niego - Sammy lubi horrory. Z resztą sam to dobrze wiesz i wiesz też, że kiedy je ogląda łapie się tego kogo ma pod ręką. - poklepał go po plecach z uśmiechem na twarzy - Bawcie się dobrze. - dodał i ruszył w kierunku parkingu, ale po chwili zatrzymał się i obrócił na pięcie po czym powiedział do nadal patrzącego się na niego Niller’a: - Lepiej żebyś to ty był pod jej ręką. - i odszedł.
Teraz Irlandczyk już w ogóle go nie rozumiał. Był zdezorientowany... Ale taki był urok Zayn’a. Najpierw coś mówi, a potem zmienia zdanie. Może nie tak dosłownie. Tak samo jest z jego humorem. Raz jest wkurzony i ma ochotę porozwalać wszystko dookoła, a potem nagle jest uśmiechnięty od ucha do ucha. I nikt nie wie dlaczego. To przez to był taki tajemniczy. Często zaskakuje. Jakby wszystko w sobie tłumił. Oczywiście były momenty kiedy mu to nie wychodziło. Mógłby być wyśmienitym aktorem. Czasami nawet lepiej kłamie niż większość osób mówi prawdę. Chociaż kłamstwa z jego ust, nie wypływają często w stronę przyjaciół ani rodziny. Zdarzyło mu się pare razy, na przykład kiedy powiedział Sam, że nie pali, a wpadł przez to, że zgubił fajki, które znalazła potem jego siostra. Ale tak na prawdę każdy kłamie. Nie ważne jak bardzo tego nie chce to i tak to robi. Nawet te drobne kłamstwa. To prawie codzienność w naszym świecie.
Zayn zmierzał w stronę parkingu, gdzie miała czekać na niego Jo. Czekała, ale nie była sama. Stała z Matt’em, który obdarowywał ją długim pocałunkiem. Malik starał się na nich nie patrzeć. Nawet nie miał najmniejszej ochoty. Kiedy para skończyła się obściskiwać, zobaczyli bruneta, który właśnie do nich podchodził.
- Siemasz. - zaczął Zayn.
- Siema, Malik. - odezwał się Matt z uśmiechem obejmując swoją dziewczynę ramieniem.
- Słyszałem, że jedziesz na zawody do Amsterdamu. Gratuluję.
- Dzięki, ale jeszcze nie wiem kiedy. Niedługo mi powiedzą. Jak na razie spędzam większość czasu na basenie. Muszę. - powiedział.
- Przynajmniej robisz to co lubisz. - odparł brunet i uśmiechnął się trzymając ręce w kieszeniach swoich jeansów - I masz dziewczynę, która cię wspiera. - dodał patrząc na Jo.
Kąciki jej ust uniosły się ku górze kiedy na niego spojrzała.
- Szczęściarz ze mnie. - stwierdził Matt po czym pocałował swoją dziewczynę w policzek - Dobra... Ja spadam, a wy idźcie pisać to coś. Do zobaczenia wieczorem. - ostatnie zdanie skierował do Jo, a odchodząc machnął Zayn’owi w geście pożegnania.
Ten zrobił to samo. Joan i Malik odprowadzili go wzrokiem, a kiedy zniknął z ich pola widzenia przenieśli spojrzenia na siebie.
- To co? Idziemy? - zapytała uśmiechając się.
Nic nie powiedział, tylko ruszyli razem chodnikiem w stronę domu Zayn’a.
- Nie będziemy nikomu u ciebie przeszkadzać? - dziewczyna zapytała po chwili.
Malik popatrzał na nią, a jego prawy kącik ust powędrował ku górze.
- Po pierwsze... przecież nie będziemy biegać po domu i dziko wrzeszczeć, a po drugie... komu niby mielibyśmy przeszkadzać? Sam idzie z Nialler’em do kina, więc nikogo nie będzie. Więc jak będziesz miała zamiar skakać, śmiać się, krzyczeć czy też tańczyć to proszę bardzo.
Jo słysząc jego słowa uśmiechnęła się szeroko.
- Chyba jednak się powstrzymam. - powiedziała zakładając za ucho opadający na jej twarz kosmyk włosów.
W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon Zayn’a. Chłopak wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, na którym napisane było „MAMA“. Bez zastanowienia odebrał.
- Hej, skarbie. - odezwała się kobieta zaspanym głosem.
- Hej. Co tam? Spałaś?
- Tak. Obudziłam się niedawno. Mam problemy ze snem. Udało mi się jakoś odpłynąć na kilka godzin po tabletce. A co u ciebie? Już po szkole? - zapytała.
- Idę właśnie do domu. Muszę robić pracę na historię. Z koleżanką. - dodał.
- A Samantha?
- Wychodzi dzisiaj z Niall’em. Mieli iść jutro, ale wyszło, że idą dzisiaj.
- A reszta moich wariatów? - słychać było, że mówi to z uśmiechem.
- Lou chyba poszedł z El do niej do domu, Liam uczy się z Dan na jakiś sprawdzian, a Harry... Harry pewnie siedzi w domu. Jego rodzicie wracają wieczorem.
- Mam coś dla was.
- Pewnie mi nie powiesz co to jest?
- Nie ma mowy. To niespodzianka. Dowiecie się jak przyjadę.
- Ok. Nie to nie. A jak ci idzie w pracy? - zmienił temat.
- Na razie dobrze. Wspominałam już, że ludzie są tu bardzo mili? Tacy ludzie jak nasz sąsiad powinni brać od nich przykład.
Zayn uśmiechnął się na te słowa.
- Nie zdziwię się jak przywieziesz tu jakiegoś Australijczyka. - odparł.
- Zamienimy go z panem Roger’em.
Mama Malika miała na myśli, mężczyznę, który mieszkał dwa domy dalej i którego nie lubili.
- Jestem za.
- Ok. Ja kończę. Może uda mi się jeszcze usnąć. W co wątpię. Opiekuj się siostrą.
- Zawsze.
Pilnowanie i dbanie o Sam było priorytetem Zayn’a, więc jego mama nie musiała się o nią martwić.
- Kocham cię. Pa.
- Ja ciebie też.
Kiedy brunet skończył rozmawiać schował telefon z powrotem do kieszeni i spojrzał na patrzącą na niego Jo. Na jej twarzy malował się uśmiech.
- Mama? - zapytała.
- Tak.
- Na długo wyjechała?
- Jeszcze nie wie. Tydzień, albo dłużej. - wyjaśnił.
- To długo. Podziwiam ją. - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Przyzwyczailiśmy się.
W jego głosie wcale nie słychać było żalu. Zayn rozumiał sytuację mamy i wiedział, że robi to dla nich. Dlatego nigdy ją nie obwiniał za te długie nieobecności tylko wspierał.
- A twoi rodzice? Czym się zajmują? - zapytał.
- Mama otwiera sklep muzyczny, a tata jest menadżerem w firmie. Obydwoje dopiero zaczynają, więc...
- Twoja mam interesuje się muzyką?
- Można powiedzieć, że ma obsesję, ale za to ją kocham. Jest szalona. - Jo powiedziała z uśmiechem. - Musisz ją poznać. - i dodała po chwili.
- Z chęcią.
Po kilkunastu minutach Zayn i Joan dotarli do domu Malików. Brunet otworzył drzwi i wpuścił dziewczynę pierwszą. Na wejściu przywitał ich Borys, który merdając ogonem prosił Sanders o to by go pogłaskała.
- Chyba cię lubi. - stwierdził chłopak z bananem na twarzy.
Jo zrobiła to czego się domagał pies, również się szeroko uśmiechając.
- On lubi tylko tych, których lubisz ty. - powiedziała Sam, która pojawiła się w holu sekundę temu, patrząc na brata.
Widać było, że jest już gotowa do wyjścia. Miała na sobie białe jeansy i bordowy sweter, a do tego czarne conversy i złoty zegarek na ręce. A swoje blond włosy zaplotła w warkocz, który opadał jej na lewe ramię.
- I o to chodzi. - stwierdził z uśmiechem.
Następnie cała trójka udała się do kuchni. Jo z Sam zajęły miejsca na wysokich krzesłach przy wysepce kuchennej, a Zayn zajrzał do lodówki.
- Napijesz się czegoś? - zapytał zielonooką brunetkę.
- Może wody.
- A ty coś chcesz, mała? - skierował się do siostry.
- Nie, dzięki. Już piłam.
Malik wyciągnął wodę i puszkę Pepsi, której było dość sporo w lodówce. Następnie wlał bezbarwną ciecz do szklanki i podał Jo po czym otworzył swój napój i wziął łyka.
- O której wychodzisz? - zapytał opierając się o blat.
- Niall... - przerwał jej dźwięk wiadomości. Wyciągnęła z torebki, która leżała obok niej, telefon i ją odczytała - Muszę iść. - powiedziała i zeskoczyła z krzesła po czym pocałowała brata w policzek, a następnie wzięła od niego puszkę Pepsi i udała się w kierunku wyjścia.
Zayn westchnął cicho. Dlaczego wszyscy zawsze to robią? zapytał sam siebie w myślach.
- Pa. - Sam krzyknęła do Jo i Zayn’a kiedy była przy drzwiach.
- Uwa... - zaczął Zayn.
Ale siostra mu przerwała:
- Bądźcie grzeczni. - krzyknęła i wyszła.
- Ja powinienem to powiedzieć. - oznajmił brunet.
Joan odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- Chodź. - powiedział Malik i udał się w stronę kanap stojących na środku salonu - Im szybciej zaczniemy, tym więcej zrobimy.
Sanders zeszłą z krzesła i poszła za nim. Pracę zaczęli od rozłożenia wszystkich książek na szklanym, dość sporym stoliku. Umówili się, że Zayn skończy przyczyny wojny secesyjnej, a Jo napisze o wystąpieniu Karoliny Południowej z Unii i powstaniu konfederacji. Siedzieli na sofach na przeciwko siebie, a dookoła nich leżało pełno kartek, zeszytów i kilka ołówków oraz długopisów. Na podłodze walały się papiery, które czasami latały po salonie przez Borysa merdającego ogonem. Pies leżał sobie obok kanapy, na której siedział Zayn i od czasu do czasu przyglądał się właścicielowi. Po półtorej godzinie pisania i tym podobnych, Malik wziął telefon, który położył wcześniej na stoliku po czym spojrzał na Jo.
- Co powiesz na pizzę? Wegetariańską. Specjalnie dla ciebie. - posłał jej uśmiech.
- Nie chcę żebyś przeze mnie musiał jadać „glony“. - odwzajemniła go.
- Dlaczego nie? Nie jestem Niall’em. - odparł.
- Zamów pół takiej i pół takiej. - poradziła.
- Ok. - chłopak wykręcił numer i zamówił pizzę.
Czekali około 40 minut, ponieważ... po pierwsze, pizzeria znajdowała się w centrum Londynu... a po drugie, nie była to byle jaka pizzeria - jedna z najlepszych i najdroższych. Ulubiona Horana.
Kiedy zamówienie dotarło i kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi, Zayn wstał pierwszy.
- Tym razem ja płacę. - powiedziała szybko Jo.
Brunet parsknął śmiechem.
- Nie ma mowy. - odparł po czym ruszył w stronę drzwi nie zważając na protesty koleżanki.
- Witam. - zaczął kiedy je otworzył.
- Dzień dobry. - mężczyzna uśmiechnął się i podał Zayn’owi paragon oraz pizzę.
Malik wyciągnął z kieszeni pieniądze i dał dostawcy. Ten chciał mu wydać resztę, ale brunet powiedział żeby ją zatrzymał. Kiedy odszedł, wrócił do Jo i położył biały karton na stoliku, na którym Sanders zrobiła wcześniej miejsce, odkładając książki na trzecią sofę.
- Wiesz, że trzeciego razu nie będzie? - powiedziała Jo biorąc kawałek pizzy.
Zayn również wziął, ale ten ze swojej połowy.
- To znaczy?
- Ostatni raz za mnie zapłaciłeś. - wyjaśniła.
- Wątpię. - posłał jej łobuzerski uśmiech.
Jo wywróciła oczami.
- Dziękuję.
- Smacznego. - odpowiedział Malik.
Kąciki ust dziewczyny powędrowały ku górze.
- Dzisiaj zaczepił mnie pan Newman... - zaczęła kiedy przełknęła pizzę - Przeprosił mnie, powiedział, że jestem nowa, a on tak na wstępie dał mi pracę. I powiedział, że nie muszę tego robić jak nie chcę.
Zayn zdziwiony dobrocią nauczyciela, uniósł brwi.
- A ty?
- Jak widzisz siedzę tu z tobą, teraz. - uśmiechnęła się do niego.
- Więc nie zostawiłaś mnie samego? - odwzajemnił jej uśmiech.
- Nie. Dlaczego miałabym cię zostawić? Zaczęliśmy razem, więc i skończymy razem. - oznajmiła.
Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi.
___________________
Wybaczcie, że trochę nudny, ale tak to jest jak chcesz szybko skończyć... ale mam już trochę pomysłów, więc następny będzie ciekawszy :)
UWAGA! Dodam go jak pod tym rozdziałem będą przynajmniej 3 komentarze. Chcę zaznaczyć, że to wcale niedużo.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają...
B.